Amerykanin w Hogwarcie

Morgan
Barett
36 lat ● nauczyciel mugoloznawstwa ● opiekun klubu pojedynków
Szerokie połacie wysuszonej promieniami słońca ziemi, wilgotne od rosy pastwiska i przecinające je kręte rzeki - ulubione widoki dorastającego Morgana. Zawsze w ruchu, z rozczochranymi przez pędzący wiatr włosami, doskonale pasował do rodzinnego rancza, pełnego krzątaniny i aktywności od rana do samego wieczora. Pamięta śmiech swego ojca, nazywającego go swoim małym kowbojem, zapach babcinego ciasta i odgłosy rżących koni, tłukących kopytami o ściany boksów.
Ilvermorny było czymś nowym i ekscytującym. Kompletnie nieznany wcześniej świat, ukryty, niczym w książkach o lwach, wiedźmach i szafach. Zanurzył się w nim bardzo szybko, w latających miotłach i różdżkach, zaklęciach i eliksirach, ulubione historię ożywające mu przed oczami. Dla małego chłopca było to jednak coś więcej, część układanki, do tej pory zatajona i ukryta, kontakt z dawno zmarłą matką. Stary Barett obawiał się tego, czego nie rozumiał, tajemniczej siły, która zabrała mu żonę, jednak nie był w stanie dłużej powstrzymywać ani natury, ani wolnego ducha syna.
Godzenie ze sobą dwóch światów, tak różnych od siebie, nie było łatwe. Technologie, idee i społeczeństwo niemagicznych postępowało w zastraszającym tempie, zwłaszcza w porównaniu z żyjącymi w stagnacji czarodziejami, lecz on zawsze dawał sobie radę. Nadal kochał stare ranczo, piękne konie, siłę ich mięśni, gdy zachęcał je do galopu. Równie mocno cenił obszerną salę klubu pojedynków, świszczące nad głową uroki i klątwy, unoszący się w powietrzu zapach siarki.
Zawsze uwielbiał nowe wyzwania. Wielka Brytania tym właśnie była. Deszczowe, Szkockie wieczory miały być nowymi realiami Teksańskiego kowboja. Eleganckie akcenty, nadmiar herbaty, liczący sobie całe millennium zamek, gdzie swego czasu kroczył sam Merlin. Ziemie Albion były dla niego jednak czymś więcej. Wspomnienie uśmiechu, perfum, delikatnego muśnięcia kobiecej dłoni. Tak, ona również tutaj była.
Dobry wieczór, to tylko Ken, Amerykański kowboj w Hogwarcie z niezwykle sekretną misją! Historia i powiązania to jeszcze work in progress. Na wizerunku Ryan Gosling, mail: svafnirlokison@gmail.com, discord: Svafnir

3 komentarze:

  1. [Hi Ken! Bardzo podobają mi się opisy w twojej karcie, które nadają całości wyjątkowego klimatu. Cóż, kowboja spodziewałam się już za sprawą Hemy, jednak realizacja robi wrażenie. Liczyłam, że najpierw nasze ścieżki przetną się na forum, jeżeli ściągnęłaby cię Barbie (na co nadal mam ogromne nadzieje swoją drogą!), więc na pewno nie odpuszczę sobie wspólnej gry. Myślę, że Morgan szybciej dogadałby się z moim Arlo (tym bardziej, że jest on półkrwi i dość mocno zanurzony w świecie mugoli), tym bardziej, że on i Winnie się przyjaźnią, ale jeśli do gry bardziej pasowałaby ci Diana, to nie będę oponować. ツ]

    Arlo Wareham/Diana Krum

    OdpowiedzUsuń
  2. [Hi Ken! Tu oczarowana Barbie! Choć wiem doskonale, jak piszesz, to wciąż potrafisz mnie zaskakiwać takimi klimatycznymi tekstami. Na takie krótkie imię i nazwisko też nie byłam gotowa, tyle pustego miejsca zostało, moje serce powinno płakać. Na szczęście cały Morgan mi to rekompensuje <3
    Oficjalnie witam Cię wśród blogowiczów, mam nadzieję, że się tu odnajdziesz, a jak się zgubisz, to wiesz gdzie mnie szukać. Życzę wspaniałych wątków (ze mną szczególnie, hihi). Odezwę się gdzie trzeba!]

    Barbie

    OdpowiedzUsuń
  3. [Ależ przyjemny, ciepło-gorzkawy klimat nam tu wprowadzasz. Trochę budzisz wspomnienia o tych amerykańskich familijnych filmach sprzed X lat, gdy to mieszczuch jakiś trafia na ranczo, gdzie ostatecznie odnajduje sam_ siebie. Miłe to na serduszku.]
    Choć część swojego dzieciństwa spędziła w Stanach, nie miała okazji poznać półkrwi kowboja. Może to i dobrze, bo biorąc pod uwagę tę różnicę wieku, akurat gdy zaczęłaby być interesującym kompanem w kontekście potencjalnego wręczenia jej patyka (to znaczy rewolweru, oczywiście) i zabawy w Dziki Zachód, już wracałaby z powrotem do Anglii. Pozostaje jej zatem tylko ślizgońskie, sceptyczne pochylenie się nad komputerem i dojście do wniosku, że wcale to nie wróżbiarstwo jest absurdalne.

    Cass/Poppy

    OdpowiedzUsuń