Cyan Rookwood
Cyan Augustus ♦ ur. 18.02.2005 w Anglii ♦ syn zbiegłego z Azkabanu Augustusa Rookwooda i czystokrwistej charłaczki ♦ przez wiele lat związany przysięgą wieczystą ♦ od roku półsierota: matka zmarła ugodzona Avadą, ojca pojmano i po wyroku ponownie osadzono w Azkabanie ♦ razem z opryskliwym dziadkiem mieszka na poddaszu kamienicy na Ulicy Śmiertelnego Nokturnu ♦ przeklęty talent do tych paskudnych uroków i klątw ♦ szkolny dziwak ♦ Ravenclaw ♦ VII rok ♦ 12¾ cala, jałowiec, włokno ze smoczego serca, sztywna ♦ koło transmutacji ♦ koło teatralne ♦ niegdyś klub pojedynków ♦ brak patronusa ♦ boginem śmierciożerca ♦ testralowe szepty z zaświatów
Jak spojrzeć mam w oczy, gdy tracę zdolność widzenia? Ostrość łamie się i kruszy niby w zaćmowym powleczeniu źrenic, barwy bledną i nikną, i niknę ja sam w mglistym oślepieniu. I widzę świat odległy, obcy, zimny w palecie szarej monochromii. Odbicie kurczy się i schnie, choć może kurczę się ja sam, garbię i wystawiam kości, by przebiły zgniłe żyły i rozkwitem zasinień wyrosły z mojej skóry. Uciekam wzrokiem, rozbieganym oczopląsem usiłuję zmylić wszystkie te obrazy, zaciskam powieki i chcę wyłupać oszalałe gałki – by nie widzieć. Nie widzieć wciąż tej zieleni i machnięcia różdżką, ciała na podłodze i martwicy w naszych oczach. Kto z nas wtedy umarł, tato? Próbuję spojrzeć, dostrzec coś, odzobaczyć – ale oślepłem w ukąszeniu zieleni. I widzę cię mamo. Wciąż cię widzę.
Jak mam oddychać, gdy duszę się nieustannie? Gardło zaciska się niczym owinięte sznurem wisielca, a oddech gubi się w tchórzliwym ciele. Głos zaciera się, zatraca swoją barwę, i zatracam się ja sam w tej przeraźliwie głośnej ciszy. Milczę, a wciąż wrzeszczę, szepczę chropowatymi głoskami i boję się - boję, że znów zamiast ciepła przyniosę brzydotę. Dlaczego, tato, dlaczego? Twoje dziedzictwo rozrasta się plamami, przeżera moje tkanki i mięśnie niczym pasożyt, choć może pasożytem jestem tylko ja. Desperacko wbijam się kłami w powojenny porządek, ale mięso odrywa się i zostaję sam - znowu drapieżnik z ofiarą w pysku, syn śmierciożercy a może śmierciożerca sam w sobie. Niczym zamalowana farbą pleśń istnieję, wżeram się w mury i wszyscy pamiętają o mojej obecności, zgniłej, podłej i niechcianej. I choć udają, że mnie nie ma, ja wciąż tak obrzydliwie jestem.
Co zrobić mam, gdy upadam? Kości załamują się i trzeszczą, nie mają siły nieść bezwładnego ciała. Spowija mnie otępienie, oblepia mnie mocno, wdziera się mazią do ust i oczu, i wszystko traci jakby na znaczeniu. Trzęsę się, zakrywam uszy i szarpię splątane włosy, by wyrwać spod czaszki tworzącą się kakofonię, by raz na zawsze zanurzyć się w znieczulicy. Ale słyszę, wciąż słyszę mój wrzask i bolesne wycie, błagalne jęki, nazwisko rzucone niczym obelga, skowyty i nasze łzy. Przestań, tato, proszę. Gdy widzę cię w azkabańskiej klatce, milczę, bo żadne słowo nie chce opuścić mojej krtani - milczysz i ty. Może bez niej żaden z nas nie potrafi już mówić? Jak mam kochać, gdy tak cię nienawidzę? I jak nienawidzić, kiedy wciąż tak dziecięco kocham? Topię się i miotam, błądząc pozbawiony punktu odniesienia. I mimo odwiecznej samotności, dopiero teraz czuję się całkiem sam.
