Pokazywanie postów oznaczonych etykietą niktmare.. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą niktmare.. Pokaż wszystkie posty

When is a monster not a monster?
Oh, when you are the reason it has become so mangled.

OLEANDER SACHENKOV
właśc. fiodor oleandr sachenkov; urodzony 20 marca 2005 roku, w londynie. hufflepuff; czarna owca domu. siódmy rok; zdaje egzaminy z zielarstwa, zaklęć i uroków, opieki nad magicznymi stworzeniami, obrony przed czarną magią oraz transmutacji. metamorfomag; z zapałem godnym pięciolatka naśladuje swojego kota, mruczysława i sachenkov. różdżka z dereniu, dwunasto calowa, z włosem z głowy wili; równie nieprzewidywalna, co jej właściciel. powiązania.

he was
e v e r y t h i n g
you feared

you should've killed him
rip the flesh o f f
his bones and piss on his grave

but you followed
waiting
knife ready
before his look would cut your skin
colouring the ground with f e e l i n g

Oleander jest wspomnieniem – wielkości i chwały. Niegdyś imię wywołujące strach i szacunek – teraz zaledwie cień dawnej znakomitości. Czasy, kiedy ród Sachenkov przewodził magicznymi rodzinami Rosji, przeminęły wraz ze śmiercią Asyi Sachenkov w brudnej, ciasnej uliczce Londynu. Lata budowania renomy, władzy i bogactwa utracone bezpowrotnie zimnego marcowego ranka w kałuży krwi, wnętrzności i krzyku. Oleander nigdy nie wrócił do Rosji; przygarnięty został przez brytyjską rodzinę czarodziejów o krwi niemal tak samo czystej, jak jego. Od dziecięcych lat kultywowano w nim wszelkie czarodziejskie tradycje, z nadzieją, że któregoś dnia zdoła przywrócić chwałę imieniu Sachenkov i wespnie się na szyt rosyjskiej arystokracji—
Chwila, nie, to nie ta bajka.

ꓘŁAMƆAꓘŁAMƆAꓘŁAMƆAꓘŁAMƆAꓘŁAMƆAꓘŁAMƆAꓘŁAMƆAꓘŁAMƆAꓘŁAMƆAꓘŁAMƆA

Oleander jest owocem — małżeństwa z przypadku i sukcesu. Dziecko szczęścia, nigdy nie zaznał biedy i zawsze dostawał wszystko, co sobie wymarzył. Rodzice pragnęli dla niego świetlistej przyszłości, i wysłali do najlepszej magicznej szkoły w Europie, licząc, że ich syn przyniesie dumę imieniu Sachenkov. I Oleander uczył się, pochłaniał wiedzę, prześcigał rówieśników, podążał za przykładem ojca, światowej sławy uzdrowiciela, czasem zerkając na drogę matki, czarownicy znanej dzięki swoim eliksirom przełomowym w zakresie leczenia urazów wywołanych klątwami. Tak, jak oni, miał zostawić po sobie ślad w świecie czarodziejów, zapisać się na kartach historii—
Chwila, nie, to też nie to.

ꓘŁAMƆAꓘŁAMƆAꓘŁAMƆAꓘŁAMƆAꓘŁAMƆAꓘŁAMƆAꓘŁAMƆAꓘŁAMƆAꓘŁAMƆAꓘŁAMƆA

Oleander jest śladem — w błocie marzeń i niespełnionych ambicji. Zrodzony z desperacji i ślepego dążenia do sławy, z łez wylanych za śmietnikiem pubu i życia wypływającego przez palce; miał zjednoczyć, a doprowadził do upadku. Zabrany z ulicy, z gnoju, potu i wymiocin pokrywających chodnik, już nigdy nie miał zobaczyć twarzy tej, która nazywała siebie jego matką. Wykąpali go, ubrali, dali dach nad głową – ale żadna kąpiel nie mogła wymazać cienia noża i krwi spływającej wolno po ramionach, zedrzeć pokoleń brudu, który zagnieździł się głęboko pod skórą. Miał odciąć się od grzechów rodziców i napisać własną historię, ale powiela te same schematy i błądzi po swerze pragnień z zamkniętymi oczami; brud i upadek zasłania uśmiechem, ale to i tak niewystarczająco—
Chwila, nie, to też kłamstwo.

