Wcale nie trzeba zobaczyć, aby uwierzyć. Ludzie (choć nie tylko czarodzieje) wierzą w wiele rzeczy, których istnienia nie potwierdzają żadne fizyczne dowody. To istnienie próbuje się dowieść przy pomocy rozważań metafizycznych, z kolei do nich służą bardzo podejrzane narzędzia z zakresu niezbyt ścisłych nauk, niecieszących się taką wiarygodnością jak twarda statystyka matematyczna czy konkretne opisy zjawisk chemicznych. Mimo że nieczęsto brana "na poważnie" metafizyka nie zajmuje się wyłącznie bytami takimi jak: zjawy, upiory, boginy i duchy. Ale również: przekonaniami, wartościami oraz ideami, przyjmowanymi przez nas dla nadania pozoru szczęścia i codziennej beztroski; to moce metafizyczne – a nie, jakby mogło się wydawać, fizyczne – rządzą światem, choć są niewidoczne dla szkiełka, oka oraz innych materialnych wyznaczników znanych ludziom bez względu na stopień magicznych zdolności. Podejrzliwość i uważność w stosunku do tych elementów rzeczywistości są więcej niż wskazane i nawet bardziej zalecane niż w przypadku niewinnych duchów i zjaw. Zakazuje się wydawania zbyt pewnych osądów przed drobiazgowym zbadaniem światopoglądów ludzi wokół nas, a w dodatku warto do tejże sprawy wracać po kilka razy, bo metafizyka to bardzo płynna nauka. Rzeczywistość ma skłonność do poddawania się zmianom, widocznym dopiero po (krótszym lub dłuższym) czasie. Ludzie również – nawet ci, których nazywaliśmy przyjaciółmi, czy rodziną. Wiara w pozytywny charakter tego "niewidzialnego" potrafi być frustrująca, a także w niektórych przypadkach niebezpieczna. Tak jak udzielenie schronu przemokniętej do ostatniej nitki dziewczynie, która okazała się szpiegiem albo jak dolanie sobie do popołudniowej herbaty mleka, być może nie będącego już pierwszej świeżości dodatkiem do napojów. W obu sytuacjach podejmujemy ryzyko, oddając swój los w ręce przypadku lub innych ludzi – zarazem fizycznych i metafizycznych bytów.
~*~ korowód krzywołapów ~
~*~ sny nocy letniej ~*~
~*~listy z ziemi ~*~
~*~mansarda i matka ~*~
~*~ dziewczynka z mandragory ~*~
~*~księżyc wschodzi ~*~
EGON VALTER
Siódmy rok w Ravenclaw. Niezarejestrowany animag – postać ściśle tajna. Pochodzi z szanowanego norweskiego rodu czarodziejów, choć urodził się i wychował w Northumberland, najwyżej położonym na północ angielskim hrabstwie. Jego ojciec nie odbywa kary w Azkabanie, a on sam nigdy nie użył jednego z trzech zakazanych zaklęć. Jedno z dwóch poprzednich zdań jest poniekąd fałszywe. Nie potrafi wyczarować patronusa. Widzi testrale, często podąża za Szarą Damą, jest uczulony na wszystkie smaki fasolek. Eufemistycznie mówiąc, nieco anemiczny i nieco choleryczny chłopak. Wcześnie zaczął siwieć. Postać bogina – ściśle tajna.
Infiltruje różne organizacje, w tym Klub Ślimaka, Klub Pojedynków i Koło Teatralne. Całorocznie współpracuje m. in. z Żonglerem jako korespondent terenowy. Co śledzi? To ściśle tajne. Jego siostra jest malarką, której obrazy wyczuliły go na powiedzenie "ściany mają uszy". Przez rok oficjalnie przebywał na nauczaniu domowym, choć po szkole chodzą nawet plotki... o podróżach w czasie. Wychowany w przyjaźni ze skrzatami. Od powrotu przyjmuje eliksiry wzmacniające, co potrafi zajmować nawet kilka nocy z rzędu i należy do niezwykle męczących zajęć, stąd cienie pod oczami i wysoka frekwencja w Skrzydle Szpitalnym.
