be still, my foolish heart, don't ruin this on me

i'm a war of heart versus head and it's always this way, my head is weak and my heart always speaks before i know what it will say

Caireann Byrne


2 XI Knockerra, Irlandia VI rok w Hufflepuffie półkrwi — elastyczna, dziesięciocalowa różdżka w głogu o rdzeniu z włosa jednorożca — patronusa nie udało jej się wyczarować; bogin przybiera formę czarnych walizek — Koło Zielarskie — Zielarstwo, Zaklęcia, OPCM, Eliksiry, OPNMS upchnięte na dnie kufra ulubione książki, od dłuższego czasu w połowie pusta paczka mugolskich papierosów i dwie czerwone szminki, którymi nigdy się nie pomalowała — zadbany storczyk na parapecie powiązania


Czasem wyobraża sobie, że jest córką normalnych ludzi, ma dwa rude koty, młodszą, uroczą siostrzyczkę i starszego, opiekuńczego brata. Chodzi do liceum w rodzinnym, małym mieście, a popołudnia spędza w klimatycznej herbaciarni, przed którą stoją dwie pochylone wierzby. Uczy się całkiem nieźle, ma zgraną paczkę przyjaciół i może porozmawiać o wszystkim z rodzicami — ci przecież zawsze dla niej są. Nigdy nie zapomina o znalezieniu dopasowanej pary skarpetek zawczasu, potrafi zjeść całą tabliczkę czekolady na raz, jej grzywka zawsze dobrze się układa i Carrie jest naprawdę, ale to naprawdę szczęśliwa.

Z tych marzeń wyrywa ją najczęściej syk źle przyszykowanego wywaru na Eliksirach. Wtedy Caireann przypomina sobie, że nigdy w życiu nie miała nawet jednego kota, matka mugolka się jej boi, ojciec auror nie jest z niej zadowolony, a jedyny brat za nią nie przepada. W Hogsmeade ostatnie pieniądze wydaje na nielegalnie pozyskaną Ognistą Whiskey, której smak już dawno przestał wypalać jej gardło, a po powrocie do Hogwartu nie potrafi znaleźć w sobie motywacji do nauki wszystkie eseje robi na ostatnią chwilę i dziękuje Bogu za Zaklęcia i Zielarstwo, bo chociaż na tych lekcjach nie czuje się jak ostatnia kretynka. Rumieni się wściekle w towarzystwie ładnych koleżanek i przystojnych kolegów, Ślizgoni ją trochę onieśmielają, z przyjemnością oddaje potrzebującym karty z Czekoladowych Żab, a w czasie gier Quidditcha kibicuje Puchonom najgłośniej. Od zjedzenia zbyt wielu słodyczy strasznie boli ją brzuch, grzywkę ciągle układa na wszystkie niewłaściwe sposoby, robione przez godzinę kreski wyglądają inaczej, niż powinny, a sama Carrie jest naprawdę, ale to naprawdę nieszczęśliwa.

_____________________________________________
witam się serdecznie z Carrie, z którą piszemy się właściwie na wszystko! <3 kartę sponsorują: Hozier, Brittany Hoffner, Crooked Teeth; polecam poklikać! :)
niestety, muszę sobie ustalić limit wątków: 3/4 (Zabini, Mathilde, Nico)

30 komentarzy:

  1. [Nie masz pojęcia, jak się cieszę, że wróciłaś z tą przecudną kobietką <3]

    Twój Potwór, Zabini

    OdpowiedzUsuń
  2. [Ja chyba się zakochałam. Czuję się onieśmielona! :D
    Zaklepuję jedno miejsce na wątek, koniecznie! Coś w głowie mi się rysuje, ale może karta mojej Mathilde podsunie Ci jakiś pomysł, którym połączymy nasze Panny. :)
    Życzę wytrwałości, dużo weny, a przede wszystkim, dobrej zabawy! <3]

    Mulciber

    OdpowiedzUsuń
  3. [ Hej, cześć i czołem :) Ostatnio marudziłam, że moja Mer jest tu całkiem sama… a teraz dzięki Tobie Puchoni (albo raczej Puchonki) wyprzedzają już nawet Gryfonów! Nie żeby to był jakiś wyścig, ale… ;) Miło mi Cię znów widzieć, Twoją śliczną Ann również. Mam nadzieję, że rozgościsz się u nas na dłużej :) Życzę Ci mnóstwa weny oraz przyjemnego pisania! ]

    Emerson Bones

    OdpowiedzUsuń
  4. [Oj, Mathilde jest taka groźna tylko na zewnątrz. :P Pozwólmy w to wierzyć, hahahh. :D
    Czy byłabyś skłonna do podania mi swojego mailu? Posłałabym sowę z pomysłem na wątek, czuję się tam znacznie, swobodniej. :P]

