Xander Crouch
wł. Xander Phoenix Bartemius Crouch | 19.02.2001, Londyn | czysta krew | jedynak | syn byłego zastępcy Ministra Magii i szefowej Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów | nagłówki Proroka Codziennego od kilku miesięcy skupiające się wokół skandalu i przedłużającego się procesu ojca oskarżonego o wielokrotne rzucanie klątwy Imperiusa | wychowanek Ravenclawu | w czasach nauki Prefekt Naczelny | od roku stażysta transmutacji | były członek Klubu Ślimaka, aktualnie jego opiekun | legilimencja | niezarejestrowany animag przybierający postać charta arabskiego | mugolskie papierosy, ognista whisky, drogie perfumy, jazda konna | bogin od lat niezmiennie utrzymywany w tajemnicy | patronus wciąż i tylko oparami mgły | elegancka, dwunastoipółcalowa różdżka z jałowca o rdzeniu z włosem z głowy wili | powiązania
Cisza przed burzą. Niepokojące zachłyśnięcie i całujące przyduszenie, szepczące wątpliwości w osnuwającym ciało chłodzie. Wyniosłość i nieskalana, arystokratyczna elegancja, smukłe dłonie w wypracowanych ruchach, posągowa twarz w wypraniu emocji i znudzeniu, zblazowanie wśród odległych. Czerń golfów, błysk srebra w rodowym przypomnieniu dziedziczenia, ukrycie sieci blizn i zasinień latami wchłaniającymi się w bladość skóry. Uniesienie brwi, złośliwe drgnięcie warg i ironiczne wytknięcie słabości, syczące w oparzeniu podsycenie potencjału. Nadpalone płótno, wrzask i krwawa łza, zasznurowanie ust w sztywnym wyprostowaniu ramion. Niewystarczające odzwierciedlenie, rozgoryczenie w podtapiającym zawodzie, zgniły sen o wolności. Zimno w krwi i myślach, w lodowej powłoce i nadkruszonych pęknięciach. Półkłamstwa w półprawdach rozsnuwane w wyrafinowanym tańcu korzyści, odtwarzane w błędnej pętli kroki, gesty i zaciągnięcia papierosowym dymem. Ironia losu w niekończącym się skażeniu nazwiska, zamglenie woli i wyżerające organy pragnienie buntu, zardzewiałe kajdany w marzeniu zasłużenia. Warknięcia, toksyna w genach i niezrównoważony błysk oczu przypominających wyklętego kuzyna. Wiatr w sierści w echu psich skowytów, chłodne krople deszczu w uspakajającym pocałunku. Mruczący grzmot.
Syn, arystokrata, dziedzic i oczekiwania, spopielony feniks uduszony własnym prochem. Nakłuwająca skórę igła, krawiec mistrzowskich przebrań, tragiczny aktor zawieszony w poszukiwaniu swojego katharsis. Zamknięty w ojcowskim pacie szachista. Bartemius, Isaac, Crouch, a może tylko Xander. Mięso i kości.
Syn, arystokrata, dziedzic i oczekiwania, spopielony feniks uduszony własnym prochem. Nakłuwająca skórę igła, krawiec mistrzowskich przebrań, tragiczny aktor zawieszony w poszukiwaniu swojego katharsis. Zamknięty w ojcowskim pacie szachista. Bartemius, Isaac, Crouch, a może tylko Xander. Mięso i kości.
Odautorsko
Cześć! Witam się ciepło z moim chłodnym Xandrem. ♥ Ciężko go polubić i ciężko wywołać na jego twarzy jakieś emocje - poszukajmy w nim człowieka. Na zdjęciach cudowny Charles de Vilmorin.
Cześć! Witam się ciepło z moim chłodnym Xandrem. ♥ Ciężko go polubić i ciężko wywołać na jego twarzy jakieś emocje - poszukajmy w nim człowieka. Na zdjęciach cudowny Charles de Vilmorin.