Posiada sporą kolekcję jazzowych płyt oraz niezawodną pamięć, dzięki której najlepiej odnajduje się jako teatralny sufler lub malwersant, jeśli tego wymaga sytuacja. Nie pozwala sobie na klaustrofobię oraz opowiada dziwne rzeczy o ludziach i duchach. Być może nie jest tym, za kogo się podaje.
[Odautorsko: Dawno mnie nie było na blogach grupowych, więc proszę wybaczyć wszelką moją niezgrabność, postaram się rozkręcić. W międzyczasie zachęcam do odwiedzania zakładek, które będą się rozszerzać i oczywiście do wątków, jakich nie przeżył nikt :>. Cześć Wam! ]
[Ciekawa persona z tego Twojego Egona!
OdpowiedzUsuńPoważnie wygląda jak na siódmoklasistę. Może faktycznie nie jest tym, za kogo się podaje? I jeszcze te wczesne siwienie w połączeniu z licznymi tajemnicami... Intrygująca postać! Mam nadzieję, że długo tu zabawicie i znajdziecie mnóstwo chętnych do wspólnego pisania 🧡]
Cillian Mulciber 🦊
[Zawsze zapominam napisać, kto użyczył wizerunku, a tym razem jest to Evgeny Shwartz, czyli całkiem młody chłopak. Niekorzystnie wyszedł na tym konkretnym zdjęciu, ale mi o to właśnie chodziło ;>
UsuńDziękujemy!]
~Egon Valter
[Czytałam z zapartym tchem, jak porywającą powieść. Potrzebuję więcej, będę czekać, śledzić i kibicować.
OdpowiedzUsuńBardzo wciągająca postać i jej historia. Mamy nadzieję, że zostaniecie z nami na dłużej.
Poppy wciska palec wskazujący pomiędzy kołnierz, a szyję w miejscu, w którym krew, tętniąc, wysyła nerwowy sygnał do mięśnia sercowego. Zamknięta w, zdaje się oderwaną od rzeczywistości, a jednocześnie ściśniętą jak szkolny krawat, ramę, opanowuje drżący w posadach mikrokosmos, który rządzi jej istotą. Jej spojrzenie przykuwa dźwięk otwierającego się nagle przedziału. Wlepia sarnie spojrzenie w gościa i być może towarzysza podróży do szkoły.
Chłopak wydaje się jej znajomy, choć w pierwszej chwili Puchonka nie jest w stanie uchwycić ulotnego skojarzenia. Przywodzi jej on jednak na myśl kręgi na wodzie o nieskończonym centrum, które tak hipnotyzująco zachęcają, by pochylić się jeszcze choć kawałeczek. W końcu kręgi układają się w całość, a na twarz Poppy wpływa uśmiech infantylnego olśnienia.
- Witamy z powrotem, panie Valter.]
[I oczywiście zapraszamy do nas! :)]
UsuńPoppy Nott
Gdybyśmy cofnęli się chwilę, zanim Poppy z nerwów zaczęła szarpać guzik przy kołnierzu, wylądowalibyśmy na dworcu, gdzie jej oczy szukały znajomej twarzy. Ku jej chwiejnemu rozczarowaniu nie ujrzała w tłumie poszukiwanej osoby. I być może dobrze, bo sama nie wiedziała, czy rzeczywiście chce go spotkać. W końcu współdzielenie sekretów nie czyni z nikogo przyjaciół.
OdpowiedzUsuńZ duszą na ramieniu wskakuje do pociągu. Macha rodzicom, a ci, choć czynią ten sam gest, nie wyglądają na zachwyconych. I pomyśleć, że jeszcze dwa lata temu sprawiłoby to jej dziką radość. Odkąd pamiętała robiła wszystko jakby po złości. Teraz Poppy nie jest w stanie złapać momentu, w którym tocząca się w dół śnieżna stała się tak przerażająco wielka.
Zanim zacznie grzebać kołnierzu, otworzy jeszcze okno z nadzieją, że w czymkolwiek to pomoże. I siada, czekając aż przedział się wypełni, raczej nie spodziewając się, że los oszczędzi jej towarzystwa kogoś znajomego. I rzeczywiście czyni tak, choć trzeba przyznać, że nie spodziewała się ani przelotności tej znajomości, ani samego człowieka, będącego jej stroną. W końcu ile razy ma się kontakt z dwa lata starszym uczniem i to w dodatku z innego domu, który zniknął na rok?
