Nie ważne, kto kim się urodził, ale czym się stał

CALLAN RORY
ROSIER
It is the unknown we fear when we look
upon death and darkness
–nothing more
Właściwie Cailean Rory Rosier, urodzony 01 IX 1994 roku w Stromness na szkockich Orkadach. Auror. Hogwart ukończył w barwach Ravenclawu, obecnie piastuje urząd nauczyciela Zaklęć i Uroków. Wychowany przez ubogie małżeństwo trudzące się rybołówstwem. Jako chłopiec został ugodzony zaklęciem zapomnienia, które usunęło wszystkie wspomnienia z dzieciństwa. Ich część udało się odzyskać po poddaniu się klątwie Cruciatusa, jednak siła zaklęcia była tak wielka, że odwiodła go od tej metody. Strażnik Tajemnicy. Patronus przybiera formę żbika szkockiego, boginem jest jaskrawa, niebiesko-biała smuga. Różdżka: grab, 11 i pół cala, włókno ze smoczego serca, sztywna. Animag przeistaczający się w żbika szkockiego. Suche fakty.
Pamiętam wielkie krople deszczu, rozbijające się o bruk, niczym seria bezlitośnie wystrzelonych pocisków, i drobinki piasku wbijające się w skórę policzka. Pamiętam błotnisty posmak kałuży na spierzchniętych wargach i stukot butów długo dźwięczący w uszach. Moje oczy utkwione w falującym na wietrze wodnym odbiciu, a w nim sylwetka – mężna i nieulękła; znikła po kolejnym mrugnięciu, jak świat mój i życie moje. Pan odszedł, ja urodziłem się na nowo.
Pamiętam ciepłe, kobiece dłonie, kruche, jak szkło, ale bezpieczne. Pamiętam łagodny szept kojący rozstrojone zmysły i fakturę ortalionu tamującą deszcz. Moje ciało schowane w stabilnych ramionach, policzek wsparty o pierś i serce, które biło tuż za nią – mocno i prawdziwie; siła jego niezliczona, gotowa była pokonać wszystkie trudy.
Pamiętam ciągnącą się za mną nicość i frustrację spędzającą sen z powiek. Pamiętam strach ściskający gardło przed tym, co nieznane i niezrozumiałe. Pamiętam enigmatyczne epizody, niemożliwe do wyjaśnienia i nieobliczalność trudnych do ujarzmienia, nadprzyrodzonych sił. W moich dłoniach list z lakową pieczęcią, zaadresowany na nazwisko obce mi i wszystkim wokół – znane posłańcom znikąd; ich spojrzenia nie wymagały słów. Pan przyszedł, ja urodziłem się na nowo.

Niski głos, lekki i pusty, niczym próżnia wyssana z emocji, powiedział wtedy: nigdy się nie dowie, jeśli nie spróbuje. Obliviate.
Pamiętam.
I spróbowałem.
Zapraszam do wspólnej zabawy. Jesteśmy gotowi na wszystko :)
temat.slowotworczy@gmail.com

26 komentarzy:

  1. Obiecałam sobie, że nie wezmę więcej wątków... Ale będę sobie pluć w brodę, jeśli nie napiszę nic z tym panem.

    PHOENIX FERNHART

    OdpowiedzUsuń
  2. Grono pedagogiczne się powiększa, dyrektor się raduje, będzie miał kogo męczyć na zebraniach Rady Pedagogicznej.
    Całą kartę mogę określić jednym słowem, które mi tutaj pasuje: enigmatyczność. Przy okazji bardzo ładnie napisana, o szacie graficznej nie wspomnę.
    Witam na blogu, życzę mnóstwa fajnych wątków, a z takim panem nie powinno być problemów, by je znaleźć, no i przede wszystkim - weny!

