...
Sol Hayes
WŁ. SOLAS DAKOTA HAYES
34 lata — były wychowanek domu Helgi Hufflepuff — od zeszłego roku szkolnego nauczyciel latania i sędzia rozgrywek w Quidditcha — poprzedni rok przepracował w Departamencie Magicznych Gier i Sportów — „emerytowany” zawodnik Srok z Montrose — utyka na prawą nogę odkąd doznał urazu w efekcie paskudnego faulu, który zakończył jego karierę sportową — owoc romansu czarownicy z wampirem — patronusem koliber — właściciel 11-calowej różdżki wykonanej z gruszy, której rdzeń stanowi włos z ogona testrala
Jego uśmiechnięta twarz widnieje na okładce nieautoryzowanej biografii, zatytułowanej „As przestworzy”. Mlecznobiałe, charakterystycznie wydłużone kły połyskują w błysku fleszy. Loki w kasztanowym odcieniu oklają jasną twarz mężczyzny. Patrzy prosto w obiektyw oczami, które swoim odcieniem przypominają kolor morza na Lazurowym Wybrzeżu. W rękach trzyma ciężki, złoty puchar zdobyty podczas swoich ostatnich rozegranych mistrzostw. Choć od wykonania tamtego zdjęcia minęły przeszło dwa lata, były zawodnik Srok z Montrose wciąż wygląda tak samo. Nadal się uśmiecha, choć ma świadomość tego, że nie rozegra już żadnego meczu w międzynarodowych zawodach.
Zapytany w wywiadzie dla „Proroka Codziennego” o faul, który przekreślił jego karierę sportową, twierdzi, że nie zamierza całkowicie rezygnować z Quidditcha. Jako czarodziej średnio uzdolniony w pozostałych dziedzinach, nie wyobraża sobie całkowicie zejść ze sceny. Swoje ambicje przelewa więc na uczniów, zachęcając ich do rozwijania umiejętności latania na miotle, dzieląc się cennymi radami i czuwając nad tym, by gra toczyła się zgodnie z zasadą fair play.
Uchodzi za powszechnie lubianego przez uczniów. Wszystkich stara się traktować sprawiedliwie, nikogo przy tym nie faworyzując. Żeby dostać od niego punkty ujemne, trzeba naprawdę zajść mu za skórę i poważnie zawinić. Nieustannie pracuje nad uznaniem ze strony nauczycieli. Wie, że wśród nich wciąż znajdują się ci, którzy podchodzą do niego z rezerwą, tylko dlatego że jest półwampirem. Przez ponad trzy dekady życia nie uległ żądzy krwi, nauczył się ją bowiem kontrolować, mimo że wyostrzone zmysły czasem dają mu się we znaki. Na jego szyi niemal zawsze można dostrzec złoty naszyjnik, dzięki któremu może komfortowo poruszać się za dnia po terenie szkoły.
Zapytany w wywiadzie dla „Proroka Codziennego” o faul, który przekreślił jego karierę sportową, twierdzi, że nie zamierza całkowicie rezygnować z Quidditcha. Jako czarodziej średnio uzdolniony w pozostałych dziedzinach, nie wyobraża sobie całkowicie zejść ze sceny. Swoje ambicje przelewa więc na uczniów, zachęcając ich do rozwijania umiejętności latania na miotle, dzieląc się cennymi radami i czuwając nad tym, by gra toczyła się zgodnie z zasadą fair play.
Uchodzi za powszechnie lubianego przez uczniów. Wszystkich stara się traktować sprawiedliwie, nikogo przy tym nie faworyzując. Żeby dostać od niego punkty ujemne, trzeba naprawdę zajść mu za skórę i poważnie zawinić. Nieustannie pracuje nad uznaniem ze strony nauczycieli. Wie, że wśród nich wciąż znajdują się ci, którzy podchodzą do niego z rezerwą, tylko dlatego że jest półwampirem. Przez ponad trzy dekady życia nie uległ żądzy krwi, nauczył się ją bowiem kontrolować, mimo że wyostrzone zmysły czasem dają mu się we znaki. Na jego szyi niemal zawsze można dostrzec złoty naszyjnik, dzięki któremu może komfortowo poruszać się za dnia po terenie szkoły.
