ukojenie

aurora quinnell
28 lat // nauczycielka zielarstwa // mugolak
Ubrudzoną dłoń podnosi w stronę czoła, by jej wierzchem odgarnąć niesforne kosmyki blond włosów na bok. Najprawdopodobniej znowu umorusała swą jasną skórę ziemią, ale o wiele bardziej przejmuje się w tym momencie przesadzanym kwiatem, z którym to siłuje się od kilku dłuższych chwil, gdy zielone pędy starają się otulić ludzkie przedramiona. Kobieta nim się zorientuje, znowu przejdzie zapachem świeżych kwiatów oraz ziół, chociaż nigdy nie starała się tego ukryć w odróżnieniu od zaróżowionych przez emocje policzków podczas szkolnych meczów quidditcha, wiernie kibicując Puchonom.
Balansuje między ulgą a tęsknotą, gdy pisze kolejny uspakajający list do ojca, koniecznie wysłany zwykłą, mugolską pocztą, a w chwilach takie jak te, gdy słońce leniwie zachodzi za czubki drzew Zakazanego Lasu, delikatnie wzdycha. Niechętnie odrywa się od grządek w szklarni, jedynej namiastki dawnego życia, które za sprawą listu wywróciło się do góry nogami. Uśmiecha się jednak pod nosem, wiedząc, że w żadnym innym miejscu nie jest tak potrzebna, jak tu w Hogwarcie.
Aurora lubi ułatwiać innym życie, więc każdy, kto szuka pomocy, u niej ją znajdzie. Kod od art nouveau, na wizerunku Lucy Boynton.

37 komentarzy:

  1. [Tak właśnie wyobrażałam sobie nauczyciela zielarstwa. :) Przepięknie opisane odczucia Aurory, oraz jej tęsknota? Za mugolskim światem. Mam nadzieję, że odnajdziesz się z drugą postacią, dużo owocnych wątków i weny! Zapraszam do siebie, jeśli najdą chęci. :D]

    Mulciber, Nott

    OdpowiedzUsuń
  2. [Nev jest dumny, że ma taką następczynię na stanowisku nauczyciela Zielarstwa, idealna. W związku z Aurorą wyprodukowałam Ci maila, daj znać co myślisz :)]

    Neville Longbottom

    OdpowiedzUsuń
  3. [ Dobrze widzieć znajome "twarze", choć ja sama występuje tu incognito :D Mam sentyment do Twoich postaci i miałam przyjść już do Noelle, która jest niezmiennie słodka, ale to Aurora mnie skusiła i jej miłość do tego co robi. Pięknie opisane. Mam nadzieję, że będziesz się z nią dobrze bawić :3]

    Grace McCoy

    OdpowiedzUsuń
  4. [Kobieta o gołębim sercu – tak bym ją sobie podsumowała. Aż chce się chodzić do szklarni i poznawać tajniki tej dziedziny! Cieszę się, że naszła Cie ochota na panią nauczycielkę. Chętnie coś napiszemy, ale po ustalenia zapraszam na maila, bo chyba tak będzie wygodniej :)]

    Callan R. Rosier

    OdpowiedzUsuń
  5. [Ach, ten nasz drugi promyczek. <3 Jak się upewnię, że odpiszę każdemu na ustalenia i dam radę z dwoma wątkami na raz, to tutaj wrócę, bo wymyśliłam coś uroczego. :')]

    taktyczna kropka

    OdpowiedzUsuń
  6. [Cześć, dziękuję Ci za takie miłe powitanie <3
    Przychodzę sobie tutaj, bo sądzę, że z prawie rówieśniczką prościej będzie nam coś wymyślić. Jest pomiędzy nimi całe 3 lata różnicy, ale nic nie szkodzi na przeszkodzie, by w latach szkolnych byli albo przyjaciółmi, albo znajomymi. Raven może i ma nieco za dużo na głowie, nieco za dużo już w życiu widział, ale gdzieś głęboko nadal jest takim lekkoduchem ze świeżym spojrzeniem. W Hogwarcie pojawia się głównie ze względu na żonę, którą lubi stalkować w pracy, do Aurory także mógłby czasem wpaść i pomóc z jakimś bardzo opornym kwiatuszkiem, czy nieco zbyt drącą się mandragorą :)]

    Raven

    OdpowiedzUsuń
  7. [ Ooo, ale urocza pani nauczycielka! W dodatku Aurora uczy Zielarstwa! Moja Emerson przepada za Zielarstwem, uczęszcza nawet na dodatkowe zajęcia z tego przedmiotu ;) Nigdy nie spodziewałabym się, że będzie go nauczała tak przesympatyczna, młoda osóbka! Może w przyszłości uda nam się coś tutaj stworzyć, umówić się na jakieś wspólne grzebanie w ziemi po godzinach, hm? ;) Weny życzę, po przy dwóch postaciach to chyba najważniejsze! ;) ]

    Emerson Bones

    OdpowiedzUsuń
  8. [Dobry wieczór!^^ Mamusiu, jaka przekochana nauczycielka zielarstwa. <3 Chciałabym powiedzieć, że jestem pewna, że gdyby mój pan miał zamiłowanie do zielarstwa, Aurora byłaby jego ulubioną nauczycielką, ale obawiam się, że jej sposób bycia, tak bijąca radość mogłaby go trochę przytłoczyć. :) Udanej zabawy z nią życzę i samych przyjemnych wątków!]

