Full moon


Skylar Moon
VI ROK  |  PÓŁKRWI | SLYTHERIN PREFEKT |  KLUB ELIKSIRÓW  |  CHÓR SZKOLNY  |  KLUB POJEDYNKÓW10 CALI, SZTYWNA, WIĄZ, SIERŚĆ RATATOSKA | PATRONUS SĘP, BOGIN ŻELAZKO | ASTMA 


Puns are the highest form of literature.


Matka, czarownica, zmarła przy porodzie drugiego, młodszego dziecka. Małej Kimberly.
Ojciec, mechanik samochodowy, miał kolejny powód by o niepowodzenia życiowe obwinić tę cholerną magię. Magię, która już po pojawieniu się pierworodnego odciągnęła od niego uwagę żony.
Hogwart, dający schronienie na dziesięć miesięcy w roku, nie był bezpiecznym azylem dopóki trzy lata temu Kimberly nie dołączyła do grona jego uczniów.
Przedtem istniał strach, że we wszystkie miesiące poza letnimi, które zmuszonym jest się spędzić w domu, stanie jej się krzywda.
Teraz mam jest pod ręką. Przez ceremonią przydziału szepnięto jej, że jeśli bardzo będzie tego chcieć to trafi tam, gdzie starszy brat.
Udało się, jest blisko. Ale zielone barwy nie pasują przecież do jej zaróżowionych policzków i oczu pełnych serdecznej naiwności.

Całą pewność siebie, utraconą z ciepłym okresem każdego, kolejnego roku można odbudować w zimnych murach zamku.
Tutaj nikt nie wie, nie - nikogo tu to nie obchodzi.
Eliksiry i wrodzony talent do ich dziedziny pozwala z pomocą pospolitych ziół, i magicznych kompozytów, opracować miksturę łagodzącą objawy astmy, kiedy na inhalator znowu brakło pieniędzy.

Zaproszenie do Ślimaka wcale się nie minęło z nic nieznaczącym nazwiskiem i budowanymi na siłę umiejętnościami - po prostu nie było chęci, żeby je dostać.
Zaklęcia i Obrona przed czarną magią dają bezsenne godziny, spędzone pod światłem z Lumos w dormitorium, spędzone na nadprogramowym analizowaniu notatek i spisywaniu zaklęć mogących pomóc w obronie nie przed czarną magią, a kluczem francuskim.
Odznaka prefekta gwarantuje autorytet, którego nie trzeba budować żalem, próbą obrony i krzykiem, oraz pozwala dać ulgi małej Kim. Bo widać, że sobie nie radzi.
Lepiej jednak, by tu czuła się gorsza, niż tam nie czuła się bezpieczna.
Widać w jej oczach, że nie potrafi kłamać i wcale nie chce rozpowiadać, że tata po prostu dużo podróżuje i czasem zapomina wysłać kieszonkowego. Na to nie można pozwolić, kiedy mimo kolejnej rany na sercu kiedy z żalem mówi "No dobrze".
Nie teraz, kiedy kłamstwo zaszło na tyle daleko, kiedy spędziło się dziesiątki godzin w bibliotece na studiowaniu atlasów geograficznych i wymyślaniu destynacji kolejnych, domniemanych, podróży.
Podział między barwami na strojach pozwala mieć usprawiedliwienie na odcięcie się od dusz, które zapragnęłyby drążyć.
Pozwala na rozładowanie frustracji, nie musząc tłumaczyć tego sytuacją w domu, a zwykłym brakiem sympatii do cudzego domu.
Może to jednak nie teatr, a po prostu jest się już tak zepsutym, że wszystkie przykrywki dawno przestały grać pierwsze skrzypce?


Kimberly / mama lubiła moje loki / wykorzystywanie funkcji / sarkazm nie zawsze drogą do sukcesu / zacisze chóru o małej frekwencji / dobra maska do złej gry (a może już nie?) / przemoc domowa (jakby to nie było oczywiste)

A sibling may be the keeper of one's identity, the only person with the keys to one's unfettered, more fundamental self.

