Let's make the choices and hope for the best

Callie O'Hare, VI rok, Gryffindor, komentatorka meczów Quidditcha, koło zielarskie, klub astronomów, krew czysta (córka pracownika Departamentu Magicznych Gier i Sportów oraz nieżyjącej już pianistki), Irlandka z hrabstwa Galway, jej patronus powoli zaczyna przypominać skowronka, boginem ogarniająca ją, niemal namacalna ciemność
Jej pełne nazwisko – Callahan Eithne Muirgheal O'Hare – krzyczałoby o irlandzkim pochodzeniu, gdyby nie robił tego silny akcent, mruczenie do siebie w an Ghaeilge i trzykrotny kapitan reprezentacji Irlandii w drzewie genealogicznym. W genach ma więc nie tylko charakterystyczny dla mieszkańców Zielonej Wyspy upór, ale także miłość do Quidditcha. Lepszy z niej jednak kibic niż gracz, bo takie Zosie Samosie najchętniej grałyby na wszystkich pozycjach, co nie sprawdza się w grach zespołowych. Wychował ją jednak ojciec, trzej starsi bracia i babka, która trzęsła całą wioską, Callie nie narzekała więc na nadmiary czułości i uwagi, nauczyła się za to samodzielności, a że paplać lubiła, odkąd zaczęła wydawać z siebie pierwsze dźwięki, komentowała rodzinne rozgrywki Quidditcha, kiedy bracia nie dopuszczali jej do miotły. Tak jej zostało, a cała szkoła zna już doskonale jej pełne emocji okrzyki, kwieciste metafory, pianie z zachwytu nad piękną grą i niewybredne komentarze na temat błędów zawodników, za co ci ostatni jej pewnie nienawidzą. Jeśli nie grzebie w ziemi, sprawiając, że niemożliwym jest doczyszczenie jej paznokci, wpatruje się w niebo, rozmyślając o życiu pozaziemskim i przeznaczeniu, które gdzieś tam musi być zapisane. Wszystko odkłada na ostatnią chwilę, matkuje wystraszonym pierwszakom i wyzywa na ustawki nękających ich starszych uczniów. Pierwszy pocałunek przeżyła na miotle, najlepszy pod Wierzbą Bijącą, do dzisiaj szuka też autora walentynki z dinozaurem, którą dostała w trzeciej klasie, bo to dzieło sztuki oprawiła i powiesiła nad łóżkiem. Czasami spaceruje z daleka od wszystkich, żeby sobie pośpiewać, bywa, że tańczy, bo tak wypada przywiązanej do tradycji Irlandce, często mówi, zanim pomyśli, ale stara się nadrabiać sympatycznym uśmiechem, nie wstydząc się krzywej prawej dwójki i wystającego lewego kła. Najmniejsza, najbardziej piegowata i najmniej ruda z całego rodzeństwa, wulkan energii ze skłonnością do dramatyzowania, który, niczym trójgłowego psa, uspokaja tylko melancholijny fortepian.

Na zdjęciach Rachel Yampolsky (zmieniają się po najechaniu), a w tytule śpiewa Julia Pietrucha. Jak widać, z powiązaniami i przypadkowymi znajomościami można u Callie kombinować, wszelkie osoby wspomniane w karcie są do obsadzenia, braci też chętnie oddam. Cześć!

16 komentarzy:

  1. Witamy serdecznie i życzymy udanej zabawy!

    OdpowiedzUsuń
  2. [Kocham piegusów całym serduchem! Dinozaury też, dlatego pragnę zaklepać pozycję autora walentynki dla mojego Vinniego. Jeśli Callie podczas jednego z samotnych, śpiewających spacerów potrzebowałaby jednak towarzystwa, to polecamy się z naszą gitarą! Tak myślę, że ich rodzice nawet mogliby kiedyś nawet spotkać się w Ministerstwie, podczas gdy pani Greed po raz enty próbowałaby przekonać urzędników, że jej mega-ryzykowne rozwiązanie, które planuje wykorzystać w produkcji nowego modelu miotły, wcale nie jest tak śmiercionośne i niebezpieczne jak się wydaje (tak naprawdę to jest, ale ciii, czego nie robi się dla lepszych osiągów?)
    Baw się dobrze, dużo wątkuj i dalej matkuj pierwszakom, odciążając tym samym choć trochę moją biedną Serenę ♥]

    V.Greed/S.Blackwall

    OdpowiedzUsuń
  3. [Luuudzie, Vinny zdecydowanie nadaje się na autora walentynki z dinozaurem, ja polecam tego pana powyżej! ♥ Witamy z Oliverem w Gryffindorze i chociaż nam kiepsko idzie w damsko-męskie to jakby się znalazł jakiś fajny pomysł na wątek to jesteśmy chętni :3 Tymczasem, miłej zabawy!]

    Oliver Johnson

    OdpowiedzUsuń
  4. [Cześć! Callie jest przecudna, każdy jej jeden pieg jest super i chętnie bym ją porwała na jakiś wątek z Finnem. Z pewnością znajdziemy jakiś punkt zaczepienia bez problemu — choćby to miał być tylko Quidditch, Astronomia albo może ten całus na miotle — a dalej to jakoś ładnie rozwiniemy, jeśli tylko chcesz!
    Tak czy inaczej, życzę dobrej zabawy!]

    Finnbar Delaney

    OdpowiedzUsuń
  5. [Ja wszystko wiem, ja wszystko rozumiem, dlatego nie naciskamy z Oliverem, ale jeśli chodzi o powyższy komentarz, to tego pana też polecamy, chociaż to czasem gruboskórny matoł, ale z dobrym sercem ♥ Kurcze, robi mi się z Johnsona jakaś Hogwartowa swatka, o ironio!]

    Ollie

    OdpowiedzUsuń
  6. [Trzy słowa: tak, genialnie, chcę! Błagam tylko, pozwól mi zacząć. Ja bardzo-bardzo to lubię.
    PS. Johnson, dokładasz sobie cegiełki to muru zemsty, który ci się zwali kiedyś na głowę]

    Vinny

    OdpowiedzUsuń
  7. - Wakacje są po to, żeby wypocząć - to już trzeci argument, który miał zawieść - A ja tak właśnie wypoczywam! Dobrze mi tu, czemu w ogóle chcesz mnie wyciągać? - wbrew pozorom, przesiedzenie ostatnich trzech dni w piwnicy, z krótkimi przerwami na napojenie i najedzenie się, było szczytem marzeń młodego Greeda. Po bardzo aktywnej pierwszej części wakacji, miał ochotę tylko naładować baterie przed nowym rokiem szkolnym w swojej małej ciemnicy, wszędzie zabałaganionej drewnem, piórami czy futrem magicznych stworzeń, oraz narzędziami pokroju druta. Nigdy na głos by się nie przyznał, że po maratonie różdżkowego majsterkowania od zapachu lakieru boli go już głowa.
    - Vincent - oho, zaczęło się. Kiedy Chi używała jego pełnego imienia, zamiast Vin, Vinny, Vincuś, lub Viniaczku, można było się spodziewać, że wytoczony zostanie poważny kaliber - Bez dyskusji. Ubieraj się.


