Dla głupiego każdy dzień to święto i ja też tak chcę


Gail Rivers

13 komentarzy:

  1. [Przeurocza twarzyczka! Urzekł mnie opis Gail. :)) Mam pewien pomysł na wątek z moją Mathilde, więc jak znajdziesz czas i ochotę na opowiadanie z iście ślizgońską dziewuchą, to zapraszam! :D]

    Mulciber

    OdpowiedzUsuń
  2. [Gail zdaje się być cudnym promyczkiem, a jednocześnie nie wypada w żadnym stopniu płytko, ma w sobie mnóstwo ciekawych aspektów. Podziwiam - moje promyczki zwykle kończą jako nudne potulne buły, a Twojej Pani do tego zdecydowanie daleko!
    Życzę mnóstwa ciekawych przygód, baw się tu dobrze!]

    Zabini

    OdpowiedzUsuń
  3. [Posłałam sowę na Twój e-mail! :)]

    Mulciber

    OdpowiedzUsuń
  4. [ Cześć, witam koleżankę Puchonkę ;) Bardzo mi miło, że Emerson nie jest już sama! No i fajnie widzieć, że na Hogwart powracają znajome twarze… ;) Mam nadzieję, że tym razem zostaniesz z nami na dłużej, i w związku z tym życzę Ci przyjemnego pisania oraz mnóstwa dobrej zabawy :) ]

    Emerson Bones

    OdpowiedzUsuń
  5. [Cześć, cześć, to ja przykryłam tę śliczną kartę. :(( Sama Gail jest piękna, nie tylko na zewnątrz, ale też wewnątrz - każdy powinien mieć w okolicy takie słoneczko, jakim jest ona.
    Zapraszam do Caireann, jeśli jest chęć na wątek! <3]

    Caireann Byrne

    OdpowiedzUsuń
  6. [Taka jest właśnie moja wena - raz jest, a raz jej nie ma. :P Mam nadzieję, że nie obrazisz się za to, że to jednak ja napisałam rozpoczęcie. Trzymam kciuki za jakąkolwiek jakość tego tworu. :)]

    Ciemne kosmyki niechlujnie spowijały jej twarz, wplątując się w smukłe palce zaciśnięte na pomarańczowym filtrze papierosa. Drżące wargi rozchylały się miarowo, wypuszczając z własnych objęć szare kłęby dymu. Zapach dymu papierosowego cierpliwie pochłaniał kolejne strony pergaminu, które ledwie odbijały żółte światło lampy naftowej. Wnikliwie obserwowała pęknięcia na suficie, które miarowo przechodziły od futryny drzwi wejściowych, do potężnego okna, które odsłaniało widok na wzburzone, czarne fale. Szum, który niosło morze, było czymś, co kochała w dzieciństwie. Jako mała dziewczynka uwielbiała wodę, odnajdując w niej wyciszenie i skupienie. Aktualnie dom był czymś, czego nienawidziła. Przypominał jej jedynie o bólu, smutku i żałości jej egzystencji. Matka pożerała wszystkie pomieszczenia własnym krzykiem, oddając się rozpaczy, która dopiero po siedemnastu latach od odejścia jej ojca, dotknęła na pozór kamiennego serca Adeline, która nie radziła sobie z samotnością. Całymi dniami klęczała przed portretem czarnowłosego mężczyzny, który posępnie wpatrywał się w okno z widokiem na molo, które aktualnie pożerane było przez odmęty słonej wody. Matka była uzewnętrznieniem jej emocji, widziała w niej słabszą wersję siebie, która dawno przestała już walczyć o własną pozycję. Dostrzegała w niej słabość, którą również głęboko nosiła i tak bardzo się jej bała. Pragnęła ją zwalczyć i pewnego dnia przywrócić zapomniany już blask rodu Mulciber. Brakowało jej kilku istotnych elementów, które na pozór znane były tylko męskim przedstawicielom jej nazwiska. Łudziła się, że jeszcze kiedyś pozna własnych wujków, którzy wystawili ją na pożarcie, nie dbając o losy młodej dziewczyny, która tak bardzo chciała ich bliskości. Wiedziała, że to do nich jest podobna najbardziej. Była świadoma tego, że to właśnie w nich odnajdzie zrozumienie i z nimi będzie w stanie przywrócić Czarnego Pana, który tylko na pozór odszedł z tego świata. Miała dość mrocznej energii, która spowijała każdą ścianę tego budynku. Żal wgryzał się w każdą duszę, która miała okazję przekroczyć próg potężnych drzwi wejściowych, które właśnie zostały pokonane przed zdeterminowaną postać Mathilde. Miała dość matki, która zachowywała się jak niemowlę. Miała dość matki, która pochłaniała każdą motywację, którą w sobie odnalazła. Miała dość matki, która próbowała odbudować wartość rodu Mulciber, zmuszając ją do małżeństwa z mężczyzną wątpliwego statusu krwi. Nienawidziła jej, pragnęła zakończyć jej żywot, ponieważ widziała, że ta kobieta nie radziła sobie z realiami otaczającego ją świata. Wzbudzała w niej współczucie, nie znosiła tego uczucia. Nienawidziła świadomości tak słabego ogniwa w jej rodzinie, mimo tego, że była to jedyna osoba, z którą miała kontakt. Pragnęła ją rozszarpać, pragnęła wykonać milion nacięć, wymawiając ciche, dykretne Sectumsempra. Dostrzegała potencjał rzucenia słodkiego Imperius, którego użycie doceniłby jej ojciec. Tak bardzo łaknęła uczucia dumy, poczucia własnej wartości, którą wzbudziłby w niej własny rodziciel.
    Hogwarckie mury wzbudzały w niej poczucie względnego bezpieczeństwa, które zapewniało jej jakikolwiek odpoczynek od wymagającej wizyty w rodzinnym domu. Odesłanie walizek do dormitorium było czymś, co wykrzesało z niej resztki energii dnia dzisiejszego. Spowite mrokiem błonia dzielnie towarzyszyły jej w drodze do ulubionego parapetu. Liczyła na to, że spotka tam właśnie nią. Drobna blondynka spoglądała przed siebie, wypuszczając bezwładnie nogi z wysokiej wieży. Potrzebowała jej, nawet ciszy, nawet przyjemności, którą daje każdy wypalony z nią papieros. Usiadła na zimnej posadce, drżącymi dłońmi wyciągając białą bibułkę, podpalając ją cichym zaklęciem. Wypuściła pierwsze kłęby dymu, opierając podbródek o własne kolano.
    - Ciężki dzień, nie powiesz? - mruknęła, spoglądając na obserwującą ją Puchonkę.

