Lost my time, my life is going on


Claire Summers
Pani Stażystka | OPCM | niegdyś Gryfonka | 01.01.01r. | różdżka 10', cis, włos z ogona jednorożca | bogin: sylwetka mężczyzny wyłaniająca się z ciemności | patronus: wiewiórka | metamorfomag

Zamykasz oczy. Czujesz delikatny podmuch wiatru muskający twoją twarz. Rozwiewa jasne włosy, plącze je i sprawia, że pachną zupełnie inaczej, niż kilka minut temu. Słońce ogrzewa skórę i czuć świeżo skoszoną trawę. Poza tym, wokół panuje cisza. Cisza, której tak bardzo pragniesz, chociaż nikomu się do tego nie przyznasz.
Pamiętasz dzień, w którym obiecałaś sobie, że tu nie wrócisz. Życie nie było dla ciebie łaskawe, ale w Hogwarcie odnalazłaś swoje miejsce. Tak, wszyscy kojarzyli tę narwaną Gryfonkę biegającą po korytarzach i łamiącą szkolny regulamin z takim zamiłowaniem, jakby wzięła sobie za punkt honoru odhaczenie każdego punktu z długiej listy rzeczy zakazanych. To nie tak, że każda z tych osób cię lubiła, wiedziałaś, że jesteś trudna w obyciu i przysporzyło ci to więcej wrogów, niż przyjaciół. Ale twoje nazwisko znał każdy uczeń, każdy profesor i każdy niższy szczeblem pracownik szkoły.
Ale potem ktoś postanowił dać ci nauczkę. Nocą, wśród ciemności, dzieją się różne rzeczy, o których nikt nie słyszy, których nikt nie widzi, o których nikt nie wie. Na zawsze zostają w pamięci, nie pozwalając żyć. To one sprawiają, że koszmary nie dają ci spokoju. To przez nie bez światła widzisz zarys czyjejś sylwetki, choć nikogo tam nie ma. To dlatego narwana Gryfonka zniknęła, oczywiście metaforycznie. Wciąż snułaś się po korytarzach, wciąż tutaj było twoje miejsce, ale stało się zepsute, skażone.
To właśnie wtedy obiecałaś sobie, że tu nie wrócisz. Skończysz szkołę i nigdy więcej nie przekroczysz jej progu, jakbyś miała nadzieję, że zapomnienie o tym miejscu pomoże uwolnić się od tego, co cię spotkało.
A teraz jesteś tutaj. Nie biegasz po korytarzach, ale też się po nich nie snujesz. Uśmiechasz się, ale nie śmiejesz się w głos. Starasz się przywoływać jedynie przyjemne wspomnienia. Patrzysz po twarzach uczniów i wiesz, że kiedyś byłaś taka jak oni, a to pomaga.
I tylko w nocy, kiedy nikogo nie widzisz i nikt nie widzi ciebie, siadasz na parapecie, palisz papierosa i masz nadzieję, że zaklęcia zabezpieczające drzwi są wystarczająco mocne, a ty wystarczająco dobra, żeby tym razem dać sobie radę.


Myślę, że nie musimy się przedstawiać. Twarzyczka Ester Expósito, w tytule Cecilia Krull. Chodźcie do nas na wąteczki, obiecujemy, że nie będzie nudno ❤

83 komentarze:

  1. [ Hej! Clarie Summers to jakaś legenda Hogwartu w moim mniemaniu. Pamiętam ją z tak zamierzchłych czasów, że ojejku.
    Bardzo miło mi Cię widzieć z powrotem na blogu. Jeśli masz ochotę na wątek, to Olaf chętnie by przyszedł do Clarie błagać o możliwość przeniesienia ze Starożytnych Run na OPCM. ]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Witaj! Może i nasze bohaterki nie miały okazji uczęszczać razem do szkoły, bo Christine jest troszkę starsza, ale gdyby Claire potrzebowała przyjaciółki do pogadania, to zapraszamy do biblioteki. Nie wiem, czy takie coś akurat Cię interesuje, ale zawsze warto się ogłosić! W każdym razie życzę miłego pobytu tutaj, dużo weny i przede wszystkim dużo odwagi dla pani stażytki, na pewno sobie poradzi!]

    Christine Buxton

    OdpowiedzUsuń
  3. No dzień dobry, dzień dobry ❤

    OdpowiedzUsuń
  4. [ Chyba wolałabym, żebyś ty zaczęła, bo ja muszę jeszcze ogarnąć jeden wątek, zanim się za to zabiorę, a to skomplikowane sprawy rodzinne ]

    OdpowiedzUsuń
  5. [ Cześć! Chyba sama jestem niezłym przykładem blogowego dinozaura, skoro pamiętam Twoją panią z poprzednich odsłon bloga :) Podziwiam przywiązanie do Claire (swoją drogą, kocham to imię), Chyba każdy ma parę takich postaci, do których uwielbia wracać. Żałuję, że panna Summers musiała przeżyć to co przeżyła… a przecież Hogwart wydaje się takim bezpiecznym miejscem ;( Mamy nadzieję, że chociaż tego, co ją skrzywdził, spotkała (lub jeszcze spotka) zasłużona sprawiedliwość. No i oczywiście życzymy Wam przyjemnej zabawy na blogu, mnóstwa wątków i wspaniałej nowej przygody z Claire! ]

    Emerson Bones

    OdpowiedzUsuń
  6. Musiał przygotować materiały do kolejnych zajęć, które miał poprowadzić pod czujnym okiem profesora eliksirów. Oczywiście, zostawił to sobie na koniec dnia, a kiedy sięgnął po zwój pergaminu, na którym rozpisane były wskazówki i instrukcje, co do tego, w jaki sposób powinny przebiegać zajęcia, pierw jęknął głośno, następnie przeklął i westchnął głęboko. Był idiotą, bo przez czas, który spędził już w Hogwarcie na stanowisku stażysty, powinien wiedzieć, że zostawienie tego na ostatnią chwilę było kretyństwem.
    Tej nocy, spokojnie mógł już zapomnieć o uczuciu wyspania się i dużej ilości snu. Nic nie wskazywało na to, aby miał uwinąć się z tym w przeciągu najbliższych dwóch godzin. Kiedy dotarł do niego pierwszy dźwięk pukania w drzwi, nie zareagował. Owszem, mógłby wstać i sprawdzić, co robią uczniowie, bo podejrzewał, że to właśnie oni i ich durne wybryki, jednak miał zajęcie, na którym musiał się skupić i, które musiał skończyć. Nie chciał nawet myśleć o tym, jak bardzo zdenerwowany będzie profesor, kiedy stanie nieprzygotowany. Oczywiście, mógłby improwizować, ale takie działania w ostatnim czasie nie kończyły się dla niego dobrze.
    Słysząc znajomy głos, zmarszczył brwi i oderwał się od biurka, przy którym do tej pory siedział z zapaloną świecą. Claire? Czego mogła od niego chcieć Claire w środku nocy? Nieco niechętnie odsunął się z krzesłem i wstał. Mógłby ją zignorować. Nie miał do niej żalu za lata udręki, gdy oboje byli jeszcze uczniami, ale niesmak pozostał. Co prawda starał się tego jawnie nie okazywać, uznając, że teraz oboje są pracownikami i powinni zachowywać się w odpowiedni sposób, ale… Ale nie pałał do niej szczególną chęcią. Ciekawość brała jednak nad nim górę.
    Otwierając drzwi, nie zdążył powiedzieć niczego konkretnego. Blondynka znalazła się w pomieszczeniu i momentalnie dopadła drzwi. Zdziwiony uniósł wysoko jedną brew i opierając dłonie o biodra, przyglądał jej się uważnie. Nie miał pojęcia, czego od niego chce.
    — Poparzył? — Powtórzył, nie odrywając spojrzenia od jej twarzy. Podążył spojrzeniem za dłonią dziewczyny, marszcząc przy tym delikatnie brwi. — Naprawdę spieprzyłaś taki eliksir? — Spytał, jednocześnie uśmiechając się przy tym nieco złośliwie. Westchnął głośno, nieco teatralnie i rozluźnił dłonie, podchodząc bliżej dziewczyny — pokaż to — oznajmił rzeczowo, unosząc dłoń, aby sięgnąć delikatnej skóry i zapoznać się dokładnie z poparzeniem, które widniało na jej szyi — pamiętasz, jakich użyłaś składników? Na Merlina… Claire — wymamrotał tylko pod nosem, kręcąc delikatnie głową — to nie wygląda za dobrze, chodź — odwrócił się przodem do biurka. Dzieliło ich od mebla z sześć, może siedem małych kroków. — Siadaj — wskazał na krzesło, a sam uklęknął i otworzył szafkę, z której wyciągnął małe, kartonowe pudełeczko, w którym przechowywał najróżniejsze składniki do eliksirów, ale również zioła, które w takich przypadkach jak ten, mogły się przydać.

    Evan

    OdpowiedzUsuń
  7. [I ja wpadam powitać naszą stażystkę, zapewne głównie z moim panem, który może zbyt pochopnie by stwierdził, że Clarie nie nadaje się do tego fachu i na to miejsce? Ale może tylko pochopnie. Może w sumie pamiętał pannicę jeszcze ze swoich pierwszych lat nauczania, ale i tak czuję, że bardzo by wysoko jej poprzeczkę stawiał i wymagał niebotycznych rzeczy? Mamy u Natha miejsce na wątek, a wydaje mi się, że ten jest trochę konieczny i może być ciekawie :> ]

    Nathaniel & Amelia

    OdpowiedzUsuń
  8. [Christine to chyba z wszystkimi takimi - wybacz za stwierdzenie - ''chuliganami'' utrzymywała wrogie stosunki. I jak tu być lubianą panią z biblioteki..? No ale cóż, taka już jej rola. Jak najbardziej jestem za, zwłaszcza że Claire przeszła przez drastyczną zmianę, co Christ mogła uznać zwyczajnie za ''nawrócenie'', no bo skąd mogła wiedzieć o jej przeszłości. Nigdy nie wnikała w życie uczniów. No chyba, że to było coś głośnego i chcemy, żeby wiedziała. W każdym razie, kto zaczyna? Przyznam szczerze, że z tymi początkami to u mnie różnie i pewnie najpierw może być trochę nudno, ale jeżeli będzie taka potrzeba, to podejmę się wyzwania.]

    Christine, Twoja nowa przyjaciółka od wyjadania ciastek

    OdpowiedzUsuń
  9. — Wiesz, że wcale nie muszę ci pomagać? — Spytał retorycznie, nie opuszczając z niej spojrzenia. Nie rozumiał, dlaczego przywlekła swoje cztery litery w środku nocy, akurat do jego pokoju. Podejrzewał, że musiało stać za tym coś więcej. Oboje przecież pamiętali, że za sobą wzajemnie nie przepadali. Co zresztą dało wyczuć się przecież w powietrzu. Tym bardziej nie potrafił zrozumieć, dlaczego stoi właśnie w jego pokoju i prosi o pomoc. — Więc zamknij się, chociaż na chwilę i daj obejrzeć te oparzenie — dodał po chwili, przesuwając powoli palcami po delikatnej skórze. Mamrocząc przy tym pod nosem, że mogłaby być grzeczniejsza i milsza, skoro pojawiła się właśnie w tym miejscu. I nie, wcale nie starał się mówić cicho tak, aby nie słyszała. Wręcz przeciwnie. W zasadzie cieszył się, że potrzebowała w tej chwili pomocy właśnie od niego. Nie nosił w sobie pragnienia zemsty, ale przeciąganie złagodzenia bólu, dawało mu pewną satysfakcję. Takie delikatne utarcie nosa, w dodatku nie tak bardzo oczywiste, bo przecież chciał jej przecież pomóc.
    — Na pewno nie dodałaś czegoś za dużo? Albo jakiegoś składnika gratisowego? Ten eliksir jest… Prosty Summers, cholernie prosty. I nie chodzi o bycie idealnym. Zresztą, do tego to mi akurat daleko — prychnął cicho, odkładając wieczko pudełka na biurko. Zmrużył delikatnie brwi i pokręcił głową ze zrezygnowaniem, słysząc kolejne komentarze z ust blondynki. Odsunął się krok do tyłu i automatycznie rozejrzał się dookoła. Zdecydowanie nie przykładał uwagi do wnętrza. W zasadzie nie zmienił w pokoju za wiele. Był surowy i zimny, jak większość pomieszczeń w lochach. Tyle, że poniektóre meble zostały wypełnione jego rzeczami. Wchodząc, więc do pomieszczenia, nie było widać osobistych rzeczy Evana. — Tak to płynie w krwi wszystkich nauczających ten przedmiot. Staramy się być najbardziej obskurnymi z profesorów — prychnął i odłożył pudełeczko na biurku, tuż obok jego wieczka.
    — Podnoś się, czeka nas nocna wycieczka — oznajmił, a przez jego twarz przemknął cień uśmiechu. Jako uczeń trzymał się regulaminu i starał się nie sprawiać kłopotów. Nocne wymykanie się z dormitoriów nie było w jego stylu. Teraz natomiast jako stażysta odbijał sobie grzeczne lata nauki — brakuje mi dwóch składników, dzięki którym przestałoby cię boleć i zaczerwienienie zeszłoby do rana… No chyba, że nie potrzebujesz pomocy gościa z lochów — powiedział, podchodząc do kufra, który stał tuż obok biurka. Chwycił szatę i zarzucił ciemny materiał na siebie — naprawdę cię to interesuje, czy po prostu próbujesz być złośliwa? — Spytał, a po chwili sięgnął po drugą, czarną szatę i podał ją dziewczynie — nocami bywa jeszcze zimno, trzymaj.

    Evan

    OdpowiedzUsuń
  10. [ Oj, nawet nie potrafię zliczyć ile razy zmieniałam zdjęcie swojego avatara… nie wspominając już o nicku ;) Nie kojarzę zdjęcia rudej dziewczyny w kapeluszu, ale to może moja własna pamięć mnie zawodzi. Bloguje już około dziesięciu lat, jak nie więcej, więc w sumie ma prawo :D No i oczywiście, że fajnie jest spotkać innego blogowego dinozaura! Chętnie załapiemy się na wątek, tylko będziesz mi musiała pomóc w wymyśleniu co i jak – moja Mer niestety nie chodzi na zajęcia dodatkowe z OpcM (Klub Pojedynków), więc zostają nam lekcje… no i w sumie cała reszta szkoły, o dowolnej porze i sposobności ;D ]

    Emerson Bones

    OdpowiedzUsuń
  11. [Zacząć moge bez problemu, tylko bym chętnie ustaliła jakąś wstępną koncepcje watku, bo na razie mamy głównie relację. Chcemy cos z pierwszych dni stażu czy jakaś niedawna wpadka, ktora na nowo przekona go do demotywujacej gadki pod adresem Claire? ]

    Nath

    OdpowiedzUsuń
  12. Prychnął cicho na jej słowa, jednak nic więcej nie powiedział. Miała rację, gdyby nie chciał jej pomagać, wyprosiłby ją z pomieszczenia i tyle widzieliby się tej nocy. Evan mimo wszystko nie był tak oziębłym i bezuczuciowym chłopakiem, którym może i chciałby być. Czasami miał wrażenie, że takim zwyczajnie żyło się lepiej. Lepiej i łatwiej.
    Był jednak taki, jaki był. Stał więc nad dziewczyną i naprawdę chciał odjąć jej bólu. Mógł się jedynie domyślać, jak bardzo nieprzyjemne było to uczucie. Owszem, jemu niejeden raz również zdarzyło się poparzyć, jednak nie w tak delikatne i wrażliwe miejsca.
    — Jak właściwie to zrobiłaś, że dostałaś w szyję? — Spytał, chociaż po chwili pokręcił głową — zresztą, nieważne — w końcu wszystko zależało od tego, w jaki sposób dodawała składniki. Jeżeli eliksir wzburzył się na tyle mocno, że wręcz eksplodował, wszystko było możliwe.
    Ignorował słowa dziewczyny, przeglądając zawartość pudełeczka. Wiedział już, że nie ma w nim tego, co było potrzebne. Wycieczka do szklarni go nie przerażała w żaden sposób. Czuł się bezpiecznie w zamku i na jego terenie, nie miał też żadnego powodu, aby się tak nie czuć. Teraz, na pewno czuł się dużo lepiej niż za szkolnych lat. W końcu był stażystą i wcale nie musiał przestrzegać uczniowskiego regulaminu. Liczył tylko na to, że profesor zielarstwa nie zorientuje się, iż ubyło mu kilku listków…
    — Nie mam wszystkiego, co potrzebne — powiedział spokojnie, uważnie jej się przyglądając, gdy nagle się wyprostowała. Mrużył lekko powieki, zastanawiając się nad jej reakcją — nie chcesz, nie musisz, ale inaczej nie jestem w stanie nic zrobić — wzruszył lekko ramionami. W końcu to wszystko było w jej interesie. Gdyby to od niego zależało, siedziałby dalej przy biurku nad materiałami do kolejnych zajęć… Zajęcia. Cholera, nie będzie w stanie ze wszystkim się wyrobić. — I nie robię się na Snape… Fuj. Jestem od niego dużo przystojniejszy, nie zamierzam się szpecić — oznajmił, a na jego usta wkradł się łobuzerski uśmiech — tylko nie mów, że ci się podoba. Bleh — otrząsnął się na samą myśl, że ten facet mógłby się komuś podobać. Oczywiście wiedział, że każdy ma swój własny gust, ale… Aż poczuł na plecach ciarki — swoją drogą wisisz mi przysługę — poinformował, kiedy zarzucała na siebie szatę i opuszczali jego pokój. Sam szczelniej otulił się ubraniem, upewniając się, że w kieszeni znajdowała się różdżka. Bez niej czułby się jak bez ręki, a funkcjonowanie bez ręki nie należało do łatwych. Dokładnie tak, jak w świecie magii bez kawałka tego patyka.
    — Naprawdę uważasz, że wymyśliłem sobie wycieczkę do szklarni, aby patrzeć jak wywijasz orła? Boże Summers, nadal masz piętnaście lat i pstro w głowie? — Uniósł wysoko brew, nie wierząc w to, co właśnie usłyszał. Ukucnął jednak przy niej i spojrzał na kostkę. — Masz szczęście, że jesteś tu ze mną. Na to mam coś w pokoju. Zaraz wrócę — powiedział, podnosząc się powoli — trochę maści z babki lancetowatej i mimbletonia, do tego zaklęcie i będzie jak nowa — stwierdził, wzruszając ramionami i spoglądając na nią.

    Evan

    OdpowiedzUsuń
  13. Skupiał się na tym, co miał do zrobienia. Słuchał jednak uważnie tego, o czym mówiła w tej chwili dziewczyna. Ruch jego dłoni zastygł, gdy wspomniała, że robi ten eliksir często. Spojrzał na nią i zmarszczył delikatnie brwi, zawzięcie wpatrując się w jej twarz.
    — Jak często go robisz? — Spytał. Wszystko zawsze miało plusy i minusy. Nawet eliksiry, które stosowane były w magomedycynie — stosowanie go w za dużych ilościach może powodować problemy z normalnym zasypianiem — poinformował, nie odrywając od niej swojego spojrzenia.
    Nie był tym typem, który martwił się innymi i przejmował się tym, co robią. We wszystkim uważał za najważniejszego siebie i swoje cele. Na jego czole pojawiła się jednak zmarszczka, a jakiś cichy głosik szeptał mu, że powinien się tym bardziej zainteresować. Tylko, po co, skoro nawet siebie nie lubili? Odgonienie natarczywych myśli, wcale nie było tak łatwe, jakby tego chciał.
    Uniósł delikatnie brew. Jej słowa zdecydowanie pomogły mu na skupieniu się na czymś innym. Obserwował, co robi dziewczyna, a na jego ustach pojawił się zadziorny uśmieszek.
    — Miałem o tym nikomu nie mówić — wyszeptał teatralnie — ale skoro już i tak mnie przejrzałaś. Bycie magomedykiem to gówno, od zawsze chciałem być drugim Snape’em, ale wstyd było się przyznać… Przecież ten facet to był ktoś. I tak, ten nos… A te włosy. Cholera, szkoda, że jest martwy. Mógłby dalej uczyć — wyszczerzył się szeroko — nigdy mu nie dorównam. A szkoda — mruknął, wciąż z uśmiechem na twarzy. Maska, którą przybierał, na co dzień ponownie zawitała na jego twarzy. Taki przecież właśnie chciał być. Szczęśliwy i wesoły, bo takim ludziom nikt nie truł dupy, a on miał dość pytań i wzbudzania w innych pozornego zmartwienia. Wiedział, że i tak mieli go w dupie, próbowali tylko być sympatyczni, ale Helsby miał w dupie taką sympatię. Wybrał inną drogę, dzięki której było mu dużo łatwiej. Wszystkim dookoła zresztą też.
    Podejrzewał, że z ust blondynki popłynie zaraz kolejna fala zgryźliwych słówek lub pospieszających go, żeby przypadkiem nie musiała za długo na niego czekać. Czując jej palce na swojej dłoni i słysząc jej słowa… Zdziwił się. Zdziwił się na tyle, że natarczywe myśli sprzed kilku chwil wróciły. Wpatrywał się uważnie jej twarzy i obserwował zachodzące zmiany, nic przy tym nie mówiąc.
    — Dlaczego nie możesz tu zostać? — Spytał odruchowo po chwili, cały czas trzymając jej dłoń. Nachylił się delikatnie w jej stronę, dugą dłonią łapiąc jej dłoń, aby uwolnić własną rękę — miałaś ją, wiec jest gdzieś obok — powiedział ze spokojem — zaraz ją znajdziemy.
    Nie zrobił jednak nic, aby ją znaleźć. Spojrzenie dziewczyny sprawiało, że nie mógł oderwać od niej spojrzenia, bo czuł, że dzieje się coś niedobrego.
    — Claire — powiedział miękko jej imię, kucając, aby znaleźć się na tym samym poziomie, na którym znajdowała się obecnie blondynka — co się dzieje? Trzymasz mnie strasznie mocno — zauważył, spoglądając na ich dłonie. Nie był głupi. Wiedział, że to nie jest zachowanie podobne do Summers, że to nie jest ta sama Claire, którą znał ze szkolnych lat. Tamta zdecydowanie była nieustraszona, podejrzewał, że w tamtym czasie nocne wędrówki były przyjemnością i na pewno nie miałaby problemu, aby zostać na korytarzu — jak mnie puścisz, będziemy mogli poszukać różdżki — mówił, licząc, że to jej uświadomi ten fakt — a później pójdę po maść i sprawimy, żebyś mogła spokojnie iść, a później zajmiemy się twoją szyją — dodał, mrużąc delikatnie oczy i ponownie próbując uwolnić swoją dłoń z jej uścisku.

    zmartwiony Evan

    OdpowiedzUsuń
  14. [en wizerunek, i mam przed oczami to, co działo się w Elicie. Od nienawiści do lubienia, ot co, ale akurat zdjęcia które wybrałaś jak najbardziej na plus, taka łagodna i piękna jest tutaj! :D
    No i, Gryfonka! Czyli rozumie, że bez łamania zasad nie ma zabawy. xD. I mamy też nadzieję, że Claire trochę przymyka oko na wygłupy uczniów, no, chociaż troszeczkę...
    Jak najwięcej weny i wątków, i oby poradziła sobie z uczniami, ale zapewne tak będzie, bo Claire wydaje się mega silną babką.]

    Wynn Burkes

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie do końca podobało mu się to, że jego siostra wróciła do szkoły i przejęła rolę jednej ze stażystek. To miejsce źle się jej kojarzyło i nie był pewien, czy dziewczyna da radę normalnie tutaj funkcjonować i pokonać traumę, która za pewne wciąż siedziała gdzieś głęboko w jej podświadomości. Robił wszystko, aby ją chronić i się nią zaopiekować, ale tutaj nie był w stanie wywiązywać się z tej roli tak, jak miało to miejsce podczas ich pobytu w rodzinnym domu. Nigdy nie dowiedział się kto konkretnie dopuścił się wobec jego malutkiej, kruchej siostrzyczki tak okrutnego czynu i nie mógł przewidzieć, czy aby na pewno nie mija tego zwyrodnialca na szkolnych korytarzach. Nie spodziewał się, że siostrze uda się wziąć na siebie jego szlaban, ale koniec końców odetchnął z ulgą, że to u niej miał za karę wylądować. Obydwoje byli ostatnio nieco zabiegani i nie mieli zbyt wiele czasu dla siebie, a tak przynajmniej będą mogli w końcu w spokoju porozmawiać, nawet jeśli jego siostra była za pewne cholernie wściekła i zamierzała cisnąć w niego na dzień dobry stadem wściekłych piorunów.
    - Też się cieszę, że cię widzę kochana siostrzyczko – uśmiechnął się, opierając się o jedną z ławek – Nic złego nie zrobiłem, to oni wiecznie robią problem z niczego – wzruszył bezradnie ramionami, leniwie się przeciągając. Już jako dzieciak nie respektował żadnych zasad i z każdym rokiem było u niego z tym coraz gorzej, zwłaszcza w murach tej szkoły.
    - Kara? Dla mnie? Nie widzę, żeby ktoś oprócz nas się tutaj znajdował, więc nie musisz udawać przy mnie wściekłej nauczycielki. Swoją drogą, jesteś na liście tych najbardziej pożądanych przez uczniów, żaden nie złożył ci jeszcze niemoralnej propozycji? – prychnął, podrzucając do góry piłeczkę – Nie zmieniłaś jeszcze zdania? Dalej chcesz tu zostać? Nie wolisz żyć normalnie, jak najdalej od tego miejsca? No nie wiem, załóż sobie jakąś rodzinkę, wydaj na świat potomstwo i tak dalej, twój zegar biologiczny tyka i wkrótce może być już za późno – zaśmiał się, klepiąc ją przy tym po ramieniu. Miał dzisiaj wyjątkowo kiepski dzień i choć jego siostrzyczka była dla niego najważniejszą osobą na świecie, zawsze kiedy miał gorsze chwilę uwielbiał się z nią droczyć.

    NIESFORNY BRACISZEK

    OdpowiedzUsuń
  16. Uniósł brew, patrząc na nią. Wiedział, że bywa opryskliwa, ale… Ale przecież nie chciał dla niej źle. Tak naprawdę nigdy nie chciał dla niej źle. To ona miała jakiś problem i wzięła sobie za cel utrudnianie mu życia. Owszem, zdawał sobie sprawę z tego, że w czasach nauki mógł wydawać się specyficzny, ale przecież starał się nikomu nie wchodzić w drogę. Koncentrował się przede wszystkim na sobie, zapominając o tym, że w życiu są jeszcze inne, ważne rzeczy poza nauką i egzaminami.
    Teraz czasami żałował, bo miał wrażenie, że został całkiem sam w tym wielkim świecie, a to mimo wszystko nie było przyjemne. Nawet jeżeli było się Evanem Helsby’m.
    — No nie domyśliłbym się nigdy — prychnął w odpowiedzi, ale nic więcej nie powiedział na temat eliksiru. Była dorosła, powinna wiedzieć dobrze, co robi i jakie może to mieć konsekwencje. Zresztą, nie przyszła tu po poradę na temat samych eliksirów. Miał pomóc pozbyć się jej oparzenia, a to mógł zrobić, nie mieszając się w jej życie. I taka decyzja była chyba najrozsądniejsza i taki właśnie miał cel na najbliższy czas.
    Nie rozumiał tego, co działo się w chwili obecnej. Nie był też w stu procentach pewien, czy w ogóle chce wiedzieć… Claire taka przecież nie była. Nie bała się samotności, nie bała się ciemności… Przecież to była kiedyś jej codzienność, a brunet obstawiał, że wiele w jej życiu się nie zmieniło. Zwłaszcza, że sądząc po ich dotychczasowym dialogu… Naprawdę nie było czuć większej różnicy. Ona jednak cały czas trzymała jego dłoń, a Evan rozumiał, że nie może tak po prostu wyrwać się z jej uścisku i sobie pójść.
    — Co się dzieje? — Spytał cicho, decydując się na to, aby uklęknąć przed dziewczyną. Jeżeli to miał być jakiś głupi kawał, to nie zamierzał pozostawać jej dłużny… Tyle, że Summers nie wyglądała tak, jakby miała się za chwilę roześmiać w głos i stwierdzić, jakim to on nie jest kretynem. — Spokojnie, Summers — powiedział, tym razem samemu zaciskając dłoń na jej nadgarstku. Nie próbował jednak ściągnąć z siebie jej dłoni. Spojrzał prosto w jej ciemne oczy, słysząc o nienawiści i prychnął cicho śmiechem, licząc na to, że atmosfera nieco się rozluźni, ale Claire nadal nie wyglądała dobrze, a on się martwił. Cholera, łatwiej było, gdyby nie musiał zaprzątać sobie głowy cudzymi problemami — nie wiem skąd pomysł, że cię nienawidzę, ale… Nie zostawię cię. Słyszysz? Zaraz pomogę ci wstać. Użyję leviosy i nie będziesz się męczyła. Jasne? Zresztą, nie chcę słyszeć sprzeciwu — oznajmił i sięgnął po swoją różdżkę, aby zrobić dokładnie tak, jak wcześniej ją poinformował. Machnął różdżką, wypowiadając cicho inkantacje zaklęcia. Szedł tuż obok niej, kontrolując wysokość położenia dziewczyny. Na szczęście nie zdążyli odejść daleko od jego pokoju, dzięki czemu dziewczyna nie musiała wisieć długo w powietrzu. Wyciągnął dłoń, aby ją chwycić i pomóc na zejście na podłogę, gdy zakończył zaklęcie.
    — Nie chcę się wtrącać w nieswoje sprawy — rozpoczął, spoglądając na nią uważnie — ale… Musisz mi powiedzieć, o co chodzi.

    troskliwy Evan

    OdpowiedzUsuń
  17. Evan był za bardzo skupiony na nauce. Skoncentrowany na celu, bo od najmłodszych lat wiedział, że nie może po ukończeniu szkoły, tak po prostu, zwyczajnie wrócić do rodzinnego domu. Mieli go za odmieńca. Dziwadło. Nikt nie powiedział mu tego, wprost, ale widział doskonale, jak patrzyła na niego matka. Jakby nagle, z dnia na dzień jej syn zniknął, a zamiast niego pojawił się potwór… A to przecież nie była jego wina, to nie był jego wybór. I nie rozumiał, dlaczego przestała go tak nagle kochać. Nie było tak, że nie miał w ogóle kolegów i nie interesował się kompletnie niczym, poza czytaniem książek. Wiedział jednak, że to nie znajomości okażą się przyszłością. Po prostu egzystował w szkole, rozmawiał z ludźmi, ale głównie z tego samego domu, bo tak było łatwiej, bo w ten sposób nie musiał tracić cennego czasu.
    Miał nadzieję, że gdy znajdą się w pokoju, dziewczyna odrobinę się uspokoi. Nie rozumiał, o co w tym wszystkim chodziło, ale miał pewność, że to nie żart. Claire owszem bywała upierdliwa, a jej zaczepki często przekraczały granice, ale to, co działo się teraz… To nie było w stylu Summers. To z kolei sprawiało, że mimowolnie naprawdę zaczynał się o nią martwić. Co było jeszcze bardziej dziwne, bo… Bo nie martwił się o nikogo. Zwłaszcza o dziewczynę, która utrudniała mu wiele rzeczy, a później… Później nie mieli przecież ze sobą kontaktu. Dlaczego więc, tak bardzo zależało mu na tym, aby oddychała spokojnie i więcej nie płakała?
    — Co? — Spytał, ale posłuchał jej. Stanął przed zamkniętymi drzwiami i wypowiedział odpowiednie słowa, tym samym sprawiając, że byli w pokoju bezpieczni. Evan nie wiedział jednak, przed czym uciekali i patrząc na blondynkę, wiedział, że prędko nie dowie się, o co chodzi. To wprowadzało go natomiast w stan frustracji, a tego bardzo nie lubił. — Nie możesz tak po prostu wpadać do mnie w środku nocy, odrywać mnie od zajęć… Pomagam ci, więc chyba należą mi się wyjaśnienia. Summers, od kiedy boisz się ciemności? — Spytał z kpiną w głosie, nim zdążył sam się uspokoić i zrozumieć, że takim zachowaniem z pewnością nie polepszy nastroju dziewczyny.
    — Nawet nie próbuj, odpieprz się od mojej pamięci — powiedział ostro, zaciskając mocno palce na trzonie różdżki — niby z czym Enzo ma rację? Ten dzieciak… — ugryzł się jednak w język, aby nie powiedzieć za wiele złego na temat jej brata. Ostatnio zaszli sobie wzajemnie za skórę i Evan z czystym sumieniem mógł powiedzieć, że drugi z rodziny Summersów stał się jego celem, aby uprzykrzyć mu nieco życie w szkole — i dlaczego niby nie powinnaś wracać? Mów póki mam ochotę w ogóle tego słuchać i pozwalam ci tu siedzieć — mruknął, jednak po chwili wziął głęboki oddech i uniósł spojrzenie na dziewczynę. — Przepraszam — dodał cicho, podchodząc do niej. Nie powinien się do niej odzywać w ten sposób, gdy była w takim stanie, a przecież dobrze widział, że nie wszystko w tej chwili było w porządku — powiedz mi… Co się dzieje, Summers. Może będę mógł ci pomóc. O co chodzi z eliksirem i tym, co się stało na korytarzu — poprosił, nie odrywając od niej spojrzenia.