    Neville Longbottom & Oliver Johnson

    OdpowiedzUsuń
  3. [O mój boże, ale to piękna karta. Przyszłam raptem odpowiedzieć na komentarze spod swojej, a na głównej pokazuje mi się to cudo. Jeszcze Rosier, o jaką ja mam słabość do Rosierów... ale ten tekst, o jak ja uwielbiam takie z łatwością obrazujące słowa. Nie pozostaje mi nic, jak tylko się tu rozpłynąć niczym masło na patelni.
    A tak już na poważnie, naprawdę jestem pod ogromnym wrażeniem. Przyznam, że pomysłu nie mam, ale zaprosić do siebie nie zaszkodzi. Ewentualnie kiedyś nie wytrzymam i stworzę kogoś starszego. Może kiedyś.
    Nie pozostaje mi już nic więcej, jak życzyć dobrej zabawy i oby dostawały Ci się takie ładne odpisy, jak Twój tekst.]

    Noelle

    OdpowiedzUsuń
  4. [Mam słabość do nazwiska, więc to już od razu oznacza, że nie będę zbyt obiektywna, tak tylko ostrzegam. :’) Pięknie napisana karta, przepraszam za banalne ujęcie, ale to jedyne na co mnie stać w stanie podgorączkowym. W tej chwili rozmijamy się z bardziej zawoalowanym albo kwiecistym językiem. Zaprosiłabym was do nas, ale nie wiem czy Callan chciałby się użerać z takim aroganckim Deucentem. ;D]

    Deucent Faradyne/Vane Pollock

    OdpowiedzUsuń
  5. [ Po pierwsze - karta jest przepiękna.
    Po drugie - jego historia! Pięknie napisana karta przedstawiająca niezwykle ciekawą, oryginalną historię. Kto by się spodziewał, że zagorzali zwolennicy Czarnego Pana podrzucą dziecko parze mugoli? Jestem niezwykle ciekawa powodów jakie się za tym kryły, co widział ten mały chłopiec, że musiało mu to zostać odebrane? Kurcze, jestem tego niezwykle ciekawa!
    Mam nadzieję, że Callan odkryje co stoi za jego przeszłością.
    Zapraszamy do siebie, choć Grace nie jest uczniem idealnym.]

    Grace McCoy

    OdpowiedzUsuń
  6. [ I jak tu nie lubić nauczyciela, gdy ma się z nim tyle wspólnego? Szkocja, Ravanclaw, aurorskie zapędy, kotowaty patronus i przemiana – mniej lub bardziej chciana – w futrzastego czworonoga… Alex nawet gdyby się postarał z jakiegoś powodu chcieć czuć awersję, to po prostu nie ma ku temu argumentów :) Bardzo ciekawy zabieg z rodzicami – nazwisko dobrze znane w czarodziejskim świecie, a jednak Callan wychował się w zupełnie innym środowisku niż można by się było tego spodziewać. Mam nadzieję, że nie będzie żałował porzucenia najlepszej możliwej pracy pod magicznym słońcem na rzecz uczenia zgrai nieposłusznych i leniwych uczniów :) Nie ukrywam, że odrobinę nurtuje mnie skąd tak drastyczna zmiana i dlaczego Rosier zdecydował się na powrót do szkoły… Choć w ogóle wyjątkowo enigmatyczna postać i nasuwa się wiele pytań… Może będzie okazja się przekonać :) Witam na blogu i świetnej zabawy życzę! ]

    Urquhart

    OdpowiedzUsuń
  7. [ Dzieńdoberek, wpadłam pozachwycać się zarówno wyglądem jak i treścią Twojej karty <3 Jestem lekko kopnięta na punkcie estetyki, a więc chyba nie muszę mówić, jak miło mi się robi, gdy podziwiam kartę Callana <3 Poza tym, jestem ogromnie zaintrygowana przeszłością Twojego pana… Sposób, w jaki została opisania, również poruszył moje serduszko <3 Nie wiem, czy mogę mieć nadzieję, aby Callan odzyskał resztki wspomnień, bo nie mam bladego pojęcia, co przed nim odsłonią oraz czy nie wywoła to gorszych skutków niż wtedy, gdy były one przed nim ukryte… Ale może zdradzisz nam to kiedyś w jakiejś notce? :) W każdym razie życzę Ci udanej zabawy na blogu i mnóstwa weny! ]

