Fate is like a strange, unpopular restaurant filled with odd little waiters who bring you things you never asked for and don't always like

 Caelan Abernathy

SZKOCJA, 14 GRUDNIA 2004  — RAVENCLAW, VII ROK, PÓŁKRWI; BOGIN NIEZNANY, PATRONUSEM ROPUCHA — RÓŻDŻKA: 12CALI, BERBERYS, WŁÓKNO ZE SMOCZEGO SERCA — SYN MALARZA PORTRETÓW CZARODZIEJÓW I RÓŻNYCH WYDARZEŃ HISTORYCZNYCH — PASIERB REDAKTOR NACZELNEJ TYGODNIKA CZAROWNICA — BYŁY ŚCIGAJĄCY — BYŁY PREFEKT— były członek klubu ślimaka — KLUB ELIKSIRÓW — POWIĄZANIA

Na rodzinnych portretach każdy prezentował się nienagannie. Delikatny uśmiech na ustach córki ukrył problemy z odżywianiem. Obojętny wyraz twarzy syna był zbyt zwyczajny, żeby wzbudzić czyjeś zaskoczenie. Szeroko uśmiechnięta kobieta po czterdziestce, niczym amerykańska pani domu, zmyliłaby niejednego, zaś surowe oblicze ojca niewiele mówiło o przeżytej nieszczęśliwej miłości. Magia pomagała w codziennym życiu każdego czarodzieja, lecz nie usuwała typowo ludzkich problemów. 

Caelan Abernathy niekoniecznie wiedział, czego chce i co należało zrobić, by się tego dowiedzieć. Balansował na krawędzi wspaniałych planów, które mogły nigdy nie dojść do skutku. Chował w sercu dziecięcą nadzieję na spotkanie tej jednej osoby, choć w głowie miał tylko mało wyraźne wspomnienia o niej. Niczym wygłodniałe zwierzę, niejednokrotnie przyłapywał się na łapaniu nic nieznaczących informacji, jakby ktokolwiek mógł mu pomóc. Bywał aż nadto upierdliwy, czasem nawet nieznośny i gdyby może twarz posiadał inną, bardziej oddającą jego złożoną naturę, życie w społeczeństwie byłoby dla niego o wiele trudniejsze. Niejednokrotnie skrywał niepozorne oblicze za kartką papieru, kreśląc ołówkiem niespełnione marzenia.  Trwał w zawieszeniu pomiędzy tym, co dobre i słuszne, a zarazem pragnął rzucić wszystko w cholerę i wyruszyć w daleki świat. Odkąd tylko sięgał pamięcią, snuł wizję swej przyszłości, w której to odnajdywał matkę; nie padało żadne słowo przepraszam, jedynie oczy zdradzałyby wieloletnią tęsknotę wyrażaną dotychczas za pomocą miliona rysunków. 

Mógłby być dobrym synem, wrażliwszym przyrodnim bratem czy nawet wyrozumiałym pasierbem. Mógłby również zostać prefektem naczelnym albo samym Ministrem Magii. Niestety za bardzo nawykł do negowania autorytetów, tym samym paląc za sobą wiele mostów. Nie potrafiłby odpowiedzieć, skąd wynikała jego niechęć do słuchania innych osób, czasem znacznie przewyższających go mądrością życiową. Ciężko byłoby znaleźć kogoś bardziej upartego, kto zarazem równie mocno potrzebował wskazania odpowiedniego kierunku. Do tej pory za często rezygnował, osiągnąwszy zadowalający pomoc w danej dziedzinie. Jako ścigający krukońskiej drużyny zdecydowanie za szybko popadł w rutynę, a ta, jak na Caelana przystało, musiała ulegać zmianom. Poniekąd chciał również sprawdzić się w różnych sferach szkolnego życia. Wiedział, iż inni po prostu wybierali to, co w czym byli dobrzy, i dalej nie szukali. On tylko w ten sposób egzystował — na nieustannych poszukiwaniach. 

