BEATRIX BLACK
Z dumą nosi barwy Slytherinu, dostojnie przemierzając korytarze Hogwartu wyprostowana jak struna i z głową zadartą zawsze wysoko. Patrzysz na nią i nie do końca potrafisz ją rozgryźć. Z jednej strony jej oczy przenikają Cię na wskroś, budząc głęboki choć nieokreślony niepokój, zaś z drugiej aura tajemniczości, która od niej bije nieustannie Cię przyciąga. Nie mówi o sobie zbyt wiele, raczej unika kontaktu z rówieśnikami, trzymając przy sobie jedynie te najbliższe osoby i niechętnie poznając nowe. Jest typem samotniczki i indywidualistki, która nienawidzi pracy w grupie, bo jest przekonana, że sama wszystko zrobi najlepiej. Nie jest ani optymistką ani pesymistką, tylko realistką i pragmatyczką, na wszystko patrząc trzeźwo i na chłodno kalkulując daną sytuację.
Jest cierpka jak agrest i słodka jak bez, szczera do bólu i nieistotne jest dla niej to czy swoją szczerością kogoś zrani. Rzadko kiedy patrzy na odczucia innych i dlatego w ich oczach może być zimną suką, ale przecież... wilka nie obchodzi co myślą o nim owce, prawda? Potrafi być jednak też słodka, jej uśmiech, choć rzadko widziany na twarzy działa na niektórych niemal tak mocno jak amortencja. Dla najbliższych jest gotowa nie tyle co wskoczyć w ogień, ale wepchnąć w niego każdego, kto chciałby im zaszkodzić.
Wciąż mierzy się z konsekwencjami swoich błędów, których nie zdarza jej się żałować. Wciąż ma przed oczami jeden prosty cel, w który wierzy całym sercem i całą sobą. Jej ambicje pożerają jej wrażliwość z każdym dniem mocniej i łapczywiej. Z każdym kolejnym świtem pragnie więcej, jest głodna wiedzy i władzy, nakładając na siebie coraz więcej obowiązków i szukając drogi, która będzie ziszczeniem jej pragnień i da się zapisać na kartach historii czarodziei, jako ktoś wyjątkowy. Najbardziej bowiem mierzi ją nijakość.
Beatrix Raven Black — 13 II 2004, Londyn — Dla matki Bee, dla bliskich
Trixie — Slytherin, po raz drugi VII rok — Prefekt Naczelna &
Przewodnicząca Klubu Zaklęć — Członkini Klubu Ślimaka i Pojedynków,
założycielka sekty Zawsze Czyści — Różdżka mierząca czternaście centymetrów, z czarnego bzu i włókna ze smoczego serca, sztywna — Ukończyła kurs teleportacji, która stała się jej ulubionym sposobem poruszania się — Ofiara klątwy, z
której skutków leczyła się przez ostatni rok, a której konsekwencje
ciągną się za nią do dnia dzisiejszego — Córka obłąkanej lecz potężnej
czarownicy, Ismeny Black, która aktualnie odsiaduje wyrok w Azkabanie i
jest autorką głębokiej blizny na szyi Beatrix, oraz wpływowego Edgara Blacka,
który dla ukochanej jedynaczki jest gotowy poświęcić wszystko —
Wywodząca się ze szlachetnego rodu Blacków, na zdrajców krwi patrząca z
niechęcią, zaś na mugolów z odrazą — Na szyi nosi naszyjnik, który ma ją chronić przed klątwami — Alabastrowa cera, zielone oczy & kruczoczarne włosy, wysoka i szczupła, roztaczająca wokół siebie podniecający zapach cynamonu i nardu.
Cześć! Beatrix może i gryzie, ale ja na pewno nie, więc zapraszam po ciekawe, wciągające wątki! Nie mam limitów, odpisuję w kolejności i wolę wymyślać, niż zaczynać. Chodźcie poznać ją bliżej, bo zapewniam, że kryje w sobie sporo tajemnic, zagadek i sprzeczności.
Jeśli ktoś ma ochotę to sówki można posyłać tu: czarodziejkaslow@gmail.com
[Twoją kartę pochłonęłam w zastraszającym tempie - zdziwiłam się, gdy jej tekst tak szybko się skończył, bo pozostał we mnie niedosyt informacji o przepięknej Ślizgonce! :) Jestem bardzo ciekawa historii blizny na jej szyi, a także klątwy, która na nią spadła.
