SEINER BASKERVILLE
Ameryka, Crescent City, miasto w hrabstwie Del Norte w Kalifornii, 20 mil od stanu Oregon ● Różdżka z rdzeniem z włosa wampusa | 12 cali | Cedr | Nieco wygięta ● Nigdy nie oszukasz właściciela cedru ● Animag, choć w domu nazywają się Skórozmiennymi ● Patronusem zawsze wściekły lew górski ● Przewodniczący Koła Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami ● Koło Zielarskie ● Klub Zaklęć ● Wiecznie zabiegany Krukon na VII roku ● Właściciel samicy sokoła o imieniu: Nesma
Był to potwór, a jego ślepia żarzyły się jak węgle. Według miejskiej legendy przemierzał Narodowy Park Redwood tylko podczas księżyca w kształcie sierpa i doskonale znał wszystkie szlaki. Pierwszy taki, który nie zasłynął z tego, że zabił. Po prostu towarzyszył przez przerażające sekundy zagubionym turystom podczas odprowadzania ich w odpowiednią stronę. Pośród ludzi spędził najmniej czasu w trakcie wczesnego dzieciństwa, a gdzieś dalej - w głębi lasów. W pewnym sensie jakaś jego część tam dalej została i nadal można znaleźć ślady jego bytności... Te bardziej ludzkie i te bardziej zwierzęce, bo umiejętności przemiany uczy się w tej rodzinie bardzo wcześnie i równie długo, jeszcze zanim się wyśle gotowych następców do szkoły magii. Dalej wraca w snach do drewnianego domostwa na przedmieściach, by poczuć znajome zapachy kuchni matki zmieszane ze suszonymi ziołami do eliksirów. Sława ojca nadal go inspiruje, by pójść w jego ślady i zostać równie wspaniałym odkrywcą, jeśli nie tak naprawdę lepszym. |
Całe to spokojne życie zostało przerwane, gdy jeden z braci zrobił się mniej ostrożny i zakochał się w mugolskiej dziewczynie. Rodzina musiała wyjechać stamtąd na dobre. Jest ich siedmioro; sześciu braci razem z tą najmłodszą siostrzyczką. Rozesłano ich do pozostałych domów, a jego pozostawiono z tymi błękitnymi barwami. Seiner dalej nie pojmuje, dlaczego. Przecież nie należy do najbystrzejszych; wszak nie odgadnąwszy zagadki kołatki do własnego dormitorium, czekał wielokrotnie na kolegów z domu do pomocy. Pierwsze lata były zatem najtrudniejsze. Błyskawicznie zdradzają go rysy twarzy idące w parze z akcentem, a jeszcze szybciej gestykulacja i problem z nazywaniem rzeczy tak jak Brytyjczycy. Oprócz podstawowej wizytówki jaką jest zamaszysty podpis, Seiner zawsze stara się pozostawić po sobie echo śmiechu wśród rozmówców. Później znika niczym zjawa, poruszając się bezszelestnie i z jakąś naturalną gracją, bardziej zbliżoną do łowcy niż uwielbianego tancerza. |
[ Ależ miła niespodzianka, zajrzeć w leniwy świąteczny poranek i zobaczyć na blogu tak intrygującą kartę! Chciałoby się wiedzieć więcej… Dlaczego akurat Hogwart w wydaniu Amerykanina, który chyba (z tego co rozumiem), mimo przeprowadzki, wciąż w rodzinnych stronach. Notabane, szóstki rodzeństwa to nie zazdroszczę, choć ładne nawiązanie do gromadki Weasley’ów w poprzednim pokoleniu :) No i jak Twój pan daje radę wcisnąć w napięty kalendarz tyle zajęć, choć pewnie to akurat tajemna wiedza przekazywana u Krukonów z roku na rok :) Jeżeli macie ochotę na wątek z kolegą z Klubu Zaklęć, to serdecznie zapraszamy. Kto powiedział, że panowie z dwóch różnych domów nie mogą wspólnie wpaść w jakieś tarapaty :) ]
OdpowiedzUsuńJasper Rosier
[Po angielsku pisać nie lubimy, ale może skusicie się na coś wspaniałego po polsku? ^^]
OdpowiedzUsuńJosephine R.