.
fc. Aaron Taylor-Johnson
posmak.chaosu@gmail.com powiązania
fc. Aaron Taylor-Johnson
posmak.chaosu@gmail.com powiązania
[Cześć, razem z Carrie witamy Sola w gronie nauczycieli! <3 Z jednej strony ten tragiczny faul to bardzo smutne wydarzenie, ale z drugiej Hogwart zyskał bardzo dobrego profesora. Nic dziwnego, że uczniowie uwielbiają Sola — chyba trudno reagować inaczej.
OdpowiedzUsuńWprowadziłaś bardzo ciekawy wątek wampiryzmu, który w serii nigdy nie został jakoś dobrze rozwinięty, a szkoda. Sytuacja Sola trochę przypomina mi Lupina, ale miejmy nadzieję, że Twój pan ze szkoły nie odejdzie. <3
W razie chęci — zapraszam na wątek do Caireann! Możemy pokombinować coś związanego z dolegliwościami Sola, Carrie była przecież uzdrowicielem i zajmuje się zielarstwem właśnie pod kątem leczenia. Jeśli Solowi czasem dokucza ból, to może z jakiegoś powodu najchętniej zwracałby się właśnie do niej?]
Caireann
[Cześć! Pozwoliłam już sobie wpisać Sola do zakładki z powiązaniami, a teraz wpadam pod Kartę Postaci z oficjalnym powitaniem. Po części już o tym wspominałam, ale podoba mi się motyw byłego zawodnika Quidditcha i jego genetyki. Z jednej strony pewnie była dla niego pewnym utrudnieniem (słońce na boisku to raczej norma), z drugiej strony półwampiryzm mógł być równie dobrze udogodnieniem (wyczulone zmysły na pewno pomagają w panowaniu nad miotłą, lataniu w kiepskich warunkach atmosferycznych i w refleksie). Także musiał być ciekawym talentem Srok. Co się tyczy całej reszty - KP czytało się szybko i przyjemnie, chciałoby się poznać go lepiej... i no cóż, Caedmon będzie mieć tę okazję. Także ze szczegółami będę pisać na mailu, a tutaj chciałam tylko napisać: baw się dobrze i graj ładnie (wcale nie piszę tego dlatego, że grasz też ze mną :P).]
OdpowiedzUsuńCaedmon Borgin
[Dla sportowca nie ma nic gorszego, niż kontuzja, która wykluczy go z gry, a poniekąd także i z życia. Mam nadzieję, że nauczanie i sędziowanie daje mu poniekąd namiastkę tego, co stracił i udało mu się uporać z demonami przeszłości, które przekreśliły jego sportowe marzenia. Świetny pomysł z tym wampiryzmem, nie spotkałam się z tym wcześniej, brawo za oryginalność i kreatywną koncepcję :) Jeśli nie masz nic przeciwko wątkowaniu z uczniami, chętnie zaproszę do Eliasa. Jego ojciec jest szefem Departamentu Magicznych Gier i Sportów, więc Elias od dziecka był często obecny na meczach, może Sol był jego idolem? I teraz też jest takim życiowym autorytetem dla niego, nie tylko w dziedzinie sportu, ktoś jak starszy brat, któremu może o wszystkim powiedzieć, a który przy okazji będzie wspierał go w doskonaleniu gry i stawaniu się coraz lepszym. Jeśli masz ochotę, zapraszam, możemy też zrobić burzę mózgów, kiedy coś innego przyjdzie Ci do głowy :) Życzę dużo weny i samych wciągających wątków :)]
OdpowiedzUsuńElias&Mathieu
[Hm, może znajomość ciągnęłaby się jeszcze sprzed czasów pracy w szkole? Wtedy musiałybyśmy założyć, że Sol i Caireann sporkali się w Świętym Mungu. Z drugiej strony ciekawa jest też opcja poznania się w Hogwarcie; Carrie jest całkiem świeżym nauczycielem, więc z tego powodu mogłaby dobrze dogadywać się z Solem.
OdpowiedzUsuńJak Ty to widzisz? <3]
Caireann
[ Koło Aarona przejść obojętnie nie mogę! Cześć :D
OdpowiedzUsuńMało oryginalnie, ale bardzo ciekawy ten pomysł z pół-wampirem. No i jakoś tak, nie wiem dlaczego, urzekł mnie wątek z Quidditchem i tą biografią. Mimo zadatków na mrocznego typa Sol jest bardzo ciepłym, pozytywnym facetem. No i ta karta!
