oswoić czerń

ALAREI SALLOW

Ravenclaw, V rok. Czarownica półkrwi urodzona 22 maja 2007 roku w angielskiej wiosce Ashmore. Była szukająca szkolnej drużyny Quidditcha – w wyniku tragicznego upadku z miotły straciła wzrok. Od niedawna ponownie w murach Hogwartu po paru miesiącach przerwy, zamierza podejść do SUMów pomimo nieobecności. Po szkole nawiguje za pomocą jedenastocalowej różdżki z angielskiego dębu, do której wciąż się dostraja, ponieważ poprzednia odmówiła jej posłuszeństwa. Członkini koła zielarskiego; przed wypadkiem uczęszczała także na spotkania koła eliksirów, jednak straciła do tego serce. Informacje dodatkowe. Powiązania.

Jej świat był pełen kolorów — błękitu nieba rozciągającego się nad głową, czerwieni wstającego i zachodzącego słońca, zieleni bujnie porastającej ściany starego, kamiennego domu. Było też złoto piasku na dzikiej plaży, połyskujące na seledynowo szafirowe fale i ich białe, spienione grzbiety rozlewające się po ciemniejącym brzegu. Była szarość deszczowych dni i czerń gwieździstych nocy rządzonych przez srebrny księżyc. 

Czerń upodobała sobie jednak szczególnie; tę nocną, ale też tę w źrenicach, na włosach czy ubraniach, bo czerń zawsze była dla niej zagadką, tajemnicą do rozwikłania. Chciała wiedzieć, co w sobie kryje i dlaczego nie jest uznawana przez ogół za jedną z najpiękniejszych barw. Czerń poruszała w niej ciekawość. Pragnienie odkrycia tego, co nieodkryte. Zobaczenia tego, co na pozór niewidoczne. Myślała, że należy się tylko przyjrzeć i nie pojmowała, dlaczego nie każdy chce patrzeć.

Teraz, kiedy nie widzi nic poza czernią, wreszcie rozumie. Nie czuje już ciekawości, a lęk — zwłaszcza nad ranem, kiedy po otworzeniu oczu oczekuje, że zobaczy znajome ściany, ale za każdym razem rysuje się przed nią jedynie nieprzenikniona ciemność. Teraz jest w stanie wyobrazić sobie, dlaczego ludzie nie lubią czerni; czerń to przede wszystkim brak światła, w którym łatwo o potknięcia. Nie widzi się jej w tęczy, a w przyrodzie występuje nader rzadko. Czerń to inaczej smutek, niepewność, utracona nadzieja. Czerń to zwęglone serce i osmolona dusza gotowe obrócić się w popiół.

Musi oswoić czerń, dlatego buduje rzeczywistość na fundamentach pozostałych zmysłów. Świat to już nie tylko kolory, to również feeria dźwięków, zapachów, faktur i smaków. Świat to kołyszące się na wietrze konary drzew, które poznaje po szumieniu liści. To powietrze przesycone zapachem ozonu po niedawnej ulewie. To słodycz rozpływającej się na języku tarty melasowej i gładkość poręczy Wielkich Schodów, a nade wszystko ciepło bijące od skóry kontrastujące z chłodem pewnych słów.

Świat zamyka się w doznaniach — więc oswaja czerń i uczy się doznawać na nowo.

Cześć! Mamy do oddania parę powiązań, sówki możecie posyłać tutaj: sebastiansallowsgirlfriend@gmail.com ♥
Zapraszamy do wspólnej zabawy, lubimy jak się dzieje, lubimy też nieplanowane wątki. ;)

11 komentarzy:

