Czystej krwi jedynak, syn zastępcy Ministra Magii i czarownicy zasiadającej na ławach Wizengamotu, urodzony 1 listopada w rodzinnym dworku wzniesionym na klifie wschodniego wybrzeża Anglii. Wychowanek domu imienia Salazara Slytherina, rozpoczynający siódmy rok nauki w Hogwarcie. Właściciel trzynastocalowej, cisowej różdżki z łuską widłowęża wykazującej się odpowiednią giętkością. Bogin objawia mu się jako ministerialne biurko, natomiast patronus przybiera postać wiewiórki, tym samym mocno go zaskakując. Ku zadowoleniu ojca prefekt naczelny, lubiany przez profesorów uzdolniony młody czarodziej, który przyciąga nienagannymi manierami arystokraty, pięknym językiem i enigmatycznym uśmiechem. Twórca kilku uroków wykazujący duży talent do magii niewerbalnej, skrycie zafascynowany czarną magią. Charyzmatyczny członek Klubu Ślimaka i klubu zaklęć. Dla dobrego przykładu i potwierdzenia głoszonych przez ojca idei dotyczących zakończenia stygmatyzacji dzieci zbrodniarzy został związany narzeczeństwem z córką śmierciożercy. Nie rozstaje się z sygnetem przedstawiającym kruka oraz z mugolskim zegarkiem, który nie wiedzieć czemu wiele dla niego znaczy. W kieszeni spodni zawsze nosi niewielki, skórzany notes oraz eleganckie, wieczne pióro. Często spotkać go można w bibliotece i pustych klasach, gdzie ćwiczy własne zaklęcia. Jakby w powrocie do dziecięcych ucieczek lubi obserwować gwiazdy i słuchać kropel deszczu.
Widząc go przechodzącego w eleganckiej zadumie strzelistym korytarzem Hogwartu, widzi się perfekcję: wysoką, szczupłą i wyprostowaną sylwetkę, niby to w nonszalanckim zapomnieniu rozpięte górne guziki śnieżnobiałej koszuli, przewieszoną przez ramię skórzaną torbę wypełnioną książkami, błyszczącą odznakę naczelnego prefekta, noszony na długim palcu sygnet i gesty we wrodzonej, niewymuszonej elegancji uzupełniające jego wizerunek. Nie sposób nie zwrócić uwagi na jego bystre, choć chwilami niepokojąco przenikliwe spojrzenie, enigmatyczny a tym samym tak przyciągający uśmiech czy uniesioną lekko podczas rozmowy brew niby to w zainteresowaniu, niby w zawoalowanym, ironicznym rozbawieniu, które szybko jednak zakrywa błyskotliwym komentarzem wypowiedzianym ciepłym głosem. Otoczony jest gromadką wielbicieli i tych, którzy liczą na pewne korzyści — zdaje się tym jednak nie przejmować, w obraniu tylko sobie znanego celu nie chcąc tracić czasu na ludzkie, śmieszne przywary. Mijając profesorów, posyła im uśmiechy i powitania, nie bojąc się rozpoczęcia kurtuazyjnej rozmowy, zapytany na zajęciach odpowiada inteligentnie, błyszcząc i zdobywając kolejne szmaragdowe punkty. To wyjątkowo światły młody czarodziej, mówią, idealny następca swojego ojca.
Nikt nigdy nie słyszał, by ten krzyczał czy dał się ponieść emocjom, nikt nie widział też, by z jego twarzy spełzła fasada pewności siebie. Preferując dyplomatyczne rozwiązywanie problemów, z łatwością oscyluje w sieci kompromisów, którymi zjednuje sobie coraz więcej przychylności. Wydawać się może, że potrafi dostosować się do niemal każdej sytuacji, a gdy granica jego towarzyskiego wyrafinowania zaczyna nieprzyzwoicie zbliżać się do zbrzydłej doskonałości, nagle uśmiecha się szarmancko i przywdziewa bardziej ludzki strój – wszakże ma porwać za sobą wszystkich, tych dorosłych i zbliżonych mu wiekiem. Dokładnie tak jak nauczał go ojciec, dokładnie tak jak wciąż trzeszczy kakofonią w jego myślach. Pamiętaj, pamiętaj…
Pamiętaj o tym, czym jest obowiązek. Pamiętaj, że zostaniesz rozliczony z każdej swojej decyzji, a każdy twój gest i spojrzenie zostanie ocenione. Pamiętaj, by nie splamić imienia rodziny i tytułów, które odziedziczysz. Pamiętaj, że jesteś przykładem i gońcem w mojej grze. Pamiętaj, by pilnować swojego języka i słów, by błyszczeć mym cieniem i wykorzystywać szansę, którą ci ofiarowałem. Pamiętaj, czyim jesteś synem.
Mijając kogoś, pozostawia za sobą zapach drogich, ale nieduszących perfum, drzewnych nut i cichego echa słodyczy jaśminu. Pachnie chłodem morskich kropel rozbryzgujących się o wznoszący się klif, poczuciem niedoścignięcia i zduszonej tęsknoty. Zapachem starych stronnic książek, które pochłonął w bibliotecznym zaciszu, uważnie i pasjami notując na pergaminie tylko sobie znane słowa, kroplami czarnego atramentu i iskrami dziwnie obcej magii. Czymś niepokojącym co rozwiewa się w nieokreślonym, wprawnie zakryte jego codziennym zachowaniem.