I jak mam żyć, gdy dawno już umarłem?
Jak mam oddychać, gdy duszę się nieustannie? Gardło zaciska się niczym owinięte sznurem wisielca, a oddech gubi się w tchórzliwym ciele. Głos zaciera się, zatraca swoją barwę, i zatracam się ja sam w tej przeraźliwie głośnej ciszy. Milczę, a wciąż wrzeszczę, szepczę chropowatymi głoskami i boję się - boję, że znów zamiast ciepła przyniosę brzydotę. Dlaczego, tato, dlaczego? Twoje dziedzictwo rozrasta się plamami, przeżera moje tkanki i mięśnie niczym pasożyt, choć może pasożytem jestem tylko ja. Desperacko wbijam się kłami w powojenny porządek, ale mięso odrywa się i zostaję sam - znowu drapieżnik z ofiarą w pysku, syn śmierciożercy a może śmierciożerca sam w sobie. Niczym zamalowana farbą pleśń istnieję, wżeram się w mury i wszyscy pamiętają o mojej obecności, zgniłej, podłej i niechcianej. I choć udają, że mnie nie ma, ja wciąż tak obrzydliwie jestem.
Co zrobić mam, gdy upadam? Kości załamują się i trzeszczą, nie mają siły nieść bezwładnego ciała. Spowija mnie otępienie, oblepia mnie mocno, wdziera się mazią do ust i oczu, i wszystko traci jakby na znaczeniu. Trzęsę się, zakrywam uszy i szarpię splątane włosy, by wyrwać spod czaszki tworzącą się kakofonię, by raz na zawsze zanurzyć się w znieczulicy. Ale słyszę, wciąż słyszę mój wrzask i bolesne wycie, błagalne jęki, nazwisko rzucone niczym obelga, skowyty i nasze łzy. Przestań, tato, proszę. Gdy widzę cię w azkabańskiej klatce, milczę, bo żadne słowo nie chce opuścić mojej krtani - milczysz i ty. Może bez niej żaden z nas nie potrafi już mówić? Jak mam kochać, gdy tak cię nienawidzę? I jak nienawidzić, kiedy wciąż tak dziecięco kocham? Topię się i miotam, błądząc pozbawiony punktu odniesienia. I mimo odwiecznej samotności, dopiero teraz czuję się całkiem sam.
I jak mam żyć, gdy dawno już umarłem?
Muzyka — Relacje
Cześć, dziękuję wszystkim za poświęcenie czasu na przeczytanie karty Cyana. Zapraszam do wątków wszelakich <3
wizerunek: Loïc Paulmier
✉ loserbutmagicloser@gmail.com
wizerunek: Loïc Paulmier
✉ loserbutmagicloser@gmail.com
[Cześć! Kartę, choć jest taka smutna i mroczna — a może szczególnie dlatego? — czytało mi się świetnie! Biedny ten Twój Cyan, musi być mu ciężko... Tak nienawidzić swojego ojca za doznane w życiu krzywdy, a jednak kochać go dalej tą dziecięcą, bezinteresowną miłością. Jestem bardzo ciekawa, w jakim kierunku poprowadzisz swoją postać, jaki te dylematy uczuciowe będą miały finał. Zaciekawiła mnie również przysięga wieczysta i to, co naprawdę stało się z jego matką, kto rzucił czar... Czy to ojciec zabił matkę, a potem uwikłał młodego chłopca przysięgą? Kto to wie! Ale uchylisz kiedyś rąbka tej tajemnicy? :D
OdpowiedzUsuńW razie chęci, zapraszam do moich postaci — Nathanaela oraz Jamesa!]
[Dzień dobry!
OdpowiedzUsuńJuż na wstępie powiem, że jestem zachwycona Twoim stylem pisania – bardzo poetycki i brudny jednocześnie, wprost kocham takie klimaty. Idealnie to do samego Cyana pasuje, także gratuluję klimatycznej karty, świetnie się to czytało! :)
Sam pan bardzo skomplikowany i jestem ciekawa, jak poprowadzisz go w wątkach. Z jednej strony mam wrażenie, że Cyan ma tak zakrzywiony obraz samego siebie, że sporo tego, co o sobie myśli nie jest prawdą; z drugiej z tak traumatycznym i ciężkim życiem byłoby to kompletnie zrozumiałe, gdyby część brzydoty i okrucieństwa ojca żyłaby i w nim.
Bardzo chciałabym coś zaproponować, ale przyznam bez bicia, że mam pustkę w głowie. Jeżeli masz chęci, zapraszam – zrobimy burzę mózgów. :D Albus również należy do Koła Teatralnego, więc punkt zaczepienia jakiś mamy.
Baw się z nim dobrze!]
Albus S. Potter
[Treść karty rozłożyła mnie na łopatki, absolutnie i bez reszty. Twój styl pisania zachwycił mnie do tego stopnia, że przeczytałam kartę kilka razy i za każdym z nich miałam dreszcze — dosłownie! Oficjalnie stałam się fanką! Natomiast sam Cyan wydaje się być niezwykle skomplikowany, co w postaciach uwielbiam niesamowcie. Aż strach myśleć, co tez siedzi w jego głowie.
OdpowiedzUsuńŻyczę dobrej zabawy na blogu i nie mam wątpliwości, że z tak świetną postacią czekają na Ciebie same ciekawe historie! Zapraszam również do którejś z moich pań — może akurat uda nam się stworzyć coś wspólnie?]
Aurora & Dominique
[Najmocniej przepraszam za zakrycie takiej pięknej karty, bo treść jest absolutnie cudownie napisana i uwielbiam style jak twój. Czuje się te wewnętrzne rozterki Cyana, jak i rozdarcie między skrajnymi emocjami wobec ojca, na pewno pod wieloma względami uzasadnione.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że będzie ci się dobrze żyło na blogu i rozwiniesz historię Cyana w wymarzonym kierunku! Oczywiście, przy okazji zapraszam także do siebie, być może znajdziesz jakąś rolę dla mojego chaotycznego Laya w życiu twojej postaci? 👀]
Chang Lay
[Jest i on! <3 wreszcie oficjalnie mogę się przywitać! Niesamowita jest ta Twoja karta, porusza jak poezja, naprawdę... I cała ta przejmująca historia, też ta konfliktowa miłość/nienawiść do rodzica... Bardzo przemyślane i bardzo adekwatnie, myślę, sportretowane. Myślę, że mogliby mieć z Effy ciekawy wątek, jeśli masz czas i chęci to odezwij się na noideasononame@gmail.com, coś dogadamy :D dobrze Cię tu widzieć <3]
OdpowiedzUsuńEffy
[Nie będę oryginalna, zachwycając się jak poprzednicy nad postacią i całokształtem. Cudowny styl pisania, niesamowicie przypadł mi do gustu i jedynie mogę pozazdrościć tak poetyckich umiejętności, po prostu ogromne wow. Kreacja postaci daje bardzo wiele do popisu w wątkach, więc życzę weny i czasu, bo pewnie kolejka chętnych do wspólnego pisania z każdym dniem rośnie - ja sama się w razie chęci zgłaszam z Eliasem, zwłaszcza, że jego matka też zmarła, a jego relacja z ojcem jest za pewne nie mniej skomplikowana, niż ta Cyana, więc mamy jakiś wspólny punkt zaczepienia :)]
OdpowiedzUsuńElias
"Niegdyś klub pojedynków"? Przecież to aż się prosi o wątek z przewodniczącą! Nasze dzieciaki są też półsierotami, więc myślę, że dałoby się tu ugrać jakiś wątek... Chodźcie do nas z przecudownie smutnym panem, jeśli macie ochotę. :D
OdpowiedzUsuńPHOENIX FERNHART