Przeszło mi przez myśl, że Marina, mimo starań, nigdy nie nauczyła się latać na miotle. A skoro Sol jest nauczycielem dopiero od zeszłego roku to może chciałby ją podszkolić? Wiadomo, kwestia honoru i takie tam. Oczywiście, jeśli masz chęci. W każdym razie i tak życzę świetnej zabawy!]
Marina Groom
[Słońce moje, jutro spodziewaj się odpisu ♥ PS. Czy masz wizję tego, jak Caedmon zwraca się zwykle do Sola?]
OdpowiedzUsuńCaedmon
Ogar dyszącej na karku wściekłości spełza wzdłuż pasów rozgrzanej skóry i spełza szybkim drgnięciem absurdu po kręgach kręgosłupa w dół. Złość, ściągnięta przymusem wspomnienia, nie niknie jednak pod fałdami zabrudzonych krwią ubrań, jak tego oczekuje. Skroplona w pocie i w szepczących pod ustami przekleństw, wibruje w towarzyszącej Caedmonowi złowrogiej aurze. Dawno już powinien porzucić drażniące go sentymenty, zagnieść pod podeszwą buta idee porozumienia z upartym i nieznośnym Burkem. Mimo rozsądku, jaki zasadza się w każdej jego myśli, i który uparcie podpowiada mu, by porzucił „przyjaciela” raz na zawsze, nad głową wciąż jednak brzęczą mu kaprysy i sprzeczności, czy wszelkie minione emocje, których jeszcze nie przetrawił, a które piętrami wspomnień torują sobie drogę do zmęczonej myśleniem mózgownicy.
OdpowiedzUsuńW nerwowym szarpnięciu łapie za klamkę w dormitorium nauczycielskim, nie czekając na kliknięcie. Opór zamka i głośny grzechot zimnego metalu przypominają mu o poprawnej sekwencji – poprawia się więc, dociska głęboko uchwyt, popychając skrzydło drzwi.
Nareszcie, cel podróży osiągnięty.
Skąpany w ciemności, jeszcze niegotowy szukać swojej zguby i sięgnąć po różdżkę, schowaną gdzieś w kątach tego pomieszczenia, wzdycha ciężko, nawet nie zamknąwszy za sobą drzwi. Przedsionek płuc, wypełniony ciążącym mu oparem żalu i goryczy, wyziewa z niego pierwsze, towarzyszące mu emocje. Kolejne następują w kilka sekund później – to podejrzliwość, niepewność i rozdrażnienie cudzą obecnością, gdy w ciszy i w pełnej ostrożności, dociera do niego odgłos cudzych kroków. Napięcie mięśni w obecnej sytuacji i w stanie umysłu Caedmona jest nieuniknione, odwrócony w kierunku wejścia gotów jest rzucić się w błędną, wypełnioną niewiadomą przestrzeń. Przestępuje nawet parę kroków do przodu, gotowy do zrugania niechcianego intruza, gdy... zza zasłony nocy wyłania się znajoma mu sylwetka. Sol Hayes. Jego Sol. Jego Hayes.
Mężczyzna dociera do niego znacznie szybciej, niż mógłby przewidywać, a Caedmon, w absolutnej akceptacji zaistniałej sytuacji, pozwala mu doprowadzić się do fotela przy kominku. Trochę na autopilocie, bez większego przemyślenia. Po prostu, wiedząc, że tak należy zrobić.
Od razu potem się otwiera, wyrywa z przedsionka głowy ciążące mu myśli:
— Starczy mi, że ignoruje mnie dzień za dniem, jakbyśmy wciąż tkwili w nastoletnim limbo, gdzie miało mnie skutecznie od niego izolować... ale nie, teraz, jak już wreszcie zaczynam akceptować jego brak, to Merlin wie dlaczego szala się obraca i mam go aż w nadmiarze....
Dalsza część wypowiedzi to proste, świszczące w szeptach przekleństwa, które wypowiada cicho do siebie, dla spokoju i z kaprysu. Ułożony w obiciu mebla, pozwala również, by te rozpłynęły się w tyknięciach zegara i szelestach ubrań, nim wreszcie odnajduje się w wygodnej pozycji siedzącej. Ani trochę nie pomaga mu to jednak w odnalezieniu się w aktualnej rozmowie. Patrzy na partnera w absolutnym niezrozumieniu jego słów, początkowo nie potrafiąc zakotwiczyć wypowiedzi Sola w rzeczywistości.
