Are you afraid of the dark?

BEATRICE LEAH ECKFORD
29.09.2003, Chester, Anglia ––– Krukonka, VII rok ––– koło transmutacji i ONMS
Billie używa długiej na 12 i pół cala sztywnej różdżki wykonanej z angielskiego dębu, której rdzeń stanowi włos z głowy willi. Jej patronus przybiera formę lisa, a bogin – basenu pełnego wody.
Otoczona nieustannie poruszającymi się postaciami origami, przykuwasz uwagę zdecydowanie częściej, niż byś sobie tego życzyła. Nie potrafisz jednak z nich zrezygnować – musisz je mieć obok siebie, bo ona za nimi szalała. Opowiadają więc historie, które skrywasz głęboko w sercu i stanowią w pewnym sensie twoją wizytówkę, chociaż sama nie jesteś pewna, czy dobrą. Wiesz natomiast, że życie potrafi być niezwykle wredną suką, dlatego robisz co możesz, aby go nie utrudniać jeszcze bardziej ani sobie, ani innym. Wręcz przeciwnie: cechuje cię duża spostrzegawczość, dlatego już nie raz uratowałaś czyjąś skórę, podsuwając mu niezauważenie wypracowanie, od którego zależało jego być albo nie być. Nie szukasz jednak poklasku – tak właściwie gdyby się dało, skryłabyś się w cieniu na dobre. Tam bowiem nikt nie miałby pretensji o to, że od roku nie spojrzałaś nikomu w oczy. Tam mogłabyś spokojnie oddać się swoim smutkom. Tam mogłabyś po prostu być Billie.

TELL ME HOW DEEP HAVE YOU SEEN THROUGH THE DARK THAT FOLLOWS ME?

Zastanawiam się, czy wciąż jeszcze potrafię blogować. Czy pamiętam, jak to się robiło. Pomożecie?
Unions w tytule, Carolina Porqueddu na zdjęciach.

15 komentarzy:

  1. Witamy serdecznie i życzymy udanej zabawy!

    OdpowiedzUsuń
  2. [Szanujemy dobre i spostrzegawcze dusze, które są gotowe poratować awaryjnym wypracowaniem (a mogłyby na tym nawet interes zacząć robić!). Baw się razem z Billie dobrze, a w razie nadmiaru energii i ochoty zapraszam do siebie. ;)]

    Nico Svandzie

    OdpowiedzUsuń
  3. [Witamy koleżankę zarówno z domu, jak i roku, i ta anielska buzia tak nas zauroczyła że obrazimy się, jak do nas nie wpadnie ♥ Skoro Nico ma ochotę już korzystać z dobrobytu wiedzy, jaką dzieli się Billie, to Vinny też się podpina po zarwanej na wyciu do księżyca/gitary (niepotrzebne skreślić) nocy pod uratowanie przed jakimiś zajęciami jego biednego tyłka, który czasem zastanawia się, co w ogóle robi w Ravenclawie. Dużo weny i wąteczków, hej i cześć!]

    V.Greed/S.Blackwall

    OdpowiedzUsuń
  4. [Ładna ta kobietka na zdjęciach, przyznam szczerze. Witam ciepło w naszych progach! Myślę, że blogowania nie da się zapomnieć, a nawet jeśli – z pewnością znajdziesz tu osoby, które przypomną Ci w mgnieniu oka ;D Billie jest interesująca bohaterką, choć mam wrażenie, że odrobinę smutną i raczej nienachalną. Nie ukrywam jednak, że dziewczyna ma swój urok i wnętrze, które chciałoby się poznać :) No nic! Życzę Wam mnóstwa dobrej zabawy i samych zwariowanych wąteczków!]

