Będziemy na tyle silni, na ile będziemy zjednoczeni, i na tyle słabi, na ile będziemy podzieleni

Photography Tips | USE LIGHTROOM TO ACHIEVE THE FEEL OF BLACK & WHITE FILM

 Geneviev Leonie Blackwood

SLYTHERIN o 12 LIPCA 2004 ROK o CZYSTA KREW o VII ROK
CEDR, 9 CALI, WŁOS Z OGONA JEDNOROŻCA, ODPOWIEDNIO GIĘTKA
KLUB POJEDYNKÓW o  KOŁO TRANSMUTACJI o KLUB ELIKSIRÓW 

Cichy szept dobiega do Twych uszu, a spojrzenie mimowolnie wyszukuje ust, które wypowiedziały Twe imię. Kocie oczy lądują na postaci drobnej blondynki, która mocno ściska książki, nie mogąc od Ciebie oderwać spojrzenia. Zimny uśmiech pojawia się na Twoich ustach, kiedy przechodzisz tuż obok nieznanej. Prawda jest taka, że każdy Cię zna, bądź o Tobie słyszał. Geneviev Leonie Blackwood, jedyna córka Oswalda Blackwooda i Trixie Blackwood. Oboje rodziców pracują w Ministerstwie Magii, zajmując wysokie stanowiska. Wiesz, że Ciebie też czeka tam praca, ale na razie aż tak daleko nie wybiegasz myślami w przyszłość. Jest tu i teraz, tylko to się liczy. Robisz wszystko, aby tylko zadowolić swoich rodziców. Przejawiasz cechy typowego Ślizgona ㅡ jesteś ambitna, czasami aż za bardzo. Do celu dążysz po trupach, nie bacząc na konsekwencje, a spryt i przebiegłość są Ci bardzo bliskie. Nie patrzysz za siebie, palisz mosty, choć wciąż słyszysz żeby tego nie robić. Jesteś samowystarczalna, nie lubisz zbyt dużego zgiełku w okół swojej osoby. Dobrze mieć w Twojej osobie sojusznika, gorzej wroga. Potrafisz mścić się jak nikt inny, choć nie czerpiesz z tego tak wielkiej satysfakcji jak niektórzy Ślizgoni. Na Twą przyjaźń trzeba sobie ciężko zapracować, ale kiedy już komuś wystarczająco zaufasz, będziesz mu oddaną przyjaciółką. Kocie oczy są Twoim znakiem rozpoznawalnym, ale dusza też bardzo przypomina to zwierze. Uwielbiasz chodzić nieznanymi ścieżkami, które sama sobie wyznaczasz. 

 Dzień dobry, cześć

Dawno nie było mnie na blogu o Harrym Potterze, więc proszę o naprowadzenie we wszystkich kwestiach, jeśli coś pokręcę. Gene jest też eksperymentem, bo dawno nie prowadziłam postaci o tak zimnym charakterze, ale obiecujemy, że nie gryziemy, czasami możemy być tylko ciut wredne, przepraszamy więc z góry. Zapraszam też bardzo mocno do wątków i powiązań, bawmy się! Cytat to  Harry Potter i Czara ognia

25 komentarzy:

  1. [ No hej, kolejna znajoma buźka na blogu :) Pamiętam, że bardzo podobało mi się zdjęcie Twojej pani… i nadal tak jest, to spojrzenie przyciąga i hipnotyzuje! Wydaje się, że Geneviev z fotografii nie sprawia wrażenia tak chłodnej, wyrachowanej… ale pewnie biada tym, którzy dadzą się na to nabrać ;) Mam nadzieję, że zostaniesz z nami na dłużej. Nie pamiętam już dokładnie czy udało nam się coś ze sobą popisać, ale jeśli chciałabyś to zmienić, to zapraszam Cię pod kartę mojej Mer ;) Tymczasem życzę Ci wspaniałej zabawy oraz mnóstwo weny! ]

    Emerson Bones

    OdpowiedzUsuń
  2. [Przepiękna twarzyczka! Twoja bohaterka bardzo mnie zaciekawiła. Podoba mi się jej charakter i to jak bardzo może kolidować z moją panienką. :) Typowa Ślizgonka, poprawnie napisana (psstt.. zazdroszczę umiejętności zainteresowania czytelnika).
    Jeśli jesteś chętna na wątek z wielbicielką pokonanego Czarnego Pana, to zapraszam do mojej Tilly. :)]

    Mulciber

    OdpowiedzUsuń
  3. [ Miło widzieć powracających autorów :) Tych kocich, magnetycznych oczu zdecydowanie nie da się zapomnieć, a kojarzę też, że chwaliłam już kreację tej wyjątkowo ślizgońskiej panienki. Mam nadzieję, że tym razem zostaniecie z nami trochę dłużej i będziecie się świetnie bawić. Życzę wielu owocnych wątków, a choć ostatnio nie udało nam się nic wspólnie wykombinować, zawsze możemy tym razem nadrobić :) ]

    Urquhart

    OdpowiedzUsuń
  4. [Z racji na to, że szukam dla mojej dziewczyny jakiejś koleżanki, to może właśnie się polubią? Chodzi mi po głowie wizja znajomości, w której jedna namawia drugą do złego, a druga od tego tą pierwszą odpędza. :) Chyba, że masz jakiś inny pomysł? :)]