Przygląda się Egonowi, który z jakiegoś powodu zdecydował się usiąść. Plotki. Zawsze trafiały do jej uszu, choć ona, jak to ktoś kiedyś powiedział, wolała rzucać kamieniem bezpośredniości, zamiast otulać kogokolwiek kocykiem rodem z ciepłej, romantycznej historii. W plotkach więc nie brała czynnego udziału. Kątem oka widzi zmierzający w ich kierunku wózek ze słodkościami. Chłopak, a właściwie młody mężczyzna już, wydaje się jej nieobecny. Na jej usta wpływa uśmiech niemal przerażająco niewinny w kontekście słów, które zaraz padną.
– Czemu zadajesz pytanie, na które nie chcesz znać odpowiedzi? – pyta z autentyczną ciekawością, przechylając głowę w lewo, jak szczeniak, który właśnie postanowił zapolować na skaczącą wokół ropuchę. Uśmiech znika z jej twarzy, a ton głosu staje się rzeczowy.
– Jeśli z jakiegoś powodu chcesz podtrzymać grzeczności, musisz przynajmniej wyglądać, jakby obchodziła cię odpowiedź – wyjaśnia, jakby aż za dobrze wiedziała, o czym mówi. Patrząc w jego, zdaje jej się, cielęce oczy, kontynuuje, siadając najbliżej drzwi, zaraz naprzeciwko Egona. – Skup się.
W tym momencie, jakby cały wszechświat zagrał na korzyść Persephone Nott, otwierają się drzwi. Starszawa, krępa czarownica obdarza ich tym samym uśmiechem, co kilka lat temu, gdy wsiedli do pociągu pierwszy raz.
– Coś na drogę, kochani? – pyta, wtykając nos do przedziału. Widząc jedynie dwójkę starszych uczniów, zaśmiewa się cicho, jakby przypomniała sobie, jak kiedyś sama siedziała tu z jakimś chłopcem. Oczy Poppy zdają się błyszczeć na jej widok.
– Pani MacNally! Dobrze znów Panią widzieć. Jak się Pani miewa? – pyta Puchonka, z zainteresowaniem zaglądając do wózeczka. – Na początek poprosimy opakowanie kajmakowych eklerków.
– Panna Nott, słodka jak zwykle – mało brakuje, a czarownica złapałaby Poppy za policzek i wyszarpała z czułością. – Proszę. I już nie przeszkadzam! – zaśmiewa się jeszcze, odbierając od dziewczyny pieniądze, a na jej policzki wpływa rumieniec, jakby wspomnienie załaskotało ją w brzuchu dawnymi motylkami.
UsuńPersephone siada znów przy oknie i zupełnie jakby nic się nie stało, skupia się na otwarciu opakowania słodyczy. Co Egon zrobi z nowo nabytymi informacjami, to już zależy od niego. Poppy wkłada sobie do buzi eklerka i już nieco bardziej zadowolona z życia, zaczyna gapić się w okno. Potrzebowała rozładować napięcie, które wzbierało w niej przez całe wakacje. Teraz cieszy ją iskierka nadziei, że ten rok nie będzie całkowitą katastrofą. Opakowanie z eklerkami postawiła jednak tak, by i Krukon mógł się poczęstować.
[Na zdjęciu w karcie faktycznie wygląda na zmęczonego życiem, ale widać też, że był to zabieg celowy, więc w sumie idealnie wpisuje się w to, co jest w treści i dopełnia całokształtu postaci :) Tajemniczy chłopak z niego, no i ta siwizna, podróże w czasie, jedno z fałszywych zdań...intryguje! Cieszę się, że nieco bliżej przedstawiasz nam go w zakładkach, czekam aż pojawią się kolejne :) Mathieu miał przerwę w szkole, widzę, że on też miał jakiś czas nauczanie domowe, więc może w tej kwestii odnaleźli by jakąś nić porozumienia? Tak na szybko przyszło mi to do głowy, jeśli Ty masz jakieś pomysły to także zapraszam do burzy mózgów i wspólnego pisania. Dużo weny! <3]
OdpowiedzUsuńElias&Mathieu
[Hej! Dziękuję za powitanie i jeszcze raz przepraszam za nieregulaminowe zasłonięcie Twojej karty. A Ed, tak, zdecydowanie mówi gorsze rzeczy niż cholibka, zdaje się też nie przejmować przy kim to mówi, na szczęście ma chody u Longbottoma (a przynajmniej miał), więc dlatego jeszcze nie wyleciał z roboty. Życzę Ci super wątków i udanej zabawy na blogu!]
