All the king's horses, all the king's men couldn't put me back together again

MARINA GROOM | RAVENLAW | VI ROK
    Marina Groom lubi spokój. Puchate fotele, w których może się zapaść, w dłoniach ściskając opasłe tomisko. Prawdopodobnie mugolską powieść, jedną z tych, które kuzynka przysyła jej sowią pocztą od czasu do czasu. Albo podręcznik z Zielarstwa, jedno z dwóch. Nie czyta już podręczników z Eliksirów. Ich strony, tak bardzo znajome, zdają się wypalone na wewnętrznej stronie jej powiek.
    Marina Groom nie jest głośna. Nie zazwyczaj. Nie specjalnie. Nie, kiedy udaje jej się trzymać własne demony na wodzy. Kiedy nie stara się zaimponować kolegom i koleżankom z Pokoju Wspólnego. Albo stać się zauważoną przez Profesora. Nie, kiedy udaje jej się powstrzymać wewnętrzną potrzebę by ktoś ją zaakceptował. Zechciał. Pragnął zatrzymać na własność. 
To musi być wspaniałe uczucie. Należeć do kogoś. 
    Marina Groom ma pełne usta, zupełnie jak jej matka, Rachel. Tyle że nie zaciska ich jeszcze z taką zawziętością. Jej ust nie otaczają też zmarszczki. Ani jej oczu. Nie wydaje się wiecznie zmęczona ciągłymi dyżurami w Mungu. Zmęczona życiem. Zmęczona samotnym wychowywaniem córki, tak boleśnie podobnej do ojca. Ojca, którego ciało dawno już pochłonęła ziemia.
    Marina Groom pachnie bzem. Stara rodzinna sztuczka, której nauczyła ją babka, słynna wytwórczyni Eliksirów. To z jej powodu rodzina Groom jest zamożna. To także z jej powodu Marina pokochała Eliksiry. Babka pozwoliła jej wierzyć, że w kryształowym flakoniku jest w stanie zamknąć wszystko. Szczęście. Miłość. Zapach ukochanych kwiatów. To może dlatego ma iż aż tyle. Układa je obsesyjnie w kufrze tuż przy łóżku, zawsze w zasięgu ręki. Tak jakby miały ją uratować. Jakby wlanie ich sobie do gardła miało wypełnić pustkę, która co noc narasta tuż pod jej żebrami. 
KLUB ELIKSIRÓW | KOŁO ZIELARSKIE
PATRONUS: MOTYL
KLON | 14 CALI | WŁOS Z GŁOWY WILLI | SZTYWNA


Byłyśmy tu z Mariną już kiedyś. Wracamy w troszkę innej wersji :D Twarzy użyczyła Adelaide Kane. 
Jakby co to niewidzialna.gaol@gmail.com
Jestem na wątkowym głodzie! 

13 komentarzy:

  1. [Mam wrażenie, że to biedne dziewcze jest strasznie samotne, oby wokół niej znalazło się dużo życzliwych osób, które zastąpią jej w życiu eliksiry i przestanie ich aż tak obsesyjnie potrzebować. Dorastanie bez ojca nie jest łatwe, podobnie jak samotne macierzyństwo, nic więc dziwnego, że jej matka jest tym wszystkim już zmęczona, aby tylko nie dawała przy niej tego bardzo po sobie znać i Marina miała w niej wsparcie. Życzę dużo wciągających wątków, a tak w ogóle to bardzo podoba mi się treść karty, bo chyba nie wspomniałam o tym na początku, mam wrażenie, że działa na wszystkie zmysły, nawet węch, a to trudne do osiągnięcia, aby aż tak pobudzić u kogoś wyobraźnie :) Na razie nie przychodzi mi nic konkretnego do głowy jeśli chodzi o wątek, bo padam po pracy, ale jeśli tylko masz ochotę to zapraszam do kogoś z mojej dwójki, czy z jakimś gotowym pomysłem, jeśli zaświeci Ci się lampeczka, czy na wspólną burzę mózgów :)]

    Elias Davies & Mathieu Tardieu

    OdpowiedzUsuń
  2. [Mam nadzieję, że Marina znajdzie osobę, która ją pokocha i zaakceptuje taką, jaka jest. Życzę dużo weny oraz wielu udanych wątków. Ja niestety już wyczerpałam swój limit, więc nie mogę zaproponować wspólnej rozgrywki, ale z pewnością pojawi się sporo chętnych.]

