stażysta eliksirów, 22 lata, były Krukon, szlama, bogin: rekin, patronus: kangur
różdżka z włosem wili, wykonana z drzewa wiśni, długa na dwanaście i pół cala, sztywna
Nauka zawsze była dla niego na pierwszym miejscu. Miał jasno określony plan, którego chciał się trzymać i który zamierzał zrealizować bez mrugnięcia oka. Zachowywał się tak, jakby miał klapki na oczach i nie dostrzegał nic, poza określonym przez siebie samego celem. Najważniejsze były egzaminy i to, aby zdać je najlepiej z całego roku. Po prostu musiał i chciał być najlepszym. Zdawał sobie sprawę ze sporej konkurencji, ale był uparty. Potrafił przesiadywać całymi dniami w bibliotece i nie robić nic innego poza czytaniem kolejnych ksiąg, które miały mu pomóc w osiągnięciu tego, czego tak bardzo pragnął. Starał się nie zwracać uwagi na rozpraszacze, zwłaszcza na jeden szczególny z blond czupryną i ciemnymi oczami.
Nie zdał najlepiej z całego roku. W dniu egzaminów dostał sowę od rodziców, kolejny raz przekonując się o tym, że rodzina jest przede wszystkim tym, od czego powinien trzymać się z daleka. Nie był do nich przywiązany, jednak informacja o śmierci młodszego brata sprawiła, że nie potrafił skupić się na niczym innym. Zwłaszcza że matka w liście wylewała żale, że jego magiczne sztuczki powinny się w końcu do czegoś przydać.
Opuszczał Hogwart z wyciągniętym środkowym pozdrowieniem i ogromem wściekłości. Wściekłości do matki, do siebie, do brata, do całego świata. Miał swój cel, który pragnął zrealizować, a życie pierwsze pokazało mu środkowy palec, udowadniając, że nie może być niczego pewien. Przybrał jednak maskę. Perfekcyjną maskę, która sprawiała, że czuł się z samym sobą lepiej, że głośny śmiech wydawał się brzmieć naturalnie, a zrujnowane marzenia, wcale nie były ważne, że to była chwilowa zachcianka, z której sam zrezygnował.
W tytule Żulczyk, na wizerunku Shawn Mendes
- Kurwa mać! – wrzasnęła, odskakując gwałtownie od kociołka. Substancja zachlupotała, zabąblowała i nagle wystrzeliła niczym pocisk, trafiając w odsłoniętą skórę szyi Claire. Nie było to nic żrącego i całe szczęście, ale na tyle gorącego, że niemal natychmiast poczuła pod palcami, że oparzenie zaczyna puchnąć, nie mówiąc o nieziemskim pieczeniu.
OdpowiedzUsuńA może jednak to było coś żrącego? Blondynka nigdy nie była dobra z eliksirów, niewykluczone więc, że coś pomieszała i zamiast eliksiru słodkiego snu stworzyła coś zupełnie odwrotnego, co mogło jej zaszkodzić nawet w kontakcie ze skórą.
Przestała gorączkowo przemywać szyję wodą i wyprostowała się, spoglądając w swoje lustrzane odbicie. Skóra była zaogniona i nie wyglądała najlepiej, a dziewczyna nie miała pojęcia, co ma z tym zrobić. Gdyby przyszło jej się bronić w pojedynku, tak, poradziłaby sobie, ale w starciu z dziwną substancją odpadała w przedbiegach.
W tej dziwnej panice uderzyła jej do głowy pewna myśl, z której nie była dumna. Normalny człowiek udałby się do pielęgniarki, ale skrzydło szpitalne było ostatnim miejscem, w którym znalazłaby się Claire Summers, dlatego nawet nie brała go pod uwagę. Mogła iść do profesora uczącego eliksirów, ale, jakby nie patrzeć, była absolwentką tej szkoły i skoro nie radziła sobie z tak prostą rzeczą, jak przygotowanie wywaru słodkiego snu, wolała nie pokazywać się na oczy osobie, która ją niegdyś uczyła, bo najadłaby się wstydu i niewykluczone, że stałaby się tematem nauczycielskich plotek, a nie chciała rzucać się w oczy i podpaść.
Dlatego zdjęła zaklęcia ochronne, dlatego użyła lumos maxima i szła korytarzem, nasłuchując, czy ktokolwiek się do niej zbliża. Drżała przy tym delikatnie i nieco zbladła, ale potrzebowała pomocy i gdyby nie silny ból, do rana nie ruszyłaby się ze swojego pokoju. A tylko on mógł jej pomóc.
Swoją drogą, to żałosne. Szła prosić o pomoc faceta, którego nienawidziła przez pięć lat nauki w Hogwarcie, bo później skończył szkołę i miała go z głowy. Nie wiedziała, dlaczego właściwie wzięła go za cel, ale dręczenie go miało wtedy sens. Dobrze, że to działo się zanim wydarzyło się tamto i Evan nie widział jej w tym okropnym stanie, bo gdyby zechciał się na niej odegrać… Niewykluczone, że zwyczajnie by nie wytrzymała.
Początkowo delikatnie zapukała do drzwi, rozglądając się przy tym niespokojnie. Potem uświadomiła sobie, że jest noc, a on może spać i nie słyszeć, że ktoś chce się do niego dostać. Dlatego zapukała mocniej, a na sam koniec załomotała otwartą dłonią, czując nadchodzący atak paniki. Mimo zapalonej różdżki ciemność zdawała się poruszać, a Claire słyszała kroki, choć podświadomie doskonale wiedziała, że to jedynie bicie jej serca.
- Evan, otwieraj! – jęknęła i oparła się plecami o drzwi, wyciągając przed siebie dłoń z różdżką. Gotowa była w każdej chwili zaatakować. – Błagam, otwórz, potrzebuję pomocy! – dodała i w tym samym momencie poczuła, że powierzchnia, o którą się opierała, ustępuje. Claire wpadła do środka, zgasiła różdżkę i zatrzasnęła za sobą drzwi, szepcząc pod nosem zaklęcia ochronne. Dopiero po tym odetchnęła głęboko i obróciła się przodem do bruneta, wciąż delikatnie drżąc. – Coś pochrzaniłam i zepsułam eliksir słodkiego snu. Poparzył mnie. Pomożesz? – spytała cicho, nie chcąc, żeby mężczyzna usłyszał trzęsący się głos. Mówiąc o poparzeniu, przesunęła opuszkami palców po swojej szyi tuż pod piekącą raną i zerknęła na Evana z nadzieją.
nemezis
[ Co to moje oczy widzą… Shawn? Kurczę, nie ukrywam… lubię tego pana – choć naprawdę nigdy nie spodziewałam się zobaczyć jego uroczej mordki w Hogwarcie :) Założę się, że całkiem sporo uczennic lubi sobie do niego powzdychać! W sumie część kadry pedagogicznej pewnie też ;D Szkoda mi tylko jego skomplikowanych relacji rodzinnych, śmierci brata… wydaje się, że mogło to na niego wpłynąć mocniej, niż się spodziewał. Ale Evan jest jeszcze młody i na pewno czeka go świetlana przyszłość, bez względu na parę gorzej napisanych egzaminów parę lat temu ;) Życzę Ci udanej zabawy na blogu i wielu wspaniałych wątków! ]
OdpowiedzUsuńEmerson Bones
[Cześć! Po pierwsze, uwielbiam imię Evan, a po drugie jak tu się nie zakochać w takim zdjęciu i takim wizerunku? No nie da się! Szkoda, że nie udało mu się zrealizować swojego starannie stworzonego planu, jednak Dominique w pewnym sensie i tak może mu zazdrościć – jej bowiem brakuje w życiu odpowiedniego celu, do którego mogłaby dążyć. Niewiele jest osób, które naprawdę wiedzą, czego chcą od życia i jak mogą po tą sięgnąć, dlatego mimo "porażki", o ile mogę to tak nazwać, w oczach Minnie Evan może uchodzić za zwycięzcę! Witajcie cieplutko na blogu, życzę mnóstwa ciekawych wątków i dobrej zabawy!]
OdpowiedzUsuńDominique
Wraz z chwilą, w której usłyszała głos bruneta, cholernie pożałowała, że tu przyszła. Mogła zachować się jak normalny człowiek i udać się do pielęgniarki, ewentualnie się zbłaźnić i odwiedzić gabinet profesora, ale nie. Claire jak zwykle podjęła idiotyczną decyzję i stała przed Evanem, żałośnie prosząc go o pomoc w naprawieniu szkody, którą sama wyrządziła.
OdpowiedzUsuńCzego się spodziewała? Że zachowa się inaczej? Nie lubił jej, ona jego też nie, więc skąd pomysł, że potraktuje ją normalnie, jak osobę, która potrzebuje kogoś bardziej doświadczonego w materii eliksirów i się tym doświadczeniem podzieli? To był przecież Evan. Evan Helsby, do cholery. A ona była Claire Summers. Te dwa nazwiska nigdy nie złączyły się w kontekście przyjaznych relacji. Po jego zachowaniu wnosiła, że teraz nie ulegnie to zmianie.
- Mówię niewyraźnie? – odparowała, zanim zdążyła ugryźć się w język, ale bycie opryskliwą w stosunku do tego konkretnego krukona za bardzo weszło jej w nawyk. Przez chwilę mierzyła spojrzeniem jego twarz, aż w końcu jej własna nieco złagodniała, a dziewczyna cicho westchnęła. – Niestety, nie każdy jest tak idealny jak ty. Nie potrafię wszystkiego – mruknęła, krzywiąc się, kiedy oparzenie znowu zapiekło, promieniując bólem na wszystkie strony.
Odetchnęła, kiedy z jego ust wydobyło się pokaż to, bo to chyba znaczyło, że jednak jej się poszczęści i zostanie opatrzona. Odchyliła głowę do tyłu, pozwalając, żeby spojrzał na ślad i syknęła cicho, czując delikatny dotyk palców na skórze. Nie odsunęła się jednak, bo wiedziała, że jeśli to zrobi, jej wizyta tutaj nic nie wniesie. Nieważne, że bardzo chciała uciec od czyjejś dłoni, teraz nie mogła tego zrobić.
- To ty uczysz eliksirów, powinieneś wiedzieć, jakich składników używa się do słodkiego snu – zauważyła, drżąc lekko, gdy Evan się nad nią pochylał. – Użyłam dobrych, pewnie popieprzyłam kolejność. Albo o którymś zapomniałam. W każdym razie nie ma tutaj nic, czego nie znalazłbyś w tej swojej obskurnej kanciapie – dodała i pokiwała głową, po czym usiadła na wskazanym miejscu. Wsunęła różdżkę między swoje udo a krzesło i ścisnęła splecione dłonie kolanami, stopą wystukując na posadzce nerwowy rytm.
Claire miała to do siebie, że będąc zdenerwowana, zaczynała trajkotać jak potłuczona. Czepiała się pierwszego tematu, jaki przyszedł jej do głowy i zaczynała rozmowę, mając gdzieś, czy drugiej osobie to pasuje. Wiedziała, że w tym wypadku nie będzie inaczej.
Rozejrzała się bezwstydnie po pomieszczeniu, starając się zapamiętać szczegóły, bo to przecież mogło jej wiele powiedzieć o osobie szanownego pana Helsby’ego. Nie to, że nagle jego jestestwo zaczęło Claire interesować. Musiała po prostu się czymś zająć.
- U kruczków też tak wygląda, czy tworzysz swój własny niepowtarzalny styl profesora z lochów? – rzuciła, nie przestając się rozglądać. – Swoją drogą, co wy od eliksirów macie z tymi lochami? Przecież ten zamek jest ogromny, mógłbyś zainstalować się gdziekolwiek. Nie brakuje ci światła słonecznego?
Eklera
- Wiem. I ty też to wiesz. A mimo to nie wyglądasz, jakbyś miał mi nie pomóc – zauważyła, kolejny raz zapominając ugryźć się w język. Dlatego postanowiła skorzystać z rady, czy może raczej żądania Evana i zacisnęła wargi, przez chwilę w ogóle się nie odzywając. Słyszała jego mamrotanie i miała chęć wstać, żeby strzelić go w tył głowy jak małolata, ale zacisnęła palce mocniej na swoich dłoniach i jedynie westchnęła zrezygnowana, jakby miała do czynienia z krnąbrnym dzieckiem. W najlepszym wypadku było na odwrót, mimo że dziećmi już nie byli.
OdpowiedzUsuńA niesmak pozostał. Chociaż, tak naprawdę, co oni do siebie mieli? Dlaczego Claire wybrała akurat jego? Nie, żart, doskonale wiedziała, dlaczego Evan został jej ofiarą. On mógł natomiast nie zdawać sobie z tego sprawy. I dobrze, bo nie musiał.
- Dobrze, jest prosty, to już ustaliliśmy – mruknęła, wywracając oczami. Gdyby wiedział, dlaczego wywar jej nie wyszedł, najprawdopodobniej natychmiast by się zamknął, nie poddając w wątpliwość jej podstawowej wiedzy o eliksirach. Sytuacja wyglądała tak, że Claire obudziła się z krzykiem, kolejny raz śniąc o tamtej sytuacji. Wstała z łóżka zlana potem i drżąca na całym ciele. Miała problem z utrzymaniem różdżki, nie mówiąc o odmierzaniu składników. A przecież wystarczyło kilka ziarenek i kropelek za dużo, żeby całkowicie coś spieprzyć.
I właśnie dlatego wylądowała tutaj.
- Nie chcę cię poganiać, ale czuję się, jakby ktoś przypalał mnie pogrzebaczem – powiedziała, obserwując uważnie każdy ruch bruneta. – Serio? Chcesz wyglądać jak Snape? Widziałeś w ogóle jego zdjęcia? – spytała, wbijając wzrok w pudełeczko, które znalazło się na biurku. Spodziewała się, że Evan coś z nim zrobi i tak bardzo skupiła się na oczekiwaniu, że w pierwszej chwili nie dotarł do niej sens jego słów. Kiedy to się stało, przestała nerwowo postukiwać stopą i rozchyliła wargi w niemym niedowierzaniu.
- Słucham? – odezwała się w końcu i wyprostowała się, gotowa zaprotestować. Przejście korytarzami w środku nocy było dla niej wielkim wyczynem, ale nie zamierzała go powtarzać, nawet jeśli to by oznaczało, że musi truć mężczyźnie, póki za oknami nie zrobi się widno. Wychodzenie stąd w jego towarzystwie teraz wydawało się ją przerastać.
Ale przecież cały czas z nim była i obawianie się wyjścia stąd było absurdalne z jednej prostej przyczyny: gdyby chciał jej coś zrobić, jego pokój byłby do tego lepszym miejscem. Więc tak naprawdę tutaj była mniej bezpieczna, niż na korytarzu, którym ktoś mógł przechodzić.
- Dobrze, dobrze, pójdę – westchnęła cicho i mocno chwyciła swoją różdżkę, w myślach powtarzając wszystkie zaklęcia obronne jakie znała. – Znasz mnie od wczoraj? – odpowiedziała pytaniem na pytanie, a przez jej wargi przemknął cień uśmiechu. Domyśl się, Helsby – dodała i wstała z krzesła, odruchowo odbierając od Evana szatę. Uniosła na niego spojrzenie, a złośliwe ogniki zniknęły z jej oczu. – Dziękuję – mruknęła nieco niewyraźnie, nie wiedząc, czy dziękuje mu za szatę, czy za całokształt, po czym rozłożyła materiał i nakryła się nim. Claire była niska, niższa niż niejeden uczeń i szata należąca do sporo wyższego od niej Evana sprawiała, że idąc kilka razy nadepnęła na krawędź, aż w końcu zrobiła to na tyle niefortunnie, że upadła na posadzkę, wyrzucając z siebie kilka głośnych przekleństw. Różdżka wypadła jej z dłoni i potoczyła się po korytarzu, a Summers jęknęła głośno, przekręcając się na plecy.
- Naprawdę zatroszczyłeś się o ciepłotę mojego ciała, czy zrobiłeś to specjalnie, żeby się trochę pośmiać? – wyjęczała, podnosząc się do siadu. Poruszyła nogą i zdusiła krzyk. – Moja kostka! Skręciłam kostkę!
Claire
[ No cóż, też prawda – chyba wszyscy go lubią :D Nie znam nikogo, kto by miał do niego coś przeciwko! I wychodzi na to, że do Evana pewnie też ;) Rzeczywiście, mam u siebie trochę do pisania, co bardzo mnie cieszy, bo przecież o to właśnie chodziło ;) Z czasem na odpowiadanie bywa różnie, ale jeśli miałabyś ochotę coś pomyśleć, to bardzo chętnie. Szkoda, że moja Mer nie chodzi na dodatkowe zajęcia z Eliksirów, bo wtedy byłoby zdecydowanie łatwiej… No ale zawsze zostaje nam jakiś szlaban do odbębnienia, może wspólne zainteresowania, albo przypadkowe wpakowanie w kłopoty… Masz ochotę na coś konkretnego? :) ]
OdpowiedzUsuńEmerson Bones
Pozornie obojętnie wzruszyła ramionami, przypominając sobie sytuację z kociołkiem. Prawdę mówiąc była tak zdenerwowana, że coś, co miało miejsce zaledwie kilkanaście minut temu zatarło się w jej pamięci na tyle, że musiała bardzo się skupić, żeby cokolwiek z niej wyciągnąć. Nienawidziła, kiedy te sny wracały. Zawsze wtedy zmieniała się w niepotrafiące funkcjonować zombie. Kiedy tak o tym pomyśleć, to naprawdę cud, że wyszła ze swojego pokoju i znalazła się tutaj, u Evana. Ból musiał być na tyle dotkliwy, że odczuła niezłą desperację.
OdpowiedzUsuń- Chciałam powąchać – odezwała się w końcu. – Czy pachnie jak zwykle, wiesz, żeby się upewnić, że nic nie pomieszałam. I wtedy wystrzelił. Wcześniej wyglądał normalnie i serio się tego nie spodziewałam – wzruszyła ramionami i zagryzła dolną wargę, wpatrując się w krzątającego się bruneta. – Często go robię, zawsze wychodził. Ale teraz… - westchnęła i wzdrygnęła się delikatnie, a potem odchrząknęła, zdając sobie sprawę z tego, że powiedziała za dużo. Przyznała się, że ma problemy ze snem, w dodatku chroniczne i zrobiła to przed Helsby’m. Na Merlina, ta substancja chyba przedostała się przez skórę i dotarła do mózgu, uszkadzając go.
- Przecież powiedziałam, że pójdę – mruknęła, niezbyt zadowolona z obrotu sprawy. Po chwili jednak uśmiechnęła się delikatnie i powachlowała się teatralnie. – Och, raczej ty nie mów, że ci się nie podoba. Ten nos, te włosy… Gdyby żył, pewnie bym na niego poleciała – roześmiała się cicho, ale mimowolnie wzdrygnęła się na samo wyobrażenie bycia blisko tego faceta. Nawet na zdjęciach miał w sobie coś odpychającego. Uwagi na temat tego, że Evan jest przystojniejszy, wcale nie skomentowała, bo to było oczywiste. Obiektywnie rzecz biorąc, nie dziwiła się, że małolaty na lekcjach do niego wzdychały i część z nich zapisywała się na zajęcia mimo szczerej nienawiści do eliksirów. Gdyby była kilka lat młodsza, nie znałaby go osobiście i nie spotkałoby jej to wszystko, prawdopodobnie na ich miejscu zachowywałaby się podobnie. Była w końcu tylko człowiekiem, prawda? Lubiła patrzeć na ładne rzeczy. Lub osoby.
- Wiem. I zaczynam tego żałować – odparła, zdejmując uprzednio zaklęcia ochronne z jego pokoju i wychodząc na korytarz. To, że jej ciało zaczęło delikatnie drżeć zadziałało automatycznie i nie miało to związku z panującym w lochach zimnem.
A potem siedziała na posadzce i dreszcze ustały, skupiała się bowiem na bolącej kostce, która chyba już zaczęła puchnąć. Podkuliła pod siebie nogę i jęknęła głośno, dotykając napiętej skóry. Jakoś przestała myśleć o szyi, przestała też myśleć o tym, że w środku nocy siedzi na korytarzu, a jej różdżka poturlała się gdzieś pod ścianę.
Ale Evan szybko przywołał ją do rzeczywistości. Claire podniosła gwałtownie głowę i spojrzała na bruneta z przerażeniem i niemym błaganiem. Zanim zdążyła się powstrzymać, wyciągnęła przed siebie ręce i zacisnęła zimne palce na dłoni mężczyzny.
- Nie – zdołała wyszeptać. – Nie, nie zostawiaj mnie tu samej, proszę, Evan… Ja nie… Nie mogę tu zostać – dodała równie cicho. Szkoda, że metamorfomagia nie działała w taki sposób, że w każdej chwili mogła naprawić uszkodzenia ciała. – Nie mam różdżki – jęknęła, rozglądając się gwałtownie. Czuła, że zbliża się atak paniki, a nie mogła go dostać przy Helsby’m. Przy nikim nie mogła go dostać… Ale mimo to oddychała coraz szybciej i płyciej, oczy miała rozszerzone strachem, a ciało oblał zimny pot. I chociaż bardzo nie chciała dać po sobie tego poznać, jej ciemne tęczówki błyszczały przerażeniem, gdy wbijała wzrok w twarz bruneta.
Claire
No i wyłapał tę jedną informację, chociaż nie mogła powiedzieć, że się tego nie spodziewała. Nie na darmo był krukonem, umiał dodać dwa do dwóch, a z tego działania wychodziło, że Claire zażywa eliksir naprawdę często, zdecydowanie częściej, niż ktokolwiek by zalecił. Oczywiście nie zawsze, bywały momenty, że koszmary odpuszczały i wysypiała się bez żadnej pomocy, ale zawsze w maju nawiedzały ją ze zdwojoną siłą. Głównie dlatego, że to właśnie w tym czasie dostała nauczkę.
OdpowiedzUsuń- Tak… A nie wpadłeś na to, że stosuję go, żeby spać? – spytała, wbijając spojrzenie w swoje stopy. Ta nagła otwartość była cholernie męcząca. – Biorę tyle, ile potrzebuję. Może nie jestem mistrzynią eliksirów, ale wiem, z czym się to wiąże. Uwierz, skoro robię go w środku nocy znaczy, że jest mi bardzo potrzebny – wymamrotała cicho. Gdyby tylko wiedział… Nie kwestionowałby tej potrzeby. Niewykluczone, że skoro teraz jej pomagał, sam zacząłby jej dostarczać eliksir, dzięki któremu Claire w miarę normalnie funkcjonowała.
- Może wyglądanie jak on pomogłoby ci stać się nim – powiedziała nieco weselej, nie przestając się uśmiechać. Przez chwilę kusiło ją, żeby zmienić swój własny wygląd na ten, który zapamiętała ze zdjęć niegdysiejszego dyrektora szkoły, ale nie było na to czasu.
Nie odrywała wzroku od oczu bruneta i ani myślała o tym, żeby puścić jego dłoń. Przeciwnie, ściskała ją tak mocno, że zbielały jej palce, a nawet przy tym geście nie udało jej się ukryć, że mocno drży. Tak samo jak reszta ciała. Nie minęło wiele czasu, a Summers zaczęła zgrzytać zębami, które starała się zagryźć. To wszystko do niej wróciło. Ciemność powoli zmieniała się w aż za dobrze znaną dziewczynie sylwetkę i tylko bliskość Evana trzymała ją we względnych ryzach, jakby wiedziała, że przy nim nie stanie jej się krzywda. Mogli się nie lubić, ale przecież jej pomagał, poza tym nie byli dla siebie szkodliwi, a czasy szkolne obejmowały niewinne żarty. Była przy nim bezpieczna, prawda? Nie miałby żadnego interesu w krzywdzeniu jej, bo przecież dawno temu dała mu spokój. Byli dorośli.
- Nie mogę. Nie możesz… Nie zostawiaj mnie tu samej – jęknęła cicho, w duchu ciesząc się, że brunet się nie ruszył. Każdy, kto choćby kojarzył dziewczynę, doskonale wiedział, że gryfońskość wychodziła jej uszami. Do szóstej klasy nie wiedziała co to strach, a nocne wycieczki po zamku były jej zamiłowaniem. Evan nie mógł jednak wiedzieć, że to, co kiedyś definiowało Claire, uległo diametralnej zmianie, a wędrówki pod osłoną nocy odpuściła raz na zawsze, tak samo jak uprzykrzanie życia komukolwiek. – Nie… Pójdę z tobą, dam radę – wyszeptała, oddychając coraz szybciej. Zaczynało jej się kręcić w głowie, ale starała się pozostać przytomna. – Będę skakać na jednej nodze. Tak, doskoczę. Tylko pomóż mi wstać, okej? Proszę, Evan… Wiem, że mnie nienawidzisz, ale nie możesz mi tego zrobić. Nie możesz mnie tu zostawić – ostatnie słowa wypowiedziała łamiącym się głosem, a przerażenie sprawiło, że z jej oczu popłynęły łzy. Chciała je otrzeć, ale nie mogła puścić mężczyzny, bo bała się, że wykorzysta moment i wyrwie się z jej uścisku, a potem sobie pójdzie. Pozwalała więc, żeby widział ją w tak żałosnym stanie i nienawidziła się za to jeszcze bardziej.
przerażona Eklera
[Ale Evan wydaje się taki... Do rany przyłóż, nie wiem, dlaczego. Taki, co pomoże i zrozumie, więc ja osobiście go uwielbiam. Wynn też by go uwielbiała, gdyby nikomu nic nie mówił, że podbiera składniki do eliksirów. xD
OdpowiedzUsuńAlso, baw się dobrze i dużo weny! Oby pan stażysta zdobył sympatię uczniów i nauczył coś tych ludzi... Zawsze warto próbować!]
Wynn Burkes
Cóż, jako autorka wiem, że dokuczanie Evanowi było swego rodzaju, jak to się mówi, końskimi zalotami ze strony Claire. Tak, upatrzyła go sobie już jako jedenastolatka, zaraz po tym, jak Tiara Przydziału wykrzyczała nazwę domu, do którego dziewczyna będzie należeć. Z jakiejś przyczyny podążyła spojrzeniem do stołu krukonów i wtedy ich oczy się spotkały, a Summers wiedziała, że jakoś będzie musiała zwrócić na siebie jego uwagę.
OdpowiedzUsuńNie wyszło tak jak chciała. Potem zwyczajnie przyzwyczaiła się do takiego zachowania względem starszego od siebie chłopaka, później ten skończył szkołę, a jeszcze później całe jej życie wywróciło się do góry nogami i raz na zawsze zniknął z jej głowy.
Do teraz. Dlaczego pozwoliła przy nim opaść tej masce, którą każdego dnia zakrywała twarz? Może dlatego, że nigdy nie musiała przechodzić tym korytarzem w środku nocy, a Evan akurat był obok. Czuła się skrajnie żałośnie, w dodatku była przerażona, a atak paniki przestał się zbliżać, po prostu ją dopadł. Oddychała ciężko i trzęsła się niemiłosiernie, całkowicie zapominając o tym, że jej różdżka leży gdzieś w ciemności i że Claire znalazła się tutaj, bo potrzebowała pomocy. Szyja i noga nagle przestały boleć, liczyło się tylko to, że Evan chciał ją tu zostawić. Bezbronną i przestraszoną, ze wspomnieniami, które odcisnęły na jej życiu zbyt duże piętno.
Zanim się obejrzała, unosiła się w powietrzu, płacząc przy tym bezgłośnie. Musiała przez to puścić rękę bruneta i czuła się z tym okropnie, dlatego skuliła się i objęła ramionami, pozwalając, żeby nią pokierował.
Znalazłszy się w jego pokoju, bez wahania złapała jego rękę i powoli opadła na podłogę, podkulając pod siebie nogi. Spojrzała na drzwi i wskazała na nie palcem, ale zakrztusiła się powietrzem, co uniemożliwiło jej wysłowienie się. Uspokoiła się względnie po dłuższej chwili i odezwała łamiącym głosem.
- Zaklęcia… Zaklęcia ochronne. Rzuć jakieś, jakiekolwiek – wyszeptała, dobitnie uświadamiając sobie, że wciąż nie ma różdżki. Gdyby ją miała, sama by to zrobiła. – Nie, nie muszę. Nic ci nie powiem. Po prostu… - urwała i gwałtownym ruchem otarła policzki ze śladów wilgoci po łzach. Uspokajanie się szło zdecydowanie za wolno i była na siebie wściekła. Za to, że jest tak słaba. Że wystarczy perspektywa utraty poczucia bezpieczeństwa, żeby rozpadła się na kawałki. – Nie powinnam tu wracać, Enzo ma rację – wymamrotała i poprawiła szatę należącą do Evana, szczelnie się nią okrywając. Normalnie czując na sobie męski zapach wpadłaby w jeszcze większą panikę, ale teraz nie zwracała na to uwagi. Zbyt dużą wagę przykładała do uspokojenia się. – Muszę rzucić oblivite – oznajmiła nagle, przenosząc wzrok na mężczyznę. – Nie możesz tego pamiętać. Cholera, dlaczego akurat przy tobie… Idiotka – powiedziała nieco niewyraźnie i oparła czoło na kolanach, przymykając powieki.
Eklerka
Jego zachowanie, wszystkie słowa, którymi w nią mierzył, zimny ton… To wszystko uświadamiało jej, że zrobiła ogromny błąd pojawiając się u jego progu. Powinna poradzić sobie sama. Była pełnoprawną czarodziejką, gdzieś w podświadomości tkwiła cała wiedza, którą wyniosła z Hogwartu i zapewne wiedziała, jak uleczyć takie oparzenie. Gdyby tu nie przyszła, to wszystko nie miałoby miejsca. Pewnie już dawno zasnęłaby po zażyciu eliksiru, następnego dnia wstałaby jak gdyby nigdy nic i wciąż mijaliby się z Evanem na korytarzach, rzucając sobie jedynie uprzejme cześć i zdawkowy uśmiech. Szkoda, że nie była w posiadaniu zmieniacza czasu. Nie tylko w kwestii dzisiejszej nocy.
OdpowiedzUsuń- Claire – powiedziała cicho, wbijając spojrzenie w podłogę. Kiedyś zwracanie się do niej po nazwisku wcale jej nie przeszkadzało, ale od tamtej pory… On tak ją nazywał. Wtedy i każdego następnego dnia, gdy była zmuszona go oglądać. – Mam na imię Claire – powtórzyła, kuląc się nieznacznie i odsuwając od bruneta. – Masz rację, przepraszam. Nie powinnam zawracać ci głowy. To był impuls, byłeś pierwszą osobą, która przyszła mi do głowy, ale… Wybacz, Evan. Poradzę sobie sama. Przecież to prosty eliksir, prawda? Uleczenie oparzenia po nim też powinno być proste – westchnęła, a kiedy wspomniał o pozwalaniu jej tu siedzieć… To było tak, jakby chlusnął jej w twarz kubłem lodowatej wody. Nie była tu mile widziana. Ani wcześniej, ani teraz, ani w przyszłości. Nie lubili się, nie mieli wobec siebie żadnych powinności i tak musiało zostać.
