Goin' up to the spirit in the sky

NAJPIERW PRZECZYTAJCIE POST FABULARNY
Rhiannon Meaney
VI rok, Gryffindor, Koło Zielarskie i ONMS, szkolny chór 
wilkołak, czarownica czystej krwi wychowana w mugolskiej rodzinie

Miała dziewięć lat, gdy w możliwie najbardziej brutalny sposób dowiedziała się o istnieniu magii i błędach ludzi, którzy dali jej życie. Adoptowani rodzice zabrali ją z rodzinnego Galway do maleńkiej wioski, o której zapomniał świat i, z pomocą lokalnej, magicznej społeczności, udało im się oswoić z likantropią ukochanej jedynaczki. Rhiannon wie, że sama nigdy nie będzie do tego zdolna, nie całkowicie, ale głowę ma pełną marzeń i każdego dnia jedynie przybywa jej chęci do działania. Kocha śpiewać, tak jak matka, fanka wszystkich istniejących musicali, i ojciec, który mógłby zostać piątym Beatlesem. Gra na skrzypcach i na flecie, jak prawdziwa Irlandka, na którą ją wychowano, przeklina tylko w Gaeilge, jest dumna, uparta i głośno tupie nogą. Je za dużo czekolady, choć głównie dlatego, że coś musi zrobić z żabami, a kolekcja kart sama się nie uzbiera, uwielbia kremowe piwo i cytrynowe ciastka. Chrumka, kiedy zbyt dziko się śmieje, czasami potyka się o własne nogi i nie może przeboleć faktu, że tak beznadziejne gra w Quidditcha, którego uwielbia oglądać. Mimo że sama ledwo odrosła od ziemi, ma słabość do wysokich chłopców, ładnych oczu i szerokich uśmiechów; co miesiąc zakochuje się w kimś innym, jednak równie szybko traci zainteresowanie — czy to przez wrodzoną chęć przygody, czy zbliżającą się za każdym razem pełnię, do tego nie przyznaje się nawet przed sobą. Za najbardziej romantyczne miejsce na ziemi uważa bibliotekę, a kiedy czyta, przepada na długie godziny. Ubiera skarpetki nie do pary, nie żyje przed dziewiątą rano, niepewnie czuje się w ciemności i zdarza się, że zapomina się uczesać. Na pierwszy rzut oka niczym nie różni się od rówieśniczek. I może w gruncie rzeczy tak właśnie jest. W końcu każdy ma jakąś tajemnicę.


Norman Greenbaum, Bora Lim (zdjęcia się zmieniają)
Spełniamy marzenia :>

6 komentarzy:

  1. [Ona jest absolutnie cudowna, jestem oczarowana i totalnie kupiona. Czy ona nie potrzebuje jakiegoś starszego, przyszywanego brata w swoim życiu, który stanie za nią murem, podsunie odpowiedzi na test, który sam pisał w zeszłym roku i poprawi szalik, bo już jesień, a ona wcale się nie ubiera ciepło? Nie wiem czemu, ale Oliver mi do niej pasuje i to mocno.
    W razie czego mamy jeszcze Gryfonkę i gajowego, który ewentualnie może pomóc się pozbierać po comiesięcznej niedyspozycji, chociaż to gbur i buc, ale ma jakiś kawałek serca jeszcze.
    Witamy, życzymy weny i dobrej zabawy!]

    Oliver Johnson, Joy Hamilton & Ed Stone

    OdpowiedzUsuń
  2. [Płytka kupiona, to ja też, wymienię dokładnie przez co:
    skarpetki nie do pary, miłość do Beatlesów i musicali, chór, słabość do ładnych oczu i szerokich uśmiechów, skrzypce i flet.
    Vinny trzęsie jako najstarszy uczestnik szkolnym chórem, ale beztroskość Rhiannon na pewno go urzeka na próbach i zachęca do wciskania do pierwszych rzędów w każdym kolejnym, szkolnym występie.
    Wpadaj do zGreeda!]

    Vincent Greed

    OdpowiedzUsuń
  3. Witamy serdecznie i życzymy udanej zabawy!

    OdpowiedzUsuń
  4. [Przysięgamy zjadać wszystkie czekoladowe żaby, a karty oddawać sumiennie do jej kolekcji, gdyż Ollie nie zbiera.
    Co do jej futerkowego problemu, to może zaczniemy w momencie w którym Oliver zaczyna się coraz bardziej domyślać, ale jeszcze nie było między nimi dyskusji na ten temat, a on póki co coraz bardziej pilnuje by w tym czasie miała odrobione zadania (może nawet coś za nią napisać, tylko nie z Eliksirów, błagam), wymyśla za nią jakieś wymówki przed znajomymi, dając jej jakieśtam alibi i inne takie cuda. On jest bardzo przekonującym człowiekiem.]