    Cillian Mulciber

    OdpowiedzUsuń
  3. [Nas tu jeszcze oficjalnie nie ma, ale nie mogłam przejść obojętnie obok zamiłowania do eliksirów, skoro Liam jest stażystą z tego przedmiotu i z pewnością Marina jest jedną z jego ulubienic, tutaj na pewno nie braknie jej akceptacji, której tak bardzo oczekuje. Porywam na wątek, odezwij się na maila, aby dograć - zatenpapierostuzpo@gmail.com bo odmowy nie przyjmuję, zwłaszcza, że urzekła mnie ta postać i Liam musi wprowadzić do jej życia więcej uśmiechu!]

    Liam Parkinson kukający z roboczych

    OdpowiedzUsuń
  4. [Bardzo podoba mi się to, co przeczytałam — zarówno Twój styl, jak i postać przyciągają wzrok. Wykreowana przez Ciebie Marina jest taka... ludzka. Ludzka w tych emocjach, w smutku, pustce i chęci należenia do drugiej osoby. Marina i mój Kai chowający się w roboczych są do siebie podobni na wielu płaszczyznach — myślę, że uda się stworzyć dla nich ciekawą relację. Jeżeli masz ochotę na wspólny wątek, to zapraszam Cię do siebie i Kaia z otwartymi ramionami. ♥]

    Kai

    OdpowiedzUsuń
  5. [Dzień dobry, współlokatorko! Również muszę pochwalić twoją kartę, bo chociaż jest krótka, to w tym minimalizmie przekazuje zaskakująco sporo na temat Mariny. Dla mnie to niemożliwe, bo moje karty zawsze są rozwleczone, haha. Twoja krukonka wydaje się przemiłą postacią i, tak jak ktoś wyżej to nazwał, bardzo ludzką i przez to wiarygodną! Aż mi jej szkoda, że musi mieć na co dzień do czynienia z moją snobistyczną i zadzierającą nosa Miłą.
    Ogółem z Ludmilą się ciężko przyjaźnić. Poza tym wydaje mi się, że dla niej Marina wydawałaby się w swoich staraniach fałszywą osobą czy próbującą za mocno. Mogłaby rzucać różnymi złośliwymi uwagami po cichu, czasami niby to się przymilać, podpytując przykładowo o książki jakie czyta. Celowałbym raczej w taką relację polegającą niejednokrotnie na wbijaniu sobie szpili. Na wątek moglibyśmy zostać jeszcze w Hogwarcie i zmusić je do współpracy w jakiejś dziedzinie, co obu stronom nie byłoby na rękę, np. na eliksirach. Zwłaszcza, że to konik Mariny i mogłaby się tutaj zapewne odgryzać Mili za jej potknięcia.]

    Ludmila

    OdpowiedzUsuń
  6. [Witam, witam, cieszę się, że Vaughn przyciągnął uwagę i że karta się spodobała. Marina wydaje się bardzo miłą osobą i czuję, że towarzystwo Tyrella to będzie dla niej ciekawe doświadczenie, bo on z natury miły być nie umie. Co do wątku: Vaughn nikogo z baru nie wyrzuci, bo trochę go nie obchodzi kto tam przychodzi; póki nie przeszkadza, płaci za to, co zamówi, to jemu wszystko jedno. Nie jest też z tych, co zagadają do kogokolwiek, obecnie jest na etapie, kiedy liczy, że ostatni klient zwinie się szybko, a on będzie mógł zamknąć bar i zapomnieć do dnia następnego, że życie wymaga żmudnej roboty. Coś więc musimy pokombinować, żeby się wątek nie skończył na tym, że ten mrukliwy typ machnie jej głową i tyle.]

    Vaughn

    OdpowiedzUsuń
  7. [O tak, myślę że w ten sposób rzeczywiście ciężko będzie mu się wyplątać, szczególnie że jest niepełnoletnia i jej obecność w barze z pewnością nie byłaby traktowana jako coś, na co Vaughn powinien pozwolić. Daję ci wolną rękę: chcesz zacząć czy ja mam?]