    Mulciber

    OdpowiedzUsuń
  5. Złoty płyn kusząco połyskiwał w przygaszonym świetle. Chwycił pełną szklankę, posyłając lekki uśmiech młodemu Puchonowi, który z dumą dzierżył półpełną butelkę. Zabini nie wiedział, jakim cudem tym grzecznym borsukom udało się załatwić tak imponującą ilość alkoholu, ale nie miał zamiaru dociekać, a tym bardziej narzekać. Ognista to Ognista, źródło nie jest ważne. Byle wypalała gardło i myśli. Byle pozwalała oderwać się od codzienności. Byle płynęła w żyłach, wibrując w każdej komórce ciała. Tylko tego pragnął.
    Leniwym spojrzeniem omiótł pokój wspólny Hufflepuffu, delikatnym drgnięciem prawego kącika ust kwitując zachowawcze postawy tłoczących się w pomieszczeniu uczniaków. Zadziwiało go, jak bardzo imprezy organizowane przez poszczególne Domy potrafiły się od siebie różnić. W końcu wszyscy wciąż jesteśmy młodzi i pragniemy zabawy, więc jakim cudem puchońskie imprezy zwykle przypominają najbardziej niekomfortowe rodzinne spędy – i czemu zawsze ostatecznie daję się na nie wkręcić? Jedno spojrzenie na zawartość szklaneczki wystarczyło mu za odpowiedź. Cokolwiek by nie mówić o poczciwych borsuczkach, wiedzieli, jak zakręcić się w odpowiednich miejscach. Pociągnął solidny łyk, po czym ruszył przed siebie spokojnym krokiem, w którym mimo wszystko czaiła się jakaś nieuchwytna dzikość, lawirując pomiędzy niezgrabnie podrygującym tłumem.
    Jakimś cudem bez dłuższych postojów na pogawędki przebił się na drugi koniec pomieszczenia, gdzie pod ścianą stały zsunięte fotele i kanapy oraz puchate wściekle żółte pufy. Opadł na jedno z siedzisk, dbając by nie uronić ze szklanki choćby kropelki, i rozejrzał się swobodnie po nielicznych osobach rozpartych na meblach. Zdenerwowany trzecioroczniak pociągający whisky łyk za łykiem wprost z butelki. Biedaczyna. Wygląda, jakby sam nie wiedział, co tu robi. Szczebioczące piskliwie przyjaciółki, ewidentnie Gryfonki. Westchnął z rozdrażnieniem. Para, która popłynęła zdecydowanie za bardzo i nie umiała utrzymać rąk przy sobie, dając wszystkim pokaz nadający się wręcz na wstęp do porno. Przewrócił oczami i zaraz przeniósł wzrok na najdalszy fotel. Zajmowała go skulona dziewczyna. Miał wrażenie, że nawet z dużej odległości jest w stanie dostrzec jej drżenie – choć mogło to być tylko wrażenie wywołane słabym światłem i alkoholem coraz szybciej krążącym w jego żyłach. Długie, jasne włosy nieregularnymi falami spływały z jej ramion, zasłaniając znaczną część drobnego ciała. Przechylił głowę, mrużąc oczy z zastanowieniem. To była wyjątkowo nieciekawa impreza – na dobrą sprawę nie wiedział nawet, co świętują – a Chris Zabini nigdy nie należał do osób dobrze znoszących nudę. Przystawił szklankę do ust, pozwalając słodkiej goryczy rozpłynąć się po języku, nie odrywając wzroku od dziewczyny. Znał ją. Nie wyglądała zbyt charakterystycznie, ale był niemal pewien, że są na tym samym roku. Myśl, która znienacka pojawiła się w jego głowie, była zaskakująco intrygująca. Przesunął palcami po zdobionym szkle, szybko i bez głębszego namysłu podejmując decyzję, po czym bez pośpiechu wstał i spokojnym krokiem oraz z pełną ignorancją minął młodzika, Gryfonki i parę, która bez ustanku pożerała sobie wzajemnie twarze, by zatrzymać się przy samotnej dziewczynie siedzącej w kącie.
    – Hej… wszystko w porządku? – rzucił niezobowiązująco, bez pytania siadając na oparciu fotela, zdecydowanie naruszając przestrzeń osobistą dziewczyny. Pewnym gestem podsunął jej swoją szklankę. – Pij. Ognista jest dobra na wszystko. – W jego głosie zdawały się czaić przyjazny ton i jakieś ciepło, ale delikatnie podniesiony prawy kącik ust i błysk w oku zdradzały, że w myślach Ślizgona kształtuje się coraz wyraźniej jakiś niecny plan. Nie silił się na utrzymywanie maski. Miał zamiar rozpocząć grę, która miała urozmaicić jego wieczór – a, kto wie, może i kilka kolejnych tygodni.

    parszywy kameleon

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja to się boję w ogóle proponować cokolwiek takiej kruszynie, bo ze strony mojej Nyx nic dobrego by jej nie spotkało... Ale hej, na pewno nie będziesz się z nią nudzić, bo przefajna z niej babeczka, także powodzenia życzymy. <333

    PHOENIX FERNHART

    OdpowiedzUsuń
  7. [Sówka posłana, mam nadzieję, że Cię nie przerazi, hahahah.]

    Mulciber

    OdpowiedzUsuń
  8. [Cześć! Ależ nie ma problemu, limity zachowane, a i zawsze to miło być przykrytym przez taką fajną panią. <3 Co prawda Gail jest młodsza, ale skoro dzielą Dom, Pokój Wspólny itepe, to punktów zaczepienia mamy dosyć sporo, więc na wątek jak najbardziej jestem chętna. <3]