 


POSZUKIWANI: NAJLEPSZY PRZYJACIEL / ZNAJOMY RODZINY / WRZÓD NA DUPIE DO GNĘBIENIA / RYWAL

FC: ROBERT SHEEHAN, QT: ALFRED HITCHCOCK, marian sandmaier
PW:WESOLYHOMAR@gmail.com
JAQUES

17 komentarzy:

  1. Witamy serdecznie i życzymy udanej zabawy!

    OdpowiedzUsuń
  2. (Jest zbyt późno, by rozwlekać się w komentarzach, przynajmniej dla mnie, mimo to nie mogłam przejść obojętnie obok Skylara i jego młodszej siostry. Wydaje mi się, że z Aurorą mogliby znaleźć wspólny język, choć nie odważę się zaproponować przyjaźni - to sprawdziłoby się prędzej w przypadku Kim. No cóż, mam nadzieję, że znajdziecie tu dużo wątków i że zapuścicie tu korzenie, a poza tym w razie ochoty zapraszam do siebie, kiedy się opublikuję. :D)

    Aurora Montrose

    OdpowiedzUsuń
  3. (Smutna ta ich historia - w szczególności szkoda małej Kim. Ma szczęście, że wylądowała w tym samym domu i ma kochającego brata, który może jej pomóc. Sam Skylar jest dla mnie natomiast zagadką. Jednak jedno wiem na pewno! Koniecznie musi zgadzać się z Vincentem i pomóc mu rozruszać szkolny chór bo biedaczek siedzi sam i wyje do księżyca, nie mając z kim śpiewać w duecie. Życzę więc dużo weny, pomysłów i wspólnego śpiewania z Greedem!)

    Arthur Black

    OdpowiedzUsuń
  4. [Cześć!
    Mam słabość do motywu z przemocą domową (mojego Finleya akurat dręczyła matka), dlatego jestem kupiona. Nie wiem, czy moja sierota się do czegokolwiek nadaje, ale w razie chęci zapraszam.
    Baw się dobrze!]

    Finley Darcy

    OdpowiedzUsuń
  5. [– Co się martwisz, ja ciągle kaszlę – beztrosko rzuciła Genowefa. – To samo przejdzie.
    – To przejdzie w zapalenie płuc (…).


    Cześć i czołem, trochę podglądałam a trochę nie. Smutny ten Twój chłopiec. Też mam słabość do motywu z przemocą domową. Nie wiem czy się nadajemy z Oliverem do czegokolwiek z tego co szukasz, ale na zapas życzymy weny i dobrych wątków!]

    Oliver Johnson

    OdpowiedzUsuń
  6. [Dla mnie bomba.
    Swego czasu kilku Ślizgonów gnębiło Finleya (Skylar mógł się wśród nich przewinąć, jeśli chcesz), więc nawet by się długo nie zastanawiał, tylko z marszu uznał, że wspomniane siniaki to faktycznie robota Skylara. Mógłby nawet spróbować porozmawiać z Kimberly na ten temat, ale w momencie tak niefortunnym, że wkroczyłby Skylar i doszłoby do nieprzyjemnej konfrontacji między nimi. No chyba że wolisz to ugryźć z trochę innej strony.]

    Finley Darcy

    OdpowiedzUsuń
  7. (Wydaje mi się, że to prawdopodobny scenariusz - jej poczucie zadłużenia, gdyby faktycznie wyratował ją z jakichś kłopotów. To, że dopatrzyła się w nim iskry dobra również pasuje. Nie wiem tylko, czy rozgryzanie to zajęcie odpowiednie dla kogoś, kto najpewniej obawiałby się starszego Ślizgona, tym bardziej, jeśli ten traktowałby ją nieprzychylnie.
    Jeśli się zgodzisz, zawsze można rzeczywiście wplątać w to Kim. Być może dziewczyny faktycznie się zaprzyjaźniły, albo przynajmniej zakolegowały (do tego stopnia, że Skylar wiedziałby, jak wygląda koleżanka Aurora jego młodszej siostry oraz, że pomaga jej się odnaleźć w Hogwarcie). Z tego też tytułu mógłby się za nią wstawić, o czym Rory nie omieszkałaby wspomnieć Kim. Ta z kolei przekonywałaby ją, że Skylar to tak naprawdę dobry człowiek, tylko trochę kanciasty z wierzchu.
    Coś takiego przyszło mi do głowy, zrozumiem jednak, jeśli nie będziesz chciał tak odsłonić swojej postaci już na starcie.)

    Aurora Montrose

    OdpowiedzUsuń
  8. [Będę szczera, cytat trafił się przypadkiem, ale miałam otwartą Twoją KP, więc mi idealnie przypasowało. Cóż, jeśli chcesz być drugim prefetem, z zupełnie innego domu niż ten pierwszy to polecamy się. Olek jest tak upierdliwy, że z pewnością starczy miejsca i dla Skylara. No i to chyba będzie pierwszy ślizgon z którym się nie będziemy lubić! Czego damy wyraz w Klubie Pojedynków, promise!
    zawracanie dupy - ej widzę Olivera w tej roli, więc jeśli są chęci jakiekolwiek na interakcje z moim matołem, który ma tak plebejskie zainteresowania (w końcu jest szlamą), to zapraszamy na maila po dopracowanie szczegółów!]

    Johnson

    OdpowiedzUsuń
  9. [Proszę powiedz mi: dlaczego tym boginem jest żelazko? XD]

    Deucent/Aleister

    OdpowiedzUsuń
  10. [Nocte ma rację - tego chóru to ja nie odpuszczę! Ostatnio nawet narzekałam, że mam mało osób do negatywnych relacji, dlatego kompletnie widzę Skylara w roli muzycznego nemezis dla Greeda, który kwestionuje wszystkie jego pomysły dotyczące szkolnych występów :D]

    V.Greed

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Oliver przyjdzie z popcornem i colą na występ tej dwójki, dajcie znać kiedy! :D]

      Usuń
  11. [Poznanie tego sekretu tego żelazka, będzie spędzać sen z powiek Aleistera i będzie tego Skylara męczył nie tylko na przerwach, ale i podczas swoich nocnych akcji pod wpływem, gwarantuję! Niech przynajmniej Sky darzy go minimalną sympatią (albo jego kota, to już będzie malutki krok do sukcesu!) <3]

    Aleister

    OdpowiedzUsuń
  12. [Śmiało, czekam z niecierpliwością.]

    Finley

    OdpowiedzUsuń
  13. Finn nigdy nie był wścibski – nie obchodzili go inni i ich życia, dopóki nie byli dla niego bliscy, zatem nie słuchał i nie powielał szkolnych plotek. Zdarzało się jednak, że dowiadywał się o rzeczach, które nie były przeznaczone dla niego; potem taka poznana przypadkiem tajemnica ciążyła mu, aż przygniatało go paskudne uczucie, że coś powinien z nią zrobić albo zwariuje. Tak było w przypadku podsłuchanej przez niego rozmowy Skylara i jego młodszej siostry, której świadkiem nieumyślnie został, jak zwykle kręcąc się po zamku w poszukiwaniu Blacka, prefekta Krukonów, za którym łaził niczym wierny pies. Co prawda, nie usłyszał za wiele, ale wciąż na tyle dużo, by domyślić się, o co chodziło, zwłaszcza biorąc pod uwagę sławetny temperament Ślizgona. Najpierw zrobiło mu się słabo, a potem poczuł złość i frustrację, które niemal zaowocowały łzami.
    Początkowo próbował o tym zapomnieć, jednak nie potrafił, bezustannie przypominając sobie własne siniaki, otarcia na rękach, klaustrofobiczne, przytłaczające uczucie i strach przed narażeniem się na jej gniew. W końcu postanowił zaryzykować i porozmawiać z Kimberly, której właściwie nawet nie znał, jednak przecież nie wyciągnął pochopnych wniosków, wystarczająco długo analizował strzępki rozmowy i zastanawiał się, co powinien zrobić. Uznał, że lepiej będzie zareagować i nawet się ośmieszyć niż udawać, że problem nie istniał. Dziewczyna sama nigdy nie zwróci się do nikogo o pomoc, zastraszona przez brata. Chciał uchronić ją przed ewentualną eskalacją domniemanej przemocy ze strony Skylara i wyciągnąć z tego bagna, dopóki nie było na to jeszcze za późno – sam odchorował rozłąkę z matką, chociaż nienawidził jej i bał się najbardziej na świecie. Zresztą, skłonność do ładowania się w toksyczne relacje została mu do dziś i winił za nią właśnie matkę.
    Niestety, kiedy nareszcie zdobył się na odwagę i po długich poszukiwaniach udało mu się odnaleźć Kimberly, ledwo zdążył się przedstawić i zacząć okrężnie wyjaśniać jej, dlaczego i o czym powinni porozmawiać, a na horyzoncie pojawił się Skylar, zupełnie jakby wyczuł, że ktoś zamierza wtrącić się w ich sprawy.
    To, jak Skylar zachowywał się wobec Kimberly, i to, jak ona na niego patrzyła i jak się do niego zwracała, tylko utwierdziło Finna w przekonaniu, że miał rację. Zobaczył w młodej Ślizgonce dawnego siebie i poczuł, jak krew zawrzała mu w skroniach.
    – Moon! – odezwał się, odruchowo chwytając za swoją różdżkę. Nie wyciągnął jej – nie zamierzał jej używać, ale chciał być gotowy na każdą ewentualność, Skylar uchodził bowiem za nieobliczalnego i łatwo wpadającego we wściekłość, o czym Finn wolałby nie przekonać się na własnej skórze. Wystarczyły mu zaczepki Ślizgonów sprzed paru lat, w których brał czasem udział. – Ktoś taki jak ty nie zasługuje na odznakę prefekta – rzucił nieco bojowym tonem, ignorując drżenie dłoni.
    W gruncie rzeczy bał się – okropnie się bał – i nie chciał zgrywać bohatera, choć mogło to tak wyglądać; po prostu nie potrafiłby żyć z myślą, że nie zrobił nic, że pozwolił Kimberly cierpieć w samotności. Sam nie miał nikogo, do kogo mógłby się niegdyś zwrócić o pomoc, a wielokrotnie błagał o to w myślach. Czasem wystarczyło naprawdę niewiele, jakiś drobny, z pozoru nic nieznaczący gest, by zmienić czyjeś życie. Skylar mógł zastraszyć swoją siostrę, ale nie jego.