- Zaraz sobie pójdę, spokojnie. Daj mi chwilę, dobrze? Żebym mogła się skoncentrować. Zmienię się w coś, co dotrze do pokoju z uszkodzoną nogą – wymamrotała, kręcąc głową. – Nie przepraszaj, rozumiem. Na twoim miejscu też nie miałabym ochoty na to, żeby osoba, która mnie wkurza, truła mi dupę w środku nocy – westchnęła.
Roześmiała się cicho, histerycznie, gdy wspomniał o pomocy. Że też sama na to nie wpadła, do cholery!
- Nie, nie będziesz mógł mi pomóc. Nikt nie może mi pomóc, bo się nie da, jasne? Chyba, że umiesz skoczyć w przeszłość, ale to i tak gówno by dało, bo świata nie da się zmienić, a mnie nie da się naprawić – wyszeptała i przeniosła na niego spojrzenie pełne skrywanej od lat rozpaczy. Tak bardzo chciała zrzucić z siebie ten ciężar, w końcu komuś o tym opowiedzieć i pozwolić, żeby przejął choć niewielką część bólu, który w sobie nosiła. Tamta noc wciąż niszczyła ją kawałek po kawałku, popychając do krawędzi, z której nieuchronnie miała kiedyś spaść.
Ale dlaczego miała kogoś tym obarczać? To był jej problem. Każdy miał swój bagaż, a to, że jej był odrobinę cięższy nie oznaczało, że może się kimś wyręczyć w dźwiganiu go.
- Przepraszam, Evan. Że zmarnowałam ci tyle czasu. Więcej tego nie zrobię… Myślisz, że jako pies dotrę do pokoju na trzech łapach? Och, mogłam wpaść na to wcześniej, nie zawracałabym ci głowy – jęknęła, zdejmując z siebie jego szatę. Drżącymi rękami ją złożyła i podała brunetowi. – Dziękuję, że chciałeś mi pomóc.
Claire
- Ale teraz go mam – odparła nieco bardziej oschle, niż zamierzała. Przecież to nie była jego wina, skąd mógł wiedzieć? Sekret Claire nigdy nie wyszedł na światło dzienne, a Enzo był jedyną osobą, która wiedziała o całym zajściu, lecz nawet on nie miał pojęcia, kto jest sprawcą stanu, w którym znalazła się jego siostra. Gdyby to nie było tak dotkliwe, blondynka nie popuściłaby tego płazem. Była mściwa, zrobiłaby wszystko, żeby spotkała go zasłużona kara, ale… Ale nic nie zrobiła. A raczej zrobiła, ale dokładnie to, czego tamten się po niej spodziewał. Zamknęła się w sobie i każdej nocy przeżywała to na nowo.
OdpowiedzUsuń- Chciałabym ci powiedzieć – wyznała w końcu, nerwowo skubiąc paznokieć przy kciuku palcem wskazującym. – Ale nie mogę. To oznacza, że znowu będę musiała przez to przejść. Wiesz, dlaczego piję eliksir? Bo nie mogę spać, a jeśli to rozgrzebię, jestem pewna, że nie zasnę już nigdy. Potrzebuję zaklęć ochronnych, żeby nie zwariować, a kiedy tutaj szłam, myślisz, że użyłam zwykłego lumos? Nie, użyłam maximy, bo musiałam widzieć wszystko, co się przede mną dzieje. Taka jest moja rzeczywistość i to, że ci o niej opowiem, nie sprawi, że będzie lepiej. Będzie, kurwa, jeszcze gorzej, bo nigdy nie patrzyłeś na mnie normalnie, zawsze jak na natrętną muchę, ale po tym nie będziesz potrafił spojrzeć mi w oczy. Mój własny brat przez długi czas tego nie potrafił, a mnie kocha, nie nienawidzi – wyrzuciła z siebie i pokręciła gwałtownie głową, czując kolejny przypływ łez, które jednak osuszyła kilkoma mrugnięciami.
Uniosła spojrzenie dopiero, kiedy brunet przed nią ukucnął i zagryzła dolną wargę, starając się na chłodno rozważyć jego propozycję.
- Odprowadzisz mnie? I o wszystkim zapomnisz? – powtórzyła szeptem, a usłyszawszy potwierdzenie sięgnęła rękami do zniszczonego trampka. Rozwiązała przebarwione sznurowadło i z cichym sykiem zsunęła but, a następnie skarpetkę, po czym podwinęła materiał legginsów, ukazując spuchniętą kostkę w całej okazałości. Ostrożnie wyprostowała nogę i znowu syknęła w reakcji na kontakt z dłonią Evana. Pomijając ból, zupełnie zapomniała jak to jest, gdy ktoś obcy jej dotykał, a Helsby robił to dzisiaj kolejny raz. I wiedziała, że chce jej pomóc, więc musiała to wytrzymać, nie rzucając się natychmiast do ucieczki.
- Dlaczego wróciłeś do Hogwartu? – spytała cicho, obejmując ramionami jedną nogę, którą wciąż zginała w kolanie. Oparła na niej brodę, uważnie obserwując, jak krukon rozsmarowuje maść na kostce. Cisza jej ciążyła, chciała po prostu ją przerwać.
Claire
Od dziecka łamał wszelkie zasady i zakazy, nic więc dziwnego, że nagminnie robił to także do dziś w Hogwarcie. Nie lubił przesiadywać w jednym miejscu a nocne spacery po budynku wydawały mu się jedną z nielicznych rozrywek, jakie mógł sobie tu zafundować. Nie mówiąc już o nocnych schadzkach z dziewczynami, u których na brak powodzenia zdecydowanie nie narzekał. Wiedział, że Hogwart to nie szkoła jak każda inna, ale chciał wprowadzić tutaj choć namiastkę normalności i pozwolić sobie na życie ‘normalnego nastolatka’. Nie wiedział kto ma tego dnia dyżur, po cichu licząc, że może uda mu się trafić na siostrę lub jakąś inną zauroczoną nim stażystkę, która z przymrużeniem oka potraktuje jego drobne wybryki. Narzucił na głowę kaptur i szybkim krokiem ruszył w stronę biblioteki, przeklinając w duchu męski głos, który usłyszał z oddali. Evan był na niego cięty od samego początku i był ostatnią osobą, którą chciał spotkać w nocy na środku korytarza. Wiedział, że cokolwiek nie powie czy nie zrobi i tak będzie miał przechlapane, postanowił więc grać niewzruszonego całą tą sytuacją i udawać nieświadomego zakazów, jakie tutaj panują.
OdpowiedzUsuń- Miałem mdłości i wyszedłem się przewietrzyć, nie chciałem zwymiotować w dormitorium. Nie wiem, chyba się czymś zatrułem i nie czuję się najlepiej…- westchnął, łapiąc się za brzuch i siadając na parapecie pobliskiego krzesła – Kilka łyków świeżego powietrza i wrócę do siebie, nie musisz się martwić – uśmiechnął się szeroko, gestem wskazując, aby wrócił do swoich codziennych zajęć i zostawił go w spokoju – Masz na pewno ciekawsze rzeczy do roboty niż grożenie mi utratą punktów, prawda? Jesteś całkiem przystojny, korzystaj z tego i zabaw się a nie spędzaj noce na gonieniu z różdżką niewinnych dzieciaków – prychnął, zaraz po tym gryząc się w język. Jak zwykle nie potrafił normalnie się zachować, a jego niewyparzona gęba znów ściągała na niego kłopoty.
Enzo
[Można się przekonać jak najbardziej. Tym bardziej że Wynn lubi sterczeć przy kociołku i zazwyczaj poświęca temu swój wolny czas, no, kiedy nie planuje przejęcia świata. :D
OdpowiedzUsuńTakże jeśli masz chęć złapania Wynn na gorącym uczynku, to ja się chętnie zgłaszam. Byleby szlaban nie był aż tak okropny...]
Burkes
Gdyby była normalnym człowiekiem, teraz delikatnie by go przytuliła, żeby w ten sposób okazać wdzięczność za te słowa. Tego właśnie potrzebowała, świadomości, że jest ktoś, kto będzie gotów jej wysłuchać gdy ona sama będzie gotowa o tym opowiedzieć. Ograniczyła się jednak do delikatnego uśmiechu i nieznacznego kiwnięcia głową.
OdpowiedzUsuń- Zawsze mi się wydawało, że naprawdę szczerze mnie nie cierpisz – stwierdziła nieco mrukliwie i cicho westchnęła. – I wcale ci się nie dziwię. Teraz rozumiem. Szkoda, że tak późno. Kto wie, może odciągnęłabym cię trochę od tych książek w normalny sposób i bylibyśmy teraz dobrymi znajomymi, czy coś w tym stylu – dodała, uśmiechając się nieco szerzej. Rozmowa sprawiała, że Claire była coraz bardziej rozluźniona, a jej ciało powoli się uspokajało. Wciąż drżała, ale nie zgrzytała zębami, a gardło nie zaciskało się boleśnie, zwiastując płacz.
- Ach, tak, jesteś szlamą – wymamrotała i zamrugała kilka razy oczami, orientując się, jak go nazwała. – Przepraszam. Nie mam nic złego na myśli, po prostu to słowo weszło mi w nawyk, wiesz, Enzo ma hopla na punkcie naszej czystości krwi i bardzo często tak mówi. W każdym razie… Zapomniałam, że twoja rodzina jest niemagiczna – dodała szybko, nieco plącząc się w tym co mówi. W końcu zamilkła i zagryzła dolną wargę, żeby nie palnąć nic głupiego.
Roześmiała się, nieco wymuszenie, ale jednak ten dźwięk wydobył się z jej ust.
- Tak, olej może być przydatny, żeby nie było widać loków – pokiwała głową z miną znawczyni. – Chociaż wiesz, dla uczniów to może być miła odmiana. Całkiem niczego sobie profesor. Ta szkoła potrzebuje niczego sobie profesora. Trochę im zazdroszczę, tym małolatom. W ich wieku nie miałam o kim fantazjować, a może polubiłabym eliksiry, gdyby nauczyciel nie był kolejnym potworem z lochów. I nie musiałabym w nocy przychodzić do ciebie, żebyś ratował mnie od poparzenia – powiedziała i odruchowo podążyła dłonią do szyi. Oparzenie wciąż piekło, ale ból był do wytrzymania. Na tyle, że nie widziała sensu w zapuszczaniu się do szklarni. Wolała wrócić do pokoju i zrobić sobie zimny okład. I zapomnieć o tych ostatnich godzinach.
- Chyba jest w porządku – odezwała się, gdy maść wchłonęła się w skórę, a kostka nieco odpuchła. Claire poruszyła stopą i choć kość wciąż pobolewała, była pewna, że da radę dotrzeć do siebie. – Wiszę ci przysługę – przypomniała, zakładając skarpetkę, a potem wciągając trampka. – A jeśli mówiłeś poważnie i mnie odprowadzisz to dwie. Więc… Jak będziesz miał jakiś problem… - urwała, uznając, że nie musi kończyć tego zdania i podniosła się z podłogi. Przestąpiła kilka razy z nogi na nogę i westchnęła z ulgą. – Idziemy?
Claire
- Szkoda, że już nimi nie jesteśmy – mruknęła zamyślona, mimowolnie przypominając sobie swoje szkolne lata. Życie było wtedy łatwiejsze, choć to nigdy Claire nie oszczędzało. Ale wolała tamte problemy, o ile można je tak nazwać, bo w porównaniu do teraz były błahostkami.
OdpowiedzUsuńMiło było poczuć beztroskę choć w niewielkim stopniu, dlatego uśmiechnęła się odrobinę szerzej i wzruszyła ramionami.
- Nie potwierdzam, nie zaprzeczam. Ale uważam, że tatuaż to dobry pomysł. Najlepiej taki na czole, żeby wszyscy byli świadomi, że tu i teraz wydarzyła się wiekopomna chwila. Cholera, chyba właśnie potwierdziłam – ostatnie zdanie mruknęła pod nosem, wciąż się uśmiechając. Nagle zapragnęła odgarnąć mu z czoła niesforny kosmyk włosów, który opadł, gdy Evan pochylał się nad jej kostką, ale takie przyjazne gesty wymagały od niej zbyt wiele. Zamiast tego chwyciła dłonie bruneta i podniosła się z podłogi, po czym wsunęła do kieszeni pudełeczko z maścią, potakując, że na pewno posmaruje kostkę jeszcze raz.
Kiedy znaleźli się na korytarzu, dobry humor szybko blondynkę opuścił. Znowu delikatnie drżała i rozglądała się nerwowo, choć wiedziała, że w czyimś towarzystwie raczej nic jej nie szkodzi, ale to był odruch. Znalazłszy swoją różdżkę podniosła ją i natychmiast wyszeptała lumos, żeby zyskać dodatkowe źródło światła. Potem ujęła Evana pod ramię i kuśtykając obok niego, przez całą drogę do pokoju nie odezwała się słowem, chociaż cisza niezmiennie jej ciążyła. Była jednak zbyt spięta i czujna, żeby zagajać rozmowę.
Odetchnęła z ulgą dopiero po otwarciu drzwi swojego pokoju. Stanęła w progu i wbiła spojrzenie w twarz Evana, wahając się, czy zaprosić go do środka, bo tak przecież nakazywała kultura. Ale nie byli przyjaciółmi, nawet znajomymi.
- Jeszcze raz dziękuję – odezwała się i cicho odchrząknęła, cofając się w głąb pomieszczenia. – Gdybyś czegoś potrzebował... To wiesz – powiedziała z delikatnym uśmiechem. – Dobranoc, Evan – dodała jeszcze i zamknęła za sobą drzwi, natychmiast rzucając zaklęcia.
Przez ostatnie przygody z bezsennością i tym przeklętym poparzeniem zaliczyła sporą wpadkę na zajęciach. Była zmęczona i nie myślała jasno, więc zamiast wykładu o sukubach zrobiła o inkubach, myląc terminologię. Jej przełożonemu, który i tak za nią nie przepadał, nie przypadło to do gustu i postanawiając ją poniżyć, zlecił pomoc w przygotowaniach do zajęć innemu stażyście. Claire z kolei miała wrażenie, że cały świat jest przeciwko niej, bo po tamtej nocy starała się unikać Helsby'ego, a teraz Nathaniel oznajmiał jej, że będzie musiała spędzić popołudnie w jego towarzystwie. Wspaniale.
Kręciła się po klasie, nie potrafiąc sobie znaleźć miejsca. Była nieco za wcześnie, bo chciała przećwiczyć naukową paplaninę na sucho, ale uznała, że nie ma sensu dwa razy mówić tego samego, więc spędziła ten czas na nerwowym dreptaniu wokół drewnianych ławek. W końcu drzwi się otworzyły, a Claire obróciła się przodem do wejścia, strzelając palcami.
- Możemy od razu zacząć? – rzuciła zamiast przywitania i ruszyła w kierunku katedry. – Chcę mieć to jak najszybciej za sobą. Ty pewnie też, więc wszyscy będą zadowoleni – dodała, opierając się dłońmi o drewniany blat.
Claire
Spodziewała się po nim tego? Nie, oczywiście, że nie. Gdyby był ślizgonem, owszem, ale nim nie był, więc nie podejrzewała go o takie zagrania. Poza tym jaki miałby interes w poznaniu jej sekretu? Zwykłe zaspokojenie ciekawości to było zbyt mało. Może po tym wszystkim chciał mieć na nią haka i to nie było tak, że nie żywił do niej tak silnej urazy? Jakby nie patrzeć spędziła kilka lat na dręczeniu go, a potem ni z gruchy ni z pietruchy przyszła po pomoc. Jeśli przemyślał sobie sprawę i uznał, że należy mu się za to coś więcej niż odwzajemniona przysługa?
OdpowiedzUsuńTak, gdyby był ślizgonem, myśli Claire wyglądałyby właśnie w taki sposób, ale nie widziała żadnego powodu, dla którego miałaby być tak skrajnie nieufna względem Helsby'ego.
Dlatego uśmiechnęła się delikatnie na widok kubka i odebrała go od bruneta, po czym powąchała zawartość i upiła niewielki łyk.
- Dzięki, tego potrzebowałam – mruknęła i wypiła jeszcze trochę parującego napoju, a następnie, wciąż z naczynie w jednej ręce, wolną dłonią przerzuciła kilka stron grubego tomiszcza. – Spokojnie, to chwilę potrwa – powiedziała, krzywiąc się lekko. – Muszę przebrnąć przez całą lykantropię. I postarać się nie pochrzanić jej z animagią. Cholerny Macmillan – wymamrotała pod nosem i zmełła w ustach przekleństwo. Nie pałała szczególną sympatią do profesora. Od początku stażu był do niej wrogo nastawiony i chcąc nie chcąc Claire zaczęła tę wrogość odwzajemniać. Była na niego zła, bo miała wrażenie, że to właśnie przez niego daje plamę. Gdyby trochę w nią uwierzył, gdyby nie rzucał jej kłód pod nogi, początku pracy panny Summers wyglądałyby zupełnie inaczej. A tak nie dość, że zmagała się z własną zszarganą psychiką, która utrudniała przygotowywanie się do zajęć, to jeszcze na każdym kroku słyszała, że jest beznadziejna i powinna dać sobie spokój. Nie tylko od profesora, ale też od Enzo, chociaż jej brat nie ujmował tego w ten sposób i wiedziała, a przynajmniej chciała wierzyć, że przemawiała przez niego troska.
- Och, czy ja wiem? Wchodzenie tam po kryjomu miało swój urok. Ten dreszczyk emocji... – urwała i rozmarzyła się na samą myśl z błogim uśmiechem.
Powrót na ziemię nastąpił szybko, a Claire odchrząknęła i opróżniła kubek niemal do połowy, a następnie odstawiła go na otwartej księdze, żeby nie zgubić strony.
- Nie musisz robić nic szczególnego – odparła, wzruszając lekko ramionami. Poczuła się nieco dziwnie, ale zignorowała temat, skupiając się na wykładzie, który miała wygłosić przed bogu ducha winnym Evanem. – Chodzi o to, żebyś wysłuchał lekcji i powiedział mi, co muszę poprawić. Trochę mi ostatnio nie idzie, boję się robić eliksir i się nie wysypiam, a jak się nie wysypiam... Nie jestem w stanie myśleć i mieszam pewne fakty – wyznała, mimowolnie nawiązując do swoich problemów ze snem, chociaż nie zamierzała tego robić. To nie była sprawa Evana i dobitnie mu to ostatnio oznajmiła. – Nie wiem, dlaczego ci o tym mówię, raczej cię to nie obchodzi – mruknęła, nie potrafiąc się zamknąć. Wypowiadała na głos to, o czym aktualnie myślała, ale czy wpadła na to, że dzieje się tak przez kawę? Nie, oczywiście, że nie. - Nie miałeś nic przeciwko temu, żeby tu przyjść? Unikam cię, myślałam, że zauważyłeś.
szczera Eklerka
- Tak, a teraz sama pilnuję, żeby inni go nie łamali… Ironia losu, co? – mruknęła w zamyśleniu z nieco kwaśnym uśmieszkiem na ustach. Claire nie raz była porównywana do słynnych huncwotów i nieskromnie musiała przyznać, że tkwiło w tym ziarno prawdy, bowiem kombinowanie, jak umilić komuś życie po swojemu było sensem jej egzystencji. Na łamaniu kolejnych zasad spędzała zdecydowanie więcej czasu, niż na nauce, ale pozostawała na tyle przytomna, że sumy zdała całkiem nieźle. A owutemy to zupełnie inna historia z wiadomych względów.
OdpowiedzUsuńZamrugała kilka razy, zaskoczona propozycją i uniosła spojrzenie na stojącego naprzeciwko niej bruneta. Przez chwilę milczała, nie wiedząc co powiedzieć.
- Naprawdę, mógłbyś? – spytała cicho, a gdzieś w jej wnętrzu rozlało się dziwne ciepło, które mimowolnie wywołało na jej twarzy uśmiech. Nie myślała nad haczykiem, który mógł w tym tkwić, po prostu uczepiła się uczucia, że ktoś chce jej pomóc. Szczerze i od serca. – Nie wiem czy to możliwe, ale właśnie zaczęłam cię lubić trochę mocniej. Serio, czuję to tutaj – powiedziała i wskazała na lewą stronę klatki piersiowej, gdzie powinno znajdować się serce, które przyspieszyło swoje bicie. Coś było nie tak, nie powinna mówić takich rzeczy ani w jego, ani w niczyim innym towarzystwie. Jej uczucia i emocje od zawsze były zagadką nawet dla niej samej i tylko Enzo od czasu do czasu słyszał z jej ust jakieś szczere wyznanie siostrzanej miłości.
- Miałam. Za dużo widziałeś i czuję się głupio, że tak bardzo straciłam nad sobą kontrolę, myślałam, że nie będę w stanie spojrzeć ci w oczy, tak jak jemu - wyrzuciła z siebie, wzruszając ramionami, jakby mówiła o pogodzie, ale mimowolnie zadrżała, wracając wspomnieniami do tamtej nocy. – Robię to tylko dlatego, że miałeś okazję, żeby mi coś zrobić i z niej nie skorzystałeś, więc chyba ci ufam. Ale za chwilę przestanę. Evan, co zrobiłeś? Dlaczego o tym mówię? Rzuciłeś imperiusa? Nie, wtedy nie wiedziałabym, że coś jest nie tak i mówiłabym tylko to, co chcesz usłyszeć, a skąd mógłbyś to wiedzieć? – mamrotała do siebie, wpatrując się w stojącą na olbrzymiej księdze kawę. Nie od razu załapała, ale uświadomienie sobie, że ma do czynienia z kimś, kto ma nieograniczony dostęp do eliksirów i sam potrafi je przyrządzić było chwilą. Pamiętała, że wystarczy jedna kropla, żeby ktoś stracił nad sobą kontrolę i przez co najmniej godzinę wypowiadał swoje myśli w niezmienionej, nieogładzonej formie. A przede wszystkim w ich prawdziwej formie.
Uniosła wzrok i delikatnie pokręciła głową, patrząc na twarz Evana.
- Więc tyle znaczyła dla ciebie ta obietnica, że zapomnisz, co? – spytała cicho. – Veritaserum? Przecież powiedziałeś, że zaczekasz, aż sama ci to wyznam. Ty cholerny dupku! – warknęła i zamachnęła się, strącając kubek z kawą na siebie. Po sali rozniósł się dźwięk tłuczonego szkła, a reszta ciepłego napoju znalazła się na posadzce. – Dobrze, więc pytaj! Skoro tak bardzo chcesz wiedzieć, pytaj! – wrzasnęła, omijając biurko, żeby znaleźć się bliżej bruneta. – Chcesz usłyszeć, co się wtedy stało?! Więc ci powiem, gnojku! Szłam sobie, totalnie nieszkodliwie, do łazienki prefektów, bo czasami lubiłam sobie tam urządzić kąpiel z bąbelkami. Było po trzeciej, dziesiątego maja, dwa tysiące siedemnastego roku, a ja robiłam dokładnie to, co zwykle. Po ciemku, nie używałam lumosa, nawet nie miałam przy sobie różdżki, bo co mogłoby mi się stać w Hogwarcie, przecież to najbezpieczniejsze miejsce na ziemi, nie?! – wyrzucała kolejne słowa, żywo gestykulując i powoli stawiając kolejne małe kroczki, aż w końcu ją i Evana dzieliło nie więcej, jak kilka centymetrów. – Gówno, kurwa, prawda. Nikt nie wie, jakie zło czai się w tym zamku. Chociaż fakt, że każda dziewczyna była wtedy bezpieczna oprócz mnie, bo ktoś chciał mnie nauczyć, jak się zachowywać. Wiesz, jak to jest, kiedy ktoś rozrywa cię od środka? Jak przygniata cię do ściany i nie możesz się ruszyć? Jak dyszy ci do ucha i mówi, że teraz w końcu będziesz grzeczny? Jak to jest codziennie mijać tego człowieka na korytarzu i powstrzymywać się od zabicia się, bo nie chcesz zostawić swojego jedynego brata na pastwę losu? Nie, nie masz, kurwa, pojęcia, jak to jest bać się własnego cienia, czyjegoś dotyku i każdego, absolutnie każdego faceta, który się do ciebie zbliży, kiedy nie masz przy sobie różdżki! A koszmary? Wiesz, jak to jest przeżywać to cały czas od początku do końca, bo bardzo chcesz się obudzić, ale nie możesz? Nie, nie wiesz! A w dodatku jesteś na tyle bezczelny, że nie potrafisz uszanować tego, że nie chcę o tym mówić! Więc proszę, zadowolony?! Teraz masz to, co chciałeś! – krzyczała, a łzy mimowolnie spływały po jej policzkach. Kiedy skończyła, oddech miała spazmatyczny i ciężki, całe jej ciało drżało, a Claire czuła, jak rozpada się kawałek po kawałku. – A teraz spierdalaj, dupku, nie chcę cię nigdy więcej widzieć, rozumiesz? Nigdy! – warknęła na sam koniec i odsunęła się, wyciągając przed siebie różdżkę, chociaż ręka tak bardzo jej się trzęsła, że miała problem z wycelowaniem w Evana. – Wynocha!
UsuńClaire
Ciepłe uczucia względem Evana, które zdołały w niej wykiełkować, zostały gwałtownie zalane żrącym kwasem. Ciepło zmieniło się w gorącą wściekłość, a jednocześnie obok wykwitła lodowata nienawiść, jednak Claire nie umiała określić, względem kogo odczuwa te emocje.
OdpowiedzUsuńTeraz chyba na celowniku znalazł się stojący przed nią brunet. Jak mógł jej to zrobić? Co dawało mu prawo do sądzenia, że to dobry pomysł? Dlaczego zmusił ją do… Do tak ogromnego cierpienia. Po to, żeby zaspokoić ciekawość? Jasne, wiedziała, że krukoni są żądni wiedzy, ale zawsze myślała, że chodzi o wiedzę naukową. Ta do takich nie należała.
- Dla mnie?! – pisnęła i roześmiała się histerycznie, spoglądając w sufit, jakby mogło jej to pomóc się uspokoić. – Gdybyś chciał coś zrobić dla mnie, dałbyś temu spokój! Tak jak obiecałeś! To nie było dla mnie, zrobiłeś to dla siebie, mając w dupie mnie! – krzyknęła, celując palcem wskazującym w jego klatkę piersiową. – Oczywiście, że nie wiedziałeś! Wiesz, kto jeszcze nie wie?! Wszyscy! Wszyscy, oprócz mojego brata, który jest najbliższą osobą jaką mam! Ty jesteś kimś obcym, rozumiesz?! Ta wiedza nie jest dla ciebie! – powiedziała łamiącym się głosem i zasłoniła usta dłonią, kiedy wyrwał się z nich szloch. Łzy płynęły nieprzerwanym potokiem, ale to było w tej chwili jej najmniejsze zmartwienie. Największe było takie, że eliksir prawdy działał na pełnych obrotach, a on zadawał jej pytania, na które nie mogła nie odpowiedzieć, bo coś popychało ją do podzielenia się z nim ukrywaną przez lata prawdą.
- Nie, nie zgłosiłam tego! To był Bill Murray, twój pieprzony koleżka z zajęć! Ten debil, który zawalił ostatni rok! Wiesz dlaczego? Bo był, kurwa, w Gryffindorze i nie mógł zdzierżyć, że traci przeze mnie punkty! Dlatego! Dlatego mi to zrobił! I nie poniósł za to kary! I nie poniesie, bo masz się od tego odpieprzyć, rozumiesz?! – wykrzyczała, wciąż celując w niego różdżką. Wiedziała, że nie rzuci żadnego zaklęcia, była na to zbyt słaba, ale miała nadzieję, że na widok wycelowanego w niego magicznego patyka, z którego mogło popłynąć zabójcze zaklęcie, Evan się opamięta i odpuści.
- Nie! – wrzasnęła i uniosła różdżkę wyżej, mocniej zaciskając na niej drobną dłoń, która wciąż bardzo się trzęsła. – Nie chcę ochrony od kogoś takiego jak ty! Zresztą co zrobisz? Rzucisz zaklęcia na drzwi? Zamkniesz mnie w pokoju? Będziesz za mną łaził jak cień?! Nie, nie zrobisz tego! Zresztą co pozwala ci sądzić, że potrzebuję twojej ochrony? Nie znasz mnie, a ja potrafię sama się obronić! – wyrzucała z siebie kolejne słowa, aż w końcu opuściła różdżkę i ponownie zbliżyła się do bruneta. – Nie możesz mi pomóc! Nikt nie może, niech to do ciebie dotrze! Co, rzucisz oblivite? I co to zmieni? Zmieniacz czasu? Och, jasne, czemu nie, problem w tym, że ja wciąż będę pamiętać! I zawsze będę przez niego skażona! Zawsze! – wykrzyczała tak głośno, że pod koniec niemal straciła głos. Złapała się za szyję i cofnęła kilka kroków, opierając się plecami o biurko. – Mam nadzieję, że jesteś z siebie zadowolony – wychrypiała. – Nareszcie, po tylu latach znalazłeś sposób, żeby zemścić się na wkurwiającej Summers. Brawo, Helsby. Na twoim miejscu cholernie bym się cieszyła – wyszeptała i pokręciła głową, po czym odepchnęła się od katedry i przeszła za biurko, żeby pozbierać swoje rzeczy.
– Nie chcę cię znać. Nie chcę cię widzieć, rozmawiać z tobą, masz przestać dla mnie istnieć. Nienawidzę cię, Helsby. I wiesz, że mówię to szczerze, bo dolałeś mi jebanego veritaserum – powiedziała cicho i zdecydowanie zbyt spokojnie w porównaniu do wcześniejszych krzyków. Przytuliła do piersi książkę, jakby była jej tarczą i poprawiła torbę na ramieniu, po czym szybkim krokiem wyszła z pomieszczenia. Całe szczęście na korytarzu nie było nikogo, kto słyszałby jej wrzaski i kto mógłby usłyszeć kilka słów za dużo od niej samej w tym momencie. Odetchnąwszy z ulgą, ruszyła przed siebie niemal biegnąc, by kilka chwil później zatrzasnąć drzwi swojego pokoju i nareszcie pozwolić sobie na porządną histerię.
