Philippa McLaggen
Pamięta długie spacery po lesie, podczas których matka uczyła ją rozpoznawać zioła przydatne przy ważeniu eliksirów. Pamięta jej cierpliwy, pełen miłości głos, gdy po raz kolejny musiała tłumaczyć kilkuletniej córce, czego nie powinno się wkładać do buzi. Pamięta ciągnące się w nieskończoność noce, kiedy wymykała się z łóżka, żeby podejrzeć ją przy pracy. Pamięta wszystko oprócz najważniejszego – jak to właściwie było mieć matkę. Nic nie pomaga jej sobie przypomnieć, ani zdjęcia, na których został uwieczniony ciepły uśmiech i matczyne spojrzenie, ani zapiski, które po sobie zostawiła. Zapiski, których używa teraz i Phil, bowiem planuje zostać uzdrowicielką jak ona, a przesiadywanie w szklarni i pielęgnowanie magicznych roślin to jej największa pasja. Nie pomaga również ojciec, który po śmierci żony całkowicie oddał się pracy w ministerstwie, a kolejne pojawiające się w ich życiu kobiety bardzo szybko stały się Phil obojętne. Przestała zwracać na nie uwagę, nawet na tą, która już od dłuższego czasu planuje ślub z jej ojcem. Dobrze wie, że on nie ożeni się po raz drugi, tak samo jak zdaje sobie sprawę z tego, że już zawsze będą od siebie oddzieleni niewidzialnym murem – bo to właśnie kobieta, którą oboje kochali, ich łączyła. Phil od lat musi liczyć na samą siebie, no i na swojego kota. Tylko jemu zwierza się ze wszystkiego, a mądre zwierzę wydaje się każde jej słowo rozumieć. Wierząc, że tak właśnie jest, Phil z uśmiechem wita każdy nowy dzień zastanawiając się czy wieczorem będzie miała coś ciekawego do opowiedzenia swojemu sierściuchowi.
VI ROK • GRYFFINDOR • PÓŁKRWI • KLUB ŚLIMAKA • POWIĄZANIA
Przychodzę z drugą postacią, bowiem nie mogłam się powstrzymać :) Na zdjęciu Daria Sidorchuk, a w tytule coś po prostu cudownego. Szukamy dla niej przyjaciółki, z którą mogłaby się objadać żelkami i czasami sobie pomilczeć, ewentualnie ponarzekać na okropną pogodę. I nie tylko, standardowo przyjmiemy wszystko - a preferujemy burzę mózgów i średniej długości wątki. W karty nie umiem, przepraszam. Aluś.
[Czy to córka tego słynnego McLaggena? :) Cześć, przedstawiona relacja z sierściuchem jest naprawdę bardzo ciekawą koncepcją, a Phil wydaje się trochę smutną postacią. To przykre, że w tak młodym wieku poznała już, jak to jest nie mieć matki. Powodzenia z drugą postacią, a w razie chęci, zapraszam do którejś z moich pań. :)]
OdpowiedzUsuńBethany / Rose
[Cześć! Jeśli chodzi o przyjaciółkę, to takowej nie zaoferuję, ale przyjaciela zaoferować mogę. :D Czekam tylko na sprawdzenie karty i będę dostępna do wątkowania!]
OdpowiedzUsuńG. Szczędzicki
[ Bzdura! Koty nic nie rozumieją poza dźwiękiem wrzucanego do miski jedzenia :D A przynajmniej czasem mam takie wrażenie...
OdpowiedzUsuńBardzo fajna ta Phil i ma przepiękne zdjęcie. Zapraszam Cię do siebie na burzę mózgów czy to z nią czy z Albusem :) ]
Julia
[Isleen z chęcią podzieli się miłością swojej rodzinki - u nich nigdy tego nie brakuje ;) A żelkami nigdy nie pogardzi, także jeśli masz ochotę, a moja pokręcona dziewczynka nie przestraszy Phil za mocno, zapraszam serdecznie ^^
OdpowiedzUsuńWeny, wątków i szaleństwa!]
