Miranda Turner
VI rok – koło ONMS – australijka – gryfonka – drugi rok w hogwarcie – czysta krew – patronusem dingo – boginem 4 zamknięte wokół niej ściany, które coraz bardziej się zacieśniają – jedynaczka – córeczka tatusia – poczta (Papito)
Niezależnie od czasu spędzonego w szkole, czuje się tutaj jak zwierze w klatce. Przestraszone i zagubione. Wciąż nie potrafi się przyzwyczaić do niepokojąco spokojnej przyrody Wielkiej Brytanii, pozbawionej znajomej porywczości i żywych kolorów. Dumna i dzika, jak rodzime krajobrazy, od początku była świadoma tego, że zupełnie tutaj nie pasuje.
Nieustannie marznie, nawet mając na sobie trzy warstwy szorstkich swetrów z emblematem szkoły. I wciąż wraca myślami do chwil, gdy bawiła się z mugolskimi dziećmi farmerów. Czy też kiedy w towarzystwie kuzyna łapała dość żądlibąków, by potem resztę dnia spędzić leniwie lewitując z nim nad gankiem. Nieustannie łamiąc zakazy matki. Przyzwyczajona do pobłażania ze strony ojca, który starał się ukryć to, że od zawsze marzył o synu zamiast córki. Choć ta za bardzo go przypominała, by mógł zachować przed nią jakiekolwiek tajemnice. Nigdy nie potrzebowali słów. Nie kiedy pokazywał jej jaja złożone przez smoki czy też kiedy z oddali obserwowali Opalooki Antypodzkie, które wieki temu osiedliły się w ich rodzinnych stronach. To właśnie od niego nauczyła się wszystkiego. Latania na miotle, jazdy konnej czy też rozróżniania dziko rosnących roślin, potrzebnych do wyważenia tych najbardziej potrzebnych im eliksirów.
Wciąż nie może mu wybaczyć tego, że uległ namową matki zsyłając ją na pastwę cywilizowanego świata.
Nigdy nie miała dość cierpliwości, by usiedzieć w miejscu, kiedy matka próbowała wpoić jej zasady etykiety czy historię magi, pragnącej dla córki czegoś więcej od życia u boku farmera. Przyzwyczajona do poznawania świata na własną rękę, nie potrafi przyzwyczaić się do sztywnych ram szkolnego regulaminu. W końcu nigdy nie była dobra w przestrzeganiu zasad. Nieustannie zbierając ujemne punkty za wycieczki poza szkolne mury. Wbrew oczekiwaniom matki, nigdy nie trafi do Klubu Ślimaka. Nie stanie się też wybitną czarownicą. Nie kiedy większość czasu spędzanego w Hogwarcie, stara się po prostu przeczekać. Myślami pozostając na ziemiach rezerwatu Opalooków czy też na terenie rodzinnej farmy. Budząc się z letargu dopiero na te krótkie chwile, kiedy otaczają ją rośliny czy zwierzęta.
Nieustannie marznie, nawet mając na sobie trzy warstwy szorstkich swetrów z emblematem szkoły. I wciąż wraca myślami do chwil, gdy bawiła się z mugolskimi dziećmi farmerów. Czy też kiedy w towarzystwie kuzyna łapała dość żądlibąków, by potem resztę dnia spędzić leniwie lewitując z nim nad gankiem. Nieustannie łamiąc zakazy matki. Przyzwyczajona do pobłażania ze strony ojca, który starał się ukryć to, że od zawsze marzył o synu zamiast córki. Choć ta za bardzo go przypominała, by mógł zachować przed nią jakiekolwiek tajemnice. Nigdy nie potrzebowali słów. Nie kiedy pokazywał jej jaja złożone przez smoki czy też kiedy z oddali obserwowali Opalooki Antypodzkie, które wieki temu osiedliły się w ich rodzinnych stronach. To właśnie od niego nauczyła się wszystkiego. Latania na miotle, jazdy konnej czy też rozróżniania dziko rosnących roślin, potrzebnych do wyważenia tych najbardziej potrzebnych im eliksirów.
Wciąż nie może mu wybaczyć tego, że uległ namową matki zsyłając ją na pastwę cywilizowanego świata.
Nigdy nie miała dość cierpliwości, by usiedzieć w miejscu, kiedy matka próbowała wpoić jej zasady etykiety czy historię magi, pragnącej dla córki czegoś więcej od życia u boku farmera. Przyzwyczajona do poznawania świata na własną rękę, nie potrafi przyzwyczaić się do sztywnych ram szkolnego regulaminu. W końcu nigdy nie była dobra w przestrzeganiu zasad. Nieustannie zbierając ujemne punkty za wycieczki poza szkolne mury. Wbrew oczekiwaniom matki, nigdy nie trafi do Klubu Ślimaka. Nie stanie się też wybitną czarownicą. Nie kiedy większość czasu spędzanego w Hogwarcie, stara się po prostu przeczekać. Myślami pozostając na ziemiach rezerwatu Opalooków czy też na terenie rodzinnej farmy. Budząc się z letargu dopiero na te krótkie chwile, kiedy otaczają ją rośliny czy zwierzęta.
♞
Witamy serdecznie i życzymy udanej zabawy!
OdpowiedzUsuń[Cześć! Fajna ta pani, a my potrzebujemy przyjaciółki. Piszecie się? :D]
OdpowiedzUsuńLucas Phantom
[Hej! Naprawdę przepiękna pani na wizerunku; wygooglowałem ją i nie mogę teraz nacieszyć oczu zdjęciami.
OdpowiedzUsuńWidzę, że Miranda uosabia kilka podobnych do Wolfganga cech, wobec czego chciałbym nieśmiało zaproponować swoją pomoc w odkurzaniu pióra, bo myślę, że tych dwoje mogłoby stać się przyjaciółmi od ucieczek ku najdziwniejszym zakątkom Zakazanego Lasu.]
Wolfgang
[Po przeczytaniu karty Miranda kojarzy mi się z taką mięciutką chmurką, haha :D Jest urocza, to trzeba przyznać. Mam nadzieję, że odnajdzie wśród nas wiele ciekawych wątków wraz z lawina dobrej zabawy. Zostań z nami jak najdłużej :)!]
OdpowiedzUsuńKilian/Mathias/Adam
[Siemaneczko!
OdpowiedzUsuńMiranda jest taka piękna, że nie mogę się napatrzeć. Mój Finn pewnie też by nie mógł, ale na patrzeniu by się skończyło, bo dziewczyny go totalnie onieśmielają i dla własnego komfortu psychicznego nie odważyłby się zagadać, co nie oznacza jednak, że los nie mógłby go do tego zmusić.
Po ostatniej liście obecności zniknęły wszystkie dziewoje, z którymi miałam wątki, dlatego jeśli masz chęci, zapraszam serdecznie!]
Finley Darcy & Napoleon Groff