    - To, że zawodnicy nie potrafią utrzymać trajektorii lotu to wina tego, że nie potrafią latać, a nie mojej miotły - bez ogródek przyznała Greed, podnosząc do ust filiżankę herbaty. Mimo, że do oficjalnej emerytury zostało jej ledwie kilka lat, była Ślizgonka ani myślała się na nią wybierać. Vinny średnio jarał się czymkolwiek, co związane było z Quidditchem - choć nie był pewien, czy jeśli przed laty nie wyparłby się sportowego, rodzinnego dziedzictwa, nie wyglądałoby to teraz inaczej - ale tutaj musiał się zgodzić z rodzicielką. Sprawa z różdżkami przecież miała się podobnie - nie powinno się obwiniać ich o bycie felernym egzemplarzem, czy szeptanie do ucha czarodzieja różnych pokus, bo kawał magicznego patyka nikomu nie kazał rzucić takiego, a nie innego zaklęcia. Mimo, że znudzony już tą rodzinną wizytą, pokiwał więc ze zrozumieniem głową, ale zgodzenie się ze słowami mamy chyba tylko dało jej jeszcze większe przekonanie o jej racji. Widząc dobrze jej zdeterminowany wyraz twarzy, brunet odchrząknął i podniósł się z fotela, wygładzając swój pstrokaty, wielokolorowy o wzorze rombów sweter.
    - Callie, mogłabyś może pokazać mi jeden podręcznik z szóstej klasy? Sprzedałem już moje książki z zeszłego roku, a potrzebuję kilku fragmentów do wakacyjnego referatu - ruchem zarówno głowy, jak i grymasem twarzy konspiracyjnie wskazał na schody, które miały prowadzić na piętro domu, gdzie, jak zakładał, mieścił się pokój Gryfonki.
    Chi spojrzała na niego, dając do zrozumienia ułożeniem swoich brwi, że nie bardzo wieży w sparowanie jego osoby z ideą odrobienia pracy domowej w jakikolwiek inny sposób, niż pod klasą na kolanie. Vincent rozłożył w obronnym geście ręce.
    - No co? Nie myślisz chyba, że mam takie dobre oceny za ładną buzię? - przesunął ciemnymi oczyma po suficie, wzruszając ramionami - No dobra, to też. Ale czasami naprawdę się uczę!
    Westchnął głośno, w standardowo teatralny dla jego osoby sposób, i chwycił koleżankę pod rękę, nie czekając na jej reakcję tylko wyprowadzając z salonu, który niedługo miał obrócić się w pole walki, na którego jednym froncie stać miała rzemieślnicza ambicja zapisana w krwi Greedów od pokoleń.
    - Nie chcę cię martwić - zaczął, kiedy schowali się już za ścianą. Nie chciał oberwać rykoszetem - Ale twój ojciec nie wyjdzie z tego żywy, jeśli nie da jej tej licencji. Nie zadziera się z kobietą, która piętnaście lat udawała, że nie żyje - wyznał przepraszającym tonem, ale rozbawiony uśmiech na jego twarzy trochę mijał się z jego słowami. Pan O'Hare tak naprawdę nie stał przez prawdziwym zagrożeniem, bo Greed w żadnym wypadku nie była furiatką - potrafiła być po prostu bardzo upierdliwa, gdy coś nie szło po jej myśli.
    Vinny podrapał się po głowie, na moment wplatając palce w ciemną czuprynę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. - Ale serio, trochę potrzebuję tego podręcznika. Arthur oświecił mnie, że ta praca zajmuje więcej niż jeden wieczór, a teraz skoro o niej wypaplałem to rodzice nie puszczą mnie na wycieczkę nad jezioro dopóki nie zobaczą, że ją napisałem. Do góry? - wskazał podbródkiem na balustradę schodów, nie będąc pewnym, czy to tam mieści się pokój pieguski. Nie chciał dotargać jej całą drogę do góry tylko po to, by zrobić z siebie palanta po usłyszeniu, że robił to na darmo.