  1. [ Cześć i czołem, wraz z Lupinem z przyjemnością wyrwiemy się z naszej małej blogowej drzemeczki aby powitać na pokładzie nowego autora ;) Jesteśmy zauroczeni zarówno zdjęciem Alarei jak i całą treścią jej karty. Moim skromnym zdaniem świetnie oddałaś tragizm tego, co ją spotkało oraz z czym teraz musi się mierzyć Twoja postać – utrata wzroku u tak młodej osoby chyba u wszystkich wzbudza wielki żal i smutek. Po cichu jeszcze trochę liczę na to, że w przyszłości Alarei uda się go odzyskać… może dzięki magii jej los można jeszcze odwrócić? Wszystko w Twoich rękach ;) A my tymczasem życzymy Wam udanej zabawy oraz mnóstwa weny. Jeśli najdzie Was ochota na małą burzę mózgów związaną z jakimś wątkiem, to naturalnie serdecznie zapraszamy ;) ]

    Lupin

    OdpowiedzUsuń
  2. [Hej ho, cześć i czołem. W końcu znalazłam chwilkę czasu na ogarnięcie spraw blogowych, więc jestem. Bardzo szybko przemknęłam przez tekst w KP Alarei, a ten motyw oswajania czerni mi się tak bardzo, bardzo, bardzo podoba.

    Jeszcze nie wiem, co bym chciała Ci zaproponować. Ale coś proponuję na pewno. Lilian i Alarei przynajmniej przez jakiś czas widywali się w klubie eliksirów, więc to już na pewno jakaś podstawa do wąteczku jest. A i więcej można wymyślić, gdybyś miała jakieś powiązanie, do którego mój chłopak mógłby Ci przypasować, to bardzo chętnie przyjmę. Daj znać!

    PS. Uczciwie ostrzegam, że jestem bardzo, bardzo wolnym autorem. Więc jeśli nie przepadasz za takim wolnym trybem prowadzenia wątków, to oczywiście zrozumiem!]

    PPS. #SebekTeam!

    willis

    OdpowiedzUsuń
  3. [Cześć! Na wstępie chciałabym przeprosić za zwłokę, jak nie praca i brak czasu, tak jakieś okropne choróbska mnie łapią. W każdym razie, leżąc w łóżku i pociągając nosem mam wreszcie chwilę, by móc skupić się na blogach, dlatego przybywamy i serdecznie witamy w skromnych, hogwarckich progach.

    Na brodę Merlina, jaki przepiękny tekst w karcie. Niesamowicie mnie poruszył, a cały koncept skupiania się na barwach, a następnie na doznaniach jest niesamowicie pomysłowy, jak i przemyślany. Wszystko się tutaj idealnie klei, po prostu, dlatego karta Alarei to według mnie naprawdę dobra lektura, do której pewnie jeszcze niejeden raz powrócę.

    Asher i Alarei na pewno mogą kojarzyć się z meczów, jak i treningów Quidditcha, więc to już robi nam pewną podstawę do potencjalnego wątku. Konkretnego pomysłu nie mam, ale jeśli sama może masz jakiś pomysł, bądź niestraszne ci burze mózgów, serdecznie zapraszam w swe skromne progi. A idąc przykładem mojej poprzedniczki, również czuję się zobowiązana ostrzec, iż tempo mam dość wolne, dlatego, jeśli wolisz jednak szybciej rozwijające się wątki, totalnie to rozumiem.

    Tymczasem życzę Wam mnóstwa dobrej zabawy i niezapomnianych wątków. Take care!]

    ASHER S. HANDRAHAN

    OdpowiedzUsuń
  4. [Cudowna jest, dokładnie tak, jak sobie wyobrażałam, witamy serdecznie i przychodzimy z rozpoczęciem na dzień dobry <3]