    Cassius Carrow

    OdpowiedzUsuń
  5. [Billie wydaje się być niezwykle sympatyczną, ale też tajemniczą postacią... I jeszcze jaka piękna. Ciekawy fragment z origami, zawsze ma je przy sobie? Skojarzenie jej osoby nie musi być więc trudne. Fajna opcja.
    Przepraszam za dość szybkie zakrycie i w ramach rewanżu zapraszam na wątek, oczywiście jeśli tylko masz ochotę :)]

    Saoirse Wallington

    OdpowiedzUsuń
  6. [Nie dodało mi komentarza, wspaniale! W każdym razie cześć i czołem! Ciekawi mnie ona i zdecydowanie lubimy imię Billie. A blogowania się nie zapomina, nawet jak się wraca po latach, znam z doświadczenia. Czasem tylko trzeba się trochę rozruszać, więc możemy zaoferować swoją skromną osobę, to znaczy Ollie może, jeśli uda nam się znaleźć jakiś pomysł i połączenie. Tak czy inaczej, miłej zabawy i udanego wątkowania!]

    Oliver Johnson

    OdpowiedzUsuń
  7. [Wowowwow, dziękuję za te miłe słowa, zaraz się zarumienię! Mnie się zdarzyło oferować na studiach usługi korektorskie za czekoladę, bo kasy jakoś nie mam serca brać, więc zdecydowanie polecam Billie tę opcję, zwłaszcza, że ona z tych, co, tak jak Nico, do kuchni mają daleko. ;D
    To jest całkiem dobry pomysł, ale muszę ostrzec: jak Billie mu pomoże, to Nico już się od niej nie odwali. Trochę z poczucia wdzięczności, trochę z ciekawości, dlaczego postanowiła uratować mu skórę, a trochę tak dla zasady. Powinna więc się spodziewać, że zacznie jej wyskakiwać zza każdego rogu, a potem zgrywać, że gdzieżby znowu, on tutaj tak przez przypadek. Czy Billie jest na gotowa?]

    Nico

    OdpowiedzUsuń
  8. [Cóż, Ollie ma cztery siostry, więc potrafi się wykazać kulturą i byciem dżentelmenem. W dodatku jeśli te łobuzy to banda Ślizgonów, nie trzeba go namawiać, by skopać im tyłki! A jeśli mamy coś ustalić konkretnego to zapraszam na maila ;)]

    Johnson

    OdpowiedzUsuń
  9. [A wino i czekolada to byłaby kombinacja idealna!
    Okej, w takim razie spróbuję coś zacząć niebawem. Jakby ci się nie spodobało, to najwyżej zaczniesz krzyczeć i spróbujemy ugryźć z innej strony. ;D]