    Helsby

    OdpowiedzUsuń
  18. — Wiem, jak masz na imię — zbiła go całkowicie z tropu. Nie rozumiał, o co jej chodziło… Była inna. Zupełnie inna niż dziewczyna, którą zapamiętał. Prawda była taka, że wcześniej nie mieli okazji spędzić ze sobą więcej czasu. Każde z nich raczej ograniczało się przed większą integracją z pozostałą częścią kadry, a raczej to Evan się ograniczał. W zasadzie nie miał pojęcia, co robiła blondynka. Teraz widział wyraźnie, że się zmieniła. Że coś się zmieniło… Nie umiał jednak stwierdzić, co musiało się stać, że Claire tak bardzo się zmieniła. — Nigdy wcześniej… Nie zauważyłem, żebyś miała problem ze swoim nazwiskiem — powiedział.
    Skąd miał wiedzieć, co się działo w jej życiu. Skąd miał wiedzieć, że dziewczyna przeżyła istne piekło na ziemi? Nie mógł. Żył w nieświadomości, nie przejmując się w szczególny sposób doborem słów. Nie zastanawiał się nad tym, że któreś z nich mogą być bolesne, nieprzyjemne, czy też mogą przywoływać jakieś wspomnienia.
    — Nie o to chodzi… Po prostu nie rozumiem, jasne? — Spojrzał na nią, podnosząc się powoli — nigdzie stąd nie wyjdziesz, dopóki twoja noga nie będzie w prawidłowym stanie — dodał, mierząc ją uważnie spojrzeniem. Nie chodziło mu o to, aby wykurzyć dziewczynę. Wyraźnie jednak nie był najlepszy w relacjach między ludzkich — pozwól mi zrozumieć, co się dzieje. Przecież nie jestem idiotą. Widzę, że coś się dzieje, ale nie wiem co. Przez to, że nie wiem, co to takiego, nie wiem, jak mogę ci pomóc — dodał spokojnie, sięgając po odpowiednią maść, o której wspomniał blondynce jeszcze przed przybyciem do pokoju.
    — Claire… Daj sobie pomóc. Nigdy wcześniej nie widziałem, żebyś… Nie widziałem cię takiej i wiem, doskonale wiem, że to nie jest tak, że nic się nie dzieje — ukucnął na powrót przed nią, trzymając w dłoniach małe pudełko, w której znajdowała się wyrabiane ręcznie maść lekarska. Evan wiedział, że ludzie noszą maski. Sam przecież to robił. Zakładał na twarz uśmiech i wesołość, udając, że wszystko w jego życiu jest, w jak najlepszym porządku. Widział teraz, że blondynka również musiała mieć jakiś problem. Może nie zakładała maski z szerokim uśmiechem i głupkowatym nastawieniem, ale widział, że to nie jest ta sama dziewczyna, którą mijał na korytarzach lub w drodze do Wielkiej Sali.
    — Myślę, że jeżeli w jakikolwiek sposób dotrzesz do siebie, rano będziesz cierpiała — oznajmił poważnie, mrużąc delikatnie oczy — i będzie dużo gorzej niż teraz. Z oparzeniem tak samo. Więc pozwól sobie pomóc, chociaż w ten fizyczny sposób, skoro nie chcesz mi niczego mówić. Uwierz, rozumiem, że są rzeczy i sytuacje, o których po prostu nie chce się rozmawiać — mruknął, patrząc znacząco na kostkę dziewczyny, aby ściągnęła z tej nogi buta, bo obecnie nie wiele mógł zrobić — a później sobie pójdziesz… Odprowadzę cię do pokoju, żebyś nie musiała iść sama, a rano o niczym nie będziemy pamiętali — zaproponował, patrząc na nią i wyczekując odpowiedzi. Nie chciał jej puszczać w tej chwili samej. Wolał mieć pewność, że znalazła się w odpowiednim pomieszczeniu i po drodze nic się nie stało. Nie mógł jednak powiedzieć tego na głos.

    Evan

    OdpowiedzUsuń
  19. Wiedział, że siostra nie potrafi długo się na niego wściekać i czekał cierpliwie, aż łagodnie się do niego uśmiechnie i ucieszy na jego widok. Obydwoje mieli silne charaktery i często skakali sobie do gardeł, ale jedno oddałoby za drugie życie i zawsze mogli na siebie liczyć.
    - Nie każdy tutaj zasługuje na szacunek i nie zamierzam tego ukrywać – wzruszył bezradnie ramionami, wciąż bawiąc się podrzucaną piłeczką – To miejsce coraz mniej mi się podoba i zaczynam żałować, że tutaj trafiłem – dodał, sukcesywnie zwiększając tempo podrzucania przedmiotu – Większość nauczycieli może tylko pomarzyć o pozycji jaką ma nasza rodzina, dlaczego mam ich słuchać? Kwestia czasu i będę o wiele bardziej potężny niż każdy z nich – westchnął, ziewając przy tym znudzony. Jego wielkie ego było już chyba znane wśród wszystkich mieszkańców Hogwartu i nie powinno nikogo dziwić, zwłaszcza Eklery.
    - W czym znowu mam ci pomóc? Daj spokój, napijmy się razem herbaty i pogadajmy, nie musisz nagle grać twardej nauczycielki – prychnął, siadając na jednej z ławek. Zawsze najpierw mówił, a później dopiero myślał i zaczął cholernie żałować, że wspomniał przy siostrze o wzdychających na jej widok facetach. Mógł się domyślić, że każda wzmianka o flircie czy seksie obudzi w niej przykre wspomnienia, zwłaszcza, że te za pewne wyjątkowo mocno odżyły, kiedy ponownie przekroczyła mury tej szkoły.
    - Nie chciałem…- wbił wzrok w podłogę, wściekły na samego siebie. Zawsze zachowywał się jak dupek i najwyraźniej w towarzystwie siostry także nie było od tej reguły żadnych wyjątków – No daj spokój, nie mów tak…- podszedł bliżej niej i niepewnie złapał ją za ramię – No weź, nie chciałem no, naprawdę. Nie możemy zmienić tematu? Jak idzie ci nauczanie bandy podobnych do mnie kretynów? Nie dają ci bardzo w kość, hm? Mama na pewno byłaby z ciebie dumna, ojciec zawsze mówił, że marzyła o tym, aby któreś z nas zostało kiedyś nauczycielem – rzucił, mając nadzieję, że gniew siostry szybko gdzieś wyparuje i będą mogli normalnie porozmawiać. Kochał ją najbardziej na świecie i nie darowałby sobie, gdyby zobaczył na jej policzkach wywołane przez niego łzy.

    Skruszony brat

    OdpowiedzUsuń
  20. To było krótkie i szybkie spojrzenie na twarz dziewczyny. Nie zamierzał zagłębiać się w ten temat, zwłaszcza, że jej ton głosu jasno informował o tym, że i tak z pewnością nie powie mu niczego więcej. Nie był typem, który naciskał, bo za wszelką cenę musiał coś wiedzieć. Owszem, był ciekawy, co takiego wydarzyło się w jej życiu, ale to była zwykła ciekawość. Nie wścibskość, która powodowałaby dziwne i nieprzemyślane zachowanie tylko po to, aby nasycić głód informacyjny.
    Zacisnął usta i nie zamierzał już nic więcej mówić, jeżeli nie będzie to konieczne. Mina, która pojawiła się na jego twarzy, gdy zaczęła mówić o tym, że chciałaby mu powiedzieć była nie do opisania. Zdezorientowanie, to było zdecydowanie za mało.
    Słuchał jednak uważnie każdego słowa, padającego z ust blondynki. Liczył na to, że dzięki nim, będzie w stanie zrozumieć, chociaż częściowo to, co się z nią działo. Wiedział, doskonale wiedział po tej krótkiej przemowie, że ogarnia ją strach i to nie byle, jaki, słaby strach, który mimowolnie towarzyszy każdemu. Ona była przerażona, ale Evan wciąż nie wiedział, dlaczego i to cholernie go frustrowało. Chciał wiedzieć, aby w przyszłości uniknąć sytuacji, w których mogłaby czuć przerażenie. Nie miał pojęcia, czy jeszcze kiedykolwiek będą mogli na spokojnie porozmawiać, bo był już maj, a w tym roku szkolnym była to ich pierwsza konfrontacja bez ludzi, bez uczniów w tle. Dziś byli tylko oni, a Evan zaczął żałować, że tak bardzo do serca wziął sobie jej zachowanie sprzed lat. Powinien był wiedzieć, że ludzie się zmieniają. Mieli po naście lat, oboje byli dzieciakami.
    — Jak pewnego dnia poczujesz, że jednak chcesz powiedzieć, to po prostu przyjdziesz i podzielisz się tym, co sprawia, że nie możesz spać — powiedział ze spokojem — już ci mówiłem, że cię nie nienawidzę. Nie wiem dlaczego się tak uparłaś na tę nienawiść… Claire, ludzie się zmieniają. Już nie siedzę nad książkami i mam inne rzeczy do robienia, niż kurczowe trzymanie się myśli, że kiedyś strasznie mnie wkurzałaś — uniósł kącik ust, mówiąc to. W zasadzie, gdy teraz o tym wszystkim myślał… Nadal irytowało go jej zachowanie, ale teraz mógłby się z tego śmiać i z własnego zachowania, tego zapatrzenia w naukę, jakby poza nią na świecie nie istniało nic innego, wartego jego zainteresowania.
    Skinął głową na jej pytanie. Co prawda zapomnienie będzie trudne, ale udawanie, że o niczym nie wie, to nie problem. Każdego dnia udawał. Jedna rzecz więcej to nic wielkiego. Kiedy ściągnęła but i podwinęła materiał ubrania, ukazując mu tym samym zranioną nogę, od razu nabrał maść na palce i delikatnie rozprowadził ją po kostce dziewczyny, wcierając dokładnie w skórę.
    — Bo nie miałem innego wyjścia — mruknął cicho — zawaliłem egzaminy. Mogłem wrócić do mugolskiego świata i żyć normalnie, albo… Być tutaj — wzruszył od niechcenia ramionami — poza tym już ustaliliśmy… Tylko tutaj będę mógł poczuć się, niczym Snape. To chyba czas, w którym powinienem zacząć zapuszczać włosy. I chyba powinienem wybrać się w jakiś wolny weekend na zakupy. Potrzebuję więcej czarnych ubrań i olej na włosy. Muszą ociekać tłuszczem — mrugnął do niej porozumiewawczo. Pewnie, mógłby się przed nią otworzyć i opowiedzieć dokładnie ze szczegółami dlaczego powrót do Hogwartu był dla niego jedynym rozsądnym rozwiązaniem, ale najwyraźniej tak jak ona, nie był gotowy do opowiadania o niektórych rzeczach z przeszłości.

    Evan

    OdpowiedzUsuń
  21. [Cóż, nie wiem, czy takie kochane to srebro, ale stara się... Czasem lepiej. Czasem gorzej, ale ogólnie jeszcze nikogo nie zabiła, więc jest dobrze. xD
    Chętnie bym dała im już jakąś relacje, że się kojarzą i że Clarie wie o tych wszystkich wygłupach Wynn (może by ją to nawet bawiło? Albo widziałaby w jej zachowaniu trochę siebie?).
    Tylko od czego taki wąteczek zacząć? Może od tego, że Wynn chciała sobie wejść do Zakazanego Lasu, bo akurat czegoś potrzebowała? Wiesz, jakiegoś kwiatu, cokolwiek, i akurat Clarie by ją zauważyła? :x]

    Burkes

    OdpowiedzUsuń
  22. — Strasznie mnie wkurzałaś — powiedział zgodnie z prawdą — bywały momenty, w których naprawdę miałem ochotę rzucić w ciebie jakimś zaklęciem, ale… Do nienawiści to raczej długa droga. W tamtym czasie może i było, blisko, ale teraz? Claire… Nie jesteśmy już tymi dzieciakami — wzruszył ramionami, przyglądając się jej. Czasami żałował, że nie był już dzieckiem. Może niektóre rzeczy potoczyłyby się inaczej, gdyby w przeszłości zachowywał się… Bardziej rozluźnienie, tak jak mówiła blondynka; gdyby dał się oderwać od książek. — Może… Ale było, jak było. Jest jak jest — wzruszył ramionami, odwzajemniając dziewczynie uśmiech. Nie miał do niej pretensji… Po prostu zapamiętał, że za sobą nie przepadali i to kontynuował. Zresztą, oboje podchodzili do tego chyba w ten sam sposób. Ona drugi raz tego wieczoru wspomniała o tym, że jej nienawidzi, on zakładał, że ona za nim nie przepada i tyle. Tak było chyba po prostu wygodniej, dla obojga.
    — Nie przejmuj się — kolejny raz tej nocy wzruszył ramionami — to tylko słowo. Które swoją drogą kilka lat temu słyszałem non stop. Chyba przestało robić na mnie wrażenie. — Wiedział, że to była niesamowicie wielka obraza, ale… Spływało to po nim. Zresztą, tym właśnie był. Szlamą. Nie pasował w pełni ani do magicznego świata, ani do tego mugolskiego. Hogwart wydawał się, więc idealnym miejscem dla kogoś takiego. Zresztą historia nie raz pokazywała, że to właśnie tacy… Odrzuceni, czuli się najlepiej w zamku. I może faktycznie coś w tym było. — Enzo… Twój brat to niezłe ziółko — mruknął tylko na wspomnienie chłopaka. Wolał jednak skupiać się na rozsmarowaniu maści, zwłaszcza, że miało to duże znaczenie dla jej działania i szybkiego naprawienia uszkodzenia stawu.
    — Odłożę ci tej maści. Nasmaruj jutro rano i wieczorem nią te miejsca — poinformował, kiedy nabraną porcję dokładnie wsmarował i na skórze nie pozostało już żadne jej zgrubienie. — Och nie wierzę, czy to jest komplement z ust Claire Summers? — Uniósł brew, a na jego ustach pojawił się zadziorny uśmiech — muszę to sobie gdzieś zapisać. Cholera, może powinienem wytatuować sobie dzisiejszą datę? Co myślisz, Claire? Drugi taki dzień chyba nie powtórzy się szybko, co? — Zaśmiał się wesoło, cofając dłonie z jej nogi. Podniósł się i wyciągnął dłoń do dziewczyny, aby pomóc jej wstać.
    — Idziemy, ale najpierw musimy odnaleźć jeszcze twoją różdżkę — przypomniał sobie, że przecież dziewczyna w trakcie upadku ją zgubiła — i wiem, nie martw się. Nie zapomnę o tym długu — mrugnął do niej, chwytając ją delikatnie pod ramię — acha, jeszcze ta maść. Tylko nie zapomnij, jak zrobisz to jutro, pojutrze powinnaś czuć się jak nowo narodzona — uśmiechnął się szeroko, przyglądając się blondynce. Puścił ją, aby przygotować pudełeczko z maścią i wrócił do Summers, chwytając ją i asekurując, aby przypadkiem ponownie się nie wywróciła. Ściągnął zaklęcia, a następnie wyprowadził dziewczynę z pomieszczenia i użył lumos, aby rozświetlić drogę i odnaleźć małą zgubę.

    Evan

    OdpowiedzUsuń
  23. Nie miał nic więcej do dodania. Uśmiechnął się tylko na jej słowa i pokiwał delikatnie głową. Teraźniejszość wyglądała tak, że mieli w obecnej chwili po dwadzieścia lat i musieli radzić sobie z problemami dorosłości. Stawiać czoła problemom, które podrzucało im życie.
    — No nie wiem, czy czoło to dobre miejsce — powiedział — już by tak do mnie te małolaty nie wzdychały — wyszczerzył się szeroko, chociaż musiał przyznać, że to było całkiem miłe. Usłyszeć komplement z jej ust, po tylu sytuacjach, w których słyszał tyle negatywnych słów.
    — Nie ma za co — powiedział z uśmiechem, kiedy odprowadził ją pod drzwi. Świadomość, że dziewczyna bezpiecznie trafiła do pokoju — będę pamiętał… Dobranoc, Claire — uśmiechnął się, jednak nie ruszył spod drzwi, nie będąc pewnym, że Claire zamknęła porządnie drzwi. Był pewien, że rzuciła zaklęcia, skoro odruchowo kazała zrobić to jemu, gdy wrócili z kręconą kostką. Westchnął cicho i odwrócił się plecami, powoli ruszając do lochów, zastanawiając się nad tym, co takiego musiało się wydarzyć. Obiecał, że zapomni o wszystkim, ale… Martwił się o nią.

    Zgodnie ze złożoną obietnicą, nie poruszał z dziewczyną tematów z tamtej nocy. W ogóle starał się nie łapać z nią kontaktu, aby nie odebrała tego w niewłaściwy sposób. Nie chciał jej denerwować i narzucać się, swoją osobą. Dlatego… Było dokładnie tak, jak wcześniej. Wymienione cześć, gdy przechodzili obok siebie i tyle.
    Kiedy usłyszał od profesora, że ma pomóc jednej ze stażystek w przygotowaniu do zajęć, przyjął to neutralnie, dopóki nie usłyszał, o którą dokładnie stażystkę chodzi. Oczywiście nie zamierzał odmówić, a nawet nie chciał tego zrobić. W końcu miałby szansę z nią porozmawiać, jednocześnie nie narzucając się jej – w końcu, to nie było zależne od niego.
    Przed pojawieniem się we właściwym czasie w klasie od OPCM, sam musiał się przygotować… Wiedział, że Claire na pewno nie będzie chciała rozmawiać o tym, co było tamtej nocy. Nie chciał jej też denerwować, dlatego, gdy tylko dowiedział się o tym, że będą współpracować, do jego głowy wpadły nieetyczne pomysły. Eliksir prawdy… Wiedział, że nie powinien tego używać, ale to było silniejsze od niego. Pragnienie dowiedzenia się, o co w tym wszystkim chodzi. Jemu samemu było ciężko to wszystko zrozumieć. To, że martwił się o nią… To było coś zupełnie nowego dla niego. Nie potrafił sobie samemu wytłumaczyć, skąd ta nagła zmiana w nim.
    — Cześć — powiedział na początek, wchodząc do klasy i podchodząc do nauczycielskiego biurka — jasne… Możemy od razu zacząć — powiedział, spoglądając na blondynkę — chociaż za szybko nie możemy skończyć, boję się, że powiedzą, że cię olałem — uśmiechnął się, mrugając do dziewczyny i odkładając na biurku dwa kubki z pracującą jeszcze kawą — nie wiedziałem, czy pijesz mleko, więc… — wzruszył ramionami — swoją drogą, to miłe, że jako pracownik nie trzeba się wielce męczyć, aby dostać się do kuchni — dodał z uśmiechem — no to… Co jest, z czym ci pomóc?

    Evan

    OdpowiedzUsuń
  24. Stał przy starym meblu i uważnie obserwował, jak dziewczyna chwyta jeden z przyniesionych przez niego kubków. Nie pomylił się, zakładając, że chwyci ten bliżej siebie. Złapał za ucho naczynie, w którym znajdowała się tylko kawa i uniósł do twarzy, dmuchając powoli na ciepły napój.
    Zacisnął wargi, gdy dziewczyna upiła jeszcze odrobinę kawy z dodatkiem eliksiru prawdy. Mocniej również chwycił własny kubek, mając wrażenie, że robi źle. Nie, to nie było wrażenie. Wiedział, że jego postępowanie nie było odpowiednie, że nie w taki sposób powinien zdobyć od niej informacje. Obiecywał przecież, że zapomni, że nie będą więcej wracać do wydarzeń tamtej nocy, a teraz stał przed nią i obserwował, jak wypija ciepły napój z drobnym dodatkiem, który miał sprawić, że za chwilę dowie się o wszystkim.
    Usprawiedliwiał się tym, że chciał o wszystkim wiedzieć, ze względu na to, że chciał ją chronić. Nie umiał przed samym sobą wytłumaczyć, skąd tak nagła potrzeba otoczenia ją swoją ochroną, ale żeby był w stanie to zrobić, musiał wiedzieć przed czym ją będzie bronił.
    - Nie odbierałem tego w taki sposób. Zresztą, to było łamanie regulaminu, ale... To przecież była twoja codzienność – uśmiechnął się, opierając się lędźwiami o jedną z ławek. Splótł ręce na klatce, trzymając kubek z kawą i słuchając tego, co musieli zrobić. Zmarszczył delikatnie brwi na wspomnienie o problemach ze snem i strachem związanym z robieniem eliksiru słodkiego snu. – Mogę przygotować ci kilka porcji... – zaproponował, nim zdążył ugryźć się w język. Miał przecież się nie mieszać, chociaż dolanie eliksiru do kawy było już wsadzeniem buciorów w jej życie. – No to zacznijmy... Postoję i posłucham – wzruszył ramionami – uprzedzam, że będę się wtrącał, kiedy będzie ci szło beznadziejnie – dodał z szerokim uśmiechem, patrząc na nią. Czuł coraz większe wyrzuty, że zrobił to, co zrobił, ale nie było już odwrotu o czym przekonał się po jej kolejnych słowach. Eliksir zaczął działać i nawet, gdyby chciał się teraz z tego wycofać, nie mógł. Było za późno i... Lepiej, żeby nie snuła się po zamku mówiąc prawdę i tylko prawdę.
    - Dlaczego miałbym mieć z tym problem? To zadanie, jak każde inne... Poza tym mówiłem ci, że... – przerwał, wzdychając ciężko. Złożył jej obietnice, której nie potrafił dotrzymać – skoro mnie unikałaś, to pytanie, czy ty nie miałaś z tym problemu. Ja cię... Ja po prostu zachowywałem się, jak zawsze – wzruszył ramionami, patrząc na nią i zastanawiając się nad tym, czy powinien jej powiedzieć. Zresztą... Zaraz sama się pewnie zorientuje, że z jej ust padają wszystkie słowa, o których pomyśli, że nie ma możliwości zastanowienia się nad odpowiedzią, bo zwyczajnie dzięki niemu, a raczej przez niego, nie była w tej chwili zdolna do kłamstw.

    Evan

    OdpowiedzUsuń
  25. — Ja się z kolei czuję doskonale w tej roli — powiedział, a na jego ustach pojawił się szeroki uśmiech. Z pewnością było to wredne zachowanie z jego strony, ale dzięki wlepianiom szlabanów, chociaż trochę mógł poczuć sprawiedliwość. Tak przynajmniej sobie wmawiał, próbując pamiętać o tym, że mimo wszystko jest stażystą, będzie profesorem i nie może być uparty na konkretne osoby, bo powinien być sprawiedliwy. Przeszłość sprawiała jednak, że momentami nie mógł sam się zahamować, a wlepiane przez niego szlabany drugiemu z rodzeństwa Summers, były na to żywym dowodem.
    — Jasne. To przyjemność… Nauczę te dzieciaki czegoś przydatnego i przy okazji będziesz miała zapas na nieco więcej, o ile im wyjdzie… Jak nie, wezmę się za to sam — tak, zdecydowanie wykorzystywanie uczniów to dobry pomysł. Zwłaszcza, że zastosowanie eliksiru miało komuś pomóc. Zmarszczył jednak brwi, bo eliksir z jej kawy zdecydowanie zaczął działać. Na twarzy Evana pojawił się głupkowaty uśmiech, kiedy dotarło do niego znaczenie jej słów — Claire Summers posiada serce i nawet wie, w którym miejscu się znajduje… Wow. Kolejna data do wytatuowania — zaśmiał się, oblizując nerwowo wargi. Nie spodziewał się takich wyznań, ale domyślał się, że przez to dziewczyna jeszcze szybciej zorientuje się, co takiego zrobił. — Nie martw się, nie będę rozpowiadał tego po uczniach i innych pracownikach. To będzie nasza słodka tajemnica — dodał, jednak głupiutki uśmiech zniknął z jego twarzy. Zaczynał się obawiać, jak bardzo będzie na niego wściekła. Z drugiej strony, przecież dokładnie tego chciał. Chciał poznać prawdę, aby móc jej pomóc, żeby nie męczyła się więcej, bo widział, że coś było na rzeczy. Nie był głupi. Zachowanie dziewczyny w tamtym momencie nie było normalne, a Evan podejrzewał, że musiało mieć na nie wpływ jakieś wydarzenie. Miał jednak pustkę w głowie i nie potrafił poukładać wszystkich kawałków tej układanki. Potrzebował do tego Claire i jej słów, jej opowieści, którą najpewniej miał niedługo poznać.
    Marszczył delikatnie brwi, wsłuchując się w jej słowa i wyłapując najważniejsze informacje, a przynajmniej te, które jemu wydawały się tymi istotnymi. Blondynka nie przestawała jednak mówić, a Evan doskonale już wiedział, że nie tędy była droga do poznania prawdziwej historii Claire. Miała rację, jak miała mu ufać po tym, co zrobił?
    — N-nie — wydukał, patrząc cały czas na nią. Widział po jej minie, że już wie, co się stało. Po chwili również usłyszał to z jej ust, a Helsby miał tylko jedno do powiedzenia — zrobiłem to dla ciebie — po wypowiedzeniu tych słów, zrozumiał jednak, jak żałosne były. Zrobił to dla niej. Dla niej wepchnął się do jej życia i postanowił się wtrącić, dowiedzieć się prawdy, nie zważając na jej uczucia i emocje. Wzdrygnął się, kiedy kubek znalazł się na ziemi i roztrzaskał się o nią. Jej krzyk nie był przyjemny i sprawiał jedynie, że coraz bardziej żałował. Jednak dopiero po chwili miał się przekonać, jak ogromny popełnił błąd. Nie chciał słuchać tego, co miała do powiedzenia, kiedy uświadomił sobie powagę tej sytuacji. Było jednak za późno, a on stał przed nią, wpatrywał się w nią i słuchał każdego słowa padającego z jej ust. Sam rozplótł ręce i odstawił kubek na ławkę, a po chwili podparł się dłońmi o drewniany blat, czując, jak robi mu się gorąco.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Ja… Nie wiedziałem — wypalił bez przemyślenia, rozchylając delikatnie wargi, gdy zrozumiał dokładnie sens jej słów. Wpatrywał się w nią ze współczuciem, próbując odnaleźć słowa, które coś by wniosły. Nie było go już w Hogwarcie, ale… Jak nikt nie mógł zauważyć, że coś się stało, że Claire nie była tą samą Claire? Czy wszyscy w tej szkole byli ślepi? Nie wiedział, skąd w nim pojawiła się nagle taka wściekłość. Chciał zejść z jej oczu, wiedząc, że nie powinien był wlewać w nią eliksiru, ale z drugiej strony nie chciał jej w tej chwili zostawiać samej. Nie powinien jej zostawiać w takim stanie, powinien spróbować jej wyjaśnić… — Claire… Zgłosiłaś to? Kto to był? Musi zostać ukarany za to, co zrobił. Rozumiesz? Nikt nie miał prawa ci tego zrobić. Nikt nie miał prawa cię dotknąć, ja… Ja nie miałem prawa wyciągać tego z ciebie z pomocą eliksiru… Claire, przepraszam — wymamrotał, spoglądając na czubek różdżki wymierzonej prosto w niego. Nie ruszył się jednak z miejsca, wpatrując się w dziewczynę — chciałem wiedzieć, żeby móc ci pomóc, żebyś nie musiała się więcej bać, nie… Nie zrobiłem tego dla siebie, myślałem, że… Przepraszam. Słyszysz? Claire naprawdę bardzo cię przepraszam — oblizał nerwowo wargi, czując, że jego ciało zaczyna drżeć ze wściekłości. Miał ochotę dopaść tego, który ośmielił się na wymyślenie i dokonanie takiej formy nauki. To nie był człowiek w oczach Evana. Zwykły śmieć, który zasłużył na najgorsze — odłóż różdżkę — powiedział, unosząc powoli dłonie do góry — chciałem wiedzieć, przed czym muszę cię chronić — dodał, powoli prostując się i przestając się opierać o szkolną ławkę. — Masz rację, nie mam pojęcia, jak to jest… Nie czułem nigdy czegoś takiego i jestem wściekły, że musiało cię to spotkać, ale… Ale jestem pewien, że… Że mogę ci pomóc, Claire — wyszeptał, patrząc na nią ciemnymi oczami i licząc na to, że nie rzuci w niego za chwilę żadnego zaklęcia.

