ANNIKA VÄÄNÄNEN
what if I fall? Oh, but my darling what if you fly?
w skrócie
03.12.2005 - NUVVUS, LAPONIA, FINLANDIA, POCHODZENIE SAMSKIE I MUGOLSKIE, GRYFFINDOR, VI ROK, KLUB POJEDYNKÓW I KLUB ZAKLĘĆ, PACHNIE ZAWSZE ZIOŁAMI I MENTOLEM, WIECZNIE TĘSKNI ZA ŚNIEŻNĄ PÓŁNOCĄ I SPĘDZA WSZYSTKIE PRZERWY ŚWIĄTECZNE W HOGWARCIE Apetyt rośnie w miarę jedzenia, mówili; zauważyła to kiedy sunął opuszkami palców po skórze jej odsłoniętego uda, kierując się coraz wyżej, parząc jej skórę swoim dotykiem, wywołując strach obezwładniający jej ruchy, nieprzyjemną suchość w ustach, niewyartykułowany sprzeciw paraliżujący jej struny głosowe; kiedy zostawiał mokre ślady muśnięć na płatku jej ucha, szepcząc że to będzie ich słodka tajemnica; kiedy podczas rodzinnych kolacji, trącał ją pod stołem kolanem, napierając w pełnym pożądania i oczekiwania geście, obrzucając ją uważnym spojrzeniem, gdy z twarzy odpływała jej cała krew, a spocone dłonie nie były w stanie utrzymać sztućców.
Chciała zniszczyć to ciało - to ciało trzynastoletnie, to ciało obecne - które on tak kochał, a które ona nauczyła się dzięki niemu nienawidzić; unicestwić, rozłożyć na czynniki pierwsze i zetrzeć w proch. To ciało powinno przypominać jej duszę - winno być rozszarpane, powinno być zlepkiem jątrzących się i cuchnących ran, zgnilizną i rozkładem, wszystkimi nerwami na wierzchu, nie powinno być tak młodzieńczo świeże, irytująco doskonałe, pełne życia i wigoru. To ciało naznaczone, skomlące, przepraszające, zużyte i brudne, niepotrzebnie istniejące.
Czy jeżeli powiedziałaby ludziom o własnej niekompletności, o tym kryjącym się w niej mroku, gnijących trzewiach, rozpalonych nerwach, dalej patrzyliby na nią jak na Słońce?
____________
ODAUTORSKO
Nie było mnie na blogach ze sto lat, a z dwieście nie tworzyłam karty, więc za chaos przepraszam. Kod pochodzi z tumblr, który niestety już nie istnieje więc nie mam jak podlinkować autora. W tytule Hozier, w cytacie Erin Hanson, na wizerunku nieznana mi dziewczyna. Annika jest bardziej radosna niż wskazuje na to karta, ale ja lubię komplikować życia swoim bohaterom, więc chętnie stworzę jakiś huragan w wątkach.
[Już miałam pisać, że Annika wydaje się smutną postacią, ale uspokoiłaś mnie trochę dopiskiem pod kartą. Mimo wszystko jednak trzeba przyznać, że życie jej nie oszczędzało, więc życzę jej, aby teraz los nieco dla niej złagodniał. Motyw z ojcem ciężki, ale jak przetrwała tę traumę, to najwidoczniej ma w sobie sporo determinacji i odwagi. Także tiara przydziału wiedziała co robi!
OdpowiedzUsuńAktualnie nie mam wątku do zaoferowania, ale nie przejdę obok Anniki obojętnie - jeśli zdecyduje się na powrót Scorpiusem (co jest możliwe), to się do Ciebie odezwę z wątkiem ;)]
Arran & Caedmon
[Mam nadzieję, że ten uśmiech ze zdjęcia jest na jej twarzy częściej i na dłużej, bo opis karty faktycznie smutny i sprawiający, że chce się ją przytulić. Skoro to ojczym jest boginem, coś czuje, że może stać za tą historią z jej ciałem, a może się jednak mylę? W każdym razie chętnie poznam jej historię i mam nadzieję, że zostaniesz z nami jak najdłużej, abym mogła ją odkrywać. Życzę dużo weny. Są z Mathieu w podobnym wieku, może przyjaźnili się przed jego zniknięciem, a teraz on, po tym jak dziadek wyprał mu mózg ma zupełnie inne poglądy i zaczął gardzić 'mugolami' i to będzie taki szok dla Anniki, kiedy jak gdyby nigdy nic ją na dzień dobry odtrąci? Taki luźny pomysł przyszedł mi na szybko do głowy, jeśli masz ochotę, to zapraszam! Życzę dużo dobrej zabawy w tworzeniu ciekawych wątków :)]
OdpowiedzUsuńElias D.& Mathieu T
[Za uśmiechem Anniki kryje się wstrząsająca historia. Mam nadzieję, że Hogwart okaże będzie jej azylem, miejscem, gdzie poczuje się bezpieczna. Bawcie się dobrze!]
