I'm not a monster...


Ravenclaw ѳ VII rok ѳ eliksiry, obrona przed czarną magią, zielarstwo, astronomia, starożytne runy, transmutacja ѳ ostrokrzew, włókno ze smoczego serca,
12 cali, niezbyt giętka
13.03.2004, Londyn ѳ mugolak ѳ sierota ѳ od trzeciego roku życia w domach dziecka ѳ przez problemy, które sprawiał kilka razy oddawany przez rodziny zastępcze, rok temu przyjęty przez nową ѳ starszy, przyszywany brat dziesięcioletniej Mii ѳ dwa zarejestrowane pobicia na koncie, za które uniknął kuratora, tylko dzięki nauczycielom z Hogwartu od dawna wmawiającym jego mugolskim opiekunom, że uczęszcza do szkoły z internatem dla trudnej młodzieży ѳ problemy z kontrolowaniem agresji ѳ mimo wielu lat nauki magii w trakcie konfliktów, w których często uczestniczy, nadal sięga po mugolskie rozwiązania siłowe ѳ złość najlepszą obroną ѳ używane szaty i podręczniki ѳ silna potrzeba kontrolowania ludzi, z którą stara się walczyć, izolując się od uczniów ѳ boginem on sam zamknięty w klatce ѳ nie potrafiący wyczarować patronusa ѳ koła zielarskie i szachowe próbą cierpliwości i zniwelowania złości ѳ wieczory spędzane na wieży astronomicznej lub szkolnych błoniach w ramach uspokojenia ѳ niebieskoszare oczy podkreślane czarną kredką, luźno zawiązany krawat, skórzana bransoleta na ręce i nastroszone włosy znakiem rozpoznawczym ѳ magnes na kłopoty
Twoje myśli nie chcą cię słuchać, splatają się w jeden przepełniony irytacją wir, wrzeszczący nawet w twoim śnie. Przez cały czas jesteś niespokojny, nerwowo zaciskając i rozprostowując palce, później jakby wbrew sobie wybijając nimi nierówny rytm o blat ławki, potęgując tym samym chaos w umyśle. Starasz się ignorować wciąż narastającą w tobie złość, której pozwalasz jednak ujść za każdym razem, gdy ktoś rzuci w twoją stronę kłujący komentarz. Wiesz przecież, że wszyscy na ciebie patrzą, ich szepty wbijają się setkami igieł w twoją świadomość, sprawiając, że gubisz się w nich, nie wiedząc już, które są prawdziwe. Kiedy pozwalasz przepłynąć po dłoni impulsowi zapominasz o różdżce, chcąc poczuć skórę pod swoją pięścią, na chwilę kojącą twoje zmysły i wypełniającą cię agresję. Zawsze odpowiadają ci zaklęciami obijającymi twoje ciało bolesnymi uderzeniami, o których później starasz się zapomnieć, siedząc w oknie w dormitorium i przesuwając palcami po gładkiej kartce zapisanej dziecięcym pismem. Pozwalasz sobie na uśmiech, gdy przypominasz sobie jej twarz, słyszysz słodki głos, niemal czytający ci list. Opowiada ci o swojej nowej zabawce, o urodzinach koleżanki, o tym jak w tajemnicy przed rodzicami nakarmiła tą twoją dziwną sowę, jak dostała najlepszą ocenę w klasie. Prosi cię o kolejną magiczną historię i nazywa swoim wspaniałym, starszym bratem. Odpisujesz jej powoli, swoją smutną hogwarcką rzeczywistość ubierając w baśniowe zdania, sprawiające, że Mia wierzy, że są one tylko wymysłem twojej wyobraźni nie chcącej myśleć o tej okropnej szkole dla trudnej młodzieży, do której według niej chodził. Trzymasz pod poduszką wasze wspólne zdjęcie, na którym się do ciebie przytula, mimo tego, że w dniu gdy je wam zrobiono w domu jej rodziców mieszkałeś dopiero od miesiąca. Uwielbiasz ją, a jednocześnie cieszysz się, że nie mieszkasz razem z nią, bojąc się, że mógłbyś jej coś zrobić. Boisz się. Boisz się wrzasków w swoich