UsuńClaire
[ No właśnie niestety nie mam konkretnego zamysłu na te kłopoty (dzisiejsza praca zdalna trochę mnie wypompowała z weny). Postaram się nad czymś pokombinować i najwyżej wtedy się odezwę na tego maila. A jak Ty na coś wpadniesz, to pisz śmiało pod kartą ;) ]
OdpowiedzUsuńEmerson Bones
Złamała się kolejny raz. Mówienie o tym, przeżywanie wszystkiego od początku, przypominanie sobie każdej sekundy z tamtej nocy to było dla niej zbyt wiele. Nie sądziła, że jeszcze raz będzie musiała o tym opowiedzieć, w dodatku nie z własnej i niemal całkowicie obcej osobie. I o ile dotychczas była cieniem dawnej siebie, tak teraz praktycznie znikała, nie potrafiąc sobie z tym poradzić. Cokolwiek próbowała zrobić, nie mogła znaleźć w tym ulgi.
OdpowiedzUsuńDlatego jeszcze tego samego dnia podjęła decyzję o wyjeździe. Longbottomowi nie musiała się tłumaczyć, bo przecież widział jej stan, gdy przekroczyła próg gabinetu i poprosiła o kilka dni dla siebie. Nie robił jej problemów, przeciwnie. Zdjął nawet na chwilę zaklęcie uniemożliwiające teleportację, a Claire przeniosła się tam gdzie chciała.
Nie mogła spać, jeść, normalnie funkcjonować. Jedynie płakała i co jakiś czas piła butelkę wody, żeby doszczętnie się nie odwodnić. Wystarczyło parę dni, żeby diametralnie schudła. Oczy miała podkrążone i spuchnięte, włosy w nieładzie, a dresy zaczynały z niej zjeżdżać mimo gumki w pasie. Wyglądała tak jak wtedy. Jakby znowu to przeżyła. Bo w gruncie rzeczy tak było i nie mogła pozbyć się wrażenia, że ktoś skazał ją na to wyłącznie przez swój egoizm.
Choć nie czuła się gotowa, żeby wrócić do Hogwartu i wątpiła, że kiedykolwiek się tak poczuje, wróciła. Zrobiła to tylko i wyłącznie dla Enzo, bo jej brat mógł twierdzić, że sam sobie poradzi, ale Claire wiedziała, iż tak nie myśli. Oboje byli skrzywieni i jedno nie umiało poradzić sobie bez drugiego.
Tamtego dnia wyszła ze swojego pokoju zanim Evan zjawił się z pudełkiem, więc zobaczyła je dopiero po kilku- a może kilkunastodniowej nieobecności. Kucnęła przed drzwiami i podniosła opakowanie, ale otworzyła je dopiero po przekroczeniu progu. Natychmiast po przeczytaniu listu podarła pergamin, a fiolkę z eliksirem wyrzuciła przez okno. Nie chciała mieć nic wspólnego z tym człowiekiem. W porównaniu do gwałtu, to co zrobił Evan nie było wielką zbrodnią, ale... Ale widziała podobieństwo. Pod jakim względem? Pod takim, że brunet odebrał jej możliwość wyboru. Nie pozwolił zdecydować, czy chciała przeżywać tę traumę od początku, po prostu wyciągnął z niej informacje dla zaspokojenia swojej ciekawości. To nie było w porządku, zwłaszcza po tym, jak obiecał, że nie będzie naciskał.
I tego się trzymała, póki Enzo nie powiedział jej, że znowu dostał szlaban od Helsby'ego, a po tym, jak zniszczył jedno z rodzeństwa Summers, zachowywanie się wobec drugiego w ten sposób było szczytem bezczelności. Impuls popchnął ją pod drzwi pokoju Evana. Był wieczór, ale przez okna wpadało wystarczająco światła, żeby Claire się nie bała. Załomotała dłonią kilka razy, a kiedy zobaczyła bruneta w progu, nagle poczuła, że musi skorzystać z jego propozycji. A jako, że była niska, drobna, a teraz wręcz chuda, najwygodniej było celować w klatkę piersiową, co też uczyniła. Biła go pięściami tak długo, aż całkowicie opadła z sił i odsunęła się, dysząc ciężko przez zaciśnięte zęby.
- Zostaw... Mojego brata... W... spokoju – wycedziła. – Mało ci? Załatwiłeś jedno z nas i teraz bierzesz się za drugie?
Claire 💔
Nie chciała słuchać tłumaczeń. Stracił na nie szanse z chwilą, w której podał jej kawę z domieszką eliksiru prawdy. Nawet nie tyle Claire była wściekła, co zraniona do żywego. Czym sobie zasłużyła na to wszystko, co działo się w jej życiu? Nie była złym człowiekiem. Może trochę roztrzepanym i czasami wrednym, ale nie postrzegała samej siebie jako złej osoby. Za co więc los tak bardzo ją karał?
OdpowiedzUsuń- Nie możesz czy nie chcesz? – warknęła. Była nadopiekuńcza względem Enzo, zdawała sobie z tego sprawę, ale wiedziała, że zasłużył na kawę, bo jej brat był naprawdę niezłym ziółkiem. Jednak zamiast złościć się na niego za w gruncie rzeczy niewinny wybryk, wymierzyła całą swoją wściekłość w Evana. Pragnęła, żeby poczuł to co ona. Nie było to możliwe, ale nie zmieniało to faktu, że przez kilka ostatnich dni Claire wręcz o tym marzyła. Żadne przeprosiny nie mogły naprawić tego co zrobił i dobrze byłoby mieć pewność, że brunet przekona się o tym dobitnie.
Prychnęła głośno i odetchnęła jeszcze kilka razy, uspokajając nieco przyspieszony rytm serca. Następnym razem odezwała się dopiero, gdy zaczęła z powrotem normalnie oddychać. Wyprostowała się, jakby to miało dodać jej pewności siebie i sprawić, że będzie wyglądać mniej żałośnie, ale mimowolnie skrzyżowała przy tym ręce ja klatce piersiowej, odgradzając się od Evana. Jej uwadze nie umknęło, że zrobił krok do tyłu i roześmiała się, ale w tym śmiechu nie było wesołości. Przebrzmiewała przez niego szydera w najczystszej postaci.
- Co, nie umiesz stać blisko? – zakpiła, kręcąc z niedowierzaniem głową. – Nie potrafisz spojrzeć mi w oczy? Och, nie masz pojęcia, jak się zachować, tak? Pozwól, że przypomnę ci pewną sytuację, która miała miejsce niedaleko twojego pokoju. Stwierdziłam wtedy, że nie mogę ci powiedzieć, bo to zmieni całość tego, jak mnie postrzegasz i nie będziesz umiał spojrzeć mi w oczy. Miałam rację, prawda, Evan? Nie masz pojęcia, co teraz ze mną zrobić. Pewnie jestem w twoich oczach jak rozbite jajko. Niby szkoda, że się rozbiło, ale z drugiej strony to już się stało, dlaczego nie rozbić do końca? – rzuciła, nie oczekując odpowiedzi na to pytanie. – Serio? Z przykrością muszę stwierdzić, że bez wzajemności – warknęła, tracąc resztki ironicznego uśmiechu z twarzy. – Odpieprz się od mojego brata, Helsby. Mam gdzieś twoje zamiłowanie do przestrzegania zasad przez innych, bo najwyraźniej jesteś hipokrytą i ciebie się one nie tyczą. Nie zmuszaj mnie, żebym tu wracała. Najlepiej odpieprz się od nas obojga, zapomnij, że ktoś taki jak my istnieje. Jak ktoś ci każe mi w czymś pomóc, masz odmówić i mam w dupie konsekwencje, jakie cię za to spotkają. Ach, jeszcze jedno... Potrafię sama uwarzyć eliksir, nie potrzebuję twojej pomocy, a tym bardziej wyręczania mnie, więc możesz go sobie wsadzić tam, gdzie słońce nie dochodzi – wyrzuciła z siebie, nie dając mu dojść do słowa. Głos jej drżał, cała drżała, ale przestała się przejmować takimi rzeczami. Poza tym wtedy nie wiedziała jeszcze, co to może zwiastować.
- Żegnam – rzuciła na odchodnym i obróciła się na pięcie, ruszając w kierunku swojego pokoju, ale nie zaszła daleko. Wysiłek, który włożyła w okładanie Evana teraz się na niej odbił, zwłaszcza, że przez tak długi czas nie miała w ustach porządnego jedzenia i zaczęła gwałtownie tracić siły. Od tego momentu przeszła jeszcze kilka kroków, aż w końcu oparła się ramieniem o ścianę i powoli po niej zjechała, klękając na zimnej posadzce. Spróbowała się podnieść, ale nogi i ręce miała jak z waty i wiedziała, że przybranie postaci zwierzęcia nic w tym wypadku nie da. – Jeśli masz w sobie chociaż trochę przyzwoitości, powinieneś pomóc mi wrócić do pokoju – odezwała się słabym głosem, nie zerkając na Evana nawet przez ramię.
Claire
- I wiem też, jak potrafisz zachowywać się ty, hipokryto – niemalże wysyczała i zacisnęła dłonie w pięści, żeby znowu się na niego nie rzucić. Nie miała na to siły, nawet jeśli bardzo chciała coś mu zrobić. – Serio? Śmiesz mi mówić, że mam się zachowywać przy tobie normalnie? Nie wierzę, po prostu nie wierzę w to, na jakim poziomie jest twoja bezczelność – pokręciła głową ze zrezygnowaniem. – Będę robić to, co mi się podoba, tak jak zrobiłeś to ty. I nie będę cię pytać o zdanie, bo na to nie zasługujesz, rozumiesz, Helsby? – wycedziła jeszcze zanim obróciła się na pięcie, a kiedy brunet za nią krzyknął, uniosła rękę i pokazała mu środkowy palec. Nie chciała mieć z nim nic wspólnego, tak jak zdołała mu powiedzieć przed wyjazdem.
OdpowiedzUsuńAle życie szybko zweryfikowało te plany. Nie doszłaby sama do pokoju, skoro nawet nie potrafiła się w tej chwili podnieść, więc potrzebowała pomocy. Gdyby po lochach kręcił się ktokolwiek, poprosiłaby właśnie tę osobę, żeby nie musieć więcej odzywać się do Evana. Po dłuższym przemyśleniu chyba wolała, żeby zostawił ją tak i wrócił do siebie, a ona w tym czasie mogłaby zebrać siły bez świadków swojej słabości.
Było jednak za późno, Claire się odezwała, a krukon zaciskał palce na jej zdecydowanie zbyt chudych ramionach. Nie protestowała, kiedy wziął ją na ręce, przeciwnie. Objęła rękami jego kark, nie mając innego wyjścia, a na zadane pytanie wzruszyła ramionami.
- To, że jesteśmy w takiej sytuacji nie daje ci prawa do zadawania mi pytań – burknęła, odwracając spojrzenie od jego twarzy i wbijając je w korytarz przed sobą. Wzmiankę o skrzydle szpitalnym zignorowała, ale nie na długo, bowiem coś jej się nie zgadzało, jeśli chodzi o kierunek, w którym szedł Evan. – Zanieś mnie do pokoju albo puść – warknęła, patrząc lodowato prosto w jego ciemne oczy. – Nie, do cholery! Nie będziesz znowu decydował za mnie, rozumiesz?! – dodała nieco głośniej i rozplotła dłonie, delikatnie poruszając nogami. Chciała nimi zamachać, ale nie miała na to siły. – Albo zaniesiesz mnie do pokoju, albo przysięgam, że strzelę w ciebie avadą! A jak mi nie wierzysz, możesz znowu wlać we mnie veritaserum, powiem dokładnie to samo! – powiedziała, chociaż miała ochotę to wykrzyczeć. Musiała mieć jednak na uwadze, że uczniowie jeszcze nie mieli obowiązku być w swoich pokojach wspólnych, bo było zbyt wcześnie, a nie chciała, żeby ktoś ją usłyszał. Jej problemy pozostawały jej problemami, nawet te z Evanem i nikt nie powinien się w nie mieszać ani nawet o nich wiedzieć. – Albo wiesz co? Zostaw mnie tutaj. Poradzę sobie sama, nie potrzebuję twojej pomocy. W niczym – mruknęła nieco spokojniej i przetarła dłońmi zmęczoną twarz. Naprawdę nie miała na to siły, nagle dopadło ją ogromne zrezygnowanie i nie walczyła nawet o to, żeby się wyrwać. Towarzyszyło jej też wrażenie, że cokolwiek powie, Evan i tak zrobi dokładnie to, czego sam chciał, jej zdanie miał gdzieś, co dobitnie udowodnił.
wkurzona eklerka ♥
Im dłużej Evan szedł, tym bardziej Claire opadała z sił, mimo że powinna je odzyskiwać. Wcześniej nakręcała ją wściekłość, ale ta powoli ustępowała miejsca smutkowi, wręcz bezdennej rozpaczy, z którą Summers od tamtej okropnej nocy nie umiała sobie poradzić. Do tego wszystkiego dołączył ciężar związany z wyjściem na światło dzienne tajemnicy. Okej, to była tylko jedna osoba, ale Claire i tak czuła się obnażona, zupełnie, jakby ktoś rozebrał ją do naga i kazał w nieskończoność stać przed Evanem, żeby ten mógł się pogapić. I tutaj nie sprawdzało się przekonanie, że wyznanie sekretu przynosi ulgę nie przyniosło.
OdpowiedzUsuńOdetchnęła cicho, gdy brunet zmienił kierunek i ponownie objęła go za szyję. Oparła skroń na jego barku i na chwilę przymknęła powieki. Pierwszy raz od dawna chciało jej się spać i to było wspaniałe uczucie, nawet jeśli dziewczyna nie miała pojęcia, skąd wzięło się akurat teraz. Jednak mężczyzna coś do niej mówił, więc otworzyła oczy i wyprostowała się.
- Nie wierzę ci – powiedziała wprost, wbijając spojrzenie prosto w jego ciemne oczy. Nie słuchała szeptów, w tym momencie mogła się koncentrować tylko na jednej rzeczy na raz. – Już raz coś obiecałeś i nie dotrzymałeś słowa. I to nie była obietnica, że przyniesiesz mi cholerny sok dyniowy czy coś w ten deseń. Rzucasz na wiatr przysięgi, których najwyraźniej nie rozumiesz – ostatnie zdanie wyszeptała i przeniosła wzrok na majaczące w oddali drzwi jej pokoju.
- Tylko skąd pomysł, że musisz mnie chronić? Skąd to nagłe poczucie obowiązku? Nie miałeś nawet pewności, że nie robię sobie z ciebie jaj. Cholera, Evan, nie znamy się, okej? Nie jesteśmy dla siebie nikim bliskim, nie mamy wobec siebie żadnych zobowiązań. Nawet się nie lubimy, jak można chcieć chronić kogoś, kogo się nie lubi? – spytała cicho i pokręciła głową z niedowierzaniem. Gdyby byli w odwrotnej sytuacji, jakoś dałoby się usprawiedliwić działanie Claire względem Evana. Był jej dziecięcym zauroczeniem i zanim wkroczyli na wojenną ścieżkę, dziewczyna go lubiła, choć nawet go nie znała i nie miała za co lubić. Ale to, co robił on... Dla niej nie miało żadnego sensu.
- Dobrze... Przyjmuję przeprosiny – zaczęła, wracając spojrzeniem do jego oczu. – Ale to nie znaczy, że ci wybaczam. Nie wiem, czy kiedykolwiek to zrobię. Nie będę powtarzać, że zachowałeś się jak ostatni dupek, chociaż tak jest. A przeprosiny przyjmuję tylko dlatego, że przyniosłeś mnie tutaj, a nie do skrzydła szpitalnego – powiedziała i zagryzła dolną wargę, spoglądając na swoje wiszące bezwładnie nogi. Czuła się tak, jakby wypiła kilka kolejek ognistej, to chyba najlepsze porównanie. Mięśnie miała jak z waty i była na tyle osłabiona, że po krótkim wysiłku, jakim było okładanie Evana, już bolały ją ręce, ramiona konkretniej. – Odstawisz mnie do łóżka? – spytała wciąż cicho, jakby się obawiała, że ktoś niepożądany może to usłyszeć. I tak wyobrażała sobie wszystkie plotki, które wybuchną najpóźniej jutro, biorąc pod uwagę, jakie zainteresowanie wzbudzili wśród chodzących po zamku uczniów. – Drzwi są otwarte, z tego wszystkiego zapomniałam je zakluczyć – mruknęła i uśmiechnęła się ponuro.
ciut zmiękczona Claire ❤
Wiedział, że jego wymówka jest kiepska, ale nie mógł wymyślić nic lepszego na poczekaniu. Wczoraj faktycznie nie najlepiej się czuł i miał nadzieję, że pozostałości bo bladej cerze pozwolą mu oszukać stażystę i uniknie kary dla siebie czy całego Slytherinu.
OdpowiedzUsuń- Nie było mi słabo, tylko niedobrze. Po prostu nie chciałem zwymiotować przed innymi, co w tym złego? Nieważne ile drogi przeszedłem, liczy się to, że złapałem nieco świeżego powietrza i już mi lepiej – rzucił, przewracając przy tym oczami. Żałował, że jest jeszcze dzieckiem i tak naprawdę ma niewiele do powiedzenia, wierzył jednak, że był stworzony do rzeczy wielkich i zamierzał w przyszłości odegrać się na zatruwającym mu życie stażyście. Starał się być dla niego miły i nawet przeczytał jedną książkę na jego zajęcia, ale to i tak nie pomogło, facet kompletnie był do niego uprzedzony, a on nie miał pojęcia o co mu właściwie chodzi.
- Pan nigdy nie jest do mnie przyjaźnie nastawiony, wątpię, aby coś przez tą dobę się zmieniło – wzruszył bezradnie ramionami, gotów ruszyć dalej. Wiedział, że ma przechlapane, ale wyjątkowo nie miał nastroju do kłótni, wolał więc grzecznie się wycofać i dać Evanowi choć chwilą satysfakcję. Obiecał ostatnio siostrze, że nie będzie pakował się w kłopoty, wolał więc nie ściągać na siebie kolejnego szlabanu i nie przysporzyć jej niepotrzebnie więcej problemów.
- Jaki ma to wszystko związek z moją siostrą, bo nie bardzo rozumiem, o co może panu chodzić? Poza tym skąd pan wie, jakie niby problemy ma moja siostra? Lecicie na siebie? Jakiś romans? Seks w lochach? – zaśmiał się, mając nadzieję, że nic takiego nie łączy tej dwójki. Po pierwsze byłoby to obrzydliwe, w końcu to jego mała siostrzyczka i nikt nie jest nawet godzien aby jej dotknąć, po drugie miała problemy o których nikt nie powinien się dowiedzieć, zwłaszcza reszta stażystów.
- Nawet jeśli wrócę do siebie? Za co ten szlaban? Mówiłem, że źle się czuję, za takie rzeczy nie powinno się dostawać kary – jęknął, ale zanim zdążył się na dobre rozgadać, ruszył grzecznie za Evenem, mając nadzieję, że dochodzący z oddali hałas to jedynie jakieś niegroźne zwierzę lub ktoś, kto podobnie jak on lubi szlajać się w nocy po korytarzach.
Enzo
- Ja ustalam zasady... – powtórzyła cicho i westchnęła, kiwając przy tym głową. – Pierwsza jest taka, że masz mnie nie ciągnąć za język. Jeśli nie chcę o czymś mówić... To znaczy, że jest to zbyt straszne i nie chce przeżywać tego kolejny raz. A ty powinieneś... Nie, nie powinieneś. Musisz to uszanować. Nie to, że zamierzam ci się z czegokolwiek zwierzać, po prostu tak wygląda zasada numer jeden – powiedziała, obejmując go odrobinę mocniej i na krótką chwilę przymykając powieki. Kroki mężczyzny były rytmiczne, więc delikatne jednostajne kołysanie było w przyjemny sposób usypiające. Musiała naprawdę bardzo się starać, żeby nie odpłynąć w jego ramionach. Rozmowa, którą prowadzili, była bowiem zbyt poważna, żeby tak po prostu przerwać ją w połowie, bez względu na to, jak bardzo Claire była zmęczona.
OdpowiedzUsuńOtworzyła oczy i przekręciła głowę, żeby spojrzeć na twarz Evana z uniesioną do góry brwią.
- Tylko po co? Jego już tu nie ma, nie potrzebuję anioła stróża – wyszeptała, drżąc delikatnie na samo wspomnienie chłopaka, który nie rozumiał słowa nie. Poza tym mówiła jedno, a w rzeczywistości myślała coś zupełnie innego. Nie czuła się bezpiecznie i potrzebowała kogoś, kto ją ochroni, gdziekolwiek będzie. Ale nie przyznałaby się do tego nikomu, zwłaszcza osobie, która zawiodła ją tak bardzo jak Evan. – Nie jestem pewna, czy niezabicie cię jest możliwe. Więc ciesz się, póki nie mam siły. W przeciwnym razie pewnie już dawno oberwałbyś klątwą – mruknęła, odwzajemniając uśmiech tylko troszkę, jednym kącikiem ust. Wściekłość może już z niej nie kipiała, ale wciąż czuła się zawiedziona i podejrzewała, że to nie minie tak szybko
- Nawet, jeśli zajmie mi to całe życie? – spytała z ironicznym uśmieszkiem i pokręciła głową, jakby sama sobie w ten sposób odpowiedziała.
Znajomy zapach własnego pokoju uderzył w jej nozdrza i odetchnęła głęboko, choć nie była pewna, czy samo to pozwoli jej zasnąć. Gdy Evan ułożył ją na łóżku, Claire zsunęła buty i zwinęła się w kłębek, zarzucając na siebie kołdrę. Ułożyła się na boku i poprawiła pod głową poduszkę, przez cały czas nie odrywając swojego spojrzenia od Evana, który teraz klęczał naprzeciwko niej.
Słuchała jego pytań z zagryzioną wargą i kręciła przecząco głową. Nie wiedziała jedynie, czy niczego od niego nie chce, czy woli nie udzielać odpowiedzi, które w jej obecnym stanie i przy jego deklaracji o byciu aniołem stróżem zdawały się nadzwyczaj niewygodne.
- Po prostu... Wróć do swojego życia, okej? – westchnęła cicho i przymknęła powieki.
Problem w tym, że sama perspektywa opuszczenia przed Evana pokoju, gdy nie miała sił żeby rzucić zaklęcia ochronne, natychmiast pozbawiała dziewczynę chęci snu. Dlatego po chwili zastanowienia wyciągnęła przed siebie dłoń i zacisnęła ją na nadgarstku bruneta, jednocześnie rozchylając powieki.
- Nie, zaczekaj... – wymamrotała i odchrząknęła, czując, że się rumieni. Wbiła spojrzenie w ich ręce, odrobinę za mocno przygryzając dolną wargę po raz kolejny tego dnia. – Mógłbyś... Po... Położyć się ze mną i pogłaskać mnie po włosach? – wyszeptała, czerwieniąc się jeszcze bardziej. – Och, nie, zapomnij, ze zmęczenia gadam głupoty – dodała równie cicho i cofnęła dłoń, którą zaciskała do tej pory na nadgarstku mężczyzny.
eklercia ❤
- Oby, bo jeszcze jeden taki numer i nie powstrzyma mnie niechęć trafienia do Azkabanu - mruknęła, choć doskonale wiedziała, że nic by mu nie zrobiła. Claire mogła być mściwa, ale na swój nie do końca szkodliwy sposób. W końcu grzech Evana był mniejszej wagi, niż grzech Billa, a Billowi nie zrobiła zupełnie nic. Tamto wydarzenie ją zmieniło i mimo że przestała być tak irytująca, niekoniecznie na lepsze.
OdpowiedzUsuń- Czyli teraz będziesz mi wypominał to jedno oparzenie, tak? Cholera, robię ten eliksir od czterech lat, a raz się pomyliłam i wielka afera – burknęła, wydymając wargi. Gdyby nie obawiała się, że wypadnie mu z ramion, splotłaby ręce na klatce piersiowej, podtrzymując iluzję obrażonej księżniczki. Inna sprawa, że była wychudzona i pewnie nie stanowiła dla Evana żadnego problemu, jeśli chodzi o ciężar. Wyglądała naprawdę źle w luźnych ubraniach, pod nimi było jeszcze gorzej. Nienawidziła siebie w takim stanie, nienawidziła tych wystających żeber i wyraźnie zarysowanych kości biodrowych, ale nie potrafiła zmusić się do normalnego życia. Jeszcze nie przebolała pewnych rzeczy i potrzebowała czasu, żeby sobie z nimi poradzić.
- Wolę myśleć, że… Że nie potrzebuję ochrony. Staram się sama sobie radzić. Czasami wychodzi to… Różnie, ale nie mam poczucia, że jestem od kogoś zależna. To pomaga – powiedziała cicho, opuszczając spojrzenie, bo przyznanie się do tego wcale nie było łatwe. Zaraz jednak uniosła wzrok i powoli pokiwała głową, dając tym samym znać, że rozumie. – Mam nadzieję, że mnie nie wyrzuci. Wciąż nie jest przekonany, że się do tego nadaję. Nie dziwię mu się – mruknęła, krzywiąc się przy tym lekko.
Zagryzła dolną wargę, zastanawiając się nad tym, czy powinna wyprosić Helsby’ego w obawie, że przez sen może jej coś zrobić, czy może skorzystać z wyciągniętej dłoni, którą jej oferował. Chciała utrzymać iluzję, że go nie potrzebuje, a z drugiej strony… Miał tak wiele okazji, żeby ją skrzywdzić. Nie mówię o eliksirze prawdy, tylko o krzywdzie podobnej do tej, która spotkała ją z rąk Murraya. Nie zrobił jednak nic, w dodatku teraz wprost oznajmił, że ma być pewna tego, że pozwoli się dotknąć i… Takiego zapewnienia Claire potrzebowała. Świadomości, że ktoś respektuje z jej ust słowo nie.
Dlatego uniosła się na łokciu i przesunęła się w tył, opadając na drugą poduszkę. Tym samym zrobiła obok siebie wystarczająco miejsca dla drugiej osoby i poklepała kołdrę, jakby samym gestem chciała zaprosić bruneta bliżej siebie.
- Poleżysz ze mną? – spytała cicho, znowu się czerwieniąc. Nie przywykła do chęci bycia blisko z kimkolwiek, ale… Mimo że nie do końca ufała Evanowi, wierzyła, że nie wykorzysta tego przeciwko niej. Że… Że po prostu chce jej pomóc, a ona tej pomocy potrzebowała, chociaż nigdy nie przyznałaby się do tego głośno. – Dziękuję. Przekażę mu, że ma się ogarnąć – mruknęła i uniosła wzrok z delikatnym uśmiechem. – Zostaniesz? Nie zabezpieczyłam drzwi i nie mam siły tego zrobić, a od zewnątrz nie zdejmę zaklęcia… Może przy tobie uda mi się zasnąć – wymamrotała, rumieniąc się jeszcze bardziej i wbijając wzrok w swoją dłoń, która chwyciła fragment kołdry i przekładała materiał pościeli między palcami.
♥
- Tak? To dlaczego byłeś taki zdziwiony, kiedy to niebezpieczeństwo spotkało mnie? Nie, nie zdziwiony. Śmiałeś się ze mnie! – burknęła, w dalszym ciągu udając obrażoną, chociaż... Teraz nie do końca udawała, bo poczuła się dotknięta. Każdemu zdarzały się błędy, nawet przy prostych czynnościach, zwłaszcza pod wpływem zdenerwowania i taki błąd przytrafił się jej. Uniosła brew, słysząc coś jakby komplement z ust Evana i zerknęła na niego z delikatnym niedowierzaniem. – Nie przypominam sobie... To pierwszy raz. I to z twoich ust. Ciekawe – mruknęła w nie do końca udawanym zamyśleniu. Dziwnie było słyszeć o sobie coś miłego, w dodatku od osoby, po której najmniej spodziewała się takich słów i mimowolnie zaczęła węszyć podstęp, ale się nie odezwała.
OdpowiedzUsuń- Nie wylałam go, wyrzuciłam przez okno, a to różnica – odparła, nie zdążywszy ugryźć się w język. – Okej, Evan, doskonale wiem jak wyglądam i uwierz, to nie tak, że tego chcę. Nie poruszaj co minutę tematu jedzenia, bo to nic nie da. Nie mogę nawet o nim myśleć, bo od razu robi mi się niedobrze. To przejdzie, ale wymaga czasu. Już to przechodziłam – westchnęła, od razu czując napływające wyrzuty sumienia. Mówił to z troski, a ona się wyżywała, jakby samo narzekanie miało w czymkolwiek pomóc. I już chciała się odezwać i przeprosić, kiedy przypomniała sobie, że to on jest przyczyną stanu, w którym się znalazła. Powinien zdawać sobie sprawę z wagi swojego czynu, z tego, iż miał on tak wielki wpływ na czyjeś życie. Miał rację, był jej winien spełnienia każdej prośby, jaką do niego kierowała. Zadośćuczynienie może nie mogło naprawić przeszłości, ale na pewno mogło polepszyć teraźniejszość, a właśnie tego Claire teraz potrzebowała. Dobrej teraźniejszości, żeby powoli wyjść na prostą.
Nie była do końca pewna tego, o co poprosiła bruneta, ale nie chciała być teraz sama. Wiedziała, że jeśli Evan wyjdzie, ona zostanie z koszmarami, które jeszcze bardziej ją wyczerpią, a już nie miała zbyt wiele sił. Skoro chciał ją chronić… Powiedzenie tego na głos to było zbyt wiele, ale pokazanie, że potrzebuje tej ochrony nie było takie trudne.
Obserwowała uważnie, jak układa się na łóżku i mimo powagi sytuacji niemal parsknęła śmiechem. Pierwszy raz widziała tego faceta w tak niepewnym siebie, zdenerwowanym wydaniu i choć miała świadomość, że to ona przyczyniła się do tego swoimi wcześniejszymi słowami o strachu przed dotykiem, musiała stłumić chichot.
Odchrząknęła cicho i przekręciła się na plecy, również wbijając swoje spojrzenie w sufit. Po chwili wahania przesunęła dłonią po kołdrze, aż odnalazła rękę Evana i nieco niepewnie splotła ze sobą ich palce. Przez jej ciało przepłynęło cholernie dziwne uczucie, którego nie potrafiła zdefiniować. Wiedziała jedynie, że nie jest nieprzyjemne, dlatego przesunęła się odrobinę w stronę bruneta tak, że oprócz dłoni zetknęli się ramionami.
- Nie musisz się bać, że zacznę krzyczeć – wyszeptała, gładząc kciukiem wierzch jego dłoni i mając nadzieję, że ten gest odrobinę go rozluźni. Zdała sobie bowiem sprawę, że to ona ma kontrolę, wszystko zależy od niej; od tego, czy pozwoli mu na tę bliskość. Nie było w niej nic zdrożnego, a każdy ruch epatował nieśmiałością, ale dla Claire to było bardzo wiele i czuła, że Evan to rozumie. – To całkiem przyjemne – dodała równie cicho i obróciła głowę w stronę mężczyzny, patrząc uważnie na jego twarz. – Nie, nie musisz nic robić. Po prostu… Poleż tak ze mną i potrzymajmy się za ręce – poprosiła i uśmiechnęła się delikatnie.
