Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Nebraska Lestrange. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Nebraska Lestrange. Pokaż wszystkie posty

Little miss perfect



Nebraska Lestrange
Nebraska Roe Lestrange; 31 VIII 2008 ― Slytherin, rok III ― najmłodsza wnuczka i oczko w głowie swojego dziadka ― dwie starsze przyrodnie siostry, z pierwszego związku ojca ― pół-wila ― krew czysta jak łza ― metr czterdzieści niewinnie wyglądającej godności ― różdżka: 13,5", kieł widłowęża, wiąz ― patronus przybiera kształt lisa pustynnego (chociaż widziała go tylko raz), do bogina się nie przyzna ― członkini klubu Ślimaka, Eliksirów oraz koła ONMS

Jest jak słodycze z czarną lukrecją ― albo się ją kocha, albo nienawidzi. Nie pozostawia nic pomiędzy, żadnej szczeliny, przez którą mogłaby się wcisnąć choćby cząsteczka zawahania. Ma swoich zwolenników i przeciwników: tych, co to skoczyliby z Wieży Astronomicznej, gdyby uśmiechnęła się do nich prosząco i tych, którzy z największą ochotą trafiliby ją jakąś klątwą, bądź ― w mniej drastycznych przypadkach ― przynajmniej wcisnęli jej różdżkę do gardła tak głęboko, by odwołała wreszcie wszystkie te obraźliwe epitety, jakimi zwykła częstować. Nie daje nawet odrobiny oddechu, traktując wszystkich tych ludzi jako potencjalnych wrogów, jakby na każdym kroku spodziewała się ataku z ich strony. Jest nieufna i cyniczna, choć poważnie traktują ją tylko ci, którym już kiedyś pokazała, co potrafi. Niewielu boi się maleńkiej dziewczynki o aparycji słodkiego aniołka, ale przecież Nebraska Lestrange wszak żadnym aniołkiem nie jest, przeciwnie! Pod tą delikatną powłoką kryją się diabelskie różki, słowa, których nie powinna używać i zaklęcia, których nie powinna była poznać.
Spojrzysz na nią ukradkiem i przede wszystkim dostrzeżesz upór. Drobną dłoń, na ułamek sekundy zaciśniętą w pięść. Mignęła ci już parę razy wcześniej gdzieś w tłumie, ale nigdy na dłużej, nigdy nie pozwoliła niepożądanym osobom przyjrzeć się sobie w pełnej krasie. Jest jak wąż, przychodzi ci do głowy i przypominasz sobie, że tak ją nazywają. Wąż w skórze dziecka. Unikasz jej spojrzenia, odwracasz wzrok, bo coś w niej jest takiego, co przyprawia cię o dreszcz, szybko przebiegający wzdłuż kręgosłupa. A kiedy znów popatrzysz w tamtą stronę ― ona zdążyła zniknąć.
Tak chyba smakuje wyzwolenie, myślisz, odchodząc w swoją stronę i wyrzucając z głowy niedużą, jasnowłosą postać. Nie znasz jej jeszcze i wcale nie chcesz poznać. Taka właśnie jest ― bezczelny dzieciak, obojętny i wolny.