OdpowiedzUsuńPercival
[Po ujrzeniu na zdjęciu pięknego uśmiechu Anniki, zdecydowanie nie byłam przygotowana na cały ten smutek i boleść, które skrywa w sobie reszta jej karty. Cześć, niezmiernie cieszy nas widok kolejnego gryfona!
OdpowiedzUsuńAurelian i Annika na pewno się znają – nie dość, że są na tym samym roku, oboje są mugolakami i uważam, że szybko udałoby im się znaleźć wspólny język. Dodatkowo oboje są uczęszczającymi na zajęcia klubu pojedynków gryfonami. Niewiedzący nic też o sytuacji rodzinnej Anniki Asher, na pewno nieraz zazdrościł Väänänen spędzania wszelakich przerw świątecznych w Hogwarcie.
Jeśli mielibyście ochotę na wątek, serdecznie do siebie zapraszamy, tym bardziej że mamy tak ładną podstawę do zrobienia z tej dwójki naprawdę dobrych znajomych. Tymczasem życzymy Wam masy dobrej zabawy, wielu ciekawych, owocnych wątków i oby biedna Annika odnalazła wreszcie choć ociupinkę spokoju.
PS Tak, wciąż patrzylibyśmy na nią, jak na Słońce.]
ASHER S. HANDRAHAN
[O matulu... Anniko kochana, chodź do nas, do nas chodź, do domu (choć nie wiem, czy takie miejsce można jeszcze nazwać domem) nie wracaj, zostań. My Ci wrócić nie pozwolimy. Ja i Lilian, mam na myśli, bo on też na dłuższe wolne woli raczej zostawać w szkole i jeśli wraca do domu to tylko raz od czasu, wyłącznie dla mamy. W Hogwarcie podczas takich przerw świątecznych raczej nietrudno wpadać na siebie i widywać się nieustannie, kiedy wieje ucznowiskimi pustkami, dlatego pozwolę sobie założyć, że mimo różnicy wieku i domów nasza dwójka powinna się znać. A jeśli i Tobie taka wizja pasuje i znają się faktycznie, to ja już osobiście zapewnić mogę, że Lilian nie tylko patrzyłby na Annikę, ale również traktował ją jak takie właśnie Słoneczko – choć z własnego doświadczenia mógłby się w końcu domyślić, że wcale to jej życie takie lekkie może nie być (chyba dlatego, że sam ma podobną taktykę sprawiania pozorów, że wszystko jest u niego w jak najlepszym porządeczku). I starałby się zrobić wszystko, żeby jej je podczas takich "ferii w Hogwarcie" umilić.
OdpowiedzUsuńJeśli macie ochotę coś takiego stworzyć, to serdecznie zapraszam – myślę, że mogłaby nam wyjść z tego piękna przyjaźń. A poza tym oczywiście witam Was cieplutko w gronie nowych autorów i życzę dobrej zabawy oraz długiego, owocnego w wątki pobytu.
PS. Podbijam słowa mojej poprzedniczki. Słońce zawsze Słońcem pozostanie.]
lilian willis
[To wiesz co? Ja chyba nawet trochę bym utarła nosa Malfoyowi i zaczęła od tego, że nie docenił przeciwniczki, co skończyło się tym, że przegrał z nią pojedynek w Klubie Pojedynków. Porażka na pewno będzie miała gorzki smak i zobaczymy, do czego nas to doprowadzi w kontekście ich znajomości... co Ty na to?]