      Evan

      Usuń
  26. Był skończonym idiotą, jeżeli wydawało mu się, że tym jednym, krótkim zdaniem sprawi, że Claire nie będzie na niego wściekła. Naprawdę wydawało mu się, że postępuje dobrze. Dla sprawy podkradł z kantorka profesora eliksir, bo przecież sam nie zdążyłby go uwarzyć. Eliksir musiał być przygotowany przez pełen cykl księżyca, a gdy dowiedział się o tej szansie kilka dni temu… Rozpoczął natomiast od razu przygotowywanie wywaru, aby oddać skradzioną własność. Liczył, że uda mu się to zrobić, nim jego bezpośredni przełożony zauważy zniknięcie tak cennego eliksiru.
    — Ja naprawdę… Claire, naprawdę cię przepraszam — powiedział cicho, z trudem spoglądając w jej oczy. Teraz wiedział, że to był największy błąd, jaki popełnił. Że mógł cierpliwie czekać, aż kiedyś zbierze w sobie odwagę i zaufa mu na tyle, aby samej wyznać mu to, co się stało. Teraz, z wiedzą, którą posiadał rozumiał, dlaczego nie była chętna do mówienia o tym. Rozumiał też doskonale, dlaczego tak bardzo bała się wtedy na korytarzu, dlaczego nie chciała zostać sama, dlaczego, aż tak bardzo spanikowała.
    Wszystko było jasne, ale jednocześnie wszystko zaprzepaścił. Nie mógł w tej chwili zrobić nic, aby jej ulżyć. Nawalił. Spierdolił sprawę i doskonale zdawał sobie w tym momencie z tego sprawę. Jej słowa były zbędne, bo rozumiał całą powagę sytuacji.
    — Chciałem wiedzieć, przed czym muszę cię chronić, nie… Nie pomyślałem, że to… — urwał w połowie zdania, a jego głos zawisł w powietrzu. Tak naprawdę nie miał pojęcia, jak powinien się teraz przy niej zachować. Nigdy wcześniej nie miał kontaktu z ofiarą gwałtu. Bał się w tej chwili zrobić cokolwiek, powiedzieć cokolwiek, bo martwił się, że tylko pogorszy stan dziewczyny, który i tak nie był najlepszy w obecnej chwili i to przez niego. Był świadom swojego błędu i gdyby tylko mógł, cofnąłby czas, odpuściłby, ale było za późno… Kolejny raz.
    Pierdolisz pomyślał, jednak nie odezwał się na głos, gdy usłyszał nazwisko swojego kumpla. Nigdy w życiu nie pomyślałby, że Billy byłby zdolny do czegoś takiego. Do naruszenia praw człowieka, do zachowania się, jak pierdolone zwierzę.
    Zagryzł wargę i zacisnął w odruchu mocno pięści.
    — Nie miał prawa cię dotknąć — wyszeptał po chwili, podnosząc spojrzenie na dziewczynę. Odsunął się od ławki, patrząc na nią, dzielnie wysłuchując wszystkich słów, które miała mu do powiedzenia. Zasłużył na każdą obelgę padającą z jej ust. Murray nie miał prawa jej dotknąć, a on sam nie miał prawa zmuszać jej w taki, czy inny sposób do powiedzenia prawdy. Również naruszył jej prawo, mogła przecież sama zdecydować… Mógł zasłużyć na to, aby podzieliła się z nim swoimi sekretami i traumami. Tym czasem sam mógł stać się wrogiem. — Nie wiem, ale nie pozwolę, żeby kiedykolwiek stała ci się jakakolwiek krzywda, rozumiesz? Nawet jeżeli tego nie chcesz, po prostu… Kurwa mać, nie mów tak rozumiesz? Nie jesteś przez niego skażona, ten skurwiel… — wziął głęboki oddech, potrząsając głową i odruchowo chcąc podejść do dziewczyny, gdy chwyciła się za gardło. Powstrzymał się jednak, bo nie chciał być powodem jej strachu — po prostu przepraszam, Claire. Przepraszam… Wiem, że to nic nie zmieni, ale naprawdę nie myślałem… Po prostu nie pomyślałem, że stało się coś takiego, że spotkało cię coś takiego — oblizał wargi, spoglądając, jak dziewczyna zbiera swoje rzeczy. Miała prawo go nienawidzić. Sam najchętniej przywaliłby sobie w twarz, ale wiedział, że dla Claire to niczego nie zmieni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi

    1. — Claire… — nie zdążył powiedzieć jednak nic więcej, bo dziewczyna opuściła klasę. Chciał za nią iść, mieć pewność, że trafiła bezpiecznie do swojego pokoju, ale wiedział, że gdyby tylko go usłyszała, wyprowadziłby ją z równowagi. A tego nie chciał. Nie mógł dla niej zrobić w tym momencie za wiele. Poza wyjaśnieniem profesorowi, że nawalił i niestety nie zdołał jej pomóc. Dlatego po wyjściu z pomieszczenia udał się pierw do lochów, do swojego pokoju, gdzie zasiadł przy biurku i chwycił pióro, atrament i zwój pergaminu.

      Claire,
      Nic nie usprawiedliwia tego, co zrobiłem. Nie będę się rozpisywał nad tym, jak ogromny popełniłem błąd i jak bardzo cię za to przepraszam. Wiem, że mi nie wybaczysz i wcale ci się nie dziwię.
      Chcę, żebyś po prostu wiedziała, że w każdej chwili… Mogę Ci pomóc. Mogę Cię wysłuchać, możesz mnie pobić, jeżeli miałoby to sprawić Ci jakąś ulgę. Po prostu jestem w zamku, gdybyś tego potrzebowała.
      Evan


      Przeczytał raz jeszcze tekst, a następnie zwinął go w rulonik. Wyciągnął potrzebne składniki do słodkiego snu i zaczął przygotowywać eliksir. Po przelaniu go w szklaną fiolkę, schował naczynie i liścik do pudełka, a następnie opuścił pomieszczenie i skierował się w stronę pokoju dziewczyny, gdzie zostawił pakunek pod jej drzwiami.
      Nie liczył na podziękowania, nie liczył, że wybaczy mu tego samego dnia. Zamierzał jednak sprawić, aby zobaczyła, że nic od niej nie chce, że nie chce wykorzystać zdobytej wiedzy przeciwko niej. Chciał dla niej po prostu dobrze.

      wkurzony na samego siebie Evan

      Usuń
  27. [ No owszem, stare dzieje z tą blogosferą… początki na Onecie, krótkie karty postaci z jednym zdjęciem i dwu zdaniowym opisem, różnych blogów tyle, ile grzybów po deszczu… ach, łezka się w oku kręci. Kiedyś wszystko było prostsze! Ale teraz tez jest super ;) A co do Emerson… hm, nie wiem czy określiłabym ją mianem pasywno-agresywnej, bo trochę mi to do niej nie pasuje, ale na pewno ma dziewczyna konkretny charakterek, z którym lepiej nie zadzierać ;) Wątpię więc, aby wlepienie szlabanu 'za bycie wredną dla brata' to dobry pomysł, szczególnie że Mer raczej nie zadawała się ze Ślizgonami i nie miała żadnych powodów do dokuczania Enzo. Tak naprawdę mało ją obchodzą ci Ślizgoni i ich mhrok, po prostu :D Zawsze można pokombinować nad jakimś zagadnieniem z OPCM, nad którym Mer głowiła się od dłuższego czasu… ale to musiałabym obmyślić szczegóły, bo na razie nic konkretnego nie przychodzi mi do głowy. Spróbuję pobudzić szare komórki do myślenia ;) ]

    Emerson Bones

    OdpowiedzUsuń
  28. Czy się zmartwił, kiedy nie dostrzegł jej w Wielkiej Sali następnego dnia? Owszem, ale uznał, że mogła zwyczajnie nie mieć ochoty na posiłek, lub wolała pojawić się później niż zawsze, aby na niego nie wpaść. Zamierzał to uszanować. Wiedział też, że blondynka naprawdę potrafiła dobrze go unikać, a on teraz nie chciał robić niczego przeciwko niej. Dlatego nie narzucał się, nie sterczał pod drzwiami jej pokoju i nie kręcił się w pobliżu klasy od OPCM. Trzymał dystans, wierząc, że… W zasadzie nie miał pojęcia w co dokładnie wierzył. Nie spodziewał się, aby Claire tak po prostu mu wybaczyła. Bardziej pasowałoby do sytuacji uznanie, że czeka, aż emocje opadną, aż wściekłość, którą obecnie do niego czuła nieco osłabnie, a wtedy będzie mógł spróbować naprawić swoje błędy.
    Zaczął się jednak martwić w momencie, w którym dowiedział się o tym, że dziewczyna wyjechała. Bał się o to, co mogła zrobić. Czy na pewno wróci? Ponoć miała, ale skąd mogli mieć pewność? Pamiętał dokładnie słowa, które mu powiedziała, że myślała o śmierci, ale myśl o bracie ją przed tym powstrzymywała. Co jeżeli sprawił, że miała dość? Było mu z tym cholernie źle. Wiedział jednak, że nie może nic zrobić. Próbował wyciągnąć z Enzo jakieś informacje, ale po żadnej z rozmów niczego się nie dowiadywał. Szybciej tracił cierpliwość do nastolatka, niżeli udałoby mu się poruszyć temat jego siostry.
    Ten wieczór był, jak każdy inny. Siedział w pokoju, zastanawiając się nad tym, jak może dowiedzieć się czegokolwiek o Summers. Czy próba poszukiwania jej byłaby odpowiednia? Czy po tym, co jej zrobił miał do tego prawo? Chciał czekać. Chciał być cierpliwy, ale to chyba nie była jego najmocniejsza strona. Nie, kiedy wyrzuty sumienia zjadały go od środka.
    Starał się jednak powstrzymać przed pochopnym działaniem. Zawiódł ją już raz całkowicie i nie mógł dopuścić do tego, aby kolejny raz pozwolić się skreślić.
    Słysząc pukanie do drzwi, podniósł się leniwie z łóżka, na którym leżał i z którego wpatrywał się otępiałym wzrokiem w sufit. Z równie dużą dawką lenistwa podszedł do nich i otworzył je, nie zdążywszy zareagować, gdy drobna blondynka zaczęła okładać pięściami jego tors. Wyprostował się momentalnie i napiął mięśnie, zapierając się, aby nie zachwiać się. Zaciskał wargi, trzymając dłonie luźno po bokach ciała i wpatrywał się w jakiś punkt ponad dziewczyną, nie przerywając jej w tym napadzie. Zasłużył sobie na każde uderzenie, a ona powinna mieć siłę, aby przywalić mu znacznie mocniej. Powinien naprawdę porządnie oberwać za to, co zrobił.
    — Nikogo nie chcę załatwiać — powiedział spokojnie, opuszczając głowę w dół i patrząc na jej twarz. Nie wyglądała dobrze, wręcz przeciwnie. Od razu zauważył, że schudła. Ubranie wisiało na niej luźniejsze, a skóra na twarzy wydawała się bardziej napięta, co wprowadzało go w jeszcze większy stan niepokoju. Z drugiej strony był przeszczęśliwy, że widzi ją żywą. W jednym kawałku i to w dodatku z powrotem w Hogwarcie. — Nie mogę ignorować jego włóczenia się po nocach, gdy dyżuruję. Zwłaszcza, że nawet nie stara się być niezauważony — kontynuował, powstrzymując się przed zadaniem mnóstwa pytań na temat tego, gdzie była i co robiła. — Bałem się, że nie wrócisz. Że coś się stało — powiedział, odsuwając się o krok od dziewczyny chcąc zachować bezpieczny dystans — cieszę się, że cię widzę — dodał cicho, wiedząc, że prawdopodobnie ona nie będzie szczęśliwa z powodu tych słów.

    Evan

    OdpowiedzUsuń
  29. Teraz już bez słowa, czekał, aż ostatni z uczniów opuści salę lekcyjną, obserwując przez okno jak inne klasy wybywają z zamku na błonia, by skorzystać z popołudniowego słońca po zakończonych zajęciach. Czasami po cichu zazdrościł im tej naiwnej beztroskości, która nie raz, jego, jako nauczyciela przyprawiała o co najmniej irytację. Ale to był ich czas. Czas na bezkarne wygłupy zanim wpadną w okowy obowiązków poważniejszych niż sprawozdanie ze starożytnych run na przyszłą środę. Gdzieś po cichu wierzył, że każda z tych indywidualności, po opuszczeniu murów szkoły przeżyje mały szok w zderzeniu z rzeczywistością i wkroczy w dorosłe życie nieco odmienionym. Jego osobiste dorastanie dokonało się jeszcze w szóstej klasie, choć i wcześniejsze lata nauki pozbawione były sielanki, której zazdrościł swoim uczniom. Na Merlina, nie życzył im nic tak drastycznego, jak ataki bazyliszka na pierwszym roku, ale liczył, że w jakiś sposób niektóre, fatalne jego zdaniem przypadki, nagle wydorośleją.
    Po cichu wierzył nawet w pannę Summers, którą do takowych przypadków zaliczał, jednak nic nie mogło go przygotować na to, że powita ją ponownie z nowym semestrem jako swoją stażystkę. Oczywiście, chciał, żeby znalazła swoją wymarzoną posadę, pracę, którą będzie mogła nawet nazwać pasją, ale w najśmielszych snach, nie podejrzewał, że mogła by być to posada nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią. Przekonany, o niepodważalnej wyższości swoich metod nauczania nad innymi, zwyczajnie nie widział Claire w tej roli. Jej kobiecość, a raczej młoda wręcz dziewczęcość wydawała się zbyt delikatna do tej roli. Był przekonany, że zbyt łatwo pozwoliłaby sobie wejść uczniom na głowę, a przedmiot ten uważał za na tyle ważny, że nie można było powierzyć losu kolejnych pokoleń w ręce kolejnego niekompetentnego nauczyciela.
    Jednak zdecydowanie dostrzegał w niej tą zmianę. Nie wiedział do końca, czy była to ta przemiana, na którą liczył u każdego ze swoich uczniów, ale zdecydowanie widział jej nowo nabytą dojrzałość. Nie był też pewien, czy jest to przemiana wystarczająca, by spełnić wymagania tego stanowiska, ale nie mógł odmówić jej szansy, choć o swoich obawach i obiekcjach mówił jej bezlitośnie w prost już od pierwszego dnia stażu.
    Dziś też chciał dać jej szansę. Nie planował odezwać się ani słowem podczas próbnej lekcji dla trzecioklasistów, których zdążył już ułożyć pod swoje dyktando, a jednocześnie tematy zajęć nie były tak zawiłe i istotne, by drobna wpadka mogła skrzywić ich wiedzę na temat przedmiotu na resztę edukacji. Naprawdę nie chciał się odzywać, jednak po kolejnym już wtrąceniu rozpoczynanym od: Panna Summers miała na myśli..., w którymś momencie postanowił ostatecznie przejąć lekcję, by nie namieszać zbytnio w młodych głowach ilością poprawek i zmian w wykładzie dziewczyny. Starając oszczędzić jej wstydu, próbował jeszcze zaangażować ją w zajęcia, jednak zdecydowanie sprowadzając do funkcji asystentki. Widział, że jej zaplątanie nie wynika z braku wiedzy czy przygotowania. Widział przecież jej notatki i jedynym powodem jaki przychodził mu do głowy był stres. Jednak nawet to nie powinno tak jej rozbroić. Na pewno, jeżeli faktycznie wiązała jakiekolwiek nadzieje z tym zawodem.
    - Co się z tobą dzieje? Coś się wydarzyło? - Spojrzał w końcu na dziewczynę, odwracając się tyłem do okna i opierając rękoma o parapet. Wymagał od niej wiele. Zdecydowanie więcej niż od uczniów, ale przecież ona nie była już jego uczennicą. Absolutnie nie chciał jej skreślać, ale dzisiejszy popis zdawał się jedynie potwierdzać wszystkie jego dotychczasowe przypuszczenia. Zwyczajnie się nie nadawała. I im szybciej zda sobie z tego sprawę, tym łatwiej będzie dla nich obojga.

    Nathaniel

    OdpowiedzUsuń
  30. — Nie będę z tobą o tym rozmawiać. Oczywiste jednak jest to, że w twoich oczach, po prostu nie chcę — powiedział nadzwyczaj spokojnie, spoglądając na nią. Miała rację. Uwziął się na jej brata, ale w jego mniemaniu, naprawdę zasłużył na każdy wlepiony mu szlaban. Na każde ujemne punkty i wszystkie te godziny spędzone na sprzątaniu i polerowaniu szkolnych nagród w Izbie Pamięci. — Ale sama dobrze wiesz, jak potrafi zachowywać się Enzo — burknął, mrużąc delikatnie oczy. Jeżeli przyszła tu tylko po to, gotowy był wyprosić ją z pokoju i zamknąć przed nią drzwi. Mimo, że początkowo chciał wysłuchać wszystkiego, co miała mu do powiedzenia. Tyle, że był gotów na wysłuchanie wszelkich żali związanych z tym co zrobił jej. Enzo i sprawy z nim związane, były czymś zupełnie innym.
    Zmarszczył delikatnie brwi, gdy usłyszał jej kolejne słowa. Jak na zawołanie podniósł wzrok i utkwił spojrzenie w jej oczach.
    — Próbuję cię nie wkurzać, ale widzę, że cokolwiek zrobię i tak będzie źle — powiedział, nie odwracając wzroku od jej twarzy — umiem patrzeć ci w oczy. Umiem zachowywać się normalnie, o ile ty będziesz się zachowywała normalnie. Wiem, że jesteś na mnie wkurzona, że zrobiłem źle, że nie chcesz mojej pomocy… Ale jeżeli masz zamiar wpadać tu i oskarżać mnie o wszystko co spotka twojego brata, bo jest rozpieszczonym dupkiem, to nie jest mój problem — wyprostował się i zrobił krok w jej stronę. Chciała normalnego zachowania? Proszę bardzo, będzie je miała — a teraz, jeżeli nie masz mi nic więcej do powiedzenia, po prostu wyjść. Jeżeli Enzo ma jakiś problem, to niech sam przyjdzie i powie, co mu przeszkadza. Wydaje mi się jednak, że nie kiwnie palcem, bo doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że każdy szlaban dostał zasłużenie — zmrużył oczy i wyprostował dłonie — świetnie, w takim razie chyba skończyliśmy! — Krzyknął za dziewczyną, kiedy odwróciła się i opuściła jego pokój. Stał z rękoma założonymi na biodrach i wpatrywał się w jej plecy, do momentu, w którym nie zauważył, jak przystanęła i oparła się o ścianę.
    Przez chwilę po prostu stał i patrzył na nią, powstrzymując się przed ruszeniem w jej stronę. Kazała mu się przecież odpieprzyć. Widząc, jak się osunęła po ścianie, momentalnie ruszył w jej stronę, po chwili zdając sobie sprawę, że odezwała się do niego.
    — Claire — wypowiedział przestraszony jej imię, podbiegając szybko do niej i upadając przy niej na kolana. Chwycił ostrożnie jej ramiona i podniósł się powoli, cały czas ją podtrzymując, podniósł się razem z nią. Zarzucił ramię dziewczyny na swój kark i sam wsunął dłoń pod jej plecy i kolana, chwytając ją w swoich ramionach — jesteś lekka jak piórko… Jesz coś w ogóle? — Spytał cicho, przyglądając się jej twarzy — nie wyglądasz dobrze, powinnaś trafić do Skrzydła Szpitalnego, a nie do swojego pokoju — powiedział, kierując się w stronę schodów, prowadzących na parter, skąd zamierzał udać się właśnie do szkolnej pielęgniarki. Nie mógł jej tak po prostu odprowadzić i zostawić w spokoju — i nawet nie próbuj się ze mną kłócić i tak nie masz wystarczająco dużo siły — powiedział stanowczo, stawiając kolejne kroki.


    Evan <3

    OdpowiedzUsuń
  31. Spojrzał na dziewczynę i pokiwał głową z dezaprobatą.
    — To może zastanów się, czego chcesz? — Uniósł wysoko brew. Wiedział, że na pewno nie chciała, aby posiadł wiedzę na temat wydarzenia z majowej nocy, o którym dowiedział się przez eliksir. Prawda była taka, że… Wiedział, że nawalił – ok. Nie kwestionował tego, ale nie był w stanie zrozumieć blondynki. — Wiesz… Rób, co chcesz. Proszę bardzo, spełnij wszystkie swoje pragnienia związane z nienawiścią do mnie. Zasłużyłem. Nie ukrywam, zjebałem, wiem o tym! — Krzyknął za nią, wciąż wpatrując się w jej plecy.
    Chciał naprawić swoje błędy, ale prawda była taka, że nie miał jeszcze na to planu. Nie wiedział, co może zrobić, aby ponownie poczuła do niego sympatię i jakieś ziarnko zaufania. Wiedział dobrze, że to nie będzie szybka i przyjemna droga. Wręcz przeciwnie, długa i wymagająca zaangażowania. Jego zaangażowania, bo przecież nie mógł jej do niczego zmuszać. Mógł jedynie spróbować wzbudzić w niej to, o czym powiedziała mu, gdy tylko eliksir zaczął działać.
    Ugryzł się w język, gdy szedł z nią na rękach, mijając kolejne korytarze wielkiego zamku. Początkowo nie brał innej możliwości niż skrzydło szpitalne pod uwagę. Jej groźby nie robiły na nim wrażenia, bo w tej chwili dobrze wiedział, że nie miała wystarczająco dużo siły w sobie, aby rzucić tak potężną klątwę. Zresztą nie podejrzewał, że byłaby skłonna stracić wolność przez niego.
    Gorzej, że zaczął zastanawiać się nad tym, czy nie doprowadził jej przypadkiem na skraj wytrzymałości. Co, jeżeli byłaby na to gotowa?
    — Nie zostawię cię, zwariowałaś — prychnął, nie puszczając jej i nie myśląc nawet o tym, aby spełnić jej prośbę. Rozumiał jednak, że powinien uszanować chęć zaprowadzenia jej do pokoju. Dlatego w ostatniej chwili skierował kroki w przeciwną stronę i ruszył w kierunku jej pokoju.
    — Nigdy więcej nie wykorzystam eliksiru — powiedział, patrząc prosto w jej oczy — nigdy nie wykorzystam magii przeciwko tobie, nie będę cię do niczego zmuszał, nie będę się narzucał, nie będę wchodził ci w drogę — mówił spokojnie, stawiając kolejne kroki. Ignorował całkowicie zaciekawione spojrzenia uczniów i wymieniane przez nich między sobą szepty. Słysząc natomiast głośny komentarz jakiegoś Puchona z siódmego roku, zmierzył go jedynie ostrym spojrzeniem. Licząc na to, że chłopak zrozumiał, że jeżeli Helsby usłyszy jakieś plotki o nim i blondynce, ten wyląduje ze szlabanem.
    — Wiem, że nie chcesz mojej pomocy i to rozumiem — powiedział, zbliżając się powoli ku celu — ale gdybyś czegoś potrzebowała, jestem ci to winien. Wiem, że nie chcesz mnie słuchać, ale muszę wykorzystać szansę, bo nie wiem, kiedy następnym razem pozwolisz mi się zbliżyć, lub sama przyjdziesz… Przepraszam. Żałuję. Cholernie żałuję tego, w jaki sposób to z ciebie wyciągnąłem. Powinienem być cierpliwy, a usprawiedliwianie się tym, że chciałem wiedzieć, przed czym muszę cię chronić… Jak mogę cię chornić, skoro sam okazałem się niebezpieczeństwem — wyszeptał, specjalnie zwalniając tempa kroków, aby zdążyć powiedzieć wszystko to, co chciał jej przekazać nim dotrą pod drzwi jej pokoju — i chcę, żebyś wiedziała, że jakąkolwiek podejmiesz decyzję uszanuję ją. Zrobię wszystko, co będziesz chciała.

    Evan❤

    OdpowiedzUsuń
  32. Opuścił spojrzenie na dziewczynę, gdy złapała ponownie jego kark. Czując jej głowę przy swoim torsie, kąciki jest ust drgnęły delikatnie. Nie była w formie, nie wyglądała dobrze, ale patrząc na nią w tej chwili miał wrażenie, że pomiędzy nimi zapanował spokój, chociaż na krótką chwilę, że to Claire przede wszystkim nieco odetchnęła.
    — Rozumiem. Masz do tego prawo — odparł ze spokojem. W zasadzie, nie dziwił się jej. Może nie rozumiał wszystkiego, co kierowało dziewczyną. Nie był jednak idiotą i wiedział, że po tym co zrobił i w jaki sposób się zachował, Claire nie miała żadnych podstaw do tego, by uwierzyć w jakiegokolwiek jego słowo — po prostu mówię o tym, bo chcę, żebyś wiedziała… Po prostu będę robił to czego będziesz chciała. Czy rzucić te słowa we wściekłości, czy będą prośbą. Sama zdecydujesz, kiedy będziesz chciała się do mnie odezwać. Kiedy będziesz gotowa mi przebaczyć, zapomnieć czy zignorować to, co zrobiłem. Do niczego nie będę cię zmuszał. Po prostu… Ty rządzisz. W jakikolwiek sposób będziesz chciała, ale to ty ustalasz zasady — oczywiście, że się bał. Wiedział, że Summers mogła mieć różne pomysły, że mogła chcieć się na nim zemścić, że mogła chcieć wykorzystać jego słowa przeciwko niemu. Obiecał i tym razem zamierzał dotrzymać złożonej przysięgi, niezależnie od tego, jaka będzie cena.
    Zmarszczył brwi, słysząc zadawane przez blondynkę pytania. Też się nad tym zastanawiał, gdy poczuł to po raz pierwszy. Odkąd ponownie przekroczył próg Hogwartu zastanawiał się nad wieloma wydarzeniami z jego życia, gdy jeszcze po prostu uczył się w tej szkole. Wracając tutaj, obiecał sobie, że wykorzysta tę szansę. Wiedział, że były rzeczy, których po prostu nie mógł zmienić, ale wierzył w to, że będzie w stanie pomóc innym, zagubionym dzieciakom. Nie uważał, aby Claire była nadal dzieckiem, które nie wie, czego chce od życia.
    Zdawał sobie sprawę jednak z tego, że w tamtym czasie był tak bardzo skoncentrowany na sobie i nauce, że nie zwracał uwagi na nic innego. Gdyby wściekłość kierował tylko na rodziców, może interesowałby się bardziej własnym bratem, może byłby w stanie zareagować w odpowiednim momencie, może zauważyłby, że z chłopakiem dzieje się coś niedobrego. Skoro on i Claire ponownie mieli okazję stanąć sobie na drodze… Nie wierzył w przeznaczenie, ale może jednak to nie stało się przez przypadek? Nie był w stanie jednak powiedzieć blondynce, że po prostu czuje, że musi to zrobić. Teraz znając jej historię, może gdyby będąc jeszcze w Hogwarcie, jako uczeń, zachowywał się inaczej, to wszystko byłoby inaczej?
    — Pojawiliśmy się jeszcze raz w zamku — powiedział po chwili zastanowienia — nie uważasz, że to coś musi znaczyć? Dobrze wiesz, że nie chciałem być nauczycielem. Nie po to tyle się uczyłem, aby skończyć tutaj — wzruszył ramionami — może muszę być tutaj, aby być twoim aniołem stróżem? — Zaśmiał się, bo tak było łatwiej powiedzieć o czymś, co wydawało mu się kretyńskie, a jednocześnie czuł to naprawdę. — Najwyraźniej jesteśmy na siebie skazani. Tym razem to ja będę tym upierdliwym z dwójki, a ty będziesz próbowała mnie nie zabić — wyszczerzył się wesoło, może nawet nieco kretyńsko.
    — Będę cierpliwie czekał, aż poczujesz, że jesteś w stanie to zrobić — powiedzenie, że był szczęśliwy to za dużo. Poczuł jednak wyraźną ulgę, że dziewczyna brała pod uwagę w ogóle opcję wybaczenia mu. Nawet jeżeli miałby czekać na to w nieskończoność. Wspomnienie o tym, że może kiedyś mu wybaczy w mniemaniu byłego Krukona było niemal tym samym, co poinformowanie go, że na pewno o tym pomyśli, a w tej chwili to była naprawdę wystarczająca informacja. Nie mógł przecież prosić o więcej.
    Pchnął stopą drzwi, gdy znaleźli się przed nimi i wszedł powoli do środka. Podszedł do łóżka i zgodnie z prośbą młodej kobiety, ostrożnie ją na nim ułożył.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Mogę coś jeszcze dzisiaj dla ciebie zrobić? — Spytał, cofając dłonie i powoli klękając przy łóżku dziewczyny — mogę tu siedzieć i wyjść dopiero, jak zaśniesz. Albo zrobić eliksir. Pójść po coś, do zjedzenia… Nie odpowiedziałaś mi, jadłaś coś? Mogę też po prostu wyjść i siedzieć pod drzwiami niczym rycerz i odstraszać wszystkich, którzy ośmielili się chociażby przejść przy twoich drzwiach — dodał z delikatnym uśmiechem, wpatrując się w jej twarz.

      Evan❤

      Usuń
  33. - Ty – zaznaczył, gdy się odezwała i tylko wygiął usta w słabym łuku. Wstrzymał oddech patrząc na dziewczynę i zastanawiając się nad tym, co dokładnie za chwilę usłyszy. Mógł się w tym momencie spodziewać tak na dobrą sprawę wszystkiego. Rzeczy realnych i tych wyolbrzymionych. – Rozumiem, przyjąłem i nigdy nie zapomnę – powiedział z wyraźną ulgą w głosie.
    Musiał przyznać, że go zaskoczyła. Zakładał, że blondynka raczej poczęstuje go kolejnymi epitetami, zaznaczy dodatkowo jakim ogromnym jest dupkiem i powie coś w rodzaju, że chce, aby opuścił zamek. Nie zrobiła tego. Zachowała się naprawdę w porządku, a to sprawiło, że Evan czuł się jeszcze gorzej z samym sobą i świadomością, co zrobił jej podczas spotkania w klasie od OPCM. Stare powiedzenie mówiło, że ludzi mierzy się na swój wzór. Zmarszczył lekko brwi, zastanawiając się nad tym, czy postąpiłby właśnie w taki sposób.
    - Bo może potrzebujesz mnie mimo wszystko? No wiesz... W zamku czyhają niebezpieczeństwa. Wybuchające eliksiry, nieznośne chochliki kornwalijskie, czy uczniowie wpychający nos w nie swoje sprawy. To ostatnie to chyba największe utrapienie – wzruszył przy tym lekko ramionami. Nie chciał sugerować dziewczynie, że może spotkać ją jeszcze coś złego. Nie chciał zakładać, że Summers ma jakiegoś ogromnego pecha, ale z drugiej strony nie mógł zakładać, że w tej chwili jest najbezpieczniejsza na świecie. Wiele mogło się zmienić, chociażby w ciągu jednej sekundy. Dlatego uważał, że mimo wszystko powinien mieć na nią oko – albo przed profesorem. Powiedziałem MacMillanowi, że nawaliłem tamtego dnia – powiedział po chwili – że olałem tę prośbę, bo miałem inne rzeczy na głowie – wyjaśnił - później zniknęłaś i nie wiedziałem, jak bardzo spieprzyłem nie tylko eliksirem, ale i samymi zajęciami.
    Zamrugał kilkakrotnie, po chwili kiwając powoli głową.
    - Skoro tego chcesz – powinien uszanować jej decyzję, ale skoro nie zamierzał po prostu iść do swojego pokoju. Chciał mieć pewność, że z nią wszystko dobrze. Podniósł się z kolan i otrzepał materiał ubrania. – Mogę tu zostać – powiedział uważnie się przyglądając dziewczynie. Nie był pewien, czy ma się upierać przy spełnieniu jej prośby. – Usiąść i poczekać, aż zaśniesz. No wiesz, trzymać cię tak, jak teraz za rękę, a nawet pogłaskać po głowie, ale musisz być tego pewna. Nie chcę dostać zaklęciem, bo nagle zmienisz zdanie i uznasz, że cię napastuję – uniósł wysoko brew – mogę sobie nawet wyczarować prowizoryczne łóżko z... Skrzynia i krzesło się nadadzą. Albo biurko. Albo daj mi coś miękkiego pod głowę, to mi wystarczy, nie mam dużych wymagań – przysiadł na piętach, ściskając mocniej jej dłoń – postaram się... Postaram się nie wpadać na Enzo podczas dyżurów, o ile on też będzie... Nie będzie wpadał mi pod nogi.