    Nie popierał jej powrotu do szkoły, nie miał jednak zbyt wiele do powiedzenia i musiał się pogodzić z tym, że znów będą współdzielić mury Hogwartu. Od czasu tamtego wypadku starał się jej unikać jak ognia, nie chcąc jeszcze bardziej jej zaszkodzić. Wiedział, że to wszystko, co ją spotkało, musiało być związane z jego rodziną i klątwą, która na nich ciąży, dziwił się, że jej matka nadal była w ogóle z jej ojcem, zwłaszcza, że dalsze obcowanie z nimi mogło skończyć się dla rodziny tej kobiety jedynie jeszcze bardziej tragicznie. Na każdym meczu starał się jej ukradkiem pilnować, nie mógł sobie wybaczyć, że tamtego dnia myślał penisem, a nie mózgiem i udawał tą przeklętą kontuzje, aby umówić się z Margot. Miał wrażenie, że Alarei chciała za wszelką cenę się do niego zbliżyć, zupełnie tak, jakby zamierzała popełnić samobójstwo, bo dla niego właśnie jednoznaczne z tym, był jakikolwiek kontakt z jego osobą.
    - Uważaj! – odsunął ją na bok, kiedy niefortunnie padłaby ofiarą jakiejś niewinnej zabawy grupki dzieciaków z młodszych roczników – Nie masz mózgu, czy mam nauczyć cię, jak go używać? Nie biegaj po korytarzu, bo możesz zaraz stracić nogi tumanie! – warknął w kierunku jednego
    z uczestników zabawy w berka, celując przy okazji w niego z wściekłością różdżką. Cieszył się, że ostatnio nauczył się lepiej nad sobą panować, inaczej marny los jego przeciwnika, zwłaszcza, że za pewne nie miał nawet dwunastu lat. Westchnął, orientując się, że znów to robi. Był jedynakiem, nagłe pojawienie się siostry w jego życiu na początku wywaliło jego świat do góry nogami, ale im bliżej się znali, tym więcej czasu ze sobą spędzali i okazała się być naprawdę całkiem w porządku. Czuł, że musi ją chronić przed całym światem, był za nią w pewien sposób odpowiedzialny, zwłaszcza teraz, kiedy jedyne, co widziała przed sobą to przenikliwa ciemność. Obiecał sobie, że będzie ją ignorował, że pozwoli jej żyć swoim życiem i nie będzie zgrywał bohatera, ale jak widać wystarczyła jedna głupia i niegroźna dla niej sytuacja, a w nim już aktywował się nadopiekuńczy brat.
    - Mam…mam zajęcia…ważne zajęcia. Na przyszłość radź sobie sama i bardziej na siebie uważaj - rzucił na poczekaniu, szukając jakiejś wymówki, aby jak najszybciej się od niej oddalić i nie kontynuować tej rozmowy. Każda minuta rozmowy z nią potęgowała w nim jedynie coraz większe wyrzuty sumienia, a nie mógł wyjść w oczach innych na jakiegoś mięczaka. Był chłodny, oschły i bezwzględny, a jej powrót do szkoły mógł zachwiać wizerunek, który budował od początku swojej edukacji w tej szkole.

    Braciszek

    OdpowiedzUsuń
  5. [Jeszcze raz dziękuję za powitanie mnie i Victora. Cieszy mnie ogromnie, że chłopak komuś zapadł w pamięć. ♥
    Alarei mnie zachwyciła, ujął mnie sam pomysł stworzenia niewidomej postaci, jak i oparcia tekstu karty na barwach.
    Wątku oczywiście nie odmówię, bo sama widzę w nim potencjał na coś przepięknego. Victor niestety miano hogwarckiej kaleki zyskał już na pierwszym roku - jeszcze przed szkołą spotkała go pewna sytuacja rodzaju... mugolskiego. Jako, że pamięta wszystkie swoje trudności i złośliwości ze strony innych dzieci, tym bardziej będzie chciał jakoś wesprzeć Alarei w tym, co ją spotkało (choć oczywiście w swoim oschłym, zgorzkniałym stylu, jak na Victora przystało). Mam w głowie taki pomysł, że chłopak mógł przewidzieć wypadek Alarei - jak byś się na to zapatrywała? Mogą też mieszkać w tej samej wiosce. A jakby zrobić z nich dawnych przyjaciół, którzy byli dla siebie najbliższymi duszami, aż do momentu, gdy podzieliła ich bardzo kłótnia, może jedno zraniło w jakiś sposób drugie (kusi mnie wpleść tutaj wątek próby samobójczej Victora)? Teraz, po wypadku Alarei ich drogi znowu by się przecięły.]