ꓘŁAMƆAꓘŁAMƆAꓘŁAMƆAꓘŁAMƆAꓘŁAMƆAꓘŁAMƆAꓘŁAMƆAꓘŁAMƆAꓘŁAMƆAꓘŁAMƆA

Oleander jest — echem, cieniem, odbiciem w lustrze. Uśmiecha się czarująco, kiedy przechadza się szkolnymi korytarzami, na zajęciach zna odpowiedź na każde pytanie, a podczas wypadów do Hogsmeade zabawia tłum. Przeskakuje od grupy do grupy, dyskutuje z Krukonami, by zaraz pić piwo kremowe z Puchonami, bierze udział w wyzwaniach Gryfonów, by zaraz usiąść ze Ślizgonami i kręcić na tę błazeniadę głową. Zmienia się, nieustannie – wpasowuje w otoczenie, manewruje, kręci, kłamie, a kiedy nikt nie patrzy, wygrzebuje emocje spod skóry i wycina uczucia. Oleander jest – marzeniem szeptanym pod osłoną nocy, najskrytszą fantazją muskającą ciało i pobudzającą zmysły. Oleander jest – koszmarem mieszkającym pod łóżkiem, potworem wyjętym ze snów, odgryzającym palce i zlizującym krew z ust. Oleander jest – zlepkiem rzeczywistości, oczekiwań, pragnień i słów. Oleander jest—
Kłamstwem. Kłamstwemkłamstwemkłamstwemkłamstwem.

W tytule Caitlyn Siehl, na wizerunku Oussama Guessoum, cała reszta moja. Olek to kompulsywny kłamca, lojalnie ostrzegam. Szukam wszystkiego, wybredna nie jestem, po prostu bawmy się! Można łapać mnie na mailu: boromir.is.my.boyfriend@gmail.com

światła nie gasną, jasna noc otula mnie


TRISTAN SELWYN

Granice zacierały się.
Przychodziły takie dni, kiedy niemożliwym było odróżnić prawdę od kłastwa; to, co się wydarzyło, od tego, co mogło się wydarzyć. Powiedzieli mu: to niezwykły dar. Tylko garstka czarodziejów miała zaszczyt ujrzeć przyszłość. Uśmiechali się, kiedy powtarzali: to normalne. Na początku wizje mogą powodować dezorientację. Mówili, że to przejdzie. Mówili, że to tylko chwilowe. Mówili, że będzie kimś wyjątkowym.
Tylko to ich obchodziło, od samego początku. Wyjątkowość. Wybitność. Sława. Kiedyś też mu na tym zależało.
Granice zacierały się, a świat pędził do przodu. Lekcje dłużyły się jak zwykle, na korytarzach uczniowie przekrzykiwali jeden drugiego, i jak ja się tu w ogóle znalazłem? Nauczyciel wróżbiarstwa patrzył uważnie, medalion ciążył na szyi, pot spływał po karku, czy to jego matka miała wypadek? Kim była dziewczyna z czerwonym kwiatem? Czy powinien ich ostrzec? Jego siostra... ale nie, nie miał siostry. Jego umysł coraz bardziej gubił się w plątaninie korytarzy, myśli i powiązań, które gdzieś po drodze straciły sens. Między jedną nieprzespaną nocą a drugą, po przebudzeniu się ze snu tak niezwykle realnego, że wciąż czuł jego pozostałości na swojej skórze, wszystko się zacierało, bliskie i zupełnie obce... Równie dobrze mógł w ogóle się nie budzić. Może wciąż spał. Może to wszystko jeden wielki sen, wymysł jego zakręconego umysłu, klatka, w której zamknął samego siebie.
Nadchodzą te dni, i patrzy w lustro, w oczy, które widziały zbyt wiele, zbyt szybko, i myśli: kim jesteś? Czemu mnie obserwujesz? Patrzy w lustro, dotyka zimnej tafli opuszkami palców i myśli: nie wiem.
Sny, wizje, wspomnienia – wszystkie mieszają się ze sobą, strzępki obrazów niemożliwych do rozdzielenia, fragmenty czegoś większego, kogoś, jego, jej, ich... Nie mają końca ani początku; zamieszkują jego głowę, nie dają spokoju, mieszają w już i tak pomieszanym umyśle. Chce powiedzieć: stop, ale nikt nie słucha. Głosy, przeczucia i spojrzenia, znajome i obce, pełzają po jego skórze, obślizgłe, nie dając o sobie zapomnieć, wiecznie tak samo przytłaczające, tak samo niezrozumiałe.
Patrzy w lustro, na rozwichrzone jasne włosy, i myśli: nazywam się Tristan Selwyn. Jestem synem Arnolda i Patricii Selwyn, Puchonem na siódmym roku w Hogwarcie. Pewnego dnia ożenię się z dziewczyną od Fernhartów. Zostałem stworzony do wielkich rzeczy. Przyniosę chlubę mojej rodzinie. Jestem Tristan. Jestem, jestem, jestem.
Ale granice zacierały się i czasem nawet bycie zdawało się kłamstwem.