OdpowiedzUsuńScorpius Malfoy
[Tak, tak i jeszcze raz tak! Dokładnie tak tę relację widzę, nie mam nic do dodania. Asher, być może przez to w jak młodym wieku przyszło mu zacząć się zajmować młodszą siostrą, potrafi być bardzo opiekuńczy (czasem nawet nad), dlatego myślę, że bronić to oni się będą nawzajem! Pytanie jeszcze tylko co chcielibyśmy właściwie napisać. Coś lżejszego, czy może niekoniecznie? Asher cierpi na bezsenność, więc może którejś, cięższej nocy oboje spotkaliby się w pokoju wspólnym (mogłybyśmy założyć, że Annika sama dopiero co wybudziła się z okropnego koszmaru o ojczymie i nie miała zamiaru w najbliższym czasie wracać do łóżka) i po prostu poważnie ze sobą pogadali? Daj znać, co o tym myślisz, a może w ogóle masz jakieś inne, wątkowe marzenie to również mów, chętnie je spełnimy.]
OdpowiedzUsuńA. H.
[Jeju, jakie miłe słowa. I jaka piękna ta wizja z podwodnymi zwierzątkami, aż mi się cieplej na sercu zrobiło. Chodźmy w to, zdecydowanie. A może i Annika, jeśli to nie będzie dla niej żaden problem, opowie Lilianowi co nieco o kulturze, z której się wywodzi? O reniferach, o śpiewie joik, o animizmie i w ogóle o kulturze? Jestem pewna, że Willis siedziałby z szeroko otwartymi oczyma, z nieopadającym zaciekawieniem wchłaniając każde jej słowo. Dla niego to będzie magia – bardziej magiczna niż ta, z którą do czynienia ma na co dzień. Takim akcentem mogłybyśmy zacząć nasz wątek, a później już wedle uznania. Jeśli się spodoba, możemy pociągnąć scenę dalej, pozwalając dzieciom zatracić się w tej niewinnej sielance i zapomnieć o problemach życia doczesnego, a jeśli w pewnym momencie zapragniemy więcej akcji, to więcej akcji im wymyślimy. Tak sobie to wyobrażam, ale oczywiście nie jest to coś, przy czym koniecznie musimy zostać – jeśli masz jakieś inne pomysły, propozycje, to wal śmiało. Wspólne burze mózgów podczas ustalania wątków zawsze były i będą dla mnie czymś wspaniałym.]
OdpowiedzUsuńlilian willis
[Bardzo pięknie się nam to wszystko zgrywa w całość, super! To może Annika podejdzie do niego zaraz po tym, jak zobaczy go w szkole, szczęśliwa z jego powrotu, a on ją nieco odtrąci i źle potraktuje i będzie dziewczyna miała mały zonk?]
OdpowiedzUsuńMathieu
[Dzień dobry.
OdpowiedzUsuńSzczerze przyznam, że z perspektywy pierwszej mojej postaci zaniedbałam zapoznawanie się z nowymi kartami. Annika zwróciła moją uwagę dopiero w momencie pisania Filippa, kiedy to zdałam sobie przykrą sprawę (z góry przepraszam - to najmniej lubiany przeze mnie dom), że chłop musiał być Gryfonem i wybitnie do niego pasuje zostanie opiekunem Gryffindoru. Rzuciłam więc przelotnie okiem na postaci z tego domu obecne na blogu. Uderzyło mnie, jak podobne są ich historie (motyw skrzywdzenia przez osoby, które miały sprawować nad nimi opiekę) i choć jestem wybitnie zardzewiała w aspekcie wątków damsko-męskich, bardzo bym chciała Tobie takowy zaproponować.
Mój pomysł jest właściwie prosty, przy czym zgaduję, że Annika spędza wakacje w domu rodzinnym, więc naprostuj mnie, jeśli to błąd. Filipp stoi na środku londyńskiej ulicy, ważąc możliwość odwiedzenia swojego z uwagi na chorą matkę, a wtem wpada Twoja panna, umykająca od rodziny po trudnym spotkaniu z ojczymem. Oboje są więc roztrzęsieni i dalecy od bycia powierzchownie radosnymi sobą. Matsumura zabierze ją na kawę, żeby ochłonęli. W między czasie (między wierszami czy wprost) Filipp wywnioskuje, że dziewczyna nie może wrócić do domu. Wpadnie więc na nielegalny pomysł propozycji, by zamieszkała w jego hogwarckiej kwaterze na czas wakacji, podczas gdy sam spędzi je w przechodnim do niej gabinecie, co da nam szereg możliwości na kolejne wątki w tym czasie. Możemy później wejść nawet w ich relacji na jakieś grząskie grunty, ale to już kwestia całkiem otwarta. Co sądzisz?]