    Vaughn

    OdpowiedzUsuń
  8. [Hej.
    Szczerze mówiąc nie kojarzę, ale też niczego nie wykluczam, bo wcześniej zdarzało mi się blogować intensywniej, a i nicku nie zmieniam uparcie od jedenastu lat.
    Wybacz jednak, ale przed wątkiem przynajmniej chwilowo ucieknę. Wieki nie pisałam damsko-męskich, a że już mi się coś tam na tę modłę być może kluje, to wątpię, bym podołała większej ich ilości.
    Dziękuję niemniej za powitanie i propozycję.]/Matsumura

    OdpowiedzUsuń
  9. Praca w Świńskim Łbie to jedyne, co przyszło mu do głowy po powrocie do ludzkiej formy. Pamiętał jeszcze z czasów szkolnych, że miejsce to owiane jest dość nieprzychylną sławą, a i wymagania dla pracowników nie mogły być zbyt duże, skoro ci, których tam spotykał z ledwością potrafili wypełnić kubeł piwa. Nic innego w grę nie wchodziło - wciąż miał problemy z opanowaniem najprostszych zaklęć, a różdżka, która przez dwadzieścia jeden lat kurzyła się, wciąż leżała nieruszana na dnie szuflady w mieszkaniu tuż na barem. Może i mógłby dalej się edukować, zacząć podróżować albo odzyskać stracone znajomości, ale prawda była taka, że wszystko co posiadał, zniknęło bezpowrotnie. Zarówno umiejętności jak i chęci - te drugie w szczególności. Mógł więc tylko zaszyć się w tym obskurnym barze i liczyć, że nikt zbytnio nie będzie zawracał mu głowy.
    Większość wieczorów rzeczywiście mijała na przyjemnym unikaniu rozmów ze zbyt pijanymi klientami, od czasu do czasu na wyprowadzeniu kogoś za drzwi; wszystko to było jednak znośne, było na tyle w porządku, że znalazł w tym jakąś rutynę. Popołudnia z natury były czasem, gdy mógł odpocząć, zająć się sobą. To jednak z pewnością do takich nie należało, bo choć paradoksalnie był to czas, kiedy wszyscy powinni być w pracy, klienci mnożyli się jak króliki w okresie godowym. Zniechęcony wydawał alkohol, nieszczególnie przywiązując wagę do tego, co się w lokalu dzieje.
    Wychodząc na zaplecze po kolejną partię szklanek oraz Ognistą, która już prawie się kończyła, z pewnością nie spodziewał się, że po powrocie zastanie takie zamieszanie. Kilka dobrych sekund zajmuje mu zorientowanie się w sytuacji; kiedy więc w końcu dociera do niego, że interwencja jest konieczna, przeskakuje szybkim ruchem przez bar i zaciska dłonie na płaszczu agresora. Wstrętny zapach trawionego alkoholu czuć od razu, wypala nozdrza niczym benzyna. Vaughn zamaszystym ruchem ciągnie mężczyznę w stronę wyjścia, nic przy tym nie mówiąc - zachowanie zresztą wydaje mu się zrozumiałe i niewymagające tłumaczenia.
    Kiedy intruz ląduje na czworaka przed barem, zatrzaskuje drzwi i odwraca się, lustrując pozostałych klientów bystrym spojrzeniem. Kobieta, która najwyraźniej była towarzyszką agresywnego buca, łapie w pośpiechu swoje rzeczy i wybiega z pomieszczenia, szepcąc pod nosem ledwo słyszalne przeprosiny. Pozostali wydają się niewzruszeni, szybko wracają do swoich drinków, gotowi zapomnieć o zaistniałej sytuacji w kilka sekund. Pozostaje więc tylko dziewczyna, powoli zbierająca się ze stolika. Wpatruje się w nią, z początku licząc że i ta opuści bar; widząc jednak że zatacza się przy próbie złapania równowagi, wie już że jego wieczór właśnie staje się dużo gorszy niż początkowo zakładał.
    - Chodź, zrobię ci herbaty - mówi do niej, silną dłoń kładąc na cudzym ramieniu by pomóc jej oszukać grawitację.

    Vaughn

    OdpowiedzUsuń
  10. [Oh, już widzę, jak Marina go irytuje! Wpakujemy ich w jakiś wspólny projekt? Ewentualnie ona trafi przez niego na jakiś wspólny szlaban z nim, a jeśli będzie robić wszystko, aby Elias ją polubił, ten z pewnością jej to wytknie :D]