OdpowiedzUsuńTwarzyczka przypisana Beatrix jest przepiękna i idealnie oddaje klimat bohaterki.
Mam przeczucie, że zapach cynamonu i nardu idealnie skomponowałby się z zapachem ciężkiej wanilii. Jeżeli jesteś zainteresowana, odezwij się pod kartą mojej A. :)]
Alcyone Travers
Posłałam sówkę.
OdpowiedzUsuńHej, Bee, odkopiemy trochę sekretów z przeszłości?
OdpowiedzUsuńTwoja D.
Cześć, Vee. Czy to Vee od postaci, które zwykle zaczynają się na V. czy to nie ta Vee? xD Nie mogę przejść obok Bei obojętnie, bo nazwisko zobowiązuje. Dodatkowo przyświecają nam podobne idee, myślę, że nasze postaci mogą się razem dobrze dogadać. Choć Twoja nawet w nowych czasach wydaje się bardziej konserwatywna, niż starszy Blaine.
OdpowiedzUsuńMiałabyś chęć może rozpocząć jakąś grę? Może z Klubu Ślimaka, skoro Zabini jest jego opiekunem?
Blaine
[ Wybacz, że tak bestialsko Cię przysłoniłam! W ramach zadośćuczynienia przyszłam zaproponować Ci grę, o ile oczywiście będziesz miała ochotę na wątek ze mną. Zapraszam zarówno do Minu, jak i Remy, na pewno uda nam się coś wymyślić. ;) Tymczasem życzę udanej zabawy i mnóstwa weny! ]
OdpowiedzUsuńMinu & Remy
// Jak na razie to każda kobieta drze z nim koty. xD
OdpowiedzUsuńMyślę, że to całkiem dobra myśl, Blaine mógł ją zatrzymać po lekcji, żeby spytać o Klub Ślimaka. Co do Zawsze Czystych to się zastanawiam. Bo Zabini tacy nie do końca w kanonie byli żeby się trzymać nawet z czystokrwistymi, tak, żeby fanatycznie idei chronić, więc myślę, że może raczej przypatrywać się rozwojowi stowarzyszenia z boku, czy coś.
Blaine
Cześć! Nie dość, że stworzyłaś dla mnie takie miłe powitanie to jeszcze zaprosiłaś do tak niesamowitej postaci! Czy może być lepiej? :D Beatrix jest intrygującą dziewczyną, jestem bardzo ciekawa jej historii, tego co kryje się za klątwą, której była ofiarą a także za jej rodziną. Kartę pochłonęłam jednym tchem. <3
OdpowiedzUsuńCyan i Beatrix niby tacy różni, a mimo to zauważam pomiędzy nimi kilka punktów wspólnych: przynależność do rodzin, które w magicznej historii nie zasłynęły pozytywnymi czynami, osadzeni w Azkabanie rodzice, skłonność do samotniczego stylu bycia (choć u Beatrix wszystko idzie w parze w wyniosłością, Cyan jest po prostu… niedostosowany), oboje należeli też do Klubu Pojedynków. Przyszło mi na myśl, że Beatrix mogła być świadkiem wydarzenia, które doprowadziło do tego, że Rookwood zrezygnował z członkostwa w klubie – może namawiałaby go, by jednak wrócił? Mogłaby widzieć w nim też intrygującego kandydata do dołączenia do jej sekty – w końcu chłopak jest synem Śmierciożercy… Cyanowi daleko do szufladkowania ludzi wedle ich pochodzenia i statusu krwi, ale Beatrix mogłaby wziąć sobie za cel przekonanie go do swoich racji, kusiłaby go trochę do złego. :D Miałaby przecież świadomość jaki talent Cyan ma do klątw… Teraz, po śmierci matki Cyana, dziewczyna mogłaby uznać go za łatwiejszy cel – zagubiony, złamany i skrzywdzony, więc i może podatniejszy na wpływy innych? Ciekawa jestem jak dziewczyna zareagowała na śmierć pani Rookwood – wedle poglądów Beatrix charłaki raczej nie zajmują zaszczytnego miejsca w hierarchii społecznej, prawda?
"Niezależnie czy nasze postacie miałyby się krzywdzić, czy przyjaźnić." A czemu tego nie połączyć? Mogą się kochać i nienawidzić. :D
Możemy ustalić szczegóły w komentarzach albo mailowo, jak Ci wygodniej. <3]
Cyan Rookwood
[ No cóż, biorąc pod uwagę bliznę Beatrix wydaje mi się, że łączą ich nie tylko niezrównoważone matki, ale także podobne przeżycie. ;) Zastanawiałam się co masz właściwie na myśli przez zadrganie ziemnym sercem panny Black, więc chętnie się dowiem czegoś więcej. Minu jako stażysta i potencjalny profesor na pewno nie będzie się starał do takiej sytuacji doprowadzić specjalnie, ale jeśli uważasz, że będzie w stanie zrobić to nieświadomie, to nie mam nic przeciwko... xD Daj znać, co dokładnie chodzi Ci po głowie, a jeśli masz jakiś konkretny pomysł - wal śmiało. ]
OdpowiedzUsuńMinu
Paranoja. Gorzka i mdła, która osiadała na języku, drażniąc podniebienie. Oblepiała gardło i struny głosowe, dławiąc w przełyku. Atakowała niczym najgorsza trucizna, przenikając do krwioobiegu w ułamku sekundy, a później paliła w żyłach przejmującym niepokojem i spędzała sen z powiek niemal każdej nocy.
OdpowiedzUsuńOd kilku tygodni właśnie tak wyglądała codzienność Dominique. Bezustanne oglądanie się za siebie, przez ramię, czy aby echo kroków słyszane w korytarzu na pewno należy jedynie do niej, i doszukiwanie się sylwetek ukrytych w cieniach zamku, które mogłyby obserwować ją z ukrycia. Noce przerywane koszmarami, po których pojawiała się bezsenność, bo myśli biegły, plątały się i zderzały, analizując rzeczywistość, która przecież nie mogła być prawdziwa. Nie mogła. Wiedziała o tym aż za dobrze.
A mimo to była pewna, że ani razu się nie przewidziała. Za każdym razem, kiedy tylko zamykała oczy, widziała twarz Cathleen, znikającą w tłumie. Najpierw pomiędzy przeszklonymi witrynami ulicy Pokątnej, kiedy była absolutnie pewna, że to po prostu ktoś uderzająco podobny. Później kilka razy w Hogsmeade – gdy któregoś popołudnia piła kremowe piwo z koleżankami, kiedy wychodziła z Miodowego Królestwa albo wybrała się na spacer w okolice Wrzeszczącej Chaty. Twarz przyjaciółki była dokładnie taka sama, jak ją zapamiętała. Szczupła, o dużych oczach w kolorze wiosennej trawy i ustach, lekko spierzchniętych od ciągłego przygryzania.
Wiedziała jednak, że to nie Cathleen. Nie mogła nią być, bo Dominique na własne oczy widziała jej śmierć.
Rudowłosa przysiadła na parapecie i wbiła wzrok w mrok rozlewający się za oknem niczym gęsta farba, który nagle zaczął ją przerażać jeszcze bardziej, niż zwykle. Odruchowo objęła szczupłe ramiona dłońmi, a długie palce wbiła w skórę.
Ciche skrzypnięcie drzwi do komnaty sprawiło, że każdy mięsień w ciele Dominique napiął się odruchowo, a palce powędrowały w stronę różdżki utkwionej w tylnej kieszeni dżinsów i z całej siły zacisnęły się na zdobionej rączce. Niepokój, który towarzyszył jej w ostatnich tygodniach każdego dnia sprawiał, że była gotowa do obrony w każdym momencie.
Dominique nie wiedziała, kogo mogłaby się spodziewać – tym bardziej zakradającego się bez uprzedzenia i używającego alohomory, zamiast najzwyczajniej w świecie zapukać. Dlatego też, kiedy do komnaty wpadła Beatrix, zamykając za sobą drzwi z niemałym impetem, cały niepokój zbladł nagle, a na jego miejscu pojawiło się zaskoczenie. Zwłaszcza, że ich ostatnia rozmowa nie zapowiadała, aby prędko miała odbyć się kolejna.
— Bea… — Dominique zająknęła się, próbując wejść dziewczynie w słowo i przerwać atak, który wytoczyła pod jej adresem, ale urwała nagle, słysząc imię Cathleen. Znieruchomiała, mając wrażenie, jakby nagle całe powietrze uszło z jej klatki piersiowej, a oczy otwarły się szerzej. Niepokój połaskotał ją po plecach zimnymi niczym lód mackami.
Zacisnęła powieki, kręcąc głową, jakby próbowała odpędzić od siebie myśli, które na powrót zaczęły kotłować się w jej głowie. Nie potrafiła zrozumieć, co się właściwie działo, a to przerażało ją najbardziej.