    Castor Blackthorne

    OdpowiedzUsuń
  9. [Bardzo czekałam na nauczycielkę zielarstwa i oto jest. <3 Widzę też, że ma bardzo podobne podejście do mojej Milliesant w kwestii roślin i babrania się w ziemi, co tylko bardziej nas raduje, choć ta mugolska krew pewnie tę moją Lloyd lekko kuje pod żebrami, ale na szczęście Aurora totalnie nie ma powodów, by przejmować się zdaniem jakiejś ślizgońskiej gówniary. ;) Bardzo fajna, ciepła z niej kobietka, mam nadzieję, że uda jej się wreszcie pogodzić istniejące w niej wa odmienne światy i znajdzie w sobie spokój i harmonię. Baw się z nią dobrze i oby wena dopisywała jak najdłużej! :)]

    Milliesant Lloyd

    OdpowiedzUsuń
  10. [ Ależ teraz Alexowi jest głupio, że nie pała specjalną sympatią do zielarstwa i całe to dbanie o roślinki średnio go bawi… Coś mi jednak mówi, że ktoś taki jak Aurora, kto ewidentnie z zamiłowaniem i oddaniem wykonuje swoją pracę, mógłby przekonać nawet najbardziej opornych uczniów do zainteresowania się grzebaniem w ziemi :) Witam serdecznie na blogu i mam nadzieję, że uchylisz rąbka tajemnicy co do swojej panny, bo tak jak kartę przeczytałam jednym tchem, tak mam leciutki niedosyt i chciałabym wiedzieć więcej :) ]

    Urquhart

    OdpowiedzUsuń
  11. [Hej! Ujmuje mnie w Aurorze to, że jest chyba pierwszą postacią w realiach HP, która w ten sposób tęskni za mugolskim światem, nie mając jednocześnie jakiejś wyraźnej traumy z czarodziejskiego. Bardzo ładnie napisana karta, swoją drogą podziwiam za umiejętność przekazania tak dużo - informacji, nastroju, uczuć - w tak krótkim fragmencie.
    W trakcie czytania, przyszedł mi do głowy pomysł na powiązanie miedzy Aurorą a Lavonem, może byłabyś chętna coś razem napisać?
    Lavon spędził kilkanaście miesięcy (jak nie dłużej) w świecie mugoli (i, dla odmiany, wrócił do czarodziejskiego, bo tęsknił) i mam taki zamysł, że kiedy pojawiał się tam po raz pierwszy, z postanowieniem, że to koniec z magią, tak naprawdę wcale nie potrafił żyć jak mugol - i popełniał głupie błędy, grożące dekonspiracją. Przyszło mi do głowy, że Aurora mogła być tą, która w porę rozpoznała w nim czarodzieja i pomogła mu naprawić to, co narozrabiał. Mógłby wtedy ukryć przed nią swoją tożsamość i powód porzucenia czarodziejskiego świata, więc kiedy spotkaliby się ponownie, już jako nauczyciele... Cóż. Prawda wyszłaby na jaw. Daj znać, co o tym sądzisz.]

    ~ Lavon Carrow (& Nila Atherstone)

    OdpowiedzUsuń
  12. [Witam, przyszłam się przywitać. Karta jest tak pięknie napisana, zarówno kodowo jak i treściwie, że nie mogę oderwać wzroku. Sama Aurora… powiem tak, autorka się w niej zakochała i brakuje jej słów, żeby to wyrazić. Nie chcę się przypodobać czy coś, po prostu jestem zachwycona kreacją. Mam nadzieję, że uda mi się naciągnąć na wątek, jeśli masz ochotę, chyba że wolisz relacje damsko-męskie albo uczeń-dorosły, to zrozumiem. Pisuję w 3 osobie, w czasie przeszłym, mam nadzieję, że to bardzo nie przeszkadza.
    Aurora ze swoją życzliwością i ułatwianiem ludziom życia aż prosi, żeby ktoś z tej pomocy skorzystał, a jej wiedza z zielarstwa i florystyki na pewno będzie pomocna. Sorel nie ma pojęcia o kwiatach i roślinach – to znaczy, wie, jak ich używać, ale gorzej jej idzie z utrzymaniem ich przy życiu. Zazwyczaj jest zbyt gorliwa i przez to je marnuje, więc nie zdziwiłabym się, gdyby przybiegła po pomoc do zielarki, zwłaszcza gdy jej przyjaciółka była na tyle nierozsądna, by zostawić jej pod opiekę swoją roślinkę, wyjeżdżając. Może niezbyt kreatywne, ale wydaje mi się naturalne, chyba że wolisz zacząć od bardziej rozbudowanej relacji albo nie chcesz kolejnego wątku związanego z zielarską pasją Aurory, wtedy mogę poszukać czegoś innego na punkt zaczepienia. Jeden z najlepszych przyjaciół Sorel, Fin był Puchonem, więc zawsze mogłabym tu szukać punktu zaczepienia i sięgać do znajomości z czasów szkolnych.
    P.S. Czy pisujesz/pisywałaś na innych blogach? Avatar autora wydaje mi się znajomy, ale może to po prostu mózg płata mi figle albo widziałam gdzieś podobny.]

    Nira Sorel

    OdpowiedzUsuń
  13. [A gdzieżby tam miało go to kłuć :D On sam jest półkrwi i nigdy nie należał do wyznawców czystości w rodzie i tym podobnych bzdur, więc nauczycielka-czarownicza i mugolaczka w jednym brzmi dla niego jak materiał na naprawdę fajną relację, bo on ocenia ludzi głównie za to jacy są i co robią, a nie za to skąd pochodzą :)
    O, dzielenie się składnikami brzmi całkiem miło z jej strony, choć nie wiem czy James miałby cokolwiek w zamian prócz swoich dłoni do pomocy przy roślinkach. Choć tu trzeba byłoby go trochę pilnować, bo zielarstwo to nie był przedmiot w którym był szczególnie mocny. To w sumie można zacząć od tego, że Raven przy okazji wizyty w zamku zagląda i do cieplarni, a tam albo trafia na epizod z mandragorą, albo na paczuszkę ze składnikami i być może epizod z jakąś inną rośliną, albo po prostu na pogadankę o tym i owym. Czy pasują Ci takie dość luźne pomysły? Jakby co, to daj znać, będziemy myśleć dalej :D]

    Raven

    OdpowiedzUsuń
  14. [Sama prawda, czysta prawda i tylko prawda. Odrobina też pozytywnej zazdrości ;) Tłusty się udzielił na tłusto i pączkowo, ale oficjalnie ja się wcale nie objadam, ja konsumuję i delektuję się słodyczami.
    Może więc zacząć to bez obciążania się jakoś bardzo przeszłością i pozwolić relacji między postaciami kształtować się samej? To znaczy, można przyjąć, że wiedzą, jak się która nazywa i czym się mniej więcej zajmuje. Zakładam, że zrobię Aurorze przyjemność i Sorel przyleci z czysto mugolskim kwiatkiem – jej koleżanka pochodzi z rodziny mugoli, stąd kolejny problem Niry, bo z magicznymi roślinkami jednak radzi sobie trochę lepiej niż z takimi. Poza tym, troszkę spanikuje, bo czy zielarka będzie w stanie jej pomóc, jeśli to zwykła roślina? Z czasem może się stać nawet tradycją, że nieudolne toto będzie się pojawiało w cieplarni z problemem… albo pytaniem. Zobaczymy zresztą, co się tam urodzi. Jeśli ci pasuje tak prosty i nieco niewymyślny scenariusz, mogę zacząć, chyba że wolisz zaczynać xD]

    Nira

    OdpowiedzUsuń
  15. [Dobra przyznam się, że Aurora kupiła mnie znacznie mocniej i zdecydowanie Zachariew chętnie nawiąże z nią ciekawą relacje :D Może wspólna herbata przy rozpalonym kominku? Nie chce nic narzucać, więc chętnie poznam też Twoją wizję, jeśli takową posiadasz :)
    W kwestii mojego potknięcia, to niestety nie był, to wizerunek, a sam opis postaci. Cóż wiele rzeczy lepiej wygląda w naszych głowach, niż w formie stworzonego tekstu :D]

    Zachariew/Ward

    OdpowiedzUsuń
  16. [Tutaj też przybyłam, hej!

    Terpentyna (rozpuszczalnik do olejnych) < klej zwierzęcy (potrzebny do stworzenia podobrazia). Nie polecam dla przewrażliwionych na punkcie woni.
    Poważnie.

    Pani Aurora nie miałaby problemów z Vincentem, mój młodzieniec to bardzo pilny uczeń. Bywa problematyczny na całkiem innych zajęciach, gdzie trzeba walczyć, ale tutaj jest całkowicie inaczej...

    Uwielbia poprawiać nieuków lub zapominalskich, zwłaszcza, gdy to sama nauczycielka go o to poprosi. Po zajęciach może zasypywać lawinami pytań, bo nagle staje się rozmowny na tematy naukowe po odejściu większości potencjalnych świadków... I pomimo tej okrutnej aury, rodowodu, herbu domu czy wiecznie osądzającego wyrazu twarzy, sam z siebie potrafi zaproponować pomoc przy czymkolwiek, czego by potrzebowała. Nie ma podręcznika, którego by nie przeczytał, bo okazałby się za trudny. Ma w sobie ogrom cierpliwości i wyrozumiałości do samego siebie, gdy się czegoś uczy, a ten spokój może bardzo pozytywnie wpływać na o wiele bardziej wybuchowych Ślizgonów od niego.

    Przede wszystkim byłby bardzo wdzięczny, gdyby pozwalała mu pod wieczór zaszywać się gdzieś i rysować te co dziwniejsze, znacznie atrakcyjniejsze rośliny. W Hogwarcie nie może mieć sztalugi ani wszystkich przyborów malarskich, więc wszelkie obrazy będzie mógł dopiero rozpoczynać w swoim zamku.]

    Vince

    OdpowiedzUsuń
  17. [Aurora jest cudowna, wiele bym dała, by mieć właśnie takie nauczycielki. Chciałabym, by wszyscy uczniowie pałali do niej wielką sympatią, ale niestety w przypadku mojego Ślizgona mogłoby być różnie... Tak się złożyło, że ten bachor na zielarstwo chodzi i je lubi, ale mugolaczka będąca nauczycielką... No niezbyt by mu się to podobało z pewnością. xD
    Mimo, że mogłoby to wyjść bardzo ciekawie, to niestety na ten moment wątku nie zaproponuję przez brak czasu, ale może później coś nam się uda stworzyć. :D]

    Lestrange

    OdpowiedzUsuń
  18. [Cześć, dziękuję za powitanie i przepraszam, że odpowiadam tak późno! Obydwie Twoje panie to takie kochane kwiatuszki, że aż Ci zazdroszczę, że potrafisz takie słoneczne postaci tworzyć. Bo mi jak widać po Evelyn to nie za bardzo wychodzi, a ten list to wyszedł tak jakoś całkowicie przypadkiem... założenie nie było takie, że takim smutkiem będzie dawało od tej karty, ale wyszło jak wyszło, a ja w sumie faktycznie zdążyłam się już do niej trochę przywiązać, nawet jeśli została stworzona całkiem niedawno.
    Zdecydowałam się przyjść do Aurory, ponieważ wydaje mi się, że tutaj z racji, że obydwie są nauczycielkami, a ta różnica wiekowa jest prawie znikoma, to łatwiej byłoby nam coś dla nich wymyślić fajnego. Wydaje mi się, że tutaj nie ma innej opcji, żeby dziewczyny utrzymywały ze sobą jakieś milusie reakcje, no bo jak można nie kochać takiej Aurory? <3 Problem jest taki, że nie do końca wpadłam jeszcze na jakiś punkt zaczepienia czy motyw, na którym mógłby opierać się wątek. Jedyne co mi świta to właśnie temat Quidditcha, skoro wspominasz, że Twoja pani musiała być fanką, ale nie jestem pewna, czy Ev lubi wracać do tematu jej króciutkiej kariery, bo ciężki temat to jest, a jak już, to musiałaby komuś meeega ufać, więc zawsze jest to jakaś opcja, że możemy iść po prostu w przyjaźń. A gdybyś miała jakiś ciekawszy pomysł, to jestem gotowa na burzę mózgów!]

    Evelyn Raven

    OdpowiedzUsuń
  19. W czasach nauki, dobre dziesięć lat temu, gdy na jego piersi widniał jeszcze herb Ravenclawu, zajęcia z zielarstwa znajdowały się na liście tych, które szły mu topornie, i niewykluczone, że były wtedy na samym jej szczycie. Pomijając fakt, że był to dział wyjątkowo obfity w wiedzę, bo o hodowli, uprawie i zbiorze wszystkich roślin magicznych i niemagicznych, można było napisać osobne książki, to nade wszystko wymagał cierpliwości i delikatności – wystarczyło tylko źle przyciąć łodygę Trzepotki, aby pozbawić ją możliwości zakwitnięcia na kolejne sto lat. Callanowi nigdy się to nie przytrafiło, jednak przez własne zaniedbanie – bo na czwartym roku zbagatelizował istnienie rękawic ze smoczej skóry – miał zaszczyt sparzyć się ropą Czyrakobulwy. Ale po tym incydencie pamiętał o rękawicach za każdym razem, gdy tylko zbliżał się do magicznych roślin, a dodatkowo sam polecał zakładać je każdemu, kto chciał zgrywać odważniaka.
    Ten magiczny świat posiadał wiele aspektów, które pozwalały powierzchownie poznać czarodzieja bez wnikania w jego historię – ich cechy zdradzały różdżki o różnych wartościach oraz patronusy przybierające zwierzęce formy, choć to Tiara Przydziału jako pierwsza obnażała ich usposobienia i naturę, lokując w jednym z czterech domów. Dla Callana sposób obchodzenia się z roślinami, mówił o człowieku tak samo wiele, jak wspomniane aspekty, dlatego przepadał za odwiedzaniem cieplarni i często dobrowolnie to robił, mimo że zajęcia zielarstwa były niekiedy jego zmorą i nie raz gotów był wykreślić je ze swojego planu, gdyby tylko zaistniała taka możliwość. Do dziś podziwiał jednak tych, w których dłoniach kwiaty potrafiły kwitnąć i finezyjnie ukazywać skryte w sobie piękno, dlatego przychodził – choćby tylko popatrzeć na te kobiece dłonie, troszczące się o cuda natury.
    Zawsze uchodził za człowieka nieuchwytnego, który lubował się w obserwowaniu otoczenia. Nie potrzebował słów, bo był świadom, jak często bywają złudne i manipulatorskie; jak szybko mogą zmienić czyjeś postrzeganie i zasiać ziarno zwątpienia w najmniej oczekiwanym momencie. Oczy z kolei, w połączeniu z intuicją, dawały mu pewną gwarancję, dlatego pokładał wiarę w czyny, a nie w zdania puszczone na wiatr, nierzadko pod wpływem emocji. A ponieważ nie chciał zakłócać niczyjego skupienia, do cieplarni przedostał się niepostrzeżenie, korzystając z chwili, w której Aurora zajęta była wyrywaniem chwastów z grządki. Od razu, gdy tylko zauważył, że zrezygnowała z rękawic, na jego ustach pojawił się lekki uśmiech. W ciszy oparł się o kawałek drewnianego blatu, na krańcu którego zacisnął dłonie i swobodnym spojrzeniem wędrował za sylwetką jasnowłosej kobiety, przyglądając się jej w codziennym wydaniu. Momentami automatycznie zestawiał ją z rodzicami, o których dawno temu wspominała, a z tego co pamiętał, talent do roślin odziedziczyła właśnie po nich. Chociaż od lat to ten magiczny świat był jego domem, potrafił wyobrazić ją sobie w mugolskiej kwiaciarni pełnej ciętych oraz doniczkowych roślin, czy na rozległej łące usłanej polnymi kwiatami. Ale tak samo potrafił wyobrazić ją sobie właśnie tutaj, w hogwarckich cieplarniach w otoczeniu roślin, które czują i czarują.
    Kiedy ich spojrzenia się spotkały, Callan ani drgnął, aczkolwiek dostrzegł niepokój przemykający po jej twarzy w chwili, w której zdała sobie sprawę z obecności drugiego człowieka. Wiedział, że może ją wystraszyć, ale gdyby obwieścił o swoim przybyciu, z pewnością nie byłoby mu dane popatrzeć na tak niezwykle naturalne połączenie, jakie tworzyła Aurora Quinnell z roślinami.
    — Ja? — Wzruszył lekko ramieniem. Nigdy nie kłamał po co przychodził i tym razem także nie zamierzał. — Patrzę sobie na ciebie — odpowiedział, uważając to za coś normalnego, choć przeciętny człowiek mógłby zakwestionować normalność takiego dyskretnego przypatrywania się zza gąszczu roślin.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyprostował się za moment i rozluźniwszy palce na krańcu stołu, dał kilka nieśpiesznych kroków w jej stronę. W międzyczasie rozejrzał się krótko po wnętrzu cieplarni, dostrzegając, w jak dobrym stanie była utrzymywana.
      — Nie chciałem, żebyś zauważyła — przyznał otwarcie i zatrzymawszy się przed Aurorą, ulokował spojrzenie w jej twarzy. Zlustrował ją z lekko zmarszczonymi brwiami, po czym podniósł usta w uśmiechu. — Widzę, że wciąż angażujesz w tę pracę wiele więcej, niż tylko dłonie i serce — rzekł, mając na myśli skrawki odzieży przybrudzone ziemią. I wcale nie wyglądało to brzydko, czy źle, a wręcz przeciwnie – był to widok, który dodawał temu wszystkiemu uroku, i tak też wybrzmiały jego słowa.
      — Nie przeszkadzam? — Upewnił się. Z minionych obserwacji wnioskował, że nie zajmowała się teraz czymś, co nie cierpiało zwłoki, jednak zdawał sobie sprawę, że naruszał po części jej prywatność, więc kultura wymagała zapytać o zgodę, choćby i w formie, która niekoniecznie z takim bezpośrednim pytaniem się wiązała. Chciał zająć jej czas, bo przyszedł z czymś więcej, niż potrzeba przyglądania się jej poczynaniom – te zawsze mógł uskuteczniać w trybie incognito, tak, aby nie zakłócać jej spokoju.

      Callan R. Rosier

      Usuń
  20. [Muszę przyznać, że zrobiło mi się miło, gdy napisałaś, że Aurora mogłaby traktować Nicholasa jak młodszego brata. To urocze i jak najbardziej jestem za, zwłaszcza, że ta krukońska duszyczka nadal jest zgubiona w tych na pozór doskonale mu znanych hogwarckich murach. Oczywiście mogą się kojarzyć z czasów szkolnych, ale nie przypisywałabym im jakiś konkretnych interakcji. Po prostu znaliby się z widzenia. Ale jeśli już jednak dla Twojej wizji wątku coś konkretnego byłoby bardziej pomocne, to może Aurora będąc w ostatniej klasie pierwszy raz porozmawiałaby z Zachariewem w bibliotece, gdy ten szukałby konkretnej książki. Może mieliby nawet ulubionego autora jakiś powieści, co zaprowadziłoby ich do częstszych rozmów w bibliotece, ale ze Nicholas był definicją ciągłego zaufania i strachu, to zawsze był zdystansowany. :D]

    Nicholas Z.

    OdpowiedzUsuń
  21. [W takim razie cieszę się, że to zagubienie i szukanie swojego miejsca widać w karcie, zależało mi, żeby to dobrze oddać.
    A wracając do wątkowych ustaleń, co powiesz na czas pomiędzy końcem stażu Aurory, a momentem, w którym zwolniła się posada nauczycielki zielarstwa? Wnioskując na podstawie minimalnego wieku dla stażystów i nauczycieli, staż to coś koło 4 lat (?). Skoro Aurora ma 28, może miała rok/parę miesięcy przerwy między stażem a pracą, mając te 24-25 lat? Czyli z Lavonem poznałaby się jakieś trzy lata przed obecnym czasem akcji na blogu. Tak byłoby dla ciebie ok? Bo kombinowałem jeszcze czas zaraz po skończeniu szkoły (tu zakładka narzuca wręcz przerwę, bo skoro Hogwart kończy się w wieku 17/18 lat, a minimalny wiek stażysty to 20...) ale to z kolei nijak nie grałoby mi z historią Lavona, bo on w tym czasie jeszcze próbował ogarniać sprawy swojego rodu.

    W ogóle - bardzo mnie kusi zrobienie wątku-retrospekcji, osadzonego właśnie w momencie, kiedy oni się poznają. Czy coś takiego byłoby dla ciebie ciekawe? ]

    ~ Lavon Carrow

    OdpowiedzUsuń
  22. [Raven to niby półkrwi jest, ale możemy uznać, że telefonu na oczy to on nie widział i będzie zafascynowany prawie tak mocno jak pan Weasley był zafascynowany gumową kaczką xD Więc mi jak najbardziej pomysł odpowiada i jasne, James może urządzenie przechować dla Aurory, to nie problem, w końcu się kumplują i w ogóle :D Rozpocząć, czy wolisz sama wprowadzić rzecz z paczką? :) ]

    Raven

    OdpowiedzUsuń
  23. [Cześć!
    Zamiast opublikuj kliknęłam nowszy post i usunęło mi cały komentarz, który napisałam, więc pozwolę sobie ominąć wstęp, bo nie jestem w stanie go już odtworzyć. xD Wpadła podziękować za przywitanie oraz zaproponować wątek pomiędzy Merrin a Aurorą - bądź co bądź zielarstwo i uzdrowicielstwo to dziedziny ze sobą powiązane, więc powinnyśmy być w stanie coś z tego stworzyć. Przynajmniej tak mi się wydaje - mogę się przecież mylić ;D]

    Merrin Norwell

    OdpowiedzUsuń
  24. [Hej, bo w sumie... czy w takim wypadku rozumieć, że zacząć czy raczej masz dość podobnych wątków i wolisz poszukać czegoś zupełnie innego? Chyba, że wolisz to inaczej omówić niż pod kp, to można mailowo, dark5poczta@gmail.com]

    N. Sorel

    OdpowiedzUsuń
  25. [Hej, szczerze, nie mam pojęcia. Myślałam, że ułatwisz mi zadanie i wybierzesz któryś z nich, jaki najbardziej ci się spodoba. Dla mnie oba mają spory potencjał, a nie chcę tobie zabierać możliwości.]

    Vince

    OdpowiedzUsuń
  26. [Nie, no co ty, luz jest. Sama mam podobnie, że czasem – często, trudniej mi wymyślić bardziej sensowny i składny wątek, ale jak już się pojawi to jest o wiele fajniejszy do prowadzenia. Także wiesz, w pełni rozumiem i przyklaskuję poszukiwaniom głębszego dna. A że czasem piszę nieskładnie, to się potem zastanawiam, na czym w końcu stanęło. Sama mam teraz trochę na głowie, bo sobie genialnie dobrałam dodatkową pracę i się trochę przeliczyłam z siłami i czasem, ale może uda mi się wykroić nieco czasu w sobotę, to zacznę, a jak nie, to poczekam na ciebie ;p]

    Nira Sorel

    OdpowiedzUsuń
  27. [Ooo świetny pomysł :D W sumie oboje mogą kogoś złapać, dać po uszach, a na koniec Nicholas ostatecznie zasugeruje, żeby go jednać puścić, bo przecież oni też byli w tym wieku i idealnie wiedzą, że młodość rządzi się swoimi prawami, zwłaszcza wśród uczniów, bo sami nie są starzy, haha :D]

    Nicholas

    OdpowiedzUsuń
  28. [Myślałem o Londynie, ale tak naprawdę głównie dlatego, że tam byłem i bardziej czuję klimat tego miasta, niż innych, podobno mocno się nim od Londynu różniących. Ale jeśli Aurora jest związana z jakimś innym miejscem, to śmiało możemy założyć, że udał się tam. Londyn był po prostu dość intuicyjny jako stolica, w dodatku Lavon jest z Kornwalii, więc przypuszczam, że ciągnęło go do serca mugolskiego UK.

    Przeskokom zawsze mówię TAK, uwielbiam tego rodzaju wstawki i retrospekcje w wątku.
    Właśnie, skoro już jesteśmy na tym etapie ustaleń - czy poproszenie cię o zaczęcie będzie bardzo dużym nietaktem? Jeśli nie lubisz, to oczywiście mogę zacząć ja, ale przyznam szczerze, że nawarstwiło mi się trochę odpisów do zrobienia poza Hogwartem i czuję się już tym z lekka przytłoczony.]

    ~ Lavon Carrow

    OdpowiedzUsuń
  29. [O! Szczerze mówiąc, nawet tego nie zauważyłam, że są z jednego roku. Gapa ze mnie xD Merrin mogłaby być w sumie przewodnikiem. Wspólny kierunek edukacji też brzmi całkiem nieźle. Pytanie, czy chcesz, żeby to było koleżeństwo czy przyjaźń, która z biegiem czasu się trochę rozlazła? Przyznam szczerze, że brakuje mi dla niej przyjaciółki, a odświeżanie przyjaźni może być funny, w szczególności, kiedy wybuchnie kociołek im w twarz xD]

    Merrin Norwell

    OdpowiedzUsuń
  30. [Boże, zgubiłam gdzieś Twój komentarz, nie ogarniam już tego co się dzieje pod moja kartą xD Ale tak, jasne, mi pasuje taki sposób na rozpoczęcie :D]

    nieogar Raven

    OdpowiedzUsuń
  31. [Ja takimi słoneczkami nie umiem, bo moje tendencje do przeróżnych, smutnych i w ogóle sentymentalnych rozkmin mi na to jak na razie nie pozwalają, a więc na razie jednak stawiam na te z traumami, a kto wie, może i mi się kiedyś udzieli tak jak Tobie, haha. :D Hmmm... taka relacja mi jak najbardziej pasuje, bo myślę, że i Evelyn potrzebuje takiej swojej przyjaciółki, której raz od czasu może się wygadać. A skoro znamy się już za za czasów szkolnych, to spokojnie możemy założyć, że panie przyjaźniły się już wtedy i w sumie od dawien dawna są na bieżąco ze swoimi problemami. No i domyślam się, że biedny James będzie dostawał niezłe lanie za jakieś dziwne, dzwoniące urządzenia w ich domu, więc Aurora będzie miała pretekst żeby się kiedyś za nim wstawić i oszczędzić biedakowi cierpienia.
    No to relację mamy już mniej-więcej ustaloną... teraz trzeba wymyślić jakieś rozpoczęcie. :D Żaden to konkretny pomysł na razie, ale tak mi wpadło do głowy: Evelyn czasem jeszcze miewa te swoje koszmary z dnia wypadku. Może można by założyć, że ostatnimi czasy jakoś znów zaczynają ją męczyć, przez co noce nieprzespane i w ogóle Ev jakaś taka nie ten teges? Dołożyć do tego mężulka na kolejnej sprawie i ich ostatnią kłótnie i mamy murowane pięć godzin narzekania. XD Daj znać co uważasz, a gdybyś wpadła na coś ciekawszego, to śmiało dawaj znać. ;)]

    OdpowiedzUsuń
  32. Ledwo świt. Tyle, co wstało słońce nad błoniami Hogwartu i otaczającym go Zakazanym Lasem. Nieśmiałe promienie odbijały się od wszechobecnego białego puchu, wydobywając z niego skrzące się srebrne drobinki. Piękna, zimowa aura, która aż wzywała uczniów na bitwę śnieżkami i radosne tańce na zamarzniętym jeziorze, z pięknymi piruetami i bolącym od upadków zadkiem. To wszystko jednak dopiero później, po południu, bo póki co większość z nich, jeśli nawet nie wszyscy, jeszcze drzemali w ciepłych łóżkach.
    Z małymi wyjątkami.
    Samotna postać niezmordowanie parła przez świeży śnieg, torując w zaspach nową ścieżkę. Włosów nie skrywała czapka, dłonie wystawiła bezczelnie na działanie mrozu, a szalik tańczył na narzuconym płaszczu, grożąc, że lada chwila spadnie. Przed sobą trzymała niewielki pakunek, który troskliwie podtrzymywała dłońmi, jakby był najcenniejszą rzeczą w świecie. Z Hogsmeade do Hogwartu nie było tak daleko, a ona wciąż pamiętała, gdzie zlokalizowano cieplarnie, chociaż zielarstwo samo w sobie nie było najbardziej ukochanym przedmiotem, wciąż jednak plasowało się w rankingu wyżej niż wróżbiarstwo i numerologia.
    W cieplarniach zawsze było znacznie cieplej, momentami aż gorąco, lecz ona zawsze wolała ciepło od chłodu. Szklane budowle zachwycały, gdy zawieszała spojrzenie na wijących się wzdłuż szpiczastych dachów rzeźbach smoków. Wykorzystanie roślin było czymś, o czym mogła słuchać godzinami, lecz dbanie o rośliny zawsze nastręczało pewnych trudności. Wiedziała, jak uciszyć mandragorę i jak zgubny może być krzyk dorosłej formy, lecz odpowiednio nawozić i podlewać, przesadzić tak, by nie uszkodzić wrażliwych korzeni było istną torturą.
    Heiana ją zabije. Stwierdzenie samo w sobie było mocnym niedopowiedzeniem, bo uzdrowicielka nie miała takich zapędów i była raczej łagodną istotą, a samo zdarzenie naprawdę, tym razem, nie wynikało z nadmiernej troski Sorel o rośliny lub zbytniego gapiostwa.
    - Mieliśmy małe włamanie w Azylu – wyjaśniła niechętnie od samych drzwi szklarni, ledwo stwierdziła, że ta na szczęście nie jest pusta. Pusta szklarnia oznaczałaby, że musi szukać dalej Aurory albo sama zająć się kłopotem, który dla niektórych prozaiczny, ją po prostu przerastał. Na całe szczęście, zielarka już czuwała nad swoimi podopiecznymi, tak jak ona i Hei nad swoimi, wcześnie zaczynając dzień. Drobna dłoń odgarniała platynowe włosy z czoła, pozostawiając na jasnej skórze ślad ziemi, z którego prawdopodobnie zdawała sobie sprawę Aurora Quinell, jednocześnie nic sobie z tego nie robiąc. Uniesione znad roślin zielone spojrzenie samo w sobie było dziwnie uspokajające i czasem zastanawiała się, czy jest coś, co było w stanie wyprowadzić tą kobietę z równowagi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. - Zrzucili kwiat Heiany. – Ton głosy czarownicy wskazywał na to, że był to jej największy problem. Istotnie, kwiat nie wyglądał najlepiej. Długie, lancetowate liście były poszarpane, łodygi połamane, smętnie zwisające ku dołowi. Doniczka musiała się rozbić podczas upadku, bo nieoczekiwany gość przyniósł kwiat z odrobiną ziemi przyczepionej do korzeni i w prześwitującym, plastikowym woreczku, otulonym jakąś bawełnianą chustą, żeby zbytnio nie przemarzł. Przebłysk geniuszu, gdy zdała sobie sprawę, że mróz może być dla zmaltretowanego kwiatka nienajlepszym lekarstwem, a teren Hogwartu wykluczał możliwość bezpośredniej teleportacji. Z najwyższą troską i ostrożnością podtrzymywała biednego nieszczęśnika przed sobą, zagryzając wargi, wciąż w piżamie w małe, białe misie na granatowym tle, z narzuconym na nią płaszczem, który niedopięty, rozchylał się, wpuszczając zimno pod swoje poły przez całą drogę do Hogwartu. Raczyła przynajmniej włożyć buty, zamiast przybiec tutaj w puchatych kapciach z mysimi uszkami, nie dbając o to, że śnieg przemoczy stopy i w przyszłości spowoduje, że trafi do Merrin Norwell, uzdrowicielki z Hogwartu albo, co gorsza, pod surowe spojrzenie Heiany. Jedna dłoń mocno trzymała kwiat, druga, przewiązana bandażem, podtrzymywała go od dołu, a czerwona plama na bandażu wskazywała, że bynajmniej nie został on założony dla ozdoby. Niedbale przewiązany, bo niektóre czynności trudno było robić jedną ręką, mając głowę zajętą ratowaniem małej roślinki, którą okazał się mugolski skrzydłokwiat w odmianie miniaturowej Pearl Cupido.
      - Heiana mówiła, że jest bardzo wrażliwy – ciągnęła zmartwiona. – Na przeciągi, nadmiar wilgoci, suche powietrze i przesadzanie. – Heiana mówiła jeszcze więcej, ale ona zapamiętała tylko tyle, dziwiąc się, jak tak wrażliwa roślinka mogła żyć tak długo, jeśli było tak wiele czynników, jakie trzeba było wziąć pod uwagę, a maleństwo przecież nie mówiło, że ma za sucho, za mokro, jest głodne, potrzeba je nawozić, ma za ciasno w doniczce… albo też może mówiło, lecz w języku kompletnie niezrozumiałym dla Niry Sorel?
      Szybkie kroki dalekie było od zwyczajnego spaceru lecz nadal nie były truchtem, gdy zbliżyła się do zielarki, wyciągając w jej stronę swój kłopotliwy pakunek. Proszenie o pomoc nie było najprostszą rzeczą dla Niry Sorel, bo pomoc oznaczała, że daleko jej do samodzielności, którą tak ceniła. Dom Maren nie lubił słabości, nie tolerował ułomności i dalekiej od ideału córki. Naleciałości z dzieciństwa były trudne do zwalczenia, lecz pogodny uśmiech Quinell zachęcał, by spróbować, licząc, że nie odeśle jej z kwitkiem i pogardliwym uniesieniem brwi. Ostatnim razem nie odmówiła jej liści z figi abisyńskiej, które chciała użyć w celu przyspieszenie gojenia się rany na łopatce psidwaka po tym, jak Łazik nieopatrznie został zaatakowany przez niezbyt przyjacielskiego gryfa ani ropy z bąbli czyrakobulwy do pozbycia się uporczywych krost ze skóry demimoza. W obu przypadkach zadziałało znacznie lepiej niż same zaklęcia uzdrawiające.
      - Jesteś w stanie go odratować? – Pytanie obarczone było ciężkim westchnieniem, bo w przeciwnym wypadku czekała ją eskapada do Londynu i poszukiwanie podobnego okazu z nadzieję, że Heiana nie rozpozna podmienionej sztuki. Straszenie uzdrowicielki włamaniem nie było bowiem opcją i Sorel akurat ten kłopot wolała rozwiązać sama.

      Usuń
    2. [Mam nadzieję, że nie wypadło to bardzo źle. Sorel chętnie byłaby bliżej z tak przyjazną osobą, jak Aurora, bo sama ma tendencje do melancholii i radzenia sobie samemu – co często wychodzi jej na złe, bo za dużo bierze na siebie, więc przydałaby jej się taka pani od serca, ale zawsze możemy zobaczyć, jak to się ułoży. Włamanie jest akcją spontaniczną, ale myślę, że nie było przypadkowe, chociaż jak to ze spontanicznymi akcjami, nigdy nie wiadomo, co z nich wyjdzie. Może się okazać, że to jakiś podopieczny Azylu buszuje po nocach, bo ucieka. Zobaczymy, co się urodzi. Rękę Sorel pewnie rozcięła, zbierając kwiatka, o ostro zakończoną ceramikę, niezdara.
      Trochę się spóźniłam, a ty naczekałaś. Miałam mały wypadek z łapką i była niezbyt sprawna. Pierdoła, ale utrudniła normalne funkcjonowanie.]


      Nira Sorel i jej kłopoty

      Usuń
  33. [Hej :D Oczywiście, że ta przerwa mi nie przeszkadza, zwłaszcza, że ja ostatnimi czasy na bloga nie zaglądam regularnie, ale staram się to robić, tak często jak tylko się da. U Nicholasa wiele się pozmieniało, co postaram się krótko nakreślić w wątku, więc myślę, że będą mieli o czym porozmawiać :D Niestety nie jestem w stanie wziąć na swoje barki rozpoczęcia. Grypsko naprawdę jest podłe, dodatkowo mam na blogu sporo zaległości i jeśli już miałabym, to ja zacząć wątek, to myślę, że w tym tygodniu nie miałoby to miejsca ;c]

    Nicholas Z.

    OdpowiedzUsuń
  34. [Cześć,
    Nie, w sumie to mi nie przeszkadza :D Ale tak, u Ravena zaszły ostre zmiany i jest teraz nauczycielem OPCM i byłym aurorem, więc w Hogsmeade czasem się pojawia, nadal mają tam z Ev swój domek, ale zdecydowanie rzadziej niż zwykle, więc nie wiem czy wątek z przechowaniem telefonu nadal by się nadawał :c]

    Raven

    OdpowiedzUsuń