— Słucham...? — zawiesza pytanie, jakby w oczekiwaniu na to, że spłynie na niego nagłe olśnienie... i w istocie, następuje ono niedługo potem. Wprawdzie brwi przez chwilę jeszcze ściągają się w bruździe zastanowienia, a usta, rozchylone nieco, zastygają w jednej pozycji, zaraz jednak zdaje sobie sprawę z tego, że pewnie wygląda teraz jak ofiara bijatyki, co tłumaczy, skąd u Sola potrzeba dowiedzenia się „jak wygląda ten drugi”.
— A, niie... to nie Burkes, to tylko ten szmelc echolokacyjny z jego szyi, który widocznie mu się psuje. Zamiast go nawigować, zaburza równowagę u innych — wyjaśnia krótko, ale znośnie klarownie, bo po śladach na płaszczu Caaedmona i twarzy można się łatwo domyślić, że przyczyną jego niedostatecznie dobrego nastroju jest miniony upadek i złamanie nosa w obecności Nemetoriusa, którego wolałby raczej w takiej sytuacji nie widzieć.
— Wkurwia mnie — dodaje, jakby jeszcze nie było to jasne. W międzyczasie zwoje świadomości łapią dotyk na żuchwie i powolne badanie jego czaszki... tak szybko jednak, jak się na ów dotyk godzi, tak szybko wyrzuca go też z głowy, wciąż skoncentrowany na własnych emocjach i ledwie minionym spotkaniu z Burkem. Dopiero świeży haust powietrza zza okna i brak ciepła obok siebie uświadamia go w tym, co traci.
UsuńWreszcie świadomie, z nieco większym taktem, niż przez ostatnie trzy minuty, spogląda na mężczyznę, krzątającego się w dormitorium nauczycielskim.
— Sol...? — zaczyna prosto, z uwagą skoncentrowaną ostatecznie na nikim innym, jak na swoim chłopaku. Podciąga się w fotelu, wzrokiem śledząc dłoń mężczyzny, chwytającą za ręcznik wyciągnięty z szafy. Nim jednak następują kolejne złożone kroki do przygotowania kąpieli, wstaje bezceremonialnie z miejsca, podchodząc do Hayesa.
Nie czeka na reakcję. Chwyta za przegub znajomego nadgarstka, odwracając go do siebie pewnie, by w prostej, desperackiej potrzebie zrozumienia, chwycić za coś co zna, co lubi... co go uspokaja.
Wpija się ustami w wargi niczego nie spodziewającego się Sola, spijając z nich nienaganny chłód i spokój, jego opanowanie i dojrzałość, jakiej potrzebuje też u siebie. Studzi przy tym własne emocje i drażniące go poczucie pustki.
Ręka z nawyku z ochotą sięga do pasa mężczyzny, przysuwając go do siebie bliżej, ciaśniej. Pełniej dla uzyskania oczekiwanej bliskości.
[Wyszło agresywniej, niż chciałam, ale na swoje usprawiedliwienie mam to, że to Caedmon prowadzi, ja jestem tylko piórem, a Caedmon... cóż, jest facetem, Wkurwionym i szukającym skutecznego rozładowania emocji.]
Caedmon
[Cześć. Lekko nie umiemy sobie odmówić z Burkiem z Wami wątku, także jeśli macie chęci, to zapraszamy.]/Nemetorius Burke
OdpowiedzUsuń[Burke jest strasznym bucem ogólnie. Za czasów szkolnych widzę go jako kujona, który miał jakichkolwiek znajomych i nie był standardową ofiarą z uwagi na relację z Borginem i przynależność do Slytherinu. Bardzo trudno będzie nam zrobić im jakiekolwiek powiązanie, bo sportowiec to ostatnia osoba, z jaką mógłby mieć cokolwiek wspólnego (chyba, że masz jakąś wizję, to wal śmiało, jesteśmy otwarci na propozycje). Także raczej nie mieli żadnej relacji i nie utrzymują kontaktu, tym szczególniej, że Sol jest partnerem Caedmona, z którym Nemetorius nie chce mieć nic do czynienia.