12 lutego 2004, Londyn ~ czysta krew ~ syn znanej archeolożki Patricii Selwyn oraz Arnolda Selwyna, pracownika Międzynarodowej Komisji Handlu Magicznego ~ pierwszy od wieków selwyn, który nie trafił do slytherinu ~ enigma hufflepuffu ~ jasnowidz pod opiekną nauczyciela wróżbiarstwa ~ różdżka z lipy srebrzystej, dwunastocalowa, z piórem gryfa ~ nie potrafi wyczarować patronusa ~ boginem jedna z jego wizji ~ narzeczony mimo woli ~ powiązania

where can i go when the shadows are calling me?

Na wizerunku Thomas Langhendries, cytaty od Ruelle i Sanah. Tristan żył sobie w mojej głowie rent free już od jakiegoś czasu, pora to wykorzystać. Jak widać, jego moce jasnowidzenia dość mocno go określają, więc ostrzegam, będzie chaotycznie (ale spokojnie, Tristek ma swoje lepsze dni, nie codziennie czuje się jak na haju). Nie szukam żadnych konkretnych powiązań, jestem otwarta na propozycje. Napiszmy coś szalonego! sowy: boromir.is.my.boyfriend@gmail.com

you still stink, by the way!


LILY LUNA
EL POTTER

lily luna ~ nazwij mnie lilka jeszcze raz, a wybiję ci zęby ~ pół krwi ~ iii klasa ~ 11.11.2007 ~ zodiakalny skorpion: uwaga, gryzie ~ temperament tak samo ognisty jak jej włosy ~ tarnina, włókno ze smoczego serca, 10 cali ~ latać nie umie, ale pałką chętnie przyłoży ~ powiązania
LOYALTY
Podobno straszna z niej jędza, której brakuje lojalności, tak ukochanej przez Gryfonów i Puchonów; i ilekroć El słyszy, że powinna wziąć przykład z rodziców, przewraca oczami; co jak co, ale dla tych ludzi, których uwielbia, jest gotowa na wszystko (a tych, których nie uwielbia, najchętniej zamknęłaby w najciemniejszym, najdalszym kącie lochów i raz na zawsze zapomniała o ich istnieniu). To ona naraża swoje zdrowie i życie, kiedy odwraca się podczas egzaminu, bo wyczuwa ruch po prawej stronie i słyszy uporczywe psst. I może nie powstrzymuje jej to przed przewróceniem oczami (powinna była wiedzieć, że któryś z jej przyjaciół będzie potrzebował pomocy), ale wciąż pomaga, bo El nie byłaby sobą, gdyby tego nie zrobiła. Po upewnieniu się, że profesor nie patrzy (droga wolna!), sięga po swój test i zaczyna na migi przekazywać odpowiedzi (i jeśli w swoim niewielkim gronie ustalili, co oznacza który gest, to nikt nie musi o tym wiedzieć). Kończy się to jak zwykle, ale El nie może nic poradzić na to, że za przyjaciółmi skoczyłaby w ogień lub, jak w tym przypadku, na szlaban. Na głośnie: Nie przeszkadzam pani, panno Potter? reaguje wyuczonym, niewinnym uśmiechem, na: ale mamy przerąbane przyjaciela jedynie przewraca oczami. Profesor Longbottom pewnie ją zabije, kiedy po raz setny pojawi się u niego w gabinecie, ale przynajmniej El będzie mogła powtarzać przyjaciołom a nie mówiłam? przez najbliższy miesiąc i z czystym sumieniem podmienić im szampon na różową farbę do włosów. Zemsta jest słodka.
DEDICATION
Niby brak jej zaangażowania, poświęcenia? Pff, już i tak poświęca dużo za dużo czasu na radzenie sobie ze wszystkimi ludźmi, którzy krzywo patrzą na jej przyjaciół bądź kręcą na nią nosem, bo jest córką tego Pottera i pewnie wszystko podawane jej jest na srebrnej tacy. Nikt nie wykłóca się z innymi z takim oddaniem, jak El, ani nie rzuca argumentami i uszczypliwymi uwagami niczym granatami, jeden za drugim, z dziką satysfakcją patrząc na przeciwnika kiedy trafia, za każdym razem. Może i nie ma nieśmiertelnego wroga czyhającego na jej życie, z którym mogłaby walczyć, ale każdemu, kto twierdzi, że brak jej oddania sprawie, z uśmiechem na twarzy udowodni, że jest inaczej, choćby miała to być ostatnia rzecz, jaką zrobi. Z radością poświęci