    Finley Darcy

    OdpowiedzUsuń
  14. (W pełni się z Tobą zgadzam, wątek bedzie o wiele ciekawszy bez gwarancji, że całe to rozgryzanie się powiedzie. Jestem cierpliwą osobą, podejrzewam, że Aurora również i z pewnością nie będziemy się ku temu śpieszyć - wszak sam proces usiłowania zrozumienia Skylara i to, czy w ogóle nam się uda to cała przyjemność wątkowania. Tym bardziej, jeśli Kimberly utwierdzi Montrose w jej teorii - wtedy z pewnością stanie się odrobinę śmielsza.
    Nie krępuj się, zaczynaj. Będę wdzięczna.)

    Aurora Montrose

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie oczekiwał ani miłego powitania, ani łatwej i przyjemnej rozmowy, ale to, w jaki sposób potraktował go Skylar, przeszło jego wyobrażenie i sprawiło, że poczuł w naczyniach krwionośnych gwałtowny, nieprzyjemny pęd krwi. Mimo to nie uniósł się gniewem, kiedy został lekceważąco nazwany małym; właściwie odebrał tę obelgę zgoła inaczej, niż powinien, przewrażliwiony na punkcie swojego wzrostu, bezpodstawnie zresztą, bo na piątym roku było co najmniej kilku uczniów niższych od niego.
    Dopiero kolejne słowa Moona, zdecydowanie okrutniejsze od poprzedniego szyderstwa, przyniosły konkretny efekt: Finn przełknął ślinę odrobinę zbyt głośno i na moment ugięły się pod nim kolana, bo nagle uderzył go czysty strach. Próbował ujarzmić gonitwę myśli i wspomnień, ale nie potrafił nawet zapanować nad drżeniem ramion, czując na twarzy ciepły oddech Ślizgona i jego zimne, przeszywające spojrzenie. W tej krótkiej chwili przeżywał na nowo wszystkie bolesne doświadczenia z poprzednich lat spędzonych w Hogwarcie – jak Ślizgoni schowali mu różdżkę, jak szydzili z niego, jak niby przypadkiem testowali na nim zaklęcia. Bardzo długo nie umiał się im postawić, przyzwyczajony do roli ofiary i pogodzony ze swoim nędznym losem; teraz znowu czuł się tamtym zastraszonym popychadłem, zupełnie jakby był nim przez cały czas i nigdy się nie zbuntował.
    Spojrzał jednak na wyraźnie zaniepokojoną Kimberly i nagle wróciła mu trzeźwość umysłu. Nie mógł jej zawieść, wręcz nie miał prawa się teraz wycofać. Skylar może i był nieobliczalny czy bezlitosny, ale z pewnością nie był głupi i najwyraźniej cenił swoją posadę prefekta tak bardzo, że nie zrobiłby mu poważnej krzywdy – a przynajmniej tak Finn próbował się podnieść na duchu.
    Miał w sobie ogrom empatii i zawsze starał się zrozumieć innych ludzi, ale w sytuacjach takich jak ta nie umiał uwierzyć w to, że za tak obrzydliwym zachowaniem stały jakieś tragedie czy powody.
    – Mam uważać, bo co? – Ton jego głosu ani trochę nie złagodniał, wręcz przeciwnie, jasno wskazywał bojowość; Finn zacisnął palce na różdżce tak mocno, że aż poczuł ból. – Mnie też pobijesz? – rzucił zaczepnie.
    Zachowanie Ślizgona było dla niego jednoznaczne: był nie tylko agresorem, ale wręcz psychopatą.
    – Śmiało, Moon! Dziwi mnie tylko, że jeszcze nie opracowałeś zaklęcia ukrywającego siniaki.

