11 I 2004 / GRYFFINDOR / VI / DĄB, 12 CALI, WŁÓKNO ZE SMOCZEGO SERCA / KOMENTATOR MECZY QUIDDITCHA / KLUB TRANSMUTACJI / SYN SPECJALISTY DO SPRAW PR MAGICZNYCH DOWCIPÓW WEASLEY'ÓW I PROKURATOR GENERALNEJ WIZENGAMOTU / ALERGIA NA KOTY
Nie jest tak zabawny i kreatywny jak ojciec. Nie jest też tak ambitny i inteligentny jak matka. Jest przeciętny. Jest sobą. Spóźnia się na wszystkie lekcje, w pośpiechu zawiązując czerwono—złoty krawat i wiążąc buty, zarzucając wypchaną książkami torbą na wszystkie strony, z różdżką zawadiacko wetkniętą za ucho. Historia Magii śmiertelnie go nudzi, na Eliksirach nie potrafi się skupić, raz za raz dorzucając ingrediencje w złych proporcjach, co powoduje stopienie się denka kociołka, albo niekontrolowany wybuch. Ogarnia go paniczny strach na myśl o tym, że miałby wsiąść na miotłę i unieść się chociaż o stopę nad ziemię, co równocześnie nie przeszkadza mu ile sił w płucach drzeć się z magicznym mikrofonem w dłoni i komentować rozgrywającego się właśnie meczu. Zna na pamięć wszystkich członków drużyn Europejskiej Ligii Quidditcha; statystki meczy i ilość punktów poszczególnych drużyn w tabeli. Uwielbia czekoladę z Miodowego Królestwa, nie umie rozmawiać z dziewczynami, a jego ulubionym przedmiotem jest Transmutacja. Łatwo się denerwuje, rzadko uśmiecha i wcale mu nie przeszkadza, że nie większości zajęć siedzi sam. I jest, i jakby go nie było. Znany jest z braku jakiegokolwiek pohamowania podczas komentowania meczy, co z pewnością odziedziczył po ojcu. Fascynuje go mugolski Londyn; autobusy, kino, muzyka, ich dziwaczne potrawy i fascynujące życie nocne, jakie prowadzą. Ku utrapieniu matki najbardziej spodobała mu się mugolska odmienność i moda, przez co sprawił sobie kolczyk w nosie. Matka wzniosła oczy ku niebu na widok swojego jedynego syna z biżuterią w nosie, a ojciec tylko się śmiał. Dla jego ojca wszystko to jeden wielki dowcip. Lee stara się być dobrym synem, aby nie rozczarowywać ambitnej matki, która najchętniej widziałaby go w fioletowej szacie członka Wizengamotu, albo na jakimś jeszcze innym, bardziej prestiżowym stanowisku. Próbuje mieć dobry kontakt z ojcem, ale ileż można rozprawić o dowcipach i słuchać tych samych żartów, których Lee zawsze psuje puentę albo rozmawiać o dziewczynach, które kompletnie go nie interesują? Czasami ma wrażenie, że zostało mu podarowane kilka zupełnie bezsensownie dobranych cech, szczególnie tych, które odziedziczył po rodzicach. Jeżeli już się uśmiecha, to szeroko i szczerze, zupełnie jak ojciec, jest też leworęczny, zupełnie tak samo jak on. Gdy coś go denerwuje, marszczy brwi zupełnie jak matka. Nosi kolorowe skarpety, różdżkę wetkniętą za ucho, a na ścianach w sypialni ma poprzyklejany plakaty fantastycznego zespołu, jakim są Czarnoksiężnicy z Oz. oraz Sępów z Vracy, jego ulubionej drużyny Quidditcha. Czasami miewa takie momenty, że nie wie co ze sobą zrobić. Snuje się wtedy po korytarzach zamku, gładząc kamienne ściany albo przesiaduje na wieży Astronomicznej. Momentami zupełnie nie wie co robić, kiedy przyjdzie mu opuszczać ten zamek.
__________________________________________________
reece king na fc, w tytule rewrite the stars, polecam kliknąć w imię i nazwisko, fajna pioseneczka.
lee to straszny słodziak, ale w sumie nie wie, co ze sobą zrobić.
mail: cathylambre@gmail.com
Witamy serdecznie i życzymy udanej zabawy!
OdpowiedzUsuń[ Ty wiesz, jak bardzo polubiłam Lee! Aż musiałam do Ciebie napisać, ale cii. xD Lee cudowny i cieszę się, że jest o nim więcej niż poglądałam ostatnimi czasy. Im więcej, tym lepiej - prawo... Moje, bo lubię bohaterów, którzy mają to coś, a Lee ma i to bardzo dużo! :D Już nie mogę się doczekać wspólnego wątku, co by pokomplikować i zrobić dramę na sto procent. :'D No i, niech się dzieje! My z Felką ukochamy i damy pstryczka w nos z gracją, ot co! ]
OdpowiedzUsuńFelcia jeszcze z roboczych
[Heloł! Dobrze żeście wypełzli, bo i mnie Lee kupił w 100%. I właśnie tak widzę, że tu kupa jest podobieństw. Aż by się chciało, by niemalże od początku szkoły Haru w jego oczach wcale nie była dziewczyną, w Lee w oczach Krukonki wcale nie był chłopakiem i dzięki temu byliby w stanie normalnie ze sobą rozmawiać :D
OdpowiedzUsuńChętnie przyjmiemy Was na wątek z otwartymi ramionami. Chodź, niech założą się o pudło kociołkowych piegusków, czy przejście za wielkim gobelinem na trzecim piętrze prowadzi do Miodowego Królestwa, czy też może do Wrzeszczącej Chaty. I oczywiście trzeba będzie to sprawdzić!]