Wszyscy wiedzą, jak spragniony jest wiedzy: czasem zezwalają mu na więcej, ulegają pięknym słowom i charyzmatycznym uśmiechom, udzielając mu odpowiednich uprawnień. Gdy wyczuje podatny grunt, przybliża się, wyczekując sprzyjającej mu okazji, oczarowuje i pyta, obiecując szczerość swych zamiarów. W swojej biegłości wie, kiedy powinien się wycofać, a kiedy nieustępliwie dążyć do satysfakcjonujących go odpowiedzi, zdając sobie sprawę, że w niektórych przypadkach nie zyska już drugiej okazji. W odosobnieniu namiętnie wczytuje się w rozdziały zakazanych ksiąg, spisuje inkantacje, składniki eliksirów i rodzące się w maniakalnym umyśle koncepcje, rozwijając skrzydła, gdy nikt nie widzi.
Ciężko odszukać jednoznaczną ścieżkę w jego oblepionym obsesjami umyśle, bardzo dobrze ukrywa swoje prawdziwe myśli i zamiary, doskonale wiedząc, na co może sobie pozwolić i ile może stracić. Trzyma się narzuconych mu ram i jedynie czasem wprawne oko dostrzeże krótką zadrę w jego postaci: jego spojrzenie staje się chłodniejsze niż zazwyczaj, wargi zaciskają się w irytacji, ciszę zamiast miłego głosu przecina zimna, kalecząca ostrością barwa a palce w efekcie chorobliwej ambicji szpecą zaczerwienia odcisków układających się w labirynt zdobień jego cisowej różdżki. Jest tonącym w kłamstwie aktorem, który gra spektakle dla wszystkich: profesorów, uczniów i dla samego siebie, każdy odgrywany wedle innych scenariuszy pisanych kaligraficznym pismem dla jego ojca. Bo słowa wciąż wrzeszczą mu w pamięci. Udowodnij, udowodnij…
Udowodnij mi, że zasługujesz i że się nie pomyliłem. Udowodnij, że twoje samodzielne czyny coś znaczą i nie zaprzepaszczą wszystkiego co budowałem zanim się pojawiłeś. Udowodnij, że nie jesteś naszą pomyłką. Udowodnij, że nie jesteś moim potknięciem i spuszczonym ze smyczy wściekłym kundlem bez kagańca. Udowodnij mi, że nie przestałem zbyt przedwcześnie.
Coś trzepocze się i drży w jego żyłach, muskając nerwy i ukorzenione w myślach słowa, szepcze, kusząc, uwodząc wizją wolności, której nigdy nie był w stanie w pełni zaznać. Raz zasmakowawszy tej nieakceptowanej odnogi magii, nie rozważa jej porzucenia: zachłystuje się jej nieoczywistym pięknem i paletą możliwości, dzięki którym obsesyjnie wie jak ukarać ojca, jak zemścić się i jak się mu odwdzięczyć. Uczy się jej więc, chłonie jej tajniki, kłamiąc i nieustannie podarowując innym wersję doskonałego siebie, przez którą ciężko poczuć tlącą się w nim woń gnicia.
Nie zmuszaj mnie, bym znowu musiał ci przypominać.
[ Cześć! Bardzo ciekawie poprowadzona postać. Mimo że nie zdradza zbyt wiele, to patrząc na Persepha ma wrażenie, że tam jest coś jeszcze. Jakaś tajemnica, którą aż się ma ochotę odkryć.
OdpowiedzUsuńPiękną masz kartę i bardzo miło się Ciebie czyta. No i jakie powiązania super! Jeśli masz czas i chęci to mogę zaprosić na wątek do siebie, tyle że wybacz, ale na razie nic nie wpadło mi do głowy, co mogłaby nasze postaci połączyć. Niemniej jednak świetnej zabawy i owocnego pisania życzę! ]
Marina Groom
[Hej! Wpadłem się tylko oficjalnie przywitać, a szczegóły wątku ustalimy sobie już mailowo, żeby nie brudzić Ci tutaj pod kartą ♥]
OdpowiedzUsuńPercival
[Miałam Cię przywitać już dawno, ale jakoś się nie złożyło, więc witam dziś, szczególnie, że jakoś tak smutno-pusto pod KP. Chyba wszyscy postanowili się urlopować.
OdpowiedzUsuńJuż kiedyś Ci to pisałam przy wcześniejszym zapisie na Hogwarcie, ale lubię kartę Persepha i relacje, jakie obmyśliłyście z Ambrosią. Perseph i Ambrosia wydają się idealnie siebie równoważyć, a jednocześnie idealnie siebie zazębiać (?). Do tego po przeczytaniu KP ma się wrażenie, że ten "złoty chłopiec", ma wiele do zaoferowania, przede wszystkim wiele twarzy, które może pokazać. Tak więc życzę, żeby były one dobrze wykorzystane w wątku i niech moc opowiadania będzie z Tobą!]
Caedmon, Scorpius & Arran
[Miałam przywitać się już dawno — w pamięć mi zapadła tak piękna wizualnie karta — ale niestety na chwilę pochłonęło mnie życie i wracam dopiero teraz.
OdpowiedzUsuńPerseph (świetne imię!) wydaje się bardzo zimny, ale nie w taki odstraszający sposób, bardziej... spokojny, trochę jak jezioro wczesnym grudniem. Pasuje mu to wychowanie, rodzice na wysokich stanowiskach i aranżowane małżeństwo. Mam nadzieję, że uda mu się jednak znaleźć rude szczęście. <3 Baw się dobrze!]
Caireann