he still remembered when he first felt her warmth
the rays of her smile
burning
of
his
skin
until nothing left but bones
and smoke of rose
the rays of her smile
burning
of
his
skin
until nothing left but bones
and smoke of rose
——— Icarus Ainsworth
icarus edgar ainsworth —— 25 maja 2006, oxford —— z czystokrwistej rodziny —— gryffindor —— vi rok —— pół-wila —— owoc romansu ojca —— koło astronomiczne i astrologiczne —— klon, 11 cali, włókno ze smoczego serca
Icarus upadał.
Powietrze wokół niego stęchłe było od łez, krwi i zepsucia. Wilgotne, ciężkie, duszące, otaczało go ze wszystkich stron, wypełniało płuca i wdzierało do każdej komórki. Niemożliwym było się poruszyć – nie, kiedy całe jego ciało zdawało się ociążałe, kończyny jak z ołowiu; pióra jego skrzydeł zlepione były zimną, zieloną masą, rozkłądającą się na jego oczach. Świat mknął wokół niego, rozmazany, niepokojąco pusty i pełny zarazem, a Icarus upadał, wciąż i wciąż, i wciąż, zbyt słaby, by wyrwać się z marazmu, by znów wznieść się w przestworza.
Czuł w powietrzu zapach zgnilizny – ostry, drażniący nozdrza, przenikający ubrania; zapach, którego w żaden sposób nie mógł się pozbyć, który zalągł się głęboko w jego wnętrzu. Wokół niego nie istniało nic: tylko ten zapach, to powietrze, ta zgnilizna barwiąca serce na zielono. Icarus upadał, długo i nieprzerwanie, i gdyby nie ta pustka w sercu, czerniejąca bardziej i bardziej, czas przestałby dla niego istnieć. Gdzieś tam wysoko, nad jego głową, świeciło słońce – ale Icarus przestał czuć jego ciepło już wieki temu, powietrze wokół niego wilgotne, ciężkie, mroźne.
Pragnął rozgrzać zziębnięte kończyny – ale w rzeczywistości jego upadku nie było miejsca na światło. Zostawał tylko uśmiech — czarujący, lekki, ciepły, jak te promienie, których już dawno nie czuł na swojej skórze. I Icarus uśmiechał się – tym szerzej, im dłużej upadał, tym cieplej, im bardziej lodowate stawało się jego ciało. Reakcje, które ten uśmiech potrafił wywołać, przyprawiały go o dreszcze – tak przyjemnie pobudzające w tym świecie pozbawionym przyjemności, rozpalające skórę jak nic innego. I Icarus śmiał się – beztrosko, głośno, czarująco. Patrzył, jak ludzie tańczyli do granej przez niego muzyki – niczym marionetki na sznurkach, kierowane przez niego, będące na każde jego skinienie. Ale po czasie zapach zgnilizny stawał się zbyt ciężki, by nie dotrzeć i do nich – a muzyka gasła gwałtownie, nie pozostawiając po sobie nic, prócz wspomnienia ciepła, i otulającej wszystko wilgoci.
Bo nawet najpiękniejsza nuta nie potrafiła zasłonić tego, czym stał się Icarus – swobodnym spadkiem, powietrzem stęchłym od łez, krwi i zepsucia, zgnilizną rozkładającą serce ukrytą za pięknym uśmiechem i piękniejszymi słowami.
Powietrze wokół niego stęchłe było od łez, krwi i zepsucia. Wilgotne, ciężkie, duszące, otaczało go ze wszystkich stron, wypełniało płuca i wdzierało do każdej komórki. Niemożliwym było się poruszyć – nie, kiedy całe jego ciało zdawało się ociążałe, kończyny jak z ołowiu; pióra jego skrzydeł zlepione były zimną, zieloną masą, rozkłądającą się na jego oczach. Świat mknął wokół niego, rozmazany, niepokojąco pusty i pełny zarazem, a Icarus upadał, wciąż i wciąż, i wciąż, zbyt słaby, by wyrwać się z marazmu, by znów wznieść się w przestworza.
Czuł w powietrzu zapach zgnilizny – ostry, drażniący nozdrza, przenikający ubrania; zapach, którego w żaden sposób nie mógł się pozbyć, który zalągł się głęboko w jego wnętrzu. Wokół niego nie istniało nic: tylko ten zapach, to powietrze, ta zgnilizna barwiąca serce na zielono. Icarus upadał, długo i nieprzerwanie, i gdyby nie ta pustka w sercu, czerniejąca bardziej i bardziej, czas przestałby dla niego istnieć. Gdzieś tam wysoko, nad jego głową, świeciło słońce – ale Icarus przestał czuć jego ciepło już wieki temu, powietrze wokół niego wilgotne, ciężkie, mroźne.
