You broke me first


Leandra Grant
urodzona 31 października 2007 roku w Londynie 一 po prostu Lea 一 uczennica Slytherina, V rok 一 hebanowa, 8 c calowa różdżka z włóknem ze smoczego serca, odpowiednio giętka 一 klub zaklęć oraz klub eliksirów 一 czarownica półkrwi, której babka matka jest mugolką, a dziadkiem ojcem czarodziej pracujący w Komitecie Łagodzenia Mugoli  一 spędza sen z powiek swojemu bratu ojcu, który pracuje w szpitalnym skrzydle Hogwartu 一 170 centymetrów wzrostu, czarne włosy i często znudzone spojrzenie 一 cechująca się zbyt dużą pewnością siebie 一 często pakująca się w kłopoty 一 uparta, ambitna i czasami również ironiczna 一 lubiąca chodzić własnymi ścieżkami 一 ulubionym miejscem jest biblioteka, w której spędza każdą wolną chwilę 一 w szafce chowa cienkie papierosy, które popala w stresujących dla niej chwilach 一 ciągle doszkalająca swoje umięjętności w rzucaniu zaklęć 一 patronusem chart Borzoi, boginem zaś tarantula 一 powiązania 

7 komentarzy:

  1. [Dzień dobry! Ups, widzę tu mały rodzinny sekret, który z pewnością da wiele do popisu w wątkach, świetny pomysł z tym :) Od razu po prostu zaproszę do Eliasa bo łączy ich tak wiele, że nie mogą się nie znać, pytanie tylko, czy są największymi wrogami, czy jednak najlepszymi przyjaciółmi? <3 Dużo weny i czasu na wąteczki :)]

    Elias i Matt jeszcze z roboczych

    OdpowiedzUsuń
  2. [ Wpakujemy się z wami bardzo chętnie w kłopoty i nie tylko! ❤️ ]

    Niki wychylający się z roboczych

    OdpowiedzUsuń
  3. [Cześć.
    Wprawdzie przychodzę przywitać interesującą panią trochę zaciekawiona jej sekretami, ale choć znalazłby się jakiś punkt zaczepienia między naszymi postaciami, na razie grzecznie ucieknę. Tak dawno nie prowadziłam wątków damsko-męskich, że bylibyśmy zapewne dla Was jedynie rozczarowaniem. Życzymy natomiast owocnego blogowania.]/Nemetorius Burke