    Elias

    OdpowiedzUsuń
  11. [Przemawia do mnie pomysł, by Kai i Marina stali się dla siebie bezpieczną przystanią, w której nie muszą starać się uwagę i akceptację. Od razu pomyślałam, że mogły połączyć ich książki — mogli wpaść na siebie na korytarzu lub w bibliotece, Kai zauważył mugolski tytuł, a że akurat czytał tę książkę bądź była jedną z jego bardziej lubianych lektur rzuci jakiś komentarz na ten temat. Może pożyczać Marinie różne tytuły, które akurat przywiózł ze sobą do Hogwartu - nie ma ze sobą za wielu książek, ale coś się znajdzie. Kaia pewnie też bardzo będą interesowały te perfumy pachnące bzem. <3
    Ale możemy zacząć też mniej pozytywnie — Marina mogła usłyszeć wiele niepochlebnych plotek na temat Kaia, może chłopak skradł coś osobie, której Marina bardzo chciała zaimponować? Wybrałaby się do niego, by się z nim rozmówić i odzyskać skradzioną własność. ]

    Kai

    OdpowiedzUsuń
  12. [Zacznę trochę od końca, ale nie chciałabym żebyś odnosiła wrażenie, że bez znajomości HTML i CSS, nie da się stworzyć dobrej karty — sama chętnie po nie sięgam, bo zwyczajnie sprawia mi to przyjemność, nie z jakiegoś przymusu, czy przekonania, że są najważniejsze. Zresztą mam wrażenie, że w karcie Mariny udało Ci się udowodnić, że kody są w gruncie rzeczy do niczego niepotrzebne, bo dobra treść zawsze będzie istotniejsza niż wygląd. Bardzo podoba mi się, jak przeplatasz różne informacje na temat swojej postaci z jej emocjami i sama Marina staje się przez to jakaś bardziej realna.
    Zaczęłam się zastanawiać jak Galen zareagowałby na tę obsesję, ale podejrzewam, że byłby mocno zmieszany takim zainteresowaniem. Z drugiej strony on uwielbia o różdżkach opowiadać (tak długo jak nie wchodzi to w tajemnice Ollivanderów). Na wątek oczywiście mam chęć, ale brak mi jakiegoś bardziej konkretnego pomysłu, także będziemy musiały spróbować obmyślić go wspólnie. Być może dobrze byłoby jednak zacząć od pytania, czy Marina miałaby jakiś powód pojawić się w sklepie na Pokątnej/Hogsmeade albo w ich pobliżu, ewentualnie czy ta jej fascynacja różdżkami pchałaby ją np. do poszukiwania składników do ich wytwarzania?]

    Galen Ollivander

    OdpowiedzUsuń
  13. Pełnym pożałowania wzrokiem podąża za dłońmi dziewczyny, zbierającymi odłamki szkła. Ma ogromną ochotę złapać ją za ramiona, posadzić na krześle i zmusić do tego by się nie ruszała, skoro ewidentnie sama nie wyrobiła w sobie tej prostej umiejętności wybierania mniejszego zła. Zamiast tego, unikając zbyt wielu słów, prowadzi ją na zaplecze, podbródkiem wskazując stołek w rogu pomieszczenia.
    Sam zajmuje się przyrządzeniem herbaty: wstawia wodę i wrzuca mieszankę ziół do zaparzacza. Bez większego zaangażowania sięga po miotłę, by kilkoma szybkimi ruchami zgarnąć z podłogi bałagan - szmatą, która wcześniej służyła mu jako narzędzie do polerowania szkła, wyciera resztki napoju z ziemi. Oczywiście, wszystkie te czynności pewnie nawet niezbyt zdolny czarodziej mógłby wykonać za pomocą czarów. Vaughn jednak wstrzymuje się od sięgania po różdżkę, choć sam nie do końca rozumie dlaczego. Może to czas, który spędził bez takich dogodności, a może strach, że zapomniał już absolutnie wszystko. Głęboko zakorzeniona potrzeba by robić rzeczy dobrze blokuje go przed wykonaniem prostego ruchu nadgarstkiem, zgarnięcia brudnych szklanek ze stolików klientów czy - jak w tym wypadku - posprzątania lokalu. Życie byłoby dużo prostsze, gdyby zamiast uciekać od problemu stawił mu czoła, ale jeśli ostanie dwadzieścia lat czegokolwiek go nauczyły, to tego że ucieczka to czasami jedyne rozwiązanie.
    Bez większego entuzjazmu wraca za bar, wlewa wrzątek do zaparzacza, po czym sięga do szuflady po lewej stronie by wciągnąć z niej mugolską apteczkę. Kładzie ją obok dziewczyny, dając jednocześnie do zrozumienia, że raczej nie ma, co liczyć na jego pomoc w opatrzeniu ran.

    Vaughn

    OdpowiedzUsuń