kilka dodatkowych godzin w tygodniu na szlabany, o ile wcześniej z pełnym zaangażowaniem przywali pałką w twarz temu jednemu seksistowskiemu dupkowi (cela ma nadzwyczaj dobrego, siły w ręce aż zbyt dużo; byłaby świetnym pałkarzem, gdyby tylko odziedziczyła umiejętności latania na miotle po rodzicach, ale nie, oczywiście, że jest jedynym Potterem, który latać nie umie); z jeszcze większą radością dopilnuje, by na koniec jego nos przypominał krwawą miazgę (przecież musi doprowadzić sprawę do końca, jak tato). I jeśli ktokolwiek odważy się powiedzieć w jej towarzystwie, że nie o takie zaangażowanie chodzi, El machnie tylko ręką i schowa skradzioną szkolną pałkę do quidditcha głębiej pod łóżko.
KINDNESS
Ona, niemiła? Wyprasza sobie, to tylko plotki roznoszone przez tę Gryfonkę z roku, która zazdrości jej popularności i rudych włosów. W końcu El to wcielenie sympatii i wdzięku, z pięknym uśmiechem przyklejonym do twarzy i językiem tak słodkim, że działającym niczym trucizna. Ciężko znaleźć drugą tak miłą osobę w całym Hogwarcie: bo przecież te dżdżownice wrzucone do torby to wyznanie miłości, a paskudne zadrapania na ramionach to oznaka oddania. Jeśli zwyzywa kogoś na szkolnym korytarzu, to przecież tylko dlatego, że jej zależy i ktoś musiał to powiedzieć; i zrobi to z najpiękniejszym uśmiechem na ustach, zmyli nauczycieli swoim niewinnym spojrzeniem. Podobno jest pomiotem szatana (i może trochę, ale tylko trochę, cieszy ją ta zła sława), ale ten sam pomiot szatana zmienia się w najbardziej potulnego kociaka, gdy tylko otaczają ją bliscy. Ma w sobie o wiele więcej z matki i babci, niż sama chciałaby przyznać – wulkan energii i miłości, głos rozsądku, niekończące się wsparcie, lwica gotowa rozszarpać każdego, kto im zagrozi. Zawsze ma pod ręką czekoladę, na poprawę humoru, nie szczędzi też miłych słów, gdy tylko uważa, że są potrzebne. Jej serdeczność często ujawnia się w złośliwych komentarzach, porozumiewawczych spojrzeniach, drobnych prezentach dawanych bez okazji; i El ignoruje każdego, kto ma ją jedynie za upierdliwą zołzę, wychodząc z założenia, że nie zasługują na jej czas i energię.
HARD WORK
Pracowitość. Przynajmniej tego jednego jej nie zabiorą i dzięki Merlinowi, bo gdyby próbowali, rozpoczęłaby protest w Wielkiej Sali i żądała ponownego przydzielenia do domu. W końcu nie jej wina, że dwa lata w szkole zmieniły ją w istotę nadzwyczaj uszczypliwą i złośliwą, to wszystko zasługa otaczającej ją głupoty i nastoletnich hormonów. El nie ma czasu na rozmawianie o chłopcach (jeszcze żaby mieli do zaoferowania coś poza głupimi żartami, to może...), nie kiedy kolejne prace domowe piętrzą się przed nią, a ona potrzebuje najlepszych stopni, jeśli chce w przyszłości być kimś. Na dziewczyny też nie ma czasu, bo musi przecież pomóc przyjaciołom z ich nauką (a szkoda, dziewczyny przynajmniej ładnie pachną). Jakim cudem znajduje chwile na wygłupy z Jamesem i partie szachowe z Albusem tego nie wie nikt; ale El, gdy tylko chce, znajdzie czas na wszystko, bo im więcej ma na głowie, tym łatwiej jej się za wszystko zabrać. Podobno tylko to jedno, ta pracowitość i samozaparcie sprawiły, że jeszcze nie została wywalona z Hufflepuffu za skalanie dobrego imienia wszystkich Puchonów, ale El jedynie wzrusza na to ramionami; bo może stereotypową Puchonką nie jest, ale wciąż odnajduje się w tym domu lepiej, niż odnalazłaby się w jakimkolwiek innym. A jeśli po cichu, pod osłoną nocy, planuje stworzenie własnej armii smoków i z ich pomocą przejęcie władzy nad światem, to żaden z jej kolegów z domu nie musi wiedzieć.