    Gail Rivers

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie powstrzymywał uśmiechu, kiedy dostrzegł, jak bardzo dziewczyna spięła się, gdy tylko znalazł się tuż obok. Nie powstrzymywał uśmiechu, kiedy uczepiła się szklanki jak ostatniej deski ratunku, zaciskając na niej palce niemalże z desperacją. Nie powstrzymywał uśmiechu, kiedy cała Ognista zniknęła w okamgnieniu, by rozgościć się w żyłach jasnowłosej. Ewidentnie ją zestresował samą swoją obecnością i było mu z tym cholernie dobrze. A zabawa jeszcze nie zdążyła na dobre się rozpocząć i już wiedział, że chce rozkoszować się nią jak najdłużej.
    Oderwał na chwilę wzrok od niepewnego spojrzenia dziewczyny i wiodąc wzrokiem po tłumie, próbował skojarzyć sobie jej nazwisko. Był pewien, że miewali razem zajęcia, nie mógłby jej kojarzyć z innego miejsca. Przesunął czubkiem języka po dolnej wardze, wciąż z tyłu głowy szukając imienia, które musiało gdzieś tułać się w jego pamięci. Gdzieś głęboko, bo Christopher rzadko kiedy zwracał uwagę na kogokolwiek poza czubkiem swojego nosa – i oczywiście słynną babcią Zabini.
    – Naprawdę wcześniej mnie tu nie zauważyłaś? Niemal zabolało – mruknął, leniwie wracając do niej wzrokiem. Rumiane policzki mogły być zasługą działania zarówno porządnej porcji whisky, jak i jego bliskości. A kto wie, może i kombinacji obu tych zdradliwych bodźców? – Ale masz rację, puchońskie imprezy to nie do końca moja bajka. Chociaż żal nie skorzystać z zaproszenia, bo wasze dojścia do Ognistej są doprawdy imponujące. Układy ze skrzatami? – rzucił półżartem, nieznacznie przysuwając się na oparciu w jej stronę i posyłając jej szeroki uśmiech.
    Czuł się zaskakująco swobodnie, siedząc w piątkowy wieczór w kącie Pokoju Wspólnego Puchonów na oparciu fotela przy dziewczynie, której imienia nawet nie potrafił sobie przypomnieć. Zwykle w trakcie imprez krążył w zupełnie innych kręgach, wymieniał kilka słów z bliższymi znajomymi, by – kiedy whisky porządnie uderzała mu do głowy – skończyć zabawę na głupich zakładach z jakimiś pieprzniętymi Gryfonami. Ci zawsze byli gotowi wymyślić najdziwniejsze wyzwania, a Zabini nienawidził przegrywać, z dumą więc podejmował rękawicę, pokazując, na co stać arystokratycznego ślizgońskiego dupka. Zawsze w tym wszystkim towarzyszyła mu jednak rezerwa, pełen wachlarz masek i cyniczny uśmiech. Teraz, obserwując rumieńce na twarzy dziewczyny, czuł rozlewający się po jego ciele spokój i zadowolenie. To obrzydliwie słodkie, że tak na mnie reaguje. Zwykle potrzebowałby stanowczo więcej alkoholu, by znieść to wszystko, co działo się dookoła – tę dziwną, typową dla Puchonów, rodzinną, ciepłą atmosferę. Miał jednak poczucie, że znalazł odpowiednią rozrywkę, by tu przetrwać i móc uznać ten wieczór za co najmniej niezupełnie zmarnowany.
    Swobodnym gestem, jakby robił to codziennie, chwycił kosmyk jej włosów i zaczął owijać sobie wokół palca, z przyjemnością przedłużając moment zaskoczenia. Delektował się szokiem, niedowierzaniem i niewinnym spojrzeniem.
    – Masz ochotę na więcej…? – mruknął z błyskiem w oku, delikatnie nachylając się w jej stronę. Jego wargi rozciągnęły się w leniwym uśmiechu, kiedy w przebłysku chwili przypomniał sobie jej imię. – …więcej whisky, Caireann?

    ten gad

    OdpowiedzUsuń
  10. Pociągnął lekko kosmyk jasnych włosów, który nadal miał owinięty wokół palca, stale przyglądając się Carrie z uwagą. Wiedział doskonale, jak jest odbierany przez znaczną część społeczeństwa i jakie wrażenie potrafił sprawiać. Wychowanie swoje zrobiło, żonglował maskami i tonem głosu z niebywałą wprawą, a odziedziczony zapewne po babce urok osobisty jedynie wszystko mu ułatwiał. Miał świadomość tego, jak wielkie znaczenie ma choćby i najmniejszy gest – i perfekcyjnie to wykorzystywał. Po Caireann jak na dłoni było widać, jak bardzo jego obecność potrafiła wpływać na ludzi.
    – Znając wasze zapasy, coś na pewno się znajdzie – mruknął, spokojnym gestem sięgając po szklankę i delikatnie wyłuszczając ją spomiędzy drżących palców dziewczyny. – Zaraz wracam.
    Powoli podniósł się z miejsca, przeciągając się lekko. Cały czas nie spuszczał z niej wzroku. Była ładna. Skłamałby, mówiąc inaczej. Wściekłe rumieńce tylko pogłębiały słodycz jej wyglądu, a niewinność bijąca od postawy dziewczyny była zaskakująco kusząca. Zwykle na swoje ofiary wybierał naiwne panienki, które niemal na sam jego widok były gotowe oddać się mu całkowicie. Nie żeby nadużywał sobie tych możliwości – chociaż takie plotki z pewnością o nim krążyły. Caireann jednak mimo wszystko nie wydawała się mu jedną z takich panienek. Może i była w tej chwili była już porządnie wstawiona, a proponowanie jej większej ilości alkoholu powinno wręcz uwłaczać jego dumie, ale nie mógł pozbyć się wrażenia, że nie byłaby taka chętna na pójście z nim na całość. I na swój pokrętny sposób chciał podjąć wyzwanie. W ciągu sekundy wykiełkowała w jego głowie wykiełkowała myśl i jego plan nabrał rumieńców – niczym tych goszczących na policzkach Carrie. Nachylił się w jej stronę i szepnął:
    – Skocz w międzyczasie do siebie i pomaluj usta. Chcę cię zobaczyć w czerwieni. Wróć przede mną.
    Wyprostował się, rzucając jej tylko pewne, nieznoszące sprzeciwu spojrzenie, po czym obrócił się na pięcie i ruszył przez bawiący się tłum w stronę stołu, przy którym miał nadzieję dorwać jeszcze jedną butelkę Ognistej. Całą postawą wyrażał zadowolenie z siebie, a prawy kącik ust drżał mu delikatnie w niejakim rozbawieniu.
    Stolik oczywiście nadal był zastawiony alkoholami. Zabini pokręcił głową z niedowierzaniem, niemal pewien, że Puchoni muszą posiadać tajemniczą skrytkę z niekończącym się zapasem Ognistej. Nie widział innego wytłumaczenia dla bogactwa, jakie miał przed oczami. Bez wahania chwycił jedną z zamkniętych butelek i odstawił w kąt szklankę. Z pewnością nie będzie już potrzebna. Przy okazji zamienił kilka słów z kolegą z drużyny, który również zatrzymał się przy prowizorycznym barku i posłał kilka olśniewających uśmiechów zerkającym w ich stronę dziewczynom. Co prawda dzisiaj zupełnie go nie obchodziły, miał już swój cel, ale pewne nawyki pozostawały. Poza tym chciał dać Caireann dłuższą chwilę, by mimo szoku wyrobiła się z powrotem na miejsce. Nie chciałby karać jej już na wstępie. A był pewien, że ta wykona polecenie. Widział to w jej oczach. Uśmiechnął się pod nosem na myśl o niewinnej buźce dziewczyny, po czym klepnął kumpla na pożegnanie i ruszył z powrotem w stronę fotela. Liczył, że Caireann będzie posłusznie siedzieć na miejscu. I że jej usta ozdobi wyrazista czerwień.