♥
On pokiwał głową, a ona w tym czasie uśmiechnęła się ironicznie. Przez chwilę zastanawiała się, czy skomentować to w taki sposób, w jaki chciała to zrobić, ale ostatecznie odsunęła od siebie wszelkie wątpliwości, uznając, że musi go jeszcze trochę ukarać. Claire cierpiała, więc Evan zasługiwał na nawet niewielki ułamek tego, co przeżywała ona od kilku dni.
OdpowiedzUsuń- Jeśli myślisz, że zjem albo wypiję coś, co ty przyniesiesz, to się bardzo grubo mylisz. Już raz to zrobiłam i niezbyt dobrze na tym wyszłam – powiedziała, a w jej oczach błysnął chłód. Mogła pozwolić mu przy sobie być, skoro tego chciał, ale nie była głupia i zwyczajnie mu nie ufała pod tym względem. Claire była cholernie pamiętliwa i cholernie mściwa, a to, co robiła w tym momencie, było jedynie wstępem do tego, co mogła jeszcze zrobić. – Jasne, zapamiętam – mruknęła jeszcze, nie mając zamiaru więcej poruszać tematu.
W tej chwili potrzebowała jedynie świadomości, że ktoś jest obok. Dlatego zaciskała własne palce na dłoni Evana i czerpała jak najwięcej z tego ciepła, które rozlewało się po jej ciele. Nie spodziewała się, że czyjaś bliskość wpłynie na nią w ten sposób, dlatego do tej pory tego nie próbowała. Odpychała od siebie każdego, a kiedy ktoś w dosłownym sensie próbował się do niej zbliżyć, automatycznie robiła krok w bok lub do tyłu, mając w pamięci to, co zrobił jej Bill. Teraz to wydarzenie również było w jej głowie, ale gdzieś na krańcach świadomości, na tyle daleko, że nie miała potrzeby i wręcz nie chciała go przywoływać w obawie, że to ciepłe uczucie pryśnie jak bańka mydlana.
- Nie boję się – odparła, patrząc prosto w ciemne oczy bruneta, jakby chciała mu pokazać, że jest pewna swoich słów. – Miałeś wiele okazji, żeby mnie skrzywdzić. Nie zrobiłeś tego do tej pory, więc się nie boję. Teraz też mógłbyś to zrobić, a czuję, że… Nie mógłbyś. Nie znam cię, ale myślę, że nie leżałbyś tu ze mną i nie próbowałbyś mnie do siebie przekonać tylko po to, żeby za chwilę sprawić, żebym cię znienawidziła – powiedziała cicho, przez cały czas nie odrywając wzroku od twarzy Evana. Pokiwała głową na znak, że rozumie i na chwilę przymknęła powieki, czując nadchodzącą senność. To była miła odmiana w porównaniu do ostatnich tygodni, podczas których miała problem ze spaniem, choć musiała przyznać, że nie spodziewała się, iż będzie chciała zasnąć, mając obok siebie, w swoim łóżku, w swoim pokoju, który był jej świątynią, praktycznie obcego człowieka.
Roześmiała się cicho i otworzyła jedno oko, żeby rzucić Evanowi spojrzenie pełne dezaprobaty.
- Czy przez pięć lat chodzenia ze mną do szkoły zauważyłeś, żebym nadawała się na nauczycielkę? – spytała z rozbawieniem i delikatnie pokręciła głową. – Nie. I dalej nie wiem, czy tego chcę. Ale nie nadaję się na aurora, na medyka, na urzędnika… Właściwie na nic, więc jestem tutaj z braku innych pomysłów – wzruszyła ramionami i z powrotem zamknęła oko. – A ty co chciałeś robić? Bo wiem tylko, że nie uczyć, ale nie powiedziałeś, jakie miałeś plany – wymamrotała coraz mniej wyraźnie, ale wciąż nie spała, ciekawa odpowiedzi.
Claire ♥
- Cieszę się, że masz w sobie na tyle przyzwoitości, żeby żałować – odparła, uśmiechając się, ale ten uśmiech nie miał nic wspólnego z byciem wesołą. Był smutny, przywodził na myśl od dawna ukrywane cierpienie. I nawet nie chodziło o to, że została w tak okrutny sposób skrzywdzona, ale o to, że winowajca nie miał sobie nic do zarzucenia. Przeciwnie, powiedział jej przecież wprost, że to jego sposób na ukaranie niesfornej gryfonki, która pozwalała sobie na zbyt wiele, jeśli chodzi o naganne zachowanie. Prawdopodobnie we własnych oczach był bohaterem i dziwiła się, że nie rozpowiadał o danej Summers nauczce na prawo i lewo.
OdpowiedzUsuńTak, cieszyła się, że Helsby go nie przypominał. Że najwyraźniej wiedział, iż zrobił coś złego i poczuwał się do zadośćuczynienia. A Claire zamierzała mu na nie pozwolić, bo… Bo chciała mu wybaczyć. Chciała znowu poczuć względem niego te przyjemne emocje, to ciepło w sercu, które czuła w klasie opcm. Szczerze mówiąc, teraz też do tego dążyła, do ciepła, ale to, które towarzyszyło jej teraz, było zaledwie cieniem tamtego.
- Wiem – wyszeptała, ściskając mocniej jego dłoń. – I dziękuję. Za to, że nie jesteś takim człowiekiem. Dzięki temu mogę… - urwała i zagryzła dolną wargę, niepewna czy chce powiedzieć to, co przyszło jej na myśl. – Wiesz, że robię to pierwszy raz? – spytała, rumieniąc się delikatnie. – Leżę z chłopakiem w łóżku. Nigdy nie miałam okazji, bo najpierw te cholerne schody zmieniające się w zjeżdżalnię, a potem… Nie wiedziałam, że zwykłe leżenie z kimś może być… Miłe – powiedziała, odwracając spojrzenie i ponownie przymykając powieki.
Nie chciała tak po prostu zasnąć, ale to wydawało się silniejsze od niej. Zdawała się słyszeć co drugie słowo Evana, więc nieco dłużej musiała zastanawiać się nad sensem tego, co do niej mówił. Wzmiankę o tym, że nie jest beznadziejna całkowicie zignorowała. Enzo wiele razy próbował ją przekonać, że jest dla siebie zbyt surowa, ale Claire nie widziała w sobie nic, co pomogłoby jej wyrwać się z zamku i zacząć robić coś zupełnie innego. Poza tym… Tutaj było jej miejsce. Mimo wszystkiego, czego doświadczyła w murach tej szkoły, Hogwart był jej domem.
- Nie możesz podejść do owutemów jeszcze raz? – spytała po dłuższej chwili. – Zdałam je dobrze. Mogę ci pomóc się przygotować – dodała nieco niewyraźnie. – Teraz nie potrzebuję eliksiru – mruknęła jeszcze, powoli odpływając. Nie zastanawiając się nad tym co robi, w półśnie przekręciła się na bok i przysunęła do Evana, puszczając jego dłoń, ale tylko po to, by oprzeć głowę na jego ramieniu i przerzucić rękę przez jego tors. Było jej tak dobrze i błogo, że ani myślała nad wybudzaniem się i żałowaniem swoich działań. Przeciwnie, wtuliła się w bruneta, pozwalając, by zmorzył ją sen.
śpioch ♥
[Siemson, czekoladko! :D Fajna postać, choć perfekcjonizm chyba niszczy żyćko.]
OdpowiedzUsuńEdgar & Ethan
[Nie, niestety totalnie nie, nawet nie wiem, kto się pod tą nazwą kryje. Po prostu przez pewien czas byłyśmy razem na HK, nawet jakiś wątek był, ale chyba mało zażyły, więc duża szansa, że nie pamiętasz. Ale ja kojarzę - i z szałta też ;D - a zawsze się cieszę, jak odkrywam kogoś, z kim już wcześniej moje drogi blogowe się jakoś przecięły. Sentymentalnie. ;D To stwierdziłam, że muszę zostawić komcia.]
OdpowiedzUsuń[Haha, nie, nick jest nowy, tak jak i to konto – założone w kwietniu 2020. Czasy, w których byłyśmy obecne na HK w tym samym momencie, to z kolei 2015 rok (może też początek 2016?, nie wiem!), jeśli mnie pamięć nie zawodzi. Ale mówię – to, że ja pamiętam, nie znaczy, że Ty musisz kojarzyć. Postanowiłam jednak, że się przywitam, bo co się mam nie przywitać, skoro mogę się przywitać. ;D
OdpowiedzUsuńWYBACZ, JEŚLI NAROBIŁAM CI NADZIEJĘ NA ODKRYCIE JAKIEJŚ DAWNEJ DOBREJ ZNAJOMEJ! To na pewno nie będzie to.
Wątek pewnie, choć w przypadku stażystów z uczniami zawsze ten kłopot, że wpadają większe problemy z pomysłami. Czy jest coś, do czego Evan mógłby Ethana potrzebować? Wiesz, na takiej zasadzie, że potem i on byłby winien przysługę… Niematerialny dług do spłacenia. Albo na odwrót.]
Ethan
Cała reszta rozmowy z Evanem przez senność zatarła się w pamięci Claire. Szczerze mówiąc, nie pamiętała nawet, że leży z nim w łóżku, że niekontrolowanie wtuliła się w jego ciało i tak po prostu zasnęła, jak gdyby nigdy nic.
OdpowiedzUsuńPierwszy raz od czterech lat spała w taki sposób. Tak... Spokojnie, bez żadnych snów i nieprzerwanie. Pod wpływem eliksiru też tak było, ale zawsze miała poczucie, że to coś sztucznego. Teraz po prostu się wyspała, nawet mimo tego, że nie był to długi sen.
Obudziła się bowiem, słysząc obok siebie czyjś oddech i czując ruch pod policzkiem. W pierwszej chwili nie zareagowała, przekonana, że to tylko senny majak, który zniknie, gdy dziewczyna całkowicie się rozbudzi. Ale zaraz potem rozległ się czyjś głos, a serce Claire ominęło jedno uderzenie.
Otworzyła szeroko oczy i natychmiast zerwała się do siadu, a potem zeskoczyła z łóżka i odbiegła kawałek, uprzednio chwytając różdżkę z szafki nocnej. Zatrzymała się dopiero dotarłszy do przeciwległej ściany i wycelowała różdżką w, w jej mniemaniu, intruza, oddychając przy tym głośno i spazmatycznie. Nerwowym ruchem odgarnęła z twarzy roztrzepane włosy, drżąc przy tym na całym ciele. Pierwszą myślą był strach przed tym, że Bill wrócił do Hogwartu i złamał zaklęcia ochronne, które zwykła rzucać na swój pokój, bo po prostu nie pamiętała wydarzeń z wczorajszego wieczoru.
Te zaczęły napływać do niej jedno po drugim, zalewając umysł niczym potok. Claire przypomniała sobie, jakim cudem Evan znalazł się u niej, a co więcej, dlaczego leżał w jej łóżku. Nic jej nie zrobił, tego była pewna, bo tamtego uczucia nie dałoby się zignorować. Czyli... po prostu spełnił jej prośbę i spał obok, pozwalając na to, by i ona się wyspała, a w zamian za pomoc, teraz celowała w niego różdżką, dysząc przez zaciśnięte zęby i płacząc, choć tego ostatniego nie była świadoma.
- Merlinie... – wyszeptała, zorientowawszy się co robi i wypuściła różdżkę z ręki. Ta spadła na podłogę, a dziewczyna zasłoniła dłońmi usta, patrząc na Evana szeroko otwartymi oczami. – Przepraszam – dodała cicho i zrobiła krok do przodu, a potem kolejny i następny, aż ponownie znalazła się przy łóżku i powoli usiadła na nim po turecku. – Przepraszam. To było... – urwała i pokręciła głową, wbijając spojrzenie w swoje palce. – Nie, nieważne, po prostu przepraszam – wymamrotała, po czym uniosła wzrok i uśmiechnęła się delikatnie, jakby smutno. – Jak mi się spało? Szczerze, od lat nie spałam lepiej – przyznała niechętnie. Przez moment się zastanawiała, ale ostatecznie przesunęła się na łóżku i usiadła obok Evana, jakby chciała mu pokazać, że wszystko jest w porządku, że już się nie boi, a to było chwilowe zaćmienie umysłu, które szybko zniknęło. – A tobie? Jak się spało? – spytała nieco niezręcznie, ale nie miała pojęcia, co innego mogłaby powiedzieć po tak beznadziejnym zachowaniu ze swojej strony.
Claire ❤
Wzięła kilka głębokich wdechów, żeby uspokoić skołatane serce. Adrenalina powoli odpuszczała, a strach ulatniał się z jej ciała, pozwalając, aby Claire nieco się rozluźniła i usiadła obok Evana na tyle blisko, że ich ramiona niemal się ze sobą stykały. Wmawiała sobie, że przecież jest w porządku, że chwilę wcześniej byli zdecydowanie bliżej i nic się nie stało. Nie skrzywdził jej. I nie wyglądał jak ktoś, kto zamierza to zrobić.
OdpowiedzUsuńWstrzymała oddech i zarumieniła się delikatnie, gdy wspomniał o przytulance, a potem ostrożnie pokiwała głową.
- Mógłbyś mi jeszcze zanucić kołysankę, byłoby idealnie – powiedziała z uśmiechem. – Uważaj, bo jeszcze się przyzwyczaję i będę cię tu ściągać co noc – dodała i przeniosła spojrzenie na siedzącego obok bruneta, a oczy jej rozbłysły. Sama nie wiedziała, dlaczego po usłyszeniu tych słów zrobiło jej się jakoś cieplej i znowu się zaczerwieniła, ale to było bardzo miłe uczucie. Bardzo podobne do tego, które towarzyszyło jej wtedy w klasie, choć wciąż jeszcze zbyt słabe, żeby zyskać miano takiego samego.
- Tak, ja też – mruknęła, prostując się i przeczesując palcami długie włosy. – Wspólny obiad… Zasłużyłeś, żebym dała się namówić? – spytała nieco zaczepnie i w końcu pokiwała głową. – Myślę, że dam się namówić. Może na błoniach? – podsunęła, starając się zignorować dziwaczny dreszcz ekscytacji, który przebiegł jej po plecach.
Nie wiedziała, co w nią wstąpiło, ale nie chciała, żeby kiedykolwiek minęło. Na lekcjach była strasznie nakręcona, trajkotała jak katarynka i uśmiechała się, co w przypadku Claire Summers było rzadkim widokiem, żeby nie powiedzieć, że niemal mitycznym. Uczniowie zdawali się być w szoku, ale dała się temu porwać i nie zwracała nawet uwagi na spojrzenia, które między sobą wymieniali. Im bliżej było przerwy obiadowej, tym wolniej mijał jej czas i tym bardziej nie mogła się doczekać, dlatego na błoniach znalazła się kilka minut za wcześnie. Przytargała ze sobą gruby koc, żeby rozłożyć go na trawie, podczas gdy za nią lewitowało jedzenie. Całe naręcza jedzenia, jakby dziewczyna przypomniała sobie, że nie jadła nic konkretnego od ponad tygodnia, a ssanie w żołądku od jakiejś godziny zaczynało być nie do wytrzymania. Dlatego, choć bardzo chciała, nie zaczekała, aż Evan się zjawi. Ułożyła się na brzuchu, pozwalając, by promienie słoneczne grzały jej plecy, a oparłszy się na łokciach powoli zaczęła skubać pieczone ziemniaki. Przymknęła przy tym powieki, jakby jadła najlepszą rzecz na świecie i mimowolnie zaczęła się zastanawiać, czy brunet nie rzucił na nią jakiegoś zaklęcia poprawiającego samopoczucie. Ale nawet jeśli, tym razem nie była o to zła, przeciwnie. Cokolwiek robił, że się tak czuła, nie chciała, żeby to kiedykolwiek minęło, bo pierwszy raz od dawna nie myślała o tym, co jej się przydarzyło. Tak, jakby tamta noc sprzed czterech lat nigdy nie miała miejsca.
♥
Z tego wszystkiego nie pomyślała o wścibskich spojrzeniach uczniów. Podejrzewała, że kiedy wczoraj wieczorem Evan niósł ją do pokoju, a potem nie wrócił do siebie, plotki wybuchły z siłą bomby atomowej, a teraz… Teraz brunet dosiadł się do niej na błoniach, które również nie były wolne od nastolatków chcących skorzystać z pięknej pogody i zjeść na zewnątrz lub wykorzystać ten czas na naukę do zbliżających się wielkimi krokami egzaminów. Nie, żeby przejmowała się tym, co mówiły o niej dzieciaki, zwłaszcza, że Hogwart rządził się swoimi, nazwijmy to, skandalami, które w większości przypadków okazywały się bujdą na resorach. Claire miała jednak niejasne przeczucie, że czeka ją niezbyt przyjemna przeprawa z Enzo, który zachowywał się tak, jakby to on był tym starszym z rodzeństwa i musiał się opiekować swoją małą siostrzyczką, a nie na odwrót. Wiedziała też, że młodszy Summers i Helsby za sobą nie przepadają, więc w głębi duszy słyszała tyradę, którą zapewne przygotuje dla niej Enzo.
OdpowiedzUsuńA mimo to leżała na kocu z uśmiechem i spoglądała przymrużonymi oczami na przysiadającego obok Evana, czując dziwny uścisk w dole brzucha.
- No wiesz… - zaczęła tonem podobnym do tego, którym uraczył ją brunet. – Wypominasz mi to, chociaż wczoraj byłeś gotów pobiec po jedzenie i wciskać je we mnie na siłę… Nieładnie, Helsby, nieładnie – zamruczała, grożąc mu palcem, a potem wsunęła do ust kolejną porcję jedzenia. Żołądek zdawał się być jej za to wdzięczny, bo przestał boleśnie się zaciskać i wprawiać Claire w dyskomfort. – Dzięki i wzajemnie. Jeśli będziesz chciał, śmiało. Sama tego nie zjem – dodała, wskazując na potrawy porozstawiane na kocu i trawie.
- Tak. Hogwart ma w sobie coś przyciągającego – odparła, odwzajemniając spojrzenie. Jasne, że nie mówiła o szkole samej w sobie, ale nigdy nie przyznałaby się do tego głośno. Ewentualnie pod wpływem eliksiru prawdy, ale miała szczerą nadzieję, że Evanowi nie przyjdzie więcej do głowy, żeby wywinąć jej taki numer, bo do teraz nie przebolała, że ktoś oprócz Enzo zna jej tajemnicę.
- Właśnie, a’propos Hogwartu – zaczęła nagle, przypominając sobie jak przez mgłę coś, co powiedziała wczorajszego wieczoru. Podniosła się z koca tylko po to, żeby uklęknąć naprzeciw Evana, a w międzyczasie znowu skubnęła trochę jedzenia. – Mówiłeś coś o tym, że chciałeś być… Magomedykiem, tak? – spytała, chcąc się upewnić, że dobrze pamięta. – Ale zawaliłeś owutemy… Wiesz, mówiłam poważnie. Zdałam je dobrze, sporo pamiętam, więc… - urwała i wzruszyła ramieniem, niepewna tego, co chce powiedzieć. Zagryzła dolną wargę, czując napływające rumieńce i odchrząknęła, ale to nie pomogło w pozbyciu się guli, która nagle pojawiła się w gardle dziewczyny. – Jeśli wciąż tego chcesz, mogę ci pomóc. W nauce, w ponownym podejściu… Może nawet udałoby się w tym roku. Jesteś w końcu krukonem, powinieneś wszystko przyswoić bez problemu. Pewnie musielibyśmy porozmawiać z Longbottomem i poprosić o, nie wiem, specjalne potraktowanie i wpisanie na listę egzaminowanych w ostatniej chwili, ale to wszystko jest do zrobienia, jeśli się postaramy. W najlepszym wypadku po wakacjach robiłbyś to, o czym marzyłeś – wyrzuciła z siebie, nie pozwalając mu dojść do głosu, a na sam koniec przełknęła ślinę, czując dziwne ukłucie, ale je zignorowała w obawie przed tym, co ono mogłoby oznaczać.
Claire ♥
- Wiesz, to gorsze, niż gdybyś zapytał mnie o wiek – oznajmiła, przecierając wargi opuszkami palców i przełykając to, co miała w ustach. – Jedyne, czego kobiety nie lubią bardziej, to liczenie im zjedzonych kalorii. Rób tak dalej, a na pewno strzelę w ciebie jakąś klątwą – dodała, ale uśmiechnęła się szeroko, chcąc pokazać, że jej słowa są żartem. Uśmiech jednak zniknął, a Claire zamilkła, wpatrując się z zaciekawieniem w twarz bruneta. Jeszcze nie skończyli jednego posiłku, a on już planował następny w jej towarzystwie? Nie, że jej to przeszkadzało, bo przebywanie z nim było zadziwiająco przyjemne i musiała przyznać, iż naprawdę go lubi, ale wciąż towarzyszyło jej wrażenie, że on nie robi tego wszystkiego z sympatii, a zwykłej litości. Ich historia pozostawiała wiele do życzenia, głównie przez nią. Czy zapomnienie o tym było takie łatwe? Czy mógł po prostu odsunąć niesmak i dać jej szansę po tych wszystkich wybrykach, które mu zafundowała przez pięć lat wspólnej nauki w Hogwarcie? – Nie musisz tego robić z drugiego końca stołu. Możesz to robić obok mnie – powiedziała cicho i dłoń, w której nie trzymała widelca, zacisnęła w pięść, żeby nie ująć ręki Evana, choć tak bardzo, bardzo chciała to teraz zrobić. – Chyba właśnie sama zgodziłam się na liczenie. Nie podoba mi się to, że nie umiem przy tobie zamknąć się w odpowiednim momencie – dodała, krzywiąc się przy tym lekko.
OdpowiedzUsuńWestchnęła cicho i pokiwała głową ze zrozumieniem, ale zaraz potem nią pokręciła i również się wyprostowała.
- Okej, załóżmy, że tutaj zostaniesz – zaczęła i zmieniła pozycję. Usiadła po turecku i odchyliła się, podpierając za plecami na wolnej ręce. – Zawsze dobrze się uczyłeś, zawsze zdawałeś jako jeden z najlepszych… Nie chcesz, że tak to ujmę, utrzymać tradycji? Niekoniecznie po to, żeby stąd odejść, ale żeby… Mieć satysfakcję – zasugerowała i uśmiechnęła się nieco ponuro. – Niezła ironia, co? Krukon, który poświęcał cały swój czas na naukę zdał beznadziejnie, a gryfonka, która poświęcała cały swój czas łamaniu szkolnego regulaminu zdała cholernie dobrze – mruknęła i wbiła widelec w kolejny kawałek, ale nie włożyła go od razu do ust. Zostawiła sztuciec na talerzu i wyprostowała się, tym samym przybliżając nieznacznie do Evana. Niemal stykali się kolanami, a nie licząc wczorajszej nocy, Claire pierwszy raz znalazła się tak blisko jego twarzy. Zanim myśli zdołały dogonić czyny, blondynka uniosła dłoń i opuszką palca wskazującego obrysowała niewielką bliznę na policzku Helsby’ego, oddychając przez rozchylone usta.
- Każdy z nas ma swoje demony – powiedziała cicho, zamyślona. – Ale niewielu te demony tak diametralnie zmieniają. Nam niestety się to przytrafiło i musimy z tym żyć. Dlatego chcę ci pomóc osiągnąć to, co chciałeś. Po prostu… Wiem jak to jest, rozumiem. Nie nazwałabym tego przywilejem, ale go mam – westchnęła i uniosła spojrzenie z policzka na ciemne oczy mężczyzny. Dopiero wtedy jakby zdała sobie sprawę z tego, co robi i natychmiast opuściła dłoń, czerwieniąc się przy tym. – Jak to przemyślisz, daj mi znać. Ostatnio mi nie szło i Macmillan nie dopuszcza mnie za bardzo do prowadzenia lekcji, więc mam dużo czasu, żeby to ogarnąć – wzruszyła ramionami i odchrząknęła. Nie zdawała sobie z tego sprawy, ale przysunęła się do Evana jeszcze bardziej, a dobitnie uświadomił jej to głośny gwizd. Claire wzdrygnęła się i rozejrzała w poszukiwaniu źródła dźwięku. Grupka uczniów siedziała nad jeziorem, wpatrując się w nich i głośno komentując to, co właśnie ujrzeli. Summers miała ochotę wstać, podejść do nich i wlepić im szlaban, ale… Prawda była taka, że nie miała ochoty się w to bawić. – Ciekawe, kiedy ktoś zapyta nas wprost o rzekomy romans – mruknęła.
Claire ♥
- Prawda, teraz może być tylko lepiej – przyznała, odwzajemniając uśmiech i kręcąc głową z dezaprobatą, jakby miała do czynienia z krnąbrnym dzieckiem. – Właśnie, skoro już poruszyłeś temat – zaczęła i poruszyła się niespokojnie, czując napływające zdenerwowanie. Nie chciała wykorzystywać nadmiernie dobroci, którą Evan jej oferował, ale prawda była taka, że czuła się rewelacyjnie. Trochę tak, jakby sen naprawił stracone na zadręczaniu się lata. – Mogłabym… Spać z tobą? – wymamrotała nieco niewyraźnie i wbiła wzrok w swoje dłonie. – Nie chodzi o nic niestosownego, a jeśli się nie zgodzisz… No trudno, jakoś to przeżyję, po prostu dzisiaj… Och, chyba nie muszę ci tłumaczyć, sam widzisz. Tylko dzisiaj, może przez kilka dni, nie więcej. Brakowało mi… Czucia się tak dobrze, rozumiesz, prawda? Oczywiście zrozumiem, jeśli nie będzie ci to pasowało, wiem, że proszę o wiele – zakończyła nieco niemrawo i podniosła spojrzenie.
OdpowiedzUsuń- Nigdy nie jest za późno, prawda? Och, wiesz, bo właściwie chodziło o to, że… Jejku, to strasznie głupie, nawet po tylu latach czuję się zażenowana swoim zachowaniem. Chodziło o to, że na ceremonii przydziału jakoś tak… Wpadłeś mi w oko i nie wiedziałam, jak zwrócić na siebie uwagę. Potem wyszło jak wyszło, te całe żarty posunęły się za daleko i nie miała odwagi się przyznać. Ale teraz, skoro się lubimy i nie jesteśmy już dziećmi, chyba mogę powiedzieć, dlaczego byłam takim wrzodem na dupie – roześmiała się nieco nerwowo.
Spojrzała na niego wyczekująco, starając się zignorować zachowanie uczniów, ale wcale nie było to łatwe.
- …Twój brat…? – podjęła i westchnęła cicho ze zrezygnowaniem. – Nie, daj spokój. Niech sobie mówią, tutaj nie ma nic ciekawszego do roboty niż węszenie skandali – zauważyła z rozbawieniem. – Tak, nie musimy się nikomu tłumaczyć, jesteśmy przecież dorośli. Nawet, gdyby to była prawda, romans czy cokolwiek nieodpowiedniego to nasza sprawa – powiedziała twardo, choć przy wypowiadaniu ostatniego zdania głos nieznacznie jej zadrżał, a kącik ust uniósł się mimowolnie. Nie chciała tego, ale wyobraziła sobie, jakby to było, gdyby ten zalążek znajomości podążył w takim kierunku i poczuła przebiegający wzdłuż kręgosłupa dreszcz. Przyjemny dreszcz.
Roześmiała się odrobinę za głośno, odrobinę za długo i odrobinę zbyt sztucznie.
- Przejrzałeś mnie – rzekła z rozbawieniem, nieco ironicznie, ale… Czy na pewno? Pierwszy raz nie bała się z kimś przebywać i ten ktoś nie był jej bratem. Towarzystwo Evana było naprawdę przyjemne i… Tak, miał rację. Chciała spędzać z nim więcej czasu, nawet jeśli wcześniej zachował się podle. Nie był to jednak czyn równający się z tym, co zrobił Murray, więc Claire wychodziła z założenia, że siedzący przed nią brunet zasługiwał na drugą szansę. W końcu wyglądało, jakby starał się odpokutować. – A jeśli to nie wypali, wymyślę sobie naukę eliksirów. Nie, żeby było mi to potrzebne, kto by chciał sobie z tym radzić… Po prostu to pretekst, żeby się koło ciebie kręcić – powiedziała, śmiejąc się cicho i uniosła do ust widelec, by pochłonąć kolejną porcję jedzenia.
Claire ♥♥♥
- Tak, tak, jesteś moim pluszowym misiaczkiem – odparła wesoło i poczuła kolejny przebiegający po kręgosłupie dreszcz. Nagle nie mogła doczekać się końca przerwy obiadowej, potem końca lekcji, aż nareszcie końca dnia, żeby móc położyć się obok Evana i zasnąć. Niewykluczone, że w jego ramionach, jak zrobiła to dzisiejszej nocy i całe szczęście nie pamiętała, że to ona się w niego wtuliła, a nie na odwrót.
OdpowiedzUsuń- Ja... No... Tak szczerze, nie znam ani mugolskich, ani magicznych. Mój ojciec nie był fanem układania Enzo i mnie do snu – mruknęła, przewracając oczami na samą myśl o Summersie seniorze. Dobrze, że była dorosła i nie musiała wracać do rodzinnego domu, tak samo jak jej brat, który mógł przecież zamieszkać z nią. Im starsza była, tym dobitniej uświadamiała sobie, że mężczyzna nie przepadał za swoimi dziećmi, a syna wręcz nienawidził, obwiniając go o śmierć żony. Tak, dzieciństwo Claire nie należało do kolorowych, może dlatego czuła tak ogromną potrzebę zwracania na siebie czyjejś uwagi. Do czasu, oczywiście.
Kolejny raz zadziałała, zanim zdążyła pomyśleć, zanim zdążyła... Poczuć strach. Usłyszawszy, że Evan zgodził się przy niej być tak długo, jak będzie tego potrzebowała i zauważył zmianę, jaka w niej zaszła w zaledwie jeden dzień, Claire wyciągnęła przed siebie ramiona i objęła szyję bruneta, w nieco pokraczny sposób go przytulając.
- Dziękuję. Nie masz pojęcia, jak wiele to dla mnie znaczy – wyszeptała, opierając brodę na jego ramieniu. Uświadomienie sobie, co właściwie robi, zajęło jej zdecydowanie za dużo czasu, ale kiedy to w końcu nastąpiło, dziewczyna rozluźniła uścisk i odsunęła się szybko, odchrząkując i rumieniąc się.
- Nieprawda – odparła, wydymając policzki. – Chciałam zwrócić na siebie uwagę i całkiem nieźle mi to wyszło, więc to chyba była dobra ścieżka – dodała z głupkowatym uśmiechem na twarzy.