Isleen Dunne
[Nie mogę nie skomentować zdjęcia. Jest piękne, a ja nie mogę oderwać od niego oczu. A sama karta... czyta się ją tak lekko, chociaż wcale lekka nie jest. Piękna. Muszę powiedzieć, że pani wyszła Ci cudowna <3]
OdpowiedzUsuńNoah&Evelyn
[A dla Ciebie, w ramach podziękowania za powitanie, mam to coś niżej <3]
OdpowiedzUsuńZastukał palcami nerwowo o blat okrągłego stołu, przy którym zasiadł jako jeden z pierwszych gości dzisiejszego spotkania Klubu Ślimaka. Należał do niego odkąd Tiara Przydziału przydzieliła mu barwy, aczkolwiek nie mógł nosić miana rozmownego uczestnika, bo odzywał się zwykle tylko wtedy, kiedy był pytany. A z reguły pytany był rzadko, bo jego odpowiedzi niekiedy były zdawkowe i pozostawiały zaraz za sobą jakieś dziwne napięcie, jakby w samym jego głosie niosła się niechęć do dywagowania o własnej rodzinie. Owszem, mógł się chwalić, bo miał czym – matka w Urzędzie Niewłaściwego Użycia Czarów, ojciec profesorem w szkole magii Koldovstoret, a do tego przyszyta łatka, mówiąca o dobrym domu i wyrachowaniu, w którym dorastał rzekomo on sam. A czy to nie piękne? Czy to nie ciekawe? Tylko szkoda, że tak cholernie złudne.
Należał również do grona ludzi chorobliwie spostrzegawczych, którym zwykle nie umykają szczegóły, dlatego już przy wejściu do sali zauważył, że obok jego miejsca stoi dodatkowe krzesło. Widocznie plotki znalazły swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości, a nowy uczestnik spotkań Klubu Ślimaka miał pojawić się lada chwila. Cassius nie zastanawiał się wprawdzie, kim może być ta nowa osoba, bo biorąc pod uwagę początek nowego roku szkolnego – mógł być to każdy, kto nosił znane w magicznym świecie nazwisko, choć też niewykluczone, że to ktoś starszy rocznikiem. W każdym razie, skoro nowy gość otrzymał miejsce obok niego, to duże prawdopodobieństwo, że także posiada w rodzinie kogoś, kogo posada ociera się o gmach Ministerstwa Magii.
W tym chwilowym dumaniu, spojrzał krótko na puste krzesło obok i zaraz przywitał się z resztą uczestników, którzy kolejno zajmowali swoje stołki przy okrągłym, syto zastawionym stole. Dziś główną przekąską był cytrynowy sorbet i kajmakowe eklerki, ale nie zabrakło tez półmiska z dyniowymi pasztecikami i dzbanka z malinowym kompotem, który wypełnił już czekające przy wszystkich miejscach literatki. W sali zaczynał robić się gwar, kiedy uczniowie zaczęli rozmawiać między sobą o minionej już Ceremonii Przydziału; o nowych, przyszłych rozgrywkach Qudditcha i planach zajęć, które dla niektórych nie były w tym roku zbyt łaskawe. Cassius nie musiał na szczęście narzekać, bo większość zajęć naprawdę go interesowała, a że miał już jako taki plan na przyszłość, to skupiał się głównie na tym, co rzeczywiście będzie przydatne po ukończeniu Hogwartu.
Jednak po chwili wszystkie rozmowy przerwał głos opiekuna, który przystanął na środku, chcąc coś obwieścić. Cassius wyprostowawszy się na krześle, splótł wygodnie dłonie na blacie stołu i wlepił zainteresowane spojrzenie w twarz opiekuna. Zresztą, nie tylko on – wszyscy byli bowiem ciekawi, kto okaże się nowym uczestnikiem Klubu Ślimaka.