    OdpowiedzUsuń
  4. Eliksiry były jednym z jego ulubionych przedmiotów. A raczej jednym z dwóch ulubionych. Resztę najzwyczajniej w świecie tolerował, lubił mniej lub bardziej. Tak czy inaczej pojawiać musiał się na wszystkich, ale to właśnie na zajęcie z eliksirów wybierał się ochoczo. Wiedza z tego zakresu przychodziła mu łatwo, a nauka sprawiała mu wiele frajdy. W niskiej sali, stojąc nad kociołkiem wpadał w wir pracy i... czarował. Zwykle instynktownie wiedział co do czego dodać, by uzyskać odpowiedni efekt. Łatwo zapamiętywał nazwy składników, a gdy któreś połączenia niekoniecznie wychodziły, próbował i zwykle znajdował to idealne rozwiązanie, by eliksir wyszedł zgodnie z oczekiwaniami. Ciął, siekał i kruszył, niekiedy zamieniając kolejność i proporcje według własnego uznania. Działał szybko i skutecznie.
    W domu półki w jego pokoju uginały się od książek z tej dziedziny magii. Śledził poczynania największych nazwisk, profesorów i innych nauczycieli. Ale czy wiązał z tym swoją przyszłość? Nie potrafił tego powiedzieć, ale Nicholas na ten moment niekoniecznie się tym przejmował. Skupiał się na najbliższych egzaminach i wszelkich zaliczeniach, by jakoś przetrwać kolejny rok w hogwarckich murach. Niekiedy czuł na ramionach presję, wszak jego matka nosiła barwy Ravenclaw i wypadałoby być przynajmniej w połowie tak bystrym jak ona. Cho Chang, która niegdyś dumnie zasiliła szeregi gwardii samego Dumbeldora.
    Po wkroczeniu do sali, w której unosiła się charakterystyczna woń dymu i ziół, usadowił się na swoim stałym miejscu po środku pomieszczenia. Obok niego siedział inny Puchon, który zdawał się nieco znudzony prowadzonym wykładem. Każdy słuchał uważnie nauczyciela, który raczej sprawiał wrażenie groźnego. Nikt mu raczej nie podskakiwał i większość młodych czarodziejów siedziała w ciszy i spokoju. Dopiero, gdy mężczyzna ogłosił pracę w parach zebrani nieco się ożywili. Nicholas cierpliwie czekał, aż zostanie sparowany i gdy to nastąpiło, z szerokim uśmiechem popatrzył w stronę panny Grant.
    Nie mógł powiedzieć, że się znali. Co najwyżej z widzenia. Był też święcie przekonany, że ona nie ma zielonego pojęcia kim on jest, natomiast Nicholas wielokrotnie zwrócił na dziewczynę uwagę jednak do tej pory nie miał okazji, by zamieniać z nią słowo lub dwa. Zwykle posyłała mu takie spojrzenie, że rezygnował w pół kroku. Teraz jednak szala szczęścia przechyliła się na jego stronę.
    Zgarnął swoje rzeczy i ochoczo podszedł do miejsca zajmowanego przez Ślizgonkę, sadowiąc się na miejscu obok niej.
    — Cześć. — rzucił wesoło przyglądając się dziewczynie. Spostrzegł to jak wywraca oczami, to jak marszczy nos w grymasie niezadowolenia. Nim jednak zdążył cokolwiek dodać, dziewczyna zaczęła recytować mu zasady akceptowalnego zachowania, których zdecydowanie on nie miał zamiaru przestrzegać.
    — Ale, że teraz? — zapytał, ale dziewczyna była już w połowie drogi do drzwi. Niki zgarnął swoje rzeczy, niedbale wrzucając je do torby i poderwał się z miejsca. Energicznym krokiem pognał za dziewczyną. — Oh! Przepraszam... sorry. Z drogi! — mówił lawirując na korytarzu pomiędzy innymi uczniami, aż w końcu dogonił Leandrę. — Możemy pójść razem skoro mamy pracować razem. — stwierdził przyglądając się dziewczynie i łamiąc zasadę numer trzy, ponownie się do niej uśmiechnął. — Biblioteka to dobre miejsce na star, ale później powinniśmy spotkać się gdzieś gdzie będziemy mogli przećwiczyć ten eliksir. Żeby rzeczywiście zobaczyć jak to działa i lepiej wszystko opisać. — zasugerował. — Mogę też zgarnąć kilka przydatnych książek z pokoju. Może też coś przekąsimy? — zagadnął kompletnie nie zważając na irytację brunetki.
    Nicholas z natury był głośnym i radosnym dzieciakiem. Ciężko było go wpędzić w podły nastrój. Większość jego przyjaciół ceniła sobie jego otwartość, ale dla niektórych było to po prostu zbyt wiele.

    OdpowiedzUsuń
  5. [Och, a cóż to za sekrety, cóż to za tajemnice są skrywane, czego jeszcze nie wiemy, a wszyscy chcemy się dowiedzieć? Widzę, że Grantowie mają do zaoferowania równie wiele, co i do ukrycia, dlatego na pewno będę śledzić wątkowe poczynania tej dwójki. Zostałam zaciekawiona i chętnie skrywane przez Was tajemnice odkryję. A tymczasem życzę masy dobrej zabawy, wielu niezapomnianych wątków i serdecznie witam w naszych skromnych progach.]

