I don't know what I want, so don't ask me


" A we mnie samym wilki dwa - oblicze dobra, oblicze zła. Walczą ze sobą nieustannie, wygrywa ten, którego karmię. " 


| Surya Cavendish | V rok | Czystokrwista | Slytherin | Cis, 12 i 3/4 cala, włókno ze smoczego serca | Narcystyczna, jak przystało na Ślizgonkę osobowość | Klub Ślimaka | Klub pojedynków | Pierwszorzędne eliksiry | Patronusem jednorożec | Boginem samotność | Nadzwyczajne zainteresowanie czarną magią |


  Siedziała na barierce wieży astronomicznej i pozwalała, by chłodny powiew wiatru smagał jej twarz. Z każdym uczuciem zimna na skórze przymykała delikatnie oczy i napawała się tym jakże cudownym uczuciem. Z największym skupieniem przyglądała się drzewom, kołyszącym się w rytm żywiołu. Uwielbiała przychodzić w to miejsce każdej bezsennej nocy, która dłużyła się w nieskończoność. Od pewnego czasu było ich coraz więcej – jej życiu towarzyszył dziwny niepokój, który odbijał się na codziennym pozorowaniu normalnego życia. Udawanie wrednej już nie przynosiło takiego efektu jak wcześniej, bo zaczynała czuć coś więcej, niż niechęć do wszelkich istot ludzkich. Nie do końca wiedziała, co to było, ale z pewnością nie potrafiła nad tym zapanować. 
     – Kiedyś dostaniesz za to szlaban – usłyszała za swoimi plecami piskliwy głosik. Dostrzegła jęczącą Martę, która w ułamku sekundy znalazła się przy niej.
       – Przecież nie chcę się zabić – prychnęła, nie patrząc więcej na ducha. 
      – Starasz się nie zauważać zagrożeń, prawda? – Zachichotała zjawa, okrążając szczupłą brunetkę kilka razy. – Mieszkam w tych murach już kilkadziesiąt lat i natura Ślizgonów nigdy nie przestanie mnie intrygować. 
         – Może powinnaś napisać na ten temat jakąś książkę? – Spojrzała na Martę, przywdziewając na twarz wredny uśmiech, godny samego Salazara. 
   – Wybaczysz mu? – Duch zignorował jej kąśliwą uwagę i teraz z coraz większym zainteresowaniem zaczął przyglądać się pannie Cavendish. 
      – Jesteś nadzwyczajnie rozeznana w tej szkole – podsumowała, przytakując delikatnie głową. – Jak na kogoś, kto kopnął w kalendarz. 
      – Udam, że nie słyszałam tej ostatniej uwagi – mruknęła lekko urażona. – Odpowiesz mi? 
    – Nie wiem czy powinnam mu wybaczyć – przełknęła głośno ślinę i odwróciła się zgrabnie na metalowej konstrukcji, po czym zeskoczyła z niej na ziemię. 
    – Skoro nie wiesz czy powinnaś, to najlepszy dowód na to, że powinnaś – przeźroczysta kobieta rozłożyła szeroko ręce. – W czym problem? 
       – W tym, że nie mam czasu na durne sentymenty ani na to, by gawędzić z duchem – syknęła. 
       – Dlaczego nie chce ze mną porozmawiać? 
   – Bo nie jestem słabeuszem, który nie potrafi ruszyć naprzód, bez potykania się o kłody przeszłości – odparła obojętnie, idąc prosto przed siebie. – Dobranoc, Marto. 
       Co więcej mogła powiedzieć? Tak została wychowana – w przekonaniu o własnej doskonałości. Liczyły się dla niej tylko i wyłącznie sukcesy, bo porażki przynosiły hańbę jej rodzinie. Powracając do wypełnionej przegranymi przeszłości, nie była dostrzec zalet teraźniejszości, a już tym bardziej ile może przynieść przyszłość. Nie chciała stać w miejscu i analizować sytuacji, na które nie miała już wpływu.
 
Zapraszamy na wszelkiego rodzaju wątki! Szukamy pana, który złamał jej młodziutkie serduszko, przyjaciół,wrogów... Nie będziemy wybrzydzać! 
Email - falling.tender97@gmail.com
Cytat z piosenki Luxtorpedy - wilki dwa. 

8 komentarzy:

  1. [Dzień dobry! Ciekawy sposób na przedstawienie postaci, już od dawna nie widziałam karty w fragmentu opowiadania. W sumie szkoda, że rodzice wychowali ją w poczuciu doskonałości i że ona w to wierzy, bo bardzo wiele w życiu przez to traci. Erica pewnie by jej to wypomniała i może dorzuciła przy okazji mowę motywacyjną, o ile znałaby Suryę.
    Życzę Ci wspaniałej zabawy na blogu!]

    Erica Berenger

    OdpowiedzUsuń
  2. Witamy serdecznie i życzymy udanej zabawy!

    OdpowiedzUsuń
  3. [Cześć!
    Finn łamaczem serca niestety nie zostanie (to raczej inni nieświadomie łamią mu serce, bo jest głupiutki i przywiązuje się do ludzi, do których nie powinien), ale oboje są na tym samym roku, więc z pewnością mniej lub bardziej się znają, dlatego jakby zabrakło Ci wątków, zapraszam, zrobimy burzę mózgów.]