— Witajcie na pierwszym spotkaniu klubu w nowym roku szkolnym, kochani — powiedział. — Na wstępie, zanim zaczniemy, chciałbym Wam przedstawić nową uczestniczkę naszych spotkań: pannę McLaggen. — Kiwnął do dziewczyny, coby podeszła bliżej, a wszystkie pary oczu, w tym tęczówki Cassa, powędrowały na rudowłosą dziewczynę. Kojarzył ją z widzenia i był niemalże przekonany, że zaczęła uczęszczać do Hogwartu rok po nim. I jeśli go własny mózg nie myli, nosi barwy Gryffindoru, choć pewny być nie mógł.
— Przyjmijcie ją, proszę, należycie — dodał, uśmiechnąwszy się przy tym wyraźnie i zawiesił spojrzenie na uczennicy. Naprawdę się cieszył, że przyjęła jego zaproszenie.
Cassius Carrow
Jego spojrzenie utkwione było w obliczu rudowłosej; nawet nie mrugnął, podczas gdy wypowiadała te dwa, skromne zdania w ramach powitania. Obserwował ją uważnie, po części analitycznie, jakby starał doszukać się czegoś... no właśnie. Czegoś. Tego czegoś nie potrafił w tej chwili nazwać, i nie chodziło o aparycję, choć zielona sukienka dobrze podkreślała zaokrągloną linię jej twarzy, a o pewną cechę, która odpowiadała za budzące się w drugim człowieku zaintrygowanie. Przyglądał się jej gestom, bo te częściowo zdradzały jej usposobienie – wyglądała na pełną pokory, przyjazną istotę i z jakiegoś powodu nie pasowała mu do tego grona. Bynajmniej nie ze względu na pochodzenie, status i inne wyznaczniki fajności, a ze względu na osobowość, która na pierwszy rzut oka wcale nie wpasowywała się w tutejsze grono. W Klubie Ślimaka większość osób mogłaby gawędzić o sobie i swoich znajomościach do bladego świtu, natomiast Phil szybciutko znikła spod zainteresowanych spojrzeń, kryjąc się w cieniu reszty rówieśników. Może to kwestia przyzwyczajenia do nowego otoczenia, może cicha woda brzegi rwie? A może jej obecność wcale nie była podyktowana chęcią dołączenia do towarzystwa osób wpływowych?
OdpowiedzUsuńSwoje spojrzenie przeniósł na zawartość stołu dopiero w chwili, gdy Philippa ruszyła w jego kierunku. Nie szukał na blacie niczego konkretnego, po prostu wolał, żeby jego wzrok pozostał niezauważony przez jej parę oczu, dlatego przeniósł zainteresowanie na cokolwiek niezwiązanego z nią. Niespiesznie upił łyk kompotu i podparł przedramiona o blat stołu, kiedy dziewczyna przysiadła na krześle obok. Dalsze skupienie przerzucił na opiekuna – profesor Lebiediew jeszcze chwilę opowiadał o swoich minionych dwóch miesiącach, chcąc zachęcić resztę do krótkich historii oraz do podzielenia się między sobą nowinkami. I gdy atmosfera odrobinę się rozluźniła, rozmowy trwały już w najlepsze – część pozwoliła sobie wstać od stołu i zaszyć gdzieś nieopodal, inni pokazywali jakieś pamiątki z podróży, a Cassius, skończywszy krótką rozmowę o lusterkach dwukierunkowych, skubnął kulkę białych winogron i wsunął ją do ust, spoglądając w swoją drugą stronę. W kierunku siedzącej obok Gryfonki.
— Dlaczego przyjęłaś zaproszenie? — Zapytał bez ogródek, jednak w jego głosie nie było słychać wyrzutu, a czystą ciekawość – ba! – nawet uniósł przy tym symbolicznie kącik ust. Chciał poznać odpowiedź na to pytanie, bo dla niego będzie ona niczym puzzel układanki – albo potwierdzi przypuszczenia, albo całkowicie go zadziwi.