    Mulciber

    OdpowiedzUsuń
  5. [Trudne pytanie! Myślę jednak, że byłoby to naprzemienne, żadna przecież nie knuje codziennie przed snem, nad planem opanowania świata.. choć z Mathilde, kto to wie, hahah.
    Czy jesteś chętna na rozpoczęcie naszego wątku? Sama mam do napisania dwa otwarcia i obawiam się, że nie wybrnęłabym. :) Oczywiście zrozumiem, jeśli zwalimy to na mnie, ale będzie to wymagało ogromu cierpliwości od Ciebie. :P]

    Mulciber

    OdpowiedzUsuń
  6. [Victor tupta ze mną po Hogwarcie ponad rok, a mysle ze nawet już dwa lata, także raz jest, raz go nie ma i jak najbardziej był obecny na blogu, gdy wcześniej pojawiła się Twoja panna :D Bardzo dziękuję za powitanie <3 Zgodnie z zaproszeniem, Victor wraz ze mną przytuptał z ogromna chęcią napisania wątku, także chyba jesteśmy otwarci na wszystko ;>]

    Ward

    OdpowiedzUsuń
  7. [O jaka niespodzianka, ponownie widzieć w Hogwarcie Geneviev! Witaj z powrotem. To zdjęcie perfekcyjnie zgrywa się z zimowym szablonem, pięknie to wygląda. *.*
    Ostatnio wątek nam nie wyszedł, co prawda chyba strzelam sobie w stopę biorąc sobie kolejną historię do kolejki, ale jeśli chcesz możemy pokombinować nad powiązaniem naszej dwójki. Coś chyba zaczyna mi nawet krążyć po głowie, także jeśli masz chęć pisz pod kartą bądź na maila. ^^]

    Bastian Lestrange

    OdpowiedzUsuń
  8. [Przytuptaj do mnie na hangouts (lifenotfair2@gmail.com), a z pewnością coś sobie wymyślimy ;>]

    Ward

    OdpowiedzUsuń
  9. Przerwa od zajęć w przypadku Victora niemalże nigdy nie istniała. Od początku swojej przygody w Hogwarcie, nie pojawił się na lekcjach raptem kilka razy. Dziś, gdy przeziębienie rozbierało go coraz bardziej, a słowa opiekuna domu jasno dały mu do zrozumienia, że ma zostać w swoim dormitorium, by w pełni wrócić do sił, nie sprawiły, że Ward zalegał w ciepłych pieleszach. Nie był typem osoby, która może pozwolić sobie na dłuższą bezczynność. Uporządkowanie kufra, który stał przy jego łóżku, zajęło mu wystarczająco dużo czasu, aby kompletnie nie zorientować się, że nastało już popołudnie i czas, aby wreszcie coś zjeść. W końcu nie zjadł nawet śniadania. Nie czuł się najlepiej, o czym świadczyły chociażby podkrążone oczy, czy ciągłe pociąganie nosem. Wygrzebane z kufra słodycze, podrzucił swojemu kompanowi pod poduszkę, dobrze wiedząc, że co jak co, ale Alex takimi znaleziskami nie pogardzi. Gorąca zupa dyniowa, którą dorwał w Wielkiej Sali wraz z ukochanym udkiem kurczaka w sosie miodowym, było niczym prawdziwe lekarstwo, które pozwoliło rozgrzać się Krukonowi, czy chwilowo zapomnieć o towarzyszącym mu bólu głowy. Nie wiedział, co jeszcze może ze sobą zrobić, aby nie gnić w dormitorium. Oddał wszystkie zaległe oraz dodatkowe prace, nie miał zaległości w materiale, nie śpieszył się na klubowe spotkanie, czy trening Qudditcha. Wrócił do swojego dormitorium, aby wygrzebać ulubiony, ciemny sweter zrobiony przez jego babcię. Materiał choć gryzący, to zawsze towarzyszył Wardowi niemalże przez całą zimę. Zaszył się w bibliotece, która wydawała się być dziś wyjątkowo bardziej pusta niż zwykle. Miał ze sobą kubek herbaty i parę maślanych ciastek, co idealnie komponowało się z nową lekturą na temat zaklęć i uroków. Dziś był ten dzień, w którym psychicznie czuł się znacznie lżej, co było dość dobrym znakiem, zwłaszcza, że Ward od początku roku szkolnego rozsiewał wokół siebie niezbyt przyjemną aurę, a jego umysł stanowił naprawdę mroczną strefę. Lektura wciągnęła młodego Krukona na tyle mocno, że dopiero na końcowych stronach książki, zorientował się, że za oknem panowała już kompletna ciemność. Upił łyk zimnej już herbaty i drgnął niespokojnie, gdy usłyszał dobrze znany dla siebie damski głos. Chwilowe roztrzepanie, szybko zastąpił delikatny uśmiech.
    — No dzień dobry, choć przy obecnej porze odpowiedniej jest powiedzieć dobry wieczór — odparł, spoglądając uważnie w stronę Ślizgonki. Przesunął jej krzesełko obok siebie, aby mogła usiąść. Z torby wyjął dwie butelki soku dyniowego, którym dzielił się stosunkowo rzadko, jednak przy Gen jego całokształt nabierał zupełnie innego wyrazu. Do dziś nie pogodził się z utratą poprzedniej dziewczyny, uparcie wmawiając sobie, że układ który przyjęli z panną Blackwood ma nieść ze sobą jedynie przyjemność z zaspokajania potrzeby wzajemnej bliskości, w którym nie było miejsca na głębsze uczucia. Wszystko, jednak na tle ostatnich miesięcy się zmieniło. Gesty, czy same słowa stały się bardziej czułe, a przebywanie w swoim towarzystwie coraz mocniej pożądane. Nic dziwnego, że wielokrotnie znikali ze swoich dormitoriów niemalże na całą noc.
    — Ciężki dzień? — zagadnął, choć wcale nie musiał tego robić. Idealnie dostrzegał malujące się na jej twarzyczce zmęczenie. — Może cytrynowe dropsy będą w stanie cię pocieszyć?