    pewien swego

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie spieszył się z przejściem przez pokój wspólny. Chciał dać jej czas. Wierzył, że go posłucha. Musiała. Pomiędzy podrygującymi nastolatkami co chwila migał mu pusty fotel. Zacisnął wargi, kiedy przez myśl przemknęła mu myśl, że jednak się przeliczył. Że Carrie uciekła. Że ją przestraszył. Że cały misterny plan, ułożony naprędce tego wieczora, równie szybko jak powstał – runie. Już zaciskał dłoń mocniej na butelce. Bardzo nie lubił, gdy coś szło nie po jego myśli i mimowolnie manifestował to małymi gestami – to akurat bezsprzecznie miał po matce.
    Kiedy jednak kątem oka zauważył blondynkę pośpiesznie przemykającą w stronę umówionego miejsca, na ułamek sekundy jego twarz przeciął pełen zadowolenia uśmiech. Właśnie tego się po niej spodziewał i nie zawiodła. Zabini lubił niezawodność, było w niej coś kojącego – nawet jeśli uwielbiał skoki adrenaliny na boisku quidditcha, w codziennym życiu potrafił docenić poczucie stabilności. Odetchnął, z zaskoczeniem rozpoznając rozlewające się po jego ramionach uczucie ulgi, i wbił w nią pewne spojrzenie. Przy fotelu znalazł się ledwie kilka sekund po tym, jak dziewczyna opadła na siedzenie.
    – Widzę, bardzo dobrze. – Błysnął zębami, zaraz ponownie zajmując miejsce na oparciu. Tym razem jednak z pewnością usiadł za blisko jak na ich raczej krótką znajomość. Uwielbiał badać granice i je przełamywać. Obserwowanie spłoszenia sprawiało mu niewymowną satysfakcje. Lubił czuć, że jest prawdziwym drapieżnikiem, a Carrie od pierwszego spojrzenia sprawiała wrażenie niewinnej, grzecznej owieczki. Ofiary idealnej. – Dorwałem całą butelkę. Wciąż zamknięta. Żebyś nie posądzała mnie o jakieś niecne rzeczy, chociaż nie sądzę, żebyś o tym myślała. Wcześniej nawet się nie zawahałaś. To było bardzo ufne z twojej strony, pić ze szklanki, do której bez problemu ktoś mógłby coś dosypać. To było dość głupie, Caireann. – Jej imię wypowiadał powolnie, z jakąś lubością. Chciał, by dźwięczało w ich uszach. – Spokojnie, nic tam nie dodałem. Nie potrzebuję ułatwień. – Wciąż mówiąc, otworzył butelkę i swobodnie oparł schłodzone szkło o jej udo. – Powinnaś częściej malować usta, świetnie wyglądasz – mruknął, dłużej zatrzymując spojrzenie na czerwonych wargach i posyłając w stronę dziewczyny nieco drapieżny uśmieszek. Zaraz jednak uniósł butelkę do ust i pociągnął solidny łyk, po czym podsunął ją blondynce. – Powiedz mi coś o sobie. Coś, czego nie mógłbym się domyślić.