    Evan❤

    OdpowiedzUsuń
  34. Uśmiechnął się na słowa dziewczyny. Czuł, że to blef. Gdyby tylko nie bał się, że blondynka mogłaby spanikować, przycisnąłby ją bliżej swojego torsu. Wolał jednak ograniczyć się do szerszego uśmiechu, który pojawił się na jego ustach. Jak na jeden dzień i tak wydarzyło się bardzo wiele.
    — Po prostu wiem, na co muszę uważać. Nie zapomnę o tym, poza tym to najbardziej prawdopodobne niebezpieczeństwo tutaj — zaśmiał się cicho, patrząc na nią z pewnym rozczuleniem w oczach, gdy wydęła wargi. Pokręcił przy tym lekko głową, ponownie się śmiejąc — jesteś urocza, gdy się złościsz. Mówił ci to już ktoś?
    Przyglądał się jej jeszcze przez chwilę, nie koncentrując się dokładnie na drodze i na tym, co robi, aby wejść do pokoju. Zresztą, to nie wymagało od niego, aż takiego zaangażowania.
    — Możemy przy tym zostać — przytaknął — uważaj sobie, co chcesz. Ja będę robił po prostu swoje. I nie wylewaj, więcej eliksirów ode mnie, bo skoro tak, mógłbym składniki wykorzystać w lepszy sposób. — Przez chwilę milczał, nie odwracając od niej spojrzenia, nawet na krótką chwilę. Zmarszczył tylko delikatnie brwi — nadajesz się. Musisz tylko skupić się przede wszystkim na sobie i na tym, co jest dla ciebie ważne — zauważył, nie przestając się uśmiechać — teraz będziesz się wysypiała, więc łatwiej będzie ci się skupić na tym, co musisz zrobić. Tylko zacznij coś jeść, bo uczniowie cię zdmuchną. Już jesteś niesamowicie lekka. Nie czułem w ogóle, że niosłem człowieka, a chciałem zauważyć, że z lochów do twojego pokoju jest kawałek do przejścia.
    Klęczał przy niej, uważnie się wpatrując w nią i oczekując na odpowiedź. Nie potrafił dokładnie wyjaśnić tego pragnienia bycia przy niej. Chciał mieć pewność, że dziewczynie nic nie grozi, że jest bezpieczna, a jej sen jest spokojny.
    Obserwował, gdy przesuwała się na łóżku. Nie miał pojęcia, co takiego może zaraz usłyszeć, ale podejrzewał, że nie będzie to rozkaz opuszczenia jej pokoju.
    — Skoro tego chcesz — podniósł się powoli z kolan, cały czas przy tym na nią patrząc. Chciał mieć pewność, że Claire na pewno jest świadoma, o co go prosi. Chwilę wcześniej sama powiedziała przecież, że ze zmęczenia mówi bzdury — po prostu położę się obok i będę trzymał twoją rękę, bo chcę mieć pewność, że wszystko jest z tobą dobrze — powiedział na głos, jakby chcąc się upewnić, że oboje myślą dokładnie o tym samym i rozumieją wszystko w ten sam sposób. Usiadł na łóżku i pochylił się, aby zsunąć z nóg buty, a następnie powoli położył się na plecach obok dziewczyny. Pierwszy raz czuł się tak bardzo zestresowany. — Mam trzymać cię za rękę? Położyć się inaczej? Mam coś zrobić? — Pytał cicho, dla odmiany patrząc się w kamienny sufit i próbując zapanować nad swoim oddechem, który nieco przyspieszył.

    Evan❤

    OdpowiedzUsuń
  35. — Okoliczności były zupełnie inne — uśmiechnął się i niewiele brakowało, aby wytknął jej z rozbawieniem język. Powstrzymał się jednak przed tym. Natomiast na jego ustach pojawił się nieco szerszy uśmiech. Miał wrażenie, że atmosfera pomiędzy nimi odrobinę się rozluźniła i to była miła zmiana, którą zauważył. — Chyba musimy sobie razem zrobić tatuaże w takim razie — puścił do niej oczko, a po chwili uśmiechnął się wesoło — Jeszcze gorzej… No wiesz? Chociaż z drugiej strony, może ktoś go znajdzie i wykorzysta z głową, o ile się nie zbił — wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu, wciąż uważnie jej się przy tym przyglądając.
    Atmosfera ponownie jednak się zagęściła i to dość szybko. Claire szybko wymazała uśmiech Evana z jego twarzy. Chciał dla niej dobrze. Nie zdawał sobie sprawy, że jego uczynek, wpłynął na dziewczynę tak bardzo. Rodziły się w nim prawdziwe wyrzuty sumienia, które zaczynały go męczyć. Bardzo. A to wiązało się z jeszcze większym pragnieniem niesienia ochrony.
    Wiedział, że musi zachować jednak równowagę, nie przesadzić w żadnym kierunku. Postarać się znaleźć idealny środek, co zdecydowanie nie było łatwym zadaniem.
    — Jasne — powiedział zdecydowanie mniej rozbawiony i pokiwał głową — ale jak będziesz czegoś, czegokolwiek potrzebować, po prostu powiedz — dodał z myślą, że powtarza to po raz ostatni. Nie chciał przecież sprawić, aby miała go dość. Podejrzewał, że już mogła mieć dość słuchania jego gadania, bo od kilkunastu minut mówił ciągle to samo. Powtarzał te same kwestie, licząc na to, że zapadną w głowie i pamięci dziewczyny na tyle mocno, że faktycznie nie będzie się bała sięgnąć po pomoc u niego. Na tym mu przecież najbardziej zależało.
    W tej chwili mógł tylko mieć nadzieję, że z dnia na dzień będzie z nią lepiej, jej stan będzie się poprawiał i zaufanie do niego, będzie wzrastało.
    W pierwszym odruchu ułożył dłonie na swoim brzuchu i splótł swoje palce. Nie trwało to jednak długo, gdy poczuł i usłyszał ruch dłoni Claire. Rozluźnił swoje dłonie i ułożył rękę obok siebie, gdyby chciała go chwycić – bo o tym była od początku mowa.
    Zacisnął ostrożnie palce na jej dłoni i patrząc cały czas w sufit, uśmiechnął się delikatnie. Starał się nie ruszać, jakby bał się, że jeden jego niewłaściwy ruch sprawi, że dziewczyna się wystraszy. Zależało mu na tym, aby naprawdę czuła się bezpiecznie. Dlatego oddychał powoli i głęboko, jeszcze przez chwilę wpatrując się przed siebie.
    Powoli odwrócił głowę w bok, aby zerknąć na jej twarz, gdy poczuł ją nieco bliżej.
    — Bardziej niż o krzyk, boję się o to, że ty będziesz się bała — wychrypiał cicho, przygryzając dolną wargę i wpatrując się w nią. Słuchał tego, co miała mu do powiedzenia i uśmiechnął się delikatnie, kącikami ust — będę — powiedział i na znak, ścisnął odrobinę mocniej je dłoń — mówiłem już, że zrobię wszystko, abyś czuła się bezpiecznie. Ty decydujesz, co mam robić — powiedział i zacisnął usta, powstrzymując ziewnięcie. Miał do Summers dużo pytań, ale teraz wiedział, że nie może ich tak po prostu zadać i oczekiwać, że cokolwiek mu powie. Zwłaszcza po tym, w jaki sposób się zachował.
    — Zawsze chciałaś uczyć? — Spytał szeptem, po chwili ciszy.

    Evan❤

    OdpowiedzUsuń
  36. — W zasadzie to się nie dziwię… Sam bym nie wziął od siebie nic, wiedząc, co zrobiłem wcześniej… W sensie na twoim miejscu. Zdecydowanie. Mogę tylko powiedzieć, że więcej nie wywinę takiego numeru, ale wszystko jest zrozumiałe — mruknął. Zdawał sobie sprawę z tego, że Claire tak po prostu nie zapomni o tym i nagle nie będzie pomiędzy nimi tak, jakby nic się nie wydarzyło.
    Najbardziej bolał go fakt, że już pod wpływem serum zaczęła mówić o tym, że zaczęła go lubić. Nie, żeby jakoś specjalnie mu na tym zależało, ale to po prostu było miłe. Chwilę później zorientowała się jednak, jak wyglądała sytuacja i cała sympatia poszła… Nie dziwił się. Miała do tego pełne prawo, on sam na jej miejscu pewnie wkurwiłby się tak samo, jak ona. Nie miał, więc do dziewczyny żadnych pretensji. Gdyby tak było, byłby skończonym dupkiem, a przecież nim nie był, mimo, że czasami zachowywał się nietaktownie, czasami wyobrażał sobie trochę za dużo, ale nie był największym dupkiem chodzącym po tym świecie.
    Nie kontynuował więcej temat, bo wydawało się, że wszystko było powiedziane. Dokładanie czegoś więcej nie było w żaden sposób uzasadnione, a po minie blondynki, mógł się jedynie domyślać, że i ona wolałaby zmienić temat rozmowy.
    — Nigdy nie zrobię czegoś takiego — powiedział cicho, patrząc w oczy dziewczyny — ta cała sprawa z eliksirem, nigdy więcej cię nie zranię, wiem, że już to mówiłem, ale naprawdę chcę, żebyś to wiedziała. Masz rację… Nie mógłbym — z Billy’m kiedyś się trzymał. Dogadywał się z nim. Czasami mieli jakieś sprzeczki, nie we wszystkim się zgadzali, ale generalnie mógł nazwać go swoim dobrym kolegą. I nigdy też nie podejrzewałby, że chłopak mógłby posunąć się do czegoś takiego. To… To nie było w jego stylu. Jak widać, Helsby nie znał go wystarczająco dobrze. Nadal myśląc o nim, automatycznie budziło się w nim obrzydzenie i nie mógł obiecać Summers, że gdyby go spotkał, nie przywaliłby mu. Oczywiście nie powiedziałby, dlaczego, ale nie mógł przysiąc, że byłby w stanie się powstrzymać.
    — Nie wiem, hej… Przecież się nie znamy — zaśmiał się cicho, bo wspominając szkolne lata, zdecydowanie nie mógłby powiedzieć, że blondynka przejawiała jakikolwiek entuzjazm i fascynację nauką, jako taką. Tak, zdecydowanie w tamtych czasach nie powiedziałby nigdy, że ich drogi się ponownie skrzyżują i to w Hogwarcie, jako stażystów. To wydawało się wręcz absurdalne. — Dlaczego z góry zakładasz, że się nie nadajesz? Na to, czy jakiekolwiek inne, wymienione stanowisko? Moim zdaniem z każdym z wymienionych zawodów świetnie byś sobie poradziła — uśmiechnął się, chociaż może z tym aurorem przesadził, ale mniejsza już o to — chciałem zostać magomedykiem — powiedział, wzruszając lekko ramionami i ponownie odwracając głowę tak, aby spoglądać na sufit. Niby pogodził się z wszystkim, co go spotkało. Zaakceptował, że widocznie taka ścieżka nie była mu pisana, ale to wciąż sprawiało pewien ból, którego nie był w stanie się pozbyć. — Ale zawaliłem egzaminy i jedyne co mogę mieć wspólnego z magomedycyną to tworzenie eliksiru słodkiego snu… Nie możesz mnie pozbawiać tej mini satysfakcji, wiesz o tym, prawda? — Zaśmiał się cicho, jednak nie odrywał otępiałego spojrzenia od kamiennego sufitu.

    Evan❤

    OdpowiedzUsuń
  37. — Wiem, że przez cały czas mogłem wydawać się dupkiem, ale… Naprawdę nim nie jestem, po prostu… Czasami łapie mnie zaćmienie. Zaćmienie mózgu, ok? — Westchnął, chociaż wiedział, że to nic nie da. Próby żartowania z tego, co zrobił, były w zasadzie żałosne i szybko zdał sobie z tego sprawę — przepraszam, to nie było właściwe — dodał cicho, zerkając na dziewczynę.
    Początkowo, gdy dowiedział się, co ją spotkało czuł strach. Strach, bo nie wiedział, jak ma ją traktować. Nie chciał, aby ona bała się jego, aby źle o nim myślała, ale jednocześnie nie chciał jej traktować inaczej, bo przecież na to nie zasługiwała, o co zresztą sama zwróciła mu uwagę. Im dłużej przebywał jednak w jej towarzystwie, tym śmielej i pewniej się czuł.
    Sytuacja z leżeniem razem była jednak dość niekomfortowa, bo nie chciał, aby wyniknęło z tego cokolwiek niewłaściwego.
    — To miłe, że… Że to ja jestem tym pierwszym? — Uśmiechnął się kącikami ust, nie wiedząc dokładnie, jak to określić. W tym uśmiechu było jednak coś smutnego. Było mu żal Summers, ale wiedział, że nie może tego po sobie pokazywać, co w zasadzie nie było tak łatwe, jak początkowo mu się wydawało. — Kolejna rzecz do tatuowania… Zaraz zabraknie mi miejsca na ciele, jeżeli to będzie dalej tak wyglądało — zaśmiał się cicho, spoglądając na ich splecione ze sobą dłonie — gdzie chcesz zrobić te pierwsze? — Spytał z uśmieszkiem — no wiesz, mój będzie na czole. A twój? — Wyszczerzył się wesoło — myślę, że też powinien być na czole. Byłyby wtedy niczym takie trochę matching — dodał, poruszając brwiami, a po chwili zaczynając się śmiać.
    — Nie zastanawiałem się nad tym — powiedział zgodnie z prawdą, a następnie zagryzł wargi. Nie myślał o tym, próbując pogodzić się z tym, że tak po prostu musiało i musi być. Chyba było łatwiej, po prostu przyjąć to wszystko takim, jakim było. Można powiedzieć, że była to forma kary, którą sam sobie postanowił wymierzyć. — Ale w sumie… Może powinienem o tym pomyśleć. Może to faktycznie nie jest taki głupi pomysł, ale… Naprawdę chciałabyś mi pomóc? — Zadając pytanie, zorientował się, że dziewczyna przysunęła się bliżej niego. Zmarszczył lekko brwi, odwracając głowę w jej stronę i uśmiechnął się lekko, na widok jej spokojnej, pogrążonej we śnie twarzy.
    Objął ją delikatnie, układając dłoń na jej boku i sam zamknął oczy, próbując zasnąć. Sen nie przyszedł mu jednak tak łatwo, jak dziewczynie. Tak naprawdę nie przespał połowy nocy, zerkając, co jakiś czas na nią, próbując się upewnić, że nie męczą ją żadne koszmary.
    Obudziły go promienie słoneczne wpadające do pomieszczenia przez okno i szmer obok na łóżku. Otworzył szeroko oczy, jakby wyrwany ze snu nie pamiętał, co dokładnie wydarzyło się wczoraj i potrzebował chwili, aby sobie przypomnieć, dlaczego znajdował się w nie swoim pokoju.
    — Wyspałaś się? — Spytał cicho, kiedy spojrzał na blondynkę — spałaś spokojnie? — Dodał, układając obie dłonie na swoim brzuchu i powoli podnosząc się do siada.

    Evan❤

    OdpowiedzUsuń
  38. Czegoś takiego właśnie chciał uniknąć, kiedy wczoraj kilka krotnie pytał się jej, czy jest pewna tego, aby został na nią u niej w pokoju. Na tym samym łóżku, tuż obok niej. Powtarzał te same pytanie, bo chciał mieć zwyczajnie pewność, że Claire jest świadoma tego, o co go prosi i, że na pewno tego chce.
    Spoglądając na nią w tym momencie, nie mógł być pewien niczego. Nie miał pojęcia, jakie konkretnie myśli przechodzą w tej chwili przez jej głowę, ale jedno było pewne: nie były dokładnie takie same, jak wczorajszego wieczoru, gdy zapewniała, że właśnie tego chce.
    Nie wiedział, co ma ze sobą zrobić. Podnieść się szybko i wyjść, zostawiając ją po prostu w ten sposób w pomieszczeniu. Zaczekać, aż się uspokoi i porozmawiać z nią? Wytłumaczyć, że nie zrobił przecież niczego niewłaściwego?
    Siedział w bezruchu przez krótki moment, w którym dokładnie zastanawiał się nad tym, co powinien zrobić. Oblizał nerwowo wargi, kręcąc delikatnie głową, kiedy zdał sobie sprawę z tego, że blondynka płacze. Nie chciał tego. Nie o to przecież chodziło. Gdyby tylko był w stanie przewidzieć wczorajszego wieczoru, dzisiejszy poranek – nie zgodziłby się, upierałby się stanowczo przy tym, że leżenie tuż obok niej, nie jest dobrym pomysłem. Obiecał jej jednak, że będzie ją przecież traktował normalnie.
    — Spokojnie, już spokojnie Claire. Nic się nie stało — powiedział, decydując się w końcu na opuszczenie nóg z łóżka. Nie podniósł się jednak. Miał wrażenie, że musi zachowywać się bardzo spokojnie, jakby każdy gwałtowny ruch był w stanie wprowadzić Summers ponownie w stan przerażenia, a tego nie chciał — nie musisz mnie za nic przepraszać. Porozmawialibyśmy inaczej, gdybyś rzuciła we mnie zaklęciem, ale na szczęście… — wzruszył ramionami. Chciał wstać i skierować się powoli do wyjścia, ale dziewczyna usiadła na łóżku.
    Nie spodziewał się, że kiedykolwiek będzie czerpał radość z takich gestów. Drobnych gestów wykonywanych przez Summers i świadczących o tym, że jednak go nie nienawidzi i nie boi się go. To było dziwne, bo przecież… Nigdy w szczególny sposób nie zależało mu na jej sympatii, prawda? A teraz, siedział obok niej i uśmiechał się kącikami ust. Słuchał tego, co miała do powiedzenia, a uśmiech mimowolnie znacznie się poszerzył, dzięki czemu ukazywał rząd równych zębów.
    — Jak z ulubioną przytulanką z dzieciństwa? — Wyszczerzył się jeszcze szerzej, kiedy dziewczyna stwierdziła, że od lat nie spała tak dobrze — przyznaj się… Jestem cieplutki i mięciutki, może nawet nieco uzależniający, hm? — Zaśmiał się, starając się ze wszystkich sił, zwyczajnie nie skupiać na tym, co wydarzyło się tuż po pobudce. — Przyjemnie. I ciepło. Jak śpię w lochach sam, nie jest tak ciepło. Och i chyba zapach sprawił też, że lepiej mi się spało — mrugnął do niej, wciąż z uśmiechem na ustach. Wpatrywał się w nią przez chwilę w ciszy. Zastanawiał się nad tym, dlaczego kiedyś nie potrafili ze sobą tak po prostu rozmawiać. Dlaczego nie potrafił dostrzec w niej czegoś więcej, poza irytującą blond czupryną.
    — Powinienem się zbierać — powiedział po chwili, cicho odchrząkując. Uśmiech na jego twarzy zelżał, a sam Evan poczuł się nagle nieco skrępowany obecnością Claire, a raczej swoją obecnością u niej — wiesz, zajęcia i… Myślisz, że dasz się namówić na wspólne spędzenie przerwy obiadowej? Nie daj się prosić… — szturchnął ją delikatnie łokciem, a raczej delikatnie własnym musnął jej bok, jakby bał się, że chociażby minimalnie większe użycie siły, mogłoby sprawić dziewczynie ból.

    Evan❤

    OdpowiedzUsuń
  39. Usłyszawszy, że dziewczyna zgadza się na wspólny obiad, na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech, którego nie był w stanie ukryć.
    Opuszczając pokój Summers, wciąż się uśmiechał i zwyczajnie nie mógł się doczekać wspólnego posiłku. Sam nie potrafił przed sobą przyznać, że w tej relacji nie chodziło o samo chronienie blondynki. Naprawdę lubił spędzać z nią czas, nie spodziewał się, że po spotkaniu w lochach i po tym, co zrobił później, mimo wszystko będzie chciał spędzać z nią czas nie tylko po to, aby wynagrodzić swoje winy.
    Owszem. Poczucie winy również miało na to wpływ, ale nie było najważniejszym czynnikiem.
    Rozglądał się co jakiś czas po sali, czekając tylko na moment zakończenia zajęć. Chciał, jak najszybciej znaleźć się w Wielkiej Sali i złapać tak naprawdę obojętnie co, do zjedzenia. Dzisiaj posiłek nie miał znaczenia. Liczyło się tylko towarzystwo, w jakim miał spędzić ten czas. Gdy tylko zajęcia dobiegły końca, niemal ruszył tak prędko do wyjścia, jak uczniowie. Musiał się powstrzymywać, aby nie ruszyć biegiem w stronę pomieszczenia. I tak wpadł tam, jak szalony, podbiegł do stołu i chwycił garść pasztecików dyniowych, nie myśląc o niczym więcej i pędem ruszył na błonia, gdzie mieli się spotkać z blondynką.
    Nie muszę mówić, że pędził na złamanie karku, ledwo unikając po drodze upadków. Przy końcu trasy jedynie nieco zwolnił, dłonią bez jedzenia otrzepał szatę i przeczesał ręką włosy, jedynie bardziej je rozczochrując.
    Widząc blondynkę leżącą na błoniach, uśmiechnął się szeroko, czując, jak jego serce bije szybciej. Dużo szybciej niż normalnie.
    - No wiesz... Tak sama zaczynasz? – Prychnął z rozbawieniem, podchodząc do koca, na którym leżała blondynka. Ukucnął, ale już po chwili klęczał kolanami na kocu, który przyniosła. Rozejrzał się dookoła, biorąc przy tym głęboki oddech. Od razu wracały wspomnienia minionych lat. Szum drzew z Zakazanego Lasu, przypominał mu, że w zasadzie tak skupiał się na nauce, że jego łamania regulaminu były niesamowicie łagodne w porównaniu do innych uczniów. – Poza tym to dobrze widzieć cię jedzącą – dodał, uśmiechając się dużo szerzej i sięgając wolną dłonią po jeden z pasztecików, które trzymał w drugiej ręce. – Smacznego – dodał, przyglądając się jej uważnie. Rozsiadł się wygodnie, nieco odchylając się do tyłu i wychylając głowę. Zmrużył oczy, patrząc w niebo i uśmiechnął się nagle.
    - W zasadzie, jak tak teraz tu siedzę i myślę, to... Dobrze było wrócić do Hogwartu – mrugnął do niej, wgryzając się w pasztecik.

    Evan❤

    OdpowiedzUsuń
  40. Nie zastanawiał się nad konsekwencjami. Myślał tylko o tym, aby spędzić z nią czas, nic innego się nie liczyło. Nie w tej chwili, gdy na nowo poznawał uroki zawierania znajomości, jeżeli można określić to w ten sposób.
    Za czasów szkolnych nie był towarzyski, skupiał się na nauce, ale o tym wiedzieli doskonale wszyscy. Miał kilka znajomości, które utrzymały się do dziś, ale ta z Summers była czymś zupełnie innym. Gdyby ponownie na siebie nie trafili w Hogwarcie, byłaby po prostu niezbyt przyjemnym wspomnieniem. Tymczasem mieli możliwość rozpoczęcia wszystkiego na nowo i Evan... Był tym zachwycony. Wspólnie spędzona noc wiele zmieniła. Wcześniej mówiła, że nie będzie mu ufała a jednak dostał szansę. Wiedział też, że nie może tego zmarnować, bo doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że ta szansa jest ostatnią. I nie mógł tego zaprzepaścić. Nie chciał.
    - Chciałem mieć pewność ile zjesz. Liczę od teraz, tego czego nie widziałem nie było. Wszystko z troski o ciebie – oznajmił z łobuzerskim uśmiechem, mierząc w nią palcem. To było przyjemne uczucie. Siedzenie z nią teraz, nie myślenie o niczym konkretnym. Po prostu... Jakby nigdy nic się nie wydarzyło, chociaż doskonale wiedział, co ją spotkało. W tej chwili nie miało to najmniejszego znaczenia. – Wcinaj, wcinaj, bo muszę dokładnie wyliczyć... Żebym wiedział, jak bardzo muszę pilnować cię przy kolacji – rzucił, tym samym dają znać, że i kolejny posiłek chciałby spędzić w jej towarzystwie. Nie chciał być nachalny, a jednak nie potrafił zamknąć jadaczki w odpowiednim momencie – no wiesz, z drugiego końca stołu – dodał szybko, aby nie przestraszyć jej swoją osobą i intensywnością tej znajomości. Czuł się jednak przy niej dobrze i tak, jakby znali się od zawsze, a przeszłość między nimi wcale nie była wypełniona nie do końca pozytywnymi wspomnieniami.
    Zjadł to, co miał w ustach i wolną dłonią oparł się za plecami, mrużąc powieki i wystawiając twarz w stronę świecącego słońca.
    - Chciałem, ale... – wzruszył lekko ramionami. Nie lubił nie kończyć rzeczy, które zaczynał. Rzucenie stażu mogłoby być oznaką słomianego zapału, a tego nienawidził – wiesz, jestem tutaj... Widocznie tak miało właśnie być. Może zmienianie tego, nie ma najmniejszego sensu – powiedział, prostując się i wyciągając odrobinę w jej stronę, aby spojrzeć prosto w ciemne oczy blondynki. Nie chciał stąd znikać, bo nie miał pojęcia, czy gdyby wyniósł się z Hogwartu, ta znajomość miałaby jakąkolwiek przyszłość? Z drugiej strony, zawsze o tym marzył – może nim cokolwiek zdecydujemy i zaczniemy przygotowania, porozmawiam z dyrektorem i zapoznam się w ogóle z jego opinią. Zawsze o tym marzyłem, ale... – zawiesił głos, zastanawiając się nad tym, co chce powiedzieć – wiesz, to żenujące, że nie potrafiłem się odciąć, że nie mogłem się skupić na egzaminach – mruknął, unosząc dłoń i drapiąc się po głowie. Odwrócił spojrzenie od blondynki i zamilkł na dłuższą chwilę – jeżeli znowu mi się nie uda wystarczająco dobrze? Krukon, który poświęcał cały swój czas na naukę, zdał beznadziejnie... – Parsknął przerywając ciszę.

    Evan❤

    OdpowiedzUsuń
  41. - Wiek już znam, do liczenia kalorii się przyznałem... Wszystko co najgorsze już zrobiłem – podsumował z głupiutkim uśmiechem na twarzy i wzruszając przy tym ramionami – gorzej już być nie może, co? – Zaśmiał się z lekkością, wpatrując się w nią. – Na pewno nie zrobisz mi krzywdy. Sama przyznałaś, że chcesz mnie co noc... Nie pozbędziesz się mnie sama tak łatwo i tak szybko – poruszył sugestywnie brwiami, a głupi uśmiech zmienił się w łobuzerski. Liczył na to, że faktycznie będzie mógł jej jeszcze pomóc, jeżeli chodziło o spokojny sen. Noc spędzona poza własnym pokojem nie była dla niego zła, ale wiedział też, że nie mogą funkcjonować w taki sposób. Miała spać spokojnie bez niego. – Zrobię to w takim razie z przyjemnością – uśmiechnął się, patrząc na nią z troską i czułością.
    Szybko odwrócił wzrok, zdając sobie sprawę z tego, że nie przygląda się jej tak po prostu. Przygryzł wargę i musząc się czymś zająć, przeczesał palcami włosy. Zaśmiał się nieco nerwowo.
    - Chyba oboje zapominamy, kiedy bezpiecznie byłoby się zamknąć – podsumował, wracając spojrzeniem do jej twarzy – nie chcę, żeby było dziwnie, ale... Szkoda, że wcześniej nie daliśmy sobie szansy na... Znajomość – uśmiechnął się, może wtedy wiele rzeczy potoczyłoby się inaczej – byłem zaślepiony książkami – zaśmiał się, zagryzając wargi i patrząc na nią i na to co robiła. Kąciki ust drgnęły mu, gdy poczuł jej dotyk, a serce ponownie zabiło mu zdecydowanie szybciej. Zapominają całkowicie na odpowiedzeniu na jej wcześniejsze słowa.
    - Nie wiem... – mruknął w końcu, jakby ocknąwszy się z jakiegoś transu – wiesz, w dzień egzaminów dostałem sowę od matki, że mój brat... – nie dokończył jednak, rozproszony reakcją uczniów. Poczuł nieprzyjemny chłód, gdy zabrała rękę. Podobało mu się to, że byli tak blisko, mógł przysiąc, że jego serce biło tak szybko, że oboje mogli to usłyszeć. – Nie wiem, nie obchodzi mnie to. Dopóki nie będą rozpowiadać niestosownych historii... – spojrzał na nią – ale jeżeli tylko chcesz, zaraz ich naprostuję i wytłumaczę dokładnie, że wspólne spędzanie czasu nie jest niczym świadczącym o romansie, czy... Czymkolwiek nieodpowiednim – powiedział, prostując się i jednocześnie odrobinę się od niej w ten sposób odsuwając – nie musimy się nikomu przecież tłumaczyć – powiedział bardziej do siebie, niż do Claire – w każdym razie, nie wiem czy poprawka to dobry pomysł. Po prostu... – wzruszył ramionami od niechcenia – z drugiej strony, jeżeli tak bardzo chcesz pomóc... Przyznaj się. Chcesz spędzić ze mną więcej czasu – wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu.

    ❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  42. Na ustach bruneta pojawił się szeroki uśmiech, którego nie był w stanie powstrzymać, a przede wszystkim nawet nie chciał.
    - Ha! – Wymierzył w nią palcem, a w jego oczach pojawiły się wesołe iskierki – mówiłem, że nie będziesz chciała się mnie pozbyć. Jestem przecież twoją maskotką Daj mi kilka godzin i kołysanki zgodnie z życzeniem będą w zestawie – zaśmiał się wesoło, próbując sobie przypomnieć jakąś znajomą z dzieciństwa melodię – tylko... To będą mugolskie pioseneczki, mam nadzieję, że to nie problem – nie przestawał się uśmiechać, bo doskonale znał odpowiedź i wiedział, że nie musi się jej w żaden sposób obawiać – albo nauczysz mnie tych magicznych – dodał, mrużąc delikatnie oczy, jakby chciał ją w ten sposób sprowokować do rozpoczęcia nucenia już, teraz, natychmiast. – Mogę tak długo, jak będzie taka potrzeba. Możemy spać u ciebie lub u mnie... Widzę tę różnicę i nawet nie wiesz, jak bardzo mnie ona cieszy. Zwłaszcza te znikające jedzenie – zaznaczył z głupkowatym uśmiechem. Powstrzymał się przed komentarzem odnoszącym się do kalorii, zresztą, kto jak kto, ale blondynka nie musiała ich sobie żałować. Zwłaszcza po ostatnich dniach.
    Uśmiech znacznie się poszerzył, kiedy dotarło do niego to, co właśnie usłyszał. Zamrugał kilka razy powiekami, jakby to miało w czymś pomóc.
    - Że... Ja? Tobie? – Zaśmiał się nieco nerwowo. Nie był zakompleksionym chłopcem, ale... Nigdy nie myślał o sobie, jako o cudzym obiekcie westchnień – wow, no... Nie wybrałaś dobrej ścieżki, ale to jest nieważne – uśmiechnął się wesoło, raz jeszcze przetwarzając świeżo zdobyte informacje w swojej mózgownicy – ale tak, masz rację, nie jest za późno, zwłaszcza, że się lubimy – powtórzył jej słowa, nie wierząc w to, że doczekał się ich tak szybko.
    Zignorował całkowicie próbę powrotu do tematu jego brata, nie chciał dzisiaj o tym myśleć. Ten dzień był za piękny, aby niszczyć go przykrymi wspomnieniami. Poza tym, ten temat nigdzie im nie ucieknie i będą mogli do tego kiedyś wrócić, o ile nadarzy się okazja.
    Pokiwał twierdząco głową na jej słowa, nie spiesząc się przy tym z komentarzem.
    - Zawsze możemy dostarczyć im dodatkowej rozrywki, jeżeli chciałabyś się kiedyś poznęcać nad uczniami – oznajmił, wpatrując się prosto w jej ciemne oczy. Nie mógł oderwać od nich własnego spojrzenia, jednocześnie wiedząc, że taki gest jak wpatrywanie się sobie w oczy, przez uczniów mógł być odbierany dwuznacznie – mówiłem... Pamiętaj, że byłem krukonem, mnie nie oszukasz – zaśmiał się, decydując się w końcu na zjedzenie kolejnego pasztecika dyniowego. Od zawsze je uwielbiał i mógłby zajadać się tylko nimi, a i tak czułby się szczęśliwy – nadal uważam, że kilka lekcji by ci nie zaszkodziło – mrugnął do dziewczyny.
    Wyprostował nogi i po chwili przybrał półleżącą pozycję bokiem do Claire tak, że przez całą rozmowę mógł jej się swobodnie przypatrywać.
    - Mamy już trzy preteksty, do spotkań. Wydaje mi się, że na ten moment nie trzeba myśleć nad kolejnymi. Te zdecydowanie starczą na jakiś czas. – Ponownie do niej mrugnął, nieznacznie poprawiając się tak, że przysunął się odrobinę bliżej – słyszałem, że szukają chętnych do opieki przy kolejnej wizycie w Hogsmeade – rzucił w powietrze, doskonale wiedząc, że Claire zrozumie, o co mu właściwie chodzi.

    ❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  43. Uśmiechnął się wesoło na jej słowa, bo usłyszał dokładnie to, co chciał usłyszeć. Wiedział dobrze, że to tylko żarty, ale to nie było w tej chwili najważniejsze. Tak naprawdę nic nie było ważne, poza jej uśmiechem i wesołym śmiechem, który był dla mężczyzny niczym najpiękniejsza melodia. Kiedy uzmysłowił to sobie, zagryzł na krótką chwilę wargi i pospiesznie zerknął na jej twarz, zastanawiając się nad tym, w którym momencie zaczął postrzegać ją w ten sposób.
    Tak naprawdę ledwo co odnowili ze sobą kontakt, a raczej nawiązali jakiś, który nie polegał na wzajemnym wkurzaniu się i… Podejrzewał, że jakakolwiek relacja z blondynką nie będzie łatwa, bo jej przeszłość nie była łatwa. Nie bał się jednak i chciał temu stawić czoła, pomimo, że przecież spędzili ze sobą tak mało czasu.
    — W takim razie będą mugoskie, trudno — mrugnął do niej, nie zagłębiając się w temat. Obiecywał jej, że nigdy więcej nie będzie ciągnął jej za język i nie będzie wymuszał żadnych informacji. Wracanie do bolesnych wspomnień nie było tym, czego dla niej chciał — tylko musisz się przygotować na ewentualny ból głowy. Nie wiem czy dobrze śpiewam — dodał beztrosko, uśmiechając się przy tym cały czas. O poranku nie czuł się w pełni komfortowo, bo nie miał pojęcia, czy ta noc naprawdę mogła sprawić, aby dziewczyna poczuła się lepiej.
    Teraz miał jednak żywy dowód, że tak niewinna rzecz mogła sprawić, że zaczynał dostrzegać w nowej Claire, nieco tej starej, która się uśmiechała znacznie częściej niż ta, którą na nowo poznawał po kilku latach przerwy.
    Był zaskoczony jej reakcją, ale jednocześnie było mu naprawdę bardzo przyjemnie, kiedy znajdowała się tak blisko. Ciepło jej ciała sprawiało, że kąciki ust uniosły się jeszcze bardziej, a on sam przymknął na krótką chwilę powieki, zaciągając się zapachem, który mógł poczuć, gdy znajdowała się tak blisko, jak właśnie w tej chwili.
    — Nie robisz niczego złego — szepnął, bo sam nie zdążył jej przytulić, a bardzo chciał to zrobić. W nocy starał się jej nie obejmować i zrobił to dopiero w momencie, w którym zasnął. Teraz chciał jednak mieć ją w swoich ramionach, całkiem świadom swoich czynów — przytulanie się, nie jest niczym złym. Nic, co robimy nie jest złe i nie musisz się tego bać — powiedział, a na dowód swoich słów, wysunął się odrobinę i tym razem to on delikatnie ją objął, układając obie dłonie płasko na jej plecach. Nie wiedział, czy się wystraszy, czy będzie na niego zła… Podświadomie czuł jedynie tyle, że musi to zrobić i, że Claire nie będzie się za chwilę na niego wydzierać. Objęcie nie było długie, należało do tych krótkich i czysto przyjacielskich, chociaż z przyjemnością, raz jeszcze zaciągnął się jej zapachem.
    — Nie będę z tobą dyskutował — zaśmiał się wesoło na jej słowa — poza tym to ja wiem lepiej, czy ci się udało, czy nie. W końcu to o moją uwagę chodziło — dodał, a po chwili na jego ustach gościł cwaniacki uśmieszek i wcale nie krył, że zamierza się z nią droczyć. — Ja z kolei uważam, że każdy schrzaniony eliksir to powód do nauki — wyszczerzył zęby w uśmiechu — w każdym razie, nie odmówię ci, jeżeli zrozumiesz w końcu, że chcesz popracować nad swoimi umiejętnościami. Mogę ci jedynie obiecać, że nie będę rozpowiadał wśród uczniów, że pani stażystka ma problemy z jednym z przedmiotów — oznajmił, wywracając przy tym teatralnie oczami — a już na pewno nie pozwolę, aby ta informacja dotarła do MacMillana — dodał, ściszając głos do szeptu, jakby właśnie rozmawiali, o wielkiej tajemnicy, która nie mogła ujrzeć dziennego światła.
    Spojrzał na nią, gdy ich ramiona się zetknęły i uśmiechnął się, kolejny raz tego dnia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Chciałabyś, żeby to była pokręcona, nauczycielska randka? — Spytał, odważnie patrząc prosto w jej oczy. Jakby chciał z nich wyczytać, czy to na pewno jest odpowiedni moment. Nie gnał za szybko z własnymi myślami? Powinien dać jej więcej czasu — przejrzałaś mnie, szukam kolejnych pretekstów. Twój misiaczek chyba uzależnił się od swojej pani… — parsknął głośnym śmiechem, którego wcale nie musiał w żaden sposób ukrywać. To, co sobą prezentował nie było żadną z masek, które zakładał każdego dnia, chcąc udawać, że wszystko jest w porządku. W jej towarzystwie po prostu było w porządku — to nie brzmi tak dobrze, jak w moich myślach, ale… Po prostu proponuję wspólnie wypite kremowe piwo. To chyba nie zbrodnia? Towarzyski wypad — oznajmił, poprawiając się na kocu — no chyba, że naprawdę bardzo nie chcesz. Nie będą nalegał, ale… Ja stawiam. Pamiętaj, masz okazję wyrwać się z zamku i napić za darmo. Ja bym się dwa razy nie zastanawiał. Może nawet kupię ci coś do jedzenia, jeżeli do tego czasu nie pochłoniesz za dużo kalorii. A ten pasztecik… Miałem na niego ochotę — mruknął, mrużąc oczy, ale po chwili roześmiał się wesoło, w ogóle nie zwracając uwagi na uczniów. Oni w żaden sposób się dla niego nie liczyli.

      ❤❤❤

      Usuń
  44. Odetchnął cicho, gdy również go przytuliła, a na jego ustach ponownie pojawił się uśmiech. Podejrzewał przecież, że nie będzie na niego krzyczała, ale jednak mimo wszystko odczuwał delikatny strach przed tym, że sytuacja z miłej zmieni się w dość niezręczną i mało komfortową. Taką, jaka była o poranku, gdy Claire celowała w niego różdżką.
    — Cieszę się — szepnął cicho do jej ucha, gdy była jeszcze blisko niego i nie odsunęła się, gdy oboje poluzowali swoje objęcia — naprawdę cieszę się, że się mnie nie boisz. Nigdy, przenigdy cię nie skrzywdzę — zapewnił równie cichym głosem, co wcześniej. Wpatrywał się w ciemne oczy blondynki, uśmiechając się przy tym cały czas.
    Przeniósł spojrzenie na ich dłonie, wpatrywał się w nie odrobinę za długo, ale nie zwracał na to uwagi. Słyszał natomiast w czaszce słowa padające z jej ust, że wie, że jej nie skrzywdzi. Nie mógłby. I nie chodziło o samą krzywdę fizyczną. Po tym co zrobił podczas przygotowania do zajęć… Nie mógł pozwolić sobie na jakikolwiek błąd. Nie chciał sobie na nie pozwalać, nie chciał stracić całkowicie jej zaufania, które wierzył, że powoli zdobywa. Z każdym wymienionym słowem, z każdym kolejnym spotkaniem i wspólnie spędzoną chwilą.
    — Powiedz, kiedy w tym zapełnionym moją osobą grafiku, znajdziesz jeszcze odrobinę czasu na potajemne spotkania w kantorku w lochach z półkami pełnymi… Wszystkiego – wyszczerzył się, ale jego uśmiech prędko zniknął z twarzy. Rozmowa o eliksirach przypomniała mu, że miał do zrobienia jeszcze kilka rzeczy związanych z prowadzeniem zajęć i odbywaniem swojego stażu. W końcu oboje nie znajdowali się w Hogwarcie tak po prostu. Każdy z nich miał swoje obowiązki, z których musieli się rozliczać — albo wrócimy do tego, kiedy indziej, hm? Muszę zrobić kilka rzeczy na zajęcia… Całkiem zapomniałem — westchnął, na krótką chwilę wracając do rzeczywistości. Naprawdę tylko na krótką, bo kolejne słowa dziewczyny sprawiły, że uniósł wysoko brew, a w jego oczach pojawiły się radosne iskierki.
    Obserwował ją uważnie, nie spuszczając spojrzenia z jej oczu. Widział, jak na niego patrzyła. Widział to. Uśmiechnął się łobuzersko i machnął teatralnie ręką, przeczesując sobie włosy.
    — Nie mogę za szybko spełniać twoich najskrytszych marzeń. Wiem już, że czekałaś na ten moment od dnia przydziału, ale… Musisz poczekać jeszcze trochę — oznajmił wciąż z tym samym uśmiechem na twarzy. Chciał ją zaprosić na randkę. Coś jednak sprawiało, że się jeszcze przed tym powstrzymywał. Czuł, że się ze sobą dobrze dogadują. Widział, że Claire przy nim jest znacznie weselsza i uśmiecha się dużo częściej, ale to właśnie sprawiało, że musiał się stopować. Nie chciał tego zniszczyć, a uważał, że wyjście oficjalnie nazwane randką, mogłoby wprowadzić niepotrzebne napięcia i być może problem. A problemów, to Helsby chciał unikać — już mam słodką ksywkę, a jeszcze nie byliśmy nawet na randce! — Wytknął z uśmiechem — muszę wymyślić coś uroczego dla ciebie. Słoneczko jest zbyt oczywiste — mruknął, zastanawiając się na głos nad kolejnymi propozycjami — koteczek za banalny, żabcia nie kojarzy mi się dobrze… Och, wiem! — Uśmiechnął się wesoło i nachylił się w jej kierunku — będziesz moją słodką kruszynką, moim okruszkiem — szepnął z uśmiechem i uniósł dłoń, aby kciukiem z kącika jej ust zgarnąć okruszek po odgryzionym paszteciku. — Najbardziej na świecie. Nawet nie zdajesz sobie sprawy — uniósł spojrzenie na blondynkę, ale po chwili już wykonywał jej polecenie i z niecierpliwością czekał na to, co się stanie.
    Przez jego ciało przeszedł dreszcz, gdy poczuł jej dotyk na swoich ustach. Odgryzł kawałek pasztecika, po chwili oprzytomniając sobie, że powinien to zrobić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Nie chcę — mruknął, gdy przełknął to co miał w ustach — mamy jeszcze sporo czasu do rozpoczęcia zajęć — powiedział, intensywnie zastanawiając się nad tym, jak mógłby przedłużyć te spotkanie, nie przesadzając w żaden sposób — nie omówiliśmy jeszcze dokładnie naszego wspólnego grafiku, kruszynko — powiedział, wychylając się tułowiem tak, aby przysłonić jej słońce — nie mogę przecież za tobą biegać po całym zamku… — chciał dodać, że wtedy już z pewnością będą rozsiewać plotki na ich temat, zmiótł to jednak na dno swoich myśli — znasz za dużo przejść i skrytek, których mi się nie chciało szukać.

      Usuń
  45. Nie skomentował w żaden sposób jej słów. Skoro chciała gestów i czynów, a nie jego słów… Miała ku temu podstawy i to rozumiał. Dlatego skinął tylko lekko głową. Wiedział zresztą o tym, że tym razem musi się naprawdę postarać. I to robił. Starał się ze wszystkich swoich sił pokazać jej, że zasługuje na zaufanie, że zasługuje na to, aby spędzać z nią czas i móc ją chronić. Tylko tego pragnął i liczył, że nadejdzie w dzień, w którym sama Claire to zauważy. Nie liczył na docenienie, nie chciał pochwał i poklasku z jej strony, czy czegoś takiego. Zależało mu tylko na tym, aby była szczęśliwa i naprawdę wierzył, że taki dzień nadejdzie.
    — Tak, naprawdę. Jeżeli mogę w jakiś sposób pomóc, to dlaczego nie — wzruszył lekko ramionami, uśmiechając się do niej — tylko wrócimy do tego akurat później. Mam nadzieję, że nie masz mi za złe? Naprawdę powinienem zająć się papierkową robotą, może nawet trochę na przód, żeby móc zorganizować czas dla naszych nauk. — Spojrzał na nią — i w sumie twoja pomoc mnie… Pogadamy o tym później? Sama mówisz, że masz sporo na głowie. A ja i tak nie zamierzam znikać teraz z Hogwartu. Muszę skończyć staż, przede wszystkim. Mówiłem ci? Nie lubię zostawiać niedokończonych spraw, a mamy końcówkę roku… Jest za dużo rzeczy do zrobienia w związku z pracą — zdecydowanie wiosna i zbliżające się lato działało na profesorów i stażystów. Nie tylko uczniowie byli rozproszeniu budzącą się zielenią. Słońce powodowało, że nawet Evanowi nie chciało siedzieć się w lochach, a najchętniej cały wolny czas spędziłby właśnie tak, jak w tej chwili. Na błoniach, w słońcu z niesamowicie miłym towarzystwem, jakim była Summers.
    Zaśmiał się na jej słowa i wzruszył od niechcenia ramionami.
    — Dobrze, niech będzie. Kiedyś byłem uroczy… Zapamiętam to — mruknął udając urażonego, nie wytrzymał jednak długo w ten sposób i uśmiechnął się — nie wiedziałem, aż do teraz. W każdym razie chciałbym wiedzieć, jaki jestem teraz skoro nie uroczy, a przed chwilą robiłaś oooo — uniósł brew, próbując naśladować wydany przez nią wcześniej dźwięk. — Dobrze, dobrze. Idziemy w takim razie… Widzimy się wieczorem — uśmiechnął się i, chociaż bardzo nie chciał tego robić, podniósł się z koca i otrzepał odruchowo odzienie, wyciągając następnie dłoń do blondynki i pomagając się jej podnieść.

    Nie czuł się już dziwnie, kiedy budził się obok Claire. Zastanawiał się nad tym, jak długo będzie to trwało. I wcale nie obawiał się tego, że za długo. Przeciwnie. Bał się, że to zakończy się szybciej, niż się spodziewa, że nie zdąży się na to odpowiednio przygotować.
    — Dzień dobry — wyszczerzył się wesoło, leżąc u niej w pokoju i czując już po sposobie jej oddychania, że się wybudza — dzisiaj wielki dzień — dodał po chwili, delikatnie się unosząc i podpierając na łokciu tak, aby jej nie szturchnąć. Spoglądał na spokojną twarz blondynki i uśmiechał się szeroko — sobota.
    W sobotę mieli mieć swoją randkę, która wcale nie nazywała się randką. Prawda była taka, że Evan czuł się dokładnie tak, jakby właśnie na nią miał dziś iść. I czuł się z tym naprawdę dobrze.
    — A jak wrócimy będziemy musieli się rozstać, bo mam do odrobienia z tymi niesfornymi dzieciakami szlabany — jęknął, wywracając oczami. Nie chciało mu się z nimi siedzieć i pilnować, czy na pewno w odpowiedni sposób sprzątają poszczególne pomieszczenia. Mógł w tym czasie robić wiele innych rzeczy i to sprawiało, że czuł irytację. Z drugiej strony nie zamierzał nagle wszystkim odpuszczać. Musiał się jednak powstrzymywać przed karaniem głównie tych uczniów, którzy szeptali na widok jego i Claire. Wiedział jednak, że reagując w pewien sposób agresją, tylko potwierdziłby przypuszczenia dzieciaków — nie jedz dużo na śniadanie — przypomniał o obiedzie, o którym rozmawiali kilka dni temu. Liczył, że ten dzień będzie naprawdę miły i nic im go nie zepsuje.

    OdpowiedzUsuń
  46. — Regulaminowym mrukiem? — Powtórzył za dziewczyną, unosząc wysoko jedną z brwi i uważnie jej się przy tym przyglądając — uważasz mnie za mruka? — Nie odrywał od niej spojrzenia swoich oczu, oczekując wyczerpującej odpowiedzi na zadane pytanie. W zasadzie to odkąd tylko otworzył po pobudce oczy, nie odrywał ich nawet na chwilę od blondynki. Wiedział jednak, że musi to w końcu zrobić, bo chociaż spędzali ze sobą noce, nie chciał być w jej oczach świrem. Nieustanne wpatrywanie się w nią, mogło przecież o tym świadczyć. — No dalej, czekam. Jestem mrukiem? — Powtórzył mrużąc oczy i podnosząc się na łóżku do siadu.
    Z każdym dniem i nocą, czuł się coraz bardziej swobodnie. Widział też, że z Claire jest tak samo i naprawdę się z tego cieszył.
    — W sumie herbatka to nie jest zły pomysł. Razem ich podręczymy — czując jej dłoń w swoich włosach, uśmiechnął się, mrużąc przy tym oczy z zadowolenia. Nie spodziewał się takiego gestu, ale musiał przyznać, że było to niesamowicie miłe, a po jego ciele rozprzestrzeniało się równie przyjemne ciepło — a co do kalorii… No właśnie. Ciągle jesz ich za mało — w jego głosie brzmiała powaga, a na dodatek, aby dopełnić całości zacisnął usta, likwidując z nich pogodny uśmiech — ogłaszam, że obiad jest obowiązkowym punktem dzisiejszego wyjścia i nawet nie próbuj się ze mną kłócić, bo będę musiał wziąć cię podstępem — mrugnął do niej, po chwili orientując się, że mogło to zabrzmieć dwuznacznie i niekoniecznie dobrze. Nic jednak nie powiedział i cały czas miał ten sam wyraz twarzy. Pamiętał, jak mówiła mu, że ma traktować ją normalnie — w każdym razie z racji, że idziemy, jako opiekunowie, wymaga się od nas nieco taktu. Obiad jest niczym nauczycielski obowiązek — wypalił ze śmiechem — trzeba dawać przykład dzieciom, że jeść trzeba, o — dodał, samemu marszcząc nieco brwi z głupoty własnych słów.
    Obserwował ją, jak wstaje i mimowolnie przesunął spojrzeniem po ciele dziewczyny. Kąciki ust drgnęły mu delikatnie. Odwrócił jednak spojrzenie, mając wrażenie, że Claire zaraz go przyłapie na gorącym uczynku. Wiedział, że teoretycznie nie zrobił niczego złego, czy niestosownego, ale mimo wszystko czułby się głupio, gdyby widziała, jak na nią patrzył.
    Sam usiadł na łóżku i zsunął z siebie kołdrę, układając nogi na zimnej podłodze. Sypiał w koszulce i dresowych spodniach, bo tak było najbardziej komfortowo.
    — Zbiórka dzieciaków jest o dziesiątej. Powinniśmy być chwilę przed — powiedział, mrużąc oczy — ale mamy sporo czasu… Na zjedzenie się i ogarnięcie — wzruszył ramionami, było koło ósmej. Liczył, że ze wszystkim zdążą. On sam nie miał za wiele do zrobienia. — Widzimy się na miejscu zbiórki? Tak będzie chyba najlepiej — powiedział, wstając z łóżka i spoglądając na dziewczynę. Dodał po chwili krótkie do zobaczenia i wyszedł z jej pokoju, kierując się w stronę lochów. Dobrze, że było na tyle wcześnie, że większość uczniów wciąż spała lub kręcili się po prostu po swoich pokojach wspólnych, a on mógł przemieścić się do siebie, bez kolejnych powodów do plotkowania.
    Tak jak podejrzewał, przygotowanie się do wyjścia nie zajęło mu wiele czasu. Prysznic, porządne wyszczotkowanie zębów i spryskanie się wodą kolońską nie zajęło mu dużo czasu. Zastanawiał się tylko później, czy nie użył jej za dużo, gdy przechodząc z łazienki do pokoju czuł wokół siebie unoszący się zapach.
    Dokładnie o dziewiątej czterdzieści dziewięć był na miejscu zbiórki i czekał, aż pojawi się Claire. Kilku profesorów już stało z listą w ręce. Dzieciaki również kręciły się już podekscytowane w okolicy i czekały, aż wycieczka się rozpocznie.

    OdpowiedzUsuń
  47. — Ale zasady i regulaminy są po to, aby ich przestrzegać — mruknął, marszcząc przy tym mocno brwi. Takim już był człowiekiem. Uważał, że przepisy nie są wymyślone tylko, dlatego, że komuś się nudziło i nie miał, co robić, ze swoim własnym życiem, uznając przy tym, że wymyślenie utrudnienia innym życia będzie czymś fajnym. Słuchając jej odpowiedzi, zmarszczył brwi jeszcze mocniej — to bez sensu, przecież jestem w porządku i odpuszczam im, kiedy naprawdę nie przesadzają — westchnął, zagryzając wargę. Nawet odpuścił nieco Enzo, chociaż to akurat go niesamowicie bolało. Chłopak miał niesamowitą zdolność wyprowadzania go z równowagi, ale obiecał przecież Summers, że się postara. No i się starał. Dla niej w ogóle ze wszystkim niesamowicie mocno się starał. — Będę naprawdę niecierpliwie czekał na tę herbatkę. Czuję, że uratuje moje lub cudze życie — westchnął, śmiejąc się jednak przy tym cicho, bo tak naprawdę nie zamierzał komukolwiek robić krzywdy, chociaż… Gdyby miał być całkowicie szczery, było kilku takich, którzy w szczególny sposób działali mu na nerwy i o dziwo to nie był Enzo. On tylko wyprowadzał go z równowagi i cierpliwości. Inni sprawiali, że automatycznie zaciskał palce na różdżce i powtarzał sobie, że są rzeczy, których nawet profesorowie nie mogą robić, a tym bardziej stażyści.
    Zastanawiał się też nad słowami dziewczyny, ale nie powiedział nic więcej. Zostawił to sobie po prostu do przemyślenia. Może faktycznie powinien odrobinę wyluzować pod tym względem. Oczywiście nie zamierzał mówić jej, że będzie to rozważał. Lubił ją, ale nie chciał, aby miała, aż tak duży powód do triumfu. Zwłaszcza, że byłaby w pełni świadoma, że to jej zasługa.
    Miał na sobie ciemne spodnie i równie ciemną, zwykła koszulkę. Rozglądał się w poszukiwaniu dziewczyny, co jakiś czas zerkając na zegarek i sprawdzając, która jest godzina i czy Claire się nie spóźni. Nie chciał ruszać bez niej.
    Widząc blondynkę uśmiechnął się szeroko i, chociaż walczył ze sobą, nie powstrzymał się przed zmierzeniem jej sylwetki wzrokiem.
    — Bardzo ładna sukienka — uśmiechnął się — cześć, już się bałem, że zmieniłaś zdanie — powiedział, wsuwając dłonie do kieszeni spodni. Pokiwał przecząco na jej pytanie — nie, nikogo konkretnego. Po prostu idę i mam na nich mieć oko, ale wiadomo, jak jest — uśmiechnął się do niej ciepło — więc to nic, że się nie zgłosiłaś — dodał szybko, chcąc, aby była spokojna.
    Stał naprzeciwko blondynki i uśmiechał się przy tym, przez cały ten czas. Oczywiście, że w tej chwili nastawiali się na oczy uczniów, jak i obecnych profesorów. Miał to jednak w nosie. W regulaminie nie było mowy o zakazie przyjaźni, a przecież na ten moment nic więcej nie łączyło tej dwójki. Nawet przed sobą nie przyznając się do kiełkujących uczuć, bo Evan starał się je w sobie zdusić w pewien sposób, ale… Szczerze? Wychodziło mu to beznadziejnie i mimo, że miał świadomość, że to nie jest randka… Bardzo chciał, aby nią była.
    — Chcesz odwiedzić jakieś konkretne miejsce? — Spytał, zastanawiając się nad jej preferencjami, chociaż nie mieli za dużego wyboru w wiosce. — Któryś ze sklepów? Musisz coś kupić? — Pytał, uważnie jej się przyglądając.
    Zawiesił wzrok na dłużej na jej twarzy i dopiero do niego dotarło, że wyglądała inaczej niż zawsze.
    — Naprawdę bardzo ładnie dzisiaj wyglądasz — powiedział, zastanawiając się nad tym, czy to dla niego chciała tak wyglądać, czy może tylko uroił sobie coś w głowie, wcześniej nie zwracając uwagi na takie drobiazgi jak makijaż.

    OdpowiedzUsuń
  48. — Podoba mi się, w jaki sposób to mówisz — uśmiechnął się, kiedy wspomniała o dziwnej, nauczycielskiej randce. Cholera, naprawdę mu się to podobało i mógłby słuchać jak powtarza te słowa na okrągło. Pokiwał jednak głową. Podobało mu się podejście blondynki. Miał wrażenie, że podchodzi do wszystkiego z taką lekkością. Jakby między nimi nie istniały głupie pomysły, a każda nawet luźna myśl rzucona w powietrze, stawała się misją do zrealizowania. Dlatego słysząc o sposobie dostania się do miasteczka, na ustach Evana pojawił się chytry uśmieszek — mogłaś powiedzieć wcześniej… Nie stawialibyśmy się na miejscu zbiórki — mrugnął do niej, zastanawiając się nad tym, czy faktycznie powinni się urwać.
    Teoretycznie był tutaj tylko po to, aby stanowić dodatkową parę rąk do pomocy. Wszyscy wiedzieli, że w miasteczku i tak każdy zajmuje się swoimi sprawami, od uczniów zaczynając, a na profesorach kończąc. Nikogo by nie zdziwiło w takim razie zniknięcie stażysty, prawda? Zwłaszcza, że miał zabrać na obiad i kremowe piwo blondwłosą piękność…
    — Jesteś jak taki diabełek siedzący na moim ramieniu i podpowiadający złe rzeczy. Najgorsze jest to, że na drugim wcale nie siedzi aniołek w twoim wydaniu. Tamte ramię jest po prostu puste! — Uniósł wysoko ręce w geście dezaprobaty. Co miał zrobić, skoro w pobliżu miał podpowiadane tylko „złe” opcje? Odpowiedź jest jedna.
    — Kolejny komplement z ust Claire — uśmiechnął się — ale dziękuję, zapamiętam — mrugnął do dziewczyny i kiwnął delikatnie głową w stronę zamku. Skoro mieli zacząć dziś jego naukę poruszania się po zamku… Powinni faktycznie się za to wziąć. Rozejrzał się dookoła, sprawdzając, czy w pobliżu znajduje się profesor, z którym rozmawiał, a widząc, że mężczyzny nie ma nigdzie w pobliżu, spojrzał na blondynkę. — Powinniśmy się w takim razie zwijać, ale to ty musisz prowadzić, bo ja nie mam pojęcia, dokąd tak właściwie idziemy — wyciągnął dłoń i musnął delikatnie nią jej pleców, ale tylko po to, aby pchnąć dziewczynę ostrożnie w stronę zamku i zainicjować ten pierwszy krok. Oczywiście ruszył tuż za nią, raz jeszcze rozglądając się dookoła.
    — Mam tylko nadzieję, że nie będziemy mieli z tego tytułu żadnych problemów — uśmiechnął się, nie odstępując dziewczyny nawet na krok. Ukradkiem, co jakiś czas zerkając na nią i kolejny raz uzmysławiając sobie, że Claire Summers jest niesamowicie ładna. — I nie wpadniemy na żadnych uczniów — wymruczał cicho bardziej do siebie. Nie chodziło o to, że któryś mógłby go przyłapać na poruszaniu się przejściami. Bardziej obawiał się kolejnych plotek i wcale nie chodziło mu o siebie samego, ale o blondynkę. Wolał jej tego oszczędzić, a druga sprawa… Chyba się bał, że jego mrukliwa część wzięłaby górę i delikwentowi niestosującemu się do regulaminu, od razu wlepiłby szlaban. Miał więc nadzieję, że tym razem dzieciaki pilnie się go stosują, albo chociaż łamią jego podpunkty z daleka od przejścia, o którym mówiła Summers.
    — Musiałaś poświęcić sporo czasu na poszukiwanie tych przejść, hm? — Uśmiechnął się ciepło, powstrzymując się z całej siły, przed spleceniem ich palców. A przed tym powstrzymywała go głównie wizja tego, że wciąż znajdowali się na terenie szkoły.


    ❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  49. — A niby taka sprytna — mruknął pod nosem, ale na jego ustach błądził uśmiech — uważaj, bo ci tak zostanie. Trochę słabo chodzić cały czas z wytkniętym językiem — zauważył dumnie i mrugnął do niej zaczepnie jednym okiem. Lubił się z nią droczyć. Najzwyczajniej w świecie sprawiało mu to przyjemność, chociaż lepiej, gdyby Claire o tym nie wiedziała.
    Zaśmiał się głośno, może nieco za głośno zwracając przy tym uwagę na nich, kilku przechodzących w pobliżu uczniów. Nie mógł jednak się powstrzymać przed wybuchem głośnego dźwięku.
    — Aniołkiem, dobre sobie. To ci naprawdę wyszło Claire — uśmiechnął się, układając ręce na brzuchu, jakby musiał się przytrzymać, aby przestać się śmiać. Pokręcił z rozbawieniem głową i spojrzał na nią, cały czas z łobuzerskim uśmieszkiem na twarzy — no nie mogę, dawno mnie nikt tak nie rozśmieszył. Uwielbiam cię, ale do aniołka to ci daleko — oznajmił, nie zastanawiając się nad większym znaczeniem swoich słów. Sięgnął dłonią do włosów i przeczesał je dość szybkim ruchem, a następnie wsunął dłoń do kieszeni — w każdym razie już podjęliśmy decyzje, więc… No, powinniśmy po prostu iść.
    Kolejne słowa dziewczyny zwyczajnie zignorował z obawy, że ponownie palnie coś głupiego. Szedł więc korytarzem za blondynką i nasłuchiwał, czy ktokolwiek znajduje się blisko niech.
    Słuchał również jej słów i zastanawiał się, jak wiele czasu musiała poświęcić na czytanie legend i wynajdywanie w nich szczegółów, które mogłyby okazać się prawdą. Lubił się uczyć, ale takie zadania nie były specjalnie jego ulubionymi.
    Miał powiedzieć właśnie coś błyskotliwego, ale młoda kobieta zdążyła chwycić jego dłoń i pociągnąć w sobie znanym kierunku, który już za chwilę miał poznać i Helsby. Przylgnął najciaśniej, jak potrafił plecami do ściany i oddychał powoli, głęboko, wpatrując się w przylegającą do niego kobietę.
    Wstrzymał w pewnym momencie oddech i zamknął oczy, skupiając się na dźwiękach dochodzących zza drzwi. To pomagało również przed tym, aby objąć blondynki i nie przycisnąć jej ciała, jeszcze bliżej swojego własnego.
    Przełknął ślinę, słysząc jej słowa i otworzył oczy. Czuł dłonie na swoim torsie, a kąciki ust mimowolnie mu drgnęły. Opuścił głowę w dół, aby spojrzeć na nią i uśmiechnął się.
    To była sekunda. Jedna krótka sekunda, w której nie potrafił się powstrzymać przed działaniem. Uniósł dłonie po to, aby ułożyć je na policzkach dziewczyny i w tym samym czasie wycisnąć na jej ustach delikatny i czuły pocałunek. Nie mógł dłużej ze sobą walczyć. Zwłaszcza, że Claire była tak blisko, dosłownie na wyciągnięcie ręki, jak nie bliżej. Przyjemny zapach unoszący się wokół niej mącił mu w głowie, a dzisiejsze wystrojenie się jej spotęgowało tylko to, przed czym nie chciał się przyznać.
    Podobała mu się. Z wyglądu i z charakteru. Ostatnie dni pokazały, że potrafią się ze sobą dogadać, a odkąd ją zobaczył idącą w jego stronę na miejscu zbiórki… Przymknął powieki, ostrożnie pogłębiając pocałunek. Jednocześnie wyczulając się na najdrobniejszy znak sprzeciwu z jej strony, gotowy odskoczyć od blondynki i wybiec ze schowka. Odsunął się od jej ust, patrząc prosto w ciemne oczy byłej gryfonki.
    — Nie powinienem był — szepnął, ale nie dodał nic więcej, bo tak naprawdę miał ochotę raz jeszcze zasmakować jej ust.