[ Cześć! Od razu na wstępie zauważę, że po ilości posiadanych imion już z daleka widać, że Xander pochodzi z dobrego domu ;) A tak zupełnie na serio, to bardzo podoba mi się napisana przez Ciebie karta postaci, podobnie jak kreacja panicza Croucha :) Jestem niezwykle ciekawa jak zakończy się sprawa jego ojca – domyślam się, że w świecie czarodziejów musiał o niej słyszeć niemal każdy, szczególnie w Hogwarcie, przez co Xander chyba nie miał teraz zbyt lekkiego życia, co? Nastoletni uczniowie potrafią być wyjątkowo perfidni… W sumie dorośli też. Jeśli naszłaby Cię ochota na wątek z jednym z podopiecznych z Klubu Ślimaka, to zapraszam do mojej Pen ;) Tak właściwie to nie dzieli ich zbyt duża różnica wieku, więc w ramach wzajemnej burzy mózgów możemy pokombinować nad jakimś powiązaniem ;) Jakby nie patrzeć, Xander i Penelope wywodzą się z podobnych środowisk. Tymczasem życzę Ci jak najlepszej zabawy na blogu oraz niewyczerpanych pokładów weny! ]
OdpowiedzUsuńPenelope Parkinson
[Czy ja to jakoś pominęłam, czy w karcie nie ma wspomniane czym się Xander zajmuje? Ostatnio mam dobry okres na pisanie, więc możemy spróbować znaleźć jakieś powiązanie i zacząć wątek. Wolę ustalać detale mejlowo, więc jak coś to tatarakzwyczajny@gmail.com. Xander mroczny, ale ciekawy. Lubię naleciałości rodowe (heh, mój to Karkaroff) i próby radzenia sobie z nimi, także przygarnęłabym historię na tym opartą.]
OdpowiedzUsuńKeith
[Cześć <3 mam mały sentyment do tego imienia :p bardzo lubię poetycko napisane karty, a Twoja zdecydowanie taka jest. Całą postać otacza aura tajemniczości i swoistego tragizmu. No i jeszcze Krukon - to zawsze miło widzieć :D bawcie się dobrze z Xanderem, a w razie chęci zapraszam do Effy <3]
OdpowiedzUsuńEffy
Jasmine westchnęła ciężko, po raz kolejny poprawiając poduszkę, jakby to właśnie ona miała okazać się przyczyną jej problemów z zaśnięciem. Nie wierzyła w to, oczywiście, jednak w takie bezsenne noce łapała się niemalże każdego pomysłu, nawet tego najbardziej irracjonalnego, żeby jednak zmrużyć oczy chociaż na godzinkę lub dwie. A ta była wyjątkowo uciążliwa i wypróbowała już wszelkie możliwe rozwiązania, które tylko wpadły jej do głowy — liczyła krople deszczu spływające z rynny i uderzające o parapet, smarowała skronie olejkiem lawendowym, by się zrelaksować, nuciła kołysanki z dzieciństwa śpiewane przez mamę, nawet zakradła się do szkolnej kuchni zaparzyć gorącą herbatę z melisą. Na próżno. Sen najwyraźniej już dawno o niej zapomniał.
OdpowiedzUsuńZerknęła na tarczę zegara, który swoim subtelnym tykaniem niestrudzenie dotrzymywał jej towarzystwa. Piąta osiemnaście. Ugryzła się w język, by nie wrzasnąć z irytacji na samą myśl, że przewraca się tak z boku na bok praktycznie całą noc.
Odrzuciła kołdrę gwałtownym ruchem, wciągnęła na siebie dresowe spodnie, bluzę z kapturem — najcieplejszą jaką tylko znalazła — i adidasy, w których zwykle biegała, po czym wykradła się z dormitorium. Przemknęła ciemnymi korytarzami, błądząc po drodze kilka razy, bo wciąż jeszcze nie potrafiła odnaleźć się w zawiłościach Hogwarckich korytarzy, aż dotarła do wyjścia prowadzącego na błonia, które od września zdecydowanie zajmowały czołowe miejsce na liście ulubionych miejsc panny Kawalya podczas porannych biegów. Wybiegła na dziedziniec, a gdy podmuch zimnego wiatru zsunął jej z głowy kaptur, targając kasztanowe włosy, uśmiechnęła się szeroko. Może tego potrzebowała zdecydowanie bardziej, niż snu.
— Cześć, przyjacielu — szepnęła Jasmine, gdy nieopodal dostrzegła biszkoptowego charta arabskiego, towarzysza niemalże każdej jej porannej przebieżki od niespełna roku. Najwyraźniej polubił je tak samo, jak ona, bo gdy tylko dziewczyna zjawiała się na dziedzińcu przed świtem, pies już tam był, patrząc na nią ogromnymi lśniącymi oczami, zupełnie tak, jakby oczekiwał jej przyjścia.
