Pokazywanie postów oznaczonych etykietą julka nie dzisiaj. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą julka nie dzisiaj. Pokaż wszystkie posty

One man's poison is another man's cake


27 XII 2005, Esher, Wielka Brytania, Anglia — Ravenclaw, rok VI — starszy z bliźniąt — czarodziej półkrwi, syn czarownicy i mugola — 14", pióro lelka wróżebnika, heban, sztywna i prosta — klub Eliksirów, koło alchemiczne — patronusem wilk, boginem śmierć siostry




Rigel Cameron
  

I'm a beautiful disaster


Enif Lestrange
31 XII 2006, Slytherin, rok V | krew czysta jak łza
13 cali brzoza himalajska, sierść niuchacza
klub Eliksirów, koło alchemiczne, ONMS
patronusem lis, o boginie nic nie wie


Większość koleżanek z dormitorium myśli, że wolne chwile poświęca studiowaniu czarnomagicznych podręczników, a czas po zajęciach spędza na ćwiczeniu klątw w toalecie Jęczącej Marty. Osoby, z którymi wdała się w kłótnię odskakiwały w bok z teatralnie przerażoną miną, kiedy tylko wykonała gwałtowniejszy ruch dłonią w okolicy kieszeni. Pytano ją już, czy pierwszym słowem, którego się nauczyła była Avada, a całą drugą klasę spędziła na przekonywaniu rówieśników, że starsi uczniowie rozpowiadają o niej złośliwe plotki i wcale nie trzeba mieć się przy niej na baczności. Że wcale nie jest świrnięta, psychopatycznie nastawiona do świata ani doszczętnie zła, chociaż, owszem, ktoś taki nosił kiedyś to samo nazwisko. Na trzecim roku Enif już rozumie, że ta wojna zebrała znacznie więcej ofiar niż tylko te, których nazwiska wyryte są w marmurowych płytach na rozsianych po całym świecie cmentarzach. Na trzecim roku uczy się odpowiadać na zaczepki ozięble i obojętnie, czerpać dziwną radość z tego, że ktoś na jej widok podskakuje ze strachu, bo nie usłyszał, kiedy stanęła tuż za nim; uczy się być dokładnie taka, jaką chcą w niej widzieć i nigdy już nie próbuje się z niczego tłumaczyć. Niespodziewanie odkrywa, że ludzie najbardziej boją się tego, o czym nie wiedzą absolutnie nic. Ma piętnaście lat, kiedy po raz pierwszy całuje ją chłopak, Charles Yaxley, potem bierze za rękę i szepcze, że jesteśmy tacy sami. Z nieba leje się deszcz, ona stoi pod małym daszkiem na dziedzińcu i drży z zimna, opleciona jego ramieniem, i myśli, jak bardzo różnią się od siebie. Cała trudność tkwi w tym, że on jest dumnym wyrzutkiem, którego nic nie boli; ona też jest wyrzutkiem, ją nieustannie coś rusza. Odpowiada mu ciszą i uśmiechem, który nie sięga oczu, ale on nigdy tego nie zauważa. Tak błędnie odczytuje ludzkie emocje, dzięki temu nie ona musi niczego udawać, a on i tak zrozumie ją po swojemu. Wcale, a może odrobinę na opak – tego nie wie. Przykleja sztuczną radość do twarzy, a serce ma z lodu i skóry węża.