    ASHER S. HANDRAHAN

    OdpowiedzUsuń
  6. Niechęć Grant w żaden sposób go nie odstraszyła. Wyczuł ją i zauważył, ale nic sobie z niej nie zrobił. Przecież dziewczyna mogła być najzwyczajniej w świecie nie w humorze. Nie połączył jednak kropeczek, że to właśnie on jest powodem niezadowolenia dziewczyny, a swoje postępowanie motywował tym, że starał się być dla niej miły. Zwłaszcza, że gdy miał możliwość zauważenia jej nie uśmiechała się często, a on nie lubił, gdy ludzie siedzą sami lub z posępną miną.
    Tak było od zawsze, Nicholas był wyjątkowo empatycznym dzieckiem i nie był typowym jedynakiem. Zawsze chętnie dzielił się tym co miał, czy to zabawkami, czy słodkościami, które dostał od rodziców. Był otwarty i chętnie otaczał opieką innych, co przez pewien okres jego dzieciństwa było kłopotem dla jego rodziców, bo Chang chętnie bawił się nie tylko z dziećmi takimi jak ona, ale także z mugolami, więc musieli kryć się ze swoimi magicznymi zdolnościami. Nawet jego ojciec niekiedy bywał zaskoczony tym co się wyczynia pod dachem ich domu, a co dopiero dzieci sąsiadów, które wierzyły, że magia występuje tylko w książkach. A Chang lubił opowiadać, czy go o lataniu na miotle, czy o smokach ze słynnej Rumunii. Lubił mówić o tym jak jego matka rzuca czary na naczynia, które same się myją, lubił chwalić się tym jak łatwo można posprzątać pokój machając różdżka. I lubił bawić się swoim wyglądem co niekiedy przybierało zupełnie inny obrót. W szkole, czy w domu każdy wiedział jak jest, jednak spacerując po ulicach Londynu musiał zawsze mieć się na baczności, by nagle jego włosy nie zaczęły się mienić jak tęcza lub jakaś inna część jego ciała nie zmieniła się w na przykład w dziób. A pod wpływem emocji różne rzeczy mu się przytrafiały i matka musiała interweniować.
    — Do zobaczenia! — rzucił i odprowadził rozeźloną dziewczynę spojrzeniem.
    Udał się na kolejne zajęcia, które całkiem szybko i leniwie mu upłynęły. Po przerwie obiadowej pognał do pokoju, by zostawić niepotrzebne rzeczy. Odwiązał krawat, który rzucił na łóżko i odłożył na szafkę książki. Chwilę stał w pomieszczeniu zastanawiając się, czy rzeczywiście niczego ze sobą nie zabrać. Wiedział przecież, że w bibliotece powinien zachowywać się cicho i przyzwoicie, a przekąski niekoniecznie były miłe widziane w otoczeniu starych ksiąg, jednak nie potrafił ich sobie odmówić. Zgarnął więc kilka czekoladowych ząb i fasolek wielosmakowych po czym widząc, że zostało mu bardzo mało czasu pognał w stronę umówionego miejsca.
    Drzwi do biblioteki otworzył z impetem przez co otrzymał kilka karcących spojrzeń, na które odpowiedział przepraszającym uśmiechem numer trzy, tym z serii uroczych i niewinnych. Wyciągnął kilka książek z półek, które jego zdaniem mogły się nadać.
    Odnalazł dziewczynę w najdalszym kącie biblioteki.
    — Przepraszam, po drodze dopadło mnie stado chochlików i nawet nie wiesz jak ciężko było się im wyrwać. — odparł z szerokim uśmiechem zmyślają na poczekaniu historyjkę, która miała na celu nieco złagodzić jej surowe spojrzenie.
    Ułożył ciężkie tomy obite w skórę na stoliku.
    — Więc mamy pracować nad eliksirem spokoju? — zaczął wertując pierwszą z książek. — Opisać przygotowanie i co potencjalnie może pójść nie tak… poza tym, że wszystko? — mruczał pod nosem. Eliksiry były jego ulubionym przedmiotem, do którego starał się podchodzić na poważnie i z pełnym zaangażowaniem. Lubił to jak z pozornie byle jakich składników dało się uwarzyć potężną miksturę. I choć nie powinien wielokrotnie sam eksperymentował podkradając składniki z magazynku. — Musimy też przygotować składniki… Wiesz, może za nim nas na zajęciach zacznie z tego przepytywać to sami spróbujemy go przygotować? — zasugerował. — Przy eliksirach lepiej sprawdza się praktyka niż to. — dodał wskazując książki rozłożone wokół nich. — I zapomniał bym! — powiedział nieco zbyt głośno, grzebiąc ręką w kieszeni z której po chwili wyciągnął paczki ze słodkimi przekąskami.

    OdpowiedzUsuń
  7. [Ja to już raz pisałam saszy – i teraz się powtórzę. Niezmiernie ciekawi mnie historia kryjąca się za rodzeństwem Grant. Nie mogę się doczekać, i to pewnie nie ja jedna, aż w końcu uchylicie nam rąbka tajemnicy. Witajcie! Wpadam powitać Was na szybciutko, bo mimo iż żadnego sensownego (i ciekawego, przede wszystkim) powiązania między naszymi dziećmi wymyślić nie potrafię, to przejść obojętnie obok Leandry nie mogę. Bawcie się dobrze, życzę Wam mnóstwa wątków i jeszcze więcej weny, coby nigdy słów i pomysłów nie brakowało.]

    lilian willis

    OdpowiedzUsuń