Mój brak wiary, oznacza, że nie mogę zostać zraniona?


Sorcha Ellem
29 VIII 1994 ---- oficjalnie czarownica czystej krwi ---- wychowanka domu Roweny Ravenclaw ---- niegdyś ceniona uzdrowicielka w Szpitalu Świętego Munga ---- obecnie zajmująca posadę szkolnej uzdrowicielki ---- posługuje się odpowiednio giętką różdżką o długości dziesięć i trzy czwarte cala, wykonaną z drewna grabowego z rdzeniem uzyskanym z włosa z ogona Testrala ---- patronus przyjmuje kształt wilka szarego, a bogin, o ironio, postać wilkołaka ---- w Hogwarcie dzielnie towarzyszy jej Richard

Praktyczne podejście do życia i poczucie odpowiedzialności, połączone z dążeniem do obranych wcześniej celów zamknięte w tym drobnym, kobiecym ciele, to jednocześnie zaleta i wada; podobnie jak brak spontaniczności, która została zastąpiona przez dokładną analizę tematu — przed podjęciem decyzji musi przeanalizować wszystkie fakty i znać wszystkie szczegóły, ponieważ lepiej być przesadnie ostrożnym niż wcale. Decyzje podejmuje po rozważeniu wszystkich "za" i "przeciw" — nie lubi ryzyka i jeśli jest szansa, żeby go uniknąć, prawdopodobnie z niej skorzysta. Nie jest powolna, jednak proces rozkładania wszystkiego na części pierwsze, co dotyczy obecnie analizowanej kwestii, po prostu zajmuje nieco czasu.

Nigdy nie miała problemów z nauką, a chłonność umysłu i zdolność do analitycznego myślenia od najmłodszych lat jest jej znakiem rozpoznawczym. Cechuje ją konsekwentność i dokładność, jednak przez nawyk stawiania wysoko poprzeczki samej sobie, a tym samym wymagań wobec siebie, surowszym spojrzeniem patrzy na otaczających ją ludzi, wskutek tego tworząc barierę między sobą a innymi, ciężką do pokonania, choć nie ma problemów ze wpasowaniem się w otoczenie. Ma skłonność do narzucania na siebie zbyt wielu zadań, często czując się z tego powodu pochłonięta życiem i nie znajdując czasu na relaks.

Zamknięta w sobie, czasem aż do przesady, daje się poznać jako skromna i opanowana, w towarzystwie nie wysuwając się na pierwszy plan. Stawia na osoby sprawdzone, znane sobie od lat i to z nimi woli mieć bliższe relacje i przebywać najczęściej. Wszelkie zmiany przyjmuje raczej z niechęcią, ponieważ ceni sobie stałość, całą duszą przywiązuję się do ludzi i miejsc, dlatego ciężko jest jej się z nimi rozstawać.

Powiązania -------- Więcej

ODAUTORSKO
Podziwiam wszystkich tych, co umieją szybko pisać kartę postaci i nie mają problemów z tekstem, ponieważ dla mnie jest to zawsze droga przez mękę, choć, muszę przyznać, Sorchę tworzyło mi się całkiem przyjemnie. Lista poszukiwanych relacji wyląduje w powiązaniach, gdy w końcu będzie mi się chciało je zrobić. Zapraszam nieśmiało w nasze skromne progi.

Kontakt: przebiegle.ciasteczko@gmail.com
Limit wątków: Wstępnie 5

9 komentarzy:

  1. [ Nie mogłam przejść obojętnie obok tego bogina… :) Zwłaszcza, że wyobrażam sobie jak często mój chłopiec lądował na kozetce w Skrzydle Szpitalnym i była zaledwie centymetry od swojego największego koszmaru… Ach, późna pora wyzwala we mnie jakiś dziwny humor. A chciałam tylko przyjść powiedzieć, że świetna karta i piękne zdjęcie, a kot rozczulający! Nasuwają się pytania, co skłoniło utalentowaną uzdrowicielkę do porzucenia kariery w Mungu i powrotu do Hogwartu… Chętnie bym lepiej poznała Sorchę, bo sposób w jaki ją przedstawiłaś, bardzo do tego zachęca. Oczywiście zapraszam do siebie, a tymczasem witam na blogu i życzę wielu owocnych wątków :) ]

