LILY LUNA
EL POTTER

lily luna ~ nazwij mnie lilka jeszcze raz, a wybiję ci zęby ~ pół krwi ~ iii klasa ~ 11.11.2007 ~ zodiakalny skorpion: uwaga, gryzie ~ temperament tak samo ognisty jak jej włosy ~ tarnina, włókno ze smoczego serca, 10 cali ~ latać nie umie, ale pałką chętnie przyłoży ~ powiązania
LOYALTY
Podobno straszna z niej jędza, której brakuje lojalności, tak ukochanej przez Gryfonów i Puchonów; i ilekroć El słyszy, że powinna wziąć przykład z rodziców, przewraca oczami; co jak co, ale dla tych ludzi, których uwielbia, jest gotowa na wszystko (a tych, których nie uwielbia, najchętniej zamknęłaby w najciemniejszym, najdalszym kącie lochów i raz na zawsze zapomniała o ich istnieniu). To ona naraża swoje zdrowie i życie, kiedy odwraca się podczas egzaminu, bo wyczuwa ruch po prawej stronie i słyszy uporczywe psst. I może nie powstrzymuje jej to przed przewróceniem oczami (powinna była wiedzieć, że któryś z jej przyjaciół będzie potrzebował pomocy), ale wciąż pomaga, bo El nie byłaby sobą, gdyby tego nie zrobiła. Po upewnieniu się, że profesor nie patrzy (droga wolna!), sięga po swój test i zaczyna na migi przekazywać odpowiedzi (i jeśli w swoim niewielkim gronie ustalili, co oznacza który gest, to nikt nie musi o tym wiedzieć). Kończy się to jak zwykle, ale El nie może nic poradzić na to, że za przyjaciółmi skoczyłaby w ogień lub, jak w tym przypadku, na szlaban. Na głośnie: Nie przeszkadzam pani, panno Potter? reaguje wyuczonym, niewinnym uśmiechem, na: ale mamy przerąbane przyjaciela jedynie przewraca oczami. Profesor Longbottom pewnie ją zabije, kiedy po raz setny pojawi się u niego w gabinecie, ale przynajmniej El będzie mogła powtarzać przyjaciołom a nie mówiłam? przez najbliższy miesiąc i z czystym sumieniem podmienić im szampon na różową farbę do włosów. Zemsta jest słodka.
DEDICATION
Niby brak jej zaangażowania, poświęcenia? Pff, już i tak poświęca dużo za dużo czasu na radzenie sobie ze wszystkimi ludźmi, którzy krzywo patrzą na jej przyjaciół bądź kręcą na nią nosem, bo jest córką tego Pottera i pewnie wszystko podawane jej jest na srebrnej tacy. Nikt nie wykłóca się z innymi z takim oddaniem, jak El, ani nie rzuca argumentami i uszczypliwymi uwagami niczym granatami, jeden za drugim, z dziką satysfakcją patrząc na przeciwnika kiedy trafia, za każdym razem. Może i nie ma nieśmiertelnego wroga czyhającego na jej życie, z którym mogłaby walczyć, ale każdemu, kto twierdzi, że brak jej oddania sprawie, z uśmiechem na twarzy udowodni, że jest inaczej, choćby miała to być ostatnia rzecz, jaką zrobi. Z radością poświęci kilka dodatkowych godzin w tygodniu na szlabany, o ile wcześniej z pełnym zaangażowaniem przywali pałką w twarz temu jednemu seksistowskiemu dupkowi (cela ma nadzwyczaj dobrego, siły w ręce aż zbyt dużo; byłaby świetnym pałkarzem, gdyby tylko odziedziczyła umiejętności latania na miotle po rodzicach, ale nie, oczywiście, że jest jedynym Potterem, który latać nie umie); z jeszcze większą radością dopilnuje, by na koniec jego nos przypominał krwawą miazgę (przecież musi doprowadzić sprawę do końca, jak tato). I jeśli ktokolwiek odważy się powiedzieć w jej towarzystwie, że nie o takie zaangażowanie chodzi, El machnie tylko ręką i schowa skradzioną szkolną pałkę do quidditcha głębiej pod łóżko.
KINDNESS
Ona, niemiła? Wyprasza sobie, to tylko plotki roznoszone przez tę Gryfonkę z roku, która zazdrości jej popularności i rudych włosów. W końcu El to wcielenie sympatii i wdzięku, z pięknym uśmiechem przyklejonym do twarzy i językiem tak słodkim, że działającym niczym trucizna. Ciężko znaleźć drugą tak miłą osobę w całym Hogwarcie: bo przecież te dżdżownice wrzucone do torby to wyznanie miłości, a paskudne zadrapania na ramionach to oznaka oddania. Jeśli zwyzywa kogoś na szkolnym korytarzu, to przecież tylko dlatego, że jej zależy i ktoś musiał to powiedzieć; i zrobi to z najpiękniejszym uśmiechem na ustach, zmyli nauczycieli swoim niewinnym spojrzeniem. Podobno jest pomiotem szatana (i może trochę, ale tylko trochę, cieszy ją ta zła sława), ale ten sam pomiot szatana zmienia się w najbardziej potulnego kociaka, gdy tylko otaczają ją bliscy. Ma w sobie o wiele więcej z matki i babci, niż sama chciałaby przyznać – wulkan energii i miłości, głos rozsądku, niekończące się wsparcie, lwica gotowa rozszarpać każdego, kto im zagrozi. Zawsze ma pod ręką czekoladę, na poprawę humoru, nie szczędzi też miłych słów, gdy tylko uważa, że są potrzebne. Jej serdeczność często ujawnia się w złośliwych komentarzach, porozumiewawczych spojrzeniach, drobnych prezentach dawanych bez okazji; i El ignoruje każdego, kto ma ją jedynie za upierdliwą zołzę, wychodząc z założenia, że nie zasługują na jej czas i energię.
HARD WORK
Pracowitość. Przynajmniej tego jednego jej nie zabiorą i dzięki Merlinowi, bo gdyby próbowali, rozpoczęłaby protest w Wielkiej Sali i żądała ponownego przydzielenia do domu. W końcu nie jej wina, że dwa lata w szkole zmieniły ją w istotę nadzwyczaj uszczypliwą i złośliwą, to wszystko zasługa otaczającej ją głupoty i nastoletnich hormonów. El nie ma czasu na rozmawianie o chłopcach (jeszcze żaby mieli do zaoferowania coś poza głupimi żartami, to może...), nie kiedy kolejne prace domowe piętrzą się przed nią, a ona potrzebuje najlepszych stopni, jeśli chce w przyszłości być kimś. Na dziewczyny też nie ma czasu, bo musi przecież pomóc przyjaciołom z ich nauką (a szkoda, dziewczyny przynajmniej ładnie pachną). Jakim cudem znajduje chwile na wygłupy z Jamesem i partie szachowe z Albusem tego nie wie nikt; ale El, gdy tylko chce, znajdzie czas na wszystko, bo im więcej ma na głowie, tym łatwiej jej się za wszystko zabrać. Podobno tylko to jedno, ta pracowitość i samozaparcie sprawiły, że jeszcze nie została wywalona z Hufflepuffu za skalanie dobrego imienia wszystkich Puchonów, ale El jedynie wzrusza na to ramionami; bo może stereotypową Puchonką nie jest, ale wciąż odnajduje się w tym domu lepiej, niż odnalazłaby się w jakimkolwiek innym. A jeśli po cichu, pod osłoną nocy, planuje stworzenie własnej armii smoków i z ich pomocą przejęcie władzy nad światem, to żaden z jej kolegów z domu nie musi wiedzieć.
Witam się z drugą postacią. Początkowo miała być mugolaczka, ale namówili mnie na Lilkę, więc jest i Lilka. To taka mała, czarna owca Hufflepuffu, niech nam zostanie wybaczone. El to w gruncie rzeczy dobra dziewczyna, może nieco wybuchowa i porywcza, ale dla swoich jest gotowa na wszystko. Poszukujemy dla niej przyjaciół (tych, którzy od niej ściągają na testach), wrogów do zwyzywania na korytarzu i pogonienia pałką, pana lub pani, do których będzie wzdychać między jednym zadaniem a drugim (reklamacji nie przyjmujemy). Zróbmy razem coś szalonego! Buzi użycza cudowna Sadie Sink, w tytule Max Mayfield (bo kto mi zabroni). Mail: boromir.is.my.boyfriend@gmail.com