OdpowiedzUsuńEdward Stone
[Tajemnicza postać, bardzo złożona i naprawdę ciekawa! Zastanawiam się nad wątkiem, ale do głowy przyszło mi tylko to, że Lorcan mógłby czasem podrzucać mu jakieś składniki do eliksiru wzmacniającego, albo w Skrzydle Szpitalnym zajmować się skutkami przyjmowania go – o ile ma to sens. Tymczasem życzę przyjemnego pisania na blogu!]
OdpowiedzUsuńLorcan Derwent
Aby nie rzucać się w oczy ogółu, trzeba było istnieć w oczach jednostek. Poppy ćwiczyła to intensywnie cały zeszły rok. Skutkiem tego, z nielicznymi wyjątkami, jawiła się jako urocze, odklejone od rzeczywistości nieco, stworzenie. Gdyby choć przypuszczała, że osoba, która siedzi po przekątnej przedziału, może chcieć zniknąć… Ba, że może ona potencjalnie nie być Egonem Valterem, pewnie spojrzałaby na nią nieco inaczej. Tymczasem uśmiecha się z politowaniem na skruszoną, choć nadal nieobecną odpowiedź chłopaka.
OdpowiedzUsuń– Uprzejmość jest czymś, co nie obchodzi mnie nawet w najmniejszym stopniu – stwierdza i czuje, jak całe jej ciało pada przedmiotem szarpnięcia ruszającego pociągu. Gdyby rozmawiali otwarcie, zapewne dowiedziałby się, że nie trzeba naprawdę przyjaźnić się z ludźmi, żeby ci byli przekonani, że jesteś po prostu puzzlem jakiejś miłej układanki w ich życiu. Niekoniecznie mającym większe znaczenie.
Jego pytanie odrywa jej spojrzenie od okna i kieruje na torbę. Unosi usta w lekkim, nieobecnym uśmiechu. Jej ulubione zdjęcia były powtykane między karty podręczników, walały się po kieszeniach torby i płaszcza. Wszędzie, gdzie tylko mogła, chciała mieć dowód na to, że każdy ma coś, co go łamie.
– Zbieram emocje – odpowiada. – Czasem też robię zdjęcia do gazety, ale te są mało interesujące. Może ty byłbyś ciekawszy?
Przygląda się mu, jakby sobie tylko znaną skalą oceniała potencjalnego modela. Nie sięga po aparat. To zdecydowanie jeszcze nie moment. Czasem polowanie na konkretny wyraz twarzy trwa tygodniami. Pamięta, jak kiedyś przybiegł do niej zziajany Ślizgon, zaaferowany tym, że zrobiła mu zdjęcie z ukrycia. I pamięta, że oddała mu to zdjęcie. I tak nie była z niego zadowolona. Wyszedł po prostu zwyczajnie.
– Nie jedz, jak nie chcesz – wzrusza ramionami, zupełnie nieprzejęta sposobem odżywiania Egona. – Nie zapytam, gdzie byłeś w zeszłym roku, ani na co teraz tak niecierpliwie czekasz. Bo raczej nie na powrót do szkoły.
Były o wiele prostsze sposoby na potencjalne skrzywdzenie kogoś, niż zabawa w trujące eklerki. I Pops wiedziała to aż za dobrze. A taki układ był jej na rękę. Jeśli ona nie zadawała pytań, prawdopodobieństwo, że ktoś zacznie wypytywać ją, drastycznie malało. Przyjemnie było mieć znajomych, z którymi nie przekraczało się tej paskudnej granicy odsłaniającej wszystko.
– Widzimy się w Klubie Ślimaka? – zagadnęła, chcąc zorientować się, gdzie potencjalnie może na niego wpaść.
Poppy