    Ward ;>

    OdpowiedzUsuń
  10. Mógł się domyślić, że jego choróbsko nie przejdzie koło nosa dziewczyny i zostanie kompletnie niezauważone. Zacisnął usta w wąski paseczek, krzywiąc się przy tym nieznacznie, po czym przymknął powieki, gdy poczuł delikatną dłoń Ślizgonki na swoim policzku. Nie czuł się aż tak źle, aby zalegać bezczynnie w łóżku.
    — Nie jestem umierający, Gen… Nie ma potrzeby, abym leżał w łóżku — odpowiedział, będąc w pewnym tego co mówi. Może i pobolewała go głowa, czy co jakiś czas pociągał nieco zaczerwienionym nosem, ale poza tym, czuł się na tyle dobrze, by oddać się w ramiona lektury w zaciszu ukochanej biblioteki. Przesunął dłonią w górę i w dół wzdłuż pleców panny Blackwood, gdy ta wygodnie umościła się na jego kolanach, zaś ramionami objęła jego szyję, dzięki czemu bez najmniejszych przeszkód mógł wtulić się policzkiem w jej pierś. Uniósł brew ku górze będąc wyraźnie zaintrygowanym, gdy usłyszał, że młoda kobieta ma dla niego dwie propozycje. Chwilę później parsknął cichym śmiechem i pozbierał swoje drobiazgi do torby.
    — Chyba nie muszę ci mówić, co zamierzam zrobić? — zagadnął z wyraźnym błyskiem w oku, po czym przerzucił sobie ramię od torby przez szyję i chwyciwszy dłoń Gen, pociągnął ją za sobą. Znał doskonale jedno miejsce, w którym jeszcze ich nie było. Nie miał zamiaru zdradzać Gen tego, co w tej chwili siedziało w jego głowie, dlatego milczał niemalże do ostatniej chwili, gdy wreszcie stanęli przed szatnią, w której drużyna Krukonów przygotowywała się do nadchodzących meczy. Tuż obok wejścia znajdowały się stare drzwi, prowadzące do starego schowka na miotły, którego już nikt nie odwiedza, a co najlepsze był kompletnie pusty. — Czasem tu przychodzę, żeby tak po prostu posiedzieć, zwłaszcza w nocy — wyjaśnił, musząc włożyć nieco siły w to, aby otworzyć stare, ciężkie drzwi wykonane z dębowego drewna. Po wejściu do pomieszczenia schowek rzeczywiście okazywał się być pusty oraz pozbawiony kurzu, co naprawdę świadczyło o tym, że Ward jest tutaj częstym bywalcem. Okrył ramiona Gen cienkim kocem, który pozostawił tutaj jakiś czas temu. Ogrzewał go podczas zimnych nocy, gdy studiował książki z działu ksiąg zakazanych, przeszmuglowanych pod osłoną nocy. Przysiadł pod ścianą i cicho westchnął, wcześniej zapalając stojącą w rogu schowka świeczkę za jednym machnięciem głogowej różdżki. Wyciągnął dłoń w stronę Ślizgonki, aby ponownie zajęła miejsce na jego kolanach. Nadal myślał o Lydii, jednak relacja z Gen pochłaniała go coraz mocniej. Czuł, że niedługo wcale nie będzie w stanie się od niej odpędzić.
    — Tutaj nas nikt nie znajdzie — powiedział, nim ich usta złączyły się delikatnym, nienaglącym pocałunku, który zdradzał budującą się między nimi tęsknotę. Przeczesał palcami miękkie kosmyki włosów Geneviev, gdy nieznacznie się od niej odsunął, czego, by nie zrobił, gdyby nie fakt, że oboje potrzebowali zaczerpnąć powietrza.

    Lekkomyślny Krukon

    OdpowiedzUsuń
  11. - Co my robimy? - zagadnął Victor, unosząc przy tym brew ku górze.- Zdecydowanie, to na co oboje zasłużyliśmy, po prostu nie przestawaj. Zbyt mocno mnie to kręci - dodał i nie licząc na żadna odpowiedź ze strony Gen, po prostu ją pocałował.
    Potrzebował tej cholernej, nieco naciąganej myśli, że wszystko jest już dobrze, a przy młodej Blackwood tak właśnie było. Jej obecność karmiła go przekonaniem, że jeszcze wszystko wyjdzie na prostą, a jego codzienność nabierze tych znacznie bardziej pozytywnych barw. Nic więc dziwnego, że ich układ dla Warda znacznie zmienił swe znaczenie, jednak strach przed odrzuceniem, nie pozwalał mu na przyznaniem się do swoich uczuć otwarcie. Z ust Krukona wydobył się tak bardzo zapomniany, wesoły i przede wszystkim szczery śmiech, gdy poczuł jak dłonie Ślizgonki łaskoczą boki jego ciała, co prawdopobnie uczyniła w pełni nieświadomie. Chwycił krawędź swojego swetra, pod materiał którego zmieściła się również Gen, co pozwalało im na to, aby znaleźć się jeszcze bliżej siebie. Nie dało się ukryć faktu, że obie strony fascynowała ich wzajemna cielesność, przez co wraz z upływem czasu ich gesty były coraz śmielsze. Przesunął dłońmi po jej plecach, dociskając odruchowo do swojej piersi, dzięki czemu Blackwood mogła wyczuć napięte mięśnie Krukona i lepiej poznać jego muskulaturę.
    - Co powiesz na mała ucieczkę do Hogsmeade w najbliższy weekend? - zapytał z majaczącym się na jego twarzy uśmiechem. - Napijemy się kremowego piwa, może unikniemy też szlabanu... Chciałbym spędzić z tobą trochę więcej czasu w bardziej odpowiednim do tego miejscu, Gen. Ciągle chowanie się po dosłownych dziurach zamku, zaczyna być irytujące. Nie chce zabrzmieć źle, ale najbardziej chciałbym wreszcie wygodnie rozsiąść się z tobą na kanapie, z kubkiem herbaty i być może wspólnie przywitać nowy dzień w pieleszach ogromnego łóżka - dodał będąc wyraźnie zaintrygowanym wizja wspólnego spędzenia czasu, którego wiecznie przecież im brakowało. - Cóż w moich myślach nie brzmiało to tak żałośnie - parsknął śmiechem, jednak szybko odchylił głowę do tyłu, czując na sobie miękkie wargi Gen. - Sprawiasz, że coraz ciężej mi o tobie nie myśleć.
    Ward potrzebował bliskości mocniej niż kiedykolwiek wcześniej. Wszystko dosłownie waliło i paliło się pod jego nogami, przynosząc mu kolejne niepowodzenia. Przy Gen czuł, że zaczyna odzywać na nowo. Oparł czoło na jej ramieniu, zaś ramionami ciasno objął drobne ciało, nie pozwalając, aby dzieliły ich najmniejsze milimetry. Wiedział, że nadejdzie moment, w którym powinni szczerze porozmawiać, ale na obecna chwile wolał cieszyć się tym, na co obecnie skazuje ich los.

