skrajne wyobrażenia

Jestem głuchą ciszą wypełniającą pokój naszych rodziców zaraz po tym, gdy jedno z nas wypowiada to znienawidzone przeze mnie zaklęcie niewybaczalne, próbując ratować rodzinną sytuację, a przede wszystkim bezpieczeństwo innych czarodziei. Cisza ta dłuży się w nieskończoność, a przerywa ją dopiero stukot damskich obcasów kierujących się w stronę wyjścia.
Jestem niedokończonym wpisem w dzienniku, zakończonym plamą z czarnego atramentu, gdy wyrwana w połowie zdania biegnę w stronę wołającego mnie głosu. Zostawiam za sobą najważniejszy zbiór własnych przemyśleń, który nigdy nie powinien ujrzeć światła dziennego.
Jestem głosem sumienia, panikującym po każdym wyborze mojego rodzeństwa. Jestem stłamszonym głosem rodziców, którym ten głos odebrano wbrew ich woli. Jednak w głównej mierze jestem uśmiechem, promieniującym radością, gdy tylko na mnie spojrzysz. Cieniem przekonania, iż wszystko jest w porządku. Dwoma skrajnymi wyobrażeniami.
Jestem najlepszą żoną i matką, jaką tylko mogę być, bo nic nie usprawiedliwi tego, iż jestem najgorszą córką, jaką mogłam zdarzyć się własnym rodzicom.


Ja, Lisette Rathmann.


29 lat, krew nie do końca czysta, swego czasu slytherin, uzdrowiciel w Hogwarcie już od kilku lat, opiekun koła medycznego, z którego zdarza jej się wybiegać na pilne zgłoszenia, patronusem jastrząb, boginem rodzice ze znakiem śmierciożerców na przedramieniu




ode mnie:
Tutaj może kilka osób rozpozna jaki tym razem obejrzałam film, też polecam, ładny, ale nic nadzwyczajnego. Pasek w tym miejscu również się rozwija.
Na wizerunku Daisy Ridley.
Mail kontaktowy: niewypowiadziane@gmail.com

8 komentarzy:

  1. [Cześć! Jeśli wstępna analiza karty, wsparta na ostatnim akapicie, nazwisku oraz rozwijanym tekście mnie nie zawiedzie, to zaistniałe okoliczności dadzą nam kolejne podstawy do zbudowania odrębnego powiązania oraz fabuły. Koło medyczne jest natomiast interesującym urozmaiceniem, jak mniemam, nastawione głównie na przyszłych uzdrowicieli. Niemniej mail z propozycjami prześlę dopiero w późniejszych godzinach, zważywszy na pojawienie się Lisette i konieczność uwzględnienia jej.]

    M. Letherhaze

    OdpowiedzUsuń
  2. [Cześć znowu!
    Zawędrowałam tutaj zamiast do Aurelle, bo tak jak wspomniałam, Napoleon raczej nie angażuje się w relacje z uczniami (co jest w sumie śmieszne, bo sam ma to za złe swojemu byłemu nauczycielowi), a do niby-rodzinnych relacji to się w ogóle nie nadaje ze względu na swoje, nazywajmy rzeczy po imieniu, emocjonalne upośledzenie.
    Do Lisette chętnie wysłałabym mojego Finna, bo dzieciak chce zostać uzdrowicielem i ma głupiutką słabość do starszych pań, ale zaplanowałam mu już wątek z innym uzdrowicielem, więc nie będę szaleć. Zresztą, w przypadku Lisette i Napoleona widzę dużo możliwości. Mam kilka odklejonych od siebie, niekoniecznie sensownych pomysłów i liczę na to, że wspólnymi siłami uda nam się je sensownie połączyć, zwłaszcza jeśli dorzucisz coś od siebie.
    W każdym razie, odezwę się z tymi bzdurami mailem (najpewniej jutro, może dzisiaj).]