    Nico

    OdpowiedzUsuń
  10. Powiedzieć, że Nico nie ogarniał tej szkoły, to prawie tak, jakby nie powiedzieć nic.
    Gdyby był skończonym tłukiem, to zatrzymałby się na pierwszej klasie i nigdy nie zdał dalej, musiało więc siedzieć w nim choć trochę czystej inteligencji, że, trochę fartem, a trochę nauką jednym okiem, odciągnął aż do siódmego roku. Coś więc musiał wiedzieć. Wybrał sobie nawet teoretycznie nieszkodliwe zajęcia, które zawsze jakoś do tej pory dawał radę pociągnąć — eliksiry, transmutację, opiekę nad magicznymi stworzeniami, zielarstwo. I jakimś cudem wciąż dawał radę polec w trzecim tygodniu nauki. W pewnych kręgach to się zapewne nazywało talentem.
    Ale co mógł poradzić, skoro w głowie ciągle siedziały mu smoki? Oddzielony od swoich smoków, skazany na długie miesiące rozłąki — od siedmiu lat każdy wrzesień upływał mu pod znakiem depresji posmokowej, na którą nie było żadnego lekarstwa, musiał ją jakoś przeboleć i potem leciało już z górki, bo wracał do domu na święta, więc zaraz po Halloween zaczynał odliczać dni do Bożego Narodzenia.
    Wiedział, że powinien się uczyć, uważać na lekcjach, dostarczać na czas eseje i ogarniać jakoś cały ten kram, ale zwyczajnie czasem miał tyle rzeczy do zrobienia, że nie wiedział, w co najpierw włożyć ręce i kończyło się na tym, że nie wkładał w nic. A potem odbierał przy śniadaniu wyjca, jednego od taty, który wydzierał się po rumuńsku i wprawiał w konsternację wszystkich obecnych w wielkiej sali, a drugiego od mamy z Walii, którą niestety wszyscy wokół mogli już zrozumieć.
    Tego dnia poszedł na transmutację, z góry świadomy, że będzie po prostu masakra. Zapomniał napisać eseju. Jak mamę i tatę kochał (mimo że się na niego wydzierali, z reguły mu się należało), na śmierć zapomniał. Mało tego, nikt mu nie przypomniał, takich dobrych kolegów miał! Gryfoni czasem nie znali żadnego poczucia wspólnoty.
    Usłyszał już nawet to pełne rozczarowania panie Svanidze… z ust nauczycielki, kiedy nagle wtrąciła się dziewczyna, którą kojarzył tylko dlatego, że poza transmutacją chodzili razem na koło ONMS. Był w takim szoku, kiedy wyjechała z historyjką o jego wypracowaniu pozostawionym w bibliotece.
    Wszyscy wokół dobrze wiedzieli, że akurat on to w bibliotece już dawno nie był, ale profesorka to kupiła. Powiedzieć, że Nico był pod wrażeniem, to nie powiedzieć nic. I z całego tego wrażenia zapomniał od razu podziękować za pomoc, a kiedy opuścili salę, w której odbywały się zajęcia, Krukonka o dobrym sercu już mu zniknęła. Nie znał nawet jej imienia. Musiał to nadrobić.
    Nico przyczaił się więc następnego dnia — wiedział w końcu, że dziewczyna pojawi się na skraju Zakazanego Lasu, gdzie od początku września podczas spotkań koła ONMS zajmowali się lekko narowistymi, młodymi chorbotkami, które dokarmiali dżdżownicami. Pojawiwszy się znikąd, sam dobrał się w parę ze swoją niczego nie spodziewającą się wybawicielką, która na kolanach trzymała już głodnego chorbotka.
    — Wiesz, że zawdzięczam ci życie? — zapytał, prawie wpychając chorbotkowi do gardła tłustą dżdżownicę. — Nie tobie, głupku — powiedział do zwierzaka, który, jak mu się zdawało, dziwnie na niego spojrzał po tym wyznaniu. — Często ratujesz życiowe sieroty z opresji?

    Nico

    OdpowiedzUsuń
  11. [Well, spokój ducha to w przypadku Vinniego pojęcie względne, dlatego nie wiem, czy kiedykolwiek uda mu się go całkowicie osiągnąć :D
    O tak, to brzmi jak plan! Greed rozrzuca wszędzie swoje rzeczy (pozdrawiam pana Faradyne i jego złość nad naszymi walającymi się po dormitorium, kolorowymi skarpetkami), więc podejrzewam, że brak jakiegoś zadania domowego więcej niż raz spowodowany był nie jego nieodrobieniem, a zwyczajnym... zapomnieniem, gdzie tym razem walnął książkę. Ale tak, zdarzyło mu się ją często odnaleźć z jakimś obcym pergaminem w środku, i choć myślał za pierwszym razem, że ktoś po prostu wziął jego podręcznik za jego własny - nakleił więc na każdy tom po kolorowej naklejce, które zyskiwał z paczek kilogramów zjedzonych przez siebie chrupek, żeby nie było wątpliwości o właścicielu źródła wiedzy... Wypracowanka pojawiały się w środku dalej, więc postanowił, że przeprowadzi śledztwo, przez kilka dni zostawiając na terytorium Kruków przynęty i czyhając za każdym rogiem na tego dobrego ducha.
    Jeśli masz jeszcze jakiś pomysł, szczegół dotyczący tej sytuacji to wal śmiało, a jeśli nie - i aprobujesz - to daj znać, bo bardzo chętnie zacznę <3]

    Vinny

    OdpowiedzUsuń
  12. [Oho, i teraz weź tu człowieku się nie zastanawiaj, któż to tam po drugiej stronie siedzi! :D Ja też pięknie dziękuję za tyle ciepłych, budujących słów! Nienachalnie byśmy Ci tą Krukoneczkę razem z Cassym porwali tu i tam. A tak w ogóle, to czyżby naprawdę łączyła ich zdolność składania origami?]