    wielbiciel whisky

    OdpowiedzUsuń
  12. [O kurczę! Pierwotnie nawet nie pamiętałam o postaci Raskolnikowa, ale teraz, gdy o nim wspomniałaś, widzę w nich praktycznie bliźnięta. :D Niesamowicie cieszę się z faktu, że udało oddać mi się jego charakter, bo przyznaję, że trochę czasu spędziłam nad jego postacią, wypruwając sobie niekiedy żyły, usuwając ściany tekstu i zaczynając od początku, bo coś mi nie grało.
    Oj, myślę, że oblicze Toma może wybrzmiewać w bardzo kontrastowych sytuacjach, bo jest niesamowicie plastyczny swoją aparycją. :D
    Hmmm... a jakbym powiedziała Ci, że zarysowało mi się w głowie coś, co nie do końca odbije się na Caireann w złym świetle? :) Chociaż może lepiej nie, nie będę zajmować Ci kolejnego wątku, lepiej mieć kilka autorów w zanadrzu, w razie nudy. :P
    Tak czy inaczej, bardzo dziękuje za miłe słowa. <3]

    Mulciber, Nott

    OdpowiedzUsuń
  13. Skłamałby, mówiąc, że bliskość dziewczyny działała na niego jakoś wyjątkowo mocno. Lubił otaczać się ładnymi, wpływowymi ludźmi. O ile bez wahania mógłby określić Carrie tym pierwszym epitetem, drugi wydawał mu się zupełnie nieadekwatny. Daleko jej było do wręcz krwiożerczych arystokratek o lodowatych sercach i pokerowych twarzach. Puchonka promieniowała szczerością, nostalgią i niewinnym pięknem, które dodawało jej uroku. Zabini nie spodziewał się, że spędzenie w jej towarzystwie tych kilku minut pozwoli mu się tak odprężyć – ani że plan, który stale układał się w jego głowie, nabierze w takim tempie tak imponujących rozmiarów.
    Po jego wargach błądził delikatny uśmiech. Pozwolił sobie na odsłonięcie maski, czuł się w całej sytuacji na tyle swobodnie, że utrzymywanie wizerunku ślizgońskiego dupka wydało mu się zupełnie niepotrzebne i – być może – mogłoby zagrozić powodzeniu jego planu. W końcu kluczem do wszystkiego jest zaufanie. Czy byłaby w stanie bezgranicznie zaufać arystokratycznej świni, za którą powszechnie uchodził? Wzrokiem powoli wodził po jej posturze, po długich włosach falami spływających po jej ciele. Może to była kwestia whisky, ale coraz bardziej skłonny byłby przyznać, że Byrne miała w sobie coś wyjątkowego.
    – Ale mimo tego miałaś zachomikowaną szminkę? Czy komuś ją podkradłaś? – rzucił luźno, pozornie ignorując drugą ciekawostkę. Z typową dla siebie swobodą i pewnością wyciągnął dłoń, by powoli przesunąć opuszkami w górę jej ramienia. – Mogę wypowiadać je częściej, jeśli ładnie poprosisz. Albo zasłużysz – mruknął po chwili cicho, nachylając się lekko do ucha dziewczyny.
    Kontrowersyjne wypowiedzi i zaskoczenie, które zwykle wywoływały, były jego drobną pasją, sprawiały mu niebywałą przyjemność. A wiedział doskonale, że jeśli uda mu się zrealizować swój plan, relacja z Carrie mogła mu dostarczyć zadowalającej ilości pełnych niedowierzania spojrzeń. I już nie mógł się ich doczekać.
    Sięgnął po butelkę, by napić się w zastanowieniu. Jego życie zwykle było wystawione na widok, teoretycznie mało z czym miał jak się kryć. Zawsze był obserwowany i oceniany – taka uroda, gdy nosi się nazwisko jego babki. Nie da się tego uniknąć. Zwłaszcza, gdy cała rodzina stale obracała się w środowiskach arystokratów i nie miała zamiaru najwyraźniej w żadnym stopniu z tego rezygnować. Od kiedy pamiętał, był ciągany po różnych bankietach oraz uczony stonowanego uśmiechu, odpowiedniej postawy i zachowań, które przystoją młodemu paniczowi.
    – Nie zdziwiłbym się, gdybyś wiedziała o mnie więcej niż ja sam – westchnął, bez cienia dumy. Bycie na świeczniku, chociaż by się do tego tak łatwo nie przyznał, bywało potwornie uciążliwe. Delikatnie się od niej odsunął, biorąc kolejnego łyka Ognistej. Coś o sobie… – Czasem wolałbym urodzić się jako pospolity mugol. – Zmarszczył brwi, wypowiadając pierwszą głupotę, która przeszła mu przez myśl. Cóż, nawet jemu Ognista potrafiła porządnie rozwiązać język.

    mnie nie pytaj, sam to palnął

    OdpowiedzUsuń
  14. [Hejka!
    Ślicznie dziękuję za takie miłe powitanie. :D Musiałam coś mu dodać wesołego, aby nie był takim całkiem ponurym Ślizgonem, a kto nie lubi się czasem pośmiać? :D
    Caireann (Boższe, jakie piękne imię!) i chętnie byśmy od niej kupowali mugolskie papierosy lub wymieniali się na coś innego. :D Ja powoli już się szykuję do snu i niestety żadnych poważniejszych ofert wątkowych nie mam, a nie lubię przychodzić z byle czym, więc jak tylko mnie olśni to z czymś wpadnę!:)]

    Castor Blackthorne

    OdpowiedzUsuń
  15. [Wytrzymasz, dasz radę! <3 Zauroczenie Puchonkami to coś, z czego bardzo trudno się wyleczyć, a Nico to w sumie nawet nie próbuje, haha.Jest u nas mnóóóóóóóstwo chęci na wątek z Caireann, coś czuję, że Nico to by jej po prostu nie przepuścił. Dręczyłby swoją obecnością na każdym kroku.]

