Who wants* the ginger?


Gryffindor
VII rok
Mugolak
Bogin: duchy
Patronus: szakal
10 cali, grusza, sierść niuchacza
Obrońca, kapitan
Koło ONMS, Klub pojedynków, Szkolny chór

   Mugolskiego pochodzenia, rodzina ze strony ojca ma kilkupokoleniową tradycję imigrancką polskich korzeni. Z tego względu jego ojciec jest właścicielem polskiego sklepu w samym sercu kolorowego Dublina.
Polski akcent bardziej udaje, uznając to za dobry sposób na wyróżnienie się, niż faktycznie go posiada, raz po raz przeplatając z typową, irlandzką manierą, co jest połączeniem równie zabawnym, co niezrozumiałym.
   Od najmłodszych lat wykazywał zainteresowanie zwierzętami - najpierw, rzecz jasna niemagicznymi, więc Hogwart, do którego trafił niespodziewanie w wieku jedenastu lat stał się dla niego prawdziwym placem zabaw, z chatką gajowego i otaczającymi ją leśnymi terenami na czele.
   Ze względu na swoje zamiłowanie do przeróżnych stworzeń w trzeciej klasie podjął decyzję o wykluczeniu z diety produktów odzwierzęcych, odtąd krzycząc na wszystkich znajomych za każdym razem, gdy na uczcie sięgają po kotleta lub jajecznicę. Drugim objawem jego miłości jest fakt, że ściąga na siebie  z tego względu niezliczoną ilość problemów, gdy jak furiat goni kolejnych uczniów po korytarzu (los chce, że są to najczęściej Ślizgoni) krzycząc "JAK TY TRAKTUJESZ TEGO KOTA?!" Jego złość jest całkowicie uzasadniona - w zaciszu prywatnego notatnika prowadzi spis wszystkich znanych mu osób posiadających w murach zamku pupile, udekorowany notatkami dotyczącymi tego jak zwierzaki traktowane są przez swoich opiekunów, które cyklicznie wzbogacane są o nowe spostrzeżenia.
   Alphie ma chyba jakieś dziwne zamiłowanie do rankingów, bo w parze z jego naturą podrywacza - przez którą jego policzek jest ciemny od rumienia po uderzeniu tak samo intensywnie, jak pomarańczowy jest od piegów - idzie drugi notes, tym razem spisujący dane wszystkich znanych mu dziewczyn i charakterystycznych dla nich atrybutów.
   Klub pojedynków i domową drużynę Quidditcha traktuje jako miejsca do spożytkowania nieokiełznanej, buzującej w nim energii, która gdyby nie one - skutkowałaby tylko jeszcze większą ilością bójek i ujemnych punktów dla domu Gryfów. Zarówno arena, jak i boisko są dla niego idealną sceną do pokazania głupiej odwagi drzemiącej w płomiennej głowie i zatuszowaniu kilku, pojedynczych lęków, które dręczą jego życie.
  Jednym z nich jest fakt, że panicznie boi się duchów, uważając je za poważne wynaturzenie i tę jedną z wielu sytuacji, w których magia jest najzwyczajniej w świecie niemoralna. Nie może znieść snującej się osoby Prawie Bezgłowego Nicka, bo przechodzą go ciarki z każdym widokiem patrona, a sam w efekcie - choć dość niegrzecznie - ucieka, krzycząc "DAJ MI SPOKÓJ, CZŁOWIEKU"
Uważa, że wszystkie duchy świata powinny być zebrane i zamknięte w jednym ośrodku, by nie krążyły już tak bezwolnie między żywymi, siejąc spustoszenie w religijnych światopoglądach.
  Mimo wrodzonej, porywczej i agresywnej natury, nie uważa chóru za cokolwiek niemęskiego. Ta jedna aktywność pozalekcyjna pozwala mu wyciszyć trochę dziesięciomiesięczną tęsknotę za matką, przypominając o momentach w których rodzicielka uczyła go gry na keyboardzie tuż obok uchylonego okna na ich poddaszu. Od czasu wakacji po pierwszej klasie w tych małych, wieczornych koncertach towarzyszyła już im Frania.


oowsiankaa@gmail.com
fc Gustav Morstad
POSZUKUJEMY: rywala/rywalki z boiska, zapalonego mięsożercy kpiącego z jego ideologii, kogoś, kto wyjątkowo podpadł traktowaniem swojego zwierzęcia, ofiar nieudolnych podrywów, wszystkich pozytywnych i negatywnych relacji.
*Riton - Ginger ukryta w tytule, właśc. "Who has the ginger?", zmodyfikowane na potrzeby bardziej adekwatnego tytułu

#2: DORIAN

15 komentarzy:

  1. [Rudy! ♡ Cudny Ci wyszedł, a Frania zmiękczyła me serce od rana. Wracając jednak do Alphiego, i d e a l n y towarzysz dla Olivera, czuje że profesor Blackwall dostanie z nimi szału.
    O ile Oliver sam go nie dostanie, z powodu ciągłego zwracania mu uwagi, by nie jadł mięsa. Zupełnie jak Joy, która będzie się musiała z nim chandryczyc na boisku i wysluchiwać wspaniałej taktyki, która pali na panewce jeśli kapitan ogląda się za zawodniczkami przeciwnej drużyny. Dobrze, bierzemy go w całości!
    Cześć i czołem, kluski z rosołem, miej dużo fajnych wątków i baw się nim dobrze!]

    anonim

    OdpowiedzUsuń
  2. [ Alphonse wyszedł Ci cudownie! Jestem wręcz zauroczona jego postacią - szczególnie częścią o zwierzętach i chyba sama zacznę prowadzić taki notatnik! Stworzyłaś mu świetny charakter i aż marzy mi się wątek z nim. Gdybyś miała ochotę, to chodź do nas na burzę mózgów ❤️

    Surya Cavendish

    OdpowiedzUsuń
  3. Ej, Al jest cudowny. Dodatkowo opisałaś go bardzo obrazowo. Potrafię sobie wyobrazić jak biega za biednymi uczniami Hogwartu i krzyczy na nich za te nieszczęsne koty i inne ropuchy! xD Ponadto bardzo chciałabym być jego rywalką na boisku, proszę. Frea pochodzi z Islandii i uważa, że w Hogwarcie nie ma nikogo, kto dobrze lata na miotle, bo nikt tutaj nie ma odpowiedniej motywacji. Frea za szybko wydaje osądy i jest uprzedzona do Anglii i tej szkoły, więc nic dziwnego, że traktuje z arogancją i lekceważeniem tutejszych uczniów. Co prawda jest bardziej stonowana od Alphonse'a, ale być może chciałabyś w związku z tym boiskiem jakiś hejcik? I poza boiskiem też. Pomimo, że Alphonse jest meeeega magnetyczny dla mnie, dla Frei byłby mega irytujący, tak sądzę. I w dodatku to jego zamiłowanie do kobiet i jego lista atrybutów... Frea dołączyła do szkoły w tym roku dopiero, wiec może jeszcze jej nie znać i może jej nie być jeszcze na tej liście, ale ciekawa jestem jaki atrybut przypisałby jej. xD

    Ogólnie to witam, zapomniałabym.

    Frea Ragnarsson

    OdpowiedzUsuń
  4. Witamy serdecznie i życzymy udanej zabawy!

    OdpowiedzUsuń
  5. [Hej ho! Ja teraz tylko przelotem, ale no nie mogę, jeśli nie zostawię tu komentarza. Bardzo podoba mi się kreacja Alphonse'a i koniecznie chciałabym jakiś wątek, ale nie wiem co i z kim :D]

    Deucent Faradyne/Aleister Sheehan/Charlotte Welsh

    OdpowiedzUsuń
  6. To co, może jakiś wątek? ^^ Boiskowy?

    Frea

    OdpowiedzUsuń
  7. [Alphie musiałby jej nieźle zaleźć za skórę, żrby dostać plaskacza, ale i tak się zdarza, więc czemu nie? Masz już jakiś konkretny pomysł, czy idziemy na żywioł? :)]

    Erica Berenger

    OdpowiedzUsuń
  8. [ Ktoś tu prosi się o lanie. I buziaka. Wybierz sobie co nastąpi najpierw. Za ten ranking to kilka siniaków zarobi. Za buzię i ogólne usposobienie Bernie może go obdarować większą sympatią. Choć z wiernością u niego może być ciężko.
    By the way on świetny jest. Podoba mi się - bardzi pozytywny. Chodź do mnie, stwórzmy coś razem! ]

    Bernadetta

    OdpowiedzUsuń
  9. [W takim razie czekam na zaczęcie. :)]

    Erica

    OdpowiedzUsuń
  10. Nic nie sprawiało jej większej frajdy niż latanie na miotle i chociaż nie przyznałaby tego na głos, nawet pod groźbą Cruciatusa, Krosicki miał rację z tymi wieczornymi treningami, zwłaszcza teraz, kiedy dzień robił się coraz krótszy, a nad boiskiem zapalano sztuczne oświetlenie. Zachód jesiennego słońca wyglądał zupełnie inaczej z perspektywy miotły zawieszonej nad trybunami niż z okna dormitorium, nawet jeśli mieściło się w wysokiej wieży Gryfonów.
    Śmigała wokół boiska, niczym złoto-czerwona kometa, mając na sobie zwykłą mugolską bluzę, za to mocno w barwach Gryffindoru (z croppa, ukradła Olkowi — dop. autorki). Kiedy usłyszała nadlatujący tłuczek, wykonała zagrabny obrót i odbiła go prosto... sowę Krosickiego, który chyba zrobił się zielony, a może tylko jej się wydawało w tym sztucznym oświetleniu? Na pewno zrobił się zielony w momencie, w którym Potter władował kafla w jego żołądek.
    — Dobrze ci tak! Może nauczysz się wreszcie ogarniać sytuację na boisku, kapitanie;, zamiast podziwiać wdzięki przeciwnika i przepuszczać d e c y d u j ą c e gole! — wrzasnęła, śmigając obok niego.
    Niedługo potem Alphonse zakończył trening. Joy wykonała szybki przelot wokół boiska, dla własnej frajdy i by poczuć szum wiatru w uszach po raz ostatni, zanim ostro zapikowała w dół, hamując tuż przed zejściem do szatni. Potter przeklął ją za taką brawurę, a ona tylko wyszczerzyła się w odpowiedzi, zanim zniknęła w korytarzu, z miotłą na ramieniu.
    Kiedy była młodsza i kiedy była zupełnym świeżakiem w drużynie, odczuwała całkiem spory dyskomfort w koedukacyjnej szatni. Zwłaszcza że było ich tylko trzy w drużynie, pośród samych chłopaków, którzy nie byli zbyt mądrzy, mając po szesnaście i siedemnaście lat. Teraz kiedy grała z nimi już któryś rok z rzędu, kompletnie przestała się przejmować, zachowując oczywiście granice przyzwoitości i zdrowego rozsądku. W końcu kto daje się oglądać napalonym siedemnastolatkom, tylko w samej bieliźnie? Na pewno nie ona!
    Usiadła na ławce pod ścianą, jednym uchem przysłuchując się rozmowie kolegów, przynajmniej dopóki nie dostrzegła Krosickiego z sową na ramieniu, który jako ostatni wszedł do szatni. Rzuciła mu przelotne spojrzenie, zanim nie sięgnęła po butelkę z wodą, którą zawsze nosiła ze sobą na trening. Miała ochotę wylać ją sobie na głowę, ku uciesze gawiedzi, jednak wolała sobie oszczędzić głupich komentarzy. Zamiast tego, napiła się jak człowiek, po czym podniosła się do swojej szafki, znajdującej się tuż obok... o zgrozo, kapitana drużyny.
    — Wiesz, twoje treningi byłyby dużo bardziej efektywne, gdybyś przestał robić z siebie błazna na boisku. Tak samo, jak twoja obrona podczas meczów. Więcej grania, mniej gadania i może kiedyś wyniesiesz nas na szczyt — wyciągnęła ubranie na zmianę i ręcznik. Nie znosiła zakładać czystych ciuchów na brudne, po treningu ciało, więc zawsze brała prysznic, kiedy szatnia była prawie opustoszała. Klepnęła Krosickiego w ramię, po czym zatrzasnęła szafkę, kierując się w stronę sanitariatów.
    — Hej, Hamilton! — Potter zatrzymał ją w pół kroku, lubiła tego gościa, jak na syna żyjącej legendy, miała całkiem sporo oleju w głowie. — Pijemy w dormitorium, piszesz się?
    — W dormitorium? To niemoralne, James. Czy ja tam nie mam zakazu wstępu, czasem? — spojrzała na niego przez ramię.
    — Walić zakazy, przychodź — Potter zaśmiał się i wyszedł z szatni, dźwigając swoją miotłę na ramieniu.
    — No co? — spojrzała na gapiącego się w jej stronę Alphonse’a. — Nie posprzątałeś brudnych skarpetek, czy jak?

    Joy

    OdpowiedzUsuń
  11. [ Za tą listę dostanie lanie. Porządne bo zasługuje. Żeby tak ranking robić dla dziewczyn? Nie do pomyślenia. Już Bernie da mu popalić. A pocałować...się nie da zapewne nawet jak rudy bedzie baaaardzo chciał. Może spróbować. Dostanie w łeb ( poza tym Bernie jest bardzo niewinna i dospiero ostatnio przeżyła swój pierwszy pocałunek- kolejne albo mogą być dla niej traumą albo uzależnieniem ). ]

    Bernadetta

    OdpowiedzUsuń
  12. — Jeszcze rok? Błagam cię, widać od razu, że nie tylko na boisku nie ogarniasz. Otóż oświecę, cię. Jesteśmy na t y m s a m y m roku, Alphonse — skrzywiła się lekko, wcale nie zarażona tym, że Gryfon zdecydowanie nad nią górował. Może i była najniższa w drużynie, ale jej charakter sprawiał, że nie dało się jej ignorować. No i była skuteczna na boisku. Dobrze, Krosicki też był, ale wprost uwielbiała wytykać mu wszystkie błędy, zupełnie jakby od tego zależało jej życie.
    Nie raz była świadkiem, kiedy bronił sytuacje niemożliwe do wybronienia. Nie raz śmignął jej koło ucha, pędząc na złamanie karku tam, gdzie w ogóle nie powinno go być, po czym zdobywał widowiskowego gola, by zaraz wracać błyskawicznie na swoją pozycję. Czasem był jak czerwona kometa pędząca po boisku, z ognistym warkoczem włosów na głowie. No dobrze, był świetnym graczem Quidditcha, ale ona też była, tym bardziej więc pozwalała sobie na dogryzanie mu.
    Wytrzymała jego spojrzenie, chociaż za wszelką cenę starała się nie przenieść go na jego piegowate ramiona. Doprawdy, jak można było mieć ich jeszcze więcej niż na twarzy? Nie, żeby uważała, że to coś złego. Właściwie to musiała przyznać, chociaż niechętnie, że bardzo mu pasowały.
    — Tak wiem, zaraz naprzeciwko mojego, bo ej... jesteśmy na tym samym roku, pamiętasz? — uniosła brew, chcąc zrobić jeszcze jakąś wrednowatą minę, jednak ten przeklęty, rudy, wredny, idiota, ubiegł ją, serwując śmigus-dyngus przed świętami.
    Jego uciekający śmiech goniły jej przekleństwa i tylko dobrze, że nie miała różdżki pod ręką, bo zatłukłaby go. Z pewnością tak.
    Kilkadziesiąt minut później przeszła przez dziurę pod portretem, wchodząc do Pokoju Wspólnego Gryfonów, czysta i świeża. Kilka osób posłało jej zdecydowanie dezaprobujące spojrzenia, gdyż jej niebieska bluza z kapturem za bardzo przypominała tą kukońską, ale ona miała gdzieś takie podziały. Ciuch to ciuch i jakby chciała, chodziłaby nawet w zielonej, o.
    — Joy, co tak długo? Chodź, czekamy — James stał na górze schodów prowadzących do dormitoriów męskiej części Gryfonów, z podejrzanie wyglądającym pakunkiem pod pachą.
    Hamilton pokręciła jedynie głową w rozbawieniu. Syn Harry’ego Pottera zdawał się odziedziczyć prędkość działania adekwatną do błyskawicy, którą jego ojciec nosił na czole. Wspięła się po schodach do własnego, pustego teraz, dormitorium. O tej porze wszyscy przebywali w Pokoju Wspólnym, ucząc się mniej lub bardziej, albo po prostu spędzając czas z przyjaciółmi.
    Ona sama nie miała żadnej bliskiej koleżanki w Gryffindorze. Nie miała żadnej bliskiej koleżanki w ogóle. Zdecydowanie wolała spędzać czas z chłopakami, chociaż wśród nich też raczej nie miała nikogo bliskiego.
    Nie zwlekając dłużej, porwała z walizki pod łóżkiem swój wkład w imprezę, w postaci prawdziwej szkockiej whiskey, którą przeszmuglowała z domu i ruszyła do dormitorium siódmorocznych Gryfonów. Ten proceder wciąż był zakazany, zupełnie jakby młodzież zaraz miała uprawiać w szkole Sodomę i Gomorę, ale będąc tyle lat w szkole, każdy z uczniów wypracował sobie swój własny system, na dostanie się tam gdzie chciał. Ją wpuścił Johnson, na którego najwyraźniej padł dyżur przy drzwiach dzisiejszego wieczora. Wchodząc do pokoju chłopaków, zorientowała się, że jest jedyną dziewczyną w towarzystwie, na razie. Nie, żeby jej to przeszkadzało, ale zdecydowanie lepiej by się czuła, gdyby ktoś jeszcze do niej dołączył. Niestety, w drużynie dziewczyn było jak na lekarstwo, poza tym, Johnson, Krosicki i Larose stanowili mur nie do przejścia, dla kogoś, kto niezbyt rozumiał niskie żarty i nie potrafił porządnie się odszczeknąć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Przyniosłam wpisowe — oznajmiła, wyciągając spod bluzy butelkę alkoholu i stawiając ją na stoliku, który został wyciągnięty na środek, jednak żaden z nich nie pomyślał o czymś do siedzenia.
      — Usiądź obok mnie, o piękna nimfo wodna! — Potter dostrzegł jej wahanie, a że siedział właśnie na łóżku Johnsona, przesunął się, robiąc jej miejsce.
      — Ktoś mu już dawał coś do picia? — Hamilton uniosła brew, patrząc z politowaniem na Jamesa. — Sam jesteś nimfa wodna, a ja siadam tutaj — Sięgnęła po najbliżej leżącą poduszkę, rzucając ja na podłogę i siadając na niej, od razu stawiając przyniesiony alkohol na blat stolika i przyciągając sobie pustą szklankę. — No panowie? Jak dbacie o gości? - zapytała, wodząc po nich spojrzeniem, bo nie miała zamiaru polewać sobie sama, co to, to nie.

      Joy

      Usuń
  13. Joy tylko przewróciła oczami i pokręciła głową, na takie marnowanie jedzenia na chłopięce sprzeczki. Bardzo dobrego jedzenia, tak swoją drogą. Wiedziała to stąd, że kiedy w Gryffindorze gruchnęła wieść o tych całych pierogach, które Krosicki dostaje regularnie od rodzicielki, niemal wszyscy chcieli ich spróbować. I spróbowali, robiąc szturm na jego tajną (no teraz już nie) spiżarkę i wyżerając mu wszystko do ostatniej sztuki. Alphonse wściekł się wtedy nie na żarty, a cała drużyna jeszcze długo odczuwała jego gniew na boisku, kiedy wręcz wyżywał się na nich podczas treningów. Na wszystkich jednakowo, bez żadnych ulg, i nie pomogły tu nawet piękne oczy Joy, które, o zgrozo, próbowała do niego robić.
    Teraz jednak pierogi przyszły do niej same i to dosłownie. Nawet nie musiała się bardzo starać, dlatego, zanim Rudy zdążył się zorientować, wsunęła jednego w usta, przeżuwając powoli. Merlinie, to był jakiś cud świata te pierogi. Póki nie poznała tego piegowatego chłopaka, nie miała pojęcia o istnieniu czegoś takiego, a teraz dałaby wszystko, by samej nauczyć się takie robić, chociaż w kuchni była kompletną niezdarą. No cóż, za to miała talent na boisku, tak?
    — Wyśle ci więcej, przecież zawsze to robi — odsunęła miseczkę od jego wyciągniętych rąk, jednak siedziała zbyt blisko i zbyt nisko, by udało jej się na czas wstać i uciec na drugi koniec pokoju, toteż szybko została pozbawiona swojej zdobyczy. — Przyznaj, nie martwisz się o to, że schudniesz, tylkotylko że będziesz głodny. Tak jakby w Hogwarcie mało było jedzenia — spojrzała na niego z dołu, ze swojego miejsca na poduszce, po czym szybkim gestem zabrała mu jeszcze jednego pieroga.
    — Zdrowie młodej pary! — wydarł się Potter, wznosząc pierwszy toast, kiedy alkohol był już w szklankach, a każdy zajął dogodne dla siebie miejsce.
    Z biegiem czasu dołączyło do nich jeszcze kilkoro członków drużyny, jak i innych siódmorocznych, spoza niej. Żartowali, śmiali się. Ktoś otworzył okno. Johnson wstał z fajką w zębach i zapalniczką w dłoni. Joy wsparła się na kolanie Krosickiego i również się podniosła. Nie paliła jakoś dużo, chociaż w porównaniu z niektórymi z nich, mogła powiedzieć, że nie paliła wcale, ale impreza rządziła się swoimi prawami.
    Ktoś włączył muzykę. Ktoś inny parsknął śmiechem na dobór utworu. Ktoś inny zaproponował tańce, bo wreszcie było więcej dziewczyn niż ona sama. Przyglądała się temu z parapetu okna, utwierdzając się w przekonaniu, że nie zamieniłaby domu Lwa na żaden inny. Nigdy.

    Joy

    OdpowiedzUsuń
  14. [Tak, oczywiście, że chcemy. Czy Lonia dostała się już do rankingu panienek? Może też kopnąć jakiegoś kota, zacząć na niego prychać albo Makówkóweczka może nękać Franię dla zabawy. Chyba że masz jeszcze jakieś propozycje ;)]

    Melpomena Rosenthal

    OdpowiedzUsuń