if you don't mind some stormy weather, we'll be together in our fantasy

Nie marzy, tylko planuje. Zamiast czegokolwiek oczekiwać, o cokolwiek prosić, zaciska zęby i ciężko pracuje. Życie rodzinne pomogło jej określić, czego sama na pewno nie chce; marny przykład ojca nieudacznika nauczył ją, że po ziemi lepiej jest stąpać twardo, a dzięki ambitnej, apodyktycznej matce wie, że nie może dać się stłamsić (a także jak nie powinno traktować się dzieci). Już jako kilkulatka była córką idealną, szukającą nie tyle aprobaty rodzicielki, co świętego spokoju i teraz sama nie wie, w którym miejscu kończy się obsesyjne pragnienie niezależności, a zaczynają prawdziwe pasje. Ponad wszystko kocha książki, może dlatego, że nikomu nie udało się jeszcze wywołać na jej twarzy takich wypieków, jak robi to nauka i powieści przygodowe, zna najciemniejsze kąty szkolnej biblioteki, zdecydowanie woląc podłogę od miękkich foteli. Współlokatorki śmieją się, że mentalnie jest już starą panną z własnym zbiorem książek i kotami, która nie wie, co to śmiech i nie lubi ludzi. Korytarze przemierza z miną poważniejszą niż twarze większości hogwarckich posągów, a na zaloty reaguje jedynie uniesieniem brwi i ciętym komentarzem, bo nie wierzy w bezinteresowność i szkoda jej cennego czasu. Nie mówi wiele, ale kiedy już się odzywa, nie uznaje owijania w bawełnę, zamiast na szczerą, wychodzi na wredną i zarozumiałą, krawat rozluźnia jedynie w najbliższym towarzystwie i ma własny, zaskakująco barwny i chaotyczny świat, który jednak chowa głęboko w swojej głowie. Na pierwszy rzut oka little miss perfect z łagodną nerwicą natręctw, do której wizerunku zupełnie nie pasują nocne wycieczki na wieżę astronomiczną, niewybredne żarty i wiecznie noszony pod pachą szkicownik, który potencjalnemu znalazcy powiedziałby o niej więcej niż prawdziwy pamiętnik. 

M a e v e  S h e e h a n
VII rok, Ravenclaw, prefekt
Klub Eliksirów, Koło Zielarskie, Koło Astronomów

W tytule Paul McCartney, na zdjęciu Amelia Zadro. W głowie i sercu Maeve dużo się dzieje, piszemy się więc na wszystko. Serio. Cześć. :D

6 komentarzy:

  1. [Cześć i czołem! Miłej zabawy z tą panną, bo wydaje się niezwykle interesująca, po mimo, że na pierwszy rzut oka chłodna i zamknięta w sobie. Z Jamie'im łączy ją Klub Eliksirów... i chyba tylko to. XD Są zupełnymi przeciwieństwami, ale jak masz pomysł i chęci na wątek to serdecznie zapraszam!]

    Jamie Horsefall-Lynch

    OdpowiedzUsuń
  2. Witamy serdecznie i życzymy udanej zabawy!

    OdpowiedzUsuń
  3. [Hej ho! Little miss perfect jest taka kochana i urocza, że Aleister pewnie bardzo ubolewał na pierwszym roku, że znaleźli się w dwóch różnych domach. W każdym razie odezwę się na mailu i tam coś im wymyślimy fajnego na wątek ♥]

    Braciszek

    OdpowiedzUsuń
  4. [Toż to idealna siostra Alka! Mam wrażenie, że mimo różnicy temperamentów łączy ich więcej niż noszony pod pachą szkicownik, ale to mam nadzieję odkryć w zarówno swoich, jak i tych wyszpiegowanych wątkach :D
    Jeśli masz ochotę, zapraszam cię do jednej z moich dwóch postaci (chyba, że lubisz lecieć na dwa fronty, to w żadnym przypadku nie zabraniam!):
    a) Vincent - są na tym samym roku i w tym samym domu, więc na pewno Maeve ma do czynienia w życiu codziennym z jego temperamentem na zajęciach (czasami rzuca głupie żarty, wyrywa sobie włosy z głowy nad swoją głupotą i nieogarnięciem, próbuje wytykać błędy nauczycielom ale z marnym skutkiem, bo źródła które on ku temu ma są raczej szeroko nieznane i niepotwierdzone - ale nigdy jakoś poważnie nie zakłóca lekcji, co to to nie!), jak na ucztach czy w wolnym czasie w pokoju wspólnym Kruków, kiedy ten nie rozstaje się ze swoją mandoliną i czasami przymusowo obdarowuje zebranych swoim wyciem i zawodzeniem, piosenkami komentując (czasami dotkliwie) szkolną rzeczywistość.
    b) Flem - jest BFF Aleistera, dosyć narwana i nie posiadająca poczucia odpowiedzialności i zasad, więc wyobrażam sobie, że Maeve mogłaby nie raz i nie dwa zwrócić jej na coś uwagę i zagrozić utratą punktów, na co biedna, niezsocjalizowana ze swoim domem Lawson odparłaby "Eeee, whatever! A tak btw, kumpluję się z twoim bratem!"