    OdpowiedzUsuń
  50. — Chcesz się przekonać? —Uniósł wysoko brew, szczerząc zęby w szerokim, nieco złowieszczym uśmiechu. Ten jednak szybko zniknął, kiedy usłyszał jej pytanie. Przechylił głowę na bok, a kilka loków opadających na jego czoło, przesunęło się zgodnie z przechyleniem głowy i smętnie zwisało.
    Zmrużył oczy, uważnie jej się przy tym przypatrując, jakby całkowicie zapomniał o metamorfomagii. — Pf, niby jak? — Prychnął, nie przestając mrużyć powiek i w jednym momencie przypomniał sobie o jej zdolnościach. Na jego twarzy pojawiła się mina porażki, bo wiedział, że w tej chwili nie da mu spokoju — w czerwonym wyglądałabyś lepiej — odparł jednak z uśmiechem — o wiem. Dorób do tego różki… Będziesz wtedy demonicznym aniołem i będziesz dwiema postaciami w jednej — oznajmił i zlustrował ją raz jeszcze spojrzeniem, wyobrażając sobie, jakby wyglądała w takiej odsłonie. Myśli bruneta zaczynały jednak krążyć w niebezpiecznym kierunku, a on powinien zachować trzeźwy umysł.
    Jakby nie było, mieli pewnego rodzaju misję do wykonania i to właśnie na tym powinni się skupić, oboje. Było to jednak trudne w momencie, w którym skrywali się przed uczniami w schowku. Cała sytuacja była dość zabawna, bo dwójka stażystów skrywała się przed dzieciakami, a przecież powinno być na odwrót. Przed nimi powinni się chować uczniowie szkoły.
    Będąc tak blisko blondynki. Czując wręcz na sobie jej oddech i niemalże słysząc własne i jej bicie serca, skupienie się na czymś, co w żaden sposób nie dotyczyło jej osoby było niemożliwe. Był silny. Starał się być silny. Przez naprawdę długi czas odganiał od siebie myśli, które pojawiały się w jego głowie coraz częściej – tak naprawdę ze zdwojoną siłą z każdym ich spotkaniem – ale nie był wystarczająco silny.
    Był mężczyzną, a Claire niesamowicie piękną kobietą. Kobietą, którą lubił i która lubiła jego. Tak przynajmniej wnioskował po ich zachowaniu, a był przecież krukonem, więc nie był głupcem.
    Nie chciał odsuwać się od jej ust. Gdyby tylko mógł, zatrzymałby czas w momencie, w których ich usta były połączone pocałunkiem. Miała miękką i przyjemną w dotyku skórę, wiec nawet wycofanie dłoni było trudne. Wszystko, co miało świadczyć o oddaleniu się, było cholernie trudne.
    — W takim razie powinienem to powtórzyć? — Wychrypiał cicho, trącając delikatnie nosem jej nos. Nie czekając na odpowiedź dziewczyny, wziął głęboki oddech i raz jeszcze złożył pocałunek na jej wargach. Tym razem nie był jednak, aż tak delikatny. Evan był śmielszy w pieszczocie, wkładał jednak w nią tyle samo czułości, co wcześniej, o ile wręcz nie więcej. — Jesteś taka piękna — wyszeptał cicho, odrywając się od jej ust w momencie, gdy zabrakło im tchu. W tej chwili miał jeszcze większą ochotę na rozszarpanie Billa i po cichu liczył na to, że kiedyś będzie miał możliwość przyłożyć mu w mordę.
    — Może… Może tak właśnie powinno być — uśmiechnął się kącikiem ust, gładząc dłonią cały czas jej policzek — Claire, zechcesz zjeść ze mną nasz pierwszy, wychodno-randkowy obiad? — Spytał z wesołym uśmiechem, raz jeszcze, zaczepnie trącając jej nos — a później wezmę cię na deser. Objemy się słodkościami i nie będziemy mogli zasnąć, bo będą nas bolały brzuchy z przecukrzenia.

    OdpowiedzUsuń
  51. Nie mógł uwierzyć, że to stało się naprawdę. Że to nie było senne marzenie, tylko prawda, rzeczywistość. Bardzo przyjemna rzeczywistość. Nigdy nie spodziewałby się, że jego i Claire drogi w ogóle ponownie się przetną, a już z pewnością nie w taki sposób. Nie narzekał. Był z tego wszystkiego zadowolony. Musiał się powstrzymywać, żeby nie okazać radości niczym mały chłopiec, którym przecież nie był. A jednak… Fakt, że Claire pozwoliła mu na pocałunek, a później na jeszcze jeden świadczył o tym, że mu ufała. Musiała mu ufać.
    A to cieszyło go w tym wszystkim najbardziej i jak zawsze, nie zamierzał tego schrzanić. Uśmiech nie schodził z jego twarzy i wcale tego nie krył.
    — Cieszę się — powiedział, nie mogąc oderwać od niej oczu. Zmusił się jednak po chwili do tego, bo przecież mieli plany na ten dzień i nie mogli się teraz z nich wycofać. Wręcz przeciwnie, Evan uważał, że w obecnej sytuacji mogą być tylko lepsze. Jedno wiedział na pewno: nic nie jest w stanie zepsuć im tego dnia. Tak przynajmniej zakładał Helsby.
    — Cieszę się jeszcze bardziej — dodał, szczerząc zęby w szerokim uśmiechu — ty niegodziwa pannico. Nie powiedziałem, że się z czegoś wycofuję — oznajmił, machając jej przed nosem palcem — ale w takim razie, proszę bardzo. Tylko kremowe piwo. Darmowe, kremowe piwo — zaznaczył tak samo, jak ona wcześniej i zaśmiał się, zapominając, że powinien być przecież cicho. Kryjący się w schowku stażysta, to nie było nic normalnego. Nawet jak na szalony Hogwart.
    Przesunął dłonią wzdłuż twarzy i tym samym zniknął z niej uśmiech, a w zamian pojawiła się poważna mina. Nie mógł przecież się wydurniać, gdy mieli przemknąć niezauważeni do tajemnego przejścia, które za chwilę miało stać się odrobinę mniej tajne, gdyż Evan miał je poznać. Jako jedna z kolejnych osób w zamku.
    — Jak jedenastolatka? — Uniósł brew — tylko nie mów, że już na pierwszym roku odwalałaś takie numery — szepnął, ściskając mocniej jej dłoń — no nie wiem, pani Claire… Szlaban bym pani wlepił za takie ucieczki — powiedział, stawiając krok za krokiem za dziewczyną — w zasadzie jestem starszy stażem. Czy to oznacza, że mogę wlepić ci szlaban? Cholera… To źle, że mam ochotę zamknąć nas w pokoju i nic nie robić? To byłaby słodka kara — zaśmiał się cicho, spoglądając na ich splecione palce. — Chociaż muszę przyznać, że ta część o dziecięcym zauroczeniu bardzo mi się podoba. Przyznaj… To nie tylko dziecięce zauroczenie — powiedział, nieco zwalniając kroku, aby przyciągnąć ją do siebie i przytulić. Wiedział, że powinni unikać takiego zachowania na korytarzu, ale nie mógł się powstrzymać. Zwłaszcza, że wydawało mu się, iż na korytarzu są całkiem sami, a zagrożenie przed którym się skryli, już minęło.

    OdpowiedzUsuń
  52. [Ja wpadam się upomnieć o dopisik dla Natha, bo został okrutnie pominięty i zapomniany ]

    OdpowiedzUsuń
  53. - Mów, co chcesz. Ja swoje i tak wiem – powiedział, a po chwili wytknął język dokładnie tak samo, jak wcześniej robiła to blondynka. Cieszył się, że pocałunek nie zmienił nagle atmosfery pomiędzy nimi. Nie wyobrażał sobie, aby nagle zaczęli zachowywać się przez cały czas poważnie. To przeczyłoby temu, co do tej pory budowali. Evanowi zależało przede wszystkim na tym, aby Claire była szczęśliwa, a on sam czuł radość widząc, że jego starania naprawdę działają.
    Pamiętał tamtą noc, gdy znalazła się w jego pokoju. Gdy wracał wspomnieniami do tamtego czasu, miał wrażenie, jakby przed nim w teraźniejszości stała zupełnie inna osoba. Nawet wyglądała dużo lepiej. Przytyła odrobinę, dzięki czemu skóra nie napinała się na jej kościach. Wydawała się mniej zszarzała, a worki pod oczami zniknęły. Wyglądała obecnie ładnie i zdrowo. Przede wszystkim na jej ustach gościł uśmiech. Helsby’ego to cieszyło najbardziej. Zależało mu na niej i na jej szczęściu. Przede wszystkim na jej szczęściu i z uśmiechem podziwiał, widok jej zadowolonej twarzy i iskrzących oczu.
    - Nie mogę. W pierwszej klasie – westchnął teatralnie – powinnaś wtedy skupiać się tylko i wyłącznie na samej nauce. Powinnaś bać się konsekwencji i takie tam. Wiesz... Chociaż na tym pierwszym roku – zauważył, nie wierząc, że Summers już od pierwszych dni była małym diabełkiem. To tylko potwierdzało jego wcześniejsze stwierdzenie. Zdecydowanie lepiej wyglądałaby w czerwieni, jak przystało na szepczącego do ucha, niekoniecznie właściwe pomysły diabełka.
    Zmrużył delikatnie oczy i pokręcił z rozbawieniem głową.
    - Przecież jestem mrukiem – wypomniał jej wcześniejsze słowa – zawsze znajdę sobie jakiś powód, nie martw się – powiedział poważnym tonem, spoglądając na blondynkę. Poważna mina nie trwała jednak długo, bo słysząc ponownie słowo randka, zrobiło mu się niesamowicie miło i ciepło na sercu. Nie podejrzewał, że będzie się kiedykolwiek czuć w taki sposób w obecności Claire, że w tych chwilach, których nie mogą spędzać razem będzie mu jej brakowało. Znajdowali się tak naprawdę ciągle blisko siebie, ale wystarczyło kilka godzin zajęć, aby czuł tęsknotę. Brakowało mu jej zaczepek i gadania o wszystkim i niczym.
    Był świadom, że to wykraczało całkowicie poza granice przyjacielskich uczuć. A Claire nie mogła bawet podejrzewać, jak bardzo się cieszył, że doszło do pocałunku.
    Uśmiechnął się, ale prędko zmrużył oczy i ściągnął usta w wąską linię. Zmarszczył czoło, słysząc jej słowa i wygiął usta w grymasie niezadowolenia.
    - Nie zauważyłem, żeby coś było nie w porządku – oznajmił stanowczo, patrząc na nią – i nigdy więcej tak nie mów, i nie myśl o sobie – dodał, gładząc dłonią jej plecy – jest wszystko w porządku. Widzę ładnie pachnące włosy. Parę oczu, nos i usta – wymienił, wędrując wzrokiem za wymienianymi częściami ciała – dwie ręce i nogi. Dobra, miałaś skrzydełka i to nie było do końca w porządku, ale to coś do czego mogę się przyzwyczaić – zaśmiał się, a następnie skinął głową – nic się nie zmieni. Słyszysz? Będzie już tak – oznajmił pewnym siebie głosem, trzymając ją cały czas blisko siebie.
    Przemierzali korytarz trzymając się za ręce, a Evan czuł się w tym momencie najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.
    Westchnął cicho, gdy znaleźli się na miejscu i rozejrzał się dookoła. Przeniósł spojrzenie na kobietę.
    - Czego oczy nie widzą, temu sercu nie żal – powiedział, wędrując wzrokiem na karton, który wskazała. – ale muszę mieć partnera w zbrodni – dodał z uśmiechem, podchodząc do spakowanych kartonów. Rozejrzał się w poszukiwaniu jakiegoś otwartego i uśmiechnął się, gdy takowy wypatrzył. – To co... Po jednym? – Wskazał palcem na zawartość w środku, były to jakieś cukierki, których nazwa znajdowała się u dołu.

    a mówił, że w czerwonym jej do twarzy❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  54. — Wspaniałe lata nauki — wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu. Szybko jednak pokręcił głową i wplótł palce pomiędzy własne włosy, przeczesując je. Wesoły uśmiech zmienił się w niezręczny, a Evan szukał w głowie słów, które mogłyby opisać dokładnie to, co właśnie czuł w obecnej chwili. Przez chwilę milczał, drapiąc się po głowie — masz rację — przytaknął — w zasadzie moimi głównymi wspomnieniami ze szkoły są… Książki, jakieś drobne wybryki i… Ty — było mu głupio. Po minionych latach dopiero zdał sobie sprawę, jak wiele stracił. Zwłaszcza, że nauka, do której tak bardzo się przykładał nie miała żadnego odzwierciedlenia w teraźniejszości, bo przecież nie robił tego, czego pragnął. — I pewnie masz rację — dodał — ale z drugiej strony, dzięki temu, co jest obecnie mogę… Mogę przeżyć szkolne lata jeszcze raz. W najlepszym możliwym towarzystwie. Wygrałem — uśmiechnął się na koniec wesoło.
    Tak to właśnie widział.
    Przekrzywił głowę, uważnie ją obserwując i kiwnął głową na znak potwierdzenia.
    — Dokładnie o to mi chodziło. To już nie jest do końca normalne, ale… W każdym razie, nie próbuj mnie nawet budzić w takim wydaniu — dodał z uśmiechem. Zdecydowanie nie byłaby to przyjemna pobudka. — Nie mógłbym obiecać, że byłabyś wówczas bezpieczna. Kto wie czym bym w ciebie rzucił, więc poważnie. Nawet nie próbuj robić tego dla żartów — ostrzegł, bo naprawdę nie był w stanie przewidzieć własnej reakcji. — Są przepiękne i na swój sposób urocze. Zwłaszcza gdy jesteś ubrana w ten sposób — zaśmiał się — wyglądasz jak diabełek, który próbuje ukryć swoją prawdziwą naturę — podsumował, uważnie mierząc ją spojrzeniem. Kolejny raz tego dnia i z pewnością nie ostatni. W końcu to nie była jego wina, że wyglądała dziś zjawiskowo.
    Nie czuł się szczególnie źle z myślą, że ukradł cukierka. Gdyby to była cała paczka, z pewnością miałby większe wyrzuty sumienia. Bardziej obawiał się tego, że ktoś mógłby akurat ich w tym momencie przyłapać na przebywaniu w tym miejscu. Domyślał się bowiem, że klienci nie mogli tak sobie tutaj przebywać. Wcześniej stwierdził, że z Claire ma możliwość przeżyć jeszcze raz młodzieńcze lata, a przecież to właśnie wtedy popełnia się najwięcej błędów.
    — Nie powinienem ci tak szybko ulegać — zaśmiał się wesoło, kiedy drzwi Miodowego Królestwa zamknęły się za nimi, a oni bezpiecznie znajdowali się poza małym sklepikiem. — Było jednak w tym coś… Ekscytującego to za dużo powiedziane. W każdym razie, jeżeli już to tylko z tobą mógłbym kraść. — Pokręcił głową, kiedy ujrzał jej szeroki uśmiech. Objął ją ramieniem i przyciągnął blisko swojego boku, trzymając dłoń na jej talii i delikatnie gładząc opuszkami palców — to jak pani profesor… Zdobyłem jakieś punkty podczas dzisiejszych lekcji? — Zaśmiał się, powstrzymując się przed złożeniem na jej ustach pocałunku. Nie był pewien, czy jej brat nie znajduje się gdzieś w pobliżu, a wolał… Wolał dać jej czas, aby sama z nim porozmawiała.

    ❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  55. Odwzajemnił delikatny pocałunek i spojrzał na nią z uśmiechem.
    — Nie zauważyłem — zmrużył przy tym oczy, zastanawiając się nad tym, czy po prostu zapomniał czy faktycznie przy nim nic takiego się nie działo. Pokręcił przecząco głową, jakby na potwierdzenie swoich kolejnych słów — nie, jak się budzę to wyglądasz dokładnie tak samo jak przy zasypianiu. Na całe szczęście… — kąciki ust mężczyzny uniosły się. Na pewno czułby się… Zdezorientowany, gdyby obudził oczy, a obok niego leżałaby brunetka lub człowiek z elementami zwierzęcymi. Wiedział na czym polega metamorfomagia, jednak wybudzony ze snu, ledwie przytomny mógłby zapomnieć, o jej zdolnościach. Miał cichą nadzieję, że nie będą musieli przekonać się na żywo, jakby wyglądała taka pobudka. Było im w końcu dobrze tak, jak było. — Ale to chyba dobrze? Można uznać w takim razie, że przy mnie nie odczuwasz silnych emocji… — zauważył, chociaż zaczął się zastanawiać, czy w takim przypadku nic nie czuła? Żadnej sympatii? Niczego silniejszego? Okej on sam nie umiał stwierdzić, co dokładnie w tym momencie do niej czuł, ale wiedział, że to z pewnością więcej niż przyjaźń. To mogło być zauroczenie, nie bronił się usilnie. Podobało mu się, gdy ją pocałował i jeszcze bardziej podobało mu się, gdy mógł to powtórzyć. Zmrużył oczy, przypatrując się jej i zastanawiając się, jak to jest. Może tylko negatywne emocje, tak mocno wpływały na zmiany?
    Wszelkie jego wątpliwości po chwili same się rozwiały. Uśmiechnął się szeroko, szerzej niż sam się spodziewał i wyciągnął rękę, aby dotknąć jej włosów.
    — Myślałem, że do twarzy będzie ci w czerwonym, ale różowy to zdecydowanie twój kolor — powiedział — co oznacza różowy?
    — No właśnie… Za wiele do wyboru nie ma — przytaknął i ruszył z nią dziarskim krokiem, trzymając cały czas dłoń na jej tali. Och uwielbiał mieć ją tak blisko siebie. Czuć bijące od niej ciepło i zapach, którym mógł się zaciągać, gdy był wystarczająco blisko blondynki.
    Nie spodziewał się, aby coś mogło zepsuć im ten dzień. Mieli usiąść przy jednym ze stolików w pubie, najlepiej takim, przy którym mogliby poczuć się nieco na odosobnieniu i cieszyć się swoim towarzystwem i smacznym napojem. Widział już, jak się śmieją i wciąż przekomarzają, bo odnosił wrażenie, że bez tego nie istnieli.
    Wchodząc do lokalu, nie spojrzał od razu na bar. Rozglądał się za odpowiednim stolikiem i gdyby nie poczuł, że Claire drży, a następnie uwalnia się z jego uścisku. Podniósł głowę, spoglądając na bar. Szybko zrozumiał, co się stało. Czuł, jak krew się w nim gotuje i miał ochotę podejść, przywalić temu skurwielowi. Zacisnął odruchowo zęby i pięści, czując napięcie w całym ciele.
    Claire była ważniejsza.
    Claire nie było obok, a wiedział, że go teraz potrzebuje. Nawet jeżeli nie chciałaby się do tego przyznać. Prychnął tylko zerkając na Murraya i sam szybko wyskoczył wręcz z Trzech Mioteł, biegnąc szybko za dziewczyną.
    — Claire! — Krzyknął, biegnąc za nią — zaczekaj, słyszysz!? Zaczekaj — krzyknął, przyspieszając kroku, aby ją dogonić. Chciał złapać jej dłoń, jednak zatrzymał się w połowie ruchu ręki, uświadamiając sobie, że może to wywołać odwrotny efekt — już dobrze — powiedział, wymijając ją i zagradzając jej przejście — jestem tutaj obok. Słyszysz? Nic ci nie zrobi. Nikt cię nie skrzywdzi, a już na pewno nie ten skurwiel — wydyszał, patrząc na twarz blondynki — powiedz słowo, a tam wrócę i mu przypierdolę w ten popierdolony łeb — oznajmił, stojąc tylko naprzeciwko niej — słyszysz? Wystarczy jedno twoje słowo. Kruszynko — wyszeptał miękko, rozszerzając ramiona, ale nie wyciągnął ich w jej stronę, bojąc się, że tylko ją tym przytłoczy — nie skrzywdzi cię — powtórzył, uspokajając swój oddech. — Możemy wrócić do zamku, ale nawet nie myśl, że zostawię cię teraz samą.

    OdpowiedzUsuń
  56. Miał traktować ją normalnie, sama przecież o to prosiła. Dlatego tak właśnie starał się zachowywać, na szczęście, podświadomość podpowiadała mu, że nie może być całkowicie normalnie w takiej sytuacji. Normalnie po prostu objąłby Claire i do siebie przyciągnął. Nie zrobił tego, na całe szczęście. Nie chciał nawet wyobrażać sobie, jakby zareagowała, skoro już samych rozłożonych ramion, czekających na jej decyzję się wystraszyła.
    — Spokojnie — powiedział, przywierając dłońmi do swoich boków. — W takim razie, wcale nie musi wiedzieć, za co dokładnie dostanie w ryj. Za stare dzieje — burknął, bo naprawdę miał ochotę go uderzyć. Rzucenie zaklęcia nie byłoby tak satysfakcjonujące, jak usłyszenie pękającej kości, od jego pięści. Gdyby tylko nie bał się zostawić blondynki samej, cofnąłby się do Trzech Mioteł i porządnie obił mu mordę. Rozsądek podpowiadał mu, że zostawienie w obecnej sytuacji dziewczyny, chociażby na kilka sekund mogło być niebezpieczne. Dlatego westchnął tylko i pokiwał zrezygnowany głową. Kłócenie się z nią w tym momencie nie miało sensu, zwłaszcza, że nie chciał być przecież dla niej wrogiem — dobrze nic mu nie zrobię — powiedział wyraźnie, aby na pewno go usłyszała.
    Chciał powiedzieć tak dużo słów. Począwszy od tego, że w tamtym czasie nie miała go w zamku, ale nawet gdyby był… Czy byłby w stanie ją uchronić? Prawdopodobnie nie. Teraz jednak mógł.
    — Teraz nie jesteś sama. Masz mnie. Właśnie po to, aby nic ci się nigdy więcej nie stało. Rozumiesz? Nie pozwolę, aby cokolwiek ci się stało. Ktokolwiek cię tknął — dodał, walcząc ze sobą, aby jednak jej nie przytulić. Chciał zetrzeć łzy z jej policzków, ale zwyczajnie nie chciał jej wystraszyć. Stał więc wciąż przed nią i tylko uważnie jej się przyglądał.
    — Zrobimy dokładnie to, co zechcesz zrobić. Nie musisz się bać. Nie pozwolę mu cię skrzywdzić. Słyszysz mnie, Claire? Przy mnie jesteś bezpieczna — powiedział, nieśmiało wyciągając rękę — chodź, chwyć mnie i chodźmy razem — poprosił, wpatrując się w nią — ja na pewno cię nie skrzywdzę, możesz mi zaufać. Mogę cię przytulić? Tak bardzo chcę, żebyś się trochę uspokoiła, kruszynko — szepnął, woląc się jednak upewnić, czy może sobie na cokolwiek pozwolić. Ugryzł się w język, aby nie powiedzieć, że cokolwiek ubierze i tak będzie ładnie wyglądała. Wiedział, że to nie była sytuacja, w której takie słowa byłyby zbawieniem. Wręcz przeciwnie — pójdziemy do twojego pokoju. Weźmiesz ciepły prysznic, a ja przyniosę ciepłą herbatę — zaproponował — odwołam szlabany — poinformował ją. Nie to nie była propozycja. Wiedział już, że nie zostawi jej dziś samej, a już z pewnością nie późnym popołudniem i wieczorem — zrobię eliksir, jeżeli nie będziesz mogła sama zasnąć i będę cię pilnować. Dobrze?

    OdpowiedzUsuń
  57. — Już… Już spokojnie — przytulił ją do siebie, układając jedną z dłoni na jej karku, a drugą na plecach poniżej łopatek. Gładził ostrożnymi, uspokajającymi ruchami jej ciało i na okrągło powtarzał, aby spróbowała się uspokoić. Nie bronił jej wyładowania swoich emocji. Podejrzewał jednak, że gdyby zrobiła to na środku głównej uliczki wioski, a ktoś z uczniów wypatrzyłby ich, mogłoby się to źle na niej odbić. Dlatego tak bardzo chciał, aby uspokoiła się, chociaż odrobinę, żeby mogli ruszyć z powrotem do szkoły, gdzie zamierzał po prostu obok niej być. Dopilnować, aby nic jej nie stało i pozwolić na płacz i łzy, jeżeli właśnie to będzie w stanie ukoić jej zszargane nerwy. — Gdybym tylko mógł, wziąłbym to wszystko na siebie — szepnął do jej ucha, nie przestając gładzić jej pleców. Miał nadzieję, że chociaż w ten sposób czuła się, chociaż minimalnie bezpieczniej. Mając świadomość, że ma go obok siebie.
    Gdyby potrafił – sprawiłby, aby nie musiała odczuwać konsekwencji tego, co ją spotkało. Oczywiście był na to sposób, ale nie mógł mieszać w jej pamięci bez wyraźnej zgody. Domyślał się, że nie o to chodziło w jej prośbach. Mógł po prostu przy niej być, tak jak do tej pory i zamierzał działać właśnie w taki sposób.
    — Będę. Przecież ci to obiecywałem już wcześniej. Nic się nie zmienia, dopóki ty tego nadal chcesz — powiedział ze spokojem, kierując się do Miodowego Królestwa, trzymając cały czas jej dłoń. Miał nadzieję, że uda im się jak najszybciej znaleźć w zamku, a w tym, dziewczyna nieco ochłonie. Najgorsze było to, że zwyczajnie nie wiedział co ma zrobić, aby namacalnie jakoś jej ulżyć. Szedł za nią krok w krok, również nie zwracając uwagi na pracowników sklepu. Myślał tylko o klapie w podłodze.
    — Nic nie musisz mi wynagradzać — zapewnił blondynkę, mocno ją przytulając. Wplótł palce w jej jasne kosmyki włosów i stąpał z nogi na nogę, chcąc ją uspokoić. — Będę szczęśliwy, jeżeli ty będziesz szczęśliwa. To mi wystarczy. Dlatego... Powiedz, co mogę zrobić, żebyś poczuła się lepiej – poprosił, wciąż ją obejmując.
    Dał jej czas na pozbieranie się, a kiedy uznał, że dziewczyna powinna być gotowa do dalszej drogi, rozluźnił uścisk, złapał ją za dłoń i sięgnąwszy po swoją różdżkę, aby użyć lumosa, pociągnął ją w stronę wyjścia.
    — Zastanów się, co mogę zrobić, abyś poczuła się lepiej — szepnął, ciągnąc ją za sobą. Mógł mieć tylko nadzieję, że faktycznie uda mu się to zrobić.

    OdpowiedzUsuń
  58. Skinął delikatnie głową na słowa dziewczyny. Nie miał pojęcia, co mógłby dla niej w tym momencie zrobić. Skoro ona sama również nie wiedziała… Nawet nie zastanawiał się nad szczególnymi pomysłami, wychodząc z założenia, że najbezpieczniej będzie po prostu przy niej być. Musiała widzieć, że może na niego liczyć w każdym momencie, że widzi w niej normalną dziewczynę, tak jak już zdążył ją dziś o tym zapewnić.
    — Oczywiście, co tylko chcesz — powiedział, kierując się prosto do jej pokoju. Miał nadzieję, że w nim poczuje się lepiej i odrobinę się uspokoi. Nie chciał, aby przepłakała cały dzień. Zwłaszcza, że miała przecież jego. A on był gotów zrobić dla niej wszystko. Dosłownie.
    Po dotarciu na miejsce, brunet przysiadł na łóżku i uważnie obserwował poczynania Claire. Wyczekując momentu, w którym będzie go potrzebowała. Chciał być pomocny, a nie tylko po prostu siedzieć, chociaż podświadomie zdawał sobie sprawę z tego, że sama obecność może na nią dobrze działać. Kiedy zamknęła się w łazience, sam oparł łokcie na kolanach i wplótł palce w ciemne włosy, oddychając przy tym głęboko i ciężko.
    Chciał wrócić do wioski i dopaść Billa. Claire nie zasługiwała na to wszystko i Evan doskonale o tym wiedział. Ze względu na nią, powstrzymał się. Gdyby jednak spotkał go tam sam… Nie zastanawiałby się dwa razy nad tym, co powinien zrobić. Blondynka była jednak dla niego najważniejsza, a sam Helsby nie mógł uwierzyć, że ten skurwiel mógł tak po prostu dalej żyć ze świadomością, co takiego zrobił niewinnej dziewczynie. Jego wymówka nie miała znaczenia. Żadna wymówka przy takim postępku nie miała znaczenia, a zachowanie Murraya było zwyczajnym przestępstwem, za które powinien dostać należytą karę.
    Słysząc, że blondynka wraca do pokoju, pospiesznie się wyprostował i wygładził włosy. Nie chciał, aby widziała, jak bardzo się przejmował i jak musiał walczyć ze sobą, aby naprawdę tam nie wrócić.
    — Powinnaś pozwolić mi go pobić — oznajmił, bez żadnego zawahania. — Mówiłem, że to zrobię, jeżeli tylko mi pozwolisz… Jedno słowo — przypomniał jej, naprawdę gotowy na wycieczkę do wioski, choćby zaraz. Nawet podniósł się z łóżka, ściskając dłonie w pięści, aby pokazać, że jest gotowy na każdą jej decyzję, a zwłaszcza tę, w której jego pięść spotykała się z nosem pieprzonego sukinsyna.
    Spojrzał na dziewczynę, przechylając delikatnie głowę. Na tak ostre słowa nie był gotowy, raczej nie myślał o tym, aby go zabić.
    — Pomogę — odpowiedział bez chwili zawahania, chociaż tuż po jego wypowiedzeniu dopadły go wątpliwości. Jeżeli Claire mówiła poważnie? Mógł mu porządnie wpierdolić, owszem. Sprawić, aby zapamiętał, że nie tyka się kobiet bez ich pozwolenia, ale… — Mówiłem, że zrobię wszystko, abyś poczuła się lepiej — przełknął ślinę. Tego przecież właśnie pragnął. Jej szczęścia, a świadomość, że Bill doszczętnie je zniszczył powodowała, że złość coraz bardziej w nim kiełkowała. Czy jeden cios byłby w stanie ukoić to, co czuł w tej chwili? Z pewnością nie. — Powinien przy tym cierpieć — mruknął — cholernie mocno — dodał, układając palce jednej dłoni na skroni, delikatnie ją ugniatając.

