czyście widzieli twarz moją, gdy tchnę absolutnym spokojem

Blue Ross
|VI rok|Krukon |półkrwi mugolak|szukający w drużynie Ravenclawu|02 II|Szkot|Już nie Murray|

11 października 2015

Hej!
Wykrakałaś. Tu też patrzą na mnie jak na kretyna, kiedy w czasie pierwszej rozmowy chcę im wyrysować kosmogram. Myślę, że gdybyś mi o tym nie powiedziała, nawet bym tego nie zauważył [...]

(10 grudnia 2016)
[...]Wiem, miałem przyjechać na święta, ale zaczyna się retrogradacja Marsa i jak pomyślę o tym, że musiałbym się spakować, jechać tym pie cholernym pociągiem, a potem tłuc się do domu... I jeszcze z powrotem...Chyba wolałbym się utopić. Kotu też się nie chce, a przecież nie zostawię go tutaj, na pastwę tych wszystkich sów. Ale nie martw się, wyślemy Ci pocztówkę [...]


(02 listopada 2018)
[...] W ogóle, znalazłem sobie... Nowe hobby! Wiem, wolałabyś, żebym napisał Ci, że miłość życia. Wiesz, książki są bardziej wyrozumiałe niż potencjalne drugie połówki. Poza tym, no cóż, nawet jakbym chciał, to nie jest dobry moment na zaczynanie związków, Wenus jest w retrogradacji i... Ej, jak to jest, że jeszcze mnie nie wydziedziczyłaś? [...]


(22 stycznia 2019)
[...] Jeśli już musisz, to przekaż mu, że nie obchodzi mnie, co on chce mi powiedzieć. Mam gdzieś jego resocjalizację i żal za grzechy. Mógł się nad tym zastanowić trochę wcześniej, na przykład zanim zrobił to, co zrobił, dał się zamknąć i sprawił, że do końca życia będę się brzydził swojego życia z piętnem syna byłego skazańca. On mnie brzydzi, brzydzi mnie nazwisko Murray, brzydzi mnie nawet pióro, którym o nim piszę. Nie przyznaję się do niego, nie zamierzam zacząć używać jego nazwiska i w ogóle to udaję, że jestem wynikiem partenogenezy. Swoją drogą, podziękuj dziadkom za encyklopedię, jest naprawdę ciekawa, czytam ją do poduszki. Zrobiłbym to sam, ale babcia wciąż sceptycznie podchodzi do sów. [...]


(17 marca 2019)
[...] Odkąd napisałaś, że ojciec jest bardzo dumny z tego, że gram w Quidditcha, mam ochotę rzucić to w cholerę. Możesz mu wcisnąć jakiś kit, że obwołali mnie najgorszym graczem w historii szkoły i wyrzucili z drużyny? Albo wiem! Powiedz mu, że spadłem z miotły i się zabiłem! Na wakacje pojadę do dziadków albo na Syberię. Gdziekolwiek, gdzie nie będę musiał z nim rozmawiać. [...]

(15 kwietnia 2021)
[...] Proszę Cię, przestań pisać o przyszłości. Nie wiem, co chcę z nią zrobić. Wiem, że ty w moim wieku doskonale wiedziałaś (ups, i tak nic z tego nie wyszło!) i że mam niewiele czasu, a w nowy rok szkolny powinienem wejść z konkretnym planem. Tylko że po tylu latach w jednym miejscu chce mi się rzygać na sam dźwięk słowa dorosłość.
Kochający 
Blue 
Dzień dobry, 
Blue już tu był, chyba nawet dwa razy, ale jestem do niego wyjątkowo przywiązana i dobrze mi się go prowadzi
tytuł sponsoruje towarzysz Majakowski, twarz Lukas Phillip Ziegele a głupi pomysł na postać chyba ja.

9 komentarzy:

  1. [U, jaki kfiotek! Już stąd wychodzę. ;')]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Ciekawa forma narracji użyta w KP, także pogratulować kreatywności! No i pozdrowienia z tej mniej przyjemnej części Hogwartu - ze ślizgońskich lochów.]