    Nico

    OdpowiedzUsuń
  16. [ Oj, Puchoni na tym blogu są ewidentnie w kolorze blond :) I tylko tak strasznie szkoda, że tyle smutku bije od jej karty (notabene – naprawdę super napisanej, przez co nie sposób było się oderwać od przedstawienia Twojej panny). Mam nadzieję, że uda Ci się w wątkach ją troszkę uszczęśliwić, bo tak urocza panienka zasługuje na wszystko, co najlepsze. Trochę spóźniona, ale witam serdecznie na blogu i życzę owocnego pisania :) ]

    Urquhart

    OdpowiedzUsuń
  17. [Cup już kilka dni temu piszczała mi, że wracasz i muszę powiedzieć, że też się z tego bardzo cieszę! Będę miała kogo stalkować <3

    Carrie zachwyca mnie tak jak zawsze, więc jeśli chciałabyś coś nabroić z moim rudzielcem, zapraszam.

    Baw się dobrze!]

    Freddie Weasley

    OdpowiedzUsuń
  18. [Czekamy z (nie)cierpliwością. ♥♥♥]

    Nico

    OdpowiedzUsuń
  19. [Ciekawe kto głośniej się wydziera kiedy Gryfoni grają z Puchonami. Ollie to tam poezję śpiewaną na tych trybunach uprawia, chociaż śpiewać nie potrafi, ale zdzierać gardło do niemożliwości już tak.
    Dziękujemy za powitanie, jak Johnson napisze kolejną przyśpiewkę to z pewnością o niej usłyszycie :)]

    Oliver

    OdpowiedzUsuń
  20. [Cześć! Dziękuję za miłe przyjęcie! Tak, Noelle już się pojawiała kilkukrotnie (młodszej i starszej formie), bo dzisiaj obchodzi 7 urodziny (dokładnie tyle lat temu wrzuciłam nią pierwszy odpis :D). Dzięki raz jeszcze i również dobrej zabawy!]

    Noelle

    OdpowiedzUsuń
  21. [W pierwszej chwili pomyślałam, że na zdjęciu jest Supergirl. Mega podobieństwo do aktorki grającej tę postać :D Dostałam tyle miłych słów, za które bardzo dziękuję! <3 A Caireann to również cudowne imię, a jej kreacja jest świetna! Mogłyby sobie podać z Tessą rękę, jeśli chodzi o książki.
    Jeszcze raz dziękuje za powitanie i również życzę udanej zabawy! :)]
    Tesaya Fairchild

    OdpowiedzUsuń
  22. [Hej! Przychodzę z opóźnieniem, ale chciałem powiedzieć ładnie "cześć" i pochwalić kartę, bo bardzo podoba mi się to przejście od wyobrażeń do przykrej rzeczywistości. Aż mi się smutno zrobiło, bo czasami mam podobnie. Nie będę ci wypełniać ostatniego miejsca w limicie, więc na razie nie zaproponuję wątku, ale nieśmiało liczę, że z czasem napiszesz jakąś notką i będę mógł bardziej poznać Caireann.]

    ~ Lavon Carrow & Nila Atherstone

    OdpowiedzUsuń
  23. [Witaj! Pierwsze co, to chciałabym bardzo serdecznie podziękować za takie milutkie powitanie. <3 Ja też zakochałam się w tej pani od pierwszego wejrzenia, choć w moim przypadku nie była to Gra o tron, a jakiś serial o Sherlocku Holmesie, w którym Natalie odegrała damską wersję Profesora Moriarty, haha.
    Caireann kojarzę jeszcze sprzed kilku miesięcy, zanim troszkę tutaj ucichło, a więc i jej twarz bardzo miło widzieć tutaj ponownie, zwłaszcza, że wydaje się być naprawdę ciekawą dziewczyną; naprawdę nie zazdroszczę jej tego, że w rzeczywistości musi robić trochę dobrą minę do złej gry, kiedy w środku jest naprawdę nieszczęśliwa. Widzę jednak, że i ty masz dosyć mały limit wątków, a nasze panie mogą mieć w szkole ze sobą raczej mało wspólnego, bo ani ten sam dom, ani te same zainteresowania, dlatego na podziękowaniu skończę i na ten moment nic wspólnego nie proponuję. A na sam koniec również życzę jeszcze duuuuużo weny, bo tego nigdy nie mało. :D]

    Evelyn Raven

    OdpowiedzUsuń
  24. [Hej, dziękuję pierwszej osobie, która mnie powitała w naszym zacnym gronie. Prawdę mówiąc, sama nie wiem, czy się nie porwałam na za trudne relacje na linii brat-siostra, ale cóż, wyjdzie w praniu. Czasem po prostu zbytnio kuszą mnie pokręcone relacje, zwłaszcza że gdyby nie okoliczności i rodzice, życie tych dwóch osóbek mogłoby się potoczyć inaczej. Tak, za dużo psychologicznej gadaniny z mojej strony.
    Mogę zapytać, czy wiesz może z jakich filmów pochodzą gify rodziców? Odkąd je zobaczyłam, chodzą mi po głowie i mam wrażenie, że już je gdzieś widziałam. Zawsze podziwiałam ludzi, którzy potrafią dobrać zdjęcie do postaci. Dla mnie to najtrudniejsza rzecz w pisaniu kp, a tobie ta sztuka wyszła idealnie.
    Bardzo podoba mi się naturalność postaci i konstrukcja kp. Taki kontrast ideał-rzeczywistość. Można zapytać, czemu czarne walizki? Powrót do domu lub opuszczenie Hogwartu czy kryje się za tym coś więcej?
    Carrie też nie ma łatwego życia, a karta oddaje to w naprawdę dobry sposób. Rodzina kuleje, w szkole nie jest tak idealnie, jakby się chciało, brakuje szczęścia na co dzień, ale mam nadzieję, że w gronie Hogwartu znalazła oddanych przyjaciół, bo byłaby szkoda, gdyby tak nie było, zwłaszcza że naprawdę fajna z niej osóbka, nie ideał, ale ideałów nie ma, a ją po prostu da się lubić.
    Widzę limit wątków, ale gdybyś mimo wszystko chciała coś zacząć, to ja chętna. Znalazłoby się coś, co je łączy. Nira kocha magiczne stworzenia i z nimi pracuje, kwiatów nigdy nie zasusza, ale bardzo często przelewa - storczyk by nie miał z nią łatwego życia, a z Hogwartu do Hogsmeade aż tak daleko nie jest. Może pisanie nimi, biorąc pod uwagę różnicę wieku, będzie trochę trudniejsze, ale jeśli masz ochotę na mały eksperyment-wyzwanie to zapraszam, jak nie teraz, to jak znajdziesz wolniejszą chwilkę.]