[Przyznaję, że podglądnęłam kartę jeszcze w roboczych i przepadłam absolutnie! To chyba miłość od pierwszego przeczytania, bo karta skradła moje serduszko kompletnie <3
OdpowiedzUsuńBardzo chętnie wprosiłabym się do Ciebie na wątek. Co prawda, po angielsku może sobie darujemy, ale może jednak udałoby się coś wykombinować po polsku?
Dodatkowo życzę wspaniałej zabawy! :)]
Dominique W. oraz Aurora V.
[Jak po angielsku, to koniecznie z nami! Szczególnie, że Pops przydałaby się osoba, której nie da się oszukać. Jeśli więc w jakimkolwiek stopniu panna Nott przypadnie Wam do gustu to oczywiście zapraszamy do przygód - jesteśmy do Waszej dyspozycji bo akurat nam się powykruszały ze trzy wątki. Witamy cieplutko, bawcie się u nas przednio!]
OdpowiedzUsuńPoppy Nott
[Wygodniej jest mi się zorganizować na mailu, zapraszam: nocturne.reflections@gmail.com <3 Możesz mi tam od razu zdradzić, czy marzy ci się w wątku coś konkretnego, czy pora na burzę mózgów.]
OdpowiedzUsuńJosephine R.
– Imagine, imagine – głos Dominique był cichy i delikatny, kiedy słowa piosenki umknęły z jej ust wraz z obłokiem pary towarzyszącym gorącemu oddechowi. Płatki śniegu zataczały leniwe piruety w powietrzu, unoszone równie leniwymi podmuchami zimnego wiatru, zupełnie jakby chciały dotrzymać kroku subtelnym pląsom rudowłosej po zamarzniętej tafli jeziora. Mocniej naciągnęła wełnianą czapkę na uszy, uśmiechając się przy tym sama do siebie, po czym zanuciła po raz kolejny. – Pour demain j’imagine un monde qui rimerait avec toi et moi…
OdpowiedzUsuńWymknęła się z domu przed świtem, kiedy reszta domowników była pogrążona we śnie, jak zwykła robić jeszcze w dzieciństwie, by zdążyć wrócić na śniadanie. I tak zawsze się spóźniała, oczywiście, bo najwyraźniej miała tą cechę już w genach, ale przynajmniej pozwalało jej to uniknąć niezadowolonego spojrzenia matki, która zdecydowanie nie pochwalała jazdy na łyżwach po jeziorze. Nawet teraz, mając świadomość, że jej córka ma już dwadzieścia wiosen na karku i jest dorosłą młodą kobietą, która potrafi być odpowiedzialna sama za siebie, uparcie powtarzała jej, że może się to źle skończyć. W końcu, kto mógł wiedzieć, jak gruba jest warstwa lodu? Nikt, oczywiście, jednak Dominique była przekonana, że zimna kąpiel jej nie grozi. Nie spodziewała się jednak, jak bardzo się pomyliła.
– Czy wiesz, że istnieje coś takiego jak zegarek?! Można na nim sprawdzać godzinę, całkiem przydatne urządzenie, zwłaszcza w twoim przypadku, wiesz? Znów spóźnisz się na pociąg do Hogwartu! – głos Victoire rozniósł się donośnym echem w ciszy poranka, nagle i niespodziewanie, wyrywając Dominique z zamyślenia, przez co drgnęła przestraszona. Zachwiała się niebezpiecznie, gdy chcąc odwrócić się do siostry wykonała zbyt gwałtowny ruch, po czym z głuchym łoskotem upadła na lód, porządnie obijając sobie przy tym pośladki.