    Scorpius H. Malfoy

    OdpowiedzUsuń
  3. [Kurczę... pisałam komentarz i mi blogger go wziął i zjadł.
    Krukon! Ha, czyli jest nas więcej, to świetnie i cieszy mnie to. :D Blue, cóż za urocze imię, mam nadzieję że Blue i Malu się jakoś dogadają!
    KP bardzo fajnie napisana, a Blue wydaje się naprawdę ciekawy. :D]

    Malu Post

    OdpowiedzUsuń
  4. [Cóż, Malu ktoś taki się na pewno przyda, taki pełen życia, który ma swoje dziwactwa, który ma w sobie jak to ujęłaś "dziką energię", bo kto jak kto ale Malu nie ma jej wcale, więc oddajemy Malu w ręce Blue, może mu się uda nią wstrząsnąć i zburzyć jej spokój. :D
    W razie co, możemy dogadać szczegóły na mailu, chętnie coś pomyślę.
    meto.odia.ulotna@gmail.com]

    Malu

    OdpowiedzUsuń
  5. [ Hej, hej. Cieszę się, że Emerson przypadła Ci do gustu – ja również lubię wychodzić poza nudne stereotypy. Trochę się już napatrzyłam na wiecznie nadętych Ślizgonów lub ciapowatych Puchonów. Raz na jakiś czas miło jest podejść do tematu z większym luzem. Po przeczytaniu karty Blue widzę, że niestety nie ominęły go zawirowania rodzinne. Czyżby w grę wchodził Azkaban…? Bardzo ciekawe. Sądzę, że Mer także mogłaby polubić Blue. Wydaje się po prostu fajnym, szczerym i żywiołowym chłopakiem. No i każdy kto śmiga na miotle ma zawsze dodatkowe dziesięć punktów do lubienia… Dziękuję za powitanie i ja również życzę Ci dobrej zabawy na blogu ;) ]

    Emerson Bones

    OdpowiedzUsuń
  6. [Auć, zdemaskowaliście nas! Lyall przynajmniej nie miauczy i nie rozpływa się w powietrzu. A kapelusik to po to, aby mu słoneczko nie przygrzało w główkę, już i tak mu się mieszają te wizje z rzeczywistością. Czy Lyall czasem nie miał się naprzykrzać temu uroczemu kfiotkowi, czy coś mieszam?
    Tak btw skapnęłam się po fakcie, że zjadłam odpowiedź na tego Benedicta. ;’)]

    Lyall

    OdpowiedzUsuń
  7. [Troszeczkę. Spoko, nie ma to jak stwierdzić, że zerknę, co ja tam namodziłam przy tym Cumberbatchu i… zrozumieć wtedy dlaczego nawias nie jest domknięty, ALE hej!, czcionka była fajnie pomniejszona. Tak, naśmiewam się z siebie otwarcie, bo mnie to Co... jak to się stało, że nie wyczuliśmy tego naszymi jasnowidzkimi umiejkami? Luzik arbuzik, poradzimy sobie z tym wiekowym zrównaniem i pewnie dzieleniem jednego dormitorium z quidditchową gwiazdeczką, coraz mniej miejsca, a jeszcze tyle tych wizji. Napisz mi, czy chciałabyś u nich coś konkretnego, czy mogę sobie dowolnie rozpisywać ci jakieś dziwne pomysły? ;’)]

    Lyall

    OdpowiedzUsuń
  8. [To był wypadek przy pracy! Dodam ten fragment przy okazji odpisu. ;’)
    Co za oszukańczy dar, pogrywa sobie z nami. To jutro, znaczy dzisiaj, ale później, coś podeślę ci na maila – na razie kończę odpis. Nie zachęcaj mnie, abym wykorzystywała ewentualne śmiertelne urazy majestatu Blue za gwiazdeczkę, bo jestem do tego zdolna kosztem Lyalla. ;’)]