- To brzmi jak plan w stylu Claire Summers – stwierdziła z rozbawieniem i pokiwała głową na znak uznania. Zerknęła przelotnie na grupkę nastolatków, ale szybko wróciła spojrzeniem do oczu Evana. – Podoba mi się – zamruczała i idąc za przykładem bruneta, położyła się na kocu. Wyjątek był taki, że ułożyła się na boku przodem do Evana i podparła się na łokciu. Odgarnęła do tyłu długie włosy, żeby jej nie przeszkadzały i sięgnęła po pasztecika.
- A ja nadal uważam, że jeden schrzaniony eliksir to nie koniec świata – fuknęła, ale uśmiechnęła się wesoło. – Tak? – udała zdziwienie i przekręciła się na brzuch. Zgięła nogi w kolanach i splotła je w kostkach, uprzednio zrzucając buty. Czuła się w towarzystwie Helsby'ego coraz swobodnej, a przez to, że zmieniła pozycję, stykali się ramionami i aż dziw, że Claire nie tylko pozwalała na takie drobne, acz dla niej znaczące gesty, a co więcej, najwyraźniej sama doprowadzała do tego, że miały miejsce. – To szukanie czwartej okazji, czy proponujesz mi jakąś dziwaczną nauczycielską randkę? – rzuciła ze śmiechem. Zreflektowała się po sekundzie i odchrząknęła, ale nie odsunęła się od leżącego obok mężczyzny. – Żartuję, oczywiście – dodała po chwili.
❤❤❤
Przypatrywała się uważnie twarzy Evana, szukając jakichkolwiek oznak tego, że zamierza zacząć zarzucać ją gradem pytań. Pamiętała o obietnicy, którą jej złożył, nie pierwszej zresztą, więc chciała sprawdzić, czy ta również przestanie mieć dla niego znaczenie. Tak, testowała go i miała wrażenie, że on o tym wie. Byłby głupcem, gdyby nie zdawał sobie sprawy z tego, że Claire w tej kwestii mu nie ufa, a przecież Evan Helsby, krukon z nosem w książkach, nie był głupi.
OdpowiedzUsuńAle nawet jeśli wiedział, że to próba liczyło się jedynie to, że nie zagłębiał się w temat, co wywołało delikatny uśmiech na twarzy blondynki. Potrzebowała przestrzeni, którą jej dał i świadomości, że będzie mogła opowiedzieć mu o wszystkim wtedy, gdy będzie gotowa. Dotychczas nie miała w swoim życiu nikogo takiego, więc fakt, że teraz mogło to ulec zmianie wywoływał przyjemne uczucie, jakby ciepło rozlewające się po sercu, mimo że nie sądziła, iż kiedykolwiek będzie kierowała takie emocje do tej konkretnej osoby.
- Jeśli będzie do kitu, wyproszę cię z łóżka – odparła, uśmiechając się nieco szerzej. Dziwnie było wypowiadać te słowa w kontekście wspólnej nocy, nawet jeśli nie mieli zamiaru robić czegoś niestosownego.
- Wiem, ale... – zaczęła, ale urwała, nie bardzo wiedząc, jakich użyć słów. Patrzyła, jak Evan się do niej zbliża, a zaraz potem odruchowo odwzajemniała uścisk, obejmując ramionami jego kark. Przymknęła powieki i odetchnęła głęboko, czując, że ogarnia ją błogi spokój, choć przecież po tak poważnym naruszeniu przez kogoś jej przestrzeni osobistej powinna czuć się źle. – Nie boję się – wyszeptała cicho, acz pewnie i oparła policzek na ramieniu bruneta, a przez to wtuliła też twarz w zgłębienie jego szyi. – Nie boję się ciebie, Evan – uzupełniła, mamrocząc w jego skórę. – Nie skrzywdzisz mnie, wiem to – dodała, a kiedy mężczyzna się odsunął, podążyła dłonią ku jego dłoni i delikatnie ścisnęła ciepłe palce.
- Nie wiem teraz... Mówisz tak, bo rzeczywiście nie chcesz donosić MacMillanowi, czy chodzi o to, żebym wiedziała kto doniósł? – spytała z zaczepnym uśmiechem i wywróciła oczami. – Okej. Naucz mnie, mistrzu. Ale obiecuję, że nie będzie łatwo. Zawsze miałam problem z eliksirami i nie wiem, czy ktokolwiek będzie potrafił wbić mi coś do głowy – westchnęła, układając się wygodniej na kocu.
Dobrze, że akurat nie miała nic w ustach, bo prawdopodobnie by się zakrztusiła. Nie odwróciła jednak wzroku, a co więcej, jej własne spojrzenie stało się wyzywające. Trochę tak, jakby chciała, żeby na poważnie ją o to zapytał.
- A co jeśli tak? – odpowiedziała pytaniem na pytanie, mrużąc przy tym powieki. Przez chwilę tak trwała, aż w końcu roześmiała się cicho. – Wyobrażasz to sobie? Helsby i Summers na randce. To by chyba oznaczało, że piekło wystygło – stwierdziła, a śmiech zmienił się w nieco sztuczny. Cholera, czy ona naprawdę by tego pragnęła? Żeby Evan zaprosił ją na randkę? – Misiaczku, na szczęście za kilka godzin będziesz przy swojej pani. Chociaż właściwie... Teraz też jesteś, więc chyba nie masz ja ci narzekać – zauważyła, a potem zamilkła, słuchając kolejnych słów bruneta. Zagryzła dolną wargę i powoli pokiwała głową. – Dobrze – odezwała się w końcu. – Wspólne piwo w Hogsmeade. Brzmi całkiem dobrze – dodała i zerknęła na pasztecika, którego trzymała w dłoni, a następnie z powrotem na twarz Evana z szerokim uśmiechem. – Ach tak? Bardzo? – roześmiała się i przysunęła jeszcze odrobinę bliżej bruneta, po czym wyciągnęła w jego stronę dłoń z pasztecikiem, jednak zatrzymała ją w połowie drogi. – Zamknij oczy i otwórz buzię – poleciła i nie ruszyła się, póki Evan tego nie zrobił. Dopiero wtedy pokonała resztę dystansu dzielącego jej rękę i jego usta i wsunęła w nie jedzenie. Przypadkowo musnęła przy tym opuszką palca dolną wargę mężczyzny i ponownie musiała zagryźć swoją, żeby nie zrobić nic głupiego, jak na przykład delikatne obrysowanie paznokciem kształtu jego ust. – Chyba powinniśmy się zbierać – mruknęła, wystawiając twarz do słońca i przymykając powieki.
❤❤❤
Chciała powiedzieć, że słowa to jedno, a czyny zupełnie coś innego, ale nie odezwała się, jedynie pokiwała delikatnie głową. Claire… Claire była nieufna i to nie tylko z powodu tego, co spotkało ją wtedy na korytarzu. Zawsze miała problem z wiarą w ludzi, po prostu… Z góry zakładała, że w każdym człowieku tkwi zło, które tylko czeka na przebudzenie. Ona sama nie była w tym wyjątkiem, choć starała się nikogo nie ranić, a jeśli już, to na pewno nie robić tego świadomie i w dotkliwy sposób. Evan pokazał już, że ma w sobie coś, czego się obawiała, ale naprawdę chciała dać mu szansę.
OdpowiedzUsuń- Nie mów, po prostu nigdy tego nie rób – odparła, częściowo wypowiadając na głos to, o czym myślała. – Obiecać można wszystko, ale pokazać, że dotrzyma się słowa wcale nie jest tak łatwo – dodała nieco enigmatycznie i opuściła spojrzenie na ich splecione ze sobą dłonie, na moment tracąc dobry humor, który towarzyszył jej od rana.
Głos Evana wyrwał ją z zadumy, a dziewczyna podniosła głowę i uśmiechnęła się z lekką dezaprobatą.
- Ty naprawdę się na to piszesz? – spytała i roześmiała się cicho. – Jestem cholernie beznadziejnym przypadkiem, chyba nie do końca zdajesz sobie sprawę z tragizmu moich eliksirowych zdolności – dodała wciąż przez śmiech, a potem pokiwała głową. – Tak, ja też powinnam popracować. Ostatnio nie było za dobrze, muszę nadrobić. MacMillan i tak ma… Problem z moją obecnością nie dość, że tutaj, to jeszcze na jego zajęciach. Nikt nie obiecywał, że będzie łatwo – mruknęła, krzywiąc się na samą myśl o ilości materiału, który miała do przerobienia. Szkoda, że nawet w świecie czarów nie istniał sposób na wbicie sobie wiedzy do głowy bez konieczności nauki.
Poczuła się jak… Jak idiotka. Niby wiedziała, że to jedynie żarty, ale przecież to ona zaczęła temat i reakcja Evana uświadomiła jej, że to nie był dobry pomysł. No i to przyznanie się, że jej się podobał… To nie było zbyt mądre posunięcie.
- Hej, ale ja nie powiedziałam, że dalej mi się podobasz. To było szczeniackie zauroczenie. A ty byłeś wtedy uroczy – odparła, czując, że się rumieni. – Och, teraz będziesz mi to wypominał przy każdej okazji, prawda? Serio muszę nauczyć się gryźć w język – westchnęła, zanim roześmiała się głośno, a potem wydała z siebie pełne rozczulenia oooooo. Odgłos jednak zamarł w jej gardle, a Claire rozchyliła wargi, czując dotyk na swojej twarzy. Nie, nie ze strachu, że Evan sobie na to pozwala. Z zaskoczenia, że to tak bardzo przyjemne i pragnie więcej. Odruchowo musnęła to miejsce koniuszkiem języka, gdy mężczyzna się odsunął i odchrząknęła, chcąc pozbyć się nieprzyjemnej chrypki.
- Tak. I sporo rzeczy do zrobienia przed nimi – zauważyła, ale zamiast się podnieść, wyciągnęła przed siebie ręce, palcami dotykając trawy i oparła głowę na ramieniu. – Proste. Idziemy uczyć, spotykamy się na kolacji, a potem lądujemy albo u ciebie, albo u mnie i smacznie śpimy – powiedziała, uśmiechając się kącikiem ust. – Wiesz, że nieznanie skrytek i przejść to dla mnie niepełnosprawność? – spytała z rozbawieniem. – Ty nauczysz mnie eliksirów, a ja ciebie poruszać się po zamku. Słyszałeś kiedyś, co jest na siódmym piętrze? Niewiele osób wie o tym pokoju, ja znalazłam go przypadkiem na czwartym roku i powinieneś się teraz poczuć wyróżniony, bo nikomu o nim nie mówiłam – mruknęła, choć nie miała pewności, czy krukon również nie trafił na pokój życzeń. – I też nie możesz nikomu powiedzieć, misiaczku, bo jak któregoś dnia się tam wybiorę i będzie zajęty… Bardzo się zdenerwuję – dodała, ale uśmiechnęła się szeroko, tym samym przecząc własnej groźbie. – Naprawdę powinniśmy się zbierać…
♥
Zaczęła łapać się na tym, że w ciągu dnia tęskni do wieczorów, a rankiem pragnie leżeć w łóżku jak najdłużej, choćby miała przy tym udawać, że śpi. Zasypiała coraz bliżej Evana, aż w końcu zupełnie świadomie zaczęła się do niego przytulać, żeby rytmiczne unoszenie się jego klatki piersiowej utuliło ją do snu. Naprawdę był dla niej jak swego rodzaju maskotka, której obecność odgania koszmary i czające się w ciemności potwory. Przestała też rzucać zaklęcia ochronne na drzwi, bo była przekonana, że przy brunecie nic jej się nie stanie, nawet jeśli komuś przyjdzie do głowy wtargnąć do jej pokoju. Przyzwyczaiła się do tej ich małej rutyny i… Nie wyobrażała już sobie powrotu do smutnej samotności w nocy. Można powiedzieć, że uzależniła się od jego oddechu i ciepła obok siebie. Wymyśliła sobie coś, co można porównać do liczenia owiec, bowiem opierała dłoń na jego klatce piersiowej w miejscu, gdzie znajdowało się serce i w myślach odliczała kolejne uderzenia, powoli odpływając.
OdpowiedzUsuńPrzeciągnęła się na łóżku i przekręciła się na plecy, mrucząc z zadowoleniem na dźwięk znajomego głosu. Otworzyła oczy i zamrugała kilka razy powiekami, żeby pozbyć się nieprzyjemnej mgiełki i dopiero wtedy obróciła głowę, spoglądając z uśmiechem na leżącego obok bruneta.
- Dzień dobry – odparła. – Och, no tak, nasza dziwna nauczycielska randka, zapomniałam – dodała, oczywiście kłamiąc jak z nut. Prawda była taka, że nie mogła się doczekać tego dnia. Już dawno zaplanowała, co na siebie włoży, jak się uczesze, a nawet jaki makijaż zrobi. Evan jednak nie musiał o tym wiedzieć.
- Widzisz? Gdybyś nie był takim regulaminowym mrukiem, miałbyś dzisiaj wolny wieczór – zauważyła ze śmiechem. – Przyniosę ci jakąś herbatkę uspokajającą, żebyś się nie denerwował jak zobaczysz zacieki na jakimś pucharze – dodała i wyciągnęła dłoń, aby przeczesać palcami włosy Helsby’ego i zrobić na jego głowie jeszcze większy nieład. – Rozmawialiśmy o liczeniu kalorii! – fuknęła niezadowolona. Fakt, odrobinę przytyła i przestała wyglądać tak chorobliwie bez konieczności zmieniania formy swojego ciała za pomocą metamorfomagii, ale wciąż daleko jej było do dawnej, wyglądającej normalnie Claire. – Dobra, dobra, specjalnie dla ciebie, tylko żebyś mi w Hogsmeade nie wypominał, że za dużo jem – mruknęła i podniosła się do siadu, a następnie zsunęła się z łóżka. Jakoś straciła czujność, bo normalnie by tego nie zrobiła. Satynowa piżama na ramiączkach i z krótkimi spodenkami była bowiem zbyt skąpa, ale wygodna, a póki Claire była nakryta kołdrą, nie wstydziła się spać w takim stroju obok mężczyzny. Teraz jednak pierwszy raz wstała szybciej niż on i poczuła się odsłonięta, rumieniąc się przy tym. Wzięła kilka głębokich oddechów, tłumacząc sobie w myślach, że to przecież nic takiego, a on równie dobrze mógł oglądać ją w takim wydaniu kiedy spała i przypadkiem się odkryła.
Podeszła więc do drewnianej toaletki, starając się ignorować własny wygląd i przed lustrem związała włosy na czubku głowy, jak każdego ranka przed pójściem pod prysznic.
- O której wychodzimy? – rzuciła, obracając się przodem do łóżka i splatając ręce na klatce piersiowej, żeby choć trochę się zakryć.
♥
- No… Wiesz… Trochę jesteś – odparła z przepraszającym uśmiechem. Oczywiście rozumiała, że nie wszyscy podchodzili do tego tak jak ona, a Claire czasami przymykała oko na występki uczniów, doskonale pamiętając, że kilka lat temu była na ich miejscu i potrzebowała wtedy kogoś takiego jak ona, kto może powie parę słów do słuchu, ale ostatecznie zakończy na pouczeniu, ostrzegając, że to jedyna szansa i jeśli coś takiego się powtórzy, nie będzie miała wyboru i wlepi szlaban. – Regulaminowym! W ogóle to nie jesteś. Ale wiesz, dla własnej wygody mógłbyś czasami odpuścić. Zbliża się koniec roku, za chwilę będą po egzaminach i zaczną rozrabiać, a ty, zamiast odpocząć, będziesz się z nimi męczył do ostatniego dnia, a nawet nie jesteś jeszcze nauczycielem i to nie powinna być twoja działka – powiedziała takim tonem, jakby właśnie przekazała mu najbardziej oczywistą oczywistość. – W każdym razie przyjdę z herbatką. Albo z czymś mocniejszym – dodała i puściła mu oczko.
OdpowiedzUsuńSłysząc gadkę o obiedzie wywróciła jedynie oczami i pokręciła głową z niedowierzaniem. Rozumiała, że się martwił, ale już raz go przecież zapewniła, że będzie grzeczną Claire i normalnie zje. Liczyła, że nie będzie musiała się w tej kwestii powtarzać.
- Pozwolisz, że tego nie skomentuję – mruknęła. – W takim razie widzimy się przed dziesiątą i na miejscu zbiórki – potwierdziła, a zanim Evan wyszedł z jej pokoju, uśmiechnęła się i pomachała mu delikatnie.
Pierwszy raz miała tak silne poczucie, że nie tyle musi, co chce ładnie wyglądać. Pogoda sprzyjała temu, co sobie zaplanowała, dlatego na miejsce szła w kwiecistej sukience przed kolano z krótkim rękawem, odcinanej w pasie i plisowanej, jasne włosy splotła w warkocz, a na sam koniec podkreśliła delikatnie oczy i usta. Spoglądając w lustro, musiała przyznać przed samą sobą, że zawiesiłaby na sobie oko. Przemierzała korytarz w towarzystwie zaciekawionych spojrzeń i cichych szeptów, ale nie powinno jej to dziwić. Plotki nie milkły, wręcz wybuchły ze zdwojoną siłą, gdy pewnego dnia jakiś czwartoklasista przyłapał Evana wymykającego się z pokoju Claire. Teraz zapewne miało być jeszcze głośniej, ale… Wcześniej się tym przejmowała, starając się unikać sytuacji, kiedy to znalazłaby się w centrum uwagi. Obecnie nie była w tym sama i dzięki tej świadomości było jej po prostu raźniej.
Na miejscu była krótko przed dziesiątą i natychmiast odnalazła z uroczym uśmiechem znajomą ciemną czuprynę. Jednak zanim podeszła do mężczyzny rozejrzała się ukradkiem, ale jej brat chyba postanowił odpuścić sobie Hogsmeade. I dobrze, bo nie chciała teraz się z nim konfrontować. Wolała to zrobić w zaciszu klasy lub własnego pokoju.
Poprawiła na ramieniu niewielką torebkę i przygładziła materiał sukienki, jakby nagle zaczęła się przejmować tym, że za dużo odkrywa.
- Hej – odezwała się w końcu cicho. – Masz kogoś pod opieką, czy idziemy tak po prostu do towarzystwa? Bo ja… W zasadzie do niczego się nie zgłosiłam – mruknęła, drapiąc się z zakłopotaniem po głowie.
♥♥♥
Widziała jego spojrzenie i... I jej ego czuło się mile połechtane. Gdyby ktokolwiek inny patrzył na nią w ten sposób, Claire prawdopodobnie by się bała. Wystarczył jeden nieodpowiedni gest w kierunku jej osoby, żeby całkowicie odcięła się od świata zewnętrznego i skupiła na tym, by nic się jej nie stało, by los nie zafundował jej powtórki z rozrywki, której tak bardzo obawiała się od lat, nawet będąc poza Hogwartem. Dlatego przestała się ładnie ubierać i malować, ukrywała swoją zgrabną figurę i nie próbowała maskować cieni pod oczami, które dopełniały niezbyt zachęcającego wyglądu. Tak, robiła wszystko, żeby nikomu się nie spodobać.Teraz było inaczej, a korytarzem kroczyła jakby zupełnie inna osoba. Była dziewczęca i delikatna, zdawała się promienieć, a jej nogi pierwszy raz od dawna odpoczywały od ciemnych spodni, właśnie dlatego czuła się taka odkryta i tak naprawdę zanim dotarła na miejsce, każdy jej krok był niepewny.Ale to, co zobaczyła w oczach Evana, było tego warte. Długość sukienki nagle przestała jej przeszkadzać i nie poprawiła jej więcej, a wścibskie spojrzenia innych zupełnie się nie liczyły.- Dziękuję – odparła, przesuwając palcami po materiale, ale tym razem go nie przygładzając. – Przecież obiecałam, że pozwolę ci policzyć kalorie. I nie odpuściłabym dziwacznej nauczycielskiej randki – dodała ze śmiechem, choć mówiła przyciszonym głosem, nie chcąc jeszcze bardziej zwracać na siebie uwagi. – To dobrze, nie będę się czuła jak figurantka, chociaż... W sumie nią jestem. Wiesz, co byłoby łatwiejsze? Rozpoczęcie twojej zamkowej edukacji – stwierdziła z miną znawczyni. – Moglibyśmy... Iść do tajnego przejścia. Prowadzi prosto do Miodowego Królestwa – podsunęła i mimo że niby żartowała... Chyba nie do końca. Idąc z uczniami w zasadzie byli w pracy, ale odcinając się od grupy, mogliby robić co im się żywnie podoba. – Ale możemy też dotrzeć tam normalnie – dodała z uśmiechem.- Nie. Ewentualnie... Powinnam kupić notes, żeby rozpisać sobie nasz grafik i o niczym nie zapomnieć – rzekła z rozbawieniem. Nie, żeby cierpiała na sklerozę, jeśli chodziło o Evana wręcz przeciwnie. Nie mogła się doczekać każdego spotkania z nim i zaczynało ją naprawdę wkurzać, że nie może go wyrzucić ze swoich myśli. Zwłaszcza, że była pewna, iż przyjaźń na tym nie polega. Jej świat nie powinien kręcić się wokół niego, a tymczasem Helsby był jak życiodajne słońce. Tłumaczyła sobie, że chodzi jedynie o to, że mogła się przy nim wysypiać i jej ogólne samopoczucie uległo diametralnej poprawie, ale... Ale to nie było tylko to, chodziło o coś więcej i bała się do tego przyznać przed samą sobą. – Żartuję. Możemy od razu iść na obiecane piwo kremowe – powiedziała po chwili.Słysząc komplement, opuściła głowę i zatknęła za ucho luźny kosmyk włosów, który wysunął się z warkocza. Nie udało jej się ukryć rumieńców, które rozlały się po policzkach, sprawiając, że Claire zrobiło się cholernie gorąco i w ostatniej chwili powstrzymała się przed powachlowaniem twarzy dłonią.- Dziękuję – powtórzyła cicho i nieśmiało uniosła wzrok. – Ty też. Do twarzy ci w czerni – dodała jeszcze ciszej i rozejrzała się, sprawdzając, czy nikt ich nie podsłuchuje, ale wszyscy albo byli zajęci swoimi sprawami, albo udawali, że są.
OdpowiedzUsuń♥
- Wcześniej na to nie wpadłam – odparła i wytknęła mu język, niczym małe dziecko. W istocie tak właśnie się czuła. Jak uczennica wybierająca się na swoją pierwszą wycieczkę do Hogsmeade, choć przecież była tam tyle razy i to nie tylko w czasie oficjalnych wyjść z zamku z całą grupą. Swego czasu poznawanie szkoły metr po metrze było pasją Claire, dlatego mogła być jednym z najlepszych istniejących przewodników, nawet bez słynnej Mapy Huncwotów. Niezliczoną ilość razy uniknęła szlabanu, bo miała niedaleko jedno z tajemnych przejść, w którym mogła się ukryć przed światłem nauczycielskiej różdżki. Niby dlaczego miała nie korzystać z nich teraz, gdy była dorosła?
OdpowiedzUsuń- Żartujesz? Jestem aniołkiem, namawiam cię do… Czekaj, jak to ująć… Poszerzania swojej wiedzy z zakresu topografii szkoły, w której uczysz – powiedziała i wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu, który szybko zmienił się w łobuzerski. Rozejrzała się szybko, sprawdzając, czy nie zwracają na siebie zbytniej uwagi, a potem, zgodnie z sugestią, ruszyła dziarskim krokiem w stronę budynku. Po przekroczeniu progu skierowała się w prawo, pokonując kolejne metry dzielące ich od Jednookiej Wiedźmy. Korytarz był pusty, co działało na ich korzyść, bo Claire naprawdę wolała uniknąć kolejnych plotek.
- Problemy to moje drugie imię – mruknęła, nie oglądając się za siebie, bo wyraźnie słyszała kroki Evana. – Mogłeś o tym pomyśleć, zanim zacząłeś się ze mną zadawać – dodała i posłała mu uśmiech, a oczy rozbłysły znajomą iskierką radości. Czuła dreszcz przebiegający wzdłuż kręgosłupa, dreszcz, który wywoływało tylko zachowanie typowe dla Claire Summers, narwanej gryfonki uwielbiającej łamać szkolny regulamin. I choć teraz regulamin jej nie ograniczał, robili to uczniowie, a ukrywanie się przed nimi było praktycznie tym samym. – Och, nawet nie masz pojęcia. Wiedziałam, że one są, bo w każdej legendzie jest trochę prawdy, ale wcale nie były takie łatwe do znalezienia. Wiem o pięciu, ale nie łudzę się, że to wszystkie. Po Wielkiej Bitwie i tej całej odbudowie mogli zrobić ich więcej, a może część zamurowali… Nie wiem – powiedziała cicho, ale nagle zatrzymała się na środku korytarza, nasłuchując. Najwidoczniej trafili się jacyś spóźnialscy, bo kroki odbijały się coraz głośniejszym echem. Do przejścia było jeszcze za daleko, nie zdążyliby do niego dotrzeć bez wystawiania się na widok kogokolwiek, dlatego Claire rozejrzała się, szukając jakiejkolwiek kryjówki. Po lewej dostrzegła drewniane drzwi, zapewne od jakiegoś schowka i właśnie tam się udała, uprzednio odnajdując dłoń Evana swoją dłonią, żeby go za sobą pociągnąć. Wepchnęła bruneta do środka, a potem sama weszła do niewielkiej przestrzeni i cicho zamknęła drzwi, przykładając palec wskazujący do ust. Schowek był naprawdę niewielki i zagracony różnymi przedmiotami, więc dla nich zostało mało miejsca, w związku z czym blondynka musiała przylgnąć do ciała mężczyzny swoim ciałem.
Nasłuchiwała zbliżających się kroków, ale one szybko przestały mieć jakiekolwiek znaczenie, bowiem myśli dziewczyny zajmowało coś innego. Kiedy uniosła głowę i spojrzała w górę na twarz Evana tak blisko jej twarzy, poczuła, że jej serce i oddech zaczynają przyspieszać. Zapach jego perfum uderzał w jej nos i miała ochotę stanąć na palcach, żeby wtulić twarz w zgłębienie jego szyi i bez żadnych przeszkód się nim zaciągać. Rozchyliła wargi i bez udziału własnej woli oparła dłonie płasko na klatce piersiowej krukona.
- Chyba poszli – wyszeptała, ale nie ruszyła się z miejsca, jakby nagle jej ciało straciło wszelkie funkcje motoryczne.
♥♥♥
- Mówisz jak stara babcia – odgryzła się i ponownie wytknęła mu język, a zaraz potem roześmiała się wesoło. – Jesteś starą babcią, Helsby? – spytała i trąciła zaczepnie łokciem jego bok, nie przestając się przy tym śmiać.
OdpowiedzUsuń- Hej, mam ci udowodnić?! – zawołała oskarżycielsko i zatrzymała się na krótką chwilę. Sukienka sprzyjała jej pomysłowi, miała bowiem częściowo odkryte plecy, a tego teraz Claire potrzebowała. Nie musiała się zbytnio skupiać na zmianie swojego ciała, często wykorzystywała metamorfomagię, żeby ukryć swój rzeczywisty stan, gdy akurat miała kryzys, a nie chciała, by Enzo się martwić. Dlatego kilka sekund później z jej łopatek wyrosły białe skrzydła, a dziewczyna machnęła nimi, uśmiechając się przy tym uroczo. – Powinieneś nas teraz przeprosić. Mnie i moje skrzydełka – oznajmiła, wskazując na swoje plecy.
Szybko się okazało, że skrzydła są zbyt ciężkie i stanowią za duży opór, żeby normalnie iść, więc Claire pozwoliła, żeby zniknęły, mówiąc przy tym, że to, iż ich nie widać, wcale nie znaczy, że ich nie ma. I zlikwidowała je w odpowiednim momencie, bowiem w schowku było na tyle ciasno, że z pewnością by się nie zmieściły.
Starała się oddychać jak najciszej i uspokoić skołatane serce, ale miała wrażenie, że bije tak szybko i mocno, iż Evan również je słyszy. Nie chodziło o idące korytarzem dzieciaki, je miała gdzieś. Serce szalało jej dlatego, że pierwszy raz czuła przy sobie całym ciałem ciepło mężczyzny. Nawet, jeśli przytulała się do niego w nocy, to było coś zupełnie innego. Nie oznaczało nic zdrożnego, jak to ujął jakiś czas temu Evan, Claire wtulała się w niego jak w ulubioną maskotkę.
Teraz daleko mu było do maskotki, a im dłużej blondynka patrzyła w jego ciemne oczy i przyciskała swoje ciało do jego ciała, tym dobitniejszą miała tego świadomość.
Czując jego dłonie na swoich policzkach, uniosła własne ręce i oparła je na przedramionach mężczyzny, przymykając przy tym powieki. W głowie miała kompletną pustkę, ale wbrew pozorom to dobrze. Odwzajemniała pocałunek i nie myślała o niczym złym. Nie myślała o tym, co spotkało ją tamtej nocy, bo temu, co teraz robił Evan, daleko było do tego, co wtedy zrobił Bill.
Myślała natomiast o tym, że w brzuchu czuje łaskotanie, że wargi bruneta są przyjemne słodkawe, a unoszący się wokół nich zapach przyjemny. Czy to, że chciała, by to trwało jak najdłużej, świadczyło o niej w jakiś sposób źle? Czy to, co wmawiała sobie od tylu lat, mianowicie, że nie zasługuje na to, by ktoś traktował ją z taką czułością, było prawdą? Czy powinna teraz od niego odskoczyć, uciec do swojego pokoju i nigdy więcej się z nim nie spotykać? Czy koniecznie musiała się pozbyć ze swojego życia kogoś, kto… Kto uleczył jej złamaną duszę tylko dlatego, że pocałował ją w cholernym schowku na miotły?
- Powinieneś – wyszeptała, otworzywszy oczy. Wpatrywała się w jego ciemne tęczówki i miała wrażenie, że mogłyby ją całkowicie pochłonąć. – Dziękuję, że to zrobiłeś. Ja nie miałam odwagi – dodała i uśmiechnęła się delikatnie. Przesunęła jedną rękę wyżej w kierunku dłoni mężczyzny i nakryła jej wierzch, splatając ze sobą ich palce. – Czyli to jednak jest dziwaczna nauczycielska randka – stwierdziła wciąż szeptem.
♥♥♥
W jednej chwili uderzyło w nią wszystko, co udawało jej się odsunąć ze zwykłego strachu. Bała się skrzywdzenia, bała się bliskości i wszystkiego, co się z bliskością wiązało i od lat dbała o to, żeby nawet własny brat jej nie przytulał, bo nie było jej z tym komfortowo. Rzecz w tym, że Claire została bardzo mocno skrzywdzona nie tyle na ciele, co na umyśle i miała dobitną świadomość, że tamto wydarzenie będzie z nią do końca jej dni. Bill Murray na zawsze zostanie w jej pamięci jako człowiek, który nie dość, że odebrał jej niewinność, jej dzieciństwo, bo jakby nie patrzeć była wtedy dzieckiem, to jeszcze zrobił to w tak brutalny sposób i w każdej sekundzie każdego dnia dziewczyna miała to gdzieś z tyłu głowy, nawet jeśli starała się o tym nie myśleć.