– Auć – Dominique jęknęła cicho i gdyby nie to, że skupiła się na złośliwych uwagach blondynki pod swoim adresem, zapewne usłyszałaby ciche, ale jednocześnie groźne trzeszczenie lodu pod ciężarem jej ciała. – Oh, Vicky, odpuść, co? – rzuciła w stronę siostry, nieco niezdarnie podnosząc się na nogi. – Czy ty naprawdę zawsze musisz… – zaczęła rudowłosa, otrzepując dłonie ze śniegu, jednak nie dane jej było dokończyć. Tafla lodu po raz kolejny zatrzeszczała złowrogo, zdecydowanie głośniej niż poprzednio, i nim Dominique zdążyła chociażby drgnąć, załamała się pod jej stopami. Wpadła do jeziora z głośnym pluskiem, a jedyna myśl, jaka przemknęła jej przez głowę to ta, że mama jednak miała rację.
Dominique zjawiła się na stacji kolejowej punktualnie o dziesiątej czterdzieści pięć, czyli dokładnie piętnaście minut po planowanym odjeździe pociągu do Hogwartu, wciąż drżąca z zimna i pociągająca nosem po niespodziewanej kąpieli w jeziorze. Rude kosmyki wciąż były wilgotne i mimo, iż miała na sobie już suche ubranie, wciąż czuła na ciele gęsią skórkę, gdy jak burza przemierzała peron za peronem, by dotrzeć do tego konkretnego.
Nie spodziewała się, że ujrzy na torach pociąg – bo niby dlaczego, skoro miał odjechać piętnaście minut temu? Jednak był tam, ku jej zaskoczeniu. Ogromna maszyna czekała pogwizdując niecierpliwie, potężna i dumna, a wraz z nią na płycie peronu czekał ktoś jeszcze. Ktoś, na kogo widok twarz Dominique rozpromienił szeroki uśmiech.
– Seiner!
panna Weasley
[Sceneria może być i ładna, chodzi o brzydkość, którą udaje się wyciągnąć z człowieka! Choć mam przeczucie, że z Seinerem nie będzie tak prosto ;) Jeśli chcesz stworzyć pod modelowanie jakieś powiązanie, to zapraszam Cię na maila (dodałam do karty, bo zorientowałam się, że mi zjadło część odautorską), bo mam ze dwa powiązania do oddania, a jeśli nie, to ja nam coś ładnie brzydkiego zacznę na spontanie :)]
OdpowiedzUsuńPops
[ Oo faktycznie to przeoczyłam!
OdpowiedzUsuńKreacja Seinera wyszła ci wspaniale, nie odmówię wątku z taką postacią tak więc śmiało odzywaj się na maila :) Wątek powiązany z kołem chętnie przygarniemy.
I cieszę się, że Lilka sprawia choć trochę radości wśród innych autorów, bo poniekąd to taki mój mały eksperyment, pisanie tak młodą i niedoświadczoną osóbką ;)
Zostawiam maila: common.namme@gmail.com ]
Lily
[Hello you :D bardzo spodobał mi się pomysł na postać, kartę pochłonęłam szybko i zostawiła we mnie chęć zdobycia kolejnych informacji i rozwiązania kilku tajemnic :D ta część o potworze... no coś cudownego, naprawdę. Ja bym była bardzo chętna na wątek, w końcu Seiner i Effy są z jednego domu, może by się okazało, że mają coś więcej wspólnego jednak ;) chętnie też napiszę coś po angielsku, not a problem ;)
OdpowiedzUsuńtak czy inaczej, życzę miłej zabawy <3]
Effy
– Ciebie również miło widzieć, mój drogi! – Dominique roześmiała się krótko w odpowiedzi na pochmurne przywitanie chłopaka, po czym wspięła się na palce i objęła go delikatnie, co zwykła robić już od kilku lat za każdym razem, gdy spotykali się na peronie przed wyjazdem do Hogwartu. Czując ciepło bijące z jego ciała zdała sobie sprawę, że w tym dniu potrzebowała tego jeszcze bardziej, niż zazwyczaj, co wywołało na jej policzkach niespodziewany rumieniec.