Nakajima
[Przepiękny, ronię kryształowe łzy (biedny człowiek, ludzie z alergią na koty to najwięksi nieszczęśnicy).
OdpowiedzUsuńMój Finn też jest przeciętny, za nic na świecie nie wsiądzie na miotłę i nie umie rozmawiać z dziewczynami, a jego własna przyszłość to dla niego wielka niewiadoma, więc chyba by się dogadali.]
Finley Darcy & Napoleon Groff
Drżenie dłoni zaczęło powoli obejmować niemal całe ciało. Żal i gorycz zastąpiła niewyobrażalna złość, która nie umiała znaleźć ujścia. Ścisnąwszy w dłoni poplamiony sokiem pergamin, zrzucił na podłogę jedną z książek, po czym zerwawszy się ze swojego miejsca, krążył nerwowo po bibliotece. Już dawno pogodził się z faktem, iż nie pasuje do własnej rodziny, że nie odnajdzie swojego miejsca w rodzinnym domu, który mógł nazwać swoistym azylem, w czym utwierdziły go ostatnie wydarzenia. Jednak w jego oczach matka nadal stanowiła najbliższą osobę jego serca, mimo, iż stłamszona przez ojca niewiele mogła zrobić. Zaś teraz trzymał w dłoni dowód tego, iż nikomu na nim nie zależało. Miał już nigdy nie wracać do domu, na co jasno wskazywały słowa zawarte w liście od matki. Nie sądził, iż gonitwa za karierą, pieniędzmi jest w stanie tak bardzo zniszczyć rodzinne relacje. Choć był zaradny, to jednak był jeszcze bardzo młody. Potrzebował wsparcia ze strony rodzicieli, mimo, iż nie był już w stanie spojrzeć ojcu w oczy, to matka skutecznie pogrzebała jakiekolwiek jego nadzieje. Usiadłszy gwałtownie na twardym krześle, nie wiedział dokładnie ile czasu spędził gapiąc się przez okno. Niepotrzebnie robił sobie jakiekolwiek nadzieje. Miał doskonały dowód na to jak bardzo był naiwny. Co jakiś czas dopisywał jedynie pojedyncze słowa do tworzonego przez siebie wcześniej referatu, nie skupiając się zbytnio na tym, czy pasują one do reszty treści. Nie interesowały go święta, zaś świąteczne dekoracje doprowadzały go niemal do szału. Zdecydowanie nie podzielał świąteczne atmosfery, która działała gorsząco na jego codzienne samopoczucie. Z pewnością nikt nie chciał spędzić samotnie świąt, co czekało Victora w chłodnym pokoju bez ogrzewania pod starym kocem i równie starym materacem w gospodzie w Hogsmeade. Jednak jeśli musiał być szczery, to nie mógł narzekać; w końcu mógł wylądować na ulicy, bez możliwości zarabiania pieniędzy oraz dachu nad głową. Nie od razu zorientował się, iż ma u swojego boku towarzysza. Dopiero czyjś dotyk na jego dłoni, wyrwał go z głębokich rozmyślań. Uniósł powoli wzrok, jednak na jego twarzy nie zagościł uśmiech. Był obojętny i wyraźnie spięty. Wzruszył lekko ramionami na słowa chłopaka i cicho westchnął. Doskonale pamiętał dzień, w którym poznał Lee. Dość często powracał myślami do tamtego momentu, zdając sobie sprawę, iż było to jedno z niewielu wspomnień, o których nie chciał zapomnieć. Wręcz przeciwnie, pragnął takich chwil znacznie więcej. Nie sądził, iż będzie miał na to szansę, a tym bardziej nie sądził, iż w oczach Lee będzie tym kimś odpowiednim. Nie chcąc, by Lee stał się ofiarą jego podłego nastroju, po prostu oparł głowę na jego ramieniu i wziął głęboki wdech. Wiedział, że nie musi nic mówić, aby brunet zorientował się o co chodzi. Pośpiesznie otarł łzę, która mimowolnie spłynęła po jego policzku. Zupełnie nie tak to wszystko miało wyglądać.
OdpowiedzUsuń— Nie mam ochoty na świąteczne bzdety i udawaną radość. Nie mam ochoty patrzeć jak ludzie na siłę wchodzą sobie wzajemnie w dupę, wręcz dławiąc się fałszem. — szepnął zgodnie z prawdą i zagryzł nieco zbyt mocno dolną wargę.
<3