    Urquhart

    OdpowiedzUsuń
  2. [ Tak właśnie się zastanawiam od jak dawna Twoja panna jest w Hogwarcie? I jak rozegrać, czy ona wiedziała, że Alex wilkołakiem jest, czy też się domyślała jedynie. Nawet jeżeli wiedziała (jako uzdrowicielka raczej byłaby poinformowana w sumie… Chyba, że widziałaś jakoby miała jakiegoś przełożonego nad sobą, to wtedy inna historia), to zobligowana byłaby do milczenia – wiadomo po przykładzie rozgoryczonego Snape’a, jak łatwo długi język może spieprzyć życie wilczkowi. Poza kwestią ustalenia wie czy się tylko domyśla, jak najbardziej byłabym za wątkiem około szpitalnym. Czy to po treningu/meczu, czy to po jakiejś pełni, gdy potrzebował maści na skaleczenia albo czegoś na wzmocnienie przed pełnią… Podsumowując, powód dla którego tam zawędrował z łatwością się znajdzie :) ]

    Urquhart

    OdpowiedzUsuń
  3. [Cześć! Ale fajne zdjęcie, ta pani jest absolutnie prześliczna! Lucy nie przydarzają się raczej wypadki, ale jeżeli masz ochotę na wątek, na dniach powinna pojawić się moja druga panna, a co do niej miałabym już konkretny pomysł! Zatem życzę dobrej zabawy i wielu wątków, a jeśli jesteś zainteresowana, zapraszam do Lucy lub na maila: wczoraj.nie.umiera@gmail.com]

    Lucy Weasley

    OdpowiedzUsuń
  4. [ Chyba nie zostało nam nic więcej do ustalenia w tej kwestii... :) Zacznę jakoś na dniach, postaram się jak najszybciej. ]

    Urquhart

    OdpowiedzUsuń
  5. [Cześć! Jeśli potrzebujesz niesfornego siódmoklasistę, który przynajmniej dwa razy w miesiącu zjawia się z połamanym nosem lub ręką w Skrzydle Szpitalnym to polecam Stansella, a jeśli kłopotliwych uczniów macie aż nadto, to życzymy po prostu fajnych wątków!]

    Ulysses Stansell & Neville Longbottom

    OdpowiedzUsuń
  6. [Hejka, cóż za analityczna pielęgniarka. Pięknie wygląda na zdjęciu, ale własnie w stylu, który trochę się wyjawia z karty: mroźna. Aż się ma wrażenie, że choć każdym poobijanym uczniem zajmie się perfekcyjnie, to nie pochucha na rankę dzieciaka w matczynym stylu. ;D]

    Edgar Fawley & Ethan Rosenblum

    OdpowiedzUsuń
  7. [Nic się nie przejmuj, chwilę popiszesz i się wdrożysz, a dodatkowo ja jestem bardzo wyrozumiałym i wyjątkowo mało czepliwym autorem w kwestiach wszelakich. Odezwę się więc na maila w sprawie ustaleń wątkowych, bo z reguły nie lubię śmiecić pod kartami.]