Witam się z drugą postacią. Początkowo miała być mugolaczka, ale namówili mnie na Lilkę, więc jest i Lilka. To taka mała, czarna owca Hufflepuffu, niech nam zostanie wybaczone. El to w gruncie rzeczy dobra dziewczyna, może nieco wybuchowa i porywcza, ale dla swoich jest gotowa na wszystko. Poszukujemy dla niej przyjaciół (tych, którzy od niej ściągają na testach), wrogów do zwyzywania na korytarzu i pogonienia pałką, pana lub pani, do których będzie wzdychać między jednym zadaniem a drugim (reklamacji nie przyjmujemy). Zróbmy razem coś szalonego! Buzi użycza cudowna Sadie Sink, w tytule Max Mayfield (bo kto mi zabroni). Mail: boromir.is.my.boyfriend@gmail.com

We can stay up late, swapping manly stories, and in the morning, I'm making waffles!


Nazywam się Nikola Krum i jestem bardzo złym synem.

W wieku jedenastu lat wszystko było prostsze — rodzice odprowadzali cię na peron i obiecywali, że do jakiego domu byś nie trafił, i tak będą cię wspierać. Ty w zamian obiecywałeś im, że będziesz do nich pisać przynajmniej raz w tygodniu, i nawet jeśli życie cię przytłoczyło i zapomniałeś, oni i tak ci wybaczali. Nie musiałeś przejmować się brakiem gotówki — zamek zapewniał ci wszystko, o czym tylko mogłeś zamarzyć, nauki też było śmiesznie mało. W wieku jedenastu lat twoim największym zmartwieniem była niespecjalnie dobra znajomość angielskiego, mecze quidditcha, które oglądałeś z większym bądź mniejszym zaangażowaniem i puchar domów, który jeszcze wtedy miał jakieś znaczenie. Uczyłeś się pilnie, by zdobywać punkty, bo myślałeś, że tak trzeba. W wieku jedenastu lat odwagą mogłeś nazwać zakradnięcie się na skraj Zakazanego Lasu i próby latania na miotle kończące się bolesnymi urazami (na własne nieszczęście nie odziedziczyłeś umiejętności w tym kierunku po ojcu). Synonimem lojalności było podzielenie się ulubionymi słodyczami z kolegą, a sprawiedliwości nie ściąganie na egzaminach. W wieku jedenastu lat wydawało ci się, że w przyszłości staniesz się kolejnym Godrykiem Gryffindorem, gotowym zbawić świat i dzielić się swoją mądrością. Myślałeś, że staniesz się kimś wielkim nie ze względu na sławnego ojca, a własne dokonania i zasługi dla czarodziejskiego świata; wierzyłeś, że liczyło się jedynie to, kim byłeś ty sam, a nie twoje nazwisko. W wieku jedenastu lat podział na domy miał jakiś sens... A teraz, kiedy żyjesz wśród ludzi bardziej zafascynowanych twoim ojcem niż tobą, ze stertą prac domowych czekających na odrobienie, w wiecznym strachu, że twój sekret wyjdzie na jaw, chciałbyś znów mieć jedenaście lat.

Nazywam się Nikola Krum i zakochałem się we własnej siostrze.


Nik ~ 1.08.2005, płowdiw, bułgaria ~ syn tego wiktora kruma ~ półkrwi ~ vi klasa ~ gryffindor ~ od siedmiu lat zamieszkały w Aberdeen, w Szkocji ~ CIS, 12 CALI, PIÓRO ŚWIERGOTNIKA, umiarkowanie GIĘTKA ~ przyszły światowej sławy projektant mody ~ powiązania ~ więcej

Oops I did it again! Odgrzewany kotlet, już tu z nim byłam, w wersji męskiej i damskiej. Tak, Nikola to bułgarskie imię męskie i tak, kochamy dramy. Szukamy kogoś odważnego do przejęcia Iriny, żeby nas kochała (albo i nie) i jakiś ciekawych powiązań (może nawet pana albo pani, którzy odciągnie jego myśli od siostry?). Lubimy szaleństwo. Na wizerunku niezmiennie Chris Veres, w tytule Osioł ze Shreka (bo kto mi zabroni). mail: boromir.is.my.boyfriend@gmail.com

What if who I hoped to be was always me?