    Cassius Carrow

    OdpowiedzUsuń
  13. [Spokojnie, sama padłam ofiarą bloggera w taki sposób nie raz i nie dwa :D Cieszę się, że rozwinięcie idei ci się podoba i jasne, nasze limity są zawsze otwarte, więc nie jesteśmy obrażeni i wpadniemy ładnie z Viniaczkiem jutro <3]

    Vinny

    OdpowiedzUsuń
  14. Czasami wszechświat stwierdzał, że dylemat, jaki miała tiara wahając się w przypadku Greeda między Ravenclawem, a Slytherinem, faktycznie miał uzasadnione podłoże.
    Fakt był taki, że skubaniec był sprytny jak cholera i trzymał w swojej pokrytej ciemnymi kudłami głowie pomysły, które w większości przypadków wydawały się abstrakcyjne lub po prostu głupie - ale jeden na dziesięć (lub milion) był przejawem czystego geniuszu.
    Tego, czy ten opisany poniżej zaliczał się do szczytu możliwości jego działającego na przebiegłych obrotach mózgu, autorka nie jest niestety pewna.

    Choć fakt bycia obdarzanym odrobionymi pracami domowymi z nieznanego, anonimowego źródła był niewątpliwie miłym wydarzeniem, to wszystkie te, powtarzające się zabiegi, zaczęły Vincenta szczerze martwić.
    Pierwsze kilka razy był święcie przekonany, że lunatykował w nocy i sam odrobił swoje zapomniane wypracowanie, przez półprzytomny stan wykonując je pismem tak różnym od jego zwyczajnego stylu. Później męczył nawet Arthura, próbując go przekonać, że zdaje sobie sprawę z jego głęboko skrywanego przed światem altruizmu i że nie jest on powodem do wstydu, ale żeby nieco ogarnął się z tą anonimową pomocą, bo robiąc to tak często podcina jemu samemu skrzydła i rozleniwia go jeszcze bardziej. Za którymś razem dał sobie w końcu wmówić, że to nie Black był tym wspaniałomyślnym chochlikiem.
    Później zaczęło się śledztwo.
    Mądrzejszym od przekupienia młodszych uczniów w celu pilnowania jego porozrzucanych, acz podpisanych zawsze w tym samym miejscu, po całym zamku podręczniku wydało mu się zawarcie sojuszu z zamkowymi duchami, jednak tutaj nastąpiła pierwsza, poważna przeszkoda: czym można przekupić ducha, skoro wszystkie materialne rzeczy są niewrażliwe na ich nadnaturalne objęcia?
    Miał doświadczenie z obcowaniem ze zjawami po swoim dziadku, stałym rezydencie londyńskiego domostwa Greedów, ale Vincent senior był zapętlony w ciągu martwego szaleństwa, dlatego nie był najlepszym obiektem do nauki relacji towarzyskich ze zjawami.
    W końcu postanowił, że problem ten należy wziąć we własne ręce i zorganizował zasadzkę rozciągniętą na imponujący okres dwóch tygodni.
    Z premedytacją raz na jakiś czas zostawiał swoje książki z niedokończonymi rękopisami - często nawet rozlanym na nich atramentem, czy wściekłymi dopiskami mającymi wskazywać na jego rozżalenie i niemoc w poradzeniu sobie z tematem - w najróżniejszych miejscach, poczynając od wielkiej sali, przez bibliotekę, błonia, dziedziniec... wszystko w celu stworzenia amatorskiego profilu psychologicznego sprawcy, a dokładniej określenia, z jakiego domu może pochodzić.
    W końcu jego wniosek padł na Kruki, co trochę go rozczarowało, bo mimo wszystko miał nadzieję na ukrytą wielbicielkę lub wielbiciela w innym kolorze mundurka niż niebieski, więc obszar jego poszukiwań i chytrych akcji zawęził się w ostatnich dniach do zacisza wieży Ravenclawu.