    Finley Darcy

    OdpowiedzUsuń
  4. [Hej! To może wcielę się w rolę chłopaka, który złamał jej serce? Tylko czy w grę wchodzi jednostronne uczucie? Tak jak napisane było w karcie, Scorpius jest lojalny wobec osób, które się dla niego liczą, ale problem w tym, że jest ich niewiele, więc opcje są dwie:

    a) Surya mogła coś do niego czuć przez długi czas, a gdy zdecydowała się mu o tym powiedzieć, on odrzucił jej uczucia, bo nawet się dobrze nie znali i uznał ją za kolejną ślizgońską dziewczynę, która leci na nazwisko.

    b) Znali się i utrzymywali ze sobą kontakt, traktował ją z wyjątkowym luzem (przebierał się przy niej, gadał luźno o różnych rzeczach itp.) co ona odczytała jako zainteresowanie nią. Gdzieś przy końcu okazało się, że traktował ją jak "kumpla", stąd ta swoboda w kontakcie, a zarazem stąd brak romantycznych uczuć względem niej.

    Jesteś za którąś z opcji?]

    Scorpius Malfoy

    OdpowiedzUsuń
  5. [Tak, ale ostrzegam, że mam kilkanaście odpisów zaległych w kolejce, więc rozpoczynanie wątku może trochę potrwać.]

    Scorpius Malfoy

    OdpowiedzUsuń
  6. [Cześć! Mam w planach jedną rozgrywkę z czarną magią w tle, choć zanim ona dojdzie do skutku, to pewnie trochę minie, więc skłonna byłabym zaproponować rozgrywkę oraz powiązanie w tym kierunku. Opcjonalnie mogę podsunąć Nevella do roli osoby, która piłowałaby ten jej narcyzm i ściągała na ziemię.]

    Nevell Milsent

    OdpowiedzUsuń
  7. [Pozwolisz, że podeślę przynajmniej dwie propozycje, jak mniemam, w dość skandalicznych godzinach, acz czuję się w obowiązku podesłać odpisy w pierwszej kolejności, zanim skupię się na ustaleniach?]

    Nevell Milsent

    OdpowiedzUsuń
  8. Finn uchodził czasem za szaleńca, choć dużo częściej uważany był po prostu za naiwnego – zamiast zaakceptować to, że nie wszyscy ludzie mieli w sobie jakiekolwiek pokłady dobra, doszukiwał się ich w każdym i niemal każdemu dawał szansę. Może kierowały nim jakiś głupi przekór i potrzeba udowodnienia innym, że ma rację, a może jedynie masochizm, ale miał słabość do Ślizgonów, mimo że to głównie z ich strony spotkały go przykrości. Nie wierzył w ich wystudiowane gesty i maski, w misternie wykreowane i odgrywane charaktery. Bardzo często zauważał dziury w ich kreacjach. Tak było w przypadku Suryi. Już na pierwszym roku dostrzegł jej strach przed lataniem – strach, który sam także czuł – i dotarło do niego, że wcale nie była idealna, choć chciała za taką uchodzić. Nie powiedział jej wtedy wprost, że widzi i rozumie, ale z roku na rok – z powodu wielu wspólnych zajęć – rozmawiali coraz więcej.
    Nie była to przyjaźń, chyba nawet nie łączyła ich szczególna zażyłość – ot, kolejna znajomość. Finn już dawno pogodził się z myślą, że większość ludzi trzymała się z nim nie z powodu sympatii, a jedynie po to, by go wykorzystywać. Surya, co prawda, nigdy niczego od niego nie chciała, ale czuł, że miała inną, bardziej skomplikowaną motywację: najprawdopodobniej potrzebowała kogoś, przed kim nie musiałaby udawać idealnej i wyrachowanej, a on – ze swoją naiwną wiarą w ludzi, uczciwością i wstrętem do plotek – był idealnym kandydatem. Chodziło tylko o to. O jej wewnętrzne potrzeby. Nie sądził, by mogła go naprawdę lubić. Nikt nie mógł.
    Ostatnio nie mieli zbyt wielu okazji, by porozmawiać – ledwo zaczął się rok szkolny, a Finn przez swoją nieuwagę wylądował w Skrzydle Szpitalnym, do czego doprowadziła go jego chora potrzeba zaimponowania Arthurowi Blackowi. Kiedy wreszcie mógł wrócić na zajęcia – to było raptem kilka dni wyjętych z życia, ale czuł się, jakby spędził tam wieczność – wciąż musiał nosić opatrunek, skrywający nawet jego dłoń. Stęskniony za lekcjami, był dużo przed czasem przed pierwszą z nich – były to eliksiry – i czekał pod salą sam, aż na horyzoncie pojawiła się Surya.
    Spodziewał się, że i tak zapyta go o powód jej nieobecności, ale wolał wcisnąć jej bajeczkę o pilnym wyjeździe do rodziny – mało kto wiedział, że właściwie nie miał rodziny – lub grypie niż powiedzieć prawdę. Próbując wepchnąć zabandażowaną dłoń do kieszeni, przez przypadek i swoją wrodzoną niezdarność strącił własną różdżkę i odruchowo sięgnął po nią właśnie tą ręką.
    – Cześć – rzucił zmieszany, mając nadzieję, że Surya nie zauważyła i nie będzie się jej musiał tłumaczyć. Aby temu zapobiec, postanowił obrać ją i jej samopoczucie za temat rozmowy – w końcu większość ludzi uwielbiała o sobie mówić. – Nie wyglądasz za dobrze. Stało się coś? – zapytał.
    Niemal od razu pożałował tych słów – powiedzenie ładnej dziewczynie, że nie wygląda dobrze, nie było zbyt mądre, a już na pewno nie było taktowne.

    Finley Darcy

    OdpowiedzUsuń