    OdpowiedzUsuń
  12. Dobrze się składa, bo Freddie ognistej whisky nie odmawia! Poza tym od zawsze fascynują go Ślizgoni, ich obojętność na świat i wyrachowanie, więc obok Gen i jej oczu z pewnością nie mógłby przejść obojętnie. Jestem jak najbardziej za – bardzo bym tylko chciała uzgodnić na początek jakieś powiązanie, bo jestem maniakiem relacji z historią w tle :D

    Zastanawiam się, czy Geneviev jako typowa Ślizgonka, której rodzice są wysoko postawionymi pracownikami Ministerstwa, też pała niechęcią do Weasleyowej gromady. Jeżeli patrzy na nich z góry, tak jak mi się wydaje, daje nam to fajne podłoże do wątku. Freddie jest tym typem, który od małego był cwaniakiem, zaczepiał dziewczyny, ciągnął je za warkocze jak mu się podobały i podejrzewam, że tak mogło być z Gen – ekscytowało go zapewne dodatkowo to, że jest rok starsza. Z biegiem czasu, kiedy oboje dojrzewali, ich relacja przeistoczyła się w serię nieustannych docinek, spięć i wyrównanych pojedynków w Klubie. Nie łączyłoby ich nic poza właśnie jawną niechęcią, choć Fred utrzymywałby, że ona go tak naprawdę uwielbia, a ona całą siłą woli pokazywałaby mu, jak bardzo ma go gdzieś. Dlatego tym częściej, widząc jej ignorancję (tudzież irytację), wchodziłby jej w drogę na korytarzach i dalej zaczepiał.

    Od takiej relacji można by wyjść z czymś dalej – nie wiem, może była impreza w salonie Gryfonów po wygranym meczu (ze Ślizgonami, żeby było ciekawiej), a w salonie Slytherinu trwałyby głośne debaty, wrzawy i ogólne zamieszanie. Gen mogłaby się z kimś pokłócić i wyjść nocą na korytarz. Fred też wyszedłby z imprezy – bo pewnie znowu się założył o coś głupiego i trafią na siebie w jakiejś wieży astronomicznej czy innym zaułku. Pewnie zaczęłoby się od krzyków, potem zaczęliby razem pić i by się zobaczyło, co dalej :D

    Jeśli masz inny pomysł, pisz śmiało, to taka pierwsza rzecz, która wpadła mi do głowy!

    Freddie

    OdpowiedzUsuń
  13. Victor uśmiechnął się, gdy udało mu się przekonać Ślizgonkę do wspólnego wypadu do Hogsmeade. Prawdopodobnie oboje popełniali ogromny błąd, pozwalając, aby ich sztywno objęte reguły relacji, przestały mieć jakiekolwiek znaczenie, jednak czerpanie z tego, tak ogromnej przyjemności było znacznie bardziej warte ryzyka. Żadne z nich nie myślało o możliwych konsekwencjach. Pragnęli wzajemnej bliskości, która wzbudzała wzajemną ekscytację. Byli ciekawi tego, co ich połączyło, reszta nie miała najmniejszego znaczenia.
    — Jeszcze tylko nie wiem, jak to ukartujemy, ale spokojnie, coś wymyślę… Obiecuję, że będziesz zadowolona i będziesz się zgadzać na takie pomysły znacznie częściej — powiedział z uśmiechem, po czym przesunął powoli w górę i w dół dłońmi po plecach Gen. Oparł czoło na jej ramieniu w pełni skupiając się na chwili, która ich łączyła. Przy niej Krukon był daleki od smutnych myśli i poczucia porażki. Nie był w stanie określić tego, co dokładnie kryje się w jego wnętrzu, ale wiedział, że już dawno wykroczyło, to za sztywny układ.
    — Powiem, to pierwszy raz, ale miałaś rację — odezwał się ponownie, po dłuższej chwili milczenia, dobrze wiedząc, że Geneviev zrozumie, o co dokładnie mu chodzi. Czuł, że jego głowa staje się coraz bardziej ociężała, zaś zatoki z każdą chwilą były coraz mniej drożne. Rzadko chorował, najwyżej chodził przeziębiony, teraz jednak czuł, że szykuje się coś większego. Nie chciał zarazić Ślizgonki, ale był troszkę egoistą i było mu po prostu zbyt dobrze, zbyt wygodnie, aby się od niej odsunąć. Ciepło bijące od jej drobnego ciała, pozwalało mu się rozluźnić. Nie chciał, aby rezygnowali z tej przyjemności tylko dlatego, że on się źle czuł. Nie wiedział, kiedy znowu znajdą dłuższą chwilę dla siebie, tak jak w tej chwili.