    - Jeśli ktoś jeszcze ma wątpliwości, to ELIKSIRU SĄ BEZ SENSU! - obwieścił donośnym głosem z typową dla siebie, wokalną manierą, gwałtownie wstając zza stołu w pokoju wspólnym. W teatralnym, wściekłym geście rzucił pióro na blat, brudząc tym samym atramentem swoją dłoń i przeklinając na głos zaczął wycierać cały ten bałagan na swojej skórze skrawkiem własnej szaty. Jej plan nie zakładał tego, że był na tyle głupi, by używać odpornego na zaklęcia tuszu - ale z drugiej strony stało się to idealną przykrywką do tego, by zostawić cały swój lekcyjny dobytek tak jak leżał, i poddenerwowanym krokiem oddalić w stronę przejścia prowadzącego do chłopięcego dormitorium. Schował się za ścianą w krótkiej sekundzie, w której przekroczył jego próg, i przywarł plecami do zimnej, pionowej powierzchni, nasłuchując w napięciu i czekając.

    Vinny

    OdpowiedzUsuń
  15. Vincent widząc kto dopada do jego niedokończonego, porzuconego w furii wypracowania poczuł się... zawiedziony. Nie tym, że była to osoba panny Eckford - faktem, że sam na to nie wpadł. Pacnął się otwartą dłonią w czoło, z powrotem przylegając do swojej bezpiecznej kryjówki, jaką była ściana i zastanawiając się nad kolejnym posunięciem.
    Wszyscy znający nazwisko Greed wiedzieli doskonale, że za żadne skarby pod tą roztrzepaną skorupą nie mieścił się jakikolwiek zmysł taktyczny. Jedynym miejscem, gdzie był w stanie ustać w miejscu i przewidzieć kolejne ruchy innych ludzi była scena podczas jednej z tych niewielu sytuacji, gdy porzucał rzępolenie na Biance i darcie ryja na rzecz bawienia się w chóralnego dyrygenta.
    I tak wytrzymał w ukryciu długo, biorąc pod uwagę jego częściowe ADHD. Częściowe, bo Vinny miał dni w których rozsadzała go energia tak samo często jak te, w których rzucał wszystkim i wszystkimi, nie chcąc wchodzić w jakiekolwiek relacje międzyludzkie.
    Wypadł z dormitoryjnego przejścia i wyjątkowo cichym krokiem podkradł się do Billie, ślęczącej nad blatem od tyłu, na raz kładąc obie dłonie na jej ramionach i krzycząc:
    - AHA! - wyszczerzył się głupio, powodując że wokół jego oczu pojawiły się wesołe zmarszczki, a czarne jak węgielki oczy niemal całkowicie zniknęły pod powiekami - To ty! - zauważył trafnie, bezceremonialnie ruchem ręki odgarniając pergaminy, książki i kałamarze z blatu na bok w taki sposób, by zrobić miejsce na swoje cztery litery, które wskoczyły na stół żeby usadzić się w idealnej, prostej, acz podwyższonej w stosunku do położenia Billie, pozycji perfekcyjnej do osądu.
    - Naprawdę, Billie, myślałem że mnie lubisz - oparł łokcie na kolanach, a podbródek na zaciśniętych w pięści dłoniach, przekrzywiając głowę i patrząc się na jasnowłosą z rozbawieniem. Była jedną z tych osób, które na lekcjach na których miała zaszczyt znajdować się w jednej sali wraz z jego personą, raz na jakiś czas parskały śmiechem słysząc jego komentarze dotyczące materiału, a nie biła w głowę jak niektórzy (widzę cię, Black).
    - A ty bezczelnie chcesz zasabotować mój geniusz! - gwałtownie wyprostował się, rozkładając szeroko ręce - Nie wiesz, że geniusze czasami potrzebują po prostu czasu na niektóre rzeczy? Myślałem, że jesteś bardziej cierpliwa.

    Vinny

    OdpowiedzUsuń