Albus Severus Potter
Od dziecka się bał. Bał się, że ojciec nie kocha go wystarczająco mocno. Bał się, że trafi do domu Salazara Slytherina. Bał się, że nie dorośnie do oczekiwań rodziców. I jak widać jego obawy się spełniły, już od pięciu lat nosi szaty w szmaragdowym kolorze, a codziennie po lekcjach znika w lochach, nie mogąc doczekać się odpoczynku w pokoju wspólnym. Z tym jednak się pogodził, chociaż reakcja ludzi na Pottera Ślizgona była różna. Cóż, z czasem można się do wszystkiego przyzwyczaić. Albus to zrobił. Zaadaptował się, znalazł przyjaciół którzy doceniają go za to jaki jest, a nie oceniają po tym kim jest. Z ojcem też się dogadał, chociaż była to droga przez mękę. W końcu niełatwo jest być synem Chłopca, Który Niezliczoną Ilość Razy Przeżył i zbawił świat. Ciągle jednak są rzeczy, których nie rozumie. Dlaczego w niczym nie przypomina mądrego Albusa Dumbledore’a ani tym bardziej odważnego Severusa Snape’a? Dlaczego nie potrafi grać w quidditcha, mając za ojca najmłodszego szukającego w zeszłym stuleciu a za matkę zawodniczkę Harpii z Holyhead? A przede wszystkim nie ma pojęcia dlaczego to właśnie jemu w udziale przypadła odznaka prefekta, nie jest przecież jakimś wybitnym uczniem. Wciąż ma mnóstwo wątpliwości, ale wie na pewno jedno – kiedy otrzymał list z odznaką, na twarzy ojca malowała się prawdziwa duma. Dlatego postanowił jak najlepiej wykonać swoją nową rolę, i wreszcie przestał się bać.
V ROK • SLYTHERIN • PREFEKT • PÓŁKRWI • POWIĄZANIA
Albus nie jest taką ciepłą kluchą na jaką wygląda… No dobra, trochę jest, ale właśnie dzięki temu mam okazję go rozwinąć, żeby zaczął chłopak żyć. Także w wątkach się rozkręci, obiecuję ;) Miło wrócić do tej postaci po 10 długich latach, dlatego zostaniemy tu na dłużej i przyjmiemy wszystko, co nam zaoferujecie. Preferuję burzę mózgów i średniej długości wątki, ewentualnie handel zamienny. No i proszę, wybaczcie mi to tam wyżej, ale ja w karty nigdy nie byłam dobra, a Aluś jest jeszcze na dodatek tak bardzo młody! Nie pamiętam kiedy ostatnio prowadziłam postać poniżej dwudziestki… W tytule to cudeńko. Ahoj! Phil.
[Cześć, piękny chłopcze ♥ Zaraz do ciebie przyjdę ♥]
OdpowiedzUsuńu know who
Witamy serdecznie Albusa, życzymy dobrej zabawy i samych udanych wątków!
OdpowiedzUsuńW jej życiu nie było zbytnich dramatów, nie licząc linczu za to, że była tą Summers, co w sumie nie mieściło jej się w tej małej blond główce, bo jaki niby miała wpływ na to, w jakiej rodzinie się urodziła? Dlaczego świat czarodziejów musiał być tak bardzo ograniczony, żeby dzielić ludzi na dobrych i złych, nie dopuszczając do siebie informacji, że jednak zawsze istniało coś pomiędzy, a Claire właśnie na tym miejscu się plasowała?
OdpowiedzUsuńTak czy inaczej, zawsze znajdowała jakiś sposób na wyładowanie frustracji poza czujnymi spojrzeniami największych plotkarzy i siewców fermentu w zamku, głównie w nocy, kiedy wszyscy smacznie spali. Bo ta dziewczyna prowadziła bardziej nocny tryb życia, nic więc dziwnego, że potrafiła olewać pierwsze lekcje, a potem musiała się bujać z dodatkowymi pracami czy kolejnymi szlabanami do kolekcji (która i tak była już dość pokaźnych rozmiarów i sama przestawała się w nich łapać). Palenie na wieży astronomicznej mugolskich papierosów zwiezionych do Hogwartu po wakacjach stało się jednym z jej ulubionych zajęć, toteż po kilku pierwszych próbach zaciągnięcia się dymem i ataku kaszlu w końcu mogła się rozkoszować łamaniem prawa, jako że do dorosłości było jej zdecydowanie daleko.
Ale biorąc pod uwagę, że cały dzień chodziła nieźle nabzdyczona przez to, że rano została potraktowana przez współlokatorkę kubkiem zimnej wody prosto w twarz, łamanie prawa na wieży astronomicznej nie wystarczyło, a Claire musiała odreagować w jakiś inny sposób, choć nie miała na to pomysłu. Dlatego od godziny chodziła po korytarzach, czasami zmieniając piętra, czasami psiocząc na znikające stopnie i czasami świecąc jasnym światłem różdżki prosto w twarze postaci na obrazach, które i tak już wystarczająco jej nienawidziły za ciągłe przekładanie ich z dala od znajomych, obok których wisieli przecież przez lata, jeśli nie powiedzieć wieki.
Zgasiła magiczny patyk dopiero, gdy w oddali usłyszała kroki i schowała się zbroją stojącą w rogu korytarza, co okazało się nienajlepszym pomysłem, bowiem niechcący trąciła ramieniem rękaw, czy jakkolwiek to nazwać, metalowego rycerza, a ten, najwyraźniej pod wpływem starości, opadł na posadzkę, robiąc przy tym okropny, niosący się echem huk. Summers zaklęła pod nosem i zesztywniała, gdy kroki rozbrzmiały zdecydowanie zbyt blisko niej. Nie potrzebowała kolejnej kary, a spotkanie jakiegokolwiek nauczyciela prawdopodobnie właśnie tym by się skończyło, dlatego odetchnęła z ulgą, kiedy obok zbroi zatrzymała się znajoma sylwetka. Znajoma, bo codziennie widywała go na wspólnych zajęciach. Już pomińmy fakt, że trudno nie kojarzyć Pottera…
- Ach, to ty. Dobrze, świetnie – wymamrotała pod nosem, wychodząc zza zbroi i stając obok Albusa, by spojrzeć z dezaprobatą na metalową rękę. – Dasz wiarę? Odpadła. Po prostu odpadła. Czy magiczny świat przerasta to, żeby w jakiś sposób pozbyć się rdzy? Nawet cholerni mugole sobie z tym radzą… - przerwała swój wywód i zagryzła wargę, w duchu prosząc wszelkie siły, by Albus nie okazał się tym wrednym rodzajem prefekta, który za nic ma więzi koleżeńskie.
cudowna Eklera
[To chyba najładniejszy (pod względem opisu) Albus jakiego do tej pory widziałam. Baw się z nim długo i dobrze! W razie chęci zapraszam do siebie, coś może uda nam się wymyślić!]
OdpowiedzUsuńAvalon Moore
[Myślę, że Rowling byłaby z tak wykreowanego Albusa zadowolona. Zostawiam moje westchnienia zachwytu. Nie wiem, czy chcemy kombinować z jakimś wątkiem (to znaczy, ja chcę, nie wiem, jak Ty), ale w razie czego, sądzę, że Harry i Luna nie stracili całkowicie kontaktu, a że chłopcy są w jednym wieku, to mogli hasać razem po polach. Nie wspominając o tym, że Albus to prefekt, a Lorcan rzadko zostaje w łóżku na całą noc.]
OdpowiedzUsuńLorcan
[Oj, tak, ach, ten Eddie. <3
OdpowiedzUsuńJa bym poszła bardziej w przyjaźń, taką mimo wszystko. Charakterologicznie chłopcy się trochę rozbiegli, ale Lorcan chętnie by robił Albusowi za taki mały motorek. On to się niczego nie boi, a już na pewno nie boi się oczekiwań innych osób względem swojej osoby, więc mógł próbować zaszczepić tego Albusowi chociaż odrobinę, odkąd trafili do szkoły. I jakoś pomagał też oswoić tego złowrogiego węża w godle.]
Lorcan
[Najważniejsze jest to że się stara! Wiedz chodź profesor wyciągnie z niego ukrywany potencjał i pomoże mu rozwinąć skrzydła! <3 Miałabym pomysł na wątek i jeśli Ci to nie przeszkadza to, zapraszam na pocztę albo GG lifenotfair2@gmail / 44148056 ]
OdpowiedzUsuńMathias Rathmann
Czasami przeklinała tę swoją zdolność do pakowania się w kłopoty, bo przecież nie robiła tego specjalnie, one po prostu… Same ją znajdowały. A to, że nieudolnie próbowała się z nich w jakiś sposób wykaraskać… Cóż, nieszczególnie jej to wychodziło, co zresztą widać na załączonym obrazku. Ale przecież gdyby nie te cholerne kłopoty, zanudziłaby się na śmierć, prawda?
OdpowiedzUsuńA te, miała wrażenie, czyhają na nią tuż za rogiem w postaci Pottera. Miała nadzieję, że raczej odpuści, biorąc pod uwagę, że w końcu byli razem w klasie i mogliby podać sobie ręce, jeśli chodziło o bycie linczowanym za pochodzenie, ale usłyszawszy jego pytanie, od razu doszła do wniosku, że nie będzie tak łatwo. Kolejny raz puściła w duchu niezłą wiązankę i skrzywiła się niemiłosiernie, a w swojej głowie dopisała do listy kolejny szlaban, teraz pozostawało tylko się dowiedzieć, na czym będzie on polegać.
- Potter, geniuszu, nie mówiłam o podniesieniu tego czegoś, tylko o tym, że i tak jest zniszczona – odparła, uznając, że i tak nie ma nic więcej do stracenia, a może pyskowaniem chociaż trochę poprawi sobie humor i w niewielkim stopniu się wyżyje. Tak naprawdę już od dłuższego czasu czuła się jak bomba, która za chwilę wybuchnie i puści cały ten zamek z dymem, ale jeszcze się trzymała. I wiedziała, że będzie się trzymać, póki nie zrezygnuje ze swoich nocnych wycieczek i świadomości, że tym samym robi coś niedozwolonego. Byleby wszystkim na przekór, byleby utrzymać w ludzkich umysłach obrazek odstającej od reszty ślizgonów Summers. Jaki w tym sens? Sama nie wiedziała. Po prostu tak było jej lepiej.
Westchnęła ciężko i zerknęła na sufit, jakby miała tam znaleźć odpowiedź na pytanie Albusa. W końcu wyszczerzyła zęby w szerokim, skrajnie uroczym uśmiechu i obojętnie wzruszyła ramionami, jakby takie nocne wycieczki były w Hogwarcie normą.
- Lunatykuję – odparła bez wahania. – I nie udowodnisz mi, że tak nie jest – zauważyła wesoło i odsunęła się, by obrócić się na pięcie i prężnym krokiem ruszyć wzdłuż korytarza. – Nie możesz mnie ukarać za lunatykowanie, Potter. To byłoby nie w porządku – rzuciła jeszcze przez ramię i roześmiała się z satysfakcją, a chód szybko zmienił się w delikatne podskoki, kiedy kierowała się do lochów.
Eklercia
Mathias miał dziś dość ciężki dzień, mimo małej ilości zajęć. Wręcz tonął w zaległych pracach, stale oddających wypracowania uczniów, którzy bojąc się gniewu profesora, oddawali wszystko w terminie, a nawet jeszcze wcześniej, dosłownie z małymi wyjątkami, które Mathias w odpowiedni sposób starał się niwelować, jednak zawsze znajdował się na to miejsce zupełnie ktoś nowy, przez co Niemiec zataczał stale błędne koło.
OdpowiedzUsuńPo raz kolejny zasiadł za biurkiem, starając się w pełni skupić na czytaniu zawartości pergaminu, który ułożył się w dość pokaźny stosik, jednak czuł, że nie jest to jego dzień, zważywszy chociaż na dwukrotne zalanie paru prac, gorącą, jaśminową herbatą. W końcu zrezygnowany, wyciągnął się na krześle, uważając na swoją kotkę, która wygodnie leżała na jego kolanach, cichutko pomrukując. Z delikatnym uśmiechem na twarzy, przeczesał dłonią jej miękkie futerko, a następnie powoli wstał z zamiarem wygodnego ułożenia się wśród świeżej pościeli. Jego spokój nie trwał zbyt długo. Pukanie do drzwi, oraz otrzymana informacja o rzekomym odnalezieniu złodzieja skrzeloziela, wprawiła go w niemałą konsternację. Zważywszy na fakt, iż owy delikwent podobno miał pochodzić z jego domu, żwawym krokiem przemierzał korytarze, by jak najszybciej znaleźć się w sali eliksirów. Gdy tylko przekroczył jej próg, jego wzrok padł na woźnego, a następnie na winowajcę całego zdarzenia. Jeśli Albus był złodziejem, to posiadał naprawdę spore umiejętności aktorskie. Jego wyraz twarzy wyraźnie wskazywał na poczucie strachu i zakłopotania z domieszką wyraźnego zakłopotania. Już sam wzrok dosłownie wrzeszczał Nie mam z tym nic wspólnego! Mathias nigdy nie decydował się na osądy bez posiadanych dowodów. Ciężko było go okłamać, potrafił wyłapać osobę, która kłamie lub coś ukrywa.
— Profesorze, Rathmann! Przyłapałem złodzieja na gorącym uczynku… — oznajmił, woźny, nie powalając Niemcowi nawet dojść do słowa. — To z pewnością on! To on kradnie skrzeloziele!
Rathmann westchnął ciężko i spojrzał w stronę mężczyzny, który wymachiwał rękoma w powietrzu.
— Masz na to jakieś dowody, poza słowem przeciwko słowu? — zapytał, Mathias. — Może nim wydamy ostateczny osąd, wysłuchajmy najpierw tłumaczeń samego Albusa. — dodał, uznając to za najbardziej racjonalne wyjście z sytuacji, jednak woźny zbyt mocno przejęty faktem, iż to on odnalazł złodzieja, nie miał zamiaru w żaden sposób zachować się z głową, domagając się natychmiastowego ukarania ucznia, bez możliwości wysłuchania jego wyjaśnień.
— To on! To z pewnością on! Po co miałby tu wracać poza zajęciami i to jeszcze o tak późnej porze?!
Mathias ścisnął nasadę swojego nosa i wziął głęboki wdech. Jeszcze chwila, a to jego posądzą o złamanie regulaminu za złamanie nosa wyszczekanemu woźnemu. Odruchowo ułożył dłonie na ramionach Pottera, co nieco pomogło mu zatrzymać się w ryzach przyzwoitości, jednak nie na tyle, aby nie wybuchnąć.
— Jak śmiesz, oskarżać mojego wychowanka o tak haniebny czyn?! Jak śmiesz zarzucać mu kradzież bez konkretnych dowodów!? — Mathias stracił cierpliwość. Od zawsze wyznawał zasadę, która jasno i wyraźnie mówiła o niezachwianej i czystej sprawiedliwości w osądzie innego człowieka. Nienawidził oskarżeń, które pozbawione poparcia, stawiały w człowieka w najgorszym świetle, niszcząc jego sylwetkę i reputacje.
Mathias
[A pewno, że by chciał. Co więcej, na pewno wcześniej czytał w bibliotece o jakichś stworzeniach, tudzież roślinkach, które można znaleźć w tamtych okolicach i zapragnie wyciągnąć Albusa na jakąś przygodę. Mogliby się zgubić, natknąć na coś nieznanego i, o zgrozo, spóźnić na obiad.]
OdpowiedzUsuńLorcan
[Tutaj nic innego jak czysta niechęć, by nie wypaliło. Szczególnie, że Cezik gardzi większością ludzi. Nawet tych o czystej krwi. Życzę póki co pomyślnych wiatrów i może się kiedyś spotkamy na jakimś grupowym wątku.]
OdpowiedzUsuńC.R.
[I jak ja mam podziwiać jego piękną buzię, skoro się chowa? Dawaj tą kluchę, zaszalejmy! ♥]
OdpowiedzUsuńfrench girl
[Ja mogę. Może jeszcze dziś, a jak nie to jutro na pewno. ;)]
OdpowiedzUsuńLorcan
Spodziewała się tego, ze za nią pójdzie, więc nawet się zbytnio nie zdziwiła. Szczerze mówiąc, zdziwiłaby się dopiero, gdyby sobie odpuścił. Zresztą i tak zmierzali w tym samym kierunku, więc tak czy inaczej byli skazani na swoje towarzystwo i Claire jeszcze nie potrafiła zdecydować, czy to coś pozytywnego, czy raczej nie. Biorąc pod uwagę, że na jego piersi odznaka prefekta odbijała jaskrawe światło różdżki (a widziała to doskonale, bo i tak nie sięgała spojrzeniem wyżej, zważywszy na jej marne metr pięćdziesiąt), nie przewidywała pozytywnego zakończenia tegoż uroczego wieczoru i nie była zbytnio do chłopaka przekonana. Niemniej jednak, Summers nikogo z miejsca nie skreślała, a w zamku była raczej samotna, choć towarzyska, niezła ironia. Dlatego zawarcie jakiejś znajomości by jej nie zaszkodziło, a co jest do tego bardziej odpowiednią sytuacją, niż wspólny spacer korytarzem w kierunku pokoju wspólnego ślizgonów?
OdpowiedzUsuń- Skąd wiesz? Lunatykowałeś kiedykolwiek? – rzuciła z rozbawieniem przez ramię i prychnęła cicho, nie zwalniając kroku, czy podskoków, czy jakimkolwiek mianem określić to, co robiła. Nawet zaczęła sobie nucić pod nosem jakąś bliżej nieokreśloną melodyjkę. Humor jakoś tak sam zdawał się wskoczyć w końcu na właściwe tory, może z racji tego, że miała wrażenie, iż utarła mu nosa, a może dlatego, że najlepiej czuła się właśnie w takich sytuacjach? W sytuacjach, gdy ktoś zapełniał jej grafik kolejnym wrednym zadaniem, które i tak robiła źle, ostatecznie doprowadzając tego, kto dał jej karę, do prawdziwej wściekłości. Tak, miała mentalność małego dziecka. I co z tego? Czy to komuś przeszkadzało? To znaczy… Oprócz tych osób, którym uprzykrzała ich uporządkowane życia? – Nigdzie nie wrócę! – prychnęła głośno i przyspieszyła nieco, słysząc za sobą dość szybkie kroki Albusa. – Jak chcesz, to mnie goń. Też nie jestem idiotką, żeby wracać po szlaban, Potter! – odparła głośno, ale na tyle cicho, żeby nie obudzić pogrążonego w śnie zamku (nie dlatego, że martwiła się o czyjś sen, bardziej dlatego, że nie uśmiechały jej się dodatkowe kłopoty), a początkowe podskakiwanie płynnie przerodziło się w trucht i następnie bieg. Planowała dopaść jak najszybciej do swojego dormitorium, do którego Albus przecież żadnym sposobem nie mógłby wejść. Co prawda, z tymi jej krótkimi nóżkami mocno wątpiła, że jej się to uda, ale kto zabroni mieć marzenia, prawda?
Eklerka
[Witam pana Pottera! Ten headcon z nieco zagubionym Albusem zawsze pasował mi najbardziej do tej postaci. On również nie pasuje do wizerunku stereotypowego Ślizgona, ale hej, tacy są właśnie najlepsi.
OdpowiedzUsuńChętnie stworzylibyśmy coś z Albusem, dlatego możemy o czymś pomyśleć wspólnie! Preferujesz burzę mózgów pod kartą czy raczej na mailu?]
Valery
[Bardzo podoba mi się taka kreacja Albusa. Dla trgo też z wielką chęcią pisałabym się na wątek. Nie wiem tylko czy z uczniakiem czy ze stażystką, a przede wszystkim czy Ty masz chęć i wolne siły przerobowe, hm?]
OdpowiedzUsuńEvelyn&Noah
[Dziękuję pięknie za powitanie!
OdpowiedzUsuńPiękna kreacja Albusa, idealnie pasuje do mojego wyobrażenia o nim, do tego pięknie napisana karta – czego chcieć więcej. Ja również mam chęć na wątek, a że oboje są na tym samym roku, to może dawno, dawno temu, jeszcze podczas ich pierwszego, Arielka zauważyła, że Albus był smutny/zły/przestraszony/zawiedziony, że trafił do Slytherinu i próbowałaby go jakoś pocieszyć? Dla niej idea domów jest nie do końca zrozumiała, nawet po czterech latach nauki w Hogwarcie, więc pewnie byłaby jedną z tych osób, które słyszcząc Potter w Slytherinie? jedynie wzruszałyby ramionami i pytały, czy ma to jakiekolwiek znaczenie. Nie wiem, czy chciałabyś, by byli blisko, czy jedynie żeby się kojarzyli, ale raczej widziałabym między nimi coś pozytywnego. :)]
ARIELKA
[ Gryfoni są zdecydowanie niedoceniani.
OdpowiedzUsuńAnnaise wie jak ciężko jest żyć z wygórowanymi oczekiwaniami rodziców i jak ciężko jest walczyć o ich miłość. Ale szczerze mówiąc poza obawami Albusa nie widzę między nimi żadnego podobieństwa. Annaise choć unika kłopotów, ma zdolność przyciągania ich, więc pewnie kilka razy będzie miał okazję w swojej karierze prefekta doprowadzać ją do porządku. Kurczę, chyba nic sensownego na ten moment nie wymyślę, ale wrócę jak tylko na coś wpadnę]
Annaise
[Rozumiem Cię całkowicie – też nie planowałam robić z Ariel specjalnie popularnej osóbki, a znając życie zaraz połowę wątków będę miała opartych na przyjaźni. XD Także jestem na tak, jeśli chodzi o koleżeństwo.
OdpowiedzUsuńDodatkowo bardzo podoba mi się pomysł ze wspólnym robieniem eliksiru i biednym pierwszoroczniakiem, który go wypił – Arielka zdecydowanie nie byłaby chętna się przyznać. :D Chętnie podrzucę też zaczęcie, tylko powiedz mi – zaczynamy od samego robienia eliksiru, tak? :)]
ARIEL
Mathias nigdy nie sądził, że pozwoli wyprowadzić się z równowagi z powodu starego sknery, który nadal uparcie uważał, iż to Albus jest murowanym złodziejem. Z początku chciał, aby Albus się zamknął i nic nie mówił, jednak przecież jeszcze parę minut temu sam twierdził, iż należy wysłuchać wyjaśnień młodego ucznia. Skinął delikatnie głową, gdy ten mówił.
OdpowiedzUsuń— Kłamie! — warknął woźny, na co Rathmann gwałtownie wstał z ławki i wziął głęboki wdech. Odwrócił głowę w stronę Albusa.
— Do mojego gabinetu, natychmiast — rzucił w stronę chłopaka i ponaglił go ruchem dłoni skierowanej w stronę drzwi. Nie widział sensu, aby dalej porwadzić rozmowę ze staruchem, do którego żadne argumenty nie docierały. Mathias chciał pogadać sam na sam z uczniem, może dowie się czegoś wiecej? Z pewnością potrzebowali swobody i spokoju, a w obecności upartego woźnego, nie mieli szans, by wyjaśnić okoliczności zdarzenia. Bez wdawania się już w żadną dyskusję, z kamiennym wyrazem twarzy, opuścił salę, pozostawiając mężczyznę samego. Cała trójka musiała ochłonąć. Otworzywszy drzwi własnego gabinetu, wszedł jako pierwszy i niemal od razu zasiadł za biurkiem. Snow szybko zainteresowła się nowym przybyszem, ocierając się o nogi ucznia.
— Powiedz mi raz jeszcze, dlaczego do jasnej cholery chodzisz po zamku o tak późnej porze?! — rzucił, chcąc brzmieć względnie spokojnie, jednak chyba kompletnie mu to nie wyszło. Chwycił szklaneczkę z sokiem dyniowym i upił parę łyków. Wbił spojrzenie w sylwetkę Albusa. Nie miał siły, aby dociekać prawdy, jednak wiedział, że to go nie ominie, dlatego też wstępną rozmowę z uczniem chciał mieć z głowy, choć z drugiej strony bardziej wolał wreszcie zakopać się w łóżku, obok ukochanej małżonki i ucałować syna na dobranoc.
— Wiesz co? — rzucił nagle i wstał z krzesła. — Wracaj do dormiturium, a gdy ktoś zaczepi cię na korytarzu, powiedz ze wracasz ode mnie. Dokończymy tą rozmowę jutro po lekcjach. — dodał mówiąc w pełni poważnie. — Postaraj się nikomu nie chwalić swoim wyczynem. Im mniej szkoła o wszystkim wie, tym łatwiej jest wszystko wyjaśnić.
Skinął głową w stronę drzwi. Na dziś koniec spraw związanych ze sferą uczniowską. Zasługiwał na odpoczynek i miał zamiar naprawdę odpocząć. Może nawet spóźnić się na pierwsze zajęcia? Albo przynajmniej odpuścić sobie śniadanie, by pospać nieco dłużej.
Mathias
[Dziękuję za zwrócenie uwagi. Niby czytałam kartę i sprawdzałam czy wszystko jest dobrze, ale jak widać to przeoczyłam. Wspólne pilnowanie korytarzy brzmi dobrze. Z chęcią też z biegiem czasu zrobiłabym z nich przyjaciół, co Ty na To? Avalon ogólnie często kręci się po pokoju wspólnym Ślizgonów, to też możemy wykorzystać. Nie chcę śmiecić więcej pod kartą, więc może dodatkowe ustalenia omówimy mailowo? czekoladowamasa@gmail.com]
OdpowiedzUsuńAvalon Moore
[ Albus jest takim moim cudownym bubu i kocham go mocno, szczególnie tak świetnie wykreowanego <3 Życzę mu, żeby znalazł swojego Scorpa, niech razem ruszają na przygody! Niestety nie wiem jak ciekawie możnaby powiązać Ala i Percy'ego, bo konfrontacja dwóch buł raczej nie przyniesie nic ciekawego, ale jak miałabyś pomysł to dawaj, chętnie posłucham.]
OdpowiedzUsuńPercy
Po jakimś czasie odgłos kroków za nią ucichł, więc i Claire nieco zwolniła, początkowo do truchtu, wciąż uważnie nasłuchując, czy przypadkiem Potter się nie zbliża. Coś jej w tym śmierdziało, bo przecież w porównaniu do niego była maleństwem, które przebiera nogami i nie posuwa się na przód, ale w końcu dopuściła do siebie myśl, że może jednak nie był taki zły i postanowił odpuścić. Dlatego zatrzymała się na chwilę, by pochylić się do przodu i oprzeć ręce na kolanach, oddychając przy tym głęboko i uspokajając rozdygotane serce boleśnie obijające się o żebra, a gdy udało jej się względnie unormować oddech, ponownie ruszyła przed siebie w delikatnych podskokach, uśmiechając się przy tym od ucha do ucha. Rzadko udawało jej się unikać jakiejkolwiek kary, więc z jednej strony cieszyło ją to niesamowicie, jednak z drugiej… Czegoś jej brakowało i czuła jakąś taką pustkę, nie mogąc dopisać kolejnego szlabanu do listy zajmującej niemal pół rolki pergaminu. A warto podkreślić, że przecież była dopiero pierwsza połowa września!
OdpowiedzUsuńMinąwszy ostatni zakręt, przycisnęła ramię do ściany i właśnie po niej zaczęła się przesuwać w stronę pokoju wspólnego, rozglądając się przy tym nieco nerwowo, jakby się spodziewała, że za chwilę zza jakiejś wazy wyskoczy Potter i cały plan pójdzie na marne. Zanim wypowiedziała hasło, ponownie się rozejrzała, a do pomieszczenia weszła z szerokim uśmiechem pełnym samozadowolenia. Znalazłszy się w środku, oparła się plecami o drzwi i przymknęła powieki, wzdychając z ulgą, po czym odepchnęła się od drewna i już miała zrobić krok do przodu, już miała udać się do swojego dormitorium, gdzie byłaby w stu procentach bezpieczna z daleka od czujnego wzroku Albusa i jego odznaki prefekta, kiedy dotarł do niej dźwięk wypuszczanego przez kogoś powietrza z płuc. Claire natychmiast otworzyła oczy i spojrzała w lewo, a w następnej sekundzie odskoczyła, przyciskając dłoń do ust, żeby nie krzyknąć.
- Cholera, chcesz, żebym miała zawał?! – warknęła i zanim zdążyła się powstrzymać, zrobiła krok do przodu i trzepnęła chłopaka w ramię, patrząc na niego z wymalowaną na twarzy złością. – Ależ ty jesteś uparty, Potter! Też się szlajasz nocą po zamku i się ciebie nie czepiam! – prychnęła głośno i odwróciła się na pięcie, by ruszyć w stronę zielonej kanapy. Usiadła na oparciu i odepchnęła się nogami od ziemi, po czym opadła plecami na siedzenie, a stopami wciąż przewieszonymi przez oparcie pomachała w powietrzu. – Niemiły z ciebie prefekt…
Eklerka
[Hej :) Wątku z synem Pottera nie odpuszczę, chociaż trzeba najpierw coś ustalić. Chyba, że nie chcesz...]
OdpowiedzUsuńAnguis
Dla Ariel najpiękniejszym w tworzeniu eliksirów była ta niezwykła wolność, ograniczana jedynie jej własną pomysłowością. Choć dopiero uczyła się, jakie składniki można bezpiecznie ze sobą łączyć, a które wrzucone razem do kociołka dadzą iście diabelski efekt, już zdążyła pokochać warzenie eliksirów całym swoim sercem. To własnie ten przedmiot wychodził jej najlepiej i to właśnie na nim najbardziej się skupiała, by w przyszłości znaleźć pracę jakoś z nim powiązaną, choćby w magicznej farmacji.
OdpowiedzUsuńIm dłużej była w Hogwarcie, tym częściej odwiedzała salę eliksirów i próbowała własnych sił w warzeniu coraz to trudniejszych mikstur. Zazwyczaj klasa była pusta, bo nikt nie chciał tam siedzieć po skończeniu lekcji, jednak tym razem, gdy przekroczyła próg, dostrzegła znajomą sylwetkę przy jednym ze stołów.
Ze wszystkich osób ze swojego rocznika, najmniej spodziewała się spotkać tutaj Albusa Pottera. Nie wiedziała, skąd wzięło się u niej przekonanie, że chłopaka nie za bardzo interesowały eliksiry — w końcu ostatnim razem mieli wspólnie te lekcje jakoś na drugim roku — ale nie mogła powstrzymać zaskoczenia na jego widok.
Prawda była taka, że Ariel nie znała Albusa na tyle dobrze, by cokolwiek na jego temat zgadywać, tym bardziej jego preferencje co do szkolnych przedmiotów. Znali się od pierwszej klasy, owszem, ale ich kontakt ograniczał się głównie do krótkich rozmów i Arielki występującej w roli pocieszyciela (wtedy wydawało jej się, że była w tym naprawdę dobra, teraz jednak miała co do tego wątpliwości). Dogadywali się i może nawet lubili, ale pochodzili z tak różnych środowisk i mieli tak odmienne charaktery, że nigdy nie wynikła z tego bliższa znajomość.
(Chociaż był taki okres, gdy Arielka podkochiwała się w jego bracie, Jamesie, i zamierzała zapytać Albusa o to i owo, ale teraz, dwa lata później, wolała o tym nie pamiętać).
Poprawiła torbę na ramieniu, przez chwilę jedynie zastanawiając się, co dokładnie robił Albus, po czym z szerokim uśmiechem powiedziała:
— Cześć, Albus! Co cię tu sprowadza o tej porze?
Położyła torbę na pobliskim stole i wyjęła wszystkie rzeczy potrzebne jej do przygotowania eliksiru powodującego gwałtowny wzrost włosów (efekty uboczne: pokrycie ciała futrem, pojawienie się na głowie poroża, łamliwość włosów, niedoczynność wątroby). Odwróciła się w stronę kolegi.
— Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się kogokolwiek tutaj spotkać, zazwyczaj wszyscy omijają tę klasę szerokim łukiem.
[Wyszło trochę krótko, ale jeszcze się rozkręcę, obiecuję. :)]
ARIEL
Na myśl o zbliżających się wakacjach zawsze stawała się odrobinę smutna. Choć nie zadomowiła się jeszcze w Hogwarcie tak, jak w Beauxbatons , to jeszcze gorzej czuła się w nowym domu, w Londynie. Cholernie brakowało jej Francji, urokliwego domku w Bordeaux, akademii i przyjaciół, a jedynym co trzymało ją przed rozklejeniem się był fakt, że nadal istnieje jakaś szansa na to, że ojciec zgodzi się na małą wycieczkę w rodzinne strony. I choć powtarzał w kółko, że on nie ma czasu, a samej jej nie puści, miała nadzieję że mamie udało się go urobić i ostatecznie nie spędzi całych dwóch miesięcy w obrzydliwym i ciasnym domu na Grosvenor Street.
OdpowiedzUsuńNaprawdę żałowała, że nie może zostać w Hogwarcie. Miałaby wtedy szansę lepiej nauczyć się rozkładu zamku, znalazłaby miejsca, w których nikt by jej nie przeszkadzał, odzyskałaby przychylność jednego z kuchennych skrzatów, na którego przypadkowo wpadła. A tak czekały ją długie i samotne dni w najbrzydszym mieście jakie znała, a to wszystko w towarzystwie nadopiekuńczej matki.
Siedząc na dziedzińcu obserwowała uczniów, którzy wybierali się do Hogsmeade. Choć miała pozwolenie na wizyty w miasteczku, odwiedziła je tylko kilka razy, choć wstyd było się przyznać dlaczego. Margo nigdy nie uchodziła za duszę towarzystwa i była raczej zamknięta w sobie, nic więc dziwnego, że nie znalazła zbyt wielu przyjaciół, a wiadomo, samotna wyprawa nigdy nie przynosi tyle frajdy, co w dobrym towarzystwie. Dlatego odpuściła sobie, nie odnajdując tam zbyt wiele dla siebie, woląc spędzić ten czas na czytaniu książki czy zwiedzaniu zamku, skoro ten był właściwie pusty.
Tym razem jednak plan był inny. Siedząc na dziedzińcu czekała na Albusa, który nie dał jej spokoju dopóki nie zgodziła się z nim wybrać. Oczywiście nawet nie musiał jej prosić. Świadomość, że nie zobaczą się przez najbliższe dwa miesiące była na tyle przykra, że mogłaby spędzać teraz każdą wolną chwilę z przyjacielem. Z nikim nie zbudowała tak mocnej relacji jak z nim, a różnica wieku nie miała dla nich żadnego znaczenia, więc będzie wyczekiwała września jeszcze mocniej, niż każdego wcześniej roku.
-No pośpiesz się, Potter. Zajmą nam wszystkie miejsca. –rzuciła widząc chłopaka wychodzącego z zamku i poderwała się na równe nogi.
Margo
Ku zaskoczeniu wielu osób, Mathias miał dziś dobry humor. Na zajęciach nie męczył nikogo powtórką materiału, nie zadał nawet pracy domowej, a końcówkę lekcji młodzież spędziła w totalnej swawoli, podczas, gdy sam profesor siedział nad zaległymi referatami pierwszoklasistów. Za pewne, gdyby nie fakt, iż w pewnym momencie uniósł gwałtownie głowę ku górze i ujrzał sylwetkę Albusa, siedzącego w ławce, kompletnie zapomniałby o tym, iż mają ze sobą do pogadania. Z cichym westchnieniem na ustach, odsunął od siebie parę kartek pergaminu i wskazał Potterowi miejsce w pierwszej ławce, nie mając zamiaru rozmawiać z nim, gdy ten siedzi tak daleko. Choć akustyka klasy z pewnością, by nie zawiodła.
OdpowiedzUsuń— Powiedz mi raz jeszcze. Czy ten staruch ma naprawdę powody do tego, aby sądzić, iż jesteś złodziejem? — zapytał i uniósł znacząco brew ku górze, domagając się natychmiastowej i wyczerpującej odpowiedzi na zadane pytanie. Naprawdę miał nadzieję, iż Albus nie kłamie, zwłaszcza, że profesor stanął w jego obronie. A jeśli okażę się, iż Potter jest złodziejem, to Rathmann mówiąc najprościej zrobił z siebie kompletnego idiotę, czego nie zawaha się odbić na winowajcy.
— Czemu musicie się pakować tam gdzie nie trzeba? — warknął z lekką irytacją w głosie Mathias. — Powinienem cię ukarać ujemnymi punktami i szlabanem za spacery po zamku o tak późnej porze, ale tego nie zrobię, bo po prostu nie mam na to ani chęci ani siły, jednak, jeśli kłamiesz i jesteś złodziejem, to bądź świadom, iż ogromna kara cię nie ominie, a w najgorszym wypadku powtórzysz cały rok.
Nie chciał straszyć Albusa, jednak takie były realia i profesor wolał, aby uczeń był świadom ewentualnych konsekwencji, jakie mogły nastąpić po wyjściu prawdy na jaw. Chwyciwszy w dłoń otwartą butelkę soku dyniowego, upił parę łyków i cicho westchnął. Naprawdę porzucił wszelakie nadzieje na to, iż młodzież, którą ma okazję uczyć, kiedykolwiek zmądrzeje.
— Opowiedz mi wszystko ze szczegółami i pamiętaj, nie próbuj kłamać, Potter.
Mathias R.
Anguis uwielbiał qudditch, ale na miotle czuł się jak ryba na drzewie albo małpa w wodzie. Po prostu nie nadawał się do gry. Żałował, ale cóż, nie da się być świetnym we wszystkim. Najwyraźniej smykałkę do eliksirów i dobrą rękę do zwierząt opłacił kompletnym brakiem talentu do qudditcha. Trudno. Bywa.
OdpowiedzUsuńByły wakacje, a to oznaczało początek sezonu. Co prawda chłopak marzył o pójściu ma mecz Ligi Europejskiej lub Światowej, ale każde jedno wyjście go cieszyło. Wujostwo nie rozumiało do końca idei tego sportu, ale widzieli, że chłopakowi oczy błyszczą na samą myśl o meczu, więc pozwalali mu na nie chodzić, mimo, że był niepełnoletni i musiał zawsze szukać kogoś, kto się z nim teleportuje. Na szczęście mieszkał w Londynie, więc nie był jedynym czarodziejek w odrębnie wielu mil.
Sezon otwierał mecz Nietoperzy z Ballycastle ze Zjednoczonymi z Puddlemere, czyli jego ulubioną drużyną. Ubrany w granatowe ubrania, zgodnie z barwami drużyny. W plecaku miał kilka przekąsek od ciotki oraz kilka tych bardziej znanych czarodziejom. Usiadł na trybunach. Wygrał ten bilet w karty z jakimś drugoklasistą, którego ojciec był zawodnikiem Nietoperzy, więc miał naprawdę dobre miejsce, w strefie VIP. Wygodne fotele, dach, klimatyzacja, doskonały widok...żyć, nie umierać.
Był naprawdę szczęśliwy. A potem zobaczył Ginny Weasley-Potter oraz jej synów - Albusa i Jamesa, których znał ze szkoły. Ginny Weasley...cóż, naczytał się o niej, żałował, że odeszła z Harpii z Holyhead kiedy był malutki i nigdy nie miał okazji oglądać jej w akcji. Podobno była naprawdę dobra. Tak się złożyło, że Albus usiadł obok niego.
- Hej - powiedział - komu kibicujesz? - spytał, bo chłopak na pierwszy rzut oka nie miał na sobie barw żadnej z drużyn. Tymczasem od Anguisa aż krzyczała jego miłość do Zjednoczonych.
Ariel uśmiechnęła się szeroko w odpowiedzi. Słyszała o wielu przypadkach uczniów warzących eliksiry nawet w najbardziej nietypowych miejscach — ona sama zresztą nie powinna się na ten temat zbyt krytycznie wypowiadać, skoro potrafiła nawet podczas podróży do Hogwartu coś uwarzyć.
OdpowiedzUsuń— Po szkole chodzą słuchy, że niektórzy wolą łazienkę Jęczącej Marty — zaczęła z figlarnym uśmiechem na ustach. — Ja tam nie wytrzymałabym w jej towarzystwie nawet pięciu minut, ale cóż, gusta są różne.
Skończyła wykładać wszystkie składniki na stół i zamarła na chwilę nad nieotwartą książką, zastanawiając się, co dokładnie powiedzieć Albusowi. Kłamanie nie miało sensu, skoro i tak stał obok i mógł obserwować, co takiego przygotowywała, jednak sam eliksir nie brzmiał ani trochę zachęcająco czy choćby interesująco.
Westchnęła cicho.
— Okej, możesz się śmiać — powiedziała, opierając się o blat — ale zamierzam uwarzyć eliksir na nagły porost włosów.
Kiedy tylko te słowa opuściły jej usta, Arielka wybuchnęła śmiechem.
— O matko, na głos to brzmi jeszcze gorzej niż w mojej głowie! Ale to naprawdę nie jest prosty eliksir! Do tego skład ma dość nietypowy i uważam, że warząc go, można się naprawdę wiele nauczyć. Patrząc na to, ile zanotowano przypadków wystąpienia skutków ubocznych u użytkowników tego eliksiru, sprawia on trudności nawet dorosłym czarodziejom, którzy skończyli edukację. Trochę zabawne i smutne, jak się o tym pomyśli, nie? Także zamierzam spróbować swoich sił i zobaczymy, co z tego wyjdzie.
Dostała słowotoku. Jak zwykle w sytuacjach, gdy nie czuła się do końca pewnie, starała się zasypać rozmówcę wszystkimi możliwymi informacjami, byle brzmieć nieco mniej żałośnie. Co jak co, ale eliksir powodujący gwałtowny porost włosów nie należał do popularnych i był używany głównie przez osoby starsze, łysiejące. I choć Arielka mogła pochwalić się idealnie zdrowymi włosami, chciała nauczyć się warzyć ten eliksir i wyciągnąć z niego jak najwięcej.
Prawda była taka, że uwielbiała eliksiry i mocno zastanawiała się, czy w przyszłości nie znaleźć pracy związanej właśnie z nimi. Lubiła eksperymentować, powoli uczyła się dobrych i złych rozwiązań, gdy w grę wchodziło łączenie składników i była absolutnie zachwycona efektami, jakie można było uzyskać, łącząc rzeczy zupełnie od siebie różne i w żaden sposób niepowiązane.
Chyba była eliksirowym nerdem. Miała nadzieję, że Albus zrozumie.
ARIEL
[Cześć! Wpadłam, bo pomyślałam po przeczytaniu karty, że może udałoby się nam coś wspólnie wykombinować. Zauważyłam, że oboje mają wątpliwości i dręczy ich dużo pytań, a poza tym ich rodziny miały trochę wspólnego, patrząc na pokolenie wstecz, więc to również mógłby być punkt zaczepienia.
OdpowiedzUsuńJeśli masz ochotę na wątek, to daj znać ;)]
Louis Weasley
[Bratu to na pewno dokucza najbardziej, w końcu to już tradycja, że jak młodszy to i głupszy, i w ogóle trzeba go kopać pod stołem ;D Dziękuję bardzo, na wątek koniecznie przybiegam, i chyba najchętniej porwałabym Cię na maila, to byśmy od razu ustaliły jak tam wszystko między Potterami Juniorami wygląda, bo wciąż się szykuję do zrobienia zakładki z powiązaniami, a poza tym się generalnie do wątku przyda :D Także zapraszam: patykowyludek@gmail.com]
OdpowiedzUsuńJames
Słysząc odpowiedź Anguis roześmiał się.
OdpowiedzUsuń- Cóż...każdy może podchodzić do sportu jak chce - powiedział. W sumie on kibicował drużynie, nigdy nie próbował kibicować zawodnikowi. Jeśli dochodziło do meczy międzynarodowych to wiadomo, kibicował drużynie angielskiej i kilku ulubieńcom z innych państw.
Wyjął z plecaka mugolskie chipsy marki Walkers o smaku octowym. Jego ulubione.
-Jak chcesz to się częstuj - powiedział, otwierając paczkę. Do meczu zostało jeszcze piętnaście minut, ale chłopak zrobił się głodny.
-Ciotka zrobiła mi zapasy jakbym wyjeżdżał na tydzień, a nie na jedno popołudnie, ale nie narzekam...zawsze jak się denerwuje to jem, a podczas meczy no...różnie bywa.
Albus i Anguis byli w tym samym domu w Hogwarcie, chociaż Whitethorn był rok starszy. Mimo to chyba nigdy nie rozmawiali. Każdy z nich miał swoje życie, nie chodzili też razem na zajęcia dodatkowe. To była ich pierwsza bliższa interakcja.
Anguis zjadł trochę chipsów, powymieniali uprzejmości, a potem zaczął się mecz. Tak jak zapowiedział Anguis spora jadł. Jednak wszystkim się uprzejmie dzielił.
Przez chwilę leżała z zamkniętymi oczami, machając nogami w powietrzu i słuchając jego słów, ale coś w tym wszystkim jej się cholernie nie podobało, dlatego opadła bokiem na kanapę, by podnieść się do siadu po turecku i spojrzeć na Albusa bez żadnego konkretnego wyrazu. Wredny uśmiech powoli rozjaśniał jej oblicze, a w jasnych oczach błysnęły wesołe ogniki.
OdpowiedzUsuń- Czy ty właśnie próbujesz sobie znaleźć usprawiedliwienie na to, żeby dać mi szlaban? – spytała i parsknęła cichym śmiechem. Claire nie była przyzwyczajona do tego, że ktokolwiek jej odpuszczał, ale i tak, jeśli tego nie robił… - Ale wiesz, że musisz liczyć się z tym, że zrobię ci z życia piekło, prawda? – rzuciła, kiedy jej gwałtowna wesołość trochę się uspokoiła. Pochyliła się przy tym nad dzielącym ich stolikiem i oparła dłonie na drewnie, nie odrywając wyzywającego spojrzenia od Pottera. W swojej blond główce zdążyła przy okazji ułożyć już przynajmniej kilka wrednych pranków, które w najbliższym czasie zamierzała wprowadzić w życie… Choć to chyba przesada. Na razie jedynie to rozważała, a to, czy plany staną się rzeczywistością zależało wyłącznie od samego Albusa. – Zanim coś powiesz, pozwól, że pomogę ci podjąć decyzję – dodała, gdy zobaczyła, że chłopak otwiera usta i podniosła się z kanapy, po czym podeszła od tyłu do fotela, na którym siedział i przymknęła na moment powieki. Choć wciąż uczyła się panowania nad swoim wyjątkowym talentem, szło jej coraz lepiej, a przybranie postaci siedzącego przed nią ślizgona nie zajęło jej dużo czasu. Jedynie szata pozostała taka sama, więc teraz zrobiła się przyciasna i przykrótka, ale to jedynie ułatwiało kilka spraw. Zawsze mogła wszystkim wmówić, że syn chłopca, który przeżył, lubi nosić damskie ciuszki. – Pamiętaj, że nie jestem takim łatwym przeciwnikiem – powiedziała i kucnęła przed chłopakiem. – Wypadałoby cię trochę podkręcić, Potter – stwierdziła, zerkając w dół, a po chwili szata opadała luźno na dość spore piersi, które dziewczyna samej sobie dorobiła. – Idealnie – wymruczała, prostując się i obróciła się wokół własnej osi. – Rathmann będzie zachwycony – dodała cicho do samej siebie i ruszyła w podskokach w kierunku wyjścia. Dziwnie się czuła, spoglądając na świat z takiej wysokości, ale od jej uroczego metr pięćdziesiąt to była całkiem ciekawa odmiana.
Eklerka
W przeciwieństwie do Ala, Valery’ego wcale nie bawiła myśl o powrocie do domu. Nie działa mu się krzywda, a przynajmniej wiele osób mogłoby tak stwierdzić. Spokojnie przeżywał kolejne dni, nikt mu nie przeszkadzał w jego codziennych zajęciach, mógł do woli spędzać czas w pokoju i zaczytywać się w kolejnych księgach. Jednak nie czuł się na tyle komfortowo ze świadomością obecności ojca, który posyłał mu przy każdym wspólnym posiłku zdegustowane spojrzenie, wzbudzając w nim jedynie poczucie winy. Za to, że jest taki, a nie inny. Za to, że wciąż pozostaje dziecinny i nie próbuje nic z tym zrobić. Za to, że nie wystarcza własnemu rodzicowi i ten przypomina mu o tym na każdym kroku, chwaląc innych potomków czystokrwistych rodów za ich przywiązanie do tradycji. Był wdzięczny matce za to, że chciała zmienić sytuację w ich domu, starała się załagodzić swoimi sposobami konflikt narastający już od tylu lat pomiędzy ważnymi w jej życiu mężczyznami, a jednocześnie znów czuł się winny, nie mogąc właściwie okazać jej tej wdzięczności.
OdpowiedzUsuńW przeddzień powrotu zniknął znowu z zamku, dusząc się całą radosną atmosferą, jaka panowała wśród uczniów. Potrzebował chwili oddechu, dlatego musiał opuścić mury, odbyć kolejną rozmowę z samym sobą, aby móc powrócić do przyjaciół i bez problemu udawać zadowolonego z powrotu do rodzinnego domu. Zabrał pozostałe mu tabliczki czekolady, szkicownik z rycinami gwiazdozbiorów własnej roboty i książkę. W roli podkładki, żeby wygodniej było mu rysować, ale możliwe, że zajrzy do środka. W samotności czuł się nieco lepiej, choć przez myśl przeszło mu, że mógłby poinformować kogokolwiek o swoim planie odzyskania zdrowia psychicznego chociaż w części. Przynajmniej Albusowi, ale on wydawał się tak zachwycony myślą o domu, że nie chciał mu psuć dobrego humoru swoim narzekaniem i płakaniem.
Słysząc głos Pottera, wzdrygnął się mocno. Zajęty był opisywaniem konstelacji żurawia, która pochłonęła go w całości i nagłe wyciągnięcie go z tego stanu okazało się bardzo nieprzyjemne. Odwrócił się, nieco wystraszony i zobaczył najlepszego przyjaciela. Nawet uśmiechnął się do niego lekko, nie chcąc zbyt bardzo martwić rówieśnika.
— Musiałem parę spraw… przemyśleć — powiedział, wzdychając głośno i zamykając swój szkicownik. — Generalnie trochę kiepsko się czuję — wyznał, przyciskając książkę mocno do siebie.
Valery
Mathias oparł podbródek na otwartej dłoni i uważnie słuchając ucznia, coraz bardziej utwierdzał się w przekonaniu, iż młodzież naprawdę stanowiła jeden, wielki magnez na najróżniejsze kłopoty. Westchnąwszy cicho, skinął delikatnie głowią i jeszcze przez dosłownie parę następnych minut po prostu milczał.
OdpowiedzUsuń— Zaskocz mnie, Potter — rzucił Mathias, gdy Albus wspomniał o swoim pomyśle. Nie był do końca przekonany, czy chce tego słuchać, ale przecież po to wezwał tutaj ucznia, a złapanie prawdziwego złodzieja nie mogło czekać. — Obyś mówił z sensem — ostrzegł go, mówiąc całkiem poważnie. Nie chciał wysłuchiwać zmyślonych bajeczek, czy pomysłów wyssanych z palca. Oczekiwał czegoś logicznego i przemyślanego, coś co będzie miało sens.
— Póki co, wszystkie oskarżenia spoczęły na tobie i lepiej byś znalazł coś co pozwoli ci się z tego uwolnić, bo nawet moje słowa nie są w stanie ci pomóc — rzucił Mathias i odruchowo spojrzał w stronę klasowych drzwi. Machnięciem dłoni przegonił pierwszoroczniaka, który za pewne chciał coś od profesora, który obecnie był zajęty. Resztą obowiązków zajmie się potem. Powróciwszy wzrokiem na sylwetkę Alubsa, wziął głęboki wdech. Bez dowodów niewiele mogli, a zdobycie jakichkolwiek nie było takie łatwe, jednak nie oznaczało to, iż nie istniał żaden sposób na to, aby złapać potencjalnego złodzieja.
— Jeśli ci się nie uda, to powinieneś być świadom, iż grozi ci zawieszenie w obowiązkach ucznia, prawda?
Mathias R.
Ostatnio nic nie wydawało się przejmować ją na tyle, by popadła w zachwyt. Egzaminy wcale nie poszły jej najlepiej, a już na pewno nie na tyle dobrze, na ile wymagał ojciec, więc perspektywa powrotu do nieznajomego domu w centrum Londynu nie napawała optymizmem. Nadal nie miała pewności czy pozwoli jej spędzić choć kilka dni we Francji, więc gdyby tylko mogła, zostałaby w Hogwarcie ze swoimi przyjaciółmi. Wiedziała jednak, że to było nierealne.
OdpowiedzUsuńI choć wyprawa do Hogsmeade nie była szczytem marzeń, bo nic w tym momencie nie było na tyle wyniosłe, chciała tam iść, żeby spędzić ten ostatni dzień z Albusem. Za tym też nie przepadała, za pożegnaniami, obietnicami że będą do siebie pisać, a może nawet uda im się spotkać chociaż raz w ciągu tych dwóch miesięcy. Tak samo umawiała się z przyjaciółmi z Beauxbatons i niestety, na niewiele to się zdało. Jasne, początkowo kontakt był, raz nawet Elodie przyjechała w odwiedziny, ale na tym się skończyło. Sowy były coraz rzadsze, rozmowy coraz krótsze, aż każda ruszyła w swoją stronę, nie odnajdując w sobie dawnej sympatii.
-No i dobrze, więcej kremowego piwa dla nas. –zaśmiała się, powoli ruszając w stronę wioski i starając się cieszyć z tej drobnostki. Towarzystwo Albusa zawsze poprawiało jej humor, dlatego liczyła na to, że i tym razem będzie się z nim dobrze bawić, zapominając o tym jak niewiele czasu im zostało.
-Jakie masz plany na wakacje? –zapytała, zastanawiając się jak to wygląda w takiej rodzinie, jak Potter’a. W jej przypadku czarodziejem był jedynie ojciec, który nie posiadał rodzeństwa, a jego rodzice już dawno zmarli, więc Margo wychowywała się wśród mugoli, choć była świadoma swojej odmienności. Każde wakacje spędzała w domku babci na Liliowym Wzgórzu w towarzystwie trzech kuzynek, które nie miały pojęcia i jej zdolnościach. Jedynie babcia została poinformowana, choć miała wrażenie, że tylko po to, by miała na Margie oko, kiedy ta postanowi użyć magii.
Margo