    Emerson Bones

    OdpowiedzUsuń
  8. [Przyznam otwarcie, że wcześniej nie lubiłam htmlowych bajerów, a teraz po prostu nie mogę oderwać oczu od tworów, jakie potrafią wyczarować autorzy. Twoja estetyka, to marzenie. Dla mnie, to jeszcze nieosiągalne i chyba nigdy nie będzie, mimo, że spędziłam w świecie cssa, htmla, skyrptów i innych tego typu bajerów ponad cztery lata dzień w dzień, haha :D
    Nicholas wraz ze mną ma nadzieję, że Hogwart okaże się być naprawdę wart powrotu i przyniesie wiele satysfakcji. Bardzo dziękuję za odnośnik do mojej karty, to miłe, zwłaszcza, że zdarza się, to tak bardzo rzadko <3 Baw się dobrze i choć nie jestem dobrym pomysłodawcą względem wątków, czy powiązań, to nie zamykam drogi, to wspólnej rozgrywki :) ]

    Nicholas Z./Victor W.

    OdpowiedzUsuń
  9. [ Hej! Ta karta jest tak piękna, że to aż grzech przejść obok niej obojętnie. Po przeczytaniu jej wiem, że dorównuje całej estetyce. Uwielbiam Rosier'ów szczególnie, że jak dobrze wiemy wśród nich byli zwolennicy Grindelwalda. Jestem ciekawa jego historii i jaka tajemnica kryje się za tym niewinnym zaklęciem, w wyniku którego zapomniał swoje dzieciństwo. Życzę Ci wielu wątków i veny, a w razie wu zapraszam do siebie! ]


    Loreta Gellert

    OdpowiedzUsuń
  10. Tak, kiedy tylko przeczytałam kartę twojego pana, przyszło mi do głowy, że mają parę punktów wspólnych, których żal byłoby nie wykorzystać. :) Mam nawet cień pomysłu na to, jak mogłaby wyglądać ich relacja - bo Callan jest raczej ostatnią osobą, zdolną by oceniać po pozorach (tak wnioskuję po tytule w karcie, popraw mnie proszę, jeśli się mylę), a Nyx to akurat taka postać, która w pozorach lubuje się i tonie, budując wokół siebie w ten sposób solidny mur obronny. Pozwolę sobie posłać sówkę w sprawie wątku. <3

    PHOENIX FERNHART

    OdpowiedzUsuń
  11. [Och, a teraz to mnie zadziwiłaś! Lorelle jest niemalże tak starym tworem jak Noelle i, o mój borze szumiący, ktoś ją jeszcze pamięta. Przecież ja nią pisałam jakieś 6 lat temu...? Ojej!
    Pogłówkować mogę chętnie, ale wspomnienie Lorelle zaskakująco przyjemnie kusi, tym bardziej, że zastanawiałam się nad kimś starszym. Ale żeś mi narobiła mętliku w głowie!]

    Noelle

    OdpowiedzUsuń
  12. [W moim przypadku, to tylko kwestia czasu. Przyjmijmy, że go streściłaś.]

    już chyba Aurora

    OdpowiedzUsuń
  13. [Dzień dobry! Wpadam się pozachwycać, bo pomysł na postać jest naprawdę świetny! Może to trochę okrutne, ale absolutnie urzeka mnie wizja rzucania zaklęcia zapomnienia na bezbronne dziecko, bo to sugeruje, że coś poważnego jest na rzeczy, przez co moje zamiłowanie do tego rodzaju niedopowiedzianych historii fika właśnie radosne salta i już nie może się doczekać, aż odkryjesz przed nami rąbka tajemnicy. Zabieg iście fascynujący, co w połączeniu z nazwiskiem i faktem, że Cailean (cudowne imię <3) w gruncie rzeczy wychowywany był przez mugoli, tylko dodaje mu uroku i zwiększa aurę tajemnicy wokół całej idei. Szczerze liczę na to, że uraczysz nas kiedyś jakąś notką.
    Witamy serdecznie w hogwarckich progach, baw się tu dobrze i oby jak najdłużej. Czuję, że niedługo przestanę wyrabiać z wątkami, ale ani ja, ani tym bardziej Milliesant nie możemy przejść obojętnie obok takiego nauczyciel, więc w razie miejsca i chęci, zapraszam do siebie. :)]

    Milliesant Lloyd

    OdpowiedzUsuń
  14. [Cześć, dzięki za powitanie :)
    Kurde, strasznie mnie zaciekawiła Twoja postać, bo jak na tak znane nazwisko, to kreacja jest dość nietypowa, a przez to cholernie oryginalna. Jeśli masz jeszcze ochotę na kolejny wątek, to ja jak najbardziej, obiema rękami, się wpisuję na listę chętnych i oczekujących, bo aż żal byłoby ominąć wąteczek z drugim aurorem!]

    Raven

    OdpowiedzUsuń
  15. [Dobry wieczór!:)
    Pewnie nie będę oryginalna, jak powiem, że karta na pierwszy rzut oka zachwyca wizualnie i wizerunek również. ^^ Karta tajemnicza i to nawet bardzo, chciałoby się odkryć znacznie więcej, coś tak czuję, że sporo smaczków jest jeszcze do odkrycia. ^^ Jak już ktoś wspomniał w komentarzach może pojawi się jakaś notka w przyszłości? ^^ Och, i Callan jako nauczyciel zaklęć i uroków na pewno nad głową ma mojego Castora, który szczególnie sobie upodobał ten przedmiot, ale nie wpycham się w wątki, bo nawet poza tym nie mam żadnego pomysłu i nie wiem czy coś dałoby się z tego dalej pociągnąć, a to uniwersum to też nie moja najmocniejsza strona. :D Mam nadzieję, że będziecie się tu dobrze bawić i napiszecie masę wciągających wątków!^^]

    Castor Blackthorne

    OdpowiedzUsuń
  16. [Cieszę się, że i Tobie Millie przypadła do gustu, choć z tą autentycznością u niej bywa różnie. Na szczęście maskę pozorów zmuszona jest nosić głównie przed najbliższą rodziną, a od czasu kiedy jej starsza siostra skończyła Hogwart, Lloyd ma w szkole znacznie więcej swobody i może poczuć tę namiastkę wytchnienia.
    Pozwolę sobie za kilka chwil wysłać sówkę na maila w kwestii wątku. :)]

    Milliesant Lloyd

    OdpowiedzUsuń
  17. [Przyszedłem ładnie powitać i powiedzieć, że Callan jest CU-DOW-NY. Karta mnie niesamowicie wciągnęła i, podobnie jak niektórzy z przedmówców, zastanawiam się, co takiego musiał zobaczyć albo wiedzieć, że rzucono na niego zaklęcie zapomnienia. Smutna i ciekawa historia, i, nie oszukujmy się, to jest to, co najbardziej lubię.
    Biorąc pod uwagę, że Callan i mój Lavon są w zbliżonym wieku, ich nazwiska siłą rzeczy się kojarzą i obaj nie poszli ścieżką (biologicznych)rodziców, to aż prosi się o jakieś powiązanie z przeszłości, a rzutujące na przyszłość. Co ty na to? W razie chęci zapraszam na burzę mózgów :)]

    ~ Lavon Carrow (& Nila Atherstone)

    OdpowiedzUsuń
  18. W zasadzie Aurora mogłaby z cieplarni już dawno wyjść. Sprawdzić, czy drzwi są dokładnie zamknięte, poklepać miedzianą klamkę, a następnie szybkim krokiem wrócić do ciepłych murów Hogwartu przez odśnieżoną ścieżkę. Ponoć jako nauczyciel Zielarstwa miała możliwość nocowania w jednej z cieplarni, ale uważała ten pomysł za o tyle dziwny, że postanowiła skorzystać z dostępnego pokoju w zamku. Musiała co prawda sporo codziennie spacerować, ale z perspektywy czasu nie było to wielkim problemem, a nawet sprawiało blondynce przyjemność.
    Stała jednak nad jedną z grządek, wyrywając gołą dłonią niechciane chwasty z wilgotnawej ziemi. Pewnie znowu czymś się oparzy albo zadrapie, jak zwykle uważając, że w rękawiczkach każdy jej ruch wydawał się taki toporny. Aurora dopiero przed pracą z trującymi roślinami miała z tyłu głowy wewnętrzny alarm, że to o wiele niebezpieczniejszy świat, niż ten mugolski i wypadałoby założyć rękawice ze smoczej skóry, o ile chce pożyć dłużej. Niekiedy miała wrażenie, że jednak zrobi sobie krzywdę, jeżeli nie będzie wystarczająco uważna i nie przestawi się na życie w świecie magicznym, ale po prostu nie potrafiła zupełnie odciąć się od swojego poprzedniego. Dlatego ulubioną rośliną Aurory był leczniczy dyptam. Krzew, który potrafił sięgać do pasa, ale uwielbiał rozkładać się na boki ze swoimi różowawymi kwiatkami, rosnącymi niczym grona na wysokich łodygach. Kobieta nieraz zrywała mały delikatny płatek, zaraz potem kładąc na język, by po chwili obserwować, jak cudowne właściwości rośliny goją zadrapania na jej zadrapanej skórze. Będąc małą dziewczynką, nigdy nie pomyślałaby, że te rozłożyste i uwielbiające słońce krzewy, mają taką niesamowitą moc leczniczą. Wtedy jeszcze wiele nie wiedziała.
    Nauczycielka przeszła kawałek w stronę wyjścia, przy którym to stał kosz z roślinnymi odpadkami, do którego to wrzucała wyrwane listki, wysuszone kwiaty i niechcący ułamane przez uczniów łodygi, które nie nadawały się do zasadzenia. Po drodze przyglądała się białym asfodeliusom, znajdując między nimi przekwitłe kwiaty nadające się jedynie do wyrzucenia. Poprawiła też skórzaną szelkę na prawym ramieniu, która tego dnia uporczywie starała ześlizgnąć się na dół.
    Jednak Aurora przystanęła, rozglądając się wokół alejki w poszukiwaniu czegoś bardzo nieokreślonego. Od kilku dłuższych chwil miała wrażenie, że czuje na sobie czyjś wzrok, co mocno sugerowały jej lekkie ciarki biegnące wzdłuż pleców, kończące są wędrówkę tuż przy karku. Nawet mimowolnie sięgnęła tam dłonią, gładząc lekko wystające kręgi. Nie zauważyła jednak nic niepokojącego, bo chociaż dobrze widziała głębszą część cieplarni, to drugą połowę skrzętnie zasłaniały jej zwisające z sufitu czerwone kwiaty wielkości parasola, chluby roślinnej Pamony Sprout.
    Quinnell westchnęła, założyła blond kosmyk za ucho, który postanowił wyswobodzić się z kitki związanej z tyłu głowy. Zignorowała dziwne przeczucie, sprawdzając zaraz wilgotność ziemi w kolejnych doniczkach tuż przy szklanej ścianie. Stąd do wyjścia było już tylko kilka kroków, a że w lewej dłoni kobiety brakowało już miejsca na kolejne listki, postanowiła się ich szybko pozbyć. Docierając do kosza, lekko nachyliła się, by wszystko trafiło w odpowiednie miejsce, a zaraz potem wyprostowała postawę, chcąc ruszyć do drugiej alejki. Przystanęła jednak dość nagle, głośno nabrała powietrza, ewidentnie wystraszona, gdy odwróciła się od wejścia. Pod przeciwną ścianą cieplarni stał mężczyzna, oparty o drewniany stół z doniczkami za sobą. Normalnie powinna się takim zdarzeniem mocno przejąć, ale fakt, że zauważona sylwetka była jej znana, trochę ją uspokajał.
    Callan z wyglądu mało przypominał jednak tego nastolatka, ubranego w niebieskie szaty z herbem Ravenclaw na piersi, którego Aurora tak dobrze zapamiętała. Widocznie zmężniał, był bardziej postawny, rysy twarzy mocno mu się wyostrzyły, a przyprószone lekkim zarostem dodawały mu wizualnie kilka lat więcej. Tylko włosy wciąż miał tak samo cudownie kręcone, czego zawsze mu zazdrościła, bo jej własne nawet nie chciały się lekko falować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Callan — westchnęła kobieta, delikatnie upominającym tonem głosu. Ewidentnie zelżała, ramiona przestały być tak spięte, gdy się przestraszyła i nawet jedna z szelek w końcu wyswobodziła się z ramienia, opadając na bok przybrudzonych ziemią spodni. Blondynka zaraz jednak złapała ją w dłoń, naciągając ponownie na swoje miejsce. — Co ty tu robisz? — Zapytała lekko zdezorientowana, poprawiając jednocześnie lnianą koszulę, która zagięła się tuż pod paskiem.
      Jeszcze kilka innych pytań przewinęło jej się w myślach, ale postanowiła ich nie zadawać, nie znajdując w sobie wystarczająco dużo odwagi, by wypowiedzieć je na głos. — W ogóle nie zauważyłam, jak wszedłeś — to zdanie wymamrotała pod nosem już bardziej do siebie, oglądając się na drzwi, a następnie na koniec lewej alejki, gdzie pochłonięta pielęgnacją roślin stała jeszcze kilka chwil temu. Przeniosła wzrok jednak ponownie na Rosiera i jak zwykle nie wiedząc, co zrobić z rękoma w takiej kłopotliwej dla niej sytuacji, lewą objęła się w talii, a prawą jak zwykle powędrowała ku szyi, uspokajająco gładząc opuszkami skórę tuż pod uchem.

      Aurora

      Usuń
  19. [Chyba ciężko byłoby negatywnie wpłynąć na słabość, gdy każdą postać z tego rodu spod czyjejś ręki traktuje się indywidualnie. ;D Co powiesz na to, bo wiele zależy od tego, czy pasuje ci to do Callana, by ten miał podejrzenia, że Deucent sobie celowo symuluje, że czegoś nie umie, a tak naprawdę był zbyt leniwy, aby brać czynny udział w zajęciach? Oczywiście, to taki luźny pomysł. Brakuje mi po prostu nauczyciela, który wiedziałby, że Deuce potrafi więcej niż chce pokazywać i że przytyki albo zaczepki dotyczące jego ojca-aurora wpływają jedynie na to, że nie jest skłonny do prezentowana swoich prawdziwych umiejętności.]

    Deucent Faradyne

    OdpowiedzUsuń
  20. [Cześć! Ubóstwiam wygląd karty! Callan widzę w podobnej sytuacji jak Lor, który również ma przybranych rodziców. Mogliby się rozumieć trochę lepiej właśnie przez to. Lor mogłaby też bardziej ufać jemu niż nikomu innemu jeśli chodzi o jej poszukiwania ojca. Nie wiem czy to coś co by ci pasowało, ale mogłybyśmy pójść właśnie w tą stronę :) Jak masz jakieś inne pomysły to śmiało!]
    Lor

    OdpowiedzUsuń
  21. [Cześć! Trzeba przyznać, że wyszła Ci niesamowicie intrygująca postać. Jestem bardzo ciekawa historii Rosiera, zwłaszcza epizodów powiązanych z zaklęciem zapomnienia.
    Wątku jako Bastian na ten moment nie zaproponuję, ale całkiem możliwe, że porwałabym Cię do wspólnej historii jako moja druga postać, z którą niebawem się pojawię. Tobias też będzie miał problemy z pamięcią przez zaklęcia, będzie także byłym Krukonem, więc może coś razem wymyślimy - oczywiście jeśli tylko będziesz chciała. ^^
    A na ten moment pożyczę Ci wiele weny! :D]

    Lestrange

    OdpowiedzUsuń
  22. Zawsze podziwiała osoby, które z łatwością potrafiły wypowiadać własne myśli lub po prostu słowa, których użyć chcieli. Zupełnie tak, jakby nie mieli w sobie żadnego oporu przed tym, co pomyśli sobie druga osoba. Aurora obawiała się swoich słów nawet wtedy, gdy nie miała ku temu żadnych podstaw, dlatego pewność siebie, którą był obdarzony Callan, zawsze ją w pewien sposób onieśmielała.
    Sytuacja, w której znalazła się Quinnell, nie była więc wyjątkiem, gdy do jej uszu dotarło pierwsze zdanie wypowiedziane przez mężczyznę. Zawstydzał ją tymi słowami jeszcze, gdy byli nastolatkami i bez żadnego problemu robił to teraz, gdy oboje dorośli, sprawiając wrażenie, że nic się nie zmieniło. Przecież dalej było w niej coś z tej młodej Aurory w czarnej szacie z herbem Hufflepuffu na piersi, która rzuciłaby wszystko na dalszy plan, gdyby tylko ktoś poprosił ją o pomoc. Próbowała się więc przekonać, że w przypadku Rosiera było podobnie, kiedy to pierwszy raz ujrzała go już w roli nauczyciela na samym początku tego roku szkolnego. Z tą samą lekkością oraz pewnością siebie odwzajemnił jej nieśmiały uśmiech, niemalże przekreślając w jednej chwili lata ciszy między nimi, zupełnie jakby nie miały one znaczenia. Już nawet nie pamiętała, w jaki sposób ich kontakt się urwał. Pamiętała tylko, że nagle ogrom rodzinnych problemów spadł jej na głowę, wyrywając ją ze świata magii, ponownie wrzucając w ten mugolski, do którego nie pasowała już tak, jak kiedyś.
    Ona miała swoje problemy, on zapewne swoje. Miała tylko nadzieję, że nie miał jej za złe tej długiej ciszy.
    — Mhm — gdy zatrzymał się tuż przed nią, mruknęła w odpowiedzi, równocześnie lekko kiwając głową w zamyśleniu. — A następnym razem, jak cię zauważę, też powiesz, że to planowałeś? — Aurora zapytała z delikatnym rozbawieniem majaczącym jej się na ustach, chociaż nawet mężczyzna nie musiał jej na to odpowiadać. O dziwo mogła stwierdzić, że dokładnie usłyszałaby to, co wypowiedziała.
    Rosier sprawiał wrażenie, jakby cały świat był w jego zasięgu. Kobiecie nieodmiennie kojarzył się z Płynnym Szczęściem, a ta myśl wcale nie uległa zmianie. Z łatwością mogła sobie wyobrazić, jak mężczyzna osiąga kolejny postawiony sobie w życiu cel, nieważne, jakiej wielkości on by nie był. Mógł przekonać rozmówcę do swoich racji, sprawić, by uczniowie słuchali go w trakcie wykładu, a także stać się tym upragnionym Łamaczem Zaklęć, o którego zawodzie tak często wspominał. Aurora wierzyła, że osiągnie to wcześniej czy później, wiedząc, że włoży w to wiele ciężkiej pracy i determinacji, a objęcie stanowiska nauczyciela zaklęć i uroków to tylko mała część wielkiego planu. Planu spełnienia marzenia, którego nie bał się spełnić, mając w sobie tyle śmiałości, jakiej nawet cząstki nie miała Quinnell.
    Podążyła za wzrokiem Callana, wprost na siebie samą, a gdy usłyszała celne spostrzeżenie, mimowolnie strzepała z materiału spodni resztki ziemi tam spoczywającej. Niewiele to jednak pomogło, bo na zielonej barwie ubrania, ciemne wtarcia nadawały się jedynie do prania, zbyt mocno łącząc się z fakturą. Przy okazji zauważyła, że skórę na prawej dłoni znowu ma zadrapaną, nie wiedząc, gdzie zdążyła się tego nabawić. Delikatnie westchnęła, ale z ust Callana wybrzmiało pytanie, na które wyczekiwał odpowiedzi. Blondynka zadarła głowę do góry, którą za chwilę lekko przekrzywiła na bok, gdy przeskakiwała wzrokiem po zielonych oczach nauczyciela.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Dobrze wiesz, jak brzmi odpowiedź na to pytanie — rzekła ciepło, nie chcąc przyznawać się na głos, że niezależnie od tego, czy faktycznie przeszkadzałby, czy nie, odpowiedź brzmiałaby dokładnie tak samo, jak zawsze. Pokręciła głową z uśmiechem na twarzy oraz lekkim zawstydzeniem w oczach, których wzrokiem powędrowała ku dołowi. Minęła mężczyznę po swojej lewej stronie, w tym samym czasie przyglądając się podrapanej skórze, po której przejechała palcami drugiej dłoni. Przeszła w prawą alejkę cieplarni, ale nie zamierzała zostawić za sobą towarzysza, bo zaraz odwróciła się do niego przodem, przez chwilę idąc tyłem, uważnie stawiając kolejne kroki. — Chociaż powinnam chyba zmienić zdanie za straszenie mnie, więc przyznaj się, robisz to specjalnie?
      Zwolniła, czekając, aż Callan postanowi dołączyć do jej wędrówki w stronę krzaczka dyptamu. Poświęcała zielarstwu ubrania, serce oraz dłonie, ale na to ostatnie miała lek niemalże pod nosem, który z łatwością pozbywał się czerwonych linii ze skóry. Zastanawiało ją tylko to, czy znowu skaleczyła się o którąś z roślin, czy sprawcą był niezadowolony i pamiętliwy Bubbles, który najprawdopodobniej wylegiwał się w słońcu na półce z ziołami w szóstej cieplarni.

      Aurora

      Usuń
  23. [Cześć! Muszę przyznać, że również jestem zauroczona tym zdjęciem i uważam, że idealnie oddaje moje wyobrażenie o Callie. ;) Cieszę się niezmiernie, że za bardzo niepokomplikowałam Cal i jest miła w odbiorze, a jej kreacja może się podobać. ♥

    Wątkom nigdy nie mówimy nie! Dlatego bardzo chętnie, tym bardziej, że Callan został teraz opiekunek ulubionego Koła Callie, przyjmiemy wątek z panem nauczycielem. Możemy przyjąć, że:
    a) Callie jako jedna z najlepszych w zaklęciach zwróci na siebie uwagę nauczyciela, ale ten postanowi wyciągnąć z niej jeszcze więcej i wiecznie wymagać, i wymagać, przez co zniechęci do siebie Davies, a Davies będzie zniechęcać go od siebie i odstawiać bumelę;
    b) Callie zostanie typową pupilką profesorka, przez co mogą się w końcu pojawić jakieś plotki i nieprzyjemności ze strony innych uczniów.

    Która opcja Ci odpowiada? A może masz jakiś inny pomysł? ;)]

    Callie Davies

    OdpowiedzUsuń
  24. [Na początek piękna wizualnie karta, szczególnie umiejscowienie piórka i efekt z artami postaci, chętnie poznałabym na to kod, jeśli zdradzisz, bo naprawdę robi wrażenie. A pomijając mój niezdrowy, ale jak najbardziej szczery zachwyt, Szkocja zawsze podobała mi się jako pochodzenia postaci z tamtych rejonów. Taka kolejna fascynacja, do tego animag i strażnik tajemnicy. Jak tu nie poczuć się zainteresowaną. I ten zakon w tle... Do tego pan auror i marzenie o Łamaczu Zaklęć. Idąc w standard, mogliby się znać ze szkolenia aurorów z moją panią S., ale możemy poszukać razem czegoś mniej standardowego, jeśli masz ochotę na popisanie]

    Nira Sorel

    OdpowiedzUsuń