E F F I E H A W K I N S
VI ROK, HUFFLEPUFF, SZKOLNY CHÓR, KOŁO ASTRONOMÓW, KOŁO ONMS
Wychowała się w pobliżu lasu Sherwood i gdy z rodzeństwem bawili
się w wesołą kompanię, nie miała problemu z robieniem za Brata
Tucka, i to nie dlatego, że była okrągłym dzieckiem i najlepiej prezentowała się w prowizorycznym habicie. Od zawsze lubiła wyzwania, a jeszcze bardziej przygody i rodzice często znajdowali ją sprawdzającą, jak długo może udawać chłopca lub czy żaba zmieni się w księcia. Urosła
najmniej ze wszystkich, musiała więc nadrabiać wygadaniem, hartem
ducha i umiejętnością tupania nogą, co robi z wprawą zawodowej tancerki flamenco. Ujarzmić potrafi ją tylko
muzyka i jeśli kiedykolwiek roni łzy, to właśnie grając, choć później ciężko jej zidentyfikować ich źródło.
Jedynym, co zostawili przy niej tuż po urodzeniu biologiczni
rodzice, były skrzypce. To z nimi trafiła do rodziny zastępczej,
gdzie zyskała mamę, tatę, dwie siostry i trzech braci, i tylko je
rok w rok pakuje ze sobą do szkoły, bo ten piękny, stary
instrument i smyczek są już niemal przedłużeniem jej rąk.
Każdego dnia wstaje wcześnie, by ćwiczyć w jakimś opustoszałym
kącie, ściąga na siebie najgorsze przekleństwa i klątwy współlokatorek, nagminnie opuszcza kolacje, żeby grać i badać gwiazdy ze
szczytu Wieży Astronomicznej. Odkąd odkryła magię, jest skłonna
uwierzyć we wszystko i nadal z dziecięcą ciekawością poznaje
świat, do którego należy, a o którego istnieniu nie miała
pojęcia przez całe jedenaście lat życia. Obiekt westchnień
zmienia raz na dwa tygodnie, a im większe ma szanse powodzenia, tym
szybciej zmienia zdanie; w walentynki wysyła kartki obcym ludziom, a
zwłaszcza tym, którzy mogą nie dostać żadnej. Bardzo chciała grać w Quidditcha, który wydawał jej się kwintesencją magicznego świata, ale na miotle jest tak szczęśliwa, że zapomina o grze; w trzeciej klasie w ostatniej chwili obroniła się przed tłuczkiem, nokautując nim swoją ówczesną miłostkę. Kolekcjonuje karty z Czekoladowych Żab i za Alberyka Grunniona przehandlowałaby najmłodszą siostrę, towarzyszem jej życia jest Alfred, a mama w każdym liście prosi, by nie zwoziła już więcej książek (niemożliwe). Marzy o spotkaniu jednorożca, regularnie wysyła rodzinie paczki pełne magii i co tydzień ma inny pomysł na życie. Ciężko powiedzieć, co z niej wyrośnie.
Karta może ulec zmianom, bo mam co do niej mieszane uczucia, ale już za daleko to zabrnęło i Effie wyszła inaczej, niż miała. W karcie Devendra Banhart oraz nieznana mi pani z odmętów pinteresta. Szukamy przyjaciół najróżniejszych, choć pewnie znajdą się też tacy, co ich będzie Effie irytować, to też przyjmiemy, tak samo do obsadzenia wszelkie relacje wspomniane w karcie. Miłostkami nie pogardzimy, a może i uda się ją usidlić, chociaż to trochę wolny duch jest. Poza tym... są jacyś chętni na zostanie biologiczną rodziną Effie? Może być też ktoś istniejący już na blogu, do dogadania.