    Victor Averne

    OdpowiedzUsuń
  6. [Kilka razy mówiłam już sobie, że przeczytam KP i Cię powitam, ale jakoś zawsze w tym samym czasie miałam inne rzeczy do zrobienia. Teraz żałuję, że przybywam tak późno, bo Alarei to naprawdę udana kreacja. Motyw z utratą wzroku interesujący, mam nadzieję, że będzie dobrze wykorzystany w wątkach... choć po przeczytaniu tak pięknie ubranej w słowa Karty Postaci nie mam wątpliwości co do tego, że zaserwujesz nam tu z Alarei kawałek dobrej literatury :P.

    Zastanawiałam się, czy odezwać się w kwestii szukajek, ale wciąż się waham, czy któryś z moich chłopców przypadnie Ci do gustu/wpasuje się w wątek. Jeśli sądzisz, że tak, to chętnie bym zagrała Arranem lub Finnem z Twoją panną. Daj znać, czy jesteś zainteresowana ;).]

    Arran & Finn

    OdpowiedzUsuń
  7. [Myślę, że jako specjalista w tym zakresie nie ma wyjścia… ;) Na pewno nie zostawi nikogo samemu sobie, choćby nie wiem jakim gburem by się wydawał. Także będziemy czekać, w pełni gotowości ;) ]

    Lupin

    OdpowiedzUsuń
  8. [Hej, to nawet lepiej. Skoro takie dzieła wychodzącą spod twojej ręki bez wcześniejszych planów, zupełnie na spontanie, to tylko pozazdrościć umiejętności autorskich. Naprawdę, powtórzę się, ale kapejka Alarei jest przepięknie napisana! ♥

    Pomysł na relację bardzo mi się podoba, a fakt, że Alarei kibicowałaby chłopakom i uważała ich za najpiękniejszą parę w szkole (w przeciwieństwie do siostry Liliana, która widząc ich dwójkę, ma ochotę zwrócić śniadanie) niesamowicie mnie rozczula. Dodatkowo ratowanie Alarei podczas jej okropnego upadku z miotły – totalnie w stylu Ashera. Chłop najpierw działa, a potem myśli + jako Gryfon nie może tak po prostu stać i patrzeć, jak komuś dzieje się krzywda. Jestem więc pewna, że po całym tym nieszczęsnym wydarzeniu sam wylądował w skrzydle szpitalnym z kilkoma siniakami.

    Także, jeśli o trójkowe powiązanie chodzi i ja, i alina jesteśmy jak najbardziej na tak, a nawiązując jeszcze do tematu trójkowego wątku: masz może Discorda? Myślę, że w ten sposób najłatwiej byłoby nam razem coś wymyślić, bo jednak burze mózgów przez komentarze, czy maila mają to do siebie, że zazwyczaj trwają naprawdę dość długo. Jeśli jednak Discorda nie posiadasz to spoko, możemy jeszcze spróbować skontaktować się mailami przez Google Chat.]

    A. H.

    OdpowiedzUsuń
  9. [Od razu jak tylko przeczytałem kartę Alarei, przyszedł mi się na myśl Ominis Gaunt z Hogwarts Legacy. Grając zastanawiałem się, czy w dzisiejszych realiach niewidomemu uczniom byłoby łatwiej poruszać się po szkolnych korytarzach i czy miałby choć cień szansy na odzyskanie wzroku.
    Skoro do wypadku Twojej bohaterki doszło stosunkowo niedawno, to jest duża szansa, że Percy się nią zajmował. Może nawet był pierwszą osobą, która udzieliła jej pomocy na miejscu zdarzenia? Jeśli będziesz miała ochotę na wspólny wątek i pociągnięcie ustaleń, to zapraszam pod kartę Percivala albo na maila 🖤]