Jasmine nie miała pojęcia, do kogo należał pies. Pytanie o niego innych uczniów również nie przyniosło jej żadnej odpowiedzi — co więcej, większość nigdy wcześniej zwierzęcia nie widziała — więc ostatecznie przestała dociekać. Jednak od kiedy tylko ujrzała charta po raz pierwszy — a było to prawie rok wcześniej, kiedy wciąż rozżalona zmianą szkoły ciskała w złości kamienie do jeziora — nie mogła pozbyć się przeczucia, że jest w nim coś ludzkiego. Brunetka nie była pewna, dlaczego nachodziły ją takie wnioski. Może sposób, w jaki się jej przyglądał albo jak siedział, spokojny, jakby skupiony na jej słowach. A może coś jeszcze innego, czego nie potrafiła wytłumaczyć. Zawsze jednak czuła się podniesiona na duchu, kiedy mogła podzielić się z nim swoimi przemyśleniami, głupimi żartami albo historiami, które przytrafiły się jej w ciągu dnia. Czasami również złością z powodu niesprawiedliwości na świecie czy łzami, kiedy brakowało jej sił.
— Bezsenność to zmora tego pokolenia, nie sądzisz? — mruknęła Jasmine, podchodząc bliżej. Przykucnęła, by podrapać charta po grzbiecie, co polubił stosunkowo niedawno, wcześniej reagując groźnym warczeniem na podobne gesty puchonki, po czym uśmiechnęła się lekko pod nosem, kiedy kolejny raz poczuła zapach perfum. Idealna kompozycja wawrzynu, ambry i drzewa gwajakowego. Intensywny, lecz absolutnie nienachalny, perfekcyjnie skomponowany. Miała wrażenie, że już wcześniej gdzieś go poczuła, ta myśl piekła ją w głowie niczym rozżarzony węgiel, ale nie ważne, jak mocno się starała, nie potrafiła odnaleźć wspomnienia z odpowiednim momentem.
Usuń— Kto pierwszy przy jeziorze? — brunetka uśmiechnęła się szeroko, po czym ruszyła biegiem po mokrej od deszczu trawie.
Mimo, iż Jasmine spędziła w Hogwarcie cały ubiegły rok, wciąż nie potrafiła nadążyć za tradycjami, jakie w nim panowały, jak i również uroczystościami, które im towarzyszyły. Od dziecka nie lubiła brać udziału w przyjęciach, nie czując się komfortowo wśród tłumów ludzi, więc Zimowy Bal nie był wyjątkiem, ku rozczarowaniu wszystkich jej koleżanek, które całym sercem liczyły na to, że będą mogły doradzać puchonce w kwestii wyboru sukni, makijażu czy fryzury. I partnera, oczywiście. A to w ostatnich tygodniach stało się głównym i niemalże jedynym tematem do rozmów wśród damskiej części szkolnej społeczności.
Jasmine z początku nie planowała brać udziału w Zimowym Balu. I zapewne jej plany by się ziściły, gdyby nie fakt, że sam dyrektor Hogwartu, mając szczerą nadzieję zobaczyć brunetkę na parkiecie, specjalnie oddelegował jednego ze stażystów, aby nauczył ją tradycyjnego tańca na otwarcie uroczystości. Nie śmiała odmówić, oczywiście, więc teraz spacerowała od jednego okna do drugiego w opustoszałej sali na drugim piętrze, od czasu do czasu zerkając na zegarek, który leniwie odliczał minuty do szesnastej trzydzieści, bo niespodziewanie zjawiła się wcześniej, zamiast klasycznie się spóźnić. Kto by pomyślał?
Drzwi do sali skrzypnęły nieznacznie, a chłodny powiew przeciągu z korytarza przez moment muskał kostki puchonki, by zniknąć wraz z zamknięciem się drzwi. Odwróciła się, nie mogąc powstrzymać się od delikatnego uniesienia brwi ze zdziwienia, kiedy jej oczom ukazał się Xander Crouch we własnej osobie. Chyba jego jedynego nie spodziewała się w roli nauczyciela tańca.
— Tak długo udawało ci się wykręcać namowom swojej matki, byś w końcu zaprosił mnie do tańca podczas tych wszystkich bankietów, na których bywaliśmy wspólnie, a tu proszę, dałeś się złamać dyrektorowi Hogwartu. Kto by pomyślał? — Jasmine uśmiechnęła się delikatnie i pokręciłą głową z teatralnym niedowierzaniem, przeklinając w duchu subtelne rumieńce, które w ostatnim czasie wykwitały na jej policzkach za każdym razem, kiedy w pobliżu pojawiał się Crouch.
Jasmine
[Intrygujący, dobrze opisany, z cieniem rodowej tragedii wpisanej w historię. W zasadzie nie wiem, czy jest coś, o co jeszcze można by dodatkowo prosić. No może poza wątkiem.