    Nira Sorel

    OdpowiedzUsuń
  25. ❤ Poczta Walentynkowa ❤

    Nie chowaj szminki. Mógłbym częściej oglądać Cię w czerwonych ustach.

    ~C.Z.

    OdpowiedzUsuń
  26. [Cześć! Przychodzę wielce spóźniona i mojego komentarze już raczej nie można nazwać powitaniem, eh. Nie wiem, czy chcę skrzywdzić Caireann jeszcze bardziej towarzystwem mojego Ślizgona, prócz tego obawiam się, że mogłabym nie wyrobić się czasowo z kolejnym wątkiem. :c Muszę Cię za to pochwalić, bo karta dziewczyny bardzo, bardzo mi się podoba, emanuje takim ogromnym smutkiem, że aż coś mnie ściska w gardle. :"( Mam nadzieję, że znajdzie choć jeden promyk radości w swoim życiu i że jej relacje z rodziną ulegną choć minimalnej poprawie.]

    Lestrange

    OdpowiedzUsuń
  27. [Spokojnie, dziękuję. Ja sama mam ostatnio poślizgi. A mail już naskrobany, już szukamy powiązań]

    Nira Sorel

    OdpowiedzUsuń
  28. Nie potrafił wyjaśnić, jakim cudem tak otworzył się przed niemal nieznajomą osobą. Carrie była kompletnie inna niż członkowie grona, w których towarzystwie obracał się na co dzień. Przesunął kciukiem po górnej wardze, analizując, jak bardzo słowa, które bez pomyślenia wypuścił z ust, mogły mu zaszkodzić. I, co ciekawe, tym razem nie myślał nad swoją pozycją społeczną. Nie zastanawiał się, co gdyby słowa te poszły w eter, opuściły tę prywatną rozmowę. Miał gdzieś, czy jutro echem na korytarzu nie będą za nim podążać słowa: czasem wolałbym urodzić się jako pospolity mugol. Jedyną myślą, której niemal kurczowo się uczepił, było zdanie rozmówczyni – od którego ściśle zależało powodzenie powziętego naprędce planu.
    Spokojnie podniósł na nią wzrok i uśmiechnął się delikatnie, kiedy okazała mu zrozumienie. Typowa Puchonka, mógł się tego spodziewać. Nie myślał o niej jednak, tak typowo dla siebie, z przekąsem i ironią. Był w jakiś sposób wdzięczny – o tyle o ile arystokratyczny dupek był w stanie – że dziewczyna go nie wyśmiała.
    – Sam nie wiem, nigdy nie myślałem o tym tak poważniej. Jakie jest życie kogoś, na kim nie ciąży kwestia nazwiska? – rzucił w eter, przejmując od niej butelkę. Nie powstrzywał się od delikatnego dotyku, choćby chwilowego zetknięcia dłoni.
    Wiedział, że każdy taki gest może przybliżać go do spełnienia planu. Nazwisko i wychowanie go zobowiązywało – musiał dopiąć swego.
    – Jakie jest twoje życie, Caireann? – Nachylił się do niej, błyskając zębami. Wzrokiem powoli przesunął po jej twarzy, starając się wyłapać choćby najdrobniejszą zmianę, drżenie mięśni. – Chciałabyś w nim coś zmienić? – Jego usta rozciągnęły się w leniwym uśmiechu, a ich twarze dzieliły niemalże milimetry. Był pewien, że dziewczyna może czuć oddech na skórze.

    zapracowani, ale pamiętamy i tęskniliśmy!

