Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wolfgang Burke. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wolfgang Burke. Pokaż wszystkie posty

I have tasted the maggots in the mind of the universe.

Wolfgang Cymbelin Burke
VII rok nauki w Hogwarcie. Hufflepuff. 10” giętkiego drewna robinii akacjowej z rdzeniem z pióra pegaza. Patronus: flaming Bogin: tykający zegar. Irving

Wolfie, a właściwie Wolfgang Burke, to człowiek, którego istnienia nie sposób przeoczyć — często ma to podłoże negatywne, bo nie brak wśród innych uczniów opinii, iż jest strasznym dziwakiem.
Jest po prostu sobą: uosabia artystyczny nieład, zarówno chaosem poskręