i feel the devil
inside of Me
Iris Mulciber
13 XI, Scorpio | Pureblood | Obsessive & Furious | VII | Slytherin
Elm, 12”, Dragon heartstring, Inflexible
Elm, 12”, Dragon heartstring, Inflexible
córka śmierciożercy Mulcibera II, któremu udało się uciec sprawiedliwości i sędzi Wizengamotu Josephine, której nie przypisano winy współpracowania z Lordem Voldemortem uznając, że działała pod wpływem Imperiusa | starsza siostra jedenastoletniego charłaka Colina, którego istnienie skrzętnie zataja | lata przeprowadzek, zaklęć ochronnych i ministerialnych kontroli | ojciec od roku w Azkabanie | chorobliwa ambicja i wyniszczające pragnienie zdobycia uznania rodzica | sześcioletnia powściągliwość i chłód zastąpione tłumionym do tej pory obsesyjnym oddaniem ideom Czarnego Pana | wściekłość wrząca w żyłach | paląca chęć zemsty | nienawiść, rozdrażnienie, sarkazm, brak skrupułów | przeciągająca się w fascynacji czarną magią i magią niewerbalną | wbrew sobie odnajdująca wyciszenie w mugolskiej poezji | męskie koszule i kamizelki, czerń ubrań i stal w oczach | szukająca Ślizgonów | Klub Eliksirów, Klub Zaklęć | patronusa brak | bogin w formie lustra | backwards to where it all began | POWIĄZANIA
Zgnilizna. W przeżarciu tkanek i gangrenie trawiącej mięso, w osmoleniu zapleśniałym pyłem żył, w zabrudzeniu dumnej czystości. Rozrastająca się w sześcioletnim zgarbieniu sztywnego od wściekłości kręgosłupa, w niewypowiedzianym wrzasku, strachliwym oczopląsie i rozegraniu pulsujących myśli, w pozbawionym zmysłów trwaniu. Bo głucha była na łgarstwa matki, która przy ministerialnym nalocie powtarzała, że dzieci owocem gwałtu a pozostawione śmierciożercze nazwisko jedynie lękiem przed zemstą. Głucha na szkolne plotki, obrazy i odwrócenie się od idei Czarnego Pana, głucha na własne buntownicze myśli w wewnętrznym charkotliwym uduszeniu. Ślepa była na ziemistość cery ojca, jego pogłębiające się szaleństwo i wychylającą się z piwnicy ukochaną, zgarbioną sylwetkę po kolejnej przetrwanej w szczurzej kryjówce kontroli. Ślepa na szlam i wojennych zwycięzców spychających takich jak jej rodzina w obślizgłe kanały nieistnienia, na brata – w Hogwarcie na jego poniżające istnienie, w domu na charłactwo, gdy powstrzymując obrzydzenie czytała mu niestarzejące się baśnie barda Beedle'a. Ślepa na własne pragnienia i pokuszenia w bolesnym samo spętaniu. Niema w kłamliwym ułożeniu życia, by nie wychylać się i nie przywoływać problemów, dla ojca, w niepokojących ucieczkach i unikach, w cichym wniknięciu w chłodne ściany, w zacienionym trwaniu. Niema na krzyki matki i w automatycznych, wyuczonych odpowiedziach dla aurorów. W cichym czytaniu ojcowskich czarnomagicznych ksiąg, niewypływających łzach i wyrafinowanych zaklęciach. W tłumionym poduszką wrzasku, kiedy nieustannie w oczach ojcach jawiła się jako niewystarczająca, nieistotna niemęskim będąc potomkiem. Niema w odbierającym mowę bólu. W bezdotyku w fałszywej znieczulicy, gdy drzazgi w palcach i zagryzienie spierzchniętych od wiatru warg stawało się jedynym wyczuwalnym bodźcem. W siniakach i zaciśnięciu zębów na przedramieniu, by poczuć i stać się silniejszą. W bezsmaku i węchu egzystując w imitacji życia.
Wykrwawienie. W brutalnym wypruciu z mięsa brudu i uniżenia, w bolesnym wypaleniu i pocięciu, wyrwaniu z bezwładnego ciała zaropiałego, bijącego serca, gdy odnaleziono ojca i go pojmano. Gdy wszystkie kłamstwa wyszły na jaw, a ją spoliczkowano w parzącej, nieoczekiwanej stracie tego, na którym jej tak zależało. Bo kochała go i nienawidziła, pragnęła uwagi i uznania, ojcowskiej miłości i mentorskich pochwał, pożądając jego pocałunków w czoło dla dziecięcego uspokojenia i dojrzałych uwag dla jej postępów, wrzenia i wspólnych obsesji. Jednego zdania, wybłaganych w skomleniu choć dwóch słów: jestem dumny. Więc kryła i kłamała dla niego, topiąc się i umierając, oddając mu wszystko. A mimo to odebrali jej go, wsadzili do Azkabanu, obdzierając ją z najmniejszych marzeń, agresywnie wrzucając w przebodźcowany, przerażony byt. Przykleili łaty i spętali, skazując na wymarcie, w chłodzie porzucając kolejną półsierotę. W ciszy i ciemności, w beznadziei i nicości.
Rozkwit. W zasklepieniu i zewnętrznym zabliźnieniu, odpleśniałej krwi i różanych cierniach rozpychających płuca, w dumnym rozprostowaniu zastałych kończyn i skrzywionego kręgosłupa, w gwałtownym odzyskaniu zmysłów – głośnych, świeżych i pięknych w buzującym szumie wściekłości. Bo słyszy już, ostro i wyraźnie kpiny i pomyłki, więc odpowiada i drwi w odnalezieniu prawidłowej ścieżki. Słyszy nocny płacz brata i szelest sowich piór, gdy po raz kolejny wysyła ojcu list w błaganiu o uwagę, oddech tej śpiącej w łóżku obok i płacz tej katowanej. Naganę, szum wiatru i szmer pierwszej klątwy. Bo widzi już jaskrawo i dobitnie, w przymrużeniu oczu oceniając winę wszystkich ją otaczających, raniąc i się mszcząc w prostym obraniu celów. Widzi zaskoczenie na twarzach i swoje nowe, lepsze odbicie w przerażającym lustrze, skulonego ojca w azkabańskiej celi, który nie reaguje na żadne słowa córki, widzi jego puste oczy i widzi pustkę w swoich. Widzi raniące ją w stopy szkło rozsypane na obranym szlaku. I mówi już, bo rozsznurowała zaszyte usta, kąsając, rzucając się do gardeł i odsłoniętych szyi w pragnieniu złamania wszystkich, przed którymi się uginała. Kłamie dla wygody i korzyści, dla rozdrażnienia i zachwiania porządku. Krzyczy i się śmieje – w straceńczym ostatnim locie. Bo czuje już wszystko, tak cudownie w wolności, w smaku wiatru i chłodzie złotego znicza, w iskrach magii przepływających po ukochanej różdżce. Czuje w swądzie słodkiej zemsty, gdy we wściekłym rozdrażnieniu ukarać pragnie wszystkich - za swój ból, za tęsknotę, ten strach i utratę ojca. Za własne stracone życie. Więc rzuca się, znęca się i prostuje w splamionej dumie, poddaje obsesji i oddaje wspomnieniu strąconego z tronu Lorda, godnie kontynuując tradycje nazwiska zawsze przecież lojalnego Czarnemu Panu. Wściekle zrzuca stare maski i pęta, a może dusi się w nowych i wymyślniejszych w doskonałym kłamstwie. I żyje tak, tworząc się na nowo, w bolesnym pytaniu czy koniec początku to czy koniec nigdy niezaczętego.
Wykrwawienie. W brutalnym wypruciu z mięsa brudu i uniżenia, w bolesnym wypaleniu i pocięciu, wyrwaniu z bezwładnego ciała zaropiałego, bijącego serca, gdy odnaleziono ojca i go pojmano. Gdy wszystkie kłamstwa wyszły na jaw, a ją spoliczkowano w parzącej, nieoczekiwanej stracie tego, na którym jej tak zależało. Bo kochała go i nienawidziła, pragnęła uwagi i uznania, ojcowskiej miłości i mentorskich pochwał, pożądając jego pocałunków w czoło dla dziecięcego uspokojenia i dojrzałych uwag dla jej postępów, wrzenia i wspólnych obsesji. Jednego zdania, wybłaganych w skomleniu choć dwóch słów: jestem dumny. Więc kryła i kłamała dla niego, topiąc się i umierając, oddając mu wszystko. A mimo to odebrali jej go, wsadzili do Azkabanu, obdzierając ją z najmniejszych marzeń, agresywnie wrzucając w przebodźcowany, przerażony byt. Przykleili łaty i spętali, skazując na wymarcie, w chłodzie porzucając kolejną półsierotę. W ciszy i ciemności, w beznadziei i nicości.
Rozkwit. W zasklepieniu i zewnętrznym zabliźnieniu, odpleśniałej krwi i różanych cierniach rozpychających płuca, w dumnym rozprostowaniu zastałych kończyn i skrzywionego kręgosłupa, w gwałtownym odzyskaniu zmysłów – głośnych, świeżych i pięknych w buzującym szumie wściekłości. Bo słyszy już, ostro i wyraźnie kpiny i pomyłki, więc odpowiada i drwi w odnalezieniu prawidłowej ścieżki. Słyszy nocny płacz brata i szelest sowich piór, gdy po raz kolejny wysyła ojcu list w błaganiu o uwagę, oddech tej śpiącej w łóżku obok i płacz tej katowanej. Naganę, szum wiatru i szmer pierwszej klątwy. Bo widzi już jaskrawo i dobitnie, w przymrużeniu oczu oceniając winę wszystkich ją otaczających, raniąc i się mszcząc w prostym obraniu celów. Widzi zaskoczenie na twarzach i swoje nowe, lepsze odbicie w przerażającym lustrze, skulonego ojca w azkabańskiej celi, który nie reaguje na żadne słowa córki, widzi jego puste oczy i widzi pustkę w swoich. Widzi raniące ją w stopy szkło rozsypane na obranym szlaku. I mówi już, bo rozsznurowała zaszyte usta, kąsając, rzucając się do gardeł i odsłoniętych szyi w pragnieniu złamania wszystkich, przed którymi się uginała. Kłamie dla wygody i korzyści, dla rozdrażnienia i zachwiania porządku. Krzyczy i się śmieje – w straceńczym ostatnim locie. Bo czuje już wszystko, tak cudownie w wolności, w smaku wiatru i chłodzie złotego znicza, w iskrach magii przepływających po ukochanej różdżce. Czuje w swądzie słodkiej zemsty, gdy we wściekłym rozdrażnieniu ukarać pragnie wszystkich - za swój ból, za tęsknotę, ten strach i utratę ojca. Za własne stracone życie. Więc rzuca się, znęca się i prostuje w splamionej dumie, poddaje obsesji i oddaje wspomnieniu strąconego z tronu Lorda, godnie kontynuując tradycje nazwiska zawsze przecież lojalnego Czarnemu Panu. Wściekle zrzuca stare maski i pęta, a może dusi się w nowych i wymyślniejszych w doskonałym kłamstwie. I żyje tak, tworząc się na nowo, w bolesnym pytaniu czy koniec początku to czy koniec nigdy niezaczętego.
Za inspirację dziękuję Mighty Virgin. <3
✉ littlechildsdream@gmail.com
[Czyżbym była pierwsza? Jeśli tak, to przyjemnie rozdziewicza się tak ładne karty. Zrobiło się trochę mrocznie i trochę surowo, ale to akurat ani mnie, ani mojej postaci nie jest w stanie odstraszyć. Natomiast zachęcające do powitań są te brzydkie, acz adekwatne epitety - obietnica starcia z bohaterką, która nie jest mdła i dla odmiany nie jest też oniryczna. Coś mi się wydaje, że delikatność plasuje się u niej gdzieś daleko na liście priorytetów. Pięknie opisałaś ten obraz skrzywienia. Finn też nosi w sobie ciężar dzieciństwa, choć wybrał zupełnie inną drogę.
OdpowiedzUsuńGdybyś miała pomysł na wątek i chęć popisać, wiesz gdzie szukać. A tymczasem życzę udanych wątków, pełnych napięcia, emocji i spełnionych pragnień.]
Finn
[ Cześć i czołem! Witam serdecznie na Hogwarcie i od razu przyznaję, że zazdroszczę umiejętności prowadzenia tak pokomplikowanych postaci. Zawsze, gdy z karty przebija taka gniewność i bunt przeciwko światu, zastanawiam się jak bardzo ciekawe z perspektywy autora musi być wczuwanie się w taki charakter, ale nigdy nie mam w sobie dość odwagi by spróbować :) Bardzo ciekawie przedstawiłaś Iris, a sama forma karty wyjątkowo intrygująca. Mam nadzieję, że będziecie się świetnie bawić i – choć bardzo bym chciała – na ten moment nie porywam jeszcze do żadnego wątku. Aktualnie przymierzam się do zmiany karty i tylko przez konieczność uporządkowania pewnych kwestii jeszcze nie cofnęłam Alexa do roboczych. Ale niedługo powinnam pojawić się z nowym panem, to mam nadzieję, że wówczas uda się nadrobić :) ]
OdpowiedzUsuńUrquhart
[ O, wracam z urlopu a tu czeka na mnie naprawdę mroczna niespodzianka…! Współczuję Twojej pannie tego wewnętrznego rozdarcia, trudnych relacji z ojcem, który na domiar złego skończył zamknięty w Azkabanie. To na pewno nie może być dla niej łatwe, choćby nie wiem jak zaprzeczała. Sama Iris wywołuje u mnie lekki niepokój… ale chyba właśnie o to Ci chodziło, gdy pisałaś jej kartę? :) Zastanawiam się, co to z tej dziewczyny wyrośnie… Czy uda jej się trochę odkleić od rodzinnych naleciałości, czy jednak pójdzie w ślady swojego ojca i rozwinie w sobie niebezpieczne zamiłowanie do czarnej magii? Cóż, pożyjemy zobaczymy ;) Na razie nie proponuję Ci wątku z moją Mer, ponieważ ta postać już żegna się z Hogwartem. Ale gdy pojawię się z nową, to wtedy chętnie nad czymś pokombinuję ;) Życzę Ci udanej zabawy na blogu! ]
OdpowiedzUsuńEmerson Bones
[Jejku jak cudownie napisana karta <3 jest taka mroczna, smutna, a przy tym piękna i emanuje wewnętrzną siłą postaci... No naprawdę jestem pod wrażeniem. W dodatku pani z wizerunkiem jest zachwycająca *_* życzę dobrej zabawy, a w razie chęci zapraszam do Effy, zawsze się coś wymyśli <3]
OdpowiedzUsuńEffy
[Wow, jestem pod wrażeniem całokształtu karty - wizerunek, treść, styl...wszystko jest ze sobą tak spójne i jednocześnie tak mroczne, że ah, tylko pozazdrościć takich umiejętności. Świetny tekst w karcie, pochłonęłam z prędkością światła i chcę więcej i więcej, może napiszesz kiedyś jakiś post fabularny? Przeczytam pierwsza w kolejce, w dodatku z ogromną przyjemnością. Iris ma sporo punktów zaczepienia z moim Eliasem, który też jest mocno 'skrzywiony', więc jeśli miałabyś ochotę na wątek, zapraszam w nasze skromne progi. Życzę dużo dobrej zabawy i niekończących się pokładów weny <3]
OdpowiedzUsuńElias Collins
[Ooo Twój pomysł z pewnością jest bardzo ciekawy :D ja generalnie lubię retrospekcje i naginanie czasowej przestrzeni także bardzo by mi to odpowiadało. Myślę, że po prostu możemy cofnąć się w naszych wątkach o rok i cały ten romans pożądnie rozegrać. Będzie to o tyle ciekawe, że u Effy seksualność jest dość trudną kwestią, a już zwłaszcza jeśli chodzi o pociąg do tej samej płci. Szóste przekazanie i tak dalej... Z pewnością każda bliższa interakcjach będzie u niej obciążoną wieloma emocjami i rozterkami, a fakt, że wszystko to miałoby się zadziać między zagorzałą mugolaczką, która za wszelką cenę ukrywa pod kolorami i brokatami swój wewnętrzny smutek i strach a dumną córką smierciozercy tylko wszystko podkręca... Bardzo mi się to wszystko podoba. Mogłybyśmy zacząć od jakiegoś ich przypadkowego spotkania (szlaban? To taka standardowa propozycja) teraz i po prostu zrobić skok i ładnie przeprowadzić historię w kilku odpisach, a potem najwyżej wrócić z powrotem do TERAZ i zobaczyć co się wydarzy :D
OdpowiedzUsuńTrzeba by też było wymyślić w jaki sposób Iris i Effy mogły w ogóle zbliżyć się na tyle żeby ten romans mógł w ogóle zaistnieć... Do głowy przychodzi mi jakaś głośna impreza w Trzech Miotlach, na której żadna z nich tak naprawdę nie miała ochoty być. Mogłyby się spotkać na zewnątrz, a stamtąd zobaczyć gdzie je poniesie noc... :D chyba że może masz jakąś inną wizję, to ja się chętnie dostosuję :D <3]
Effy
[Hej! W sprawie powiązania nie będzie to możliwe. Moja postać przeprowadziła się dopiero z miesiąc czy dwa miesiące temu do Hogwartu. Pisząc o Szkocji, miałam na myśli właśnie szkołę, bo według kanonu niektórzy nauczyciele w niej mieszkali.
OdpowiedzUsuńAle możemy kombinować dalej. Może przypadkiem wyczaił jej miejscówkę w Hogwarcie, do której lubi samotnie przychodzić i tam widział ją płaczącą? Kilka razy mógł zignorować ten fakt, ale za trzecim czy czwartym być może nawiąże się rozmowa? To mógłby być jednocześnie nasz zamysł na wątek. Co Ty na to?]
Finn
[Cześć, przepraszam, że witam Cię dopiero teraz, ale miałam krótkie wakacje. Ona jest cudowna i taka mroczna, po prostu ją uwielbiam. W dodatku masz tak wspaniały styl pisania <3 Nie mogę się doczekać, aż zaczniemy razem wącić.
OdpowiedzUsuńTymczasem życzę Ci mnóstwa zabawy i wrażeń.]
Cherry
[Improwizacja brzmi jak dobry start! Mogę nam zacząć, ale prawdopodobnie najwcześniej w poniedziałek - jeśli masz chęć przyspieszyć "proces", to śmiało. :)]
OdpowiedzUsuńFinn Halvorsen