Znużenie znajomym mu, surowym odrętwieniem ociera się o ścięgna twarzy i przesuwa wolno wzdłuż tkanek skóry, zwiotczałych w bierności, by w cieniach obojętności i młodego oblicza, zapaść się w miękkich policzkach i uważnych od obserwacji zagłębieniach oczu. Patrzy na pojedynkującą się parę dziewczyn, na wpół znudzony, na wpół rozczarowany. W skrzyżowaniu rąk zatrzymuje chęć poprawienia niedoszlifowanej miejscami techniki i potrzebę wskazania błędów w unoszeniu różdżki, czy niechlujnym wygięciu nadgarstka. Gdyby nie obecność opiekuna klubu, prawdopodobnie już teraz ściągałby na język pierwsze złośliwości. Zamiast tego, zagryza za zębami wszystkie swoja słowa i myśli, stając w sztywnym naprężeniu na kruszejących już filarach cierpliwości. Nic nie drażni go bardziej niż pasywność, która jak kalekie dziecię, utrzymuje go nieprzerwanie i natrętnie w ryzach jednej przestrzeni.
OdpowiedzUsuńGdzieś obok słychać szepty rozmów, gdzieś dalej z kolei szuranie butami, gdy wreszcie, przy okazji kończącego się pojedynku, nauczyciel wskazuje bezpośrednio na niego i niejaką Pannę Väänänen, której, tak po prawdzie, chyba nigdy nie widział na platformie w trakcie walk. W pierwszym momencie po wyznaczeniu przeciwnika, skupienie, zroszone lśniącym poblaskiem na tęczówce, przeskakuje z opiekuna na kojarzoną przez niego, ale nieszczególnie mu znajomą twarz dziewczyny. Przesuwa spojrzeniem po jej zamyślonej twarzy, by w szybkiej, powierzchownej ocenie, zawrzeć bezwzględny sąd nad jej osobą.
Wychodząc na podwyższenie, Scorpius Malfoy nie bierze pojedynku na poważnie.
Nie dostrzega w lustrze jej spojrzenia przebłysków zagrożenia, czy czających się pokładów analizy i rozsądku, które wyłożone na fundamentach jej temperamentu, bezwzględnie stanowią o jej sile. Przeciwnie, z wyższością, jak przystało na siebie, przypisuje jej krzywdzącą łatkę laika i rozkojarzonej panny, którą nie powinno się zbytnio przejmować. To pierwszy popełniony błąd tego popołudnia, o czym ma się przekonać już niedługo. Usta tymczasem, ułożone w podkowie pobłażliwego uśmiechu, nie dają się ugłaskać przez surowe spojrzenie opiekuna. Pozostaje w ruchu na deskach platformy, epatując lekką arogancją i niejaką swobodą. Wciąż, mimo niezadowolenia otoczenia, pozostaje wierny pozie stereotypowego Ślizgona.
Pierwszy manewr powitania wykonuje z automatu – kłania się lekko, podnosi różdżkę na sztorc i opuszcza ją po chwili. Nic, co miałoby mówić o jego szczególnym zainteresowaniu przeciwnikiem. W sposobie, w jaki patrzy na nią, zdradza brak zaangażowania i brak skoncentrowania na pojedynku – zamiast śledzić ruch jej ręki i choćby to, z której strony może nastąpić uderzenie, cofa się bezwiednie do swojej strony platformy, większą uwagę przykuwając do publiki.
Niekiedy pojedynki rozpoczynają się plecami do przeciwnika, na potrzeby ćwiczeń oboje pozostają jednak twarzą w twarz, w oczekiwaniu na pierwszą, wypowiedzianą przez kogoś inkantację. W tym względzie daje jej pierwszeństwo:
— Panie przodem.
W słowach tych mieli ugrzecznioną łaskawość i ponownie tego dnia, nutkę zniecierpliwienia. Przechodzi z nogi na nogę, nie oczekując od niej wiele.
Scorpius