    Percival

    OdpowiedzUsuń
  10. Przed SUMami Percival miał ręce pełne roboty. Z przekąsem przyjmował kolejnych młodych pacjentów, którzy cierpieli z powodu zażycia eliksirów, które miały rzekomo wspomagać koncentrację i szybsze zapamiętywanie. Co gorsza, czasami musiał dociekać składników tych dopalaczy, ponieważ uczniowie chcąc uniknąć konsekwencji, od razu pozbywali się fiolek, w których zakupili specyfik i nie byli skłonni wyjawić od kogo go nabyli. Ten fakt go irytował, ponieważ uważał za skrajną nieodpowiedzialność picie eliksiru, którego skutków nie dało się przewidzieć, co gorsza ryzykować, że innym może przytrafić się pobyt w skrzydle szpitalnym z tego powodu.
    Rzadko wychodził z gabinetu, ale ten fakt mu nie przeszkadzał. Prawdę mówiąc cieszył się, że musi skupiać się na czuwaniu nad pacjentami, a robota pali się w rękach. To nie pozwalało mu na roztrząsanie czy popełnił błąd, udzielając pomocy Alarei po jej upadku z miotły, który zakończył się tragicznie. Z jednej strony miał świadomość, że niektórym zwyczajnie nie dało się pomóc, z drugiej jednak, nigdy wcześniej nie dręczyły go podobne wątpliwości.
    Tamten nieszczęśliwy wypadek wydarzył się kilka miesięcy temu, ale wciąż go roztrząsał. Nie potrafił zliczyć ile razy analizował kartę leczenia dziewczyny. Rozpatrywał, czy podanie innych leków mogło zaowocować lepszymi efektami, czy dało się zrobić coś więcej. O ile za dnia był zbyt zajęty, by rozpamiętywać te kwestie, bezsennymi nocami ślęczał nad jej przypadkiem, by przynajmniej w przyszłości zrobić coś więcej, o ile było to możliwe.
    Gdy uporał się ze wszystkimi papierkowymi sprawami i zrobił popołudniowy obchód, stwierdził, że może wyjść na przerwę. Schodząc po schodach szukał paczki z papierosami. Był święcie przekonany, że schował ją do którejś z kieszeni, ale potrafił sobie przypomnieć do której. Ostatnio chodził trochę przemęczony, więc zdarzało mu się zapominać o takich drobiazgach. Kiedy podniósł wzrok, było już za późno na uniknięcie wpadnięcia na siebie. Trącił uczennicę, dopiero po chwili zauważając, że okazała się nią jego dawna pacjentka.
    — Alarei — wydusił z zaskoczeniem. Myślał, że wciąż przebywała na rehabilitacji i będzie kontynuowała naukę dopiero od nowego roku szkolnego, tym samym powtarzając klasę. — Co ty tu robisz? — zapytał, nie kryjąc troski. — Jesteś pewna, że taki szybki powrót do Hogwartu to dobry pomysł? — zagaił.
    Dziewczyna była zaledwie nastolatką. Mogła przecenić swoje siły. Dziwił się, że rodzina nie wyperswadowała jej tego pomysłu. Zmarszczył brwi, starając się też spojrzeć na to z innej strony. Może to i dobrze, że się nie odizolowała od świata? Każdy inaczej radził sobie z traumą. Część ludzi potrzebowała spokoju, by wrócić do pełni zdrowia, niektórzy woleli szybko pogodzić się z rzeczywistością i nowymi realiami.