    Napoleon

    OdpowiedzUsuń
  3. [Pewnie że wpadnę do ukochanej (a może i nie ukochanej?) cioci u której pewnie Amelia częściej bywa na obiadku niż u własnej matki, bo do tej wraca tylko na wakacje. Masz jakiś pomysł, czy burza mózgów? Więcej czasu będę miała raczej bliżej weekendu w razie czego ]

    A. Rathmann

    OdpowiedzUsuń
  4. [Będę do znudzenia powtarzała, że pani Rathmann jest idealna! <3]

    Mathias Rathmann

    OdpowiedzUsuń
  5. Stanąwszy tuż przed drzwiami własnego mieszkania, nabrał sporej ilości powietrza do płuc, które wypuścił powoli przez nos. Zaraz po naciśnięciu klamki, miał zetknąć się z czymś na czym w życiu należało mu najbardziej, na czymś co perfidna plotka zbezcześciła w jedną chwilę, czymś co czyniło go lepszym człowiekiem. Nadal gdzieś z tyłu głowy słyszał głos własnego syna, który otwarcie wyraził pogardę względem rodziciela, nadal przed oczami widział zawiedziony wyraz twarzy małżonki i nadal nie otrzymał szansy, aby móc się wytłumaczyć. Nie chcąc dłużej stać w chłodzie po wczorajszej, nieprzespanej nocy, przekroczył wreszcie próg mieszkania. Zdjął z swych ramion długi, ciemny płaszcz, który nieco niedbale zawisł na drewnianym wieszaku. Ciężar wydarzeń z przeszłości nieprzerwanie towarzyszył Mathiasowi w postaci uporczywego bólu pleców, o czym wyraźnie świadczyła nieco przygarbiona sylwetka Niemca. Napotkawszy wzrokiem małżonkę, nie sądził, iż ta zdecyduje się zaproponować mu herbatę. Nie odzywał się przez dłuższy czas, jednak nie unikał kontaktu wzrokowego.
    – Wolałbym odpocząć. – powiedział, zgodnie z prawdą, po czym udał się do sypialni, gdzie jedynie w dresowych spodniach, pozbawiony koszulki, zasiadł na łóżku i przeczesał nerwowo palcami swoje kosmyki włosów, za które równocześnie mocno pociągnął, zupełnie jakby miało mu to pomóc w pozbyciu się miliona myśli krążących w jego głowie. Spieprzył wiele spraw, w oczach wielu stanowił wroga, jednak rodzinę mógł nazwać własnym priorytetem, którego zaciekle bronił, nie pozwalając nikomu zaburzyć rodzinnego rytmu, a jednak w tym aspekcie był bezradny nie mając nawet szansy na dalszą obronę. Czując miękki materiał pościeli, poczuł delikatną ulgę, jednak gdy tylko przymykał powieki próbując zasnąć wydarzenia ostatnich dni ponownie stawały się barwne oraz żywe, zupełnie jakby przeżywał je na nowo. Udało mu się jednak na chwilę przysnąć, jednak słysząc ciche skrzypnięcie materaca oraz czując bardzo dobrze znane sobie ciepło kobiecego ciała, nie mógł dłużej w ten sposób się zachowywać. Jego ramię idealnie wpasowało się w drobną sylwetkę Lisette, by następnie stanowczo, aczkolwiek wyczuciem przyciągnąć ją do siebie.
    – Naprawdę byłaś w stanie uwierzyć w te wszystkie plotki rozpuszczane przez zwykłe dzieciaki, Lis? – zapytał szeptem. Nie chciał wzbudzać w niej poczucia winy, jednak nie umiał przestać myśleć o tym, iż możliwe w oczach małżonki nie był już na tyle godny zaufania, aby nie uwierzyć we wszystkie oszczerstwa. – Borys powiedział, że wstydzi się takiego ojca jak ja… – dodał, wiedząc, iż młodzieniec z pewnością nie wspomniał o tym kobiecie. Zacisnąwszy usta w wąski paseczek, ułożył wygodniej głowę na poduszce. – Nigdy nie tknąłbym własnej stażystki, Lis. Nigdy. – powiedział dobitnie, co dla niego było oczywiste, jednak zawiódł się, gdy okazało się, iż nie było to już tak oczywiste dla jego małżonki.

    Mathias

    OdpowiedzUsuń
  6. W zupełnym milczeniu, uniósł się nieco wyżej na poduszce, aby móc bez większych przeszkód z łatwością wtulić małżonkę w swoją pierś, poprawiając przy tym materiał pościeli. Słyszał w jej głosie, to jak bardzo była rozbita zaistniałą sytuacją. Sam nie znajdował odpowiednich słów. Wszystko to nadal wydawało się być kiepskim żartem. Wziął głęboki wdech i schowawszy na moment twarz we włosach małżonki, wypuścił powoli powietrze z płuc. — Sądzisz, że byłabyś w stanie tak szybko się mnie pozbyć? — zapytał, a jego kąciki ust drgnęły lekko ku górze. Nie widział sensu dłuższego rozwodzenia się nad perfidną plotką, która nagle ich rozdzieliła, ani tym bardziej nie widział sensu w pastwieniu się nad sobą wzajemnie. Błędy są naturalną i nieodłączną jednostką życia każdego człowieka. Każda potyczka uczy czegoś nowego. Najważniejsze jest zrozumienie oraz wyciągnięcie wniosków, które z pewnością jego małżonka wyciągnęła. — Wszystko naprawimy, zobaczysz. — powiedział i czule przeczesał palcami jej kosmyki włosów, by następnie przekręcić się na bok, by móc swobodnie spojrzeć na twarz małżonki z góry. Jego ramię nadal obejmowało ją w pasie, dzięki czemu pozostawali blisko siebie. Nachylił się ku jej wargom, na których złożył leniwy pocałunek, chcąc ponownie nacieszyć się delikatną fakturą ciepłych ust Lisette. Tak dawno nie miał jej blisko siebie. W końcu zmuszony nabrać powietrza, oderwał się od niej i pogładził jej chłodny policzek. — Może warto będzie, jednak pojechać na święta do mojej siostry, hm? — zapytał z delikatnym uśmiechem. Wyrwanie się z codziennej monotonii wydawało się być nie tylko pomocne, ale i również rozsądne. Dla Mathiasa niemal każdy dzień wyglądał tak samo. — Oszczędzimy sobie większości przygotowań, zmienimy otoczenie… Poza tym, widujemy się z nią tak rzadko.
    Nie wymagał od małżonki natychmiastowej odpowiedzi, zwłaszcza, że mieli jeszcze tak wiele czasu, dlatego też ponownie nachylił się nad małżonką i skradł jej kilka czułych cmoknięć. — Powinniśmy się przespać.
    Gdy głowa Mathiasa wygodnie ułożyła się na poduszce, mężczyzna poczuł jak naprawdę był zmęczony. Nie musiał długo czekać na to aż zaśnie. Spał na tyle twardo, aby nie obudzić się nawet w momencie, gdy rankiem pozostał sam w łóżku. Gdy tylko uchylił powieki, od razu spojrzał na zegarek. Nigdy nie zdarzyło mu się spać do tak późnej godziny, dlatego też nieco zmieszany, niemal od razu zerwał się z łóżka i udał się pod prysznic. Dopiero wtedy w znacznie świeższym wydaniu, mógł udać się do kuchni oraz należycie przywitać się z małżonką. Jego ramiona sprawnie objęły smukłą talię brunetki, zaś usta spoczęły na jej zaróżowionym policzku. Stojąc za jej plecami, spojrzał na kubek z herbatą, której skradł kilka niewielkich łyków. — Dzień dobry, kochanie. Jakieś plany na dzisiejszy dzień? — powiedział nadal obejmując ją ramionami. Z racji weekendu byli w większości wolni od szkolnych obowiązków, co pozwalało im spędzić czas inaczej niż zwykle. — Może wybierzemy się na spacer? A wieczorem na kolację?

    Mathias <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo dziękuję za miłe słowa, cieszę się, że karta się spodobała.
    Jestem okropna w wątkach damsko-męskich i nikogo nie skazałabym na pisanie ze sobą w tej kombinacji, dlatego grzecznie podziękuję, ale życzę wielu wspaniałych chwil. A jeśli mi się kiedyś odwidzi to na pewno się zgłoszę.

    Yaxley

    OdpowiedzUsuń
  8. Z niebywałą przyjemnością odchylił głowę do tyłu, dzięki czemu mógł ją swobodnie wesprzeć na drobnym ramieniu małżonki. Wsłuchując się w jej słowa wodził dłońmi po kruchych przedramionach kobiety, równocześnie zdając sobie sprawę jak cholernie tęsknił za takimi chwilami. Cichutki, subtelny głos Lisette szepczący mu cicho na ucho, pozwalał przywołać w głowie Mathiasa obrazy zgodne z wizjami małżonki. Od dawna żadne z nich nie wyglądało na tak cholernie szczęśliwych i rozluźnionych. Pochłonięci pracą, mogli sobie pozwolić jedynie na ucieczkę w zacisze własnego mieszkania. Teraz wszystko miało się zmienić. Rathmann pragnął przestać ograniczać swą codzienność jedynie do murów Hogwartu, miasteczka Hogsmeade, posiłków jedzonych w pośpiechu, czy nieregularnej ilości snu. Nie chciał żałować utraconego czasu, gdy silny impuls wyrwie go z monotonii i uświadomi, że ich czas już dawno minął. Z cichym westchnieniem na ustach, przekręcił delikatnie głowę w bok, by móc swobodnie ucałować zaróżowiony policzek małżonki.
    — Co tylko zechcesz, kochanie. — rzekł, by następnie wyciągnąć ramię do tyłu i sprawnym ruchem usadzić sobie Lisette na kolanach. Odgarnął z jej twarzy kilka zbłąkanych kosmyków włosów, po czym przesunął nieśpiesznie wargami po linii jej szczęki. — W takim razie musisz mi pozwolić dziś wieczorem w pełni przejąć kuchnię, gdy ty będziesz brała długą, gorącą kąpiel i odrobinę się zrelaksujesz, hm? — dodał, unosząc przy tym brew ku górze, nie mając zamiaru tak łatwo przyjąć jakichkolwiek słów sprzeciwu. Skradł ze stołu kilka kawałków owoców, następnie racząc się ulubioną herbatą. Nie pamiętał kiedy w tak luźny i leniwy sposób zaczął dzień. Spodobało mu się to na tyle mocno, iż wcale nie miał ochoty wstawać od stołu.
    — Zero listów, zero pracy, zero jakichkolwiek obowiązków, panno Rathmann. Ten dzień jest nasz. — zaznaczył Mathias i odłożywszy filiżankę na niewielki spodek, nachylił się ku kobiecie, kradnąc jej raz po raz nieśpieszne pocałunki. Stęskniony za delikatną fakturą ust brunetki, nigdy nie będzie w stanie wystarczająco się nasycić. Każda najmniejsza cząsteczka należąca do Lisette uzależniała go od siebie coraz mocniej niemal każdego dnia. Nieprzerwanie szalał na jej punkcie, nigdy nie wątpiąc w siłę łączącego ich uczucia.
    — Chcesz iść zaraz po śniadaniu? — zapytał, uzupełniając sobie pustą filiżankę ziołowym naparem. Nie widział sensu w tym, aby zwlekali. Choć dom zapewniał im intymność, bezpieczeństwo oraz niepowtarzalną atmosferę, to zdecydowanie potrzebowali w tym wszystkim małego przerywnika. — Co sądzisz o wyjeździe? Gdziekolwiek. Byleby jak najdalej stąd. — zadał kolejne pytanie, którego sam w pełni nie przemyślał. — Egipt? Paryż? — uniósł zabawnie brew ku górze, oczekując odpowiedzi ze strony małżonki. — Wystarczy, że porozmawiamy z dyrektorem. Dawno, żadne z nas nie było na porządnym urlopie.

    Mathias

    OdpowiedzUsuń