    Mulciber

    OdpowiedzUsuń
  7. Oh my, my. Ja bym coś tu chciała, to z pewnością, ale na tę chwilę mam trudności z dookreśleniem owego "czegoś"... Coś pogmatwanego, niejasnego, trudnego, tylko konkretu brak. Gdyby tobie przyszło coś na myśl, to z Fern przyjmiemy was z otwartymi ramionami i obiecujemy chaos, bo w sianiu chaosu jesteśmy najlepsze.

    PHOENIX FERNHART

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie wiedziała, jak powinna zareagować na słowa wypływające z ust wdzięcznej Puchonki, która z rozkoszą wpatrywała się w osnuty mgłą krajobraz. Domyślała się, że dziewczyna miała za sobą rozlazły piątek, który zakończył się standardową rozmową ze Ślizgonką niewdzięcznie wplatującą swe kościste palce w objęcia pogniecionej paczki papierosów. Nikt nie nauczył dziewczyny zwierzania się, proszenia o radę. Od zawsze była świadoma jedynie tego, że świat oczekuje od niej samodzielności, do której zmuszona została w swoich szczenięcych latach. W latach, gdy matkę zaczęło pogrążać szaleństwo. W latach, gdy myśli ganiały za tragicznie zmarłym ojcem. W latach, gdy potrzebowała wsparcia i ciepłej dłoni na własnym czole. Warunki, w których dane jej było się wychować, nie należały do najwspanialszych, lecz nie narzekała na własne dzieciństwo. Wiedziała, że nic, ani nikt nie da jej umiejętności podejmowania wlaściwych decyzji. Nabyła ją tylko i wyłącznie przez to, że już w wieku dziewięciu lat odpowiadała za samą siebie. Była skazana na samotność, nie potrafiła wypędzić jej z własnego życia, które coraz bardziej oplatywało się wokół obojętnych jej osób. Pragnęła zniszczyć wszystko, co ją otacza. Jej jedynym marzeniem był nowy początek, dający jej możliwość uniknięcia błędów przeszłości, które jak się okazało, tak tragicznie wpłynęły na aktualny stan psychiki Mulciber. Nie pasowała do obecnego świata, tak bardzo zgniatającego jej wszystkie możliwości. Wychowywana w uwielbieniu do Czarnego Pana, nie potrafiła zaznać spokoju w ładzie, który rzekomo nastał. Była kontrastem, czernią w porównaniu do bieli, zajmującej miejsce tuż obok jej boku. Gail była dla niej osobliwą znajomością. Nie wiedziała do końca, kim właściwie jest i jaką rolę w jej życiu odgrywa. Próbowała zaufać Puchonce, lecz jej dziecięca natura wyrzucała ten pomysł za każdym razem, gdy ta zaczynała poruszać poważne tematy rodzinne. Gdyby dziewczyna potrafiła czytać między wierszami, wiedziałaby już dosłownie o wszystkim. Byłaby świadoma słabości, którą spowinęła się dusza Mathilde Mulciber. Tej Mathilde Mulciber, przyjmującej ołowianą  maskę siły i niezależności od otaczającego ją świata. Zimna posadzka powodowała dreszcze, zdobywające kontrolę nad całym ciałem smukłej sylwetki. Ślizgonka rozprostowała nogi, które nieśmiało wystawały z odrobinę przykrótkiej już szaty. Nieśmiało oparła głowę na ramieniu Gail, bezwładnie bawiącą się własnymi palcami i wypalonym już niedopałkiem.
    - Wiesz, Gail, nie podoba mi się świat, w którym żyjemy. - syknęła, zaciskając dłoń. - Wszystko wydaje się tak poukładane, a tak naprawdę wszyscy świadomi są słabości systemu, które stale jest tworzony, a powinien być zmieniony o sto osiemdziesiąt stopni. Ludzie zapomnieli o tym, że są żałosnym tworem, który może zostać rozproszony przez zwykły podmuch wiatru. Podmuch wiatru, który na pozór wydaje się nic nieznaczący. Podmuch wiatru, którym okazuje się wyalienowana jednostka społeczeństwa. - mruknęła, pocierając policzkiem o czarną szatę Puchonki. 