OdpowiedzUsuńNie wiem też, na ile prisoner cokolwiek Tobie przekazywała odnośnie powiązania naszych postaci (w razie czego masz jeszcze na ten temat info w zakładce wolne postacie, kiedy kogoś na Borgina szukałam), ale sytuacja prezentuje się tak, że Burke z jednej strony cieszy się, że Borgin kogoś ma (bo jego chujowe zachowanie traci trochę na paskudności skutków), a z drugiej jest wbrew woli i podświadomie również zazdrosny - do obu tych faktów naturalnie za nic się nie przyzna. Najprawdopodobniej skończy się to tak, że będzie dla Twojego pana nieprzyjemny, co nie jest też niczym nadzwyczajnym, bo - jak wspomniałam - jest bucem i dla mało kogo, o ile kogokolwiek, bywa uprzejmy.
W sumie mój pomysł jest taki, że Sol mógłby przyjść do Nemetoriusa po eliksir przeciwbólowy na swoją nogę, który to eliksir jest jego autorstwa i opatentowany, więc Burke jako jeden z nielicznych zna jego recepturę, a charakteryzuje go wysoka skuteczność i nieuzależniające właściwości. Nemetorius może nie mieć wyboru i być zmuszony go uwarzyć, bo na przykład zobowiązał się do dzielenia się swoimi umiejętnościami z personelem szkoły przy zatrudnieniu. Co Ty na to?]
Mijane sekundy, jak rozwichrzone w gniewie pączki kwiatów, rozchylają swe płatki uniesień i ujawniają się w przestrzeni w subtelnościach gestów. W nieznacznym zagryzieniu szczęki, napiętej w złości i w cichym westchnięciu, wyciągającym z płuc resztki frustracji.
OdpowiedzUsuńNie jest dzieckiem, w większości przypadków potrafi powściągać myśli i targające nim emocje – na co dzień trzyma je przecież na cugach kontroli, nie dając się za bardzo zbłaźnić. Rzecz w tym, że jest teraz w towarzystwie osoby zaufanej, której czasem mówi coś „więcej”, a „więcej” znaczy dziś dokładnie tyle co „więcej złego”. Poza tym, jeśli chodzi o słabości Caedmona, to z pewnością jedną z nich jest Nemetorius Burke. Ten niewdzięczny łazęga i syn marnotrawny powracający do wrót Hogwartu po długich wojażach. Milczący kamień oziębłości i dystansu, który drażni go samym swoim jestestwem, a co najgorsze, wbrew wszelkiemu oporowi, jaki stawia Borgin przed spotkaniem z nim, Nemetorius i tak spada wprost na jego barki, jak ciężki kloc. Czasem czuje, jakby nosił błędy ich przeszłości w pojedynkę. Jakby jego Pożal-Się-Merlinie-Przyjaciel dawno już zakopał w ziemię gruzy ich znajomości To dlatego tak trudno akceptuje mu się jakąkolwiek porażkę, związaną z kontaktem z nim. Bo wie, że jako jedynemu wciąż mu zależy.
— Nieśmieszne — mruczy cicho, ściągając z ramion płaszcz. Pomimo utraty wierzchniego odzienia, czuje się tylko odrobinę lepiej, wciąż bowiem pozostaje zagrzany przez buzujące w nim emocje. Im dłużej jednak tkwi w milczeniu; im bardziej się napina i przetwarza w głowie obraz minionego na korytarzu spotkania, tym chyba bliżej mu do zdania Sola, bo wbrew temu co sam chwilę wcześniej mówi, uśmiecha się pokątnie do wizji pokonania go przez bzdurny naszyjnik. To niepojęte, irracjonalne... prawie śmieszne. Kąciki ust, poruszone w paraboli, odkrywają jego myśli.
— Dobrze, trochę jednak zabawne. Ale poza samym Nemetoriusem. On jest niezmiennie i od lat irytujący.
Stoi uparcie na froncie przeciwko Burke'owi, nie potrafiąc mu odpuścić. Nie jest pewien, czy kiedykolwiek nastąpi między nimi prawdziwe pojednanie. Czarka goryczy przelewa się od lat, pod podeszwami butów pozostawia kałużę tak nieprzyjemnych wspomnień, że podłoga (fundament ich kontaktu), napęczniała przez wspólne grzechy i błędy decyzji, nadaje się już tylko do wymiany.