    OdpowiedzUsuń
  59. Nie miał pojęcia, jak mogliby to zrobić, aby nie sprowadzić na siebie podejrzeń. Plusem było w tej sytuacji to, że Claire nikomu nie powiedziała o tym, co zrobił Murray. Dzięki temu, nie znalazłaby się jako pierwsza na liście podejrzanych. Głównie chodziło mu o to, aby Summers była bezpieczna. Nie mogli użyć zaklęcia, bo ministerstwo od razu dowiedziałoby się o rzuconej, śmiertelnej klątwie.
    Mugole radzili sobie z zabijaniem się nawzajem i to w doskonale wymyślne sposoby. Wiedział również, że czarodzieje nie byli w szczególny sposób zainteresowani działalnością mugoli. Gdyby załatwić Murraya w sposób całkowicie pozbawiony magii… Zagryzł wargi, myśląc na najwyższych obrotach. Im dłużej o tym myślał, tym bardziej chciał, aby ten skurwiel zapłacił za to, co zrobił.
    Patrzył na jej twarz, zagryzając wargi i myśląc dokładnie o tym, co właśnie chciał jej powiedzieć.
    — Może masz rację. Nie jesteśmy tacy… Nie jesteśmy zabójcami — przytaknął jej, ostrożnie chwytając dłonią jej dłoń, a drugą przykrywając ją — ale uważam, że nie powinien tak po prostu chodzić po świecie i żyć tak, jakby nic się nie stało. Obiecywałem, że nie zrobię nic bez twojej zgody, ale… Ale nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak bardzo chcę mu przywalić w mordę — powiedział, a następnie wypuścił powietrze przez rozchylone wargi. — I tak myślę, że poczułabyś się lepiej, gdyby w jakiś sposób zapłacił za to wszystko — powiedział cicho, puszczając powoli jej dłoń. Nie chciał się narzucać, a nadal nie był pewien, na jak wiele może sobie pozwalać w obecnej sytuacji.
    Spojrzał na jej twarz, uważnie słuchając tego, co miała do powiedzenia. Zmrużył lekko oczy, przypominając sobie rozmowę, o której właśnie mówiła. Skinął lekko głową na znak, że kojarzy i przytaknął kolejnym skinięciem głowy, że tak jak podejrzewała – nigdy tam wcześniej nie był.
    — Na pewno? Na pewno chcesz zostać sama? — Upewnił się, bo przecież wcześniej sama mu wyznała, że się boi i chce, aby był przy niej. — W takim razie do zobaczenia na miejscu — wypuścił powietrze przez nos i uśmiechnął się słabo, kierując się do wyjścia z pokoju dziewczyny.
    Zgodnie z jej sugestiami po dotarciu do swojego pokoju w lochach, przebrał się w szare, dresowe spodnie i ciemną bluzę. Wsunął na stopy adidasy, upewniwszy się przed wyjściem, czy na pewno ma różdżkę, opuścił pokój. Przejście z lochów na siódme piętro trochę mu zajęło, zwłaszcza, że nie znał tajemnych przejść i musiał przejść normalnie szkolnymi korytarzami.
    Wziął kilka głębszych oddechów, gdy znalazł się na siódmym piętrze i rozejrzał dookoła. Wszedł odrobinę w głąb korytarza, uśmiechając się delikatnie na widok damskiej sylwetki.
    — Nie wiem, czy tak jest wystarczająco wygodnie? — Uśmiechnął się kącikiem ust, bo nie miał pojęcia, co w zasadzie kryje w sobie te pomieszczenie, które chciała mu pokazać. Był przygotowany zupełnie na nic, zwłaszcza, że była gryfonka nie zdradziła mu żadnych szczegółów.

    OdpowiedzUsuń
  60. Uśmiechnął się, słysząc takie słowa padające z ust blondynki. Według Evana był to ogromny krok do przodu. Zwłaszcza, że wyraźnie widział, jak do tej pory się zachowywała i uważała siebie za winną. Może nigdy mu tego nie powiedziała, wprost, ale był Krukonem. Potrafił łączyć ze sobą elementy i odpowiednio je ze sobą połączyć. Zresztą, nie trzeba było geniusza, aby zobaczyć, jak podchodzi do tego Claire.
    Pożegnanie się na krótką chwilę w taki sposób, było odpowiednie. Czuł się lepiej i spokojniej, kiedy wyszedł z jej pokoju po usłyszeniu tych konkretnych słów. Co prawda najchętniej sam by mu przyłożył, ale skoro ona uważała, że to nie jest odpowiedni czas… Tymczasowo mógł się z tym pogodzić. Nie zamierzał jednak czekać w nieskończoność i liczył na to, że przytrafi się okazja, aby obić mu ten głupi ryj. Zwłaszcza, że pracował w Trzech Miotłach, a to oznaczało… Łatwą możliwość konfrontacji, która niekoniecznie musiała bezpośrednio łączyć się z blondynką.
    Był ciekawy tego, co chciała mu pokazać. O pomieszczeniach na siódmym piętrze słyszał jeszcze za czasów szkolnych różne historie, ale samemu nie udało mu się nigdy natrafić na to, o czym opowiadali inni uczniowie.
    Podejrzewał, że Claire może wiedzieć nieco więcej na ten temat. Miał wrażenie, że znała zamek, jak własną kieszeń. On sam natomiast nie interesował się za bardzo samym zamkiem. Teraz, po minionych latach dostrzegał, jak wiele stracił będąc zapatrzonym w naukę i książki.
    — Coś obiło mi się o uszy… — mruknął, patrząc na dziewczynę — chociaż nie jestem pewien, czy to konkretnie o to chodziło — dodał po chwili, zastanawiając się czy to może być właśnie nazwa któregoś z pomieszczeń, o którym słyszał. — W każdym razie, kiedy powiedziałaś o siódmym piętrze, coś mi się poruszyło w głowie. Zębatka się zaczepiła, no wiesz — uśmiechnął się — i pomyślałem, że wszystkie te opowieści, które słyszałem od kumpli, że to może być coś, o czym ty z pewnością masz pojęcie — wytłumaczył i otwierając szeroko oczy, spojrzał na ścianę zaskoczony tym, co zaczęło się na niej dziać. Magia, chociaż obcował z nią już tyle lat, wciąż potrafiła go wprowadzić w stan zachwytu i zdziwienia. Dokładnie tak, jak miało to miejsce w tej chwili. — Tak po prostu? — Spytał, patrząc na nią i na drzwi, niepewnie wchodząc następnie do pomieszczenia.
    Rozchylił delikatnie wargi, rozglądając się dokładnie dookoła i zastanawiając się nad tym, co właśnie usłyszał od Claire.
    — O czymkolwiek pomyślę? — Upewnił się, patrząc na nią. Był pod tak dużym wrażeniem, że nawet nie był w stanie się na niczym skoncentrować, a w jego głowie panowała pustka. Może i lepiej, bo w obecności blondynki jego myśli nie zawsze były odpowiednie i chyba bałby się tego, co mogłoby się z nich stworzyć.

    OdpowiedzUsuń
  61. Może i powinien był się zastanowić nad tym, czego może chcieć w tym wypadku Claire, ale… Nie myślał o tym w danym momencie. Poza tym, niczego jeszcze nie zrobił. Tylko przeszło mu przez myśl, co nie było jednoznaczne z wykonaniem tego lub całkowitym odrzuceniem pomysłu, który utkwił mu gdzieś z tyłu głowy.
    Były ważniejsze rzeczy, o których powinien myśleć i nad którymi powinien się skupić, poświęcając im znacznie więcej czasu. Właściwie to nie rzeczy, a osoba. Jedna, konkretna. Urocza, niska blondynka, która stała tuż obok niego i raczyła go delikatnym uśmiechem, który bez chwili namysłu odwzajemnił, uważnie słuchając tego, co miała do powiedzenia.
    Uśmiech poszerzył się, a on jedynie wzruszył ramionami.
    — Nie mogę wiedzieć dosłownie wszystkiego. Nie byłoby wtedy dobrej zabawy, którą możesz mi w tej chwili zaoferować — odpowiedział, wciąż z uniesionymi kącikami ust. Nic nie zapowiadało, aby ten stan rzeczy w najbliższym czasie miał się zmienić. Nie chciał, aby cokolwiek się zmieniało. Może jedynie, aby Claire była szczęśliwa, a jej usta były wygięte w szerokim uśmiechu. Zdecydowanie to było coś, czego pragnął.
    Pokiwał lekko głową na znak porozumienia, że słucha jej słów. Wzrokiem powędrował do ich dłoni i automatycznie uśmiechnął się połowicznie, ponownie kiwając głową.
    — Musisz podawać więcej szczegółów — zaśmiał się cicho — no wiesz, jako przyszła pani profesor. Ale jak na początkującego stażystę idzie ci świetnie — dodał, przechylając głowę w bok — wzbudziłaś moją ciekawość, a to pierwszy stopień do porozumienia z dzieciakami — wyszczerzył się wesoło i uśmiech ten jeszcze przez chwilę utrzymywał się na jego twarzy. Podziw i zaciekawienie pokojem sprawiło jednak, że wchodząc w głąb pomieszczenia, uśmiech stopniowo słabł, a Evan uważnie rozglądał się dookoła, obserwując uważnie wnętrze i to, co się w nim znajdowało.
    Zmarszczył brwi, słysząc niepokojący głos i również spojrzał w górę, obserwując, co właśnie zaczęło się dziać. Powoli opuścił głowę, aby spojrzeć na twarz blondynki i uśmiechnął się łobuzersko, przez chwilę po prostu patrząc na nią natarczywie i czekając, aż uniesienie na niego swoje spojrzenie.
    — Strach o czymkolwiek myśleć — powiedział cicho, podnosząc rękę i delikatnie układając dłoń na policzku blondynki, drugą zaś uchwycił jej podbródek i delikatnie pchnął, aby podniosła głowę, a kiedy to się stało, on sam nachylił się i pierw ostrożnie, powoli musnął wargami jej warg, delikatnie pogłębiając pocałunek i wkładając w nią ogrom czułości. W tym samym czasie, nie przestając gładzić lekko jej policzka. Odsunął się dopiero w momencie, w którym poczuł, że musi zaczerpnąć głębokiego oddechu — nie możesz mnie winić za nic, co powie za mnie ten pokój — szepnął cicho, opierając się czołem o jej czoło. Bał się podnieść głowę i zobaczyć, jak może wyglądać w tej chwili pomieszczenie, bo jego myśli szły w zupełnie innym kierunku niżeli wyładowanie energii na siłowni.
    Niepokojący szelest sprawił, że zacisnął powieki, naprawdę obawiając się zobaczyć, co nowego mogło pojawić się w pomieszczeniu.
    Podniósł głowę i rozejrzał się, a na jego ustach pojawił się delikatny uśmiech zakłopotania. Nie spodziewał się, że ujrzy starą komodę, pośrodku sprzętu sportowego, dokładnie tę samą, jaką miał kilka lat temu w swoim pokoju w rodzinnym domu.
    — Nie mam pojęcia, o co chodzi — mruknął, chociaż podejrzewał co jest na rzeczy — twoja jemioła dużo bardziej mi się podoba — powiedział szybko i raz jeszcze złożył na jej ustach pocałunek.

    OdpowiedzUsuń
  62. — A dla ciebie nie? — Odpowiedział pytaniem na pytanie, chociaż mógł się spodziewać odpowiedzi. Claire była cudowna, ale na przestrzeni spędzonych wspólnie lat w Hogwarcie wiedział, że zdecydowanie wolała inną formę nauki, niż on. Zmarszczył lekko brwi i przechylił głowę w bok, układając palec na brodzie, jakby się nad czymś zastanawiał — w sumie powinno być. W końcu zdobywając tę wiedzę na pewno towarzyszyła ci zabawa i rozrywka — podsumował, uśmiechając się przy tym szeroko.
    Kącik jest ust uniósł się znacznie wyżej, niż sam zamierzał to zrobić, kiedy tak na niego spoglądała. Zwyczajnie nie mógł się powstrzymać.
    — Niewiele — powiedział — ale podoba mi się, kiedy mówisz do mnie profesorze — oznajmił chrapliwie, chociaż powinien i nad tym zapanować. Powinien w ogóle nad sobą panować i trzymać się zdrowego rozsądku. — Jak tylko uznam, że mam coś sensownego, podzielę się z tobą tą wiedzą.
    Zwłaszcza, że Claire znajdowała się teraz tak blisko niego. Nie chciał zastanawiać się nad niczym, co nie było związane z blondynką. Zaśmiał się cicho, mając wrażenie, że jego myśli faktycznie trzymają się tylko tego jednego, uporczywego pragnienia.
    Nie chciał przerywać pocałunku, ani odsuwać się od niej nawet na kilka centymetrów. Powoli zaczął przenosić jedną rękę na jej plecy, aby przytrzymać dziewczynę przy sobie, ale było za późno. Zauważyła komodę, a Evan już dobrze wiedział, że jej temat nie pozostanie zignorowany. Zwłaszcza, skoro Claire doskonale znała działanie pokoju. Tyle, że Evan wcale o tym nie myślał, nie skupiał się na swojej przeszłości i tym… Rozchylił delikatnie wargi, wpatrując się tak jak i blondynka w stary mebel. Jakby właśnie uderzyła w niego świadomość, dlaczego komoda mogła się im ukazać.
    Przełknął ślinę i ruszył za dziewczyną, chociaż wciąż milczał. Zastanawiał się nad tym, co dokładnie ma powiedzieć, od czego zacząć. Dlatego po prostu uważnie ją obserwował i przypatrywał się, jak otwiera szufladę i wyciąga album.
    — Inaczej by się tutaj nie pojawiło, no nie? — Powtórzył jej słowa, chociaż wcale nie był tego pewien. Może naprawdę tego pragnął, tylko sam nie zdążył się z tym pogodzić? On znał jej największy sekret w dodatku bezlitośnie go wyciągnął z niej nie zważając na konsekwencje, bo chciał zaspokoić swoją chorą ciekawość. Miała przecież prawo wiedzieć… Podszedł bliżej i przystanął tuż za nią, nachylając się i opierając brodę o jej ramię, czekając, aż sięgnie ponownie po album.
    — To moja rodzina — powiedział cicho, przygryzając wargę — ten wyższy to ja, a obok — przerwał, odrywając spojrzenie od albumu. Bolało, chociaż wydawało mu się, że przecież już zdążył się z tym wszystkim pogodzić. — Mój brat… To zdjęcie było zrobione kiedy jeszcze nie wiedzieliśmy o świecie magii — mruknął, uśmiechając się słabo — chyba wiem dlaczego się pojawiła… Z tym wszystkim — westchnął, powoli przytulając ją od tyłu. Początkowo uścisk był delikatny i słaby, ale z każdą minioną sekundą nabierał na sile, jakby chciał w ten sposób zaczerpnąć odwagi do opowiedzenia jej swojej historii.

    OdpowiedzUsuń
  63. Miał ochotę przywalić sobie w głowę, bo dopiero po wypowiedzeniu własnych słów, zorientował się, co właściwie powiedział. Stwierdził jednak, że kontynuowanie tego tematu nie ma sensu. Dlatego też tego nie zrobił.
    Zresztą, Claire umiejętnie odciągała jego myśli od wszystkiego, gdy znajdowała się tak blisko niego. I nie. W żaden sposób mu to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie. Mógłby ciągle być rozpraszany w taki sposób.
    Uśmiechnął się tylko na jej słowa, a następnie przytulił ją jeszcze na krótką chwilę do siebie, chociaż wolałby tego nie przerywać. Zdecydowanie. Tak samo, jak zamiast komody chętniej zobaczyłby inny mebel w pokoju. Widocznie magia wiedziała o nim samym więcej, niżeli sam Helsby, co w zasadzie było nieco przerażające.
    Kiedy była tak blisko, a raczej, kiedy pozwalała mu być tak blisko, był wdzięczny. Po tym, w jaki sposób się zachował, mogła kopnąć go w cztery litery i nie dopuścić ponownie do siebie, pomimo wszelkich starań. Pozwoliła mu jednak na to. Dlatego zasługiwała, aby po prostu zapoznać się z jego przeszłością.
    — Tak, wtedy jeszcze byliśmy — uśmiechnął się słabo, delikatnie kiwając przy tym głową. Nie mógł narzekać na pierwsze lata swojego dzieciństwa. Było dobre, ale problemy pojawiły się z czasem. Skinął głową, patrząc na jej dłoń. — To nie jest nic niezwykłego — mruknął, wzruszając lekko ramionami — na moim drugim roku okazało się, że jest poważnie chory, ale mugole mówili, że wyzdrowieje — odsunął się odrobinę od dziewczyny, ale tylko po to, aby podejść do komody i otworzyć drugą szufladę. Doskonale wiedział, co w niej znajdzie. — Obiecywałem, że będę w stanie mu pomóc, że dam radę. Wiesz jego stan polepszał i pogarszał się na zmianę. Uznałem, że kiedy już będę magomedykiem to go po prostu wyleczę. Niezależnie od konsekwencji, po prostu uda mi się go uratować, ale się nie udało — trzymał w dłoniach list, który napisał w połowie siódmego roku do swojego brata, składając mu przysięgę, że na pewno się uda. Niestety, Peter nie miał wystarczająco dużo sił do dalszej walki — nie udało się — wzruszył ramionami — po prostu się nie udało. Nie daliśmy rady. Zmarł w dzień egzaminów, nie musiałem już być magomedykiem, nie byłem w stanie się na niczym skupić, a matka wylała na mnie cały swój żal i złość, bo przecież miałem mu pomóc — mruknął, pospiesznie mrugając powiekami. Nie chciał się rozklejać przy Claire, ale wspomnienia o Peterze były bolesne, bo naprawdę wierzył, że mu się uda, że dadzą radę.

    OdpowiedzUsuń
  64. Nabrał powietrza do płuc, a następnie powoli wypuścił je przez rozchylone wargi. Wzdychając przy tym głośno. Wiedział, w jaki sposób działała magia. Wiedział, że nie był w stanie rzucić po prostu jakiegoś zaklęcia i sprawić, aby Peter był ponownie zdrowy, tak po prostu. Że żaden eliksir, żadna magiczna substancja nie była w stanie sprawić, aby on nadal żył.
    Wiedział też, że złożył obietnicę bez pokrycia i to wyniszczało go najbardziej. Nie chciał oszukiwać rodziny, ale… Dać im nadzieję? Nie przemyślał tylko, że Peter naprawdę może odejść szybciej, niż sam cokolwiek zdąży dla niego zrobić. Mógłby, chociaż jakoś ulżyć mu w tym cierpieniu, którego z pewnością doświadczył.
    — Po prostu chciałem coś zrobić — szepnął, bezwładnie zwieszając głowę w dół, gdy go objęła. Potrzebował tego teraz, jej bliskości. Poczucia, że ma kogoś kto go po prostu jest. Kto niczego od niego nie wymaga, chociaż w tej relacji to on sam ciągle czegoś od siebie wymagał, tylko po to, aby udowodnić blondynce, że jest wart jej towarzystwa. — Chciałem, żeby wiedział… Tylko tego wszystkiego nie przemyślałem. Liczyłem, że będzie miał więcej czasu — wciągnął powietrze ze świstem i objął ją swoimi ramionami.
    — Nie wiem czy chcę… — wyznał. Owszem te kilka lat temu naprawdę tego pragnął. Widział siebie w Świętym Mungu, a teraz? Teraz nie miał żadnego konkretnego wyobrażenia o przyszłości. Podniósł nieco głowę i spojrzał na Claire, wsłuchując się w jej słowa — nie mógłbym cię tak wtedy zostawić… Byłbym potworem gdybym to zrobił — powiedział bardziej do siebie, niż do dziewczyny. Mówienie jednak o tym wszystkim było ciężkie. Nie zdawał sobie sprawy z tego, jak bardzo dotychczas cierpiała blondynka. Owszem miał jakieś wyobrażenie, ale nie potrafił do tej pory tego zrozumieć. — Nie pozwolę, aby kiedykolwiek jeszcze spotkała cię krzywda, Claire. Nigdy do tego nie dopuszczę — wyszeptał, układając dłonie pod łopatkami dziewczyny i mocno ją do siebie przytulił. Temat jego egzaminów nie był w tym momencie ważny — nie pozwolę. Rozumiesz? I nigdy nie będę cię okłamywać. Chciałem po prostu dla niego dobrze… — wyszeptał, przyciskając ją mocno do siebie. Oparł się ustami o jej głowę i musnął delikatnie wargami jej włosy, nie przestając jej przytulać.

    OdpowiedzUsuń
  65. Wzruszył od niechcenia ramionami. Wcale nie czuł się tak, jakby faktycznie zrobił wszystko, co mógł zrobić. Miał do siebie żal, bo chociaż miał wówczas zaledwie siedemnaście lat i tak miał wrażenie, że wszystkich zawiódł. Zresztą, matka dała mu do zrozumienia, że tak właśnie było. Wytknęła nadzieję, którą ich karmił i podkreśliła kilkakrotnie, jak bardzo jest nieudolny i beznadziejny. Nie zamierzał jednak tego roztrząsać. Zrozumiał jasno jej intencje i nie palił się do próby podtrzymywania rodzinnych kontaktów, tylko dlatego, że tak wypada.
    Ona go nie chciała, a on nie zamierzał na siłę nikogo uszczęśliwiać. Zwłaszcza, że dobrze wiedział, w jaki sposób by się to skończyło.
    — Nie musisz mnie pocieszać — powiedział cicho. Nie po to jej o tym powiedział. Po prostu podświadomie chciał, aby wiedziała. Owszem ich doświadczenia były zupełnie inne. W żaden sposób nie dało się porównać gwałtu ze śmiercią brata, ale Evan po prostu chciał, aby wiedziała o tym, że każdy ma jakieś przykre doświadczenia. Jedne są mocniej, a drugie mniej bolesne. Nie było jednak na świecie człowieka, który przez całe swoje życie był szczęśliwy. Evan nie znał nikogo takiego. — Chciałem… Chciałem, żebyś wiedziała. Po prostu — ponownie wzruszył ramionami. Prawda była taka, że nie chciał więcej o tym rozmawiać. Powiedział jej to, co było najważniejsze i uważał, że na obecną chwilę tyle wystarczyło. Nie miał niczego więcej do powiedzenia. Bo i po co?
    Mieli zająć się nią. To ona miała odreagować niespodziewane i nieprzyjemne spotkanie. Nie chciał jej zabierać tej możliwości i ściągać uwagi na siebie i swój ból, który wciąż się w nim tlił. Nie o to chodziło.
    Nie chciał karmić jej pustymi obietnicami. Naprawdę właśnie tego chciał, aby już nigdy więcej nie spotkała jej żadna krzywda. Wierzył, że jest w stanie jej to zapewnić. Wcześniej już mówił, że będzie jej aniołem stróżem i nic się od tego czasu nie zmieniło, może jedynie to, że pragnął jeszcze bardziej o nią dbać.
    — Kiedy ja po prostu — zaczął, nie bardzo wiedząc, co konkretnie chce i w ogóle powinien powiedzieć. Że składając tego typu obietnice, jest mu łatwiej być dobrym człowiekiem? Że z jasno wyznaczonym celem ma większe motywacje? — Tak bardzo nie chcę, żeby cokolwiek ci się stało — wyszeptał niemal łamiącym się głosem, mocno ją przytulając.
    Rozejrzał się dookoła, kiedy pomieszczenie zmieniło swój wystrój. Spojrzał na Claire, a następnie oparł się wygodnie o kanapę i mocno, kolejny raz tego dnia ją do siebie przytulił.
    — Możemy... Najchętniej nie wychodziłbym już stąd. Czy to źle? Wiesz, Claire to, co dzieje się pomiędzy nami — zatrzymał dłonie na wysokości jej bioder i spojrzał prosto w jej oczy — na pewno chcesz, żeby to tak wyglądało? Żeby trwało? Prosiłaś, żebym traktował cię normalnie, ale... Muszę wiedzieć, czy na pewno myślimy i chcemy tego samego — powiedział cicho, nie odrywając od niej swoich oczu.

    OdpowiedzUsuń
  66. Spojrzał na blondynkę i tylko uniósł lekko kąciki ust w słabym uśmiechu. Skinął przy tym głową, a następnie wziął głęboki oddech. Nie chciał tego dnia, dłużej myśleć o przeszłości i tak dużej dla niego utracie. Dlatego z chęcią przyjął do wiadomości słowa Claire i zamierzał się do nich dostosować, a przynajmniej dziś.
    - Cieszę się, że mogłem ci powiedzieć – powiedział równie cicho, jak dziewczyna i jeszcze na krótką chwile pogrążył się w myślach. Pomimo szczerej chęci oderwania się od tego, co obecnie siedziało mu w głowie, faktyczne zrobienie tego, nie było już tak łatwe i szybkie, jakby chciał, aby było.
    Obecność blondynki na szczęście bardzo dużo ułatwiała w tej sytuacji. Sprawiała, że był w stanie skupić się na czymś innym, niż bolesne wspomnienia. Myślał o niej, a nie o sobie i tym, co było już nieistotne, bo należało do przeszłości. Evan dobrze wiedział, że jedyne o co powinien się w tym momencie martwić to teraźniejszość, a teraźniejszością była Claire. Prawdą było natomiast to, że brunet pokładał nadzieje, że przyszłość również będzie nosić imię blondynki.
    To było dziwne uczucie. Strach przed tym, że ona mogłaby chcieć czegoś zupełnie innego i przez co mógłby ją stracić. W przeciągu ostatnich kilku tygodni spędzali ze sobą tak dużo czasu, tak świetnie się z nią dogadywał, że zwyczajnie bał się, że to może się skończyć. Prysnąć, jak mydlana bańka i nigdy więcej nie wrócić.
    Wstrzymał oddech. Wiedział, że wszystko w tym momencie było w jej dłoniach. Gdyby powiedziała, że coś jej nie odpowiada, nie zastanawiałby się nad tym. Uszanowałby po prostu odpowiedź blondynki. Cisza z jej strony była niepokojąca, nie miał pojęcia, czego może się spodziewać, bo zakładał, że nie będzie musiała się długo nad tym zastanawiać, a jednak... Pocałunek sprawił, że mu ulżyło. Odwzajemnił delikatną pieszczotę i uśmiechnął się, patrząc w jej oczy.
    - Też cię lubię – szepnął, nie odrywając od niej spojrzenia brązowych oczu. Wsłuchując się w kolejne słowa blondynki, uśmiechał się tylko szerzej. – Też tego chcę – wyznał, poprawiając się nieco na kanapie, w taki sposób, aby nie zrzucić przez przypadek z siebie młodej kobiety – i bardzo się cieszę, że zgadzamy się ze sobą w tej kwestii – dodał, wychylając się do przodu, aby złożyć a ustach dziewczyny czuły acz powolny pocałunek, ciesząc się tą możliwością. Kiedy musiał się odsunąć od jej ust, spojrzał raz jeszcze na Claire i uśmiechnął się szeroko – kto by pomyślał – zaśmiał się cicho – Summers i Helsby – zdążył ugryźć się w język, aby nie palnąć czegoś głupiego – nadal masz ochotę po prostu tu posiedzieć? – Upewnił się cicho, delikatnie gładząc dłońmi ramiona blondynki – zrobimy, co tylko będziesz chciała, Claire – dodał szeptem, przygryzając wargę i wpatrując się w jej śliczną twarz.

    OdpowiedzUsuń
  67. Widząc, jak zaczęła się kulić, momentalnie cofnął dłonie z pleców dziewczyny i uważnie jej się przyglądał. Sam nieco odsunął się, zatapiając się w oparciu kanapy. Nie był pewien, co takiego zrobił, ale wyraźnie widział, że to jej nie odpowiadało. Zmarszczył brwi, nie rozumiejąc, o co jej w tej chwili chodziło. Nic jednak nie powiedział. Siedział cały czas w tym samym miejscu i przypatrywał się uważnie blondynce.
    — Mówiłem ci, że cokolwiek się stanie, będę zawsze obok — powtórzył swoje słowa sprzed kilku minut. Odczuwał niepokój, bo Claire nie wyglądała dobrze. Widział, jak bardzo się tym denerwuje, a Evan nie miał pojęcia, co takiego mogło się stać. — Jeżeli zrobiłem coś źle, przepraszam, nie chciałem — powiedział od razu, kiedy wspomniała o Murrayu. Zamknął się jednak po chwili, i po prostu na nią patrzył. Obserwował, jak ściągała bluzkę i nic nie rozumiał. Wpatrywał się w nią zdezorientowany, dopiero po chwili wydusił z siebie ciche westchnięcie, gdy zaczął dostrzegać, że coś zaczęło się zmieniać na ciele dziewczyny.
    Wstrzymał oddech, odczytując napis z jej pleców. Nie ruszył się z miejsca nawet na centymetr, wpatrzony w to, co zrobił jej Bill. Teraz miał jeszcze większą ochotę zabić tego sukinsyna.
    Kiedy się odezwała, on sam wówczas wypuścił z siebie powietrze, powoli podpierając się o siedzisko kanapy i unosząc się, aby wstać z kanapy.
    — To niczego nie zmienia — powiedział cicho. Mógł tylko się domyślać, jak bardzo musiała cierpieć przez cały ten czas. Odchrząknął cicho — nic się nie zmienia — powtórzył stanowczo. Chciał, aby zrozumiała, że dla niego to żadna różnica. Bolał go ten widok, bo nie chciał nawet myśleć o tym, jak bardzo musiało ją to boleć i jak bardzo się na niej odbiło. Nie mógł znieść myśli, że ten skurwiel cały czas chodził po ziemi, jak gdyby nigdy jej nic nie zrobił. Powinien za to odpowiedzieć, a Evan naprawdę zaczął tego pragnąć. Podszedł powoli do niej i nieśmiało przesunął knykciami po ramieniu blondynki — rozumiesz? To… To nie jest problem, to nie jest dla mnie za dużo. Mówiłem ci, że będę obok. Tylko… Tylko mam ochotę go, kurwa, zabić — miał się ugryźć w język i nic nie mówić, ale nie zdołał się powstrzymać. Wziął głęboki oddech i powoli wypuścił powietrze — Claire, dla mnie wszystko jest w porządku — wyszeptał, powoli układając ramiona wokół niej, aby ją przytulić — jesteś dla mnie najpiękniejsza — dodał, próbując ocenić, czy może ją obejmować, czy w tej chwili wolałaby tego uniknąć. — I nadal chcę z tobą tutaj być i zapomnieć o całym świecie. Tylko my.