Cassius Carrow
Rzeczywiście, choć minęło już kilkanaście lat, to pewne uprzedzenia, dotyczące nazwisk okrytych złą sławą, wciąż krążyły po zamku, nie dając o sobie w stu procentach zapomnieć. Cassius nie czuł się wprawdzie wytykany i jeszcze nigdy nie zdarzyło mu się zostać pośmiewiskiem numer jeden, ale był za to w pełni świadom dystansu, z którym podchodziła do niego większość rówieśników. Mając takie nazwisko niełatwo jest zawrzeć znajomości i poznać prawdziwych przyjaciół, bo odgórnie przyklejona zła łatka sprawia, że każdy woli zachować odpowiednią odległość i zapobiegawczo trzyma się krok dalej. Jeszcze kiedyś, na drugim czy trzecim roku, mogło być to dla Cassiusa trudne, aczkolwiek teraz już niekoniecznie.
OdpowiedzUsuńChłodny chód matki powoli wypleniał w nim wszystkie niepotrzebne cechy, które według niej miały destrukcyjny wpływ na jego zachowanie. Bo podobno prościej jest żyć, kiedy nie ma się nic do stracenia, a przyjaciołom zawsze oddaję się cząstkę siebie, której nigdy nie da się już z powrotem odzyskać. Zresztą, to był ostatni rok w progach Hogwartu. Później przyjdzie czas na rozłąkę, a ta będzie trudniejsza, jeśli wezmą w niej udział nowi, ale ważni znajomi.
— Mam więc nadzieję, że Ty również wyniesiesz stąd miłe wspomnienia — rzekł, zlustrowawszy pobieżnie jej twarz i zdobiące nos piegi, po czym wrócił spojrzeniem do reszty gości, upijając przy tym łyk malinowego kompotu.
Dla Cassiusa spotkania w Klubie Ślimaka nie miały większego znaczenia, chociaż jego matka również do niego uczęszczała. Przychodził tu po części z przyzwyczajenia, a po części także dlatego, że było tu jego dwóch dobrych kolegów z domu, będących równocześnie przyjaciółmi rodziny. Nie czerpał jednak korzyści z innych znajomości, które tutaj złapał, bo nie miał takiej potrzeby. Poza tym nie musiał, bo chciał związać się w przyszłości z zawodem, w którym góruje praca indywidualna, a jeśli chciał osiągnąć perfekcję, wolał dojść do tego normalną ścieżką, a nie po trupach.
Z rodziną więcej go zatem dzieli, niż łączy.
Cassius Carrow
Matka chciała, żeby Cassius wybrał pracę w Ministerstwie Magii – ba! Ona była wręcz przekonana, że jej jedyny potomek wybierze właśnie taką karierę, i że tak jak ona zasili szeregi jednego z najważniejszych w magicznym świecie gmachów. Dlatego też zawsze, ze względu na mnóstwo dobrych znajomości, nawiała go do uczęszczania do Klubu Ślimaka i szlifowania wartościowych w jej mniemaniu przyjaźni, które w przyszłości na pewno zaowocują czymś korzystnym. Nie bała się bowiem, że Cassius pracy w Ministerstwie nie dostanie, bo sama zajmowała jeden z tamtejszych stołków, była jednak świadoma, że takowe znajomości będą przydatne również dla niej. W związku z tym była uczulona na wszystkie wieści odnośnie syna, które docierały jej uszu, i w których częściowo się dowiadywała, że Cassius zadaję się z kimś niepotrzebnym w magicznym światku. Czy Philippa McLaggen byłaby dla niej niepotrzebna? Cóż, jej ojciec został szefem departamentu, więc z pewnością byłaby przychylna tej znajomości.
OdpowiedzUsuń— Wiesz, dopóki Twój ojciec nie straci posady, możesz być pewna, że dostaniesz tutaj jeszcze niejedno zaproszenie — odparł, wyciągając rękę po jeszcze jedną kulkę białych winogron, które spoczywały w półmisku przed nimi. Za moment wsunął ją do ust. — Kwestia tego, czy postanowisz je kolejny raz przyjąć.