    Ollie

    OdpowiedzUsuń
  5. - Mhmmm - przytaknął jakże porywającej opowieści koleżanki z roku, która rozentuzjazmowanym tonem opowiadała reszcie Kruków o swoich wakacjach. Kilka osób faktycznie słuchało i dopytywało o szczegóły, ale Greed podpierał tylko gładki policzek na dłoni i co chwilę czuł, jak głowa opada mu, przybliżając drastycznie do niego scenariusz spotkania się ze stołem. W pewnym momencie poczuł dźgnięcie pod żebrami ze strony Arthura, który z rozżaleniem, ale też lekkim rozbawieniem obserwował starania Vincenta i miarowe opieranie się wpływom grawitacji. Brunet podskoczył jak oparzony na miejscu, trzaskając dłonią w swój pusty już po posiłku talerz i rozglądnął się zaspanym spojrzeniem czarnych oczu po zgromadzeniu w wielkiej sali. Skrzywił się, obrzucając Blacka zawiedzionym spojrzeniem i skrzyżował ręce na torsie, odchylając się do tyłu.
    - I na co mnie budzisz jak nie dzieje się nic ciekawego? Idź się uczyć.

    Vinny znowu postanowił poprzysypiać, wciskając brodę we własne, skrzyżowane dłonie, kiedy poczuł dotyk na ramionach, i - na szczęście - nie podniósł się znowu tak gwałtownie. Obrócił głowę do tyłu, z obróconej do góry nogami perspektywy obserwując sylwetkę za nim i próbując dopasować widzianą twarz do kogokolwiek, kogo znał. Gdyby Rhiannon nie miał charakterystycznych, skośnych i równie czarnych co on oczu, najpewniej nie rozpoznałby jej. Poza tym, Gryfonka bardzo przypominała młodą osobę jego własnej matki, która mając półazjatycką, acz wciąż czystą krew na wieki wieków mogła być podziwiana w gablotach chowających w sobie zdjęcia jej rocznika.
    Wyszczerzył się głupio, powierzchownie nie zauważając, że dziewczyna jest jakaś taka... blada. Skąd miał wiedzieć że to, co męczyło ją co miesiąc nie było wcale powszechną miesiączką, przez którą co dwadzieścia osiem dni wszystkie jego koleżanki stawały się tak drażliwe, że on, ze swoim charakterystycznym poczuciem humoru i dopasowywaniem piosenek do każdej sytuacji dostawał po mordzie trzy razy częściej?
    - Hejka - przywitał się, prostując i zauważając, że stół Krukonów podczas jego drzemki zdołał poważnie opustoszeć. Dobrze się stało, bo mógł gestem ręki zaprosić Rhiannon do zasiądnięcia obok niego przy ławie okupowanej jeszcze podczas niedawnego obiadu przez wychowanków Ravenclawu - Chyba nie przyszłaś oddać mi podręcznika z Eliksirów, który ci podrzuciłem tydzień temu? A jak tak, to... Trzymaj go sobie, i tak go nie czytam, a jest dość ciężki i nie chciałoby mi się go nieść aż do tej zasranej wieży.
    Oczywiście, że Greed zdawał sobie sprawę z istnienia zaklęć lewitujących i mógł po prostu z pomocą Eden tomisko prowadzić przed sobą, jak na jakiejś dziwnej, magicznej smyczy. Ale komu chciałoby się sięgać po różdżkę do kieszeni?

    Vinny

    OdpowiedzUsuń
  6. [Komentarz pod moim postem fabularnym bardzo mnie ucieszył, zawsze miło, jak ktoś doceni to, co tworzysz. Wspomniałaś też, że narobiłam ci ochoty na wątek z Amasaiem, zatem mówisz masz, o to przebywam! Szczególnie, że Rhiannon jest c u d o w n a. Jest przeciwieństwem Amasaia i to porządnie! A zarazem potrafię znaleźć coś, co pozwoli mi na połączenie ich.
    Gdyby nie był taki wyniosły i nie dzielił ludzi na lepszych i gorszych, to nawet mógłby jej dawać lekcje, jak dobrze grać w Quidditcha... Aczkolwiek mam coś w głowie, co może by przeszło, jeśli naprawdę miałabyś ochotę na wątek. Mogę napisać na maila? :)
    I, oczywiście, udanej zabawy życzę! Witam wśród nas, oby ci weny nie zabrakło dla tej uroczej istoty!]

    Amasai Langdon

    OdpowiedzUsuń