Opiekun Hufflepuffu
39 lat
Półkrwi
Metamorfomag
Metamorfomag
Zielarstwo
Bogin: studnia bez dna
Patronus: diabeł tasmański
12 cali, giętka, cynamonowiec, pióro feniksa
Rumuńskie korzenie i silna, rodzinna tradycja ze strony magicznej rodziny ojca o mało co nie umieściły go w Durmstrangu. Patrząc na niego wydaje się jednak, że żelazna dyscyplina w przypadku tego konkretnego charakteru wiele by nie pomogła, ponosząc sromotną porażkę w wytępieniu zakorzenionego tak mocno, jak niektóre rośliny w szklarni, lenistwa.
Tak, moi drodzy państwo. Opiekun domu, którego jedną z reprezentatywnych cech jest pracowitość, jest prawdziwym leniem patentowanym.
Zarówno jego gabinet, jak i głowa jest istną dżunglą. To pierwsze średnio dwa razy do roku staje w ogniu a fakt, że Dorian zamiast miotać się rzucając Aquamenti opiera się o biurko i z pasją obserwuje pożerające kolejne rośliny płomienie, wcale nie działa na korzyść zamkniętego w czterech ścianach ekosystemu.
Zajęcia zielarstwa dla zarówno zaangażowanych w przedmiot, jak i przerażonych dusz jest istną loterią. Nigdy nie wiesz, czy wchodząc do szklarni będziesz zagoniony do przekopywania kolejnych grządek, zastaniesz nauczyciela przysypiającego przy magazynowym regale, czy nie zastaniesz go w ogóle - w końcu istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że Dorian znowu się spóźni.
Czasami wydaje się, że szklarnia w czasie bloku zajęciowego jest kompletnie pusta, jeśli chodzi o jej wyposażenie w postaci przedstawiciela grona pedagogicznego, a między donicami kręci się nikomu nieznany z nazwiska Puchon. Nic bardziej mylnego - po usłyszeniu kolejnego narzekania na brak kompetencji ze strony dorosłych uczniowi zacznie wykrzywiać się twarz, czasami nawet zmieni o sto osiemdziesiąt stopni odcień swojej karnacji, żeby po chwili sprecyzować swoją postać jako tę oryginalną wersję, trzydziestodziewięcioletnią (choć nigdy nie przyznaje się do prawdziwej wartości swojego wieku, chichocząc pod nosem nad plotkami głoszącymi, że w parze z jego pochodzeniem miałby iść również wampiryzm)
Niejednokrotnie zdarza mu się zasypiać na stojąco podczas rozmowy, powodując oburzenie u osób starających się przekazać mu ważne informacje. Negatywne emocje w tej sytuacji są kompletnie niewskazane, ponieważ ma tendencję do zapamiętywania rzeczy - najczęściej tych pozornie nieistotnych szczegółów - właśnie podczas bycia częściowo na jawie.
Skoro już przy szczegółach jesteśmy - Dorian jest okropnym plotkarzem i nawet się z tym specjalnie nie kryje, jako jedną ze swoich głównych rozrywek w murach zamku traktując rozmowy ze swoimi wychowankami bezceremonialnie zahaczające o ich prywatne życie. Czasami dorabia niepotwierdzone faktami wnioski, którymi nie boi się dzielić ze wszystkim wkoło, ale rzadko są to spostrzeżenia zdolne do zrobienia komukolwiek poważnej, towarzyskiej krzywdy.
Jedynymi sytuacjami, podczas których nigdy, przenigdy nie pozwala sobie na karygodne przymknięcie oczu i chrapnięcie jest koło zielarskie oraz mecze szkolnej ligi Quidditcha. W czasie swojej szkolnej przygody był szukającym borsuczej drużyny, zdając się przy określaniu położenia znicza nie tyle na własny wzrok, co na wyczytywanie z mowy ciała innych zawodników wskazówek dotyczących tego, gdzie konkretnie akurat skrzydlata piłeczka mogła się podziewać.
Wbrew pozorom jego lenistwo nie udziela się w sprawach wychowawczych, bo jest bardzo zdeterminowany w stawaniu murem za swoimi uczniami i wyszukiwaniem jak najbardziej pokojowych rozwiązań, nie bojąc się jednak użyć pełnego zarzutu tonu w sytuacjach, kiedy Puchoni ewidentnie nie zawinili, a traktowani są jedynie jako kozioł ofiarny na samym końcu hogwarckiego układu pokarmowego.
Tak, moi drodzy państwo. Opiekun domu, którego jedną z reprezentatywnych cech jest pracowitość, jest prawdziwym leniem patentowanym.
Zarówno jego gabinet, jak i głowa jest istną dżunglą. To pierwsze średnio dwa razy do roku staje w ogniu a fakt, że Dorian zamiast miotać się rzucając Aquamenti opiera się o biurko i z pasją obserwuje pożerające kolejne rośliny płomienie, wcale nie działa na korzyść zamkniętego w czterech ścianach ekosystemu.
Zajęcia zielarstwa dla zarówno zaangażowanych w przedmiot, jak i przerażonych dusz jest istną loterią. Nigdy nie wiesz, czy wchodząc do szklarni będziesz zagoniony do przekopywania kolejnych grządek, zastaniesz nauczyciela przysypiającego przy magazynowym regale, czy nie zastaniesz go w ogóle - w końcu istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że Dorian znowu się spóźni.
Czasami wydaje się, że szklarnia w czasie bloku zajęciowego jest kompletnie pusta, jeśli chodzi o jej wyposażenie w postaci przedstawiciela grona pedagogicznego, a między donicami kręci się nikomu nieznany z nazwiska Puchon. Nic bardziej mylnego - po usłyszeniu kolejnego narzekania na brak kompetencji ze strony dorosłych uczniowi zacznie wykrzywiać się twarz, czasami nawet zmieni o sto osiemdziesiąt stopni odcień swojej karnacji, żeby po chwili sprecyzować swoją postać jako tę oryginalną wersję, trzydziestodziewięcioletnią (choć nigdy nie przyznaje się do prawdziwej wartości swojego wieku, chichocząc pod nosem nad plotkami głoszącymi, że w parze z jego pochodzeniem miałby iść również wampiryzm)
Niejednokrotnie zdarza mu się zasypiać na stojąco podczas rozmowy, powodując oburzenie u osób starających się przekazać mu ważne informacje. Negatywne emocje w tej sytuacji są kompletnie niewskazane, ponieważ ma tendencję do zapamiętywania rzeczy - najczęściej tych pozornie nieistotnych szczegółów - właśnie podczas bycia częściowo na jawie.
Skoro już przy szczegółach jesteśmy - Dorian jest okropnym plotkarzem i nawet się z tym specjalnie nie kryje, jako jedną ze swoich głównych rozrywek w murach zamku traktując rozmowy ze swoimi wychowankami bezceremonialnie zahaczające o ich prywatne życie. Czasami dorabia niepotwierdzone faktami wnioski, którymi nie boi się dzielić ze wszystkim wkoło, ale rzadko są to spostrzeżenia zdolne do zrobienia komukolwiek poważnej, towarzyskiej krzywdy.
Jedynymi sytuacjami, podczas których nigdy, przenigdy nie pozwala sobie na karygodne przymknięcie oczu i chrapnięcie jest koło zielarskie oraz mecze szkolnej ligi Quidditcha. W czasie swojej szkolnej przygody był szukającym borsuczej drużyny, zdając się przy określaniu położenia znicza nie tyle na własny wzrok, co na wyczytywanie z mowy ciała innych zawodników wskazówek dotyczących tego, gdzie konkretnie akurat skrzydlata piłeczka mogła się podziewać.
Wbrew pozorom jego lenistwo nie udziela się w sprawach wychowawczych, bo jest bardzo zdeterminowany w stawaniu murem za swoimi uczniami i wyszukiwaniem jak najbardziej pokojowych rozwiązań, nie bojąc się jednak użyć pełnego zarzutu tonu w sytuacjach, kiedy Puchoni ewidentnie nie zawinili, a traktowani są jedynie jako kozioł ofiarny na samym końcu hogwarckiego układu pokarmowego.
fc Luke Evans
POSZUKUJEMY: przede wszystkim siostrzenicy, której jest prawnym opiekunem po śmierci jego siostry, a jej matki // uczniów i wrzodów na tyłku wszelkiej maści
PS. W NAZWISKU UKRYTY NIEOFICJALNIE HYMN HUFFLEPUFFU!
#1: ALPHIE