Serce miałem jakby wszędzie naraz


Mia Claythorne

urodzona trzynastego maja 2003 roku w małym miasteczku Glen Coe, w Szkocji, nowa stażystka alchemii w Hogwarcie, była uczennica Domu Roweny Ravenclaw, mugolaczka, prawie najmłodsza z rodzeństwa, posiadaczka różdżki długości siedemnastu cali, z drewnem jabłoni i piórem hipogryfa, jej patronusem jest smok opalooki antypodzki, boginem zaś pożar, ma patykowate ciało, lekko krzywe nogi, sto czterdzieści siedem centymetrów wzrostu, malachitowe oczy i drobną twarzyczkę oraz przyjaciela, psidwaka imieniem Emil

Nie potrafię już chyba być inną osobą niż ta, która przyszła na świat bez wrzasków i nieomal udusiła się swoim własnym istnieniem. Tak, jak czyste szczęście zapiera dech w piersi i wywołuje dreszcze pod skórą, tak samo ja, zachłyśnięta pierwszą cząsteczką tlenu; sine usta, rudawe włosy, bezzębne dziąsła w półotwartych ustach. Zawodne serce zastygło wraz ze mną w ramionach młodego lekarza, a kiedy pół minuty później udało mi się złapać oddech, świat był już całkiem innym miejscem.
Mimo to, snuło się jeszcze wtedy plany i malowało marzenia, a życie, im brnęło dalej, tym przybierało coraz to więcej barw. Letnie poranki słodkie były jak miód, a wieczory miały posmak nostalgii; jesień pachniała jakby tęsknotą i kiełbaskami pieczonymi na ognisku. Zima przynosiła ze sobą ciepło błękitnego kocyka w owieczki i gorącą czekoladę w ulubionym kubku, a każdej wiosny rodził się promień nadziei, że będzie wciąż tylko lepiej.
Rozbite kolana bardziej bolały od klęczenia na rozgrzanym piasku w piaskownicy, a zdzierane strupy piekły, spływając strużką nowej krwi; wszak wszyscy chcieli być jednak twardzi, więc śmiech na dobre zastąpił dziecięce łzy i rozczarowania. Śmiano się ze wszystkiego, a najbardziej śmiano się z dorosłych – ostatecznie, któż chciałby nosić się pod krawatem, męczyć ramię torebką i, przede wszystkim, wygłaszać te nudne kazania? Czas naszego dzieciństwa wytworzył i rozrzucił po świecie Piotrusiów Panów i Alicje; a żadne z nas nie jest w stanie wreszcie dorosnąć i uprzątnąć resztek, które zostały z naiwnych marzeń.
Żyjemy w Nibylandiach i własnych Krainach Czarów; kto wie, być może już nigdy nie nauczymy się porządnie oddychać.

4 komentarze:

  1. [Cześć! Piękna karta, minimalistyczna, ale z bogatą treścią. Mia wydaje się ciekawa, myślę, że Daphne jest w stanie trochę ją zrozumieć. Widzę, że mają też podobnego bogina. Spodobało mi się szczególnie ostatnie zdanie. Także jeśli jest ochota, zapraszam! Tymczasem życzę dużo udanej zabawy z Mią. :)]

    Daphne Chatham

    OdpowiedzUsuń
  2. [Cześć! Życzę udanej zabawy oraz ciekawych wątków :) Zostań z nami jak najdłużej!]

    Mathias R./Adam L./Luben G.

    OdpowiedzUsuń
  3. [Przecież to wygląda jak trzynastolatka, współczuję jej użerania się z uczniami, nawet jeśli jest tylko na stażu. Pięknie napisana karta, mam nadzieję, że się Mia w Hogwarcie zadomowi. <3]

    Gail Ollivander

    OdpowiedzUsuń
  4. [Cześć! Karta jest naprawdę cudownie napisana, a sama postać wydaje się bardzo intrygująca, chętnie dowiedziałabym się o Mii czegoś więcej. Nie było mnie pod kartą Lily, więc życzę udanej zabawy na blogu z drugą postacią, a jeśli jest chęć na wątek z bardzo zainteresowanym alchemią Galenem, to zapraszam do siebie.]

    Galen Ollivander

    OdpowiedzUsuń