What if all the things I've done
Were just attempts at earning love?

Gdyby nie jasne włosy i zielone szaty szkolne, łatwo byłoby zapomnieć, że Scorpius jest synem Draco Malfoya; w ruchach i gestach brak mu tej charakterystycznej dumy, poczucia wyższości kojarzonych z jego rodziną. Nie spogląda na nikogo z góry, nie wyśmiewa się z mugolaków i trzyma się na uboczu, nawet jeśli nie sposób nie zwrócić na niego uwagi. Wśród rówieśników jest zaskakująco cichy, rozmawia z nielicznymi, i jedynie w trakcie zajęć ożywa na chwilę i z szerokim uśmiechem oraz entuzjazmem godnym małego chłopca odpowiada na pytania. Podobno marnuje swój potencjał i zamiast kontynuować naukę transmutacji, z której egzamin zdał na wybitny, wybrał zacisze niemalże pustej sali historii magii. Od stania nad parującym kociołkiem woli nocne niebo usiane gwiazdami i jakby na przekór stereotypom uważa mugoloznawstwo za jedne z najciekawszych zajęć. W rękach zawsze trzyma książkę, bez względu na to, czy przechodzi z klasy do klasy, czy przechadza się po zamku w środku przerwy świątecznej. Większość z nich nie ma nawet nic wspólnego z magią, tylko pełna jest mugolskich wierszy albo stara się znaleźć odpowiedzi na różne, wielkie pytania związane z sensem życia, a który normalny nastolatek sięgałby po coś takiego z własnej woli? Może właśnie dlatego, przez tę inność, Scorpius Malfoy rzadko kiedy spędza czas w czyimś towarzystwie, teraz jeszcze rzadziej niż wcześniej, i odcina się od świata chłodnym spojrzeniem i pozorem obojętności.
Nie interesuje go quidditch, ku ubolewaniu ojca, i chociaż cała szkoła podejrzewa, że godziny w bibliotece spędza na wyszukiwaniu coraz to nowszych klątw z ksiąg z działu zakazanego i planuje, na kim je przetestować, on zajmuje swoje ulubione miejsce przy ogromnym oknie i pisze. Czasem są to zlepki słów z pozoru pozbawione sensu, innym razem dłuższe kompozycje, najczęściej jednak są to listy. Długie listy do matki, w których wylewa wszystkie swoje smutki i przemyślenia. Ma ich już dziesiątki, każdy starannie schowany do koperty i ukryty na dnie kufra; stanowią klucz do jego serca i umysłu, są jedyną stałą w otaczającym go chaosie. To wszystkie słowa, których nie zdążył powiedzieć matce, wszystkie kocham cię, które w tamtych latach uważał za obciachowe, to próba odzyskania bliskości, którą bezpowrotnie utracił. To sekrety, których nikomu nigdy nie zdradził i uczucia, o które nikt go nie podejrzewa. I za każdym razem, gdy trzyma pióro w dłoni i zapełnia kolejny pergamin słowami, Scorpius czuje się nieco mniej samotny i nieco bardziej zrozumiany w tym wielkim zamku pełnym ludzi, którzy już zawsze będą widzieć go przez pryzmat nazwiska i nigdy nie dostrzegą prawdziwego jego.

'Cause the hole inside my heart is
stupid deep


Scorpius Hyperion
10 lutego 2006, Wiltshire ~ czysta krew ~ slytherin ~ vi rok ~ syn dracona malfoya i zmarłej astorii malfoy ~ różdżka bukowa, 11 cali, z rdzeniem z pióra hipogryfa, idealna do transmutacji ~ mugoloznawstwo, astronomia, historia magii i zaklęcia ~ powiązania



Kartę sponsorują Dominik Sadoch i Jon Bellion, w nazwisku zalinkowana piękna piosenka. Przeklęte Dziecko ssie, czemu ktokolwiek uznał, że wydanie tego fanficka to dobry pomysł? (Why, Rowling, why?) Mam nadzieję, że moja wersja Scorpiusa dobrze się przyjmie i jakoś się dogadamy (wybaczcie mu ten młodzieńczy angst, proszę). Ukocham, jeśli ktoś przejmie Albusa, potrzebujemy jakiejś przyjaznej duszy w tym zamku. Za przeciwnika Malfoyów i wszystkiego, co wyszło spod ich dachu, też ukochamy. Bawmy się!
✉ boromir.is.my.boyfriend@gmail.com