Pamiętał, a nawet i znał, takich, którzy zrezygnowali z uczęszczania na spotkania Klubu Ślimaka. Ich powód był prosty – nie były im do niczego potrzebne, Cassiusowi zresztą również, jednak jego trzymały surowe poglądy matki, które nie tolerowały odmowy. Każda odmowa pojawiała się bowiem na jego skórze, jako pamiątka, która miała mu przypominać, że nie wolno łamać zasad. Zakładał jednak, że po skończeniu Hogwartu postanowi żyć na własną rękę, nawet, jeśli będzie wiązało się to z ciężką pracą i trudami. Przyszedł w końcu czas na spełnianie własnych marzeń, a nie marzeń innych i tych. Jemu na szczęście nie zdołali ich odebrać.
Cassius Carrow
Carrow, pomimo że matczyny dekret jasno określał reguły, jakimi miał się kierować w doborze przyjaciół, znał również tych uczniów, których powinien, według załącznika rodzicielki, zupełnie ignorować. Musiał bowiem wiedzieć jakie nazwiska omijać szerokim łukiem, żeby nie splamić znanego wszem i wobec rodu, ale dane te bez konkretnej twarzy nie mówiłyby mu nic – znał zatem nazwiska, wiedział kto je nosi, ale wbrew temu, co zostało mu narzucone, niektórych z nich wcale nie omijał, a wręcz przeciwnie. Na szczęście mówi się, że czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal, a Hestia, choćby stanęła na rzęsach, nigdy nie będzie miała możliwości śledzenia jego poczynań w progach Hogwartu, dlatego Cassius podświadomie odczuwał ten skrawek swobody, który w sobie zachował pomimo matczynych restrykcji, i bez wahania z niego korzystał ilekroć miał ku temu okazję. Dlatego też nie miał skrupułów przed zagadaniem do kogoś, kto wzbudził w nim iskrę zaintrygowania. Matka być może nie byłaby zadowolona, że pokusił się o okazanie Phil zainteresowania, ale biorąc pod uwagę aktualną posadę jej ojca, z pewnością jakoś przełknęłaby tę nowinę i ograniczyła jedynie do upomnienia. Nie miało to jednak już takiego wielkiego znaczenia, bo obawy Cassiusa naprawdę zaczynały maleć i stopniowo ulatywać.
OdpowiedzUsuń— Czasami można usłyszeć tutaj rzeczy, o których na co dzień się nie mówi — dopowiedział jeszcze, a kącik jego ust powędrował na ułamek sekundy ku górze, jakby krył się w tym jakiś przekaz, mogący zasiać ziarenko ciekawości. Spojrzenie przeniósł na dziewczynę dopiero w momencie, kiedy zapytała go o imię, chociaż w jego twarzy nie skryła się nawet rysa zdumienia. Żyło mu się lepiej ze świadomością, że może iść przez życie w częściowym cieniu, a jego dane wciąż pozostają dla niektórych zagadką.
Krótkim spojrzeniem prześledził jeszcze poznawczo jej twarz, nim się odezwał. Nie zdjął z niej jednak swojego spojrzenia.
— Kasjusz — odpowiedział gładko. — A ty... Philippa? — Dopytał w ramach upewnienia, bo nie był pewien, czy dobrze usłyszał słowa z ust opiekuna klubu, gdy ten oficjalnie ją przedstawiał. Z reguły nie czuł potrzeby poznawania ludzi i podczas gdy jedyny chcieliby poznać każdego ucznia Hogwartu, jemu wystarczyło to grono, którego osobom naprawdę mógł zaufać. A dało się ich policzyć na placach jednej dłoni – do pełnej ręki pozostał ostatni palec. Komu będzie przeznaczony? Okaże się w przyszłości.
Cassius Carrow