    Ward

    OdpowiedzUsuń
  14. Ward nie tryskał entuzjazmem, gdy Ślizgonka oderwała się od jego piersi, przerywając, tak przyjemną dla obojgu chwilę, z której co jak co, ale egoistycznie Victor rezygnować nie chciał. Wiedział jednak, że nie uda mu się już przekonać Gen do tego, że nie ma potrzeby, aby udał się do przeklętego dormitorium, aby porządnie wypocząć. Owszem czuł się słabo, ale towarzysząca mu potrzeba czyjejś bliskości, była silniejsza od zdrowego rozsądku. W końcu jednak wstał z chłodnej posadzki, ulegając dziewczynie. Czuł się jakby znowu był w młodszej klasie, poznając pierwsze miłosne uniesienia, które były jeszcze na tyle wstydliwe, że oboje kryli się po najbardziej ciasnych i zakurzonych dziurach zamku z nadzieją, że nie zostaną złapani. Chwycił dłoń Gen, gdy zmierzali pustym korytarzem, chcąc nacieszyć się ostatnimi chwilami wzajemnej bliskości tego wieczoru. Skusił się nawet na słodki, powolny pocałunek, który nie trwał długo, aczkolwiek pozwolił mu pozbyć się kłębiącego w nim niezadowolenia.
    - Po śniadaniu w tym samym miejscu? Czy jednak wolisz zmianę otoczenia i masz do zaproponowania coś lepszego?- zapytał z uniesienia brwią ku górze. Lubił, gdy Ślizgonka niekoniecznie dzieliła się z nim swoim planami, stawiając na spontaniczność, dlatego nie miał najmniejszego problemu, aby oddać jej pałeczkę i pozwolić w pełni decydować. Nim ponownie każde z nich się rozeszło w swoją stronę, Victor raz jeszcze pocałował Gen, a sama pieszczota znacznie mocniej różniła się od poprzedniej. Biła od młodego mężczyzny stanowczość i zachłanność.
    Gen z każdym dniem obezwładniała jego sferę uczuciowa coraz mocniej, wiec nie było nic dziwnego w tym, że rankiem, gdy słońce ledwie musnęło błonia Hogwartu, Ward był już na nogach bez gorączki i ze znacznie żywszym kolorami na twarzy. Skorzystał z faktu, że niemalże cały zamek jeszcze spał, pozwolił sobie na dłuższy pobyt pod prysznicem, co rozbudziło jego zmysły na tyle mocno, że punkt ósma, spacerował w korytarzach, ubrany w granatowy sweter, biały podkoszulek, ciemne spodnie oraz czarne trampki. Nie wiedział, co się z nim działo, ale mol wrażenie, jakby ponownie odżywał, a skala ostatnich wydarzeń zaczęła się zmniejszać, przez co nie przytłaczała już go tak mocno, jak wcześniej. Gdy wreszcie nastała pora śniadania, w pośpiechu wcisnął w siebie dwa gofry z malinami, zapijając je herbata z duża ilością miodu. Był nieco roztrzepany, ale to tylko dlatego, że chciał wreszcie porozmawiać z Gen i znowu się nią nacieszyć. Wiedział, ze jego uczucia oraz same emocje są nieodpowiednie, ale na obecna chwilę, to chrzanił. Dotarł do opuszczonego schowka jako pierwszy, gdzie mieli się schować, a potem zadecydować, co dalej. Machnięciem różdżki sprawił, że nieco zakurzony koc zyskał na nowo świeżość. Upchnął go pod pachą, wiedząc, że z pewnością im się przyda.

    Ward

    OdpowiedzUsuń
  15. — Czuję się lepiej niż mogę wyglądać — odparł w pełni szczerze, a na jego twarzy zamajaczył się delikatny uśmiech. Uniósł brew ku górze, gdy Gen wspomniała o tajemniczym miejscu, które w przeciwieństwie do niego, miała już okazję odwiedzić. Chwycił jej dłoń, nie bojąc się o to, że ktoś zobaczy ich na korytarzu, bo i tak znaczna większość uczniowskiej społeczności, nadal napychała swe żołądki podczas śniadania w Wielkiej Sali. Krukon wziął głęboki wdech i bez zbędnych już w prawdzie słów, podążył za swoją towarzyszką w pełni zdając się na jej plan. Poprawił koc, który dzierżył pod pachą, gdy jego oczom rzeczywiście ukazało się totalnie zagracone miejsce, aczkolwiek widać było, że stało się miejscem schadzek uczniów, co wnioskował chociażby po niezakurzonym stoliku wraz z dwoma fotelami i kanapą. Ktoś musiał nieźle się napracować, aby przywrócić temu miejscu odrobinę życia. Ward z uśmiechem na twarzy rzucił na kanapę koc, zaś spod swetra wyjął butelkę z kremowym piwem. Spojrzał znacząco na towarzyszkę.
    — Chyba nie myślałaś, że zostawię nas bez umilacza czasu? — zaśmiał się. Nie potrzebowali szklanek, czy czegoś podobnego. Raczej żadne z nich nie będzie miało problemu, aby pić prosto z butelki. Ułożył się wygodnie na kanapie, upychając za plecy koc, aby było mu wygodniej, a na jego twarz wkradł się szerszy uśmiech, gdy poczuł na swoich biodrach, przyjemny ciężar ciała Ślizgonki.
    — Zachowujemy się dość nieodpowiednie, ale przyznam, że mam to wyjątkowo w dupie — stwierdził, gdy rozgrzana i wyjątkowo wrażliwa skóra szyi Krukona, przyjęła drobne pocałunki, które wreszcie dotarły do jego ust. — Z pewnością uchodzilibyśmy za parę gorszących uczniów i łamiących wiele punktów w hogwarckim regulaminie — dodał, nie będąc w stanie ukryć swojego rozbawienia. Powoli oboje dorastali, wchodzili w poważniejszy poziom codziennego życia, nic dziwnego, że byli ciekawi własnej cielesności. Ward wyciągnął ramię w stronę stolika, z którego zgarnął butelkę i pozbywszy się sprawnie zakrętki, podsunął ją pod usta Geneviev.
    — Na zdrowie — mruknął, zaś skinieniem głowy zachęcił ją, aby pociągnęła spory łyk.

    Ward

    OdpowiedzUsuń
  16. — Jeszcze wiele rzeczy o mnie nie wiesz, ale to dobrze. Będę miał szansę niejednokrotnie cię zaskoczyć — odparł z szerokim uśmiechem, by chwilę później parsknąć śmiechem i odebrać od towarzyszki butelkę, z której upił spory łyk. — A kto powiedział, że chcę cię upić? — zagadnął z uniesioną brwią ku górze, po czym uniósł się na łokciach, aby dosięgnąć jej ust. Już dawno zaczął czuć się przy młodej Ślizgonce inaczej niż na początku ich znajomości. Same gesty, czy sposób w jaki się do siebie zwracali, uległ ogromnej zmianie. Niegdyś układ, który deklarował jedynie czerpanie przyjemności z zaspokajania bliskości, już dawno stracił na swej mocy, jednak oboje trwali w przekonaniu, że nadal jest jak wcześniej, co powodowało, że żyli po prostu w kłamstwie. Ward odstawił butelkę na podłogę, upewniając się dwukrotnie, że żadne z nich jej nie wyleje, po czym przekręcił się na bok, robiąc tym miejsce Gen. Okrył ich ciała kocem, zaś policzek oparł na czubku jej głowy. Jego umysł dosłownie wariował, ale potrzeba zatrzymania kogoś przy sobie była zbyt silna. Wariował, cholernie wariował od momentu zerwania ze swoją dziewczyną. Gen przywracała mu poczucie spokoju oraz komfortu, z czego egoistycznie nie chciał rezygnować.
    — Robisz, to specjalnie? — zapytał, gdy poczuł dłoń panny Blackwood pod materiałem swojego swetra, ulokowaną na wysokości jego żeber. Zaśmiał się cicho, przesuwając jej dłoń nieco wyżej, chcąc uniknąć łaskotek, a trzeba było przyznać, że Ward ich nienawidził. — Poza tym… Jesteś pewna, że nikt tutaj nie wejdzie? — zadał kolejne pytanie. W końcu oboje nie chcieli, aby ktokolwiek dowiedział się o ich romansie, bo inaczej tego nie dało się nazwać. Victor naprawdę chciał uniknąć kolejnych plotek na swój temat, a w Hogwarcie w zeszłym roku mocno od nich huczało. — Już wystarczająco wiele się nasłuchałem plotek na swój temat, gdy wróciłem ponownie do Hogwartu, powtarzając klasę z powodu wypadku, przez który już nigdy nie zagram w Qudditcha.

    Ward

    OdpowiedzUsuń
  17. [Witaj! Na wstępie dziękuję za bardzo miłe powitanie; pani opiekunka bardzo się cieszy, że tylu bardzo ciekawych Ślizgonów tutaj mamy, zwłaszcza, że na ten moment mamy w tutaj (jeszcze!) liczebną prowadzenie. :D I ja życzę Ci masy wspaniałych wątków oraz nieskończonych pokładów weny, bo tej nigdy nie brakuje, a w razie czego, kiedy mi się tylko czas na blogowanie zwiększy, (bo na razie nic obiecywać jeszcze nie chcę :/) zgłoszę się do was z Evelyn po naszą zasłużoną dawkę nerwów od Genny!]

    Evelyn Raven

    OdpowiedzUsuń
  18. — To nie tak, że przejmuję się tymi plotkami — powiedział i cicho westchnął, po czym przeczesał palcami pieszczotliwie włosy młodej Ślizgonki. — Po prostu nienawidzę znajdować się w centrum uwagi, ani tym bardziej nie lubię, gdy tworzą się fałszywe spekulacje na temat mojego życia, które i tak już wystarczająco mocno przypomina dość mocną farsę. Mój ojciec strasznie zwracał uwagę na to, co mówią ludzie, przez co ja wraz z moim rodzeństwem byliśmy zmuszeni, aby naprawdę uwazać na to co robimy i co mówimy. Odkąd zostałem wyrzucony z domu, mam wrażenie, że ludzie mówią jeszcze więcej, obwiniając mnie o to, co się stało — dodał, jednak mimo mało pozytywnej wypowiedzi z twarzy Warda nie zniknął uśmiech. Uczniowska ciekawość często nie miała granic, a tym bardziej była w stanie wyrządzić wiele krzywd poprzez nieprawdziwe, często oczerniające daną osobę plotki. Victor podciągnął się nieco do góry i chwyciwszy ponownie butelkę, upił z niej kilka łyków. Podał ją pannie Blackwood.
    — Ale nie rozmawiajmy o mnie, nie zaliczam się do ciekawych źródeł tematów, zwłaszcza, że wcale nie po to tutaj przyszliśmy — zaśmiał się i nim Ślizgonka zdążyła się odezwać, dorwał się do jej ust, którym poświęcił dłuższą chwilę. Pozbawił ją oraz siebie tchu, ale prawda była taka, że coraz ciężej było mu się oderwać od Genevieve. Bał się jednak, że ich układ przestał dawno obowiązywać. Co jeśli powie głośno o swoich uczuciach, a panna Blackwood od razu ucieknie? Wolał milczeć, niż zostać skończonym głupcem.

    Ward <3

    OdpowiedzUsuń
  19. ❤ Poczta Walentynkowa ❤

    Nie wiem jak długo jeszcze wytrzymam w niepewnym oczekiwaniu na ciebie. Może jednak zostaniesz na dłużej i wypijemy kolejną butelkę kremowego piwa, zapominając o pozorach młodzieńczej przyzwoitości?

    ~od anonimowego wielbiciela

    OdpowiedzUsuń
  20. ❤ Poczta Walentynkowa ❤

    *całość napisana eleganckim pismem na rodowej papeterii*

    Trudno nie zgodzić się z wolą Ojca, trudno jednak też utrzymać złośliwość na wodzy w Twojej obecności. Drażnisz mnie i irytujesz, cieszę się, że chociaż masz tego świadomość. Cieszmy się swobodą, Ty się nią ciesz, choć nie zapominaj do kogo należysz. Nie martw się, kwiaty i czekoladki nie są zatrute. Mam nadzieję, że jedząc je będziesz o mnie myśleć… Czy jak to piszą narzeczeni.

    Ps. Przekaż pozdrowienia Victorowi.


    ~Twój wspaniały Narzeczony

    OdpowiedzUsuń
  21. [Witam, widzę, że są spore chęci do pisania i poszukiwanie wątków. Myślisz, że znajdzie się miejsce dla nas? W razie czego możemy się umówić pod kp albo na maila dark5poczta@gmail.com]

    Nira Sorel

    OdpowiedzUsuń
  22. — Nie jestem w stanie dokładnie powiedzieć, kiedy chciałbym, to zrobić, ale zapewniam cię, że nie będziesz musiała długo czekać — odparł i delikatnie się uśmiechnął, po czym przeczesał pieszczotliwie palcami jej kosmyki włosów. Westchnął cicho i przymknął powieki, zaś dłonie ulokował wygodnie na plecach towarzyszki. Dawno nie czuł się, tak spokojnie. — Wiesz… — zaczął cicho, niemalże szeptem. Przez chwilę nawet się zawahał, czy jest pewien, aby dalej kontynuować, to co nasunęło mu się na myśl. — Gdy zdarzył się cały ten wypadek, długi pobyt w Mungu, porzucenie przez dziewczynę, czy chociażby wyrzucenie z domu przez własnych rodziców… czułem, jakbym stracił wszystko, dosłownie wszystko. Nadal się tak czuje i choć wiem, że będzie lepiej, to jednak nie umiem pozbyć się tej goryczy, którą czuje każdego dnia… Ale coś się zmieniło — Ward zacisnął usta w wąski paseczek, ale jego oczy nadal pozostały zamknięte. Wziął głęboki wdech. — Nie czuje tego wszystkiego, gdy jesteśmy razem — wyjaśnił krótko i dopiero wtedy spojrzał na twarzyczkę Ślizgonki, chcąc uważnie przeanalizować jej reakcję. Sam nie wiedział, co w nim siedzi, ani tym bardziej jak dobierać słowa, aby Gen zrozumiała go w odpowiedni sposób. Być może wygłupił się mówiąc jej takie rzeczy, ale nauczył się, że szczerość była jedyną drogą, którą mógł w życiu się kierować w kwestii relacji międzyludzkich.
    — Nie czuje, że jest mi po prostu źle, jakby to wszystko, co dotychczas mnie dotknęło, przestawało istnieć, stawało się kompletnie mało ważne — powiedział, co otwarcie łamało ich pakt, który wyraźnie mówił o zakazie emocjonalnego zaangażowania się. Słowa Victora nadal nie zdradzały głębszych uczuć. Krukon zmienił nieco ich pozycję, przez co wygodnie mógł oprzeć policzek na czubku jej głowy. Przymknął ponownie powieki. Nie dało się ukryć, że ostatnimi czasy Victor dźwigał na swych barkach zdecydowanie zbyt wiele, ale był pewien tego co czuł, a czuł, że przy Gen wszystko jest naprawdę łatwiejsze do zniesienia.

    Ward <3

    OdpowiedzUsuń
  23. [Hej! Martine to moja postać z początków Hogwarckich Kronik i nie byłam pewna jak to będzie po powrocie z nią po prawie trzech latach haha! Ja na wątek jest zawsze chętna, pytanie czy masz może jakieś pomysły, albo może potrzebujesz jakiegoś konkretnego powiązania lub wątku? Ja jestem otwarta naprawdę na wiele, więc śmiało pisz! :)]
    Martine

    OdpowiedzUsuń
  24. Victor niemalże do ostatniego momentu drżał, że ich wspólny plan weekendu w Hogsmeade kompletnie nie wypali, jednak los postanowił uśmiechnąć się do nich sam. Ostatnie tygodnie w Hogwarcie były dość dziwne, a wzmożone dyżury nocne nauczycieli na korytarzach zamku jedynie świadczyły o tym, że rzeczywiście zaczyna się coś dziać. Prorok Codzienny nie przynosił żadnych wieści, zaś wśród uczniów zaczynał panować coraz większy niepokój. Wszystko osiągnęło swe apogeum, gdy w czarodziejskiej prasie na głównej stronie ukazał się artykuł o seryjnym mordercy, który uciekł z więzienia. Kolejne życia zostały zagrożone. Tym bardziej niepokojące było zaginięcie dwójki piątoklasistów, którzy ostatni raz widziani podczas wycieczki do Hogsmeade, kompletnie zapadli się pod ziemie. Zaalarmowane zagrożeniem grono nauczycielskie wraz z głową Hogwartu, zarządzili tygodniowe odesłanie uczniów do swych domów. W zamku nie było już bezpiecznie. Victor nie miał zbyt dużego pora manewru. Powrócił do Hogsmeade, a dokładnie do Magicznej Siódemki, niewielkiego baru na poddaszu gdzie mieszkał, gdy musiał rozstać się ze szkołą. Mieszkał za darmo i poniekąd pracował za darmo. Właściciel był na tyle uprzejmy, że zlitował się nad porzuconym Krukonem i podarował mu jednocześnie dach nad głową, jak i możliwość spłaty przysługi w postaci pracy w jego lokalu. Pracował po pięć godzin dziennie, a klienci chwalili sobie pracę Victora. Ward przed opuszczeniem zamku, pozostawił Ślizgonce w podręczniku dość długi list, w którym opisał wizję ich wspólnego tygodnia, podał dokładny adres oraz wyraźnie zaznaczył, że bardzo liczy, iż uda jej się do niego dotrzeć. Krukon uprzedził Marleya o możliwej wizycie uroczej Ślizgonki, na wypadek gdyby dziewczyna naprawdę się pojawiła.
    W drugim dniu małej przerwy od szkoły Victor pracował niemalże cały dzień, co pomagało mu w oderwaniu myśli od niepokojących wydarzeń, które miały miejsce w miasteczku. Łazienka choć maleńka, to dziś wydawała się być Wardowi niemalże świątynią przynoszącą największe odprężenie. Długo stał pod chłodnym strumieniem wody, aż w końcu zakręcił kran, otarł ciało ręcznikiem i ubrany jedynie w dresowe spodnie, wyszedł z łazienki.
    — Na brodę Merlina! — niemalże wykrzyczał, gdy zupełnie niczego się nie spodziewając, na swym niewielkim łóżku dostrzegł sylwetkę Gen, która cholernie beztrosko, jak nigdy dotąd. — Jesteś — mruknął z uśmiechem i prędko pokonał dzielącą ich odległość, aby usiąść obok niej i cmoknąć jej policzek. — Przyznaj się… Co nagadałaś rodzicom? Kto cię kryje?

    Ward <3

    OdpowiedzUsuń
  25. Victor naprawdę wiele by oddał, aby mieć w swoim otoczeniu osoby, którym mógł zaufać, tak mocno, jak Gen swojej ciotce. Z członków rodziny, tak naprawdę odzywała się do niego tylko siostra, która miała ledwie dwanaście lat i tym bardziej Ward nie chciał jej wciągać w swoje życiowe sprawy. Odgonił od siebie ponure myśli i z delikatnym uśmiechem, przyjrzał się uważnie twarzyczce Ślizgonki.
    — Coś czuje, że polubiłbym się z twoją ciotką — zaśmiał się, po czym ułożył dłoń na policzku dziewczyny, aby móc złożyć na jej wargach czuły pocałunek. — I ja też cholernie tęskniłem, panienko Blackwood.
    Wieczór dopiero się zaczynał, mogli wyskoczyć na spacer, czy napić się kremowego piwa przy barowej ladzie, ale prawdę powiedziawszy ostatnie, cholernie niepokojące wydarzenia, nie zachęcały Victora do tego, aby podczas zmroku włóczyć się po Hogsmeade. Znacznie bezpieczniejszą opcją będzie pozostanie w niewielkim mieszkanku Krukona. Przeczesał palcami kosmyki włosów Gen, po czym podniósł się z łóżka, aby przygotować dla nich dwa kubki białej herbaty.
    — Od wczoraj kręci się tutaj ogrom czarodziejskiej policji. Ponoć dziś rano zaginęła kolejna osoba — powiedział Victor, trochę się martwiąc. Miasteczko zwykle urocze, zapewniające rozrywkę, teraz było jedną wielką niewiadomą, a tym bardziej nie było już bezpieczne. Podał Gen herbatę i ponownie zasiadł obok niej. Nie miał pojęcia, czy sprawa się wyjaśni, a osoby zaginione odnajdą się żywe. Sprawa była bardzo niepokojąca, wręcz mrożąca krew w żyłach. Od dawna nie miały miejsce, tak mroczne wydarzenia.
    — Źle się dzieje, ale to nie jest coś, czym mamy się zajmować — podsumował Ward, po czym upił łyk herbaty, zaś kubek odłożył na stolik. — W końcu nie po to, tak długo planowaliśmy wspólny pobyt poza Hogwartem. Bez ciekawskich spojrzeń oraz możliwych plotek — dodał i ułożywszy się na łóżku, nie przejmując się dalszym brakiem koszulki, wyciągnął dłoń na stronę Ślizgonki, aby ta wygodnie ułożyła się obok niego.

    Ward <3

    OdpowiedzUsuń