Pragnął rozgrzać zziębnięte kończyny – ale w rzeczywistości jego upadku nie było miejsca na światło. Zostawał tylko uśmiech — czarujący, lekki, ciepły, jak te promienie, których już dawno nie czuł na swojej skórze. I Icarus uśmiechał się – tym szerzej, im dłużej upadał, tym cieplej, im bardziej lodowate stawało się jego ciało. Reakcje, które ten uśmiech potrafił wywołać, przyprawiały go o dreszcze – tak przyjemnie pobudzające w tym świecie pozbawionym przyjemności, rozpalające skórę jak nic innego. I Icarus śmiał się – beztrosko, głośno, czarująco. Patrzył, jak ludzie tańczyli do granej przez niego muzyki – niczym marionetki na sznurkach, kierowane przez niego, będące na każde jego skinienie. Ale po czasie zapach zgnilizny stawał się zbyt ciężki, by nie dotrzeć i do nich – a muzyka gasła gwałtownie, nie pozostawiając po sobie nic, prócz wspomnienia ciepła, i otulającej wszystko wilgoci.
Bo nawet najpiękniejsza nuta nie potrafiła zasłonić tego, czym stał się Icarus – swobodnym spadkiem, powietrzem stęchłym od łez, krwi i zepsucia, zgnilizną rozkładającą serce ukrytą za pięknym uśmiechem i piękniejszymi słowami.
dzień dobry! na wizerunku louis partridge, w tytule glaive, reszta moja. icarus to trochę smutny pan, ale do flirtów rwie się jak nikt inny. :D szukam dla niego przyrodniego rodzeństwa. oprócz tego przydałby się ktoś do kochania: pani, pan, jestem otwarta na propozycje. mail: zwiedle.kamelie@gmail.com
[ Hej ho, witaj na blogu :) Od razu na wstępie pozachwycam się ślicznym układem karty – takim prostym i minimalnym, ale jednocześnie przyciągającym spojrzenia. Jestem trochę skrzywiona, bo odkąd pamiętam zwracam sporą uwagę na estetykę, a ta w karcie Icarusa bardzo mi się podoba ;) Co do samej treści, to przyznaję, że jest ona niezwykle zagadkowa. Myślę, że mogę mieć swoje przypuszczenia na temat osobowości Icarusa, ale w ostatecznym rozrachunku one wcale nie muszą być prawdziwe – i w sumie to bardzo ciekawy zabieg ;) Mam nadzieję, że czeka Cię tu dobra zabawa, no i w razie chęci na wątkowanie zapraszam pod kartę mojej Pen. A tymczasem życzę Ci mnóstwa weny! ;) ]
OdpowiedzUsuńPenelope Parkinson
[ Nie mogę nie przychylić się do zachwytów mojej przedmówczyni, wizualnie karta prezentuje się naprawdę zjawiskowo – ten minimalizm robi ogromne wrażenie. Karta enigmatyczna, ale uważam, że takowe tylko zachęcają do odkrywania postaci w wątkach i dokładnie takie sama mam odczucia wobec Icariusa obecnie :) Domyślam się, że życie z świadomością bycia owocem romansu, zwłaszcza gdy przyrodnie rodzeństwo również uczęszcza do Hogwartu, musi być dla Twojego pana wyjątkowo nieprzyjemne. Choć pewnie interesująco by było gdyby ktoś z rodzeństwa pojawił się na blogu, taka szansa na wątki! A skoro o wątkach mowa, gdyby była chęć, to oczywiście zapraszam do siebie, a tymczasem życzę dobrej zabawy i witam na blogu :) ]
OdpowiedzUsuńJasper Rosier
[Ale Ty ładnie piszesz. Zaglądałam na kartę wcześniej, ale zebranie się do tych pierwszych komentarzy zajmuje mi wieki. Mimo to tera żałuję, bo widząc tak ładnie sklejone słowa już wcześniej bym tu przydreptała. Icarus urzeka mnie śmiechem. Aż go słyszę w głowie, z drugiej strony mam ochotę stworzyć pogodną postać. Świadczy to o tym, że albo oszalałam, albo tak dobrze kreujesz chłopca. Mój Keith też sobie upadł, raz a porządnie, chociaż nie zdradzę, czy akurat ta sytuacja miała znaczący wpływ na jego obycie. Tym intro zaproszę do siebie, do Keitha albo Elio. Jak wolisz i jeśli chcesz. Najczęściej siedzę na mejlu i tam też wolę dogadywać wątki.