W kryzysowych sytuacjach reagował niewerbalną złością. Uszy mu czerwieniały, odstając jakby nieco mocniej, a nos oprószony piegami, z większym natężeniem przykuwał wzrok. Jego oczy wyrażały więcej niż tysiąc słów wypowiedzianych w gniewie. Innym razem, to samo spojrzenie, potrafiło spokojnie wypatrywać najdrobniejszych detali w twarzy rozmówcy, nie zdradzając prawie niczego. Byłby może i duszą towarzystwa, gdyby takowe podjął wyzwanie. Abernathy jak nic, uwielbiał podejmować ryzyko, praktycznie wcale nie rozważał za i przeciw, po prostu działał. Dawno temu stwierdził, że łatwiej przepraszać aniżeli pytać o zgodę. Potrafił przyznać się do błędu, choć nie bez oporu. Gdzieś tam zawsze tkwiło w nim mylne przekonanie o własnej nieomylności. Tak, jakby mózg, nie chciał zaakceptować porażki. 




Cześć! Od lat nie było mnie na Hogwarcie i nie myślałam, że jeszcze kiedykolwiek wrócę do tych klimatów. Caelan przed wieloma laty istniał na Hogwarckich Kronikach, może ktoś go będzie kojarzyć. Mam do niego ogromny sentyment i zawsze pozostawał jedną z moich ulubionych postaci. Niestety ostatnio nie mam za dużo czasu, więc proszę o wyrozumiałość :D Kontakt: jellysberrys@gmail.com

4 komentarze:

  1. [Dzień dobry :D jak miło widzieć kolegę z roku i to jeszcze z tego samego domu <3 bardzo ładnie napisana karta, pozostawia po sobie niedosyt i chęć poznania historii, jestem bardzo ciekawa co się wydarzyło, że nie zna matki i co się wydarzyło, że już nie należy do żadnej grupy... Bawcie się dobrze na blogu, a w razie chęci zapraszam do Effy, coś wymyślimy <3]
    Effy

    OdpowiedzUsuń
  2. [ Hej ho, witaj na blogu! Niezwykle interesująco napisana karta postaci, zaciekawiła mnie jej treść i bardzo mi się spodobała :) Ciągłe poszukiwanie nowych doświadczeń oraz zdobywanie wiedzy z wielu różnych dziedzin życia wydaje się wprost idealne dla każdego Krukona… choć rozumiem, że po jakimś czasie można się w tym wszystkim nieco zagmatwać i pogubić co, kiedy i jak :D Twojemu panu chyba się nie nudzi ;) Myślę, że bliższa znajomość z nim również daleka byłaby od nudy, więc z przyjemnością zaproszę Cię na jakąś małą budzę mózgów, gdy niebawem pojawię się na blogu z nową postacią ;) Tymczasem życzę Ci udanej zabawy i mnóstwa wciągających wątków! ]

    przyszła panna Parkinson

    OdpowiedzUsuń
  3. [Hej ho, z opóźnianiem ale witam i muszę na wstępie przyznać się, że zachwyca mnie ta karta i niejednoznaczność postaci, Caelan to taki trochę niespokojny duch i wieczny wędrowiec, ciekawe jest gdzie jeszcze zawędruje aby uwolnić się o tej rutyny.
    Chodź na wątek, stwórzmy coś fajnego :)]

    Marquand

    OdpowiedzUsuń
  4. [ Był czas, gdy miałam w planach zrobić Kruczka powiązanego z starym rodem, który jak oka w głowie skrywał sekretu sposobu, w jaki tworzy się magiczne obrazy i dzięki temu mieli monopol na ten złoty interes :D Aż mi się przypomniało i nie mogłam powstrzymać uśmiechu już na sam widok wzmianki o zawodzie Abernathy’ego seniora. Uwielbiam Szkotów, uwielbiam Krukonów (no ba!), a te loczki to już w ogóle podbiły moje serce. Bardzo ciekawa karta i jeżeli tylko masz chęć, to z ogromną ochotą porwę do wspólnego wątku. Może wcale nie skończy się jakoś tragicznie drastycznie, skoro już nie rywalizują na boisku :) ]

    Jasper Rosier

    OdpowiedzUsuń