OdpowiedzUsuńOczywiście jak na złość opuściła mnie ostatnio wena, więc nie wiem czy udałoby nam się coś wymodzić na moim znikomym poziomie twórczej aktywności, ale życzę Ci porywających fabuł i odrobiny emocji dla Twojego chłopca. Tymczasem chwalę za całokształt i za piękny choć surowy opis Croucha. Pod względem artystycznym to była bardzo zjadliwa i przyjemna lektura.]
Finn Halvorsen
[ Ojej, ależ mnóstwo świetnych pomysłów! Zazdroszczę Ci tej weny :) Szczególnie, że sama niedawno wróciłam z pracy i obecnie jestem troszkę wypompowana z energii… Także wybacz, jeśli moje wypociny nie będą za bardzo zrozumiałe ;) Może zacznę od tego, że cieszę się ogromnie, iż masz ochotę na wspólny wątek. Chętnie wymyśliłabym Pen jakieś ciekawe powiązanie, a z Twoim panem może się to udać. Widzę zresztą, że mamy z czego wybierać ;) A może spróbować połączyć ze sobą dwa pomysły, hm? Podoba mi się ten z bardzo bliskim sąsiedztwem oraz spotkaniami Klubu Ślimaka… Niepochlebny artykuł ciotki Pansy też bym wykorzystała, ale może w dopiero w następnym wątku? :) A teraz, tak na start, ustaliłabym że Pen i Xander mają swoje rodzinne posiadłości na tej samej ulicy, i że w sumie znali się całkiem nieźle od wczesnego dzieciństwa (sprzyja nam ta stosunkowo mała różnica wieku, bo przecież dzieli ich tylko pięć lat). Załóżmy, że rodzice Xandra oraz Pen często spotykali się na jakichś kolacjach, na które ciągali własne dzieci, bo czemu nie… To zawsze stwarzało okazję do nieco bliższego poznania się :) No i dawało możliwość, aby Pen przypadkiem zobaczyła jakie relacje łączyły Xandra z jego ojcem. O ile oczywiście podoba Ci się kierunek mojego myślenia. Niestety po tym skandalu z udziałem pana Croucha, ich stosunki pewnie nieco by się ochłodziły… No a Penelope spotkałaby Xandra dopiero we wrześniu, po rozpoczęciu roku szkolnego, zapewne w czasie pierwszego spotkania Klubu Ślimaka… I tam faktycznie mogłoby dojść do jakiejś nieprzyjemnej sytuacji. Akurat tu można wymyślać na bieżąco :)
OdpowiedzUsuńPodoba Ci się taki wstępny zarys? Jeśli masz jakiś inny pomysł do dodania, to śmiało :) ]
Penelope Parkinson
[No tak, mając te 5 lat pewnie jeszcze uśmiechał się uroczo do cioteczek lub wujków i nie w głowie mu była II wojna :D.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się pomysł z ognistą, bo daje większy polot w wątku - dobrze zacząć od tego na start, by przełamać lody między nauczycielem, a uczniem. W późniejszym czasie możemy natomiast kombinować coś z tą stajnią, bo czemu nie.
To spytam tylko z formalności - chcesz żebym zaczęła czy wolisz sama zacząć wątek w Hogsmeade? Jeśli mam zacząć ja, to tylko prosiłabym o informacje, jakie Xander sprawia wrażenie będąc pijanym. Czy to typ nerwowy, gadatliwy, mrukliwy czy cokolwiek innego :P.]
Finn Halvorsen
[Hej! Jeszcze w lipcowe upały taki Xander byłby na wagę złota, żeby zmrozić chłodem, hehe.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za przemiłe powitanie! <3 Wątek - koniecznie! Którego wolisz wplątać do jakiejś relacji z Jimem? :D Z Konstantinem (podejrzałam) byłoby pewnie o tyle łatwiej, że są z Jimem na jednym roku, więc już większy punkt zaczepienia na start.]
Jim Ryer
[W takim razie będę czekać (nie)cierpliwie :D]
OdpowiedzUsuńFinn Halvorsen
[ Nie, wydaje mi się, że wszystko co najważniejsze zostało już zarysowane ;) Możemy przystąpić do pisania, pytanie tylko, czy zechciałabyś zacząć? Myślę, że przedstawienie spotkań Klubu Ślimaka z perspektywy jego opiekuna będzie miało najwięcej sensu. Sama najlepiej wiesz, w jakiej atmosferze się odbywają ;) ]
OdpowiedzUsuńPenelope Parkinson