    Tak czy inaczej, życzę super historii, mnóstwo weny i żebyś była z nami owocnie i jak najdłużej! :D]

    V.Greed/F.Lawson/S.Blackwall

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeciągnął się bardzo przeciągle, z równie przeciągłym pomrukiem, dokładnie w środku bardzo ekscytujących i porywających wszystkich ostatniorocznych zajęć transmutacji.
    Standardowo, jak to występowało przy jego osobie i wszystkim, co wyczyniał, zebrał przez ten gest tuzin nieprzychylnych spojrzeń ze strony osób, które miały nieszczęście od ponad sześciu lat uczęszczać na lekcje. Jedną z nich była Maeve, trzęsąca murami i sercami wszystkich recydywistów pani prefekt, do której głupio się uśmiechnął i nie przerywając ziewnięcia pomachał ręką. Zachichotał pod nosem, widząc pełne niedowierzania (po tylu latach? no co ty!) i wzgardy spojrzenie, i jakby nigdy gdyby nic powrócił do swoich notatek. Te, robione raczej w bardzo losowy sposób, jego charakterystycznym, koślawym pismem miały w przypadku opcjonalnej nauki do testu przysporzyć mu więcej szkody i zagwozdek, niż wiedzy i pożytku.
    Po zakończonej dawce edukacji grzecznie poczekał, przepuszczając przodem przez drzwi zarówno kolegów, jak i koleżanki, którzy opuszczali salę zajmując w niej miejsca zazwyczaj w pierwszych ławkach. Widząc pannę Sheehan wyszczerzył się głupio i beztrosko zrównał się z nią krokiem, przerzucając rękę przez jej ramię i pochylając się.
    - Pani prefekt, mamy piątek - obwieścił tonem wskazującym na to, że znajomością kalendarza i dni tygodnia odkrył co najmniej Amerykę, a nie wiedzę powszednią - Mam nadzieję, że tym razem podczas jam session w pokoju wspólnym nie zamkniesz się znowu w dormitorium?
    Cotygodniowe, piątkowe wieczorki muzyczne w zaciszu wieży Kruków odbywały się z większą lub mniejszą aprobatą zawsze o tej samej porze, od czasu gdy Greed dostał swoją pierwszą (i jedyną!), najpiękniejszą gitarę od matki w trzeciej klasie. Późna pora była idealna, by nie zakłócać niczyjej nauki - często jedynej rozrywki między niebieskimi fotelami w azylu wychowanków Roweny Ravenclaw - i wprawić wszystkich w odpowiednie, zrelaksowane faktem rozpoczęcia się weekendu nastroje. Ten, w obecnym roku szkolnym, miał być już trzecim z kolei - i trzecim, który wszystkim znakomicie udowadniał, że podczas swojego ostatniego roku w Hogwarcie Vincent nie ma zamiaru spocząć na dotychczasowych, objawiających się zarówno na scenie, jak i w codziennym życiu na korytarzach, laurach, i wyć jeszcze głośniej, jeszcze piękniej.
    Brunet od zawsze wychodził z założenia, że śpiewać każdy może - jak leci dalsza część tego powiedzonka wszyscy wiedzą - a podczas muzycznego, piątkowego relaksu niczyje umiejętności wokalne nie będą oceniane, bo przecież liczyła się jedynie inicjatywa i kreatywność.
    Biedna Maeve miała prędko nie uwolnić się od jego przymusowego towarzystwa, bo Vincent jako cel postawił sobie bezpieczne odekskortowanie jej do domowej wieży i upewnienie, że nigdzie nie ucieknie po drodze przed copiątkową tradycją.
    - Ah, i żeby nie było, stanie z tyłu i kiwanie głową się nie liczy.

    Vinny

    [nie mogłam się powstrzymać, przepraszam! można nas bić do woli ♥]

    OdpowiedzUsuń
  6. [Historia Amasaia w niezależnych opowieściach będzie kontynuowana, więc na pewno zobaczysz ode mnie więcej. Swoją drogą, bardzo mi miło, serducho się cieszy, jak ktoś tak reaguje na coś, co piszę! :)
    A czy uda się porwać Amasaia do wątku? No pewnie, że tak! Jestem ich głodna, a szczególnie z takimi postaciami jak Maeve. Powiedz tylko na co masz ochotę i w jakiej relacji ich widzisz! :D Stwórzmy coś ciekawego. :)

    Swoją drogą, witam wśród nas! Oby weny ci nie zabrakło ani dobrej zabawy. <3]

    Amasai Langdon

    OdpowiedzUsuń