OdpowiedzUsuńSeiner Baskerville. Dominique doskonale pamiętała dzień, kiedy Louis, jej młodszy brat, przybiegł do niej swojego pierwszego dnia w Hogwarcie, jeszcze zanim rozpoczęła się oficjalna ceremonia przydziału do poszczególnych domów, i przedstawił jej swojego nowego przyjaciela, którym był nikt inny, jak właśnie młody Baskerville. Wymieniając wtedy uścisk dłoni z uroczym chłopcem o ciemnej czuprynie nawet nie przypuszczała, że za kilka lat będzie spędzała w jego towarzystwie większość swojego wolnego czasu między szkolnymi murami. Zawsze, gdy wracała do tego wspomnienia uświadamiała sobie, jak bardzo życie bywa przewrotne.
– Merci – szepnęła z delikatnym uśmiechem, pozwalając Seinerowi okryć swoje drobne, drżące z zimna ramiona grubym płaszczem, po czym podała mu swoją walizkę. – O poranku przytrafiła mi się kąpiel w jeziorze i… cóż, nie polecam jej o tej porze roku. Ale przynajmniej rozbudziła mnie zdecydowanie lepiej niż najmocniejsza kawa! – Dominique roześmiała się, zupełnie jakby jej przygoda była niewinną igraszką.
Rudowłosa uchodziła za niepoprawną optymistkę już od najmłodszych lat. Dla niej szklanka zawsze była w połowie pełna i nawet na najciemniejszym niebie potrafiła doszukać się gwiazd. W każdej sytuacji starała się dostrzec jakieś pozytywy, nie ważne, jak bardzo wydawała się tragiczna. Roztrzaskana filiżanka? Nic straconego, zróbmy mozaikę! Spalone tosty? Zróbmy grzanki do kremu pomidorowego! Podbite oko? Zawsze mógł być złamany nos, a taki poskładać trudniej! I dokładnie takiej zasady trzymała się w przypadku swojej porannej kąpieli w lodowatej wodzie jeziora – przecież zawsze mogło być gorzej.
Dominique podskoczyła zlękniona, kiedy z komina parowozu wydobył się donośny pisk, należący do tych bez wątpienia ponaglających, a para buchnęła ze zdwojoną mocą, zapowiadając rychły start pociągu. Nagle na powrót przypomniała sobie, że przecież była spóźniona – i to nie kilka minutek, na które ewentualnie można było przymknąć oko za odpowiednio uroczy uśmiech, ale poważne piętnaście minut. A ekspres do Hogwartu wciąż czekał, z niewiadomych dla niej przyczyn. Odruchowo delikatnie ujęła chłopaka pod rękę i pospiesznie ruszyła w stronę pociągu, byle tylko nie denerwować już dłużej personelu i pasażerów maszyny.
– Czy to twoja zasługa? – kiedy już znaleźli się w korytarzu pomiędzy przedziałami, rudowłosa zerknęła na Seinera, nie potrafiąc znaleźć innego wyjaśnienia dla tej sytuacji. Uniosła brwi, przyglądając mu się uważnie wzrokiem przepełnionym szczerym niedowierzaniem, a przy tym ogromnym podziwem, bo do tej pory nikt inny nie zrobił dla niej czegoś podobnego. – Zatrzymałeś dla mnie pociąg?
Domi Weasley
[Kartę przeczytałam jednym tchem, jest tak świetnie napisana ❤️ sama postać Seinera od razu wywołuje uśmiech na twarzy, widać że chłopak jest dobry, a co za tym idzie nie mogłabym odmówić z nim wątku. Odezwałam się na maila, bo tam będzie nam o wiele wygodniej wszystko obgadać :)]
OdpowiedzUsuńMaeve
Dominique od zawsze uważana była za osobę nad wyraz ekspresyjną, która bez skrępowania okazywała swoje uczucia, jakiekolwiek by one były. Dla uczniów i nauczycieli, którzy kiedykolwiek mieli z nią styczność, nie było nic dziwnego w tym, że odczuwała całą sobą, odsłaniając się zupełnie – kiedy się cieszyła to jej śmiech było słychać w całym Hogwarcie, a kiedy płakała to nie wstydziła się łez, tylko otwarcie przyznawała, że jej serce pękało. Taka już była i twardo broniła swojej szczerości, tej umiejętności bycia prawdziwą, bo uznawała ją za swoją największą siłę.
