Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Chan. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Chan. Pokaż wszystkie posty

ukojenie

aurora quinnell
28 lat // nauczycielka zielarstwa // mugolak
Ubrudzoną dłoń podnosi w stronę czoła, by jej wierzchem odgarnąć niesforne kosmyki blond włosów na bok. Najprawdopodobniej znowu umorusała swą jasną skórę ziemią, ale o wiele bardziej przejmuje się w tym momencie przesadzanym kwiatem, z którym to siłuje się od kilku dłuższych chwil, gdy zielone pędy starają się otulić ludzkie przedramiona. Kobieta nim się zorientuje, znowu przejdzie zapachem świeżych kwiatów oraz ziół, chociaż nigdy nie starała się tego ukryć w odróżnieniu od zaróżowionych przez emocje policzków podczas szkolnych meczów quidditcha, wiernie kibicując Puchonom.
Balansuje między ulgą a tęsknotą, gdy pisze kolejny uspakajający list do ojca, koniecznie wysłany zwykłą, mugolską pocztą, a w chwilach takie jak te, gdy słońce leniwie zachodzi za czubki drzew Zakazanego Lasu, delikatnie wzdycha. Niechętnie odrywa się od grządek w szklarni, jedynej namiastki dawnego życia, które za sprawą listu wywróciło się do góry nogami. Uśmiecha się jednak pod nosem, wiedząc, że w żadnym innym miejscu nie jest tak potrzebna, jak tu w Hogwarcie.
Aurora lubi ułatwiać innym życie, więc każdy, kto szuka pomocy, u niej ją znajdzie. Kod od art nouveau, na wizerunku Lucy Boynton.

niefrasobliwość

noelle westley
VI ROK // HUFFLEPUFF // SZUKAJĄCA
Uroczy śmiech rozprzestrzenia się echem po lochach, by już chwilę później nagle zamilknąć. To drobne stworzenie przekrada się właśnie na paluszkach w drodze powrotnej do Pokoju Wspólnego Puchonów. W rękach dzierży garść słodkości legalnie ukradzionych z rąk własnych skrzatów, które o dziwo nie kryją się przed roześmianym chochlikiem. I znowu dźwięk szczęścia roznosi się pośród korytarzy oblanych nocną ciemnością, oznajmiając, że ktoś właśnie dobiega do okrągłych drzwi tuż przy beczkach, a potem trzaska nimi nie zważając na konsekwencje. W końcu jest już w przytulnym kącie Hogwartu, który topi się w barwie żonkili. Nocne wyprawy drobnego promyka nasilają się zazwyczaj pod koniec miesiąca, kiedy to zapasy czekoladowych żab kończą się zadziwiająco szybko, zanim od ojca przyjdzie kolejna paczka. Uzależnienie już takie jest. Nie powstrzymasz się przed zdobyciem kolejnej, chociaż małej porcji. Nawet jeżeli jest to tylko niewinna mleczna czekolada.
dziękuję art nouveau za kod, na wizerunku Haley Permenter

sentymentalność

lenard cortez
38 LAT // NAUCZYCIEL ZIELARSTWA // OPIEKUN SZKOLNEGO CHÓRU

Czas. Jakim wielkim sprzymierzeńcem i wrogiem jest czas. Raz umyka nam przez palce, zupełnie jak złapany w garść piasek na plaży. Innym wydłuża się w nieskończoność, a my próbując złapać jego koniec zdajemy sobie sprawę z tego, że ma on wielkość kosmosu.
Czas jest wielkości kosmosu, a my wrzuceni w sam jego środek, jak komety, gwiazdy i planety, staramy się żyć, każdy w swoim tempie.

On tego czasu już nie liczy, a we własnym słowniku ma tylko ogólne pojęcia: długo, krótko, dawno, niedawno. Żyje jak w szklanej kuli, przyglądając się wszystkim i wszystkiemu dookoła, niekiedy żałując, że nie ma w swojej różdżce magii, dzięki której cofnąłby czas, zmieniając w swojej historii kilka, wcześniej nieprzemyślanych, rzeczy. Potem jednak podrywa wzrok, przenosząc go z gitary na zachodzące słońce, które promykami przedostaje się przez czubki drzew z Zakazanego Lasu i przechodząc przez ściany szklarni przyjemnie ogrzewa twarz. W oddali słyszy krzątającą się przy grządkach z kwiatami drobną sylwetkę, na którą zerka ukradkiem. Niezbyt długo, aby nie zostać przyuważonym. Wtedy przymyka oczy, wsłuchuje się w miękkie dźwięki szarpanych przez niego strun i dochodzi do wniosku, że tej chwili nie zamieniłby na żadną inną.





odautorsko
szukamy młodej duszyczki do dość specyficznej więzi
Jon Kortajarena

ambitność

francesca manzoni
VI ROK // SLYTHERIN // PREFEKT // WŁOCHY // MUGOLAK // KLUB ŚLIMAKA

Jest niczym ta rzymska rzeźba widziana niegdyś w muzeum, w której Dafne zastygła w pozie ucieczki przed rozmiłowanym Apollo. Dokładnie tak się poczuła, dostając list w wieku jedenastu lat, dostarczonego przez kilka sów, zanim rodzice pojęli treść tajemniczej przesyłki. Jest jak ten twardy, urzeźbiony i wyszlifowany marmur, przedstawiający konkretną figurę, w której to Francesca ostała się z przekonaniem, iż brutalnie wyrwano ją ze świata realnego, rzucając w morze ziarnistego piachu, mającego uformować ją w zupełnie nowy oraz odmienny sposób. Przypomina to dłuto, które niegdyś żłobiło konkretne kształty w zadziornym kamieniu, próbując ujarzmić nowy materiał spotkany po raz pierwszy. Tak właśnie Fran zawzięcie uczy się wszelkich tajników, których jej rówieśnicy zdołali usłyszeć z ust rodzinnych, poświęcając niekiedy zbyt dużo. Jednak zupełnie jak ta wypolerowana rzeźba, nie da po sobie poznać ile pracy, ile wysiłku i ile nerwów kosztowało ją zaliczenie historii magii, eliksirów, czy transmutacji. Udając, odda się kłamstwom, iż magia jest prosta, a ona sama nienawidzi jej z dnia na dzień coraz bardziej i namiętniej.
I gdyby przyszło Manzoni opisać się w konkretny sposób, w pierwszej myśli przyszedłby jej obraz zatrzymanej w czasie, białawej rzeźby kobiety. Oto ona, wyrwana z realnego świata, gdzie miłość do sztuki miała zawładnąć każdym aspektem życia Francesci. Oto dziewczyna, dla której magiczny świat stał się nieodłącznym towarzyszem, goniącym ją jak zakochany Apollo swoją przerażoną Dafne.




odautorsko
popełniłam tę panią w formie masochizmu;
gdyby moje opisy skojarzeniami były niejasne: Fran jest kujonką, która uparcie twierdzi, iż wciąż nie lubi magii, chociaż prawda jest taka, że bez niej żyje jej się coraz trudniej;
Francesca to artystka, której Hogwart przekreślił pewne marzenia;
może zadziorna, ale pogubiona i tym razem pozwalam się Wam nią bawić i nie zostawiam żadnych pomysłów na wątki, hihi
na wizerunku pani z internetu

niewinność

priscilla blackbird
VI ROK // HUFFLEPUFF // KAPITAN // ŚCIGAJĄCA // KOŁO ZIELARSKIE // PRZEMYCONY POCKET

Kojarzy się z promykiem słońca o czwartej nad ranem, kiedy to przesiąknięte energią zagląda przez niezasłonięte z niepamięci długie okno o drewnianych ramach. Pełne radości z nadchodzącego dnia przemyka się przez kolejne gałęzie porośniętych gęsto liśćmi, by przyjemnie drażnić przymknięte oko pogrążone we śnie.
Kojarzy się i z promykiem słońca w samo południe w ten zimowy i chłodny dzień, gdy mróz wyciąga swe łapska, próbując dostać się pod materiał narzucony na ciało, w przeświadczeniu, że to własnie ono zdoła uchronić przed zimnem. Tymczasem ciepło, którym emanuje promyczek zdaje się jedynym ratunkiem, bo zabawnie mrowi w policzki, walcząc z mrozem o miejsce dla siebie. Przypomina i słońce na wiosnę, gdy to ckliwie otula opieką każdą możliwą roślinę, by dać jej powód do rozkwitu w pełnej okazałości. Jest także  niczym letnie promyki, które intensywnie przepełniają powietrze podczas quidditchowych meczów, zdając się być wszędzie jednocześnie.
Kojarzy się z promykiem słońca tuż przed zachodem, gdy ospałe i ostatnimi siłami maluje na niebie barwami żółci, czerwieni, różu, turkusu, zieleni, błękitu oraz granatu. Jest i tym promykiem przebijającym się przez chmury burzowe, gdy świat zdaje się lękać przed nagłymi uderzeniami piorunów, rozlegającym się echem po ziemi. Wtedy ona, Priscilla, ratuje wszystko słonecznym uśmiechem białych, jak śnieg zębów.
Przynajmniej działa to na skrzaty, gdy chce podkraść z hogwarckiej kuchni kawałek tarty dyniowej.




odautorsko
hej, witam się teraz wraz z promyczkiem, małym złodziejem słodkości, przytulankowym misiem, ale i zawziętym kapitanem;
szukamy kogoś z drużyny, z kim zna się od pierwszej jazdy pociągiem; kogoś do kogo możemy powzdychać, niekoniecznie z wzajemnością; kogoś do kłótni ciągnącej się latami o jakiś bzdet, paczki przyjaciół, co aby mogli trzymać się razem i szukamy swego Jaskra, nawet bez talentu wokalnego, bo chociaż to Priscilla, to niestety nie zaśpiewa tak przepięknie "Wilczej Zamieci";
na wizerunku Sophie Simnett

niejawność

vincent macnair
VII // SLYTHERIN // PREFEKT NACZELNY // KLUB ŚLIMAKA // KLUB POJEDYNKÓW 

Smukłe i długie palce zgrabnie naciskały na biało-czarne klawisze lśniącego fortepianu. Przyjemna melodia odbijała się echem po czterech ścianach, kiedy młoteczki uderzały w kolejne struny pod drewnianą pokrywą. Dźwięki delikatnie łaskotały w ucho, otulając je miłą kompozycją doskonale wyuczonych nut, a także ich kolejności. W tym wszystkim dawało się wyczuć doświadczenie zdobyte na przestrzeni lat, gdy godziny spędzone przy instrumencie przekładały się w bezbłędne granie. Melodię można było rozpoznać, w końcu każdy, kto chociaż raz zagłębiał się w muzykę klasyczną znał jeden z najbardziej rozpoznawalnych utworów Chopina. Z tą własnie kompozycją kojarzył się Vincent, gdy z wyczuciem naciskał każdy kolejny klawisz, wczuwając się całym sobą, zupełnie jakby egzystował w świecie pięciolinii. On był całą romantyczną melodią, wybrzmiewającą z wnętrza fortepianu, dokładnie jak z jego serca wypływało pełne oddanie dla wygrywanej muzyki. Spod przymkniętych powiek nie widział nic, ale nawet nie musiał. Doskonale znał rozkład całego biało-czarnego rzędu, każdy dźwięk przypisany do konkretnego klawisza. Zostawiając go w czterech ścianach, w uśpieniu ostrożności oraz przeświadczeniu, iż melodia potoczy się dalej, wybrzmiewa nagłe uderzenie w klawiaturę instrumentu. Dźwięki alarmują ucho swoimi nieczystymi tonami, karząc wrócić do fortepianu w celu poznania winowajcy małej muzycznej zbrodni. Jednak Vincenta już tam nie ma, pozostawiając po sobie ogromną niewiadomą w postaci nieznanego sprawcy zaburzenia tak cudownej melodii.




odautorsko
hej, witamy się z panem charyzmatycznym, prefektem, artystą i wręcz duszą towarzystwa, dlatego szukamy dla niego sporo osób, którzy w jego życiu się przewinęli;
szukamy przyjaciela/przyjaciółki z dziecięcych lat; kogoś kto wraz z nim będzie odkrywał ciemne zakamarki magii, ale z innej przyczyny, niż on sam; nauczyciela, który będzie od niego dużo, DUŻO wymagał, głównie z tej racji, że dobrze się znają; a przede wszystkim kogoś, dla kogo będzie mógł grać po nocach; jeszcze mamy do oddania (lub dogadania) pana lub panią, którego brat został ciężko ranny z przypadkowej winy Vincenta, więc pragnie się na nim zemścić; mamy też siostrę na oddanie!
na wizerunku Timothee Chalamet