OdpowiedzUsuńA mimo to dopuściła do siebie Evana. W jego obecności było jej po prostu dobrze. Zaznawała bezpieczeństwa i ciepła, a tego cholernie w swoim życiu potrzebowała. Poza tym… Nie odsunął się, gdy poznał prawdę. Przeciwnie, przecież stał tutaj teraz razem z nią, mając świadomość, że Claire nie jest normalną dziewczyną i ją całował. Całował ją z wiedzą, że została przez kogoś zbrukana.
- Tak, chyba tak – odparła równie cicho i uśmiechnęła się, gdy trącił jej nos, a chwilę później odwzajemniła kolejny pocałunek, wspinając się na palce, żeby znaleźć się bliżej niego. Opuściła ręce i oparła je na biodrach mężczyzny, dłonie zaciskając na materiale jego koszulki. Czy to źle, że chciała dotknąć bezpośrednio jego ciepłej skóry? Chyba tak, bo coś ją przed tym powstrzymało.
Spoglądała błyszczącymi oczami w jego ciemne tęczówki i nie mogła powstrzymać uśmiechu, który cisnął jej się na usta.
- Zechcę – wymamrotała i tym razem to ona musnęła nosem jego nos, po czym opadła na całe stopy i cicho prychnęła. – Jaki deser? – spytała zaczepnie. Uwielbiała się z nim droczyć i nawet teraz nie mogła się przed tym powstrzymać. – Obiecałeś mi kremowe piwo. Darmowe! Nastawiłam się na nie i chcę piwo, a nie jakiś marny deser – dodała, szczerząc zęby w szerokim uśmiechu. Potem zdjęła dłoń mężczyzny ze swojego policzka i splotła ze sobą ich palce, otwierając drzwi schowka. Zanim wyszła rozejrzała się po korytarzu, upewniając się, że nikogo na nim nie ma. – Czuję się, jakbym znowu miała jedenaście lat – wyznała, gdy opuścili maleńkie pomieszczenie. Nie puściła jego ręki, przeciwnie, ścisnęła ją odrobinę mocniej, kierując się do przejścia. – Wiesz, wymykam się do Hogsmeade, chowam się przed kimś… Z tą różnicą, że mam obok dziecięce zauroczenie. Hogwart to jednak piękne miejsce, a schowki na miotły łączą ludzi – stwierdziła ze śmiechem.
♥
- Wcale nie jestem niegodziwa – wymamrotała z miną obrażonego dziecka i rzuciła brunetowi spojrzenie mówiące lepiej uważaj na słowa. To, że się całowali, nie znaczyło wcale, że Claire była gotowa odpuścić te ich małe złośliwości, które towarzyszyły im nieustannie od momentu, kiedy Evan zdecydował się jej pomagać. To był jeden z powodów, dla których odwzajemniła pocałunek i zaczęła go lubić odrobinę mocniej, niż zwykłego znajomego. Na każdym kroku pokazywał jej, że jest dla niego ważna i… I wydawało jej się, iż on pragnie, żeby wyszła z dołka, w którym się znalazła.
OdpowiedzUsuń- Czy chodziłam do Hogsmeade? – odpowiedziała pytaniem na pytanie i z uśmiechem pokręciła głową. – Nie, ale… Ale spędziłam sporo czasu na ukrywaniu się w schowkach. Wyjątek jest taki, że wcześniej chowałam się przed nauczycielami, a teraz… - urwała i wzruszyła ramieniem, a potem roześmiała się cicho. – Nie masz podstaw, jestem grzeczna. I nie będziemy siedzieć w pokoju i odliczać czas do herbatki. Idziemy na randkę! – zarządziła, podkreślając każde słowo w ostatnim zdaniu i zagryzła wargi, żeby znowu się nie roześmiać. To brzmiało tak… Nieprawdopodobnie. Nie sądziła, że zestawienie Summers-Helsby kiedykolwiek stanie się czymś namacalnym. Jako dzieciak wyobrażała to sobie, ale szybko przestała, widząc, że zapatrzony w książki krukon nie jest nią w żaden sposób zainteresowany. Niedawno wyobrażenia powróciły, a teraz zmieniała je w rzeczywistość. I musiała przyznać, że ta jest lepsza od tego, jak wszystko wyglądało w jej głowie. Miło było iść obok niego, ściskając wzajemnie swoje dłonie, miło było poczuć jego usta na swoich i ciepło jego ciała przy swoim ciele. Choć to było wszystko, na co mogła pozwolić. Byli dorośli, dążenie do seksu po czymś takim powinno być normalne, ale Claire nie była na to gotowa. I nie wiedziała, czy w najbliższej czy nawet dalszej przyszłości się to zmieni.
Nie miała jednak zamiaru poruszać takiego tematu.
- Lubię cię – powiedziała po prostu i cicho westchnęła. – Dobrze się przy tobie czuję. Jakby… Wszystko było ze mną w porządku – wyznała, a resztki uśmiechu zniknęły z jej twarzy. – Nie wiem, czy to ‘dorosłe’ zauroczenie, ale nie chcę, żeby… To się skończyło – dodała, rumieniąc się delikatnie. Odwzajemniła uścisk, obejmując go ręką w pasie i spojrzała w górę. – Niech tak zostanie, dobrze? – poprosiła cicho.
Odsunęła się dopiero, gdy ujrzała przed sobą posąg wiedźmy. Wyjęła z torebki różdżkę i wycelowała nią w figurę, po czym wyszeptała zaklęcie, żeby ta się odsunęła, ukazując ciemny korytarz.
- Uwaga na głowę – rzuciła, ponownie odnajdując dłoń Evana i ściskając jego palce. Zapaliła różdżkę, żeby oświetlić drogę, a kiedy znaleźli się w wydrążonym tunelu, jednym ruchem magicznego patyka zamknęła przejście.
Nie szli długo, minęło zaledwie kilka minut, zanim znaleźli się w Miodowym Królestwie, konkretniej na zapleczu sklepu.
- Ukradłeś coś kiedyś? – szepnęła z łobuzerskim uśmiechem i wskazała na kartonowe pudła ustawione w stos pod ścianą. – Jeśli nie, masz niepowtarzalną okazję – dodała i szturchnęła mężczyznę łokciem.
diabełek ♥
Uśmiechnęła się uroczo, prawie niewinnie i wzruszyła ramionami, jakby przez cały swój pobyt w Hogwarcie nie zrobiła nic złego. W sumie… Tak właśnie uważała, że nie robiła nic złego. Nikomu nie szkodziła, jej wybryki były niewinne i jeśli już w kogoś uderzały, to najczęściej w nią samą. Mniej więcej w czwartej klasie przestała wyrabiać ze szlabanami, tyle miała ich na koncie. Tym bardziej więc nie rozumiała, dlaczego Murray zrobił co zrobił. To, że Gryffindor nie otrzymywał Pucharu Domów nie było wyłącznie jej winą. Nie wspominając o tym, że głupi tytuł nie był wart tego, żeby kogokolwiek tak bardzo skrzywdzić.
OdpowiedzUsuń- I co bym teraz wspominała? – spytała zaczepnie. – Och, a co ty byś wspominał? Gdybym nie była tak upierdliwa, prawdopodobnie teraz byśmy nie… - urwała i wskazała na niego, a potem na siebie. – Nie zapamiętałbyś mnie. Przyznaj, że mała gryfonka utknęła ci w głowie, panie krukonie – powiedziała i wyciągnęła dłoń, żeby palcem wskazującym trącić nos bruneta i roześmiać się cicho. Właśnie to miała ochotę robić, śmiać się i to tak, żeby każdy znajdujący się w pobliżu ją usłyszał. Była szczęśliwa, że trzymała za dłoń mężczyznę, który dawał jej namiastkę normalności i ulgi. I choć to wszystko nie zaczęło się najlepiej, najważniejsze, że tak się właśnie skończyło, prawda?
Cieszyła się, że odbiera ją w taki sposób mimo wiedzy, którą posiadał. Nie wiedziała, na ile to gra, usilne wmawianie i sobie, i jej, że chodzi o prawidłową liczbę kończyn, ale była mu za to wdzięczna. Miała też cichą nadzieję, że jeśli powtórzy w myślach jego słowa wystarczająco wiele razy, te nareszcie staną się prawdą, a ona zacznie żyć. Bo na razie robiła to tylko w obecności Evana, a nie chodziło o to, by uzależnić się od czyjegoś istnienia. Kto jak kto, ale Claire aż za dobrze wiedziała, że nic nie trwa wiecznie. Teraz mogło być pięknie, mogła splatać swoje palce z jego palcami i planować randkę, ale los był przewrotny, a w tym momencie, w miejscu, w którym byli teraz, blondynka nie była pewna, czy poradziłaby sobie bez obecności mężczyzny. Wolała się jednak do tego nie przyznawać.
- Mówisz o nich? – rzuciła z rozbawieniem i kolejny raz tego dnia doprawiła sobie na plecach skrzydła. Do kompletu, zgodnie z sugestią, na głowie wyrosły jej kilkucentymetrowe rogi w kolorze żywej czerwieni, a skrzydła z białych zmieniły się w czarne. Wyglądały groteskowo w towarzystwie kwiecistej sukienki, ale o to przecież chodziło, o przesadę. – Piękne, prawda? – spytała i odsunęła się od Evana, po czym obróciła się wokół własnej osi i załopotała skrzydłami.
Kiedy znaleźli się w Miodowym Królestwie, Claire wciąż była w zmienionej postaci. Idealnie, biorąc pod uwagę sytuację.
- Po jednym – potwierdziła i wyciągnęła rękę po cukierka. Nie zjadła go jednak, wrzuciła do torebki, niepewna tego, co właściwie znalazło się w ich posiadaniu. Potem przyłożyła palec wskazujący do ust, dając znać, że muszą być cicho. Zlikwidowała skrzydła i rogi, a obróciwszy się przodem do wyjścia, ruszyła powoli w jego stronę, ostrożnie stawiając kroki, jakby się bała, że ktoś mógłby ich usłyszeć. Na szczęście przy drzwiach nikogo nie było, więc niepostrzeżenie wmieszali się w tłum tylko po to, żeby za chwilę znaleźć się na zewnątrz sklepu. – Jeśli mi teraz powiesz, że ten dreszczyk emocji nie jest przyjemny… I tak ci nie uwierzę – powiedziała, szczerząc zęby w szerokim uśmiechu.
♥
Nic nie mogła poradzić na pełen rozczulenia uśmiech, który pojawił się na jej twarzy. Najpierw chciała zapytać, czy to pozytywne wspomnienia, bo przecież nie łudziła się, że nie dała mu się we znaki, ale przecież gdyby mocno go do siebie zniechęciła, nie trzymałby teraz jej dłoni, nie pocałowałby jej kilka chwil wcześnie, a przede wszystkim nie pomagałby jej. Każda empatia miała przecież swoje granice.
OdpowiedzUsuńW przypływie nagłych ciepłych uczyć Claire zatrzymała się, zmuszając Evana do tego samego, po czym sięgnęła jedną dłonią jego policzka i wspięła się na palce. Złożyła na jego ustach delikatny, nieśmiały pocałunek, bardziej muśnięcie i odsunęła się, zagryzając dolną wargę.
- To najbardziej urocza rzecz, jaką usłyszałam w życiu – powiedziała cicho, patrząc przy tym prosto w ciemne oczy bruneta. – Obiecuję, że nie pożałujesz – dodała i trąciła palcem wskazującym jego nos, a następnie obróciła się, żeby pokonać resztę drogi.
- Zazwyczaj ty wstajesz pierwszy, a ja nie kontroluję się przez sen – odparła, muskając opuszkami palców rogi. – W ogóle czasami wymyka mi się to spod kontroli. Powinieneś zobaczyć moje kłótnie z Enzo – roześmiała się. – Nawet nie umiem nazwać koloru włosów, który wtedy mamy. Aż dziwne, że przy tobie mi się to nie przytrafia. Wiesz, pod wpływem emocji. Każdy kolor oznacza coś innego. Ale… To w sumie dobrze, prawda? Że nie zmieniam się nieustannie – westchnęła i poprawiła warkocz, który jak na zawołanie przybrał różowy kolor. Różowy w przypadku Claire oznaczał dobry humor i szczerze mówiąc, dawno nie widziała go na swojej głowie.
Sklep opuszczała więc bez rogów i skrzydeł, ale za to z pastelowym różem zamiast blondu.
- To nie jest uleganie, tylko… Poszerzanie swojej wiedzy i jako krukon powinieneś się z tego cieszyć – powiedziała i objęła Evana ręką w pasie, spoglądając przy tym w górę na jego twarz. Uwielbiała to, jak jego włosy i oczy wyglądały w pełnym słońcu, ale zachowała to dla siebie, uznając, że przyjdzie lepszy moment, żeby mu o tym powiedzieć. – Całe mnóstwo, panie Helsby – odparła z rozbawieniem. – Pięćdziesiąt punktów dla Ravenclawu. Jak tak dalej pójdzie, zdobędzie pan Puchar Domów – dodała, próbując zrobić przy tym poważną minę, ale nie do końca jej się to udało, uśmiech bowiem sam cisnął się na wargi, a Claire nie miała wystarczająco sił, by go powstrzymywać. Poza tym… Przyjemnie było się tak czuć. Tak bardzo szczęśliwie, że chciała pokazać to światu.
- To co, Trzy Miotły? Nie mamy tu zbyt wielkiego wyboru – rzuciła, wskazując dłonią na lokal, który był zaledwie kilkanaście metrów przed nimi. W ogóle miała wrażenie, że Hogsmeade samo w sobie ma łącznie kilkanaście metrów.
Nie czekając na odpowiedź, pchnęła drzwi i weszła do środka, rozglądając się uważnie, ale uczniowie najwyraźniej jeszcze nie dotarli tu ze szkoły. Jej wzrok odruchowo padł na bar, za którym stał pracownik.
I w jednej sekundzie całe szczęście z niej uleciało. Od dawna nie była w Hogsmeade, jeszcze przed tamtą nocą odpuściła sobie wycieczki do wioski. Nie znała ludzi, którzy przez lata zmieniali się na stanowiskach pracy.
Ale tę twarz znała za dobrze. Gdyby znalazł się przed nią bogin, przybrałby postać stojącej za barem osoby. Wpatrywałby się w nią dokładnie tym spojrzeniem i miałby na twarzy ten obrzydliwy uśmieszek, który nawiedzał Claire w koszmarach.
Jednocześnie Summers przyzwyczaiła się nie robić scen na widok Billa Murraya i teraz nie miało to ulec zmianie. Zatrzymała się w progu i na chwilę przestała oddychać, a jej serce ominęło kilka uderzeń. Nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, że jej ciało zaczęło drżeć i omal się przy tym nie przewróciła, ale i tak obróciła się na pięcie i przepchnęła obok Evana, jakby nagle miała do czynienia z zupełnie obcą osobą. Ruszyła z powrotem w kierunku Miodowego Królestwa, żeby jak najszybciej znaleźć się w zamku i zaryglować w swoim pokoju, nie żeby to miało w czymś pomóc.
♥
- Różowy to dobry humor – zdołała jeszcze powiedzieć, zanim cały ten piękny dzień trafił szlag. Jakby tamta noc uderzyła ją od nowa, a potem znowu i kolejny raz. Szkopuł w tym, że nie widziała tego śmiecia od momentu, w którym ukończył Hogwart, więc teraz, gdy zobaczyła go po latach… Wyraźnie czuła jego zapach, słyszała w uchu chrapliwy oddech i niemal fizycznie rozpadała się od środka. Objęła się ramionami, żeby choć trochę zasłonić to, co odsłaniała jej sukienka, uprzednio zszarpując gumkę z włosów i rozpuszczając warkocz. Dla kogoś postronnego nie wyglądała jak osoba, która nie może sobie poradzić z samą sobą. Ot, dziewczyna, która obejmuje się, bo nagle zrobiło się jej chłodno, a związane włosy się znudziły. Nikt nie widział drżących rąk, nie czuł galopującego serca i nie słyszał spazmatycznego oddechu.
OdpowiedzUsuńPodświadomie rozpoznała krzyczący za nią głos, ale i tak w pierwszej chwili pomyślała, że to Bill. Zasłoniła usta dłonią, żeby nie wrzasnąć z przerażenia i nie zrobiła tego tylko dlatego, że Evan pojawił się przed nią, zanim zdążyła wziąć głębszy oddech. Uniosła spojrzenie, wbijając je w twarz, która kojarzyła jej się z ciepłem i bezpieczeństwem, ale to przestało mieć znaczenie, bo jej odruch na rozłożone ramiona mężczyzny wyglądał tak, że Claire skuliła się w sobie i nieświadomie cofnęła o krok, zwiększając między nimi dystans.
- Co? – spytała, choć doskonale słyszała każde słowo. – Nie, nie możesz. Nie możesz! On nie może się dowiedzieć, że komuś powiedziałam! – powiedziała nieco zbyt głośno i rozejrzała się z przestrachem. Przechodnie zdawali się zajęci swoimi sprawami, ale dziewczyna wolała nie kusić losu, dlatego przysunęła się do Evana. – Wyobrażasz sobie, co by mi zrobił? Skoro tamto wydarzyło się za… Za stracone punkty, wiesz, co by mnie spotkało za to, że ktoś mu przywalił, bo go wydałam? – wyszeptała i pokręciła gwałtownie głową. Szybko otarła łzy, które spłynęły po jej policzkach i zagryzła dolną wargę, tym samym powstrzymując jej drżenie.
Roześmiała się gorzko, słysząc kolejne słowa bruneta.
- Nie możesz mi tego obiecać! Hogwart też miał być bezpieczny, więc nie mów, że więcej mnie nie skrzywdzi – jęknęła cicho. Tak bardzo chciała w to wierzyć. Wierzyć w każde słowo, które padało z ust Evana, ale nie umiała. Jak widać nie potrafiła też ruszyć dalej ze swoim życiem, choć od tamtego wydarzenia minęło kilka lat. Powinna się pozbierać, powinna teraz paść w wyciągnięte ramiona byłego krukona i zapomnieć o tym, co przed chwilą zobaczyła. Powinni iść na randkę, tak jak sobie zaplanowali, a potem wrócić do zamku jak gdyby nigdy nic.
Ale Claire była wybrakowana i nie mogła tego zrobić, choć bardzo pragnęła, by reszta tego dnia wyglądała tak dobrze, jak się zaczął.
- Muszę się przebrać – wyszeptała i przygładziła materiał sukienki. – Sam mówiłeś, że wyglądam ładnie. Nie mogę tak wyglądać. Ja… Wracam do zamku – dodała, ale nie ruszyła się, bo Evan stał jej na drodze i nie miała pewności, że ją przepuści. – Chodź ze mną, proszę – odezwała się kolejny raz, choć tego akurat nie planowała. – Boję się, Evan. Tak bardzo, bardzo się boję – wychrypiała, czując, że znowu zaczyna drżeć.
♥
Każde jego słowo spotykało się z reakcją w postaci gwałtownego pokręcenia głową i szeptanego raz za razem nie, proszę, nie. Czy zdawała sobie sprawę z tego, że takim zachowaniem stawia Billa na wygranej pozycji, a ona sama wygląda tak, jakby była winna? Nie, nie wiedziała o tym. Gdyby wiedziała, ten facet już dawno zostałby ukarany za to co jej zrobił. Niekoniecznie przez właściwe temu organy, Claire była mściwa i mogła sama wymyślić coś dotkliwego, co raz na zawsze dałoby mu nauczkę. Ale dla niej liczyło się jedynie to, by nie zrobił jej tego znowu. Kolejnego razu na pewno by nie przeżyła. W końcu rozważała samobójstwo średnio co kilka miesięcy, gdyby Bill lub ktokolwiek inny zgwałcił ją ponownie, świat musiałby zapomnieć o istnieniu Claire Summers.
OdpowiedzUsuń- Nie jestem… - wyszeptała słabo, kręcąc przy tym głową, ale mimo to spełniła jego polecenie. Zrobiła jeszcze kilka małych kroków do przodu i wyciągnęła przed siebie drżącą, lodowatą dłoń, by ścisnąć palce Evana. – Tak… Tak… Zrób to, przytul mnie – jęknęła i tym razem nie czekała na wyciągnięte ramiona. Objęła bruneta swoimi własnymi w pasie i wtuliła twarz w jego klatkę piersiową, płacząc bezgłośnie w materiał ciemnej koszulki. Odruch ucieczki jakby sam się stłumił, a Claire poczuła ulgę. Dokładnie taką samą, jak wtedy, gdy udało jej się zasnąć obok niego i czuć się przy tym bezpiecznie. – Zabierz to ode mnie… Błagam – wychrypiała, zaciskając drobne pięści na ubraniu Evana. – Nie chcę tak żyć… Nie chcę cały czas się bać – dodała wciąż przyciszonym głosem.
Na każdą propozycję, którą usłyszała z jego ust, kiwała delikatnie głową. Spędzenie z nim wieczoru odpowiadało jej w stu procentach, bo bała się zostać sama. Na samą myśl o tym czuła napływający atak paniki, a nie mogła sobie na to pozwolić w samym środku Hogsmeade, tym samym, w którym za chwilę mieli zjawić się uczniowie.
- Nie, nie chcę eliksiru. Będziesz ze mną spał? Tak jak zwykle… - poprosiła, unosząc głowę i spoglądając błagalnie na twarz byłego krukona. – Dobrze – szepnęła, przystając na resztę pomysłów i z trudem, naprawdę wielkim trudem, odsunęła się od Evana, zadowalając się jedynie chwyceniem jego dłoni. Ścisnęła ją tak mocno, że zbielały jej palce, ale musiała czuć wyraźnie, że ma go obok siebie, że to nie jedynie wytwór jej przerażonej wyobraźni. – Przepraszam, wszystko zepsułam – odezwała się, kiedy ruszyli dość szybkim krokiem w kierunku Miodowego Królestwa. – Kiedyś ci to wynagrodzę – dodała i mając gdzieś to, czy ktoś ich zobaczy, przepchnęła się na zaplecze. Któryś z pracowników coś za nimi krzyczał, ale Claire nie zwracała na to uwagi. Skupiła się na otwarciu, a zaraz potem zamknięciu przejścia, zanim ktoś niepożądany zdołał zobaczyć gdzie zniknęli.
W ciemności nie udała się do wyjścia od razu. Zamiast tego zatrzymała Evana i ponownie objęła go ramionami, wtulając się w niego mocno i przymykając zaczerwienione od płaczu powieki. Liczyła, że nie musi się tłumaczyć, że oczywistym jest, iż potrzebowała tego teraz bardziej, niż znalezienia się na pustym korytarzu Hogwartu.
♥
Nie znała odpowiedzi na pytanie, które Evan jej zadał, więc wzruszyła jedynie ramionami i załkała cicho, ciesząc się, że mieli Hogsmeade za sobą i mogła dać upust swoim emocjom. Wolną ręką, którą nie ściskała dłoni mężczyzny, otarła z policzków łzy, ale tamte natychmiast zastąpiły świeże. Mówi się, że płacz przynosi ulgę, ale w przypadku Claire nie było to prawdą. Każda słona kropla zdawała się gorsza od poprzedniej, bo wiedziała dlaczego płacze.
OdpowiedzUsuń- Nie wiem – wyszeptała w końcu, idąc za brunetem w stronę wyjścia. Na korytarzu nie odezwała się słowem, pozwoliła sobie na to dopiero po zamknięciu drzwi swojego pokoju. – Ja... Muszę się przebrać – powtórzyła swoje wcześniejsze słowa i rzuciła torebką w kąt pomieszczenia. W drodze do szafy zsunęła jeszcze buty i zdjęła z nadgarstka gumkę do włosów, po czym związała je na czubku głowy w coś niedbałego, ni to kitkę, ni to kok. Wyjęła z szafy ciemny sweter i legginsy, a następne kroki skierowała do łazienki, gdzie zamknęła się na klucz. Zanim odważyła się zrzucić sukienkę usiadła na podłodze i ukryła twarz w dłoniach, płacząc bezgłośnie, żeby niepotrzebnie nie martwić Evana.
Przebrała się, a do pokoju wróciła w zupełnie innym humorze. Pierwszy raz jej się to przytrafiło, może dlatego, że była zmęczona latami w strachu, a może powodem był Evan, który o wszystkim wiedział i najwyraźniej był gotów wymierzyć Murrayowi swoją sprawiedliwość, jeśli Claire wyraziłaby na to zgodę. Sam ją przecież zapewniał, że wystarczy słowo, a wróci obić śmieciowi ryj.
Chyba jej się to udzieliło, bo cisnęła sukienką do szafy tak mocno, jakby to kawałek materiału był winny jej nieszczęścia, włosy przybrały kolor żywej czerwieni, a na policzkach dziewczyny nie lśniły łzy, wykwitły na nich natomiast rumieńce powodowane wściekłością.
- Dlaczego ja chowam się w pokoju i boję się własnego cienia, a ten skurwiel pracuje sobie w Hogsmeade jakby nigdy nic i jeszcze się gapi z tym swoim krzywym uśmieszkiem?! – rzuciła ze złością i oparła ręce na biodrach. Wbiła wzrok w Evana, ale to nie w niego kierowała swoje emocje. Co więcej, nie oczekiwała też odpowiedzi na pytanie, bo potrafiła sobie sama na nie odpowiedzieć. Przez nią. To wszystko była jej wina. Bo za bardzo się bała, żeby coś zrobić, komuś powiedzieć. Ale ona nie miała się czego wstydzić. Była ofiarą, a nie katem i to nie ona powinna tak dotkliwie odczuwać konsekwencje. Tylko Bill. – Zabiję go – wycedziła i obróciła się na pięcie, zaczynając wędrówkę po pokoju. Stawiała szybkie kroki i krążyła od ściany do ściany, ale nie pomogło jej to wyładować złości. – A ty mi w tym pomożesz – dodała, celując palcem w bruneta. Zdała sobie jednak sprawę, że się zapędziła i zagryzła dolną wargę, spoglądając niepewnie na jego twarz. – Pomożesz? – spytała zamiast stwierdzać.
❤
Naprawdę chciała go zabić. Ta złość, ta nienawiść, która nagle w nią uderzyła była nie do zniesienia i szukała jakiegokolwiek ujścia, a zrobienie krzywdy własnemu oprawcy wydawało się jedynym sposobem na pomoc samej sobie. Nie wiedziała, skąd w niej takie uczucia. Po tamtej nocy widywała go jeszcze przez miesiąc i nigdy nie przyszło jej do głowy, żeby zadać mu cierpienie. Był nawet taki czas, w którym obwiniała samą siebie. Wmawiała sobie, że go sprowokowała, że zasłużyła na to, co ją spotkało, ale ten punkt widzenia szybko minął, bo Claire nie była głupia.
OdpowiedzUsuńW pierwszej chwili pokiwała głową na znak, że przyjmuje słowa Evana do wiadomości, ale potem popatrzyła prosto w jego oczy i rozchyliła wargi z cichym westchnieniem.
- Nie. Nie możemy. Nie mogę – mruknęła i potarła dłonią czoło, czując, że głowa zaczyna ją boleć od zbyt intensywnego myślenia. – Co mi to da? Przez minutę poczuję się lepiej, a potem... Nie jestem taka – wyszeptała. – Ty też – dodała i zrobiła kilka kroków do przodu, żeby znaleźć się bliżej bruneta, ale zatrzymała się kilkadziesiąt centymetrów od niego i splotła ręce na klatce piersiowej. – Ale masz rację. Powinien przy tym cierpieć. Powinien... Doświadczyć tego samego co ja – powiedziała w zamyśleniu i na dłuższą chwilę zamilkła. W głowie krystalizował jej się plan, czy może raczej zalążki planu. Miała pieniądze, a kiedy miało się pieniądze, wszystko stawało się możliwe. Nawet coś, co niewyraźnie migotało w jej umyśle. Było jednak zbyt chore, żeby podzielić się tym z Evanem.
Wzdrygnęła się i zamrugała kilka razy oczami, wyrywając się z zamyślenia. Zdała sobie sprawę, że zrobiła jeszcze kilka niewielkich kroków, a ona i Helsby niemal stykali się ciałami. Claire spojrzała w dół i poruszyła palcami u bosych stóp, muskając nimi czubki butów mężczyzny.
- Jakiś czas temu spytałam cię o coś – zaczęła cicho i wyprostowała się, unosząc głowę. Wodziła spojrzeniem po twarzy Evana i miała ochotę uwiesić się ja jego szyi, a potem wymusić na ustach namiętny pocałunek, ale zagryzła dolną wargę i powoli wypuściła powietrze z płuc, żeby się przed tym powstrzymać. Przeżywała w tej chwili emocjonalny rollercoaster i nie mogła ufać własnym pragnieniom ani instynktom. W końcu nigdy nie czuła tak silnej potrzeby zemszczenia się na Billu, a musiała się powstrzymać, żeby nie żałować swoich czynów. W przypadku jakichkolwiek działań w stosunku do Evana również musiała przystopować. Aby nie zrobić nic głupiego.
- Czy byłeś kiedyś na siódmym piętrze – uściśliła i uśmiechnęła się kącikiem ust. – Nie odpowiedziałeś, ale biorąc pod uwagę, że twoje szkolne wspomnienia to książki... Odpowiedziałam sobie sama – powiedziała, nie przestając się delikatnie uśmiechać. Znowu na chwilę się zamyśliła, a po powrocie do rzeczywistości rozplotła ramiona i ujęła rękę bruneta, ściskając ją palcami obu swoich dłoni. – Skoro twierdzisz, że zrobisz wszystko... Chodź tam ze mną, hm? I może przebierz się wcześniej w coś wygodniejszego? – zaproponowała. – Spotkamy się na miejscu?
❤
Dziwna była świadomość, że ktoś w jej otoczeniu nie dość że wie, co ją spotkało, to jeszcze najwyraźniej stał za nią murem. Claire wciąż w to nie wierzyła. Nie wierzyła, bo miała wrażenie, że to jej się wydaje, a Evan za moment, za krótką chwilkę stwierdzi, że nie chce mieć z nią nic wspólnego. Bo kto by chciał?
OdpowiedzUsuńZ drugiej jednak strony… Im dłużej patrzyła w ciemne oczy stojącego przed nią mężczyzny, tym silniej czuła, że czas na zmiany. Czas zdać sobie sprawę, że to nie ona była obrzydliwa przez to, co jej się przytrafiło. Obrzydliwy był ten, kto jej to zrobił.