OdpowiedzUsuńDlatego też, właśnie ta cecha jej osobowości sprawiła, że kiedy Baskerville przyznał się do zatrzymania pociągu dla niej – tak, właśnie, dla niej! – bez chwili zastanowienia zarzuciła mu ręce na szyję, obejmując mocno. Ucałowała jego policzek, pod wpływem impulsu, dopiero po fakcie zdając sobie sprawę, że nie powinna tego robić, jednak ważność gestu, który wykonał dla niej Seiner miała dla niej wartość niemalże nie do opisania. I w tym konkretnym momencie nie miała zamiaru przejmować się zasadami panującymi w Hogwarcie, a skupić się na tym, co podpowiada jej serce.
– Cieszę się, że cię mam, wiesz? – uśmiechnęła się szeroko, starając się nie zarumienić jeszcze bardziej, niż do tej pory, a widząc wyraźne zakłopotanie krukona dodała szybko, puszczając do niego oczko: – Dziękuję. Odwdzięczę się.
Dominique może i sprawiała wrażenie absolutnego lekkoducha, ale jednocześnie była doskonałym obserwatorem. Domyślała się, że Seiner darzy ją uczuciem zdecydowanie mocniejszym niż to, jakim uczeń powinien obdarzać stażystkę, ale – do czego ciężko było się jej przyznać nawet samej przed sobą – kompletnie nie wiedziała, co z tym zrobić. Najlepszym rozwiązaniem według hogwarckich zasad, z którymi została pieczołowicie zapoznana po objęciu posady stażystki, powinna ograniczyć się do kontaktów z chłopakiem jedynie czysto oficjalnych. Czego, oczywiście, nawet nie brała pod uwagę, bo uwielbiała jego towarzystwo. Zamiast tego postanowiła, że popracuje nad wyznaczeniem odpowiednich granic. Kompromis idealny, mogłoby się wydawać, ale tylko w teorii, bo im więcej czasu spędzała w towarzystwie Seinera, im więcej rozmawiali i im lepiej się poznawali, tym trudniej było Dominique trzymać się tych granic, czego przykład miała przed momentem. Rób tak dalej, Weasley, to się doigrasz, zbeształa się w myślach, po raz kolejny.
– Marzę o gorącej czekoladzie! – westchnęła rudowłosa z wyraźnym rozmarzeniem na samo wyobrażenie gorącego napoju, odpychając od siebie myśli o swoim nieodpowiedzialnym zachowaniu sprzed momentu. Uczeń i stażystka, zapamiętaj w końcu! Szczelniej zawinęła się płaszczem otrzymanym od krukona, po czym lekkim krokiem ruszyła wzdłuż przedziału. – Nie złość się już tak na mnie, proszę! – rzuciła przez ramię i posłała Seinerowi przepraszający uśmiech. – Wiem, że jazda na łyżwach po zamarzniętym jeziorze może nie była jednym z moich najrozsądniejszych pomysłów, ale… cóż, stało się – Dominique wzruszyła lekko ramionami, po czym okręciła się na pięcie i zatrzymała na moment, opierając dłonie na biodrach. Zadarła lekko głowę, aby spojrzeć chłopakowi w oczy. – Postaram się być ostrożniejsza, masz moje słowo. Tylko uśmiechnij się do mnie w końcu! – dodała poważnie, w duchu postanawiając, że naprawdę mocno popracuje nad tą cechą swojej osobowości, a na jej ustach zamajaczył lekki uśmiech.
Weasley