OdpowiedzUsuń* jedna rzecz. Szkoda by w tak ładnym tekście pojawiały się literówki. Jedna wkradła się w słowo „reakcje” jak podejrzewam.]
Kontur
[Dziękuję za takie przemiłe słowa pod kartą Axela. Bardzo miło mi to wszystko czytać. <3
OdpowiedzUsuńZgodzę się całkowicie, że najlepiej byłoby wysłać Axela na terapię, by przepracował to i owo – niestety Hogwart nie jest znany z dobrej opieki psychologicznej. Chociaż ten aspekt jest bardzo ciekawy, przecież czarodzieje do mugolskich psychologów chodzić nie będą, w Mungu terapii też raczej nie prowadzą... Wybacz, naszła mnie taka rozkmina. :P
Z rodzicami to kwestia mocno skomplikowana, zwłaszcza jeżeli chodzi o matkę i ojczyma – w przypadku tej pierwszej Axel mocno dopowiada sobie wiele rzeczy, bardzo przemawia przez niego poczucie winy, wmawia sobie, że to przez niego matka tak długo tkwiła w toksycznym związku z jego biologicznym ojcem (tak, ten człowiek nadaje się do zamknięcia! Zdecydowanie). Matka złą kobietą nie jest, syna kocha, tylko w tej rodzinie nikt nie umie rozmawiać i ukazać emocji. :/ Prawda, Maeve jest jego takim światełkiem, chociaż dla nich też wymyśliłyśmy już dramaty. :P
Nad Icarusem już się pozachwycałam w mailu, ale powiem raz jeszcze: zaklepuję miano największej fanki Twojego stylu i jego metaforyczności. <3 A na maila też już odpisałam. :D]
Axel
[Zapraszamy, zapraszamy! Na wróżbiarstwie każdy mile widziany, a nawet i poza zajęciami gabinet Aurory jest zawsze otwarty :D
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za miłe słowa na temat mojej panienki, jednak przy tym, co przeczytałam w karcie Icarusa to chyba powinna się ukryć gdzieś na tym swoim strychu i tam pozostać. Piękny styl, absolutnie skradłaś moje serduszko!
Chęć na wątek jest jak najbardziej. Masz może już coś konkretnego na myśli? Czy może wolisz wspólnie pokombinować?]
Aurora
Icarus Ainsworth was a river.
OdpowiedzUsuńLike a fresh, pleasantly cool feeling on a hot day. He was flowing fast, intensely, and up ahead, without ever looking back – or so she felt about him. Most people would let themselves be drawn into his current, craving just a bit of pleasure. But Poppy subconsciously knew that it might be too dangerous to play on the riverbank. It wasn’t that she was totally, completely, and hopelessly oblivious of his attitude. She was aware of his flirtatious nature, but she pushed it somewhere behind her, convinced that it was just his everyday charm. That it didn’t mean anything to him, did it? And so, it meant nothing to her. To be safe – far away from the wild river – just in case.
Normally, her big, cautious, and intense eyes caused a slight discomfort in others. And she liked it. Not because of any sadistic pleasure. This moment was just strangely blissful for her as if someone else's two steps back were a guarantee of maintaining her comfort zone undisrupted. But it didn't seem to work on him. It was as if her eyes only drew him closer. And she was quite fine with it as long as she felt she had the upper hand – as long as she felt safe.
If she could, she would most likely continue to pursue divination classes. However, she was a complete failure in the subject, and the professor clearly advised (let's be frank - forbade) her to continue the classes after O.W.L.s. It was part of a game as complex as acrobatics. A game between her brother and her father, a game she'd only gotten herself into because she'd been born Nott. The only thing she could quietly enjoy was Ainsworth's company – though of course, she enjoyed it in a completely platonic way.
“Yours? That’s quite some news” she smiled with amusement, mercilessly, though not deliberately, pointing out that she was not his. She was perfectly aware of the fact that he was considered handsome. She saw it with her own eyes – every day during classes, on each and every photo of him. But those photos were not what she was looking for in photography in general. Beautiful pictures were boring because she couldn’t capture what’s inside. She was sure it’s not real Icarus Ainsworth.
“Let’s be frank. Are you trying to talk me into truanting, mister Ainsworth?” she raised her eyebrow, glancing at him out of the corner of her eye. She’d probably never looked him straight in the eye. She subconsciously glanced at him, avoiding his eyes as if she didn't want to see what was in them. It was as if she was subconsciously afraid that the moment she looked him in the eye she would understand why the boy persists by her side, gaining absolutely nothing from it. She sighed.