      Vin Diesel

      Usuń
  8. - Dobrze, że nie wzięła ojca - skomentował, wspinając się po schodach i zastanawiając mimochodem, dlaczego widuje się tak mało parterowych domów. Jeśli on kiedyś wybuduje swój własny, to cholerstwo na pewno nie będzie miało schodów, na których z założenia tak łatwo jest się wyłożyć - On i moja siostra to ta bardziej zdroworozsądkowa część rodziny, więc boję się, że poparłby stronę twojego ojca. Draa-maaa!
    Uśmiechnął się szeroko, słysząc komplement dotyczący swojego swetra. Rzadko kiedy słyszał pochwały dotyczące jego zamiłowania do kolorowych części garderoby, które raz po raz nawet czasem wystawały spod szkolnego mundurka. Vinny miał też ukochane spodnie, przyozdobione kolorowymi, orientalnymi zawijasami - żył jednak w przekonaniu, że łączenie kilku oryginalnych wzorów sprawia, że przyćmiewa je wzajemnie, dlatego nigdy tego nie praktykował.
    - Dziękuję pani pięknie - pozwolił poprowadzić się przez zaułki domostwa rodziny O'Hare niczym ślepca, a słysząc chrapanie zmarszczył brwi. Był wyjątkowo wyczulony na punkcie hałasu, jeśli chodziło o zasypianie, i nie byłby w stanie znieść rodzeństwa, które nawet nieświadomie zakłóca jakimikolwiek odgłosami ten rytuał. Nie skomentował tego jednak, nie chcąc rzucać kolejnego żartu pokroju "Ale to i tak nie ma znaczenia, bo moja siostra mogłaby być moją matką, więc z nami nie mieszka", bo mimo, że jego sytuacja rodzinna była dobrym obiektem do zaczepienia o nią humoru, to nie lubił brzmieć jak zacięta płyta.
    Wdrapując się na strych dopadła go myśl, że nora Callie jest idealnym przeciwieństwem miejsca w domu Greedów, w którym najbardziej lubił przebywać: piwnicy. Zarówno pod względem jej położenia, jak i innych czynników, między innymi takich jak to, że na strychu bardzo dobrze było czuć powietrze i atmosferę lata. W jego pracowni, cóż... Czasami nawet w lato ubierał coś cieplejszego, bo mury nieźle dawały chłodem.
    Vinny miał ochotę jakimś niewybrednym żartem skomentować brak porządku w pokoju dziewczyny (choć sam nie był na tej płaszczyźnie lepszy), kiedy Gryfonka wspomniała o bazgrole zdobiącym jej ścianę.
    Zaczął kaszleć tak mocno, że uspokoił się dopiero po chwili, i wybrnął z tego, chcąc nie chcąc, używając humoru, którego idea przerwana została przez widok swojego rękodzieła.
    - No, serio powinnaś tu posprzątać - odchrząknął w końcu, naciągając materiał swetra okalający jego kark, jakby potrzebował więcej powietrza. Żyła biegnąca przez jego szyję, a chowająca się pod skórę dopiero na policzku uwydatniła się jak za każdym razem, kiedy z jakiegoś powodu się denerwował - Widzisz? Aż zacząłem się dusić od tego kurzu. Może mam astmę?
    Przemilczenie kwestii dinozaura było do niego niepodobne. Każdy, kto znał Greeda choć trochę wiedział doskonale, że jednym z jego ulubionych, mugolskich filmów był Park Jurajski. Dziwiło go to, że Callie nie połączyła tych dwóch faktów i nie dopasowała go jako autora tej starej jak świat walentynki... A może zrobiła to, i teraz celowo wpuszczała go w maliny?
    Wolał o tym nie myśleć, dlatego dopadł do zawalonego jakimiś przedmiotami blatu biurka, bo ujrzał na nim podręcznik z szóstej klasy do Transmutacji. Nie zdziwiłby się, gdyby pierwszego września książka ta została tu, na swoim miejscu, bo Gryfonka postanowiła całkiem przypadkiem jej zapomnieć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. - Myślałaś kiedyś o tym, żeby nauczyć się grać na basie? - wspomnienie jakiegokolwiek, należącego do niego hobby było dobrym pomysłem, by uniknąć tematu bohomazu, który czternastego lutego, w jego czwartej klasie po części był efektem hormonów, a po części zakładu z Arthurem - Ja umiem, ale się nie rozdwoję. A bas ma tak długi gryf, że to w sumie prawie jak miotła. Sądzę, że bez problemu dałabyś radę. Albo, w sumie, mogłabyś podczas jakiegoś meczu puścić w trybuny komunikat, że szukam kogoś takiego. Podrasuję ci za to różdżkę - nie, żeby podrasowanie komuś różdżki nie było najczęstszym, wspominanym prawie codziennie, sposobem Vincenta na uzyskanie czyjejś przysługi. Czemu miał jednak zaprzestać, skoro to działało? Istniał jednak margines błędu, jak na przykład w sytuacji z minionego roku szkolnego, kiedy zaproponował to starszemu Puchonowi, a ten chyba potraktował propozycję jako jakiś chory podtekst, na co Vinny zareagował atakiem nagłej paniki.