- Masz rację – przyznała cichym głosem. – On zasługuje na karę. Ja… Milczałam tak długo, bo się bałam. Nie wiem czego, tak po prostu. Ale teraz… Nie boję się – dodała, jeszcze przez chwilę spoglądając na jego twarz i nawet nie czując, że zaczyna się uśmiechać. Tak długo, jak czuła jego dłoń w swoich dłoniach, była gotowa stwierdzić, że czuje namiastkę szczęścia.
Które zniknęło z chwilą, w której Evan się odsunął. Claire wypuściła gwałtownie powietrze i rozluźniła ramiona, kiwając potwierdzająco głową.
- Widzimy się na miejscu – przytaknęła, a kiedy drzwi się zamknęły, blondynka jeszcze przez moment się w nie wpatrywała.
Jej pokój znajdował się na drugim piętrze, więc na siódme miała zdecydowanie bliżej niż Evan, a i znała kilka przejść, które jeszcze przyspieszyły jej spacer. Włosy związała w kucyk, a spodnie i luźną koszulkę zmieniła na legginsy i bokserkę, na nogach natomiast miała trampki. Przechadzała się wzdłuż ściany, starając się nie myśleć o niczym konkretnym, bo pragnęła, żeby Helsby zobaczył sam moment tworzenia się pokoju.
Podskoczyła, słysząc kroki, ale w przypadku Claire to odruchowa reakcja. Jej serce zwolniło dopiero po ujrzeniu znajomej twarzy, a i nawet lekko się uśmiechnęła, obserwując zbliżającą się sylwetkę.
- Myślę, że tak – powiedziała z miną znawczyni, kiwając przy tym głową. – Słyszałeś kiedyś o Pokoju Życzeń? – spytała, obracając się przodem do ściany. – Nie jest zbyt popularny, a szkoła nie chce, żeby uczniowie o nim wiedzieli, zaraz zobaczysz dlaczego – mówiła, nie czekając na odpowiedź ze strony bruneta. Przymknęła powieki, myśląc intensywnie o tym, co powinno znaleźć się w środku. – Podobno nazywa się go pokojem przychodź – wychodź, ale ja osobiście mogłabym wcale z niego nie wychodzić – wymamrotała cicho i otworzyła oczy. Drzwi powoli zaczęły formować się na ścianie. Ich finalny kształt był prosty, zwyczajny, jakby nie znajdowało się za nimi nic, na co trzeba by zwrócić uwagę.
Claire miała teraz jeden cel, więc po wejściu do środka ich wzrok padł na podłogę pokrytą matami gimnastycznymi, kilka worków treningowych oraz sprzęt do cardio i ćwiczeń siłowych. Tak, chciała się wyżyć fizycznie, nic więc dziwnego, że Pokój zmienił się w salę gimnastyczną.
- Jeśli czegoś potrzebujesz i o tym pomyślisz, Pokój ci to da – zakończyła, zerkając z ukosa na profil Evana.
♥
Szczerze mówiąc, miała cichą nadzieję, że Evan nie zrobi nic bez jej wiedzy. Nie chodziło nawet o to, że mógł zrobić komuś krzywdę, bo akurat Bill Murray jak nikt inny zasłużył na to, żeby zostać skrzywdzonym. Claire chodziło konkretnie o to, że pragnęła przy tym być. Widzieć to, a może nawet być mózgiem operacji. Nie, nie może nim być, a od początku do końca wymyślić, co stanie się z tą konkretną osobą, gdy będzie zdana na łaskę i niełaskę byłej gryfonki.
OdpowiedzUsuń- Jako krukon powinieneś mieć taką wiedzę w małym paluszku – stwierdziła, uśmiechając się kącikiem ust i trąciła łokciem bok bruneta. Gdyby owutemy dotyczyły znajomości topografii zamku, Claire zdałaby je śpiewająco bez jakiejkolwiek nauki. Ale wtedy musiałaby jawnie przyznać, że notorycznie łamała szkolny regulamin. A na to jej niegdysiejsi nauczyciele na pewno nie mogliby przymknąć oka, tak jak robili to podczas przyłapywania jej na nocnych wędrówkach.
- Tak po prostu – przyznała i zacisnęła dłoń w pięść, żeby nie musnąć opuszkami palców pojawiających się drzwi. Zamiast tego sięgnęła ręką do nadgarstka stojącego obok bruneta i przesunęła po nim knykciami tam delikatnie, że nie była pewna, czy Evan w ogóle cokolwiek poczuł. – Jest taka historia, która mówi, że ten pokój odegrał kluczową rolę w bitwie o Hogwart – powiedziała, ostrożnie stawiając kolejne kroki na granatowej macie. Sama nie wiedziała, skąd wziął się w niej instynkt przewodnika. Chyba obecność krukonów tak na nią działała. Czuła w sobie niejaki przymus, żeby popisać się wiedzą. Zwłaszcza, jeśli posiadała ją w temacie, w którym uczeń Ravenclawu się nie odnajdował. – Spiskowali tutaj, czy coś takiego – dodała w zamyśleniu i zsunęła z nóg trampki.
- Zgadza się – potwierdziła, kiwając lekko głową i obróciła się do Evana, stawiając kolejne kroki do tyłu, aż wpadła plecami na worek treningowy. – Jeśli jesteś bardzo zmęczony, powinno się pojawić łóżko. Jeżeli chcesz poczytać, pewnie regał z książkami. A jeśli fizycznie wyżyć, pokój zmieni się w siłownię – ostatnie zdanie wypowiedziała z szerokim uśmiechem i zrobiła taki gest ręką, jakby chciała coś Evanowi zaprezentować. Potem wyprostowała się i splotła ręce na klatce piersiowej, przyglądając się mężczyźnie z zagryzioną wargą. Usłyszała nad swoją głową dziwny dźwięk, jakby pękał miękki materiał, więc uniosła twarz, żeby zobaczyć, co się nad nią pojawiło. Tuż obok worka wyrosła roślina z białymi koralikami i zawisła nad Claire. Blondynka zarumieniła się niemalże po cebulki włosów i cicho westchnęła, bojąc się spojrzeć Evanowi w twarz.
- A jeśli będziesz chciał, żeby ktoś cię pocałował, wyrośnie nad tobą jemioła – wychrypiała nieśmiało.
Claire ❤️
- Dla ciebie to zabawa? – spytała wesoło, a w następnej chwili się roześmiała. Szybko się zmitygowała, uznając, że to właściwie nie jest coś, co mogłoby śmieszyć, więc zasłoniła usta dłonią i na moment zamilkła. – Nie wiem, dlaczego mnie to dziwi. Dla krukonów siedzenie w książkach to synonim zabawy, tak? – odezwała się w końcu i pokręciła z rozbawieniem głową.
OdpowiedzUsuń- Czy jako starszy stażem ma pan jakieś wskazówki, panie profesorze? – rzuciła, spoglądając na bruneta błyszczącymi oczami. To, co przy okazji pojawiło się w jej głowie, było bardzo nie na miejscu w kontekście wypowiadanych przez nią słów, choć i tak gorsza była świadomość, że kosmate myśli pojawiają się mimo tego, co przeżyła. Nie spodziewała się, że ktoś kiedyś zadziała na nią w taki sposób i przez to miała wrażenie, jakby coś uwierało ją u podstawy czaszki. Odchrząknęła cicho i w pierwszym momencie pomyślała o odsunięciu się od Evana, ale ostatecznie tego nie zrobiła. Mimo strachu była ciekawa, gdzie doprowadzą ją te dziwne odczucia.
- To tak nie działa – wychrypiała, wciąż nie potrafiąc spojrzeć mu w oczy. Uciekała wzrokiem w bok tak długo jak potrafiła, ale świdrował ją tak intensywnie, że w końcu się złamała i popatrzyła prosto w ciemne tęczówki, rozchylając przy tym wargi, żeby ułatwić sobie oddychanie. – Musisz naprawdę bardzo tego pragnąć. I skupić się na tej jednej myśli – uściśliła. Kiedy Evan się do niej zbliżył, oparła ręce na jego biodrach i wspięła się na palce. Wraz z zetknięciem ze sobą ich warg, w brzuchu Claire rozszalało się stado motyli, ale nie takich, do których przywykła. Tamte zawsze były nieprzyjemne i wiązały się ze strachem lub stresem. Te były z tego rodzaju, który chciało się czuć cały czas. Sprawiały, że wzdłuż kręgosłupa przebiegały delikatne dreszcze, a na ciele pojawiała się gęsia skórka. Dlatego nie chciała się odsuwać nawet wtedy, gdy zabrakło im powietrza.
- Nie mam zamiaru – odparła szeptem i uniosła jedną rękę, żeby oprzeć ją na policzku bruneta. Był ciepły i przyjemny w dotyku, a Claire nie mogła powstrzymać chęci muśnięcia go wargami, co uczyniła jeszcze zanim w pokoju pojawiła się komoda.
Summers była z natury ciekawskim stworzeniem, nic więc dziwnego w tym, że mebel przyciągnął jej uwagę. Zamruczała, czując na ustach kolejny pocałunek, ale tym razem szybko go przerwała. Bo skoro Evan pragnął, żeby ta konkretna rzecz się tu pojawiła, jemioła nie mogła być bardziej interesująca.
- Kłamiesz. Gdyby tak było, to – wskazała palcem na komodę – wcale by się tu nie pojawiło – stwierdziła i przelotnie pocałowała mężczyznę, po czym wysunęła się spomiędzy jego ciała i worka treningowego, żeby dokładnie obejrzeć drewniany mebel. Otworzyła znajdującą się najwyżej szufladę, żeby zobaczyć, co jest w środku. W oczy natychmiast rzuciła jej się gruba książka i już chciała jakoś to skomentować, ale otworzyła ją na pierwszej stronie i zaniemówiła, bo to wcale nie była książka, a album ze zdjęciami. Zwykłymi, nie magicznymi. – Och – zdołała wydusić i spojrzała na Evana. – To coś, co masz u siebie, prawda? W domu? Nie widziałam nic takiego w twoim pokoju – stwierdziła i zamknęła album, po czym odsunęła się i wsunęła szufladę z powrotem. Kilka tygodni temu nie miałaby oporów, w końcu Evan naruszył jej prywatność dużo bardziej, ale nie chciała robić mu tego samego, co on zrobił jej. – Mogę? – spytała cicho. – Chcesz, żebym to obejrzała?
❤️
Uśmiechnęła się kwaśno i niby pokiwała głową, ale było w tym geście trochę wahania, jakby nie w pełni zgadzała się z Evanem co do tej zabawy i rozrywki. Miał rację, przez większość czasu tak właśnie było; kiedy Claire łamała szkolny regulamin, towarzyszył jej przy tym dreszczyk emocji i fascynował ją każdy kąt starego zamczyska.
OdpowiedzUsuńAle przyjemność, którą z tego czerpała, przekreśliły gorzkie chwile związane z Billem. Teraz każdy przymus wyjścia na korytarz samotnie był katorgą, chociaż Murraya od dawna nie było w murach szkoły.
Ale Claire nic nie powiedziała, pozwoliła, by wyraz twarzy zrobił to za nią.
Zadziwiające, jak w jednej sekundzie może się zmienić atmosfera panująca między dwoma osobami. Blondynka mogła przysiąc, że z każdym dotykiem Evana, nawet delikatnym muśnięciem oddechu na policzku, przeskakują między nimi iskry. Czuła się tak pierwszy raz w życiu i była przerażona, ale… Ale i szczęśliwa, że ktokolwiek jest w stanie tak na nią działać.
- Nigdy nie sądziłam, że to powiem, ale lubię cię tak nazywać – wyszeptała i wygięła się pod dotykiem mężczyzny, pozwalając, by ich wargi i ciała na krótką chwilę do siebie przylgnęły.
Naprawdę spodziewała się łóżka, bo ona sama o nim pomyślała, ale widocznie pragnienie Evana było silniejsze. Przyglądała się komodzie, a konkretniej szufladzie, w której spoczywał album, ale nie otworzyła jej ponownie tak od razu. Czując za sobą ciało bruneta, nieznacznie odchyliła głowę i oparła ją o twardą klatkę piersiową. W momencie, w którym ją objął, oparła jedną dłoń na przedramieniu mężczyzny, a drugą wysunęła szufladę i powoli otworzyła album na pierwszej stronie. Musnęła palcami wyższego chłopca i uśmiechnęła się delikatnie. Przewróciła stronę i przyjrzała się uważnie dwóm małym brunetom rozpakowującym prezenty pod choinką.
- Wyglądacie na szczęśliwych – odezwała się cicho, przewracając kolejne kartki. Na niektórych zdjęciach widziała rodziców Evana, tak przynajmniej wnioskowała, ale zdecydowanie przeważał on i jego brat. – Chcesz mi coś powiedzieć – bardziej stwierdziła, niż zapytała i pogłaskała ręką przedramię Helsby’ego, jakby tym gestem chciała mu dodać otuchy. – Coś o twojej rodzinie? O sobie? – dopytała, a dotarłszy do ostatniej strony zamknęła album. – Co jeszcze tu jest? – dodała, ale nie otworzyła kolejnej szuflady. Chyba wolała, żeby Evan to zrobił. Nie chciała w tak drastyczny sposób wtrącać się w jego prywatność, choć poziom jej zaciekawienia był nie do określenia. Żeby nie dać się skusić, Claire obróciła się w ramionach bruneta i uniosła głowę, wbijając świdrujące spojrzenie w jego ciemne oczy. – Wiesz, że możesz mi zaufać, prawda? To, co chcesz mi powiedzieć, zostanie między nami – powiedziała cichutko i podniosła rękę, żeby pogładzić opuszkami palców jego policzek.
❤️
Czuła, że atmosfera między nimi ponownie się zmienia, ale nie było w tym nic pozytywnego. Claire wyraźnie czuła napięcie i w pierwszej chwili chciała je rozładować, ale naraz uświadomiła sobie, że to nie jest dobry pomysł, skoro nie znała pobudek kierujących Evanem. Szczerze mówiąc, nie miała nawet pomysłu czego się spodziewać. Tak naprawdę nie wiedzieli o sobie wiele, praktycznie się nie znali, mogło to więc być jednocześnie wszystko i nic.
OdpowiedzUsuńWodziła palcami po przedramieniu bruneta i w zamyśleniu słuchała jego słów. Ustąpiła mu miejsca, kiedy wysunął drugą szufladę i wbiła spojrzenie w kawałek pergaminu.
Nie spodziewała się takiego wyznania, choć wiedziała, że oboje mają swoje tajemnice, które ich zmieniły. Jej własna szybko przestała być dla Evana tajemnicą, ale Claire nie chciała na siłę wyciągać z niego tego, z czym sam się mierzył. Nie był przecież tym samym krukonem, którego widywała na szkolnych korytarzach.
- Dlatego zawaliłeś… - wyszeptała do siebie i zrobiła krok do przodu. Objęła mężczyznę w pasie i oparła policzek na jego klatce piersiowej, przymykając powieki, w których zalśniły łzy. Widziała w jego oczach cierpienie, a przez to sama również cierpiała, mimo że nawet nie wiedziała, iż Evan miał brata. – Ale to nie była twoja wina… Byłeś dzieciakiem, w najlepszym wypadku zostałbyś medykiem za kilka lat. A magia nie działa w ten sposób… Gdyby działała, czarodzieje żyliby wiecznie – powiedziała cicho, wodząc opuszkami palców po jego plecach. – Przykro mi… Że odszedł za wcześnie – wydusiła z siebie, czując, że łzy zbierają się w kącikach oczu, żeby za chwilę spłynąć po policzkach. Claire wtuliła twarz w materiał bluzy, którą Evan miał na sobie i dzięki temu otarła wilgotne ślady. – Ale wiesz… Możesz jeszcze nim zostać. W sensie magomedykiem. I uratować czyjegoś brata – stwierdziła i uniosła głowę, żeby spojrzeć z dołu na twarz mężczyzny. Nie myśląc nad swoimi działaniami, powędrowała dłonią do jego policzka i pogłaskała go, kciukiem muskając dolną wargę. – Poza tym… W tym zamku jest przynajmniej jedna osoba, którą uratowałeś od śmierci. I stoi tutaj, tuż przed tobą – wyznała, zmuszając się przy tym, żeby nie odwrócić spojrzenia. – Gdybyś nie zaniósł mnie wtedy do pokoju, minęłoby kilka tygodni od mojego pogrzebu. Dzięki tobie zaczęłam jeść, przestałam mieć koszmary i… I kiedy wracam do siebie, nie myślę o tym, jak w najmniej bolesny sposób ze sobą skończyć. Bo tego też już próbowałam. A przy tobie nie chcę umierać. Więc może nie jestem twoim bratem i… I oboje wiemy, że on nie wróci, ale kogoś uratowałeś – wyznała łamiącym się głosem. – Obiecałeś mu też, że zostaniesz medykiem, więc… Wydaje mi się, że jeśli wciąż tego chcesz, powinieneś spróbować. A ja chętnie ci pomogę, jak już mówiłam. Chociaż nawet jak mi się nie uda, to przynajmniej będę obok – wyszeptała, ponownie się w niego wtulając i przymykając oczy.
♥
Pokiwała głową na znak, że rozumie o czym mowa i również cicho westchnęła, ale z innego powodu. Choć sytuacja była trudna, a temat ciężko, Claire mimo wszystko była rozczulona miłością brata do brata. Szczęśliwą miłością, szczerą. Ona przecież też miała rodzeństwo, ale jej więź z Enzo była zupełnie inna. Mieli tylko siebie, tylko na sobie wzajemnie polegali. A brat Evana miał pełną rodzinę, na którą mógł liczyć i właśnie to tak bardzo ją rozczuliło. To, że ktoś może być tak kochany przez innych ludzi. Tak przynajmniej odbierała to Claire.
OdpowiedzUsuń- I zrobiłeś wszystko, co w tamtym momencie mogłeś – zauważyła cicho. – Wiesz, jestem pewna, że on o tym wiedział. I doceniał to, że ma przy sobie kochających ludzi. Bo koniec końców to się powinno liczyć. Życie w czyjejś świadomości. Nie możesz się obwiniać, bo nie odebrałeś mu tego czasu. Tak po prostu się stało – wyszeptała, nie odsuwając się od bruneta. Jego bliskość była tak kojąca, że Claire nie potrzebowała nic więcej. Nawet wyżycie się przestało mieć znaczenie, więc pokój stopniowo przekształcał się w coś innego. Obok czarodziejów pojawiła się kremowa kanapa, pod ich stopami miękki dywan, który blondynka wyczuła bosymi palcami, a w jednej ze ścian zmaterializował się kominek. Przy kanapie były dwa przepastne fotele, a pomiędzy nimi szklany stolik z drewnianymi nóżkami. Samo pomieszczenie nie było zbyt duże, ale wystarczające dla dwóch osób. Światło było jakby przydymione, dzięki czemu w pokoju panował półmrok. Tak wyglądał salon w domu Summersów, zanim urodził się Enzo.
- Jako nauczyciel podobno się sprawdzasz. Panie profesorze – powiedziała, spoglądając na mężczyznę z leciutkim uśmiechem. Uśmiech szybko zniknął, a jego miejsce zajął bliżej nieokreślony grymas. – Nie możesz składać takich obietnic, Evan. Nie wiesz, co jeszcze może się stać… - zauważyła i zagryzła dolną wargę, żeby ukryć jej drżenie. – Wiem. On na pewno też to wiedział – dodała szeptem i znowu wtuliła się w ciepłe ciało. Im dłużej trwali w uścisku, tym wyraźniejsza była myśl, że Claire ponownie zadurzyła się w Helsby’m, ale tym razem nie miało to nic wspólnego ze szczeniackim zauroczeniem. Wyobrażała sobie rzeczy, których akurat ona nie powinna sobie wyobrażać. Wybiegała myślami w przyszłość, chociaż to też nie powinno mieć miejsca.
Potrząsnęła głową i odsunęła się od mężczyzny, ale nie na długo. Ułożyła dłonie na jego torsie, popychając go do tyłu, żeby opadł na kanapę, a sama wgramoliła się okrakiem na jego kolana. Oplotła ramionami jego szyję i wtuliła twarz w jej zgłębienie, oddychając przyjemnym zapachem perfum. Uwielbiała to, w jaki sposób mąciły jej w głowie.
- Możemy sobie tutaj tak po prostu posiedzieć i udawać, że nas nie ma? – wymruczała niewyraźnie.
♥
Jak miała go w takiej sytuacji nie pocieszać? Nie wyglądał na osobę, która do końca pogodziła się ze śmiercią kogoś bliskiego, oczywistym więc jest, że Claire chciała mu choć trochę odjąć z tego bólu, który w sobie nosił. Ale głupotą byłoby pokłócenie się o coś takiego, dlatego dziewczyna zagryzła dolną wargę i pokiwała delikatnie głową, dając znać, że przyjęła do wiadomości.
OdpowiedzUsuń- Doceniam to, że mi powiedziałeś – odparła, posyłając mu smutny uśmiech i jeszcze mocniej wtuliła się w ciepłe ciało. Nie chciała, by wypuszczał ją ze swoich ramion. Potrzebowała jego bliskości, choć nie sądziła, że kiedykolwiek się to stanie. Bała się wszelkiego dotyku, starała się nie dopuszczać nawet do przypadkowych muśnięć ramion na korytarzach podczas mijania się z innymi ludźmi.
A teraz stała, obejmując kogoś, pozwalając się obejmować i rozkoszując się przyjemnym łaskotaniem w podbrzuszu. To było równie niewyobrażalne jak całowanie, a mimo wszystko robiła to z Evanem kilka razy i nie miała żadnych oporów.
- Nie myśl o tym – poprosiła cichym głosem i ścisnęła jego dłoń swoimi palcami. – To może cię doprowadzić do szaleństwa, uwierz. A wolałabym, żeby tak się nie stało – dodała, zanim pchnęła bruneta w kierunku kanapy.
Zadrżała delikatnie, czując jego ręce na swoich biodrach. W tym dotyku nie było nic zdrożnego, a Claire i tak zaznała dziwnego łaskotania w brzuchu. Na tym etapie nie umiała jednak określić, czy miało ono pozytywny wydźwięk.
Nie spodziewała się takiego pytania. Rozchyliła lekko wargi, ale z powrotem je zamknęła, nie mając pojęcia, jaką odpowiedzią uraczyć Evana. Powtórzyła ten gest kilka razy, aż w końcu, po naprawdę długim zastanowieniu, ujęła twarz mężczyzny w dłonie i przysunęła swoją własną, a następnie trąciła nosem jego nos i złożyła na ustach delikatny, przepełniony czułością pocałunek, który trwał tak długo, aż Claire zabrakło tchu.
- Lubię cię – powtórzyła swoje wcześniejsze słowa lekko zachrypniętym głosem i uniosła jedną rękę, by przeczesać palcami kręcone włosy Helsby’ego. Na koniec nieco mocniej pociągnęła za jeden z kosmyków i uśmiechnęła się kącikiem ust. – Lubię z tobą być, wygłupiać się, rozmawiać, kłócić, spać… przy tobie zapominam o tym, co się stało. Lubię też, kiedy mnie dotykasz i przytulasz. Bo ci ufam i wiem, że… Że nie zrobisz mi krzywdy. I nawet kiedy było między nami źle, ty i tak zostałeś. Więc… - urwała i wzięła głęboki wdech, opierając swoje czoło na czole mężczyzny i przymykając powieki. – Chcę, żeby to trwało. I żeby tak właśnie wyglądało. Pod warunkiem, że ty też tego chcesz… - wyszeptała.
❤️
Chciała cieszyć się wspólnymi chwilami i na początku rzeczywiście tak było. Uśmiechała się szczerze, obejmowała mężczyznę, z którym najwyraźniej tworzyła związek i wszystko nareszcie wydawało się być w porządku.
OdpowiedzUsuńAle z chwilą, w której Evan oparł ręce na jej plecach, Claire uświadomiła sobie, że nic nie jest w porządku. Poznał jeden sekret, niewykluczone, że znał też ten o ojcu śmierciożercy, bo to akurat była tajemnica poliszynela, ale nie znał tego, który dziewczyna ukrywała jeszcze skrzętniej, niż informację o gwałcie.
Skuliła ramiona, jakby dotyk bruneta nagle zaczął parzyć i wyswobodziła się z dotychczas przyjemnych objęć.
- Wiem, że wszystko teraz psuję – zaczęła cicho i powoli zsunęła się z kolan Evana. Wyprostowała się i odsunęła kilka kroków. – Ale jeśli ta cała sprawa Summers-Helsby ma zadziałać, muszę ci jeszcze coś powiedzieć. I mam nadzieję, że… To nie zmieni tego, co jest między nami – powiedziała wciąż przyciszonym głosem, chociaż wiedziała, że w tym pokoju nikt jej nie usłyszy. Chyba chodziło o to, że zaczęła się trząść i obawiała się, że z jej gardła może wydobyć się jedynie rozedrgany odgłos.
- To, co zrobił Murray… On… N-nie tylko mnie… - urwała i wzięła głęboki wdech. Nigdy wcześniej nie nazwała tego w ten sposób, nawet we własnej głowie. To był incydent. Wykrzyczała to pod wpływem veritaserum, ale nie świadomie. - …zgwałcił – dokończyła, choć bardziej pasowałoby określenie, że wypluła to słowo. – Postarał się, żebym nigdy nie zapomniała, jak mam się zachowywać – wyszeptała i obróciła się powoli plecami do Evana. Trzęsącymi się rękami sięgnęła krawędzi bokserki, którą miała na sobie i zdjęła z siebie materiał. Przymknęła powieki, spod których niekontrolowanie wypłynęły łzy i pozwoliła, by metamorfomagia przestała działać. Na plecach zaczęły pojawiać się koślawe, głębokie blizny, tak głębokie, że gdyby Claire ich nie ukryła, przebijałyby przez bluzkę. Biegły przez całe plecy, zaczynając się w połowie łopatek, a kończąc nad miednicą. Bill zrobił to za pomocą różdżki, ale w taki sposób, że dziewczyna krzyczała wniebogłosy. Bardziej niż wtedy, gdy ją gwałcił. A on cały czas powtarzał, że teraz nie zapomni, że ma być grzeczna.
Skóra w końcu przestała się zniekształcać, a oczom Evana ukazał się napis good girl w całej swej okazałości. Nawet Enzo nie miał pojęcia, że coś takiego znajduje się na ciele Claire. Nie była gotowa, żeby to pokazać, ale stojąc tak i ściskając w dłoniach swoją bluzkę tak mocno, że zdrętwiały jej palce, uświadomiła sobie, że nigdy nie nadejdzie moment, w którym będzie chciała to zaprezentować. Więc po prostu to zrobiła, nie myśląc o konsekwencjach.
- Jeśli to za wiele… Zrozumiem – wyszeptała, nie mając odwagi obrócić się i spojrzeć na Evana. Nie próbowała też ocierać łez, które wciąż płynęły po jej policzkach nieprzerwanym potokiem.
❤️
Wyobraźnia podpowiadała jej same najczarniejsze scenariusze. Nie chciała żegnać się z Evanem. Nie teraz, kiedy czuła, że w końcu ma obok siebie kogoś, z kim mogłaby być szczęśliwa, kto ją akceptuje. Ale czy na pewno? Może wydawało mu się, że da sobie z tym radę? Krzywda, która spotkała Claire, nie była czymś, nad czym można przejść do porządku dziennego, a ona nie bez powodu była sama. Związek zawierał w sobie rzeczy dla niej nieosiągalne, jak bliskość, intymność, namiętność. Nie łudziła się, że Evan nie ma takich potrzeb. I zastanawiała się, czy to przetrwa, kiedy on również zda sobie sprawę z ich obecności.
OdpowiedzUsuńA zamiast stwierdzenia, że to zbyt wiele, usłyszała słowa wsparcia i rozpłakała się jeszcze bardziej. Ukrywała to tak długo w obawie, że będzie wytykana palcami, że w świadomości innych ludzi stanie się ofiarą, tą zgwałconą Summers. Nie chciała tego, nie potrzebowała litości i współczujących spojrzeń. Potrzebowała natomiast normalnego traktowania i kogoś, kto zrozumie, z czym się mierzyła.
I właśnie to dostawała. Od mężczyzny, który mocno ją teraz obejmował i twierdził, że chce z nią być. Łkając, wczepiła palce w koszulkę, którą brunet miał na sobie i stanęła na palcach, chcąc znaleźć się jeszcze bliżej niego. Wtulała się w niego tak długo, aż przestały nią targać spazmy, a łzy wyschły na jej policzkach. Wówczas skupiła się na tyle, by zmienić wygląd swoich pleców na normalny i odsunęła się troszeczkę, spoglądając na twarz Evana.
- Dlaczego… - zachrypiała i odchrząknęła. – Nie mogliśmy na siebie trafić, kiedy jeszcze się tu uczyliśmy? Tak wiele rzeczy mogłoby się potoczyć inaczej… - westchnęła cicho. Przestała ściskać z całej siły materiał koszulki i przesunęła ręce w górę, żeby spleść dłonie na karku krukona. Jej własna bokserka znalazła się jakiś czas temu na podłodze, ale Claire tak ciasno przylegała do Evana, że nawet się nie wstydziła. Poza tym naprawdę mu ufała. I pokazała swoją największą skazę, więc teraz mogło być tylko lepiej. – Masz ochotę się upić? – spytała, gotowa w każdej chwili przedstawić pokojowi swoją kolejną potrzebę. – Bo ja chyba tak. A skoro i tak chcemy tutaj siedzieć i skupiać się na sobie… Hm? – zaproponowała i musnęła wargami usta Helsby’ego. Delikatnie wyplątała się z jego objęć i natychmiast schyliła po bluzkę, żeby ją na siebie wciągnąć, a potem na moment przymknęła powieki. Na szklanym stoliku pojawiła się butelka ognistej i dwie szklanki. Claire podeszła do mebla i odkręciła alkohol, by rozlać go do szklanek. Napełniwszy je, podniosła obie i wróciła do Evana, wręczając mu szkło z trunkiem. – Może jak się upijemy, przestaniemy być tacy skrzywdzeni – mruknęła, uśmiechając się lekko kącikiem ust.
♥
Dotyk mężczyzny był kojący, a jego zapach mącił Claire w głowie, więc byłaby głupia, gdyby zechciała od niego uciec. Co on w sobie miał, że dziewczyna darzyła go tak ogromnym zaufaniem mimo tego, jak zachował się kilka tygodni temu? Dlaczego jej instynkt ucieczki zdawał się teraz całkowicie uśpiony, jakby jego ramiona były najbezpieczniejszym miejscem na ziemi?