“Okay, you got me. I dream about it” she shook her head with a reluctant smile. He was unbelievable.
“Let’s do some photo shooting after the club meeting. Now, shoo, off you go. You are always… distracting the females in the club” she summed up, waving her hands to send him away for a while.
She entered the classroom, but she turned around to see if he was going to listen to her or barge into the room to crush the meeting. She scanned his silhouette surreptitiously with her eyes so that he didn't notice, if possible, of course. And she only confirmed her belief:
Icarus Ainsworth was a river, and she didn't want to find herself drowning.
Poppy
[Cześć!
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że początkowo Cherry była eksperymentem i nie wiedziałam co z niej wyjdzie, ale jako, że kiedyś całkiem nieźle mi się nią grało to zdecydowałam się na powrót. Nie zakładam niczego z góry, ale pomysł był taki, że im starsza, tym bardziej będzie oddana swojej wizji świata; zobaczymy jak to wyjdzie w praktyce.
Dziękuję za powitanie i jeśli byś chciała, to ja zawsze jestem chętna na jakiś ciekawy wątek. Wcale nie musi być to pozytywna relacja, więc w razie chęci, wiesz gdzie mnie znaleźć. (:]
Cherry
[Przybywam! Trochę mi to zajęło, ale w końcu udało mi się wygenerować odrobinę czasu dla autorów. Nie byłabym sobą, gdybym nie przywitała tak ciekawej postaci osobiście.
OdpowiedzUsuńPowtórzę za poprzednikami, pięknie napisana KP! Zaprezentowałaś wyżej kawałek dobrej i porywającej treści. Było klimatycznie, z wyczuciem i z sensem. Katta niedużo odkrywa, natomiast zwiastuje potencjał twórczy autora (tj. Ciebie) i potencjał charakterologiczny Icarusa. Z wiadomych względów (Finn) nie mogę przejść obok pół-wili obojętnie, więc powiem w zgodzie z własnym sumieniem, że Pan Profesor nabawił się godnej uwagi "konkurencji".
Icarus wydaje się osobą złożoną, ale też intrygującą. Życzę Ci, aby ciężar genetyki nie ciążył mu tak mocno i nie mącił więcej. Aby dla odmiany wzniósł do wyższych wartości. ]
Finn Halvosen & Darren Craft
[ Cieszę się, że Tobie również podoba się karta Penelope ;) To prawda, że ma ona dwie różne twarze – jedną zarezerwowaną dla swojej najbliższej rodziny, a drugą o wiele swobodniejszą – i czasami trudno je ze sobą pogodzić. Ale to niestety częstszy problem niż może się wydawać.
OdpowiedzUsuńChętnie pokombinuję nad jakimś wątkiem związanym z prefektowaniem Pen, jeszcze nie miałam okazji takiego pisać ;) Jeśli Icarus naprawdę sprawia tyle problemów ile mówisz, to z pewnością kiedyś musieli się ze sobą posprzeczać. Hm, zastanawiam się co by tu wymyślić… Może jakiś nielegalny pojedynek, który wymknął się spod kontroli? Albo zakład z dostaniem się do tajemnej skrytki jakiegoś nauczyciela (np. eliksirów) – Icarus musiał zdobyć jakiś składnik, Pen go przyłapała, ale obydwoje wpadli w jakąś pułapkę? Nie wiem jak się na to zapatrujesz, więc daj mi znać jeśli Tobie chodzi po głowie jakiś zalążek pomysłu ;) ]
Penelope Parkinson
[Ze sporym opóźnieniem, ale bardzo serdecznie witam na blogu!
OdpowiedzUsuńKartę pochłonęłam w mgnieniu oka i muszę przyznać, że pięknie Icarusa opisałeś/aś ♥ Naprawdę świetna treść, a i sama koncepcja na postać szczerze ciekawi i przemawia do czytelnika. Przemówiłaby też bez wątpienia do młodszego z moich panów, gdyż nawet jeśli okoliczności i rodzaje ich przeżyć mogą być od siebie zupełnie inne, to same odczucia przedstawione przez Ciebie w karcie, są Regulusowi dobrze znane.
No nic, gdybyś kiedyś miał/a ochotę i czas na wątek, zapraszam do siebie :) Icarus jest co prawda wciąż uczniem i przez to zawęża nam się mimowolnie nieco wachlarz pomysłów; ale sądzę, że w razie chęci, wspólnymi siłami, coś fajnego możemy wymyślić.
Póki co, baw się dobrze!]
Regulus Black | Owen Black