    Mulciber

    OdpowiedzUsuń
  9. [Wydaje mi się, że tę Panią też już znam, ale mimo to chwyta mnie za serduszko tak samo! Potrzeba nam zdecydowanie więcej tak roześmianych i ciepłych osóbek.

    Baw się dobrze i w razie chęci wpadaj <3]

    Freddie Weasley

    OdpowiedzUsuń
  10. Jesteś ge-nial-na. A co do późnej odpowiedzi, to się w ogóle nie przejmuj, ja jestem bardzo, niemożliwie wręcz cierpliwa, bo i do mnie trzeba mieć ogrom ciepliwości.
    Jestem za tym, żeby dziewczyny znały się od dziecka, i ze sobą przyjaźniły; taką szczerą, dziecięcą przyjaźnią. Niestety niedługo przed rozpoczęciem przez Phoenix nauki w Hogwarcie zmarła jej matka, co mocno nią wstrząsnęło i mogło sprawić, że instynktownie odepchnęła Gail od siebie. W Hogwarcie natomiast znalazła sobie nowe towarzystwo, niepokojące towarzystwo i kiedy Gail także rozpoczęła swój pierwszy rok, zorientowała się, że niewiele już z jej przyjaciółki zostało. Pytanie, czy mimo to próbowała jakoś ponownie do niej dotrzeć (podrzucając jakiś mugolski drobiazg naprzykład, bo Nyx także pasjonuje się mugolami), czy Rivers pogodziła się z takim stanem rzeczy i dopiero teraz wplączemy je w coś, co zmusi je do ponownego kontaktu, a nawet współpracy.


    PHOENIX FERNHART

    OdpowiedzUsuń
  11. [Cześć! Pamiętam, że byłaś wcześniej na Hogwarcie, ale nie mieliśmy okazji napisać razem wątku. Może tym razem się uda? Mam wrażenie, że Gail i Nila mają nieco podobny sposób bycia (jakby jutra miało nie być) choć Gail jest w tym zdecydowanie bardziej pozytywna. Może mogłyby być kompankami w jakichś wygłupach, może Nila pomogłaby jej czasem z nauką (żebyś znów nie powtarzała roku, Gail...), może skoro Gail interesuje się mugolskimi przedmiotami, a Nila chodzi na mugoloznawstwo, Gail uderzałaby czasem do starszej koleżanki o pytania do egzaminu..?

    A jeśli jednak nie z Nilą, to prowadzę jeszcze nauczyciela mugoloznawstwa.

    W ogóle, nie potrafię się pozbyć takiego skojarzenia, że dziewczyna którą masz na wizerunku, przypomina moją znajomą z byłej klasy. I to jest... dziwne. Ale uśmiech ma cudny.]

    ~ Nila Atherstone & Lavon Carrow

    OdpowiedzUsuń
  12. [Puk, puk, dzień dobry. :D Wątku co prawda nie zaproponuję, bo nie wyrobię się czasowo, ale chciałam tylko powiedzieć, że kocham takie pozytywne postaci, mimo, że sama nie potrafię takowych prowadzić. I w sumie zazdroszczę trochę Gail takiego podejścia do życia i pięknego uśmiechu. <3]

    Lestrange

    OdpowiedzUsuń
  13. [Hej, długo się zastanawiałem, ale zdecydowałem, że zrezygnuję z prowadzenia Nili. W związku z tym, jeśli masz ochotę na wątek, możemy pokombinować nad czymś z Lavonem, albo po prostu póki co odpuścić - może później nadarzy się okazja do wspólnego pisania.]

    ~ Nila Atherstone, ale obecnie już tylko Lavon

    OdpowiedzUsuń