    Percival

    OdpowiedzUsuń
  11.     Jest w jego oczach nieskończoność.
        Ciemnia kłamstwa, rozlana w błękicie spojrzenia, którą ciężko spostrzec od razu. Oczy, zeszklone nieco, niemal anielskie w swej barwie i skąpane w słońcu ulicy, nie od razu alarmują przed ostrożnością. Wpierw, przy pierwszym spotkaniu z nim, można spodziewać się najlepszego: ładnego uśmiechu, ogłady i niewinnie prezentujących się rąk, świadomie pozostawionych na widoku, opuszczonych luźno wzdłuż wyprostowanego grzbietu. Nie epatuje złą energią, przeciwnie, dotyka ludzi radosnym ogniem uroku i zachęca ich do rozmowy bez większego wysiłku. W podobny sposób minionego popołudnia ściąga na siebie uwagę młodej, prawdopodobnie może piętnastoletniej jeszcze czarodziejki, gdy oparty o mur ściany przy szyldzie Ollivanderów na Ulicy Pokątnej, zrywa się prężnie do przodu i otwiera przed nią drzwi sklepu.
        — Proszę — zaczyna łagodnie.
        Jest w jego słowach nieskończoność.
        Głębia słów bez dna, gdy uprzejmość, wyniesiona na początek ich rozmowy i zakrzywiona w spirali małego oszustwa, zakrywa ślizgoński temperament kotarą prostego działania. Ręka, ściągnięta wprawnie na obłość klamki, chwyta pewnie skrzydło, przepuszczając uczennicę w progu, jakby dobry gest stanowił kwintesencję jego charakteru, mimo tego, że w normalnym dniu, w postawie i w języku Scorpiusa, za szufladką zębów, chowa się złośliwość. Dziś świadomie ją odrzuca i przywdziewa płaszcz pokory, gdy śledzony oczami młodej nieznajomej, stara się zyskać odrobinę względów.
        Starczy... nie musimy patrzyć na siebie do rana. Przejdziesz w końcu?
        Wstrzymana w głowie myśl, jak bezwzględne ostrze prawdy stępione milczeniem, łaskocze gardło. W jednej sekundzie powstrzymując impuls mówienia, w drugiej już uśmiecha się do niej lekko, wolną dłonią odgarniając włosy znad wilgotnego nieco od potu czoła. Włosy, kaskadą jasności przeplecione przez rękę, unoszą się nieco, i wypuszczone spod palców, opadają tuż nad brwiami, z tą różnicą jednak, że tym razem żaden z kosmyków nie przylepia się do skóry nieprzyjemnie.
        — Nie chciałabyś może wyjś... — język, rozsupłany w chęci złożenia dziewczynie obiecującej propozycji, gubi wypowiedź, gdy pchnięty nagle ramieniem przechodnia prosto w pierś, zatrzymuje się w pół słowa, zerkając na potencjalnego agresora.
        To Alarei Sallow, w swym ślepym nieszczęściu wychodzi ze sklepu z nową różdżką, nie potrafiąc nawigować jak należy.
        — Hej! — podnosi z automatu głos, chwytając ją nerwowo za ramię — Żadnego „przepraszam”?
        Jest w jego zachowaniu nieskończoność.
        Niekończąca się lawina antypatii, wyrażona wprost, gdy prowokowany przez przypadek, nie potrafi zagryźć słów, jak gumę. Nie przeżuwa ich w milczeniu dla siebie, a wypluwa wprost na otoczenie, nie licząc się z konsekwencjami. Jedna z nich, tj. konsekwencja w postaci przestraszonej nieznajomej, właśnie znika między półkami różdżek, w nagłej ucieczce.
        — Na brodę Merlina... nie mogłaś potykać się i taranować ludzi chwilę później?
        Winą obarcza Alarei, bo przecież nie mógłby siebie. To, że burczy na losowych ludzi wcale a wcale nie ma wpływu na zniknięcie jego przyszłej-niedoszłej dziewczyny do rozrywki.

    [Pozwoliłam sobie założyć, że Alarei odwiedziła Ollivandera, być może aby dostroić różdżkę przed początkiem roku szkolnego, a być może dopiero co ją nabyła - w sumie nie wiem w jakim czasie fabularnym pisana jest KP, czy przed wakacjami, czy po :P]

    Scorpius

    OdpowiedzUsuń