— To nie ja — głos Dominique był cichy i drżący, ale ostry niczym brzytwa, kiedy przerwał ciszę, która zapadła po oskarżeniach brunetki. Każde słowo, które padło z jej ust paliło niczym ogień. Wdzierało się pod skórę i pełzło aż do pogruchotanego serca rudowłosej, raniąc je jeszcze bardziej. — Mówiłam ci, że ją widziałam. Cathleen. I mówiłam, że sobie tego nie wymyśliłam, ale nie chciałaś słuchać. Wolałaś mnie zbyć zamiast… — urwała gwałtownie, a zaraz potem pokręciła głową. Oparła pośladki o parapet i utkwiła spojrzenie błękitnych tęczówek w twarz brunetki.
UsuńNigdy nie pogodziła się ze stratą Beatrix. Widziała, jak ich słodka i soczysta przyjaźń staje się kwaśna, wysycha i kruszy się, rozpadając ostatecznie w drobny. Na jej miejsce wkradła się tęsknota, cierpka i słona, która drażniła wargi rudowłosej za każdym razem, kiedy próbowała odnaleźć drogę do przyjaciółki.
— Po co przyszłaś, Bea? — Dominique westchnęła, garbiąc nieco ramiona. Odgarnęła za ucho kosmyk rudych włosów. — Jeśli chcesz porozmawiać to porozmawiajmy. Wiesz, że zawsze lubiłam z tobą rozmawiać — przyznała cicho. Uniosła zmęczone spojrzenie na twarz Beatrix, po czym zaraz dodała: — Ale jeśli masz zamiar wciąż oskarżać mnie o coś, czego nie zrobiłam, to lepiej wyjdź. Nie mam na to siły.
twoja D.
[Mam takie poczucie, że niezadowolenie z kart dotyka większości nas tutaj, powinniśmy zdecydowanie popracować nad pewnością siebie. Zawsze z ogromną przyjemnością czytam teksty innych autorów. <3
OdpowiedzUsuńHistoria love&hate bardzo do mnie przemawia, to byłaby taka relacja, w której oboje wyszarpują na światło dzienne swoje najgorsze cechy, by później po bolesnym rozstaniu i upadku pokazać też te delikatniejsze aspekty ich osobowości, których być może nie ukazują nikomu innemu. *.* Oczywiście ich znajomość nie należałaby do tych najzdrowszych, ale moim zdaniem to czyni ją tylko ciekawszą.
Podobają mi się wszystkie pomysły, które opisałaś i jestem za tym, by je ze sobą połączyć. Matka Beatrix i ojciec Cyana faktycznie mogli się znać, może za nim oboje trafili do Azkabanu to wymieniali się listami? Albo pójść dalej i połączyć ich jakąś wojenną zbrodnią, którą dopiero to nasze postaci musiałyby odkryć. Trixie faktycznie mogłaby częściowo przyczynić się do tego, że Cyan zrezygnował z członkostwa w Klubie Pojedynków. W mojej głowie Rookwood zrezygnował, ponieważ podczas pojedynku dotkliwie skrzywdził swojego partnera brzydką klątwą. Teraz pomyślałam, że klątwa ta mogła być nawet autorstwa Cyana, chłopak mógłby zaprezentować ją Beatrix, wiedząc, że ona nie oceni go w kategoriach potwora. Beatrix mogłaby go wręcz namawiać, by zaczął używać tego zaklęcia w pojedynkach. I skończyłoby się to tak a nie inaczej. A jakie wyrzuty sumienia miałby Cyan, jeżeli partnerem w tym pojedynku byłby mugolak. :’((
To dobry pomysł, by wcześniej ukrywali swój związek, nie pokazując się razem publicznie. Cyan z pewnością by nie oponował, biorąc po uwagę jego znikome poczucie swojej wartości… Możemy zacząć już z gotową więzią pomiędzy postaciami, załóżmy, że ich wątek trwał tak od… piątej klasy? Wtedy Trixie byłaby na szóstym. Oczywiście związek ten miewałby przerwy, może nawet i wielomiesięczne. Jak sądzisz?
Aktualnie Cyan i Trixie mogliby być na etapie – nie jesteśmy razem, ale bardzo nas do siebie ciągnie. Pomyślałam, że Trixie mogłoby się wreszcie udać namówić Cyana, by pojawił się na spotkaniu jej sekty. A po spotkaniu czekałaby ich bardzo burzliwa wymiana zdań… Co o tym wszystkim myślisz?]
Cyan Rookwood