Przesłuchanie nr 43 z dnia 18 XII 2020 ws. Teodora Notta




“Matka moja, Isabella Selvyn, urodziła mnie mając zaledwie dziewiętnaście lat. Po mrocznej wojnie nastały ciężkie czasy dla naszych rodów. By jakkolwiek ratować się spod lawiny niedorzecznych skandali, zainicjowano wobec niej i mego ojca małżeństwo. Długowieczna tradycja rodu Nottów nie mogła sobie pozwolić na zbesztanie tak skrupulatnie pielęgnowanej wartości, jakim była czystość krwi. Pod presją moja matka odczyniła wiele głupstw, lecz jako dziecko nie rozumiałem, co stanowiło przyczynę ciągłych kłótni między rodzicami. Pewnego dnia po prostu zniknęła z mojego życia i nikt nie zamierzał mi wyjaśnić dlaczego. Gdy miałem kilka lat, widywałem ją jedynie czasami, gdy nocą wykradała się do kuchni, lecz przede wszystkim całe dnie spędzała zamknięta w swej komnacie, do której absolutnie nie miałem wstępu.
Wspominając dzień, w którym po raz pierwszy ujrzałem pozbawione głębi spojrzenie, te oczy, które załamywały piękno świata w bezlitosną obojętność, sądzę, że wolałbym jej gniew i wściekłość, niż te zaciśnięte w bólu usta i niewrażliwy gest – wzruszenie ramion.
Mogłem zadawać wiele pytań, zawsze otrzymywałem na nie satysfakcjonującą odpowiedź, lecz ojciec nigdy nie powiedział mi nic więcej o matce.
Nim dostałem list do Hogwartu, moje życie było piekłem. Nie mogłem się bawić godzinami, jak to miały w zwyczaju dzieci z sąsiedztwa. Musiałem się uczyć. Całe życie musiałem być na coś gotowy, na ten ważny dzień. Nigdy nie wiedziałem, co dokładnie nas czeka. Strach nie odstępował nas nawet na krok, był jak cień tego domu. Strach, który każdego roku coraz intensywniej miotał myślami ojca, rozrastał się niczym nowotwór w jego głowie. W domu miewaliśmy wielu dziwnych gości, i choć były to przerażające wyrzutki społeczeństwa, tak bardzo przywykłem do ich towarzystwa, że nie budzili we mnie ani krzty grozy. Nasza piwnica po brzegi wypełniona była eliksirami i eksperymentami. Kolekcja biblioteki rodzinnej to oszałamiający księgozbiór mrocznych tytułów. Ojciec bez przerwy eksperymentował z czarną magią i dom, w którym mieszkaliśmy, był przesiąknięty nią po każdą, najciemniejszą szczelinę. Czasem miałem wrażenie, że podczas snu transmutował mi potwora do głowy, bo byłem tak zły, tak wściekły, ale przede wszystkim tak nieszczęśliwy w swej samotności.
Zastanawiałem się czy niczego nie odczuwał ów zimny, acz nieprzeciętnie wyrachowany człowiek, kiedy czartowska klątwa brutalnie odbierała mu to, co sądziło o jego człowieczeństwie? Czy jego rozum choć na chwilę zmąciły wątpliwości?
Miałem pewne podejrzenia, nie sposób było pozbyć się mącących głowy myśli. Dopiero jednak wydarzenia z zeszłego roku potwierdziły moje domysły.
Mój ojciec próbował odratować Czarnego Pana.

Z głębokiego zamyślenia wyrwał chłopaka gwałtowny huk uderzania drewnianym młotkem.
- Przesłuchanie numer czterdzieści trzy w sprawie Teodora Notta, przesłuchiwany: Lazarus Nott - zaczął męski głos zza biurka. Białe, giętkie pióro skrzypiało pod naciskiem nad rozwiniętym pergaminem, pośpiesznie kreśląc atramentowe zawijasy.
- Panie Nott, jest Pan pewien, że nie ma nam Pan kompletnie nic ważnego do powiedzenia? - spojrzenia całej sali zwróciły się w jego stronę - Lazaursie, to twoja najlepsza sposobność, by pomóc ojcu - szepnął, nachyliwszy się nad nim auror w okrągłych okularach i blizną na czole. Człowiek, który osobiście wtrącił jego ojca do Celi, człowiek, który teraz siedział przed nim i bezwstydnie oczekiwał zdrady krwi.
- Nic. Zupełnie nic.”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz