We sell moments of relief


Victoire Weasley


czysta, ⅛ wili  — 2 V 2000 — była Ślizgonka — stażystka zaklęć i uroków — akacja, 11 cali, włóko ze smoczego serca, sztywna — patronusem paw — boginem utrata najbliższych — 178 cm — Fortuna
so we have to seem relieved ourselves

Tańczysz. Stawiasz krok za krokiem, potrafiąc odtworzyć już każdy ruch we śnie, zwracasz uwagę na położenie drżących dłoni, odpowiednio uniesioną głowę, uwodzicielskie spojrzenie oraz typowy dla ciebie zadziorny uśmiech, który nie jest wymagany w tak pięknych i klasycznych figurach, wręcz niepożądany, ale ty nie możesz się powstrzymać. Koniec końców nie psuje efektu, dodaje ci uroku, komponując się z tą twoją skromną suknią, która wygląda, jakby pogryzły ją gryzonie, ale nawet jeśli, to przecież ciebie by to nie obeszło, ma być po prostu schludnie, bez większej przesady, chociaż każdy twój ruch skupia na sobie uwagę. Spojrzenia wręcz przebijają się przez innych gości, wwiercając się w ciebie, czego nie unikasz; znosisz z dumnie podniesioną głową i wyzywającym spojrzeniem, choć gdy robisz obrót, przebiega cię dreszcz pełen niepokoju. Nie chcesz mieć ich za plecami, znowu będą szeptać. Ale ciebie przecież to nie obchodzi, prawda?
Wirujesz na sali pełnej ludzi poubieranych w najpiękniejsze stroje jakie w życiu widziałaś, które zajmowały zdecydowanie więcej miejsca niż sami noszący je czarodzieje, sprawiając wrażenie, jakby zaraz mieli zapchać się w tym pomieszczeniu i pochłonąć przy tym cały tlen. Może tak by było lepiej, w końcu dźwięk nie miałby się po czym rozchodzić, zabierając im wszelkie możliwości do zażartego plotkowania. Nawet nie wiesz, o czym mówią, ale sam fakt, że ukradkiem zerkają w twoją stronę drażni cię niezmiernie, ich wysoki ton jest okropny, a uśmiechy przyprawiając się o napływ potężnej fali irytacji, przejawiającej się jedynie przez delikatne tupanie nogą,. Ukrywasz zaciśnięte dłonie w pięści, które powinny zajmować się czymś odpowiadającym ich delikatności, jak trącanie strun instrumentu, dotyk gładkich tkanin, czesanie włosów młodszej siostry. Nie wypada, aby chwytały za gałęzie drzew, niszcząc przy tym zadbane paznokcie, grzebały w ziemi, obijały twarze albo trzymały różdżkę niczym sztylet. Tak nie przystoi.
Przystajesz w ostatecznej pozie, nie oczekując niczego, ale brawa i tak dobiegają zewsząd. Nie potrafisz stwierdzić czy ludzie są zachwyceni, czy zdegustowani; na ich twarzach spoczywają kamienne maski, fałszywe uśmiechy, ręce poruszając się energicznie, może nawet wymuszenie. Składają ci gratulacje, pocierają twoje ramię, które w tym momencie masz ochotę sobie obciąć, patrząc ci prosto w oczy, jakby starali się dostrzec Fleur Delacour, w końcu nieziemsko ją przypominasz. Wyjątkowo powstrzymujesz się przed odezwaniem, grzecznie kiwając głową. Nie, to nie ona i zwykle wypomnisz to każdemu, kto zacznie porównywać cię do nieskazitelnej matki, wykazując przy tym zapał godny temperamentowi Weasley'ów, przejawiający się ognikami w jasnych oczach i szybkim dobyciem różdżki. Ale nie dziś. Mimo tylu ludzi na sali, tylu komplementów, tylu zaciekawionych spojrzeń, czujesz się, jakbyś stała sama w pomieszczeniu. Cisza. Świerzbią cię palce. Masz ochotę coś rozwalić. Coś zapełnić, może potem poskładać. Kto wie. Na pewno nie ty. 

Kłaniam się nisko z Victoire, która raczej więcej odziedziczyła po Weasley'ach aniżeli po Delacourach.
Szukamy wszystkiego, lubimy burzę mózgów, a zaczęcia zwykle są długie.
W tytule "Dancer" Julii Marcell
piaszczystyklif@gmail.com

12 komentarzy:

  1. [Kłębek szczęścia, tak, to określenie idealnie do niej pasuje.
    Lubię Twoją Victoire! Najczęściej spotykałam się z nią w wersji nieco bardziej Delacourowej, taka śliczna, zwiewna firanka bez wyraźnego charakteru. A tutaj proszę, Vicky wdała się w Weasleyów, bardzo to lubię. <3
    Podoba mi się pomysł z poszukiwaniem jednorożca. Effie na pewno uparcie szuka wymówki, żeby udać się do Zakazanego Lasu, a wyjście z panią stażystką to przecież praca naukowa, a nie łamanie regulaminu! :D]

    Effie

    OdpowiedzUsuń
  2. Witamy serdecznie i życzymy udanej zabawy!

    OdpowiedzUsuń
  3. [Z wyglądu mamusia, z charakteru tatuś? A to ci fajne połączenie. :D Baw się dobrze z Victoire!]

    Jordan

    OdpowiedzUsuń
  4. [Cześć!
    Zaskoczyłaś mnie tym, że jest byłą Ślizgonką.
    Beatrice by jej zazdrościła urody i wzrostu, a więc chodź do nas. Gdy będą chęci to i się coś wymyśli.]
    beatrice Tenebris

    OdpowiedzUsuń
  5. [O rany, ale piękne zdjęcie! Napatrzeć się na nią nie mogę <3 Zazdroszczę też cudownie napisanej karty, może jest w niej więcej z Weasleyówny (i bardzo dobrze! Z taką Victoire jeszcze się nie spotkałam), jednak oprócz zadziorności czuć także odpowiednią dozę subtelności, zapewne odziedziczonej jednak po matce, czy tego chce, czy nie chce ;) Cześć, baw się z nami dobrze, mam nadzieję, że napiszesz mnóstwo ciekawych wątków oraz zostaniesz jak najdłużej!]

    Bree Prescott

    OdpowiedzUsuń
  6. [Zasłoniliśmy, czy w ramach zadośćuczynienia będziemy mogli napisać wątek ze śliczną panią stażystką? ;)]

    Nico

    OdpowiedzUsuń
  7. [No to, bo w sumie nie każdy Ślizgon musi być od razu potworem czczącym jedynie czystą krew.
    W sumie to nie wiem, korki z Zaklęć byłyby zbyt proste. A może Beatrice trafiłby jakiś urok i to Victorie musiałby sobie z tym poradzić. Ale początek znajomości to może nie byłby usłany różami? Gdy Victorie kończyła szkołę, to może Beatrice by jej podpadła?]

    OdpowiedzUsuń
  8. [jaka ona ładna <3 Ja myślę, że mogłyby się z Victorią zaprzyjaźnić, choćby ze względu na imię, poza tym mojej Victorii przydałaby się jakaś koleżanka :P]
    Victoria/Justin

    OdpowiedzUsuń
  9. [Ojaa, jesteś ogromnie kreatywna, aż mnie zatkało. Bardzo taki obrót spraw mi się podoba, i zacznę. A zacząć od początku znajomości czy to wpisać jako wspomnienie?]

    OdpowiedzUsuń
  10. Mimo największego talentu do udawania i ukrywania smutku Beatrice Tenebris miewała dni na tyle złe i przygnębiające, że choć bardzo się starała nie potrafiła nadać swojej twarzy pogodnego wyrazu. Wtedy zwykle trzymała się na uboczu i kiwała do przechodzących Puchonów nie podnosząc na nich wzroku. Nie chciała, aby ujrzeli coś nieszczęśliwego. Każdy uczeń Hogwartu przywykł do jej radosnej osobowości i głupich dowcipów, którymi raczyła nawet nauczycieli. Choć wtedy nie kończyło się najprzyjemniej. Zwykłe szlabany nie miały sensu i nie wywierały na niej zamierzonych wpływów. Więc nauczyciele karali ją w niedelikatny sposób. Zwykle płochliwa Beatrice musiała towarzyszyć gajowemu podczas przechadzek po Zakazanym Lesie, i nawet zaczęło jej się tam podobać, ale wtedy zamieniono to na czyszczenie medali dawnych uczniów pod czujnym okiem woźnego.

    — Bea, jak leci? — głos należał do jednego z "bliskich" przyjaciół Beatrice. Dziewczyna podniosła na niego wzrok i uśmiechnęła się szeroko, ale nie wyszło to chyba najlepiej. Chłopak widocznie się zmieszał. Widok Puchonki bez wielgachnego wyszczerza był mu obcy. Nawet jej nie pasowało to przygnębienie i wysilanie się, aby wytworzyć banana na ustach. — Co się dzieje? — podszedł do Beatrice i poklepał ją, chyba w geście poprawienia nastroju. Puchonka jedynie skuliła się pod naciskiem i skupiła wzrok na korytarz, aby się nie rozpłakać.

    Ostatni list ojca wciąż tkwił w jej pamięci. Powinnaś być inna, powinnaś się nie narodzić. Nigdy nie będziesz jak brat, Isaac jest wspaniałym dzieckiem. Jesteś zdrajcą swojej krwi. To wszystko skakało w jej głowie. Isaac był jej wspaniałym bratem, ale potem podzieliły ich dwa domu, i odwrócił się, tak jak zrobiła to cała rodzina. Strata brata była jednak najdotkliwsza.
    Pewnym krokiem przechodziła Victoire Weasley - nowa stażystka Zaklęć. Opuszczała właśnie gabinet nauczyciela tego przedmiotu. Beatrice nigdy nie pogodziła się z tym, że Ślizgonka tak łatwo ją oceniła. Nigdy nie były przyjaciółkami, ale gdy tylko ktoś podrzucił Puchonce jakieś zdjęcie Victoire bardzo łatwo ją posądziła. Najprościej było posłuchać wszystkich wokół i uznać ją winną. Wszyscy wpatrywali się w Beatrice jak w złodziejkę, ale nie ona ukradła to zdjęcie. Musiało być bardzo ważne dla Ślizgonki.

    Ich relacje zawsze były chłodne. Były zupełnie inne w obyciu. A Victoire chyba uznała ją za zbyt pogodną i wesołą. Bo taka właśnie była, jest...i będzie zawsze.

    — U mnie super, świetnie się bawiłam na ostatniej imprezie! W końcu Puchoni nie często wygrywają z Gryfonami! — ten śmiech był bardzo irytujący i brzmiał tak jakby chciała to toalety. Bardzo była zdziwiona, gdy Fineas stał nieugięty. Zwykle taki chichot wystarczał, aby się odczepili.

    — Widocznie coś Cię trapi, Bea, ale nie przejmuj się — i znów zamaszyście ją klepnął, a ona znów nie poczuła się najweselej. Chłopak złapał ją za rękę i poprowadził do pokoju wspólnego Puchonów. Beatrice rozpoznała w towarzystwie parę kolegów. Fineas opowiedział im, że nie czuje się najlepiej.

    — Możemy użyć jakiego zaklęcia, uroku! To nie może być aż tak skomplikowane.

    Ktoś wyszedł z propozycją. Beatrice natychmiast zareagowała, wystraszyła się. Nawet źle wypowiedziany urok może być niebezpieczny. Nie mogła się na to zgodzić.

    — Nie, no co wy! — spięła się — Nie znacie się za dobrze na Urokach, poza tym jeszcze nas tego nie uczono!

    — Nie peniaj!

    — Nie ufasz nam?

    I Beatrice nie była w stanie im się postawić. Ja potulna owieczka czekała na najgorsze. Utrata jakichkolwiek, nawet zakłamanych przyjaciół była zbyt ciężka. Musiała więc robić dobrą minę do złej gry. Ursula pochyliła się nad Beatrice i zaczęła mówić nieznane słowa.

    OdpowiedzUsuń
  11. [Hm, wydaje mi się, że rodzice Nico, jak i sam Nico, powinni znać wujka Victorie - Charlie przecież nie mało nasiedział się w Rezerwacie w Rumunii. Możemy spotkać naszych bohaterów tam albo gdzieś w Walii, gdzie rodzice Nico powoli starają się założyć kolejny rezerwat. I kto wie, co by się stało, gdyby Nico, choć wie, że nie wolno, chciałby popisać się przed Victoire i pokazać jej małego smoka, który niedawno wykluł się z jaja?]

    Nico

    OdpowiedzUsuń
  12. [ Ciekawe, czy z rodziny Weasleyów była pierwszą, która skończyła w Slytherinie. Ciekawe, czy Tiara Przydziału miała zawał serca… eee, szwu? :D
    Interesujące jest także to, że piszesz o porównaniach do matki – a przecież bez wątpienia przeciętny czarodziej z Anglii więcej będzie wiedział o Weasleyach niż Delacourach. Swoją drogą, co trudniejsze – być z tych Weasleyów, spowinowaconych z tymi Potterami, czy raczej wilowatość, którą w sobie ma. W odniesieniu do drugiego – niektórym uczniom trudno będzie skupić się na zajęciach w obecności Victoire. Tym podatnym na urok wil w szczególności, oj, biedni. I biedna i ona, bo same spojrzenia na pewno bywają nieznośne.]

    Jim Ryer

    OdpowiedzUsuń