— Sprawdzasz mnie? — podpytuje lekkim tonem, pół żartem, pół serio. Bo to jednak trochę tak, jakby Sol za bardzo wziął sobie do serca pilnowanie młodych po godzinie nocnej. A Caedmon ani nie był uczniem, ani nie był młody. Może jedynie nieco nieokrzesany. Nic nie wskazuje jednak na to, by stresował się na myśl o odpowiedzi, pytanie partnera bierze co najwyżej za kalkę słowną, powtarzaną z belferowskiego przyzwyczajenia — Miałem dyżur i szukałem różdżki, Panie Profesorze... — nie co się z niego naigrywa, upodabniając swoją wypowiedź do wypowiedzi ucznia. Nie wspomina o tym, że wciąż nie znalazł swojej zguby — ...a co robił na korytarzu Burke, nie mam pojęcia.
Nie umyka jego uwadze grymas na twarzy Sola, skutecznie rozproszony przez palce na koszuli, nie podejmuje jednak tej kwestii w rozmowie.
— To zależy... rozbierzesz mnie tam? Jeśli nie, to wolę Cię jutro w łóżku.
Chwyta za przegub dłoni Sola, zatrzymując ruch ręki przy guzikach. Subtelność nie jest jego dobrą stroną. Na swoją obronę ma jednak to, że to sam Hayes ściąga na niego te skojarzenia, troszcząc się o niego za mocno i dotykając go, gdy nie trzeba. Prowokuje go do podobnych myśli.
— Poradzę sobie... — zapewnia go, przejmując inicjatywę w rozpinaniu koszuli. Gdy palce docierają do ostatniego z guzików, przechodząc przez szczelinę materiału wprawnie i uwalniając tors od spięcia guzików, ściąga ubranie, przewieszając je przez podłokietnik.
UsuńWyciąga dłoń przed siebie, w kierunku ręcznika, nie pozostawiając wątpliwości co do tego, że czeka na jego podanie.
— Jak Twoja noga, Sol?
Pytanie, rzucone niby lekko w pierś partnera, uderza w punkt. Nie daje mu innej możliwości, jak odpowiedzieć na nie. Jednocześnie zamyka ich w kole troski, choć szczerze mówiąc, chyba nie skłamałby, gdyby powiedział, że pytać o rzeczy tego typu nauczył się dopiero od Hayesa.
[Bardzo przepraszam za opóźnienie znowu, ale wracam!! I bardzo podoba mi się ten pomysł, bo faktycznie — trudne emocje pasują jak ulał do tego, co zaproponowałaś, ale myślę też, że gładko się z tego przejdzie do uczuć pozytywnych. ;)
OdpowiedzUsuńMożemy ich jakoś wplątać we współpracę? Na przykład zostaliby wysłani do pilnowania uczniów w Hogsmeade. Caireann pewnie raczej starałaby się go unikać, ale potem może chciałaby się zmierzyć z sytuacją!]
Caireann
[Jeśli chodzi o klątwę, to na ten moment nie (bo Nemetorius z nikim nie dzieli się tą informacją, jeśli nie musi), ale w przyszłości można to jakoś pociągnąć, jak już Burke będzie bliżej stworzenia czegoś i będzie potrzebował królika doświadczalnego w tym aspekcie (i wampiryzm i klątwa są dziedziczne, więc jest to jakiś punkt zaczepienia).
OdpowiedzUsuńCo do półwampiryzmu - spoko pomysł. Pod warunkiem, że Burke nie będzie wiedział o tej przypadłości Sola (jest profesjonalny do granic możliwości, także nawet mimo niechęci do niego nie poda mu świadomie czegoś, co może mu zaszkodzić - to też źle wpłynęłoby przecież na jego reputację). Nie wiem, czy półwampiryzm Sola jest ogólnie dostępną wiedzą czy też nie, ale jeśli tak i Sol na przykład założy, że Nemetorius to wie, to pomyłka może wynikać z prostego faktu, że Burke ponadprzeciętnie izoluje się od otoczenia wiecznie ślęcząc nad eliksirami, także nie ma bladego pojęcia o większości plotek bądź faktów krążących po Hogwarcie. Jeśli natomiast to tajemnica, to Twój pan może uznać, że to nieistotne dla sprawy albo ogólnie założyć, że eliksir jest przystosowany do każdego rodzaju ludzi i półludzi. W porządku?]