    Ulysses Stansell

    OdpowiedzUsuń
  8. O radości, kolejna wizyta w Skrzydle Szpitalnym. Nie zliczyłby wszystkich powodów przez które jego noga przestąpiła próg królestwa szkolnej uzdrowicielki. Zazwyczaj jednak głównym winowajcą był quidditch, trochę rzadziej głupie wybryki niezwiązane z treningami. Tym razem jednak cała sytuacja przebiegała raczej standardowo, choć wciąż jego nieuwaga odegrała ogromną rolę… Kapitan Krukonów zarządził dodatkowe zgrupowanie, upewniając się, że nawet na moment drużyna nie wypadnie z odpowiedniego rytmu. Mecz z Ślizgonami zbliżał się wielkimi krokami, a na tym etapie rozgrywek nikt nie zamierzał odpuszczać nawet odrobinę. Ważyły się losy Pucharu, przez co tym większa zaciętość motywowała ich do dodatkowego wysiłku. Alexander w poprzednim roku z oczywistych względów nie mógł wspierać swojej drużyny, i teraz jeszcze intensywniej pracował na cenne zwycięstwa, nie zważając na koszty… No i się stało. Sam nie wiedział jakim cudem popełnił tak kardynalny błąd. I to co najgorsze, wcale nie w trakcie gry, tylko kiedy już skończyli mały sparing, zbierając się do szatni. Wylądowali na nieco grząskiej po ostatnich deszczach murawie, zbierając wszystkie piłki do spakowania. Z oczywistych względów odpowiadał za tłuczki, jako że podobno miał największe doświadczenie w obchodzeniu się z tymi małymi złośliwcami. Jeden z tłuczków już bez większych komplikacji wylądował w klatce, z której obecnie rozpaczliwie próbował się wyrwać, mimo zabezpieczenia przytrzymującymi rzemieniami. Druga z czarnych piłek pikowała w powietrzu i Alexander drugi raz nadstawił ramiona, chcąc go pochwycić… Gdy właśnie wtedy to się stało. Wystraszony okrzyk koleżanki z drużyny sprawił, że dosłownie na parę sekund spuścił wredną piłkę z oczu, szukając spojrzeniem źródła zagrożenia, które wywołało u niej tak wielki popłoch. Zorientował się, że to nie był dobry moment na obserwowanie niewielkiego pająka wspinającego się po szacie rudowłosej czarownicy o jedno uderzenie serca za późno. To wystarczyło by pikujący tłuczek, choć faktycznie wylądował w jego uścisku, najpierw boleśnie obił jego ramię. Ledwo utrzymał wyrywającą się piłkę, zapakowując ją z trudem do kufra. Dopiero wtedy mógł obejrzeć pieruńsko bolący lewy bark. Nie potrzebował medycznego przeszkolenia by wiedzieć, że doszło do wybicia. Akurat na niecałe dwa tygodnie przed tak ważnym meczem! Co gorsza, jego koledzy z drużyny dostrzegli ten wypadek i zorientowali się, że doznał nieprzyjemnej kontuzji. Na samą propozycję nastawienia tu i teraz barku został niemalże zagryziony przez wkurzonych Krukonów, upierających się by odeskortować go do Skrzydła Szpitalnego. Cudownie… Wiedział, że to rozsądna decyzja i najprawdopodobniej jedyna, która uchroni go przed gorszymi powikłaniami, a przecież zależało mu by jak najszybciej być w pełni sił. Problem jednak leżał w zupełnie innym miejscu. Odgonił skrzeczące na niego stadko, zapewniając, że sam dotrze do Skrzydła Szpitalnego i nie potrzebował całego zastępu nianiek. Nieco ociągając się, ruszył więc w tamtym kierunku, wiedząc, że odprowadza go kilka czujnych par oczu. To nie tak, że nie lubił szkolnej uzdrowicielki. Odnosił jednak wrażenie, że to jej coś w nim nie pasowało, niezależnie od tego, że nigdy nie okazała mu niechęci i odnosiła się do niego równie uprzejmie jak do całej reszty pacjentów. Teoretycznie nie dał jej powodu, więc jego dziwne, niczym nieuzasadnione wrażenie śmiało można było uznać za irracjonalny wymysł. Tyle, że dobrze wiedział, iż akurat ona z całego personelu zatrudnionego w Hogwarcie, była świadoma pewnej drobnej kwestii…

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Dzień dobry, przepraszam, że przeszkadzam. Wypadek na treningu — powiedział grzecznie, gdy po zapukaniu do drzwi gabinetu uzdrowicielki i uzyskaniu pozwolenia wszedł do środka, zastając pannę Ellem przy biurku. Znacząco zerknął na swój lewy bark, już na pierwszy rzut oka zdradzający, że coś z nim było nie tak. Miał nadzieję, że uda się w miarę szybko załatwić problem nieprzyjemnej kontuzji. W końcu magia uzdrowicielska naprawdę potrafiła zdziałać cuda, czyż nie?

      [ Pozwoliłam sobie wpleść drobne przeczucie Alexa, że Sorcha się dystansuje z jakiegoś powodu. Stwierdziłam, że gdy oboje będą lekko najeżeni we wspólnych relacjach, może wyjść fajna dynamika :) Mam nadzieję, że wszystko z rozpoczęciem okej, no i wybacz, że tak długo! ]

      Urquhart

      Usuń