OdpowiedzUsuńOdpowiedź była najprostsza z możliwych, choć tej Summers starała się do siebie nie dopuszczać, zwłaszcza, że dopiero coś zaczęło się między nimi rozwijać. Ale to była stara historia, bowiem Evan był jej dziecięcym zauroczeniem, a teraz jedynie to zauroczenie przybrało na sile. To, w jaki sposób się z nią obchodził, jak jej pomagał, że po prostu był, sprawiało, że gryfonka nie widziała w nim jedynie przyjaciela. Wpadła po uszy, zakochała się, a im dłużej stali przytuleni do siebie w ten sposób, tym mocniej utwierdzała się w swoich uczuciach. Uczuciach, na które było zdecydowanie za wcześnie, jeśli wziąć pod uwagę, że pierwszy raz całowali się dziś rano i tak naprawdę jeszcze nie określili, w jakim kierunku to wszystko zmierza.
- Dziękuję – powiedziała po prostu i zsunęła dłonie po ramionach Evana, żeby zacisnąć palce na jego nadgarstkach. Wbijając spojrzenie w jego oczy, uśmiechnęła się nieco szerzej, jakby chciała pokazać, że najgorszy kryzys minął i wszystko wraca do normy. Ona wraca do normy. Nie tylko w odniesieniu do obecnej sytuacji, ale w ogóle.
Stuknęła swoją szklankę o szklankę krukona i pokiwała głową z zagryzioną wargą.
- Żebyśmy byli mniej skrzywdzeni – powtórzyła cicho. – Ja chyba już jestem – dodała niemal szeptem. Podążyła grzecznie w kierunku kanapy i usiadła na niej w identyczny sposób jak Evan. Przylegali do siebie kolanami, a Claire pochyliła się nieznacznie do przodu, żeby znaleźć się odrobinę bliżej.
- Zdecydowanie – potwierdziła i upiła trochę alkoholu. – Gdybyś trzymał się planu, w najlepszym wypadku leczyłbyś mnie z poparzenia jakimś wybitnie prostym eliksirem, który spieprzyłam – mruknęła, uśmiechając się kącikiem ust i opróżniła szklankę do końca. Wychyliła się w bok i odstawiła ją na miękki dywan przed kanapą, a następnie wyprostowała się i wyciągnęła przed siebie ręce, żeby umieścić je na udach Evana. Podciągnęła się odrobinę, tym samym znajdując się bliżej jego twarzy i poszerzając uśmiech. Claire rzadko piła, właściwie w ogóle nie ruszała alkoholu, więc kilka łyków wystarczyło, żeby zaczęła odczuwać przyjemne mrowienie w kończynach. Wiedziała, że następna dawka jeszcze bardziej ją rozluźni, a kolejna sprawi, że będzie po prostu pijana. – Obiecałeś, że trochę mnie podszkolisz – wyszeptała, zbliżając się jeszcze bardziej, aż w końcu dotknęła nosem policzka bruneta. – Panie profesorze – dodała na sam koniec zaczepnym tonem. Nie wiedziała, skąd w niej takie zachowanie. Chciała to zrzucić na karb alkoholu, ale nie mogła, bo to jeszcze nie był ten stan upojenia. Nie, po prostu pragnęła się tak przy nim zachowywać i czuć się przy tym swobodnie, bezpiecznie, nie bać się. W tym momencie tak się właśnie czuła.
♥
Claire westchnęła cicho, jakby rozmarzona i poprawiła się na kanapie, przysuwając się jeszcze bliżej Evana. Po krótkiej chwili namysłu rozplotła nogi i oparła je na udach bruneta, aż w końcu całkowicie zrezygnowała z siedzenia na kanapie i uniosła się na moment, żeby ostatecznie usiąść okrakiem na jego biodrach. Tym razem jednak nie wtuliła się w ciepłe ciało, oplotła natomiast ramionami jego kark, a twarz odsunęła na naprawdę niewielką odległość, najwyżej kilku centymetrów, nie odrywając przy tym spojrzenia od ciemnych oczu.
OdpowiedzUsuń- Ile będzie mnie to kosztowało, panie profesorze? – spytała mrukliwie, uśmiechając się łobuzersko. Czuła procenty rozchodzące się po jej krwiobiegu i niewykluczone, że gdyby nie one, nie byłaby w tym momencie taka odważna. Claire nie flirtowała, nie umiała tego robić. A przynajmniej trzeźwa Claire, bo ta po jednej szklaneczce whisky zdawała się zupełnie inną osobą. Gdyby nie była tak bardzo zaabsorbowana Evanem, dolałaby sobie złocistego trunku, pozwalając, żeby ta druga ona całkowicie wybiła się na powierzchnię i przejęła kontrolę nad jej strachem, spychając go daleko w głąb podświadomości. – Jak bardzo cenny okaże się pana czas? Och, a co, jeśli okażę się beznadziejnym przypadkiem, który nie przyswaja wiedzy? Wolałabym nie wysadzić nas w powietrze – westchnęła z udawanym zrezygnowaniem i odsunęła się, bowiem ciekawość okazała się na tyle silna, że nie dawała jej spokoju. Chciała wiedzieć, jak daleko zabrnie, jak bardzo ufa Evanowi, do którego momentu wszystko z jej umysłem będzie w porządku.
Wyciągnęła się w bok, nie mając zamiaru schodzić z kolan bruneta i złapała za szyjkę butelki. Nalała do swojej szklanki nieco więcej niż poprzednio, ale nie wypiła całej porcji od razu. Odstawiwszy butelkę na podłogę, ponownie objęła kark mężczyzny, z uśmiechem wpatrując się w jego twarz.
Zarumieniła się, ale tym razem nie próbowała tego ukryć. Jedynie odetchnęła nieco głębiej, żeby pozbyć się choć trochę uczucia przejmującego gorąca.
- Naprawdę tak myślisz? – wyszeptała, poważniejąc. – Po tym, co ci pokazałam… Wciąż uważasz, że jestem… Piękna? – spytała i odrobinę ściągnęła łopatki. Napis zniknął jakiś czas temu, ale nie znaczyło to, że zniknął też z pamięci Claire. – Nie wiem czy mam ci wierzyć, czy mówisz to tylko po to, żeby mówić – powiedziała w końcu, prostując się i przykładając krawędź szklanki do ust. Cały czas siedziała na kolanach Helsby’ego, cały czas była blisko, ale pijacka radość, która dopiero zaczynała w niej kiełkować, nagle jakby zgasła. – Znowu wszystko schrzaniłam, prawda? – mruknęła z niezadowoleniem. – Przepraszam. To zwyczajnie… Nie jest takie proste, mimo że bardzo bym chciała, żeby było… Napraw mnie. Proszę… - wyszeptała. Nie wiedziała, o co go prosi. O wymazanie wspomnień? O zmienienie ich? O to, żeby po prostu przy niej był, bez względu na wszystko? Żeby pomógł jej poczuć cokolwiek innego, poza strachem i wspomnieniem bólu, który jej wtedy towarzyszył? Nie była gotowa ani zdecydowana na żadną z tych rzeczy, ale jedyne, co wiedziała na pewno, to że nigdy nie nadejdzie odpowiednia chwila. Tak samo jak z pokazaniem napisu szpecącego jej plecy czy wyznaniem, że została zgwałcona. To po prostu się stało, więc może kluczem było działanie, a nie myślenie o działaniu?
I właśnie to zrobiła. Zadziałała. W akcie nagłej rozpaczy wypiła swoją porcję alkoholu do końca i nie odkładając szklanki, ponownie objęła Evana, wyciągając się w jego stronę. Żarliwie wpiła się w jego usta, jakby pocałunek miał jej zastąpić życiodajny tlen.
♥
Prychnęła cicho, ale wciąż z uśmiechem na ustach i nieco teatralnie wywróciła oczami. Osobiście nie uważała, żeby eliksiry były jej wybitnie potrzebne do życia, wystarczył ten, który jakiś czas temu koncertowo spieprzyła, chociaż, jeśli dzięki temu miała spędzać jeszcze więcej czasu z Evanem, mogła rozważyć na poważnie te, nazwijmy to, korepetycje. Wątpiła, żeby miały coś wspólnego z nauką, ale na tą Claire nie miała parcia.
OdpowiedzUsuń- Poważnie? I żadnych zniżek czy specjalnego traktowania dla ulubionych uczennic? – spytała wciąż tym samym, nieco mrukliwym głosem i pokręciła głową, cmokając z niezadowoleniem. – Rozczarował mnie pan, panie profesorze. Myślałam, że się lubimy – dodała i w przypływie nagłej czułości ucałowała policzek bruneta, wzdychając przy tym jego zapachem, od którego zaszumiało jej w głowie. Powinna się już dawno do tego przyzwyczaić, w końcu każdej nocy czuła tę samą woń, śpiąc wtulona w ciepłe ciało. Ale im więcej czasu mijało, tym większe wrażenie robił na niej cały Helsby. Chociaż do tej pory nie sądziła, że to w ogóle możliwe.
Pragnęła uwierzyć w jego słowa. Pragnęła, żeby to jedno wydarzenie jej nie definiowało, ale w tym wypadku nie mogła się z nim zgodzić. Tamta noc wywróciła jej życie do góry nogami, zmieniła wszystko, co Summers znała i pozostawiła po sobie jedynie pustkę powoli wypełnianą przez strach.
Tylko, że ona nie chciała się już bać. Chciała normalnego życia; chłopaka, którego może przytulać bez obaw, że spanikuje, kiedy coś zacznie między nimi kiełkować; pracy, w której będzie się spełniać; nocnych spacerów, które kiedyś tak uwielbiała, bez obezwładniającego uczucia strachu. Po tylu latach miała dość przeżywania tamtego wydarzenia raz za razem na nowo.
Właśnie dlatego całowała bruneta tak, jakby od tych pocałunków, od tego, co się między nimi dzieje, miała zależeć cała jej przyszłość. Obejmowała go mocno, przytrzymując przy sobie, a całym ciałem przylgnęła do twardego torsu. Tak bardzo zatraciła się w tej bliskości, że wypuściła z ręki szklankę, która potoczyła się po kanapie i z głośnym brzdękiem spadła na podłogę, tłukąc się w drobny mak. Ale nawet to nie oderwało myśli Claire od Evana.
- Zrób wszystko, żeby tamto zniknęło – wyszeptała pomiędzy spazmatycznymi wdechami. Serce biło jej tak szybko i głośno, że mogłaby przysiąc, iż dźwięk ten rozchodzi się po całym pomieszczeniu. Oddech miała nierówny i płytki, a ciało raz za razem oblewała fala gorąca, sprawiając, że związane w kitkę włosy przykleiły jej się do karku.
Czując ruch materiału, Claite odsunęła się od mężczyzny i drżącymi rękami sięgnęła krawędzi bluzki. Przez chwilę trwała tak z zamkniętymi oczami, a myśli obijały się o wnętrze jej czaszki boleśnie i z zawrotną prędkością.
Potem zdjęła z siebie bokserkę i wypuściła ją spomiędzy palców, by już sekundę później powrócić do warg Evana.
- Chcę… - zdołała wyszeptać pomiędzy pocałunkami, ale nie wypowiedziała więcej słów. Bo czego tak naprawdę chciała? Zapomnieć o strachu i bólu. Jednak nie miała dość sił, żeby to wyznać.
♥
Potwierdzenie, że postara się zabrać wszystko, co było złe, w tej chwili pozostawało wszystkim, czego potrzebowała. Dlatego spoglądając przez krótki moment w ciemne oczy mężczyzny, pokiwała głową i stłumiła w sobie instynkt każący jej uciekać. Wiedziała bowiem, że jeśli nie zrobi tego tu i teraz, innej okazji nie będzie. A nawet jeśli, Claire nie dopuści do siebie Evana. Teraz w jej organizmie krążyły procenty pchające ją ku dalszemu działaniu i miała dobitną świadomość tego, że gdyby nie one, nie znaleźliby się w tak intymnej sytuacji. Zepchnęła jednak tę informację w podświadomość, nie chcąc myśleć o tym, czego będzie lub nie będzie żałować.
OdpowiedzUsuńOdrobinę ściągnęła ramiona, odruchowo chcąc zasłonić swoje ciało, ale przecież sama się rozebrała. Z tą myślą powoli się rozluźniła, oddając się przyjemności, która stopniowo przebijała się przez dyskomfort. Odchyliła głowę do tyłu i cicho westchnęła pod wpływem pocałunków, którymi Evan obdarowywał jej szyję, jednocześnie wplatając palce jednej ręki w jego włosy, a drugą wsuwając pod materiał koszulki, którą mężczyzna wciąż miał na sobie.
Czując, że jej jasne kosmyki wysuwają się z gumki, Claire wyprostowała się i delikatnie potrząsnęła głową, a włosy rozsypały się po jej ramionach i plecach. Spojrzawszy prosto w ciemne tęczówki, dziewczyna zagryzła dolną wargę i uśmiechnęła się nieśmiało kącikiem ust, prawie niezauważalnie. Zaraz jednak uśmiech zniknął, bo skupiła się na odwzajemnianiu pocałunków, od których kręciło jej się w głowie. Nigdy nie zaszła tak daleko, nigdy też nie całowała się w taki sposób, więc zdziwiło ją delikatne pieczenie nabrzmiałej skóry, ale stłumiła w sobie panikę, w końcu uznając to za normalne. Chociaż dla niej w tej chwili nic nie było normalne i znajome.
- Boję się – wyznała w końcu cichutkim, ledwie słyszalnym szeptem, gdy odsunęli się od siebie na moment, żeby zaczerpnąć tchu. – Chcę, ale się boję… Nie skrzywdzisz mnie, prawda? – wyszeptała, gładząc gorącą dłonią równie gorący policzek bruneta. Nie czekała na odpowiedź, wystarczyło jej bowiem to, co zobaczyła w jego oczach. Te Billa błyskały nienawiścią, determinacją i czymś, co Claire określała mianem zwierzęcego. Natomiast w ciemnych tęczówkach Helsby’ego nie zobaczyła żadnej z tych rzeczy, właśnie dlatego zjechała rękami w dół przez jego tors, aż złapała krawędzie koszulki i podwinęła ją, następnie zdejmując i odrzucając na podłogę lub szklany stolik, nie miała czasu skupiać się na tym, gdzie lądują ich rzeczy. Zaraz dołączył do nich biustonosz, który dotychczas miała na sobie, a każdy ruch jej rąk stał się nerwowy i drżący. W końcu znalazła dla nich miejsce na policzkach Evana i wpiła się w jego wargi, nie rejestrując nawet, że spod jej zaciśniętych powiek wypływają łzy.
♥
Nie potrzebowała werbalnych zapewnień, wystarczyło jej to, co widziała w twarzy Evana. Pewnie tylko to sobie wmawiała, jak to naiwna, zakochana dziewczyna, ale zobaczyła w niej odbicie tego, co sama czuła do mężczyzny. To z kolei sprawiło, że zrobiła się spokojniejsza i z całą mocą uwierzyła, że może mu w pełni zaufać.
OdpowiedzUsuńAlbo udręczony latami przeżywania tragedii mózg płatał jej figle i widziała dokładnie to, co chciała zobaczyć.
Wątpiła, by Evan okazał się tego typu facetem, który upchnie ją do szufladki z napisem zaliczona, ale nawet gdyby tak miało się stać… Była w stanie to przełknąć tak długo, jak spełni obietnicę i zabierze od niej wszystkie złe wspomnienia związane z bliskością. A było co zabierać.
- Ufam ci – wyszeptała jedynie w odpowiedzi, zanim ich usta i języki ponownie złączyły się w namiętnym tańcu. Claire przesunęła ręce z policzków na kark mężczyzny i objęła go mocno, przylegając do rozgrzanego ciała. Czując palce na swoich pośladkach westchnęła cicho i zapadła się w miękkich poduszkach kanapy. Dłonie wciąż jej drżały, a łzy płynęły nieprzerwanym strumieniem i znikały w jasnych włosach, jednak Summers jakby nie zdawała sobie sprawy z tego, że coś takiego ma miejsce.
Dopiero szept bruneta sprowadził ją na ziemię. Otworzyła zaczerwienione oczy i wbiła pełne zdziwienia spojrzenie w klęczącego nad nią Evana. Bez jego ciała przy swoim zrobiło jej się cholernie zimno i natychmiast objęła się ramionami, zasłaniając nabrzmiałe z podniecenia piersi. Podniosła się do siadu, nic nierozumiejącym wzrokiem racząc koc. Trafiło to do niej dopiero, gdy wydychane przez Helsby’ego chłodne powietrze owiało jej twarz. Mokre ślady na skroniach i policzkach sprawiły, że dziewczyna dostała gęsiej skórki.
- Och… - zdołała z siebie wydusić, a rumieńce zapiekły ją w policzki. – To… Nie zrobiłeś nic złego, przeciwnie… To ja… - wymamrotała i skuliła się, mocniej obejmując się ramionami. Podkuliła pod siebie nogi i zacisnęła powieki, żeby jej spojrzenie nie ukazało udręczenia. – Mówiłam, że jestem zepsuta… Dziękuję, że chciałeś spróbować, ale… To, co się rozbiło, nie tak łatwo naprawić – powiedziała cicho i otworzyła oczy, posyłając mężczyźnie smutny uśmiech. – Przepraszam. To wszystko moja wina… Gdybym wiedziała… Ja nawet nie czułam, że… Było tak dobrze, ale teraz… - plątała się, nie wiedząc, jakich powinna użyć słów. Ze wstydem opuściła głowę, pozwalając, by kaskada jasnych włosów choć częściowo zasłoniła jej zarumienioną twarz. – Rozumiem, jeżeli tego nie chcesz. Też bym na twoim miejscu nie chciała – wyszeptała jeszcze i szybkim ruchem sięgnęła po koc, żeby zasłonić swoje ciało. Cały czas gapiła się w poduszki kanapy. Nie potrafiła popatrzeć mu w oczy. Nie teraz. – Przepraszam – powtórzyła cichutko, mając ochotę zapaść się pod ziemię. Czuła się winna. Czego, tego sama do końca nie potrafiła zdefiniować, ale wstyd przygniatał ją tak bardzo, że skuliła się, objęła nogi ramionami i oparła czoło na kolanach, nie mając odwagi się wyprostować.
❤️
On mówił jedno, a Claire wiedziała drugie. Świadomość, jak bardzo była rozbita, napawała ją okropnym uczuciem, którego nie chciała w sobie nosić. Rzucenie oblivite mogłoby rozwiązać tak wiele i wiele razy o tym myślała, ale z drugiej strony… Chciała o tym pamiętać. Wiedzieć, skąd wzięły się obrzydliwe blizny na plecach, skąd bezsenność i silne poczucie, że nikomu nie może ufać.
OdpowiedzUsuńNikomu poza bratem. I teraz do wąskiego grona dołączył Evan. A może reakcja jej organizmu była swego rodzaju testem? Może podświadomie chciała sprawdzić, czy brunet spełni obietnicę i nie będzie naciskał?
- Nigdy nie będę gotowa – odpowiedziała od razu zachrypniętym głosem. Uniosła na mężczyznę poważne spojrzenie i na krótką chwilę zagryzła dolną wargę, zastanawiając się, czy powinna mu o tym mówić. Z jednej strony to było coś, co wolała zachować dla siebie, a z drugiej… Powiedziała mu już tak dużo, że nie powinna mieć oporów przed kolejnymi wyznaniami. – Tak samo jak na opowiedzenie o tym. I pokazanie pleców. Na seks też nigdy nie przyjdzie odpowiedni czas. Ale znasz prawdę, widziałeś ten… Napis… Więc jeśli mam nie być gotowa, to chcę nie być gotowa z tobą – wyznała, z całej siły starając się nie oderwać spojrzenia od oczu mężczyzny. – Nie wiem, co się stanie, jak moje ciało zareaguje… Jak zresztą widać. Ale ja tego chcę. Chcę zastąpić to złe wspomnienie dobrym, rozumiesz? Zamknąć tamten rozdział – westchnęła cicho i wtuliła się w nagi tors bruneta. Przymknęła powieki i delikatnie musnęła wargami skórę na jego klatce piersiowej, oddychając głęboko. – Ufam ci – powtórzyła, choć nie wiedziała, czy to cokolwiek zmieni. Ostatecznie więc zamilkła, a po dłuższej chwili otarła wilgotne policzki. Łzy przestały płynąć jakiś czas temu, oczy stopniowo przestawały być czerwone, a drżące dłonie Claire oparła na brzuchu Evana i z ulgą zauważyła, że palce moment później już się nie trzęsły.
- Chcę się z tobą kochać – oznajmiła w końcu, starając się, żeby jej głos zabrzmiał pewnie.
Nie czekając na reakcję krukona, wyprostowała się, zrzucając koc ze swoich ramion. Ponownie objęła jego kark i odnalazła wargami nabrzmiałe od pocałunków usta. Udami ścisnęła zakryte materiałem dresów biodra i pociągnęła Evana tak, że wylądowała plecami na kanapie, a on nad nią, dokładnie w takiej pozycji, w jakiej byli zanim wszystko się schrzaniło. Ani na moment nie przestała go całować, nawet wtedy, gdy pod wpływem wstrząsu zderzyły się ze sobą ich zęby. Ból szybko minął, została przyjemność, którą Claire wręcz desperacko starała się czerpać każdą komórką swojego ciała.
♥
Westchnęła cicho, nie odpowiadając na stwierdzenie, które właśnie padło z ust Evana. Owszem, przez kilka rzeczy przeszli razem, ale to nie znaczyło, że Claire było lżej. Przeciwnie, okej, dobrze było komuś zaufać, bo przecież szkoła nie huczała od plotek, czyli znaczyło to tyle, że Helsby nikomu nie zdradził jej sekretu, ale czuła się źle, obarczając kogoś swoimi problemami.
OdpowiedzUsuńWychodziło więc na to, że Claire miała kolejną przeszkodę do pokonania. Tym razem przeznaczoną tylko dla niej i umiejscowioną w jej głowie, a nie na ciele.
Ale potem nie miała czasu się nad tym zastanawiać. Całkowicie pochłonęło ją całowanie i bycie całowaną przez Evana. Przylegała go niego na całej długości swojego drobnego ciała, oplatała go rękami i nogami tak mocno, że kończyny niemal jej zdrętwiały, zupełnie jakby się bała, że brunet odsunie się w najmniej odpowiednim momencie. Dlatego też chwilę trwało, zanim rozluźniła mięśnie na tyle, żeby mógł zsunąć się z pocałunkami niżej. Rozchyliła wargi, łapczywie łapiąc w płuca powietrze i szybko pokiwała głową na znak, że rozumie, że przyjęła do wiadomości i na pewno powie, jeśli coś będzie nie tak.
Nie mogła się zdecydować czy patrzeć na Evana, czy zacisnąć powieki, więc raz robiła to, a raz to. Jednak kiedy jego palce znalazły się pod gumką legginsów, Claire uniosła się na łokciach i otworzyła oczy, nawet na moment nie odrywając spojrzenia od ciemnej czupryny i przystojnej twarzy. Bill miał jasne, krótkie włosy i blizny po trądziku, więc jej umysł nawet nie próbował podmienić znajdujących się nad nią osób. Musiała natomiast patrzeć na Evana przez cały czas, nie była bowiem pewna, czy mózg nie zacznie płatać jej figli. Po prostu potrzebowała widzieć, że to on.
Przez cały proces zdejmowania dolnej części garderoby była bierna, jakby na moment straciła władzę nad swoim ciałem. Dopiero dostrzegłszy błyszczące spojrzenie Helsby’ego przesuwające się po jej ciele, dziewczyna otrząsnęła się z letargu i podparła się na rękach, żeby w następnej kolejności klęknąć naprzeciwko bruneta. Na kolanach dotarła jak najbliżej mężczyzny i ujęła jego twarz w swoje dłonie, po czym złożyła na wargach delikatny pocałunek. Czuła na biodrze jego twardą męskość wyraźnie uwypuklającą materiał dresów, które Evan miał na sobie i drżała na całym ciele, nie potrafiła jednak określić, czy jest to drżenie ze zniecierpliwienia i ekscytacji, czy może ze strachu.
- Będziesz delikatny, prawda? – wyszeptała z trudem, odsunąwszy się od jego ust. Popatrzyła prosto w ciemne oczy byłego krukona. Nie miała pojęcia, po co w ogóle o to zapytała, skoro wiedziała, że przecież będzie.
Dlatego nie czekała na odpowiedź. Zamiast tego podążyła dłońmi przez klatkę piersiową i umięśniony brzuch, aż dotarła do materiału dresowych spodni i wsunęła pod niego palce, ani na chwilę nie przestając przy tym wbijać wzroku w brązowe tęczówki Evana. Drżącymi rękami zdjęła spodnie i bokserki do połowy ud mężczyzny, ale nie miała odwagi zabrnąć dalej, wliczając w to rozebranie się do końca. Liczyła, że on to zrobi za nich oboje.
♥
Powoli wykonała polecenie. Bardzo powoli, bo mózg jakby odłączył się od ciała i musiała głęboko się zastanowić, jak w ogóle porusza się rękami czy nogami. Początkowo przysiadła na piętach, przez cały czas patrząc przy tym prosto w oczy bruneta. Potem podparła się za plecami na dłoniach i wysunęła spod siebie nogi, aż w końcu opadła najpierw na łokcie, by następnie położyć się na miękkich poduszkach kanapy. Obserwowała, jak Evan się rozbiera, jak układa się nad jej ciałem, jak składa delikatne, przyjemne pocałunki na jej rozgrzanej skórze. Nie zaprotestowała, kiedy ją rozebrał. Nawet gdyby chciała… Nie była pewna, czy potrafiłaby się odezwać.
OdpowiedzUsuńNa całe szczęście nie chciała, bo podobało jej się wszystko, co Helsby z nią robił. Miała ochotę zamknąć oczy i poddać się całkowicie jego działaniom, ale… Nie mogła na niego nie patrzeć. Musiała wiedzieć i widzieć, że to na pewno on, że nie zmienił się nagle w kogoś, kogo nie chciała przy sobie mieć.
Jego pocałunki i delikatny dotyk rozbudziły w niej nadzieję, że da się zastąpić złe wspomnienia dobrymi. Całkowicie nie kontrolując tego, co się z nią dzieje, pozwoliła jasnym włosom przybrać kolor zieleni. Ale chyba sama tego nie zauważyła.
Oplotła Evana nogami, a rękami sięgnęła pod jego ramionami, żeby zatrzymać dłonie na plecach i pogładzić je kilkoma powolnymi ruchami. Do czasu, kiedy Evan wpił się w jej wargi i sięgnął pulsującej pożądaniem kobiecości. Wtedy palce zastąpiły paznokcie, a Claire zostawiła na jego skórze czerwone ślady. Mimowolnie szarpnęła przy tym biodrami, ale zaraz się uspokoiła, uświadamiając sobie, że przecież się zgodziła, powiedziała, że tego chce, a dotykał jej ktoś, kto obiecał, że nigdy jej nie skrzywdzi.
Odepchnęła pierwsze oznaki ataku paniki i stęknęła cicho pod dotykiem bruneta, stopniowo się rozluźniając. Przestała tak kurczowo ściskać nogami biodra Helsby’ego i rozluźniła palce, uwalniając jego plecy od swoich paznokci. Jedynie oddech i serce przyspieszyły, ale nie miało to nic wspólnego ze złymi odczuciami, przeciwnie; czuła, jak przyjemne dreszcze zaczynają się rozchodzić po jej podbrzuszu, jak obejmują coraz większy obszar i sprawiają, że na skórze pojawiła się gęsia skórka.
Było jednak coś, czego nie przyjęła i nie odwzajemniła. Nie pocałowała go. Odwróciła głowę w bok, żeby oderwać od siebie jego wargi, a zanim znowu spojrzała na znajdującą się zaledwie kilka centymetrów od jej własnej twarz, wzięła głęboki wdech.
- Nie… - zaczęła zachrypniętym głosem. – Muszę cię widzieć. Nie całuj mnie, patrz na mnie, proszę… - wyszeptała i nie odwracając wzroku, pozwoliła sobie na cichy, przeciągły jęk przyjemności. – Muszę widzieć, że to ty… - dodała znacznie ciszej i uniosła jedną dłoń, układając ją na gorącym policzku Evana.
♥
Z trudem utrzymywała otwarte oczy, tak bardzo były zamglone. Ale musiała. Nie mogła sobie pozwolić na oderwanie wzroku od twarzy Evana, bo obawiała się swojej własnej reakcji. Świadomość, że nie ma do czynienia z Murray’em, w tej chwili nie wystarczała.
OdpowiedzUsuńChoć musiała przyznać, że każdy ruch dłoni bruneta coraz bardziej odrywał ją od rzeczywistości. Zapadała się w przyjemności, pozwalając, by dreszcze w pełni ją pochłonęły. Ale wciąż nie zamknęła oczu.
Problem zaczął się, kiedy Evan zrobił to, co najbardziej ją przerażało. Wsunął w nią palec, zaledwie jeden palec, a Claire z miejsca spięła mięśnie i wstrzymała oddech, spodziewając się porażającego bólu, zupełnie jak wtedy. Poczuła go jednak dopiero po zmianie palca na męskość, ale nie wyglądał tak jak jej wspomnieniach. Bill ją rozrywał. Każdy jego ruch był przepełniony brutalnością, a po wszystkim przez kilka dni nie mogła normalnie chodzić. Nie wspominając o udach ubrudzonych jej własną krwią i zapierającego dech bólu podczas samego aktu.
Teraz… Teraz było nieprzyjemnie, ale to uczucie nijak miało się do tego, co spotkało ją wtedy. A biorąc pod uwagę to, jak zachowywał się Evan, Claire zdała sobie sprawę z tego, że nic gorszego na nią nie czeka, przeciwnie. Teraz mogło być już tylko lepiej, prawda?
I ta świadomość pozwoliła jej się powoli rozluźniać. Przestała napinać zarówno mięśnie kegla jak i nóg, opuściła głowę na poduszkę i nareszcie przymknęła zamglone oczy. Z każdym ruchem bruneta przyzwyczajała się do nowego doznania, upychając je w swojej głowie zamiast złych wspomnień. Wmawiała sobie, że to jest jej pierwszy raz, że wcale nie miał miejsca w łazience prefektów cztery lata temu w środku nocy.
Spełniła jego oczekiwanie i ujęła w dłonie zroszoną potem twarz bruneta, po czym wpiła się w jego wargi, jęcząc pod pocałunkiem.
Nie spodziewała się, że dyskomfort tak szybko zmieni się w coś… Coś dobrego. Odchyliła głowę do tyłu, wzdychając i pojękując, a rytm swoich bioder dostosowała do rytmu narzucanego przez Evana. Napięcie stopniowo narastało, aż w końcu bez ostrzeżenia uderzyło, wyduszając z gardła Claire głośny krzyk i wyginając jej ciało w łuk. Orgazm był tak silny i intensywny, że z oczu dziewczyny popłynęły łzy, a na włosach pojawiły się wszystkie kolory tęczy, bo nie umiała określić, jak się czuje. I dobrze, że nie musiała tego robić. Jedyne, na co się zdobyła, to wbicie paznokci w plecy Helsby’ego i wgryzienie się w jego ramię z jękiem.
♥