    OdpowiedzUsuń
  29. Był świadomy jak diabli tego, jak jego bliskość na nią działała. Wielokrotnie obserwował, jak samo jego spojrzenie potrafiło doprowadzić dziewczyny do podobnego stanu, jednak ta łatwość często odbierała całą przyjemność z zabawy. Tego wieczoru to wszystko wydawało się nieco inne – sam nie wiedział, czy była to kwestia puchońskiej alkoholowej rozpusty, zasługa whisky, a może (o dziwo?) specyficzny urok jego rozmówczyni. Każde jej drgnięcie, najmniejszy cień rumieńca i wszelkie niepewne spojrzenia powodowały przyjemną falę samozadowolenia rozlewającą się leniwie w jego piersi. I tylko dlatego wciąż tu siedział, tylko dlatego nie wrócił do swojej sypialni, tylko to trzymało go nadal na oparciu wściekle żółtego fotela. Caireann Byrne. Kto by pomyślał, że właśnie ona może stać się celem tego Zabiniego.
    Powolnie oblizał dolną wargę, przezornie odstawiając butelkę w bezpieczne miejsce. Wciąż była niemal pełna, nie mogła się przecież zmarnować, a atmosfera robiła się coraz gorętsza i nie miał zamiaru pozwolić, by bursztynowy napój bogów oblał ciało Puchonki. A przynajmniej nie dziś… Przechylił lekko głowę, pozwalając sobie na dłuższe spojrzenie na kusząco odsłonięte nogi dziewczyny. Był pewien, że przeciwnie do większości panienek, nie zrobiła tego specjalnie, przez to wydawało mu się to jeszcze bardziej kuszące. Wziął głębszy oddech, przenosząc wzrok na jej oczy. Zaskoczył go ogrom emocji, które biły z twarzy Puchonki. Wiedział, że potrafi robić wrażenie, a jej mina tylko mile połechtała jego ego. I potwierdziła, że powodzenie planu ma jak w banku.
    – To je zmień, Caireann. Może masz przed sobą właśnie pierwszy krok…
    Jego samego zaskoczyła miękkość, jaka pobrzmiewała w jego tonie. Zdawał sobie sprawę ze swoich umiejętności aktorskich, jednak w takich sytuacjach zwykle uciekał się do czegoś bardziej chrapliwego, głębokiego i szorstkiego. Czuł jednak, że szybko mógłby w ten sposób popsuć nabudowany nastrój, który zdawał się działać idealnie. Postanowił zaufać swojemu instynktowi… i zdecydowanie się opłaciło.
    Uśmiechnął się nieco drapieżnie na jej słowa, powolnie zawieszając wzrok na kuszących czerwienią ustach. To zdecydowanie był dobry moment. Cała przestrzeń dookoła zniknęła. Miał wrażenie, że na świecie istnieje w tym momencie tylko ich dwójka. On, arystokratyczny dupek, zwykła świnia, wachlarz masek i słodkich słówek. Ona, delikatna młoda kobieta, wrażliwa, pełna uczuć i zaskakującej wyrozumiałości dla jego zepsucia. Czuł, że z miejsca go zaakceptowała i w jej zachowaniu nie chodziło tylko o słynne nazwisko, które ciążyło na jego barkach. Pozwoliła mu się otworzyć i zaufała. Z miejsca. Wiedział, że to właśnie to może ją zgubić. I do tego chciał dążyć.
    Zaczepnie trącił nosem jej nos, gorącym oddechem owiewając jej usta.
    – Zrób to, jeśli tylko chcesz, Caireann. Jeśli tylko się odważysz…
    Dłonią swobodnie przesuwał po nagiej skórze jej uda.

    intrygant

    OdpowiedzUsuń
  30. W myślach sam sobie przybił w tej chwili piątkę. Pięknie rozegrane, Zabini, doprawdy klasyka, czysta perfekcja. Wiedział, że potrafi owinąć sobie wokół palca niemal każdego. Kombinacja arystokrackiego wychowania, wrodzonego dążenia do perfekcji, kapki uroku osobistego wyssanego z mlekiem matki i gorąca krew babki płynąca w jego żyłach mogły wieść go jedynie w kierunku sukcesu w niemal każdej dziedzinie jakiej odważyłby się podjąć. Był tego pewien.
    Z zaskoczeniem zauważył, że pocałunek Caireann był zupełnie inny niż wszystkie, jakich zdarzało mu się doświadczać, zwłaszcza porównując do alkoholowych wybryków. Te zwykle szybko stawały się chaotyczne i dzikie, pierwotne. Usta dziewczyny były jednak cudownie miękkie, delikatne i kusząco niepewne. Miał ochotę przyciągnąć ją mocniej do siebie i momentalnie zdominować. Budziła w nim instynkt drapieżcy, była idealną ofiarą i wiedział, że plan, jaki sobie ułożył względem teoretycznie niepozornej Puchonki, powiedzie się po jego myśli bez większych turbulencji.
    Pozwolił jej kierować pocałunkiem, nie naciskał, nie walczył o dominację. Powstrzymał się. Prawy kącik jego ust drgnął, gdy jej dłonie zacisnęły się na jego włosach. Dokładnie tak, Caireann, zobacz tylko, czym możesz się cieszyć. Nieco mocniej ścisnął udo dziewczyny, powolnie pogłębiając pocałunek. Rozkoszował się nim, jego niewinnością, niepewnością, nieświadomością dziewczyny co do jego wizji ich relacji. Panowanie nad sytuacją, dając czuć drugiej osobie, że to ona ma władzę, sprawiało mu dziką satysfakcję.
    Wzdychając cicho, przerwał pocałunek, jednocześnie wędrując ręką delikatnie wyżej niż można uznać to za stosowne i powiódł spojrzeniem po twarzy dziewczyny. Chciał więcej i siła tego odczucia jego samego nieco zaskoczyła.
    – Caireann – szepnął miękko, resztką silnej woli powstrzymując się przed ponownym wpiciem się w jej wargi. Wiedział, że tym razem nie utrzymałby jednak w pocałunku tej niezwykłej niewinności. – Zrobiłaś pierwszy krok do zmiany życia, jak się z tym czujesz? – mruknął, owiewając ciepłym oddechem słodkie wargi będące wciąż tak blisko jego niezaspokojonych ust.

    potworek

    OdpowiedzUsuń