myślach, skierowanych na ciebie spojrzeń wyżerających dziury w skórze, siebie, czającej się w tobie złości, której nie jesteś w stanie opanować zarówno w mugolskiej rzeczywistości jak i podczas rzucania zaklęć. Boisz się, że utracisz jeszcze bardziej kontrolę, codziennie czując duszące macki twojego życia zaciskające ci się na gardle. Widząc swojego bogina, mimo znajomości uroku, stoisz sparaliżowany, obserwując swoje konwulsyjne ruchy w małej, stalowej klatce, podświadomie wiedząc, że mentalnie już się w takiej znajdujesz. Paranoicznie miotasz się wewnątrz swojego umysłu, obsesyjnie próbując złapać się czegokolwiek, co by cię uspokoiło. Grasz w szachy, tłumaczysz runy, warzysz kolejne eliksiry, całkowicie się na tym skupiając, zagłuszając szepty liczeniem, powtarzaniem znaczeń pradawnych liter, układaniem strategii i dyktowaniem sobie w myślach kolejnych oznaczeń pól na czarno-białej planszy. Siedzisz wtedy w prawie całkowitej ciszy, pozwalając spowolnić otaczającej cię rzeczywistości. Masz wrażenie, że twoja twarz przybiera inny, spokojny wyraz, a może tylko ci się zdaje, bo za chwilę zaczynasz rzucać wściekłe spojrzenia lub uderzać dłonią o blat, gdy ktoś zbyt głośno się roześmieje i zakłóci tym samym twój trans. Wieczorami uciekasz na zewnątrz lub na wieżę astronomiczną, wpatrujesz się w niebo, tym razem układając mantrę z nazw gwiazdozbiorów. Wyciszasz się, jesteś sam. Cichy wdech, wydech. A później wracasz. Przemykasz przez pokój wspólny, nie pozwalając się zaczarować płomieniom kominka, uciekasz do dormitorium, gdzie natychmiast chowasz się na swoim łóżku. Zasłaniasz się kotarą, by natychmiast po tym niewerbalnie rozpalić swoją różdżkę, bo przecież panicznie boisz się ciemności. Gdy nic nie widzisz szepty są głośniejsze, wrzeszczą, ogłuszając cię obrzydliwie zlepiającą się w całość kakofonią, po zaśnięciu przeobrażając się w koszmary, z których budzisz się oblany zimnym potem. Na śniadaniu jest za głośno, jest za dużo ludzi, których nie potrafisz zrozumieć ani wychwycić ich pojedynczych głosów w całym chaosie. Siadasz z brzegu stołu, nerwowo prostując położone obok twojego talerza sztućce, prostą linią próbując wyprostować jedną ze swoich myśli. Na korytarzach w czasie przerw nerwowo bazgrzesz ołówkiem na kartkach skórzanego zeszytu, tworząc chore szkice zamiast psychodelicznych graffiti, które kiedyś malowałeś. Czasem, gdy nie możesz już wytrzymać, uciekasz do łazienki, wrzeszczysz wbijając sobie w nadgarstki paznokcie. Czasem nerwowo obgryzasz przy nich skórki. Boisz się, paranoicznie, obsesyjnie starając się odbić od obrazu, który mimowolnie tworzysz w oczach innych. Ale przecież oni i tak cię nienawidzą, nie rozumieją, nie obchodzisz ich. Tylko gapią się na ciebie, szepczą o tobie, a ty i tak wszystko słyszysz. Boisz się ich, a może to oni boją się ciebie. Złościsz się, agresywnie walczysz o to, by zmazać im te szydercze uśmiechy z twarzy, by później uciec i skulić się gdzieś, gdzie cię nie znajdą i nie dopadną swoimi głosami. Już twoich jest za dużo. Wariujesz, potrzebujesz pomocy, jednocześnie przed nikim się do tego nie przyznając, tylko rozbieganym spojrzeniem lustrując otoczenie. Usilnie pragniesz zacząć coś, kogoś kontrolować, nie dając sobie rady z własnym życiem, chcesz zawładnąć czyimś, by tym samym wprowadzić nikły porządek do swojej