    Lyall

    OdpowiedzUsuń
  9. To, że jasnowidzenie psuło mu życie było jasne jak słońce. Przeszkadzała mu w poruszaniu się w przestrzeni bez zwracania na siebie uwagi i bez spóźniania się, a tym bardziej bez proszenia o pomoc. Dlatego młody Rowle czuł się jakby przegrał swoje życie na starcie i okropnie wstydził się daru, który traktował bardziej jako przypadłość. Przypadłość, która go unieszczęśliwiała i robiła z niego dziwaka. Co do tego drugiego mógł zapewniać sobie taką etykietkę poniekąd przez to, że za nic w świecie nie chciał się przyznać, że jest jakimś bredzącym wariatem z wizjami. Wiedział jak sceptyczne może okazać się otoczenie, a Lyall nie chciał być w grupie wykluczonych społecznie. Dlatego udawał, że po prostu jest taki roztrzepany, nieogarnięty życiowo i nieobecny z natury. Kiedy dopisywało mu szczęście, o pomoc prosił Blue i zawsze było mu głupio zawracać mu głowę tym, że nie potrafi odnaleźć się w zamku, trafić do sali zajęć czy do dormitorium. A było mu podwójnie głupio, bo miał okropną słabość do tego właśnie chłopca i przyłaził na wszystkie mecze drużyny Ravenclaw, aby tylko na niego popatrzeć. W innym razie… kogo obchodziłby Quidditch? W Zakazanym Lesie są nieśmiałki, z którymi się zaprzyjaźnił, magiczne stworzenia, rosły też ciekawe rośliny, które Lyall badał na własną rękę i to samotnie, więc bez ryzyka, że zrobi z siebie totalnego idiotę.
    Wszystko zaczęło się od starożytnych run. W zasadzie wszystkie nieszczęścia w jego życiu zaczynały się od nich. Rowle nie znosił Andy’ego Stanleya, z którym darł prawdziwe koty na zajęciach i nie było innej osoby, której tak bardzo, by nie lubił ze wzajemnością. Tego dnia nawiedziła go mglista, niezbyt wyraźna wizja ze spadającym uczniem z miotły i był pewny, że zaraz przepadnie na amen. Ot, zapomni o niej. Czasem się tak zdarzało. Nie tym razem. Ta sprawiała wrażenie zanikającego powidoku, by potem nabrać tak intensywnych kolorów, że aż musiał przymknąć oczy i zakryć je ręką, bo patrzenie zaczynało sprawiać mu ból. Wtedy Lyall pojął, komu miało stać się coś złego. Oczywiście w pierwszym odruchu wpadł w panikę i popłoch, zgarniając swój pergaminu książkę, różdżkę i pióro, kierując się w zajęć do wyjścia. To na pewno wkurzyło nauczyciela, któremu kazał się odwalić. Nie był z siebie dumny, ale potrzebował powietrza. To nie było aż tak dziwne w jego przypadku, czasem wizje go przerażały i chodził spięty przez następny tydzień. Niekiedy były tak miłe, że z przyjemnością obserwował, jak zdarzają się w rzeczywistości. Teraz za nic w świecie nie mogło się to zdarzyć.
    Lyall miał dużo czasu na uknucie swojego planu i nieskromnie uważał go za genialny. W dormitorium czekał aż wszyscy zasną, by odrzucić z siebie kołdrę, naciągnąć przez głowę sweter, nadal będąc w piżamie, a potem usadowić na skraju łóżka szukającego Ravenclaw. Musiał pozostawić dyskomfort daleko za sobą, przecież ważyły się tutaj losy i bezpieczeństwo jego najulubieńszego zawodnika, to nie było byle co.
    — Blue. — Lyall delikatnie starał się dobudzić swojego współlokatora, szarpiąc go za ramię. Rowle chciał w niecny sposób wykorzystać przeciwko niemu zaspanie. — Musisz ze mną iść. Chcę pokazać ci nieśmiałki w Zakazanym Lesie.

    Lyallek, który miał odpisać, a najpierw zaczął, wtf

    OdpowiedzUsuń