      ElVi(n)s

      Usuń
  9. - Szczerze jak tak teraz myślę to nie wiem, czy gitara basowa w twoim przypadku jest dobrym pomysłem - przyznał, obracając głowę w bok i obserwując dziewczynę bezceremonialnie uwieszoną na jego ramieniu. Na jego usta wkradł się nieco wredny uśmieszek - Jak o tobie myślę, to nie pasuje do ciebie trzymany w tle instrument. Jesteś zbyt głośna, żeby grać drugie skrzypce.
    Wywrócił oczami, szczupłymi palcami wertując strony podręcznika. Dobrze, że książka do transmutacji nie miała magicznych właściwości adekwatnych do przedmiotu, który reprezentowała - po tomie, który chciał zjeść swoimi zębami wszystko naokoło mógł się spodziewać, że ten konkretny egzemplarz będzie przynajmniej zamieniał się w losowe przedmioty w najbardziej niespodziewanych momentach.
    - Przecież nic nie mówię - skomentował w końcu, po dłuższej pauzie, istnienie dinozaura jako swoistej ozdobie pokoju. Gdyby nie był autorem głupiego rysunku, mógłby przyrzec, że bazgroł tak w zasadzie dopełnia charakteru Gryfonki i pokazuje, że schowana na strychu klitka jest adekwatna do jej osobowości - Ja narysowałbym mu po prostu krawat - pamiętał dobrze, jak w czwartej klasie, podczas tworzenia na kolanie tego arcydzieła chciał to zrobić. Arthur przekonał go jednak, że wykorzystanie jako elementu ubioru kapelusza żywcem wyciągniętego z powieści o włoskiej mafii będzie lepszą częścią garderoby. I tak właśnie upośledzony T-Rex, mówiący w komiksowym dymku "Gdybym miał dłuższe ręce to bym cię przytulił" robił za dinozaurową podróbę Dona Corleone.
    Vinny oparł łokieć na otwartej książce, wzrokiem czarnych jak węgiel oczu na krótką chwilę uciekając gdzieś na skośny sufit. Podniósł palec wskazujący w górę, przesuwając się nieco na krześle w bok, by zrobić Callie trochę miejsca przy blacie.
    - W zasadzie, gdyby przypisać do niej zaklęcie strzelające brokatem w taki sposób, by uaktywniało się z każdą jej aktywnością... Pomyślę o tym na twoje urodziny. Kiedy masz urodziny? - nie przejął się tym, że nie wiedział. Kompletnie nie miał pamięci do dat, dlatego na każdej historii magii próbował jakoś z tego wybrnąć, jak na przykład w momencie, kiedy zapomniał o swoim własnym referacie i ciągnął monolog dotyczący rewolucji w świecie skrzatów domowych*.
    Nagle machnął jednak obiema rękoma i potrząsnął głową, jakby chcąc w tym prymitywnym geście oczyścić swój umysł.
    - Dobra, kobieto, moment! - gwałtownie położył obie dłonie na książce, dając do zrozumienia, że przyszedł czas na skupienie. A Greedowi trzeba było przyznać, że jak już udało mu się ogarnąć jego rozproszoną wiecznie uwagę, to tworzył się z niego niezły geniusz - Naprawdę potrzebuję sprawdzić coś w tej książce. Powiedziałbym ci po co, ale nie wiem, czy umiesz zatrzymać wielki sekret dla siebie - uniósł kącik ust do góry, zabawnie poruszając brwiami i doskonale zdając sobie sprawę z tego, że słowo sekret podziała na Irlandkę jak płachta na byka.

    [*polecam przeczytać, jest w wątku pod kartą mojego kochanego Blacka!]
    Vincentozaurus Rex

    OdpowiedzUsuń
  10. [Jejku, tak, brzmi cudnie! Myślę, że Finn mógł mieć na niej oko nawet i cały rok, bo to jest uczuciowy niedołęga jednak, więc to aż cud, że jakikolwiek całus i sielanka z tego w ogóle były! A na wakacje siedzi w Dublinie tylko przez pierwsze dwa tygodnie, potem zmyka być pasożytem u Olivera, ale myślę, że mieliby przez ten czas okazję spotkać się nawet i kilka razy. Może jakiś mało uczęszczany park? Albo troszkę bardziej zielone tereny gdzieś na obrzeżach, co by faktycznie można było się w razie czego wykpić obserwacjami astronomicznymi?
    A zacznę oczywiście ja, ale musisz się niestety uzbroić w cierpliwość!]

    Finn

    OdpowiedzUsuń
  11. - Mój dziadek jest duchem - oświadczył, z dumą się prostując. Nie było to obiektem jego pracy domowej, ale był pewien, że jeśli jego plan się powiedzie - bez problemu dostanie kilka dodatkowych ocen od wybranych nauczycieli - I planuję z pomocą magii pomóc mu odejść w wieczny spokój.
    Kolejne pięć minut minęło na pełnym pasji monologu chłopaka, który, biorąc pod uwagę jego podejście i odrazę do dziedziczenia wszystkiego, co rodzinne, teoretycznie nie powinien mieć miejsca. Krukon jednak twierdził, że wypierać może się wszystkiego, ale akurat ta część historii jego rodowodu była bardzo ciekawa. Jak tu w końcu nie pochwalić się faktem, że jego dziadek, Vincent Greed senior, był pionierem jeśli chodzi o mieszane rdzenie różdżek, postacią tak przełomową, że aż ścigali i z zimną krwią - gdy nie chciał współpracować - zamordowali go Śmierciożercy? Od tego czasu szlajał się jako zjawa po rodzinnym domostwie, trując żywot swojej córce momentami jeszcze bardziej niż za czasów, gdy w jego żyłach płynęła krew. Stawało się to wyjątkowo uciążliwe szczególnie od czasu, w którym pani Greed teoretycznie stała się starsza i bardziej bogata w życiowe doświadczenia od niego, jako własnego ojca, a musząc wciąż wysłuchiwać jego prób pocieszania pociechy, która w jego oczach bez względu na wiek była małą, zagubioną dziewczynką. Chi myślała, że nazwanie własnego syna imieniem seniora będzie jakimś pretekstem spełniającym cel, który mimo wszystko trzymał go między zaświatami a światem fizycznym. Nic jednak z tego, bo Vincent miał już siedemnaście lat, a staruszek dalej przenikał przez ściany pokoi.
    - W Hogwarcie duchy to inna sprawa - kontynuował, w miarę ciągnięcia dalej swojej opowieści huśtając się na krześle, co już kilkukrotnie prawie kończyło się upadkiem, za każdym razem łapał jednak w ostatniej chwili równowagę - Zamek jest o wiele większy, mają więcej rzeczy do roboty, ludzi do zaczepiania. W domu, na tak małej powierzchni, gdzie chcesz po prostu odpocząć, taka zjawa jest bardzo uciążliwa. Dalej zastanawiam się czemu nie mam traumy po tym, jak za dzieciaka kołysała mnie do snu taka swoista, półprzezroczysta niańka w parze ze skrzatem domowym. Dlatego chcę znaleźć sposób i z pomocą zaklęć go odesłać. Żeby dać spokój zarówno jemu, jak i nam.
    Trzeba było przyznać, że w momencie, w którym Greed wypowiadał się na tematy szczerze go pasjonujące, było słychać w jego głosie typowe Krukonom, naukowe zacięcie. Jeśli mu na czymś szczerze zależało, potrafił być bardzo zmotywowany i na swój sposób odpowiedzialny, jeśli chodzi o podejście do takiej konkretnej sprawy. Może wynikało to z chęci zrobienia czegoś sensownego na tym świecie, a może trochę przez próbę udowodnienia sobie, że nadaje się do czegoś produktywniejszego od artystycznego brzdąkania na gitarze. Może.

    Vincent Frankenstein

    OdpowiedzUsuń
  12. [Matko kochana, ależ ona jest czarująca!
    Wątku, chcę i pragnę wątku. Czegoś mniej lub bardziej dzikiego, ale żeby było.
    Ma charakter, ma wdzięk - Louis z góry jest skazany na zauroczenie.
    Błagam Cię, stwórzmy im bałagan, na miarę Lilkowo-Jamesowego.]


    Louis Weasley

    OdpowiedzUsuń
  13. [Ojej, niech ona mi odda swoje piegi.♥ Fajna z niej Irlandka i bardzo chętnie połączę z nią Deana. I tak mi się wydaje, że mogłaby i być tą panną którą wystawił. Jemu to naprawdę się zapomniało, przysięgam!:D To może jakiś meczyk, komentarze i piłka w głowę, kiedy zamiast zwracać uwagę na mecz po pewnym komentarzu spojrzy w stronę komentatorki?;)]

    Dean Bethell

    OdpowiedzUsuń
  14. [Kupiłaś mnie temperamentem Callie. Opis karty idealnie zgrywa mi się z wyobrażeniem o Irlandczykach, a do tego dziewczyna wydaje się naprawdę idealna do polubienia. Także dziękuję za powitanie i życzę udanych wątków. Niech ten wulkan energii gdzieś ją spożytkuje! :D]

    Darren Craft

    OdpowiedzUsuń