głowy. Czasem w bibliotece nieświadomie zatrzymujesz wzrok na jednej twarzy, ładnej, chłopięcej, co budzi w tobie jeszcze większy strach i obrzydzenie do samego siebie. To już siedem lat, siedem długich lat odkąd trafiłeś do tego świata, a wciąż nie możesz oswoić się z myślą, że jesteś czarodziejem. Kochasz eliksiry, kochasz starożytne runy i rośliny, a jednocześnie nie wiesz co zrobisz ze swoją obszerną wiedzą, bo przecież tam gdzie mieszkasz i wrócisz nie będzie ci to potrzebne. W mugolskim Londynie nie używasz różdżki, a mimo to trzymasz ją schowaną w kieszeni, jakby mając nadzieję, że dzięki temu się do niej przywiążesz. A może po prostu o niej zapominasz, bo wcale nie chcesz zakochać się w zaklęciach i energii przepływającej po twoich palcach, w dziwny i niezrozumiały sposób. Kiedyś kochałeś ten świat bardziej, chciałeś zostać animagiem, ale po kilku próbach, zrezygnowałeś, panicznie bojąc się, że do ludzkich głosów w twojej głowie dołączą także te zwierzęce. Z każdym rokiem, mimo większej wiedzy, oddalasz się, bojąc się co zrobisz po skończeniu Hogwartu. Nie skończyłeś mugolskiej szkoły, nie masz pieniędzy by rozpocząć pracę i życie w magicznym świecie. Jesteś sam. Nic nie osiągniesz, nigdy, nie dasz rady. Każdego dnia przerażasz innych, mimo, że to sam najbardziej przypominasz zaszczute zwierzę. Uciekasz, miotasz się, paranoicznie próbujesz się stąd wyrwać i cokolwiek zaplanować. Masz wrażenie, że z każdą godziną coraz bardziej zanurzasz się w obrzydliwej mazi, że dusisz się w matni, z której nie potrafisz się wydostać. A później czytasz kolejny list od Mii. Kolejne dziecięce skreślenia, kolejna prozaiczna historyjka, dla niej będąca czymś ważnym i wspaniałym. Znowu jej odpisujesz, mamisz się, że tworzona dla niej wizja jest prawdziwa i że naprawdę jesteś tu szczęśliwy i otoczony wyciszającą twoje myśli magią. Idealnie równo zaklejasz kopertę, później prostujesz wszystkie ułożone na szafce nocnej książki, rano wyżywając się na śpiącym obok chłopaku, że znowu je poprzewracał, tworząc w nich odstręczający chaos. Witasz kolejne szlabany, odwiedzasz dyrektora, bardzo chcesz mu powiedzieć, a potem widzisz te wszystkie ruszające się za jego plecami portrety świdrujące cię wzrokiem i ponownie się gubisz i plączesz w wypowiadanych zdaniach. Wszyscy cię oceniają, śmieją się, głośno, obrzydliwie. Chowasz się. Ale jeśli nie oni, to twoje szepty zawsze cię znajdą, prawie nigdy cię nie zostawiając.
Myśli znowu nie chcą cię słuchać. Więc liczysz odmierzane miarki, zaciskasz palce na piórze, później wybijając nimi ten sam nierówny rytm. Prostujesz je nerwowo, obejmujesz różdżkę, czasem samemu, jakby na próbę przyciskając ją sobie do gardła. Wdech, wydech. Koń na C5, królowa na G3. Pięć razy zamieszać w lewo. Dokładnie posiekać. Zgrzyt ołówka na papierze, obrzydliwe skapnięcie atramentu na wypracowanie, gdy ktoś się potrąca. Gwiazdozbiór ryby. Eihwaz. Odciąć skrzydła. Prosta linia sztućców. Odbijający się echem w umyśle rytm wybrany przez palce. Duszący wydech. Dwa razy w lewo. Szach mat.
Żyjesz, atakujesz, uciekasz. Miotasz się, gubisz, zasłaniasz uszy, paranoicznie rozglądasz się dookoła, chcesz wydrapać sobie szepty z umysłu. Kłamiesz że wszystko jest z tobą w porządku, że wytrzymasz. Wciąż mamisz się, że jesteś normalny.
Relacje ѳ Z dziennika