    Finley Darcy

    OdpowiedzUsuń
  16. Ostatnim czego spodziewał się Oliver, to fakt zetknięcia się jego pleców z kamienną ścianą Wieży Astronomicznej, mocno zaciśnięte palce ślizgońskiego prefekta na połach jego własnej szaty i słowa, które nie miały dla niego kompletnie żadnego sensu, dopóki nie skojarzył, że ta dziewczynka, której ostatnio sprzedał, za symbolicznego knuta, Kaczora Donalda to młodsza siostra Skylara Moona.
    - Konsekwencje tamtej przyśpiewki są na samym końcu mojej listy problemów, Moon, a jeśli nie podasz mi dobrego powodu, dla którego trzymasz łapy na mojej szacie, do przysięgam na Merlina, przeklnę cię. Bo chyba nie chcesz mi powiedzieć, że durny komiks z Kaczorem Donaldem, który uwielbia twoja siostra, nim jest, prawda? - Oliver, znany ze swojej porywczości, tym razem mówił całkowicie spokojnie, wykazując się wręcz niespotykanym dla niego opanowaniem.
    Z racji wzrostu patrzył z góry na Ślizgona, unosząc lekko brew, czekając cierpliwie, aż palce chłopaka przestaną miąć jego szatę z takim zapamiętaniem.
    - Chyba nie sądzisz, że mógłbym jej sprzedać cokolwiek innego; niż komiks, o który prosiła mnie chyba od trzech miesięcy. Na litość, Skylar, widziałeś jej minę? Pewnie nie, bo ubzdurałeś sobie spuścić mi ciężki wpierdol zamiast cieszyć się szczęściem swojej siostry. To trzecioklasistka, nie sprzedam jej nic nielegalnego, jeśli to zaprząta twoją głowę. A teraz z łaski swojej, puść moją szatę i przestań robić widowisko, Moon.
    Palarnia pod Wieżą Astronomiczną gromadziła w dłuższej przerwie między zajęciami, stałą grupkę odwiedzających to miejsce i barwy domów nie miały tutaj najmniejszego znaczenia, a wzajemne antypatie zostawały zawieszone do momentu, w którym uczniowie znów przekroczą progi szkoły. Tak było zawsze, do momentu, w którym Sylar postanowił złamać tę niepisaną zasadę, serwując towarzyszącym Oliverowi palaczom małe widowisko.
    Johnson nie miał nastroju na kłótnie i zbyt dobrze pamiętał ostatnią bójkę w Trzech Miotłach, kiedy z Larosem porozbijali sobie gęby, zupełnie bez ważnego powodu, ku uciesze gawiedzi, i własnej, pijackiej rozrywce. Wciąż miał strupa na łuku brwiowym, a na wardze najpewniej zostanie blizna.
    - A jeśli już masz ochotę się na mnie wyżyć, to poczekaj do spotkania w Klubie Pojedynków. Wtedy zobaczymy, kto dostanie wpierdol.

    Oliver

    [Trochę to trwało i nie jest najlepszej jakości, ale z migreną to najlepsze na co mnie stać.]

    OdpowiedzUsuń