    OdpowiedzUsuń
  68. Czując, że w żaden sposób przed nim nie ucieka, a wręcz przeciwnie, sama się do niego dociska, Evan objął mocniej dziewczynę.
    — Już… Już spokojnie, jestem tutaj i będę — powtarzał cichym i uspokajającym głosem, cały czas przy tym powtarzając głaskanie jej ramion. Chciał, aby poczuła, jak bardzo mu na niej zależy. Wkładał w te delikatne gesty ogrom czułości, chcąc sprawić, aby po prostu wiedziała, że zawsze przy niej będzie, zgodnie ze złożonymi obietnicami. — Ciii — szeptał, zaciągając się mocno jej zapachem i czerpiąc z jej bliskości, chociaż zdecydowanie wolał, aby Claire nie płakała.
    — Wiem, że to trudne, ale… Ale nie ma sensu gdybać. Najważniejsze, że teraz mamy siebie — powiedział cicho, układając dłonie na jej policzkach i gładząc je powoli opuszkami palców — teraz, masz mnie. I cokolwiek będzie się działo, masz mnie — powiedział, wpatrując się w oczy dziewczyny. Ściągnął ręce z jej twarzy i ostrożnie ułożył na talii dziewczyny, a następnie zamknął oczy, opierając brodę o jej ramię. Przyciągnął ją mocno do siebie i oddychał spokojnie, nie przestając jej przytulać.
    Odwzajemnił delikatny pocałunek, który najchętniej przeciągnąłby i pogłębił. Nie chciał jednak być w tej chwili w żaden sposób nachalny. Dlatego uśmiechnął się delikatnie.
    — I tak się stąd nie ruszamy — potwierdził jej słowa, kiwając twierdząco głową. Odwrócił się powoli, aby zerknąć w stronę dziewczyny i obserwował, jak nalewa alkohol do szklanek. Odebrał tę dla siebie i uniósł ją, patrząc na blondynkę. — W takim razie toast mamy gotowy — uśmiechnął się kącikami ust, wystawiając rękę tak, aby delikatnie tryknąć się szklankami z Claire — żebyśmy byli mniej skrzywdzeni — mruknął, poszerzając uśmiech.
    Złapał wolną dłonią jej dłoń i splótł ich palce, następnie pociągnął ją delikatnie, aby obydwoje znaleźli się na kanapie, z której chwilę temu wstali. Podciągnął nogi i usiadł po turecku, przekręcają się tak, aby siedzieć przodem do dziewczyny. Wbił w nią spojrzenie swoich ciemnych oczu i uśmiechnął się delikatnie.
    — Wiesz… Cieszę się, że jednak trafiłem do Hogwartu — odezwał się po chwili, przystawiając szklankę do ust i upijając łyk alkoholu — że mogliśmy jeszcze raz na siebie wpaść — dodał, uśmiechając się. Oczywistym było to, że oboje przeszli przez trudne sytuacje, ale w tej chwili mogli na siebie liczyć.

    OdpowiedzUsuń
  69. Uśmiechnął się delikatnie kącikami ust, słysząc jej słowa.
    - Cieszę się. Naprawdę bardzo mnie to cieszy – powiedział, patrząc na nią. To było całkiem nowe uczucie, cieszyć się z powodu kogoś. Z powodu kogoś szczęścia, czy poprawy samopoczucia. Tak naprawdę byłby szczęśliwy tak długo, dopóki sama Claire czułaby się dobrze. Widok spokojnej blondynki sprawiał, że on sam czuł się zwyczajnie dobrze i to było najpiękniejsze uczucie na świecie. Zwłaszcza, że towarzyszyły mu przysłowiowe motylki w brzuchu i kolana z waty, gdy dziewczyna znajdowała się wystarczająco blisko i jasno pokazywała mu, że czuje się dobrze w jego towarzystwie. Tak, świadomość, że Claire mu ufa po tym wszystkim co zrobił, było najpiękniejsze.
    Rozsiadł się wygodnie na kanapie i uśmiechał się wesoło, patrząc cały czas w jej błyszczące oczy i najchętniej po prostu przytuliłby ją mocno do siebie i tak mógłby spędzić resztę tego dnia. Z nią, w ciszy i spokoju. Wiedząc, że jedyne co im towarzyszy to spokój. Obserwował uważnie jej poczynania, a kąciki jego ust unosiły się coraz szerzej. Lubił to, że czuła się tak swobodnie, zwłaszcza, że znał jej przeszłość.
    - Może szłoby ci nieco lepiej – zaśmiał się cicho, w końcu nawiązując do jej słów – nadal mogę to zrobić – wymruczał, oddychając głęboko ze świstem. Przełknął ślinę i wolną ręką, w której nie trzymał szklanki chwycił palcami jej brodę i nakierował tak, aby spojrzeć jej prosto w oczy. – Musimy w takim razie ustalić termin spotkań. Jako członek personelu jestem niesamowicie zajęty. W dodatku mam sporo zajęć – wymruczał, mając na myśli wszelkie zobowiązania dotyczące siedzącej tuż naprzeciwko niego blondynki.
    Przymknął na krótką chwilę powieki, a gdyby była gryfonka znajdowała się odrobinę dalej, upiłby nieco alkoholu, aby odciągnąć się od myśli, które wraz z jej bliskością stawały się coraz intensywniejsze, wręcz natarczywe.
    - Claire – powiedział miękko, patrząc na nią i oddychając powoli – jesteś taka piękna – uśmiechnął się, odwzajemniając trącenie nosem o nos. – Mógłbym spędzić tak całe życie. Po prostu z tobą, siedząc i podziwiając, jaka jesteś piękna – ułożył dłoń na policzku dziewczyny i pogładził go, przenosząc powoli dłoń na żuchwę, a następnie szczękę dziewczyny – najpiękniejsza – wymruczał, wyciągając się zaledwie odrobinę, bo i tak byli bardzo blisko siebie i złożył na jej ustach delikatny, pełen czułości pocałunek.

    OdpowiedzUsuń
  70. Spojrzał na nią ciemnymi oczami z delikatnym, nieco cwaniackim uśmiechem. Musiał się przed sobą przyznać, że podobała mu się ich rozmowa i sposób, w jaki ją prowadzili. Opierał rękę na kanapie i trzymał w niej szklankę z alkoholem, a drugą wodził po boku dziewczyny, patrząc prosto w jej oczy. Słuchał uważnie tego, co miała do powiedzenia i z każdym kolejnym słowem, na jego ustach pojawiał się odrobinę szerszy uśmiech.
    — Nie wiem, czy będziesz w stanie się wypłacić… Ale jeżeli z góry umówimy się na cały kurs, będę mógł zastanowić się nad jakaś zniżką specjalną, tylko dla ciebie — wymruczał cicho, oddychając głęboko jej zapachem i upajając się nim. W zasadzie to od jej obecności i bliskości, kręciło mu się w głowie znacznie bardziej i szybciej, niż od alkoholu. Pokręcił lekko głową, gdy się odsunęła. Nie podobało mu się to, jednak nic nie zrobił. Wziął tylko głęboki oddech i utkwił spojrzenie na własnej dłoni, która obecnie trzymał na jej talii. — Będziesz musiała wykupić dwa kursy. Przejdziemy na bardzo indywidualne zajęcia i… Jestem pewien, że dużo się nauczysz. Tylko musisz pamiętać, że jestem wymagającym profesorem — odpowiedział, oblizując wargi. Musiał się powstrzymywać, aby nie zrobić od razu tego, co podpowiadała mu wyobraźnia i intuicja. Miał na uwadze to, co przeżyła dziewczyna i dlatego wciąż, jedynie gładził jej bok, patrząc się na nią. Nie chciał jej wystraszyć, chociaż wiedział, że się go nie boi. Czuł, że pozwoliłaby mu na więcej, ale chciał mieć pewność, że i ona tego chce. Dlatego westchnął cicho, patrząc prosto w jej oczy.
    — Najpiękniejsza — sprostował z połowicznym uśmiechem na twarzy, wciąż nie odrywając od niej swoich ciemnych oczu. Zgodnie z tym, co powiedział wcześniej, mógłby z nią tak po prostu siedzieć i niczego więcej nie robić. Podziwiać jej wygląda, cieszyć się bliskością, na którą pozwalała i po prostu czerpać z tej chwili, jak najwięcej. Z drugiej strony był tylko mężczyzną, a na jego udach siedziała piękna kobieta, która go pociągała. Nic w tym dziwnego, że momentami musiał w myślach się ukrócić i przywołać do porządku. — Claire… To wszystko nie ma znaczenia. Rozumiesz? To co się stało, to co on ci zrobił… To się nie liczy. Liczysz się tylko ty. A ty nie jesteś jedynie wydarzeniem z przeszłości. To jest tylko kawałek twojej historii, ale to cię nie definiuje — wyszeptał cicho, nadal na nią patrząc. Zagryzł wargi słysząc jej kolejne słowa i pokręcił przecząco głową — mówię tak, bo naprawdę tak uważam — spoważniał i ponownie zaprzeczył ruchem głowy. Nie wiedział, jak dokładnie ma interpretować jej słowa. Domyślał się, co miała na myśli, jednak nic nie zrobił. I nie musiał, bo blondynka po chwili sama wyraźnie dała mu do zrozumienia czego chce. Evan nie zastanawiał się długo. Odwzajemnił pocałunek, pozostawiając szklankę opartą o kanapę i układając drugą dłoń na talii dziewczyny. Powoli przenosząc obie dłonie na plecy, całował ją zachłannie, przyciągając jej drobne ciało jeszcze bliżej siebie. Chcąc czuć ją wyraźnie blisko, z każdą chwilą pogłębiając pocałunki coraz bardziej. Odrywając się od jej ust dopiero w momencie, w którym musiał zrobić krótką przerwę na zaczerpnięcie haustu powietrza.
    — Nie zrobię niczego, czego nie będziesz chciała — szepnął, przesuwając nosem po jej policzku — ale zrobię też wszystko, czego tylko zapragniesz — dodał cicho, zsuwając dłonie w dół, aby zahaczyć palcami o bawełniany top, który miała na sobie, jednocześnie ponownie wpijając się w jej usta i składając na nich pełne namiętności pocałunki.

    OdpowiedzUsuń
  71. Zaśmiał się cicho w reakcji na słowa dziewczyny. Szybko jednak pozbył się go z twarzy i zmrużył oczy, uważnie przyglądając się jej twarzy.
    — Nic, a nic. To dobra lekcja dla mnie. Nie dać się ślicznym dziewczynom — zaśmiał się, biorąc głęboki wdech, ponownie czując zapach blondynki. Wzruszył lekko ramionami i gdyby nie był pochłonięty dotykaniem jej, użyłby dłoni do ukazania gestu bezradności. Dotykanie Claire i radość z tego, że znajduje się tak blisko, była jednak znacznie przyjemniejsza niż cokolwiek innego. — Jak już zostanę prawdziwym profesorem będziesz mogła być spokojna — szepnął cicho, otulając swoim ciepłym oddechem jej policzek.
    Jedyne, czego chciał najbardziej, to szczęście blondynki. Był gotów przełożyć jej potrzeby ponad swoje. Liczyła się tylko Claire i to, aby na jej ustach jawił się prawdziwy uśmiech radości. Gdyby nie chciała od niego niczego więcej, poskromiłby swoje żądze, dla niej.
    Prawda była taka, że dla Claire Summers gotowy był zrobić wszystko. I zamierzał właśnie to uczynić. Sprawić, aby zapomniała o tym, co przyprawiło jej tak wiele bólu.
    — Zabiorę to — wyszeptał cicho pomiędzy pocałunkami, które składał na jej ustach. Nie koncentrował się jednak na nich długo. Przeszedł z nimi na kąciki jej ust, policzki, żuchwę. Chciał obdarować całe jej ciało czułymi pocałunkami. Naprawdę chciał sprawić, aby zapomniała o tym, co ją spotkało kilka lat temu. Pragnął stworzyć nowe, dobre wspomnienia. Zabrać pamięć o niewłaściwym dotyku, chociaż miał świadomość, że to tak naprawdę nie działa w ten sposób, a jednak… Wierzył, że skoro właśnie tego chciała… Wstrzymał oddech, gdy ściągnęła bluzkę. Szybko jednak powrócił do tego, co zaczął wcześniej. Całował jej żuchwę, szyję, obojczyki. Składał na nich czułe, ale namiętne pocałunki, nie odrywając od niej swoich dłoni, którymi gładził gładkie ciało blondynki.
    Ułożył dłoń na jej policzku i przesunął powoli po skórze, odrywając usta od jej ciała i podnosząc głowę, aby spojrzeć prosto w oczy Claire. Wziął głęboki oddech i wpił się w nabrzmiałe wargi dziewczyny, przenosząc dłonie na jej nagie plecy, które głaskał pewnymi ruchami, starając się przyciągnąć ją jeszcze bliżej siebie. Przeniósł dłonie wyżej, przesuwając powoli po jej karku, sięgając jedną dłonią związanych włosów i powoli zsunął z nich gumkę, a następnie wplątał palce w długie kosmyki, które opadły na jej nagie ramiona i plecy.
    Pragnął jej, ale najważniejsze było to, aby to jej było dobrze. Dlatego, chociaż bardzo chciał pozbawić ich kolejnych warstw ubrań, nie spieszył się. Cały czas myśląc tylko o niej i o tym, aby do niczego jej nie zmuszać, nie wywierać wpływu i nacisku, chociaż odnosił wrażenie, jakby właśnie tego od niego oczekiwała. Nie odrywał więc od niej swoich warg, składając na jej rozpalonej skórze kolejne zachłanne pocałunki, jakby się bał, że zaraz ta cudowna chwila miała przestać istnieć, jakby nigdy nie miała miejsca.

    OdpowiedzUsuń
  72. Oddychał płytko i szybko, skupiając się na tym, aby w żaden sposób jej nie skrzywdzić. Myślał cały czas o tym, aby w żaden sposób nie zrobić niczego, co byłoby sprzeczne z jej oczekiwaniami. Działał ze swoimi założeniami, co jakiś czas jednak zerkając na blondynkę i upewniając się, że nie ma nic przeciwko kolejnym pieszczotą i pocałunkom, które składał na jej ciele.
    Obiecywał jej, że zawsze będzie traktował ją normalnie. W obecnej sytuacji nie mógł jednak nie myśleć o tym, co przeżyła blondynka. Chciał zgodnie z jej życzeniem zabrać z niej przeszłość, a to sprawiało, że mimowolnie stresował się tym. Stresował się, że może popełnić błąd, którego mu nie wybaczy.
    Oblizał zaczerwienione wargi i spojrzał na nią, słysząc słowa padające z ust dziewczyny. Gotowy był cofnąć się, wziąć z niej ręce i powiedzieć, że niczego nie muszą robić.
    — Nigdy nie zrobię niczego, czego nie będziesz chciała — wychrypiał, oddychając głęboko i patrząc w jej oczy — nigdy. Rozumiesz? Nie skrzywdzę cię — rozumiał po jej postępowaniu, że wcale nie musi tego mówić, ale chciał. Chciał, aby usłyszała to z jego ust raz jeszcze, aby zapamiętała to, co było w tej chwili najważniejsze. A najważniejsze było to, aby miała pełną świadomość, że przy nim zawsze będzie bezpieczna. Niezależnie od sytuacji.
    Ułożył dłonie na jej policzkach i wpił się w jej usta, składając na nich kolejny, namiętny pocałunek. Tym razem był on jednak krótki. Odsunął się odrobinę, zerkając przez krótki moment na ubrania w trakcie lotu.
    — Jeżeli cokolwiek będzie nie tak… Po prostu mi powiedz, a się zatrzymamy — wymruczał, patrząc prosto w jej tęczówki. Nie był jednak w stanie skupić się na nich dłużej. Przygryzł wargę, prędko wypuszczając ją spomiędzy zębów, aby po chwili muskać wargami ciepłą skórę na dekolcie dziewczyny. Koncentrował się na obojczykach i szyi, a swoje dłonie przeniósł w dół, na pośladki dziewczyny i przyciągnął ją do siebie, aby następnie mocno chwycić blondynkę i podnieść się, tylko po to, aby ułożyć ją plecami na kanapie i zawisnąć nad nią, opierając się dłońmi po obu bokach jej głowy.
    — Claire? — Wyszeptał cicho, orientując się, że jej policzki były wilgotne — nie płacz proszę. Jeżeli zrobiłem coś… Przepraszam. Przepraszam, Claire. Nie chciałem — powiedział szybko, odsuwając się od niej i przysiadając na piętach. Wziął głęboki oddech, patrząc na nią i zastanawiając się, co ma zrobić. Podać jej ubranie? Nakryć ją… W tym momencie na kanapie zmaterializował się koc, bo najwyraźniej to było to, czego pragnął. Ściągnął go z oparcia, gotowy do zakrycia nagiego ciała blondynki.

    OdpowiedzUsuń
  73. Wszystko, co robiła, wszystko, co mówiła wydawało się świadczyć o tym, że naprawdę oboje chcą w tej chwili tego samego. Gdyby tylko dostrzegł, że robi coś przeciwko niej – od razu by się wycofał. Co właściwie zrobił, kiedy tylko zorientował się, że coś jest nie tak, jak powinno być. Szczerze mówiąc spodziewał się wszystkiego, ale nie łez. I to one sprawiły, że Helsby tak szybko odsunął się od dziewczyny, odrywając od niej swoje ręce i usta. Unosząc je niemal w geście poddania, jakby chciał jasno jej pokazać, że nie ma w stosunku do niej złych zamiarów. Bo tak przecież było. Pragnął jedynie jej szczęścia.
    Był nieco zmieszany. Może nawet tak samo, jak sama blondynka, która wydawała się być zaskoczona tym, co zrobił. Jak mógł jednak zareagować inaczej?
    — Nie musimy tego robić — powiedział cicho, uważnie się jej przyglądając. — Nie jesteś zepsuta, nie mów tak — poprosił, przeczesując nerwowo dłońmi przydługawe kosmyki. Wziął głęboki oddech, zastanawiając się nad tym, co powinien zrobić. Podać jej bieliznę i bluzkę? Objąć ją i zapewnić, że to, co się stało to nic takiego? W końcu wyglądało na to, że nie skrzywdził jej, więc nie powinien bać się znaleźć się blisko niej. — Jeżeli nie jesteś gotowa, poczekam. Claire nie chcę robić nic, czego mogła byś żałować, a twoje łzy… To są sprzeczne znaki. Wiem, co mówiłaś, wiem, że tego chciałaś — powiedział cicho, obserwując blondynkę. — Przestań — powiedział cicho, kręcąc przy tym samemu głową i układając początkowo dłonie na swoich udach, ale po chwili przysunął się odrobinę bliżej niej i nieśmiało chwycił dłońmi jej policzki — to nie jest twoja wina, nie masz mnie, za co przepraszać. Rozumiesz? I ani razu nie powiedziałem, że tego nie chcę. Tylko… Tylko nie chcę robić nic, czego ty nie chcesz — powiedział cicho. Zdawał sobie sprawę z tego, że mówił jej to dziś niejeden raz, ale to było silniejsze od niego. Powiedziała, że mu ufa i wierzył jej w to. Czuł, że naprawdę tak jest, tylko nie rozumiał dlaczego właśnie teraz w jej oczach pojawiły się łzy. Był delikatny, z niczym się nie spieszył, upewniał się kilka razy, że chcą dokładnie tego samego. — Możemy do tego wrócić, jeżeli naprawdę chcesz, a możemy z tym zaczekać tak długo, jak będziesz chciała. — Uśmiechnął się i objął ją delikatnie, jednocześnie szczelniej otulając kocem. Ułożył rękę na jej głowie i przycisnął do swojego torsu, gładząc jej jasne włosy — może się po prostu pospieszyliśmy, ale to nic. Pozwólmy, aby wszystko rozwijało się w swoim tempie, na twoich zasadach — szepnął, całując ją w czubek głowy.

    OdpowiedzUsuń
  74. Wziął głęboki oddech i spojrzał na nią, ponownie przeczesując swoje ciemne włosy. Oczywiście, że jej pragnął i wcale nie było mu łatwo się opanować i wrócić od tak do normalnej rozmowy, ale dla niej był gotowy właśnie to zrobić. Zacisnąć zęby i być ponad swoimi fizycznymi pragnieniami. One nie były przecież najważniejsze.
    — Ale… Przeszliśmy przez to razem — powiedział cicho — i przez wszystko, co jeszcze będziemy musieli pokonać… Pokonamy to — uśmiechnął się przy tym delikatnie — nie chcę na ciebie naciskać, nie chcę, żebyś sama na siebie naciskała — wyszeptał, patrząc prosto w jej oczy. Naprawdę nie chciał na nią napierać. Wolał poczekać dłużej, ale mieć pewność, że do niczego jej nie zmusza, lub ona sama nie naciska na samą siebie, tylko po to, aby mu się przypodobać.
    Wodził wzrokiem za jej dłońmi, obserwując jak go dotyka. Uniósł lekko kąciki ust, przyglądając się jej przy tym cały czas, jakby chcąc się upewnić, że jest świadoma tego, co robi.
    — Jeżeli właśnie tego chcesz — wyszeptał, przenosząc wzrok z jej palców, na twarz blondynki i uśmiechnął się odrobinę szerzej. — To ja też tego chcę — dodał, równie cichym głosem.
    Potrzebował chwili, aby zrozumieć, co właśnie zrobiła. Odwzajemniał jednak z żarliwością pocałunki, nie odsuwając się od niej nawet na krótką chwile. Trochę obawiając się, że jeżeli ponownie to przerwą, nie będzie im dane wrócić ponownie do utraconej chwili. Odsunął się jednak na krótką chwilę od jej ust, aby zaczerpnąć oddechu i przenieść dłonie na jej ramiona, które ostrożnymi ruchami gładził.
    — Jedno słowo i przestanę — powtórzył, aby po chwili pocałować ją, delikatnie zasysając koniuszek języka dziewczyny. Przerwał pocałunek tylko po to, aby obdarować słodkimi pieszczotami jej żuchwę, szyję, dekolt… Schodząc pocałunkami coraz niżej przez mostek, brzuch, zatrzymując się na dłużej przy pępku, aby następnie skierować się do linii spodni i zatrzymać się przy miękkiej skórze. Rozleniwił się, przedłużając moment przed tym, co chciał zrobić w następnym ruchu.
    I zrobił to. Odsunął się od dziewczyny, przysiadając na piętach, aby chwycić dłońmi materiał spodni i powoli zsunąć je z dziewczyny. Wziął głęboki oddech i wstrzymał powietrze, przypatrując się jej ciału z podziwem i pożądaniem w swoich oczach. Nie był w stanie powstrzymać emocji, które w tym momencie brały nad nim górę. Miał ochotę powiedzieć jej o wszystkich uczuciach, które budziły się w nim w stosunku do dziewczyny, ale obawiał się, że wypowiedzenie ich w tym momencie, mogłoby przygnieść blondynkę, a tego nie chciał. Poza tym czy sam akt, do którego miało dojść pomiędzy nimi nie świadczył właśnie o tym, co do niej czuł? Bo dla Evana nie był to po prostu seks. Już wcześniej zorientował się, że zaczyna czuć do Summers coś znacznie silniejszego niżeli zwykłe, chwilowe zauroczenie, ale wszystko pomiędzy nimi działo się tak szybko… Po prostu nie chciał jej przestraszyć.

    OdpowiedzUsuń
  75. Wciągnął powietrze ze świstem, zdając sobie sprawę z tego, że nie jest w stanie spokojnie oddychać przez nos. Claire w mniemaniu bruneta była tak piękną i pociągającą dziewczyną, że nie mógł dłużej panować nad swoim pożądaniem, które odczuwał coraz bardziej intensywnie. Czym był miło zaskoczony, gdyż nie był pewien, czy uda im się wrócić do atmosfery, która panowała między nimi wcześniej.
    Nie potrzebował jednak do tego dużo. Wystarczyła mu obecność blondynki i świadomość, że naprawdę właśnie tego chce. Że chce się kochać właśnie z nim. Sprawiało to, że oddech miał coraz płytszy, a jego ruchy stawały się bardziej odruchowe. Nie zastanawiał się już nad tym, czy powinien coś zrobić czy może jednak lepiej byłoby, gdyby się powstrzymał. Nie musiał, bo Claire jasno dała mu do zrozumienia, czego od niego chce. A on zamierzał jej to dać.
    Objął ją mocno i przyciągnął do siebie, chociaż nie poczuł dużej różnicy. Przylegali do siebie ciałami na tyle mocno, że czuł jej ciepło na sobie i każdy głęboki oddech w przerwie pocałunków.
    - Nie zrobię ci krzywdy – szepnął cicho, całując ją w czoło, obejmując ją jednym ramieniem. Pozwolił na zsunięcie z siebie spodni i bielizny, nie spuszczając przy tym spojrzenia z jej twarzy. Pragnął jej całym sobą. – Połóż się – powiedział cicho, jednocześnie napierając na nią ostrożnie, aby to zrobiła. Najchętniej chwyciłby ją mocno, samemu siadając na kanapie i zmuszając ją do tego, aby usiadła na nim, ale przed chwilą powiedział, że jej nie skrzywdzi, a słowa zamierzał dotrzymać.
    Zsunął z siebie spodnie i bokserski, a następnie zawisł nad dziewczyną, składając ponownie pocałunki na jej ciele. Tym razem były one powolne, a w czasie pieszczenia jej skóry, wsunął dłonie pod plecy blondynki i rozpiął zapięcie biustonosza. Nie ściągną go jednak z niej od razu. Całował jej dekolt i barki, aby w końcu chwycić między zęby jedno ramiączko i zsunął je z ramion, dalej pomagając sobie dłońmi. Odrzucił bieliznę na bok, i skupił się na pieszczeniu jej piersi, zasysając stwardniały sutek, po chwili przechodząc do drugiego, koncentrując się na nim z taką samą uwagą.
    Czuł dreszcze przechodzące wzdłuż kręgosłupa, gdy sunął po jej brzuchu prosto do bielizny, którą z łatwością z niej ściągnął i raz jeszcze wziął głęboki oddech, powoli się na niej kładąc, ale podpierając się dłonią, by jej nie przygnieść. Wpił się namiętnie i zachłannie w usta blondynki, aby opuszkami palców wolnej dłoni, przesunąć powoli od podbrzusza, przez wzgórek łonowy, po samą kobiecość blondynki i rozpocząć delikatną pieszczotę i poczuć pod palcami przyjemną wilgoć.

    OdpowiedzUsuń
  76. Zmarszczył lekko brwi, kiedy nie odwzajemniła pocałunku, a przed ustami zamiast mieć jej wargi, miał zaledwie policzek. Przełknął głośno ślinę, słysząc jej cichy szept.
    Serce w tym momencie zaczęło pospiesznie uderzać mu w piersi, a taka reakcja nie była wywołana wzrastającym podnieceniem. To było przerażenie. Lęk, że jednak wykonał jakiś nieodpowiedni ruch, że Claire nie jest jednak w stanie tego zrobić. Oczywiście, że nie miałby jej nic do zarzucenia, zdawał sobie sprawę, jak gwałt przed laty mógł się na niej odbić. Spiął mięśnie gotów do odsunięcia się, ale zamiast tego zrozumiał sens słów blondynki. Odetchnął z wyraźną ulgą, a jego barki delikatnie opadły, po wypuszczeniu z płuc powietrza.
    Pokiwał głową, na jej słowa i wtulił się policzkiem w dłoń, którą ułożyła na jego twarzy. Uśmiechnął się przy tym delikatnie, nie zaprzestając patrzeć jej w oczy i pieścić delikatnymi ruchami łechtaczki.
    - Jesteś śliczna – szepnął, czując pod palcami przyjemną wilgoć. Przesunął dłoń w dół i wciąż patrząc na blondynkę i jej reakcję, wsunął powoli w nią palec i westchnął cicho, uzmysławiając sobie, jak bardzo podoba mu się obserwowanie jej twarzy właśnie w tym momencie. Rumieńce na policzkach tylko dodawały jej uroku, tak samo jak pojedyncze kosmyki włosów przyklejone do twarzy Summers. Oddychał ciężko, czując jak jemu samemu robi się coraz bardziej gorąco. Przygryzł wargę, z trudem utrzymując spojrzenie na dziewczynie. Robił jednak wszystko, o co prosiła, bo chciał jak najlepiej dla niej.
    Powoli wysunął palec z niej, ale tylko po to, aby chwycić swoją męskość i nakierować ją na dziewczynę, a następnie powoli i ostrożnie w nią wejść. Ciepłe, ciasne wnętrze sprawiło, że nie był w stanie powstrzymać się przed cichym jęknięciem, które opuściło męskie usta. Poruszył delikatnie biodrami, walcząc ze sobą, aby nie wpić się w jej usta. Był jednak pewien, że sama przylgnie do niego z pocałunkami, gdy poczuje się wystarczająco pewnie. Zmienił ręce na której do tej pory się podpierał, a następnie chwycił dłonią pierś dziewczyny skupiając się na jej delikatnym pieszczeniu przez ugniatanie i po raz kolejny walczeniu ze samym sobą. Tym razem jednak przegrał i przywarł wargami do ust Claire, a następnie zszedł pocałunkami na jej szyję i to na całowaniu tej delikatnej skóry się skoncentrował.

    OdpowiedzUsuń
  77. Oddychanie stawało się coraz trudniejsze, ale Evan nie skupiał się nad tym. Biorąc coraz głębsze i bardziej łapczywe wdechy, zerkał, co kilka minut kontrolnie na Claire. Chciał mieć pewność, że z dziewczyną wszystko jest w porządku i nic, co robi, nie sprawia jej dyskomfortu.
    Nie dostrzegając niczego nieodpowiedniego, skupiał się na przyjemności płynącej ze zbliżenia. Krople potu pojawiły się na jego czole, karku i plecach. Nie chciał sprawiać jej bólu, więc był delikatny, a każdy ruch był powolny, co wymagało od niego więcej wysiłku, niż się spodziewał. Nie chciał również zawieść Claire, wkładał, więc dużo wysiłku w to, aby nie dojść przed nią.
    Czerpał przyjemność z każdego westchnięcia, z każdego jęku, który wydobył się z jej ust. Napawał się dźwiękami świadczącymi, że jest jej z nim dobrze. Nie było niczego innego, co wbiłoby mu do głowy, że naprawdę w żaden sposób jej nie skrzywdził i jedynie sprawił, że seks mógł kojarzyć się z czymś dobrym i przyjemnym.
    Słysząc jęk rozkoszy wyrywający się z jej ust, zamknął oczy i sam będąc blisko spełnienia, w ostatnim momencie, pamiętając o braku prezerwatywy, wysunął się z niej. Samemu cicho jęcząc, gdy doszło do wytrysku na wzgórek łonowy Summers. Oblizał nerwowo wargi, rozglądając się dookoła czy było coś, czym mógłby zetrzeć z niej nasienie. Pokój prędko dał mu to, czego potrzebował.
    — Przepraszam — szepnął, chwytając chusteczki higieniczne i ostrożnie ścierając spermę z jej skóry. Nie planował tego, ale wcześniej nawet nie pomyślał o zabezpieczeniu. I tak dobrze, że ostatkami trzeźwości pamiętał, że nie powinien był kończyć w dziewczynie.
    Wiedział, że ślady na plecach pozostaną z nim przez jakiś czas. W tej chwili zaczynały nieprzyjemnie szczypać, ale nie przejął się tym. Spojrzał na Clairę i uśmiechnął się, zdając sobie sprawę z kolorowych włosów na jej głowie. — Czy wszystkie kolory tęczy na twojej głowie świadczą o tym, że było ci niesamowicie dobrze? — Spytał cicho, odchrząkując delikatnie. Podniósł się powoli z dziewczyny, ale tylko po to, aby ułożyć się obok niej. Sięgnął po koc, który wisiał na oparciu kanapy i nakrył ich nagie, rozpalone ciała. Przesunął opuszkami palców po jej rozgrzanym policzku i wpatrywał się w jej wciąż zarumienioną twarz. Po chwili przysunął się bliżej i pocałował ją namiętnie, dłonią powoli sunąć po policzku i zgarniając pojedyncze kosmyki włosów za ucho.


    OdpowiedzUsuń