Cześć wszystkim!
Mam nadzieję, że Seth Was nie przestraszył oraz, że chaotyczna treść karty nie męczy a pozwala zagłębić się w jego psychikę. Szukamy przyjaciół, wrogów i kogoś do kochania, nawet jeśli trochę toksycznego (a konkretniej jakiegoś chłopaka, bo Seth działa po drugiej stronie mocy, mimo, że sam jeszcze tego nie do końca akceptuje ;).
A jeśli ktoś jest ciekawy jak wygląda nieco mniej groźny Seth, proszę klikać. ^^
Imię i nazwisko ukrywają dwa zdjęcia.
Na wizerunku Lou Taylor Pucci, twarzy Mii użyczyła Sasha Bell. W tytule cytat z piosenki Monster Missio.
Kod na wysuwany dopisek od autorki pożyczony stąd.

8 komentarzy:

  1. [Cześć, w żadnym razie nie obrażam się za przykrycie mojej karty tym bardziej że Seth jest postacią podobną do tych, które swego czasu sama często prowadziłam, a równocześnie wydaje się naprawdę bardzo ciekawy.
    Nie chcę tworzyć między nimi wrogiej relacji, z drugiej strony obaj mają dość mocne charaktery... Mam niejasną wizję jakiegoś porozumienia, może nawet przyjaźni (jeśli chcesz takiego powiązania dla Setha), która niekiedy wiązałaby się z jakimś rozkwaszonym nosem czy podbitym okiem. W sensie, jak już miałoby dojść między nimi do sprzeczki, to takiej na 102. Ale jak mówię, wizja jest niejasna, więc jak masz jakieś inne sugestie, to wal śmiało.]

    Blue Ross

    OdpowiedzUsuń
  2. [Wydaje mi się, że warto byłoby zarysować im jakąś wspólną przeszłość, bo jednak trudno założyć, że przez sześć lat zupełnie się ignorowali, a można między nimi trochę namieszać. Proponuję, żeby gdzieś na samym początku szkoły nieźle się dogadywali, może nawet żeby był to jakiś zalążek przyjaźni. Potem coś by się między nimi stało, jakieś nieporozumienie (nawet coś w stylu jakiejś zaginionej książki, cokolwiek właściwie), stąd dość napięta atmosfera między nimi, która w końcu doprowadziłaby do tego szlabanu, na którym w końcu by się dogadali, wyjaśnili sobie całą tę aferę. Jeśli takie coś ci pasuje, to pod wieczór/jutro podeślę jakieś rozpoczęcie. Jeśli nie, to cóż, też podeślę ale inne :D]

    Blue Ross

    OdpowiedzUsuń
  3. [Cześć! Dziękuje pięknie za powitanie i miłe słowa :)


    Muszę przyznać, że Seth jest niebanalną postacią, a sama treść karty naprawdę świetnie napisana; szczerze gratuluję. Nie zazdroszczę Twojemu panu; umysł to potężna i piękna sprawa, lecz gdy obraca się przeciw nam, sieje spustoszenie i strach, jakich nikt i nic innego nie byłoby w stanie, bez względu na starania. To więzienie, od którego nie ma prawdziwej ucieczki; w którym można jedynie nauczyć się żyć i przetrwać, każdego dnia, od nowa.

    Urokliwe były przy tym momenty z przyszywaną siostrą Setha ^^


    Na wątek z wielką chęcią się skuszę; możemy wykorzystać Wieże Astronomiczną, zastępstwo Neda z Eliksirów; Starożytne Runy lub OPCM.

    Udanej zabawy na blogu!]

    Edmund Grindelwald

    OdpowiedzUsuń
  4. [Haha, tak, ona nie przepada za tym określeniem, ale według mnie też jest przesłodka. :D
    Na wątek z takim panem jak Seth, to my się zawsze piszemy! Lily obraca się całe życie w towarzystwie starszych braci i kuzynów, lepiej się czuje w takim gronie, niż pośród rówieśników i szybko łapie z nimi kontakt.
    Mogłoby tak być, chyba, że zapoznaliby się kiedyś przy okazji na przykład porządkowania jakiejś klasy? Lily czasami to robi z własnej woli, poznaje też wtedy jakichś szlabanowiczów, także ktoś z profesorów mógłby dojść do wniosku, że Seth może jej pomóc i faktycznie go to uspokoi. Lily, jak to Lily, od razu zaczęłaby go zagadywać, może jakaś jej koleżanka z dormitorium skrycie podkochiwałaby się w Twoim panu i mój rudzielec początkowo zamierzałby wykorzystać fakt, że znajdują się w jednej klasie, by delikatnie wybadać teren? Jestem, generalnie, otwarta na wszystko! :D]

    Lily Potter

    OdpowiedzUsuń
  5. [Jeśli Seth potrzebuje czasem pomilczeć, napić się rumu porzeczkowego, nie martwiąc się o ponowną lawinę moralizatorskich wykładów, to Maria jest idealną kandydatką do bycia dobrą towarzyszką :D]

    Maria S.

    OdpowiedzUsuń
  6. [Bardzo proszę, nie ma za co dziękować; napisałam jedynie prawdę na temat tego, co przeczytałam xD

    Tak, ludzi umysł potrafi być naszym najlepszych sprzymierzeńcem, jak i najgorszym wrogiem.

    Odpowiada mi takie rozegranie sprawy; różne zachowanie Setha, jego chwiejność. Ned z pewnością łatwo szlabanów nie daje, ale mógłby rzeczywiście coś takiego zrobić, nie tylko dlatego, że Seth by sobie zasłużył; ale gównie po to, by pobyć z nim sam na sam i możliwie mu jakoś pomóc. Edmund też miał nie najłatwiejsze, nastoletnie lata, nawet jeśli innego rodzaju i z innych powodów niż Seth; lecz i tak, niejedno byłby w stanie zrozumieć; a w przypadku zachowania twojego pana, nawet przymknąć na to i owo oko.
    Chcesz już od razu przejść do wątku, czy może jeszcze coś omówić? Jeśli to pierwsze, mogłabym Cię prosić o rozpoczęcie? Nie najlepiej mi idą, przyznam bez bicia. Aczkolwiek, jeżeli wolisz je rozstawić w moich rękach, zaczęłabym nam początkiem przyszłego tygodnia; w porządku? ;)]

    Edmund Grindelwald

    OdpowiedzUsuń
  7. [Cześć! Przychodzę pod KP, bo oczywiście mam ochotę na wątek, a jakże inaczej, zwłaszcza że Seth nie jest jednowymiarową postacią, a takie lubię najbardziej. ;)
    Chętnie wcielę się w rolę złotej rybki, toteż zapytuję - przychodzi ci do głowy jakaś relacje, którą chciałabyś odegrać, ale nie miałaś dotychczas z kim? :D]

    L.W

    OdpowiedzUsuń
  8. [Mogli się poznać w Trzech Miołach miesiąc przed zakończeniem poprzedniego roku szkolnego i tak przez wakacje dość intensywnie wymieniać się korespondencją listową :D A obecnie podczas roku szkolnego, to i pomilczeć w swoim towarzystwie lubią, tak o :D Ona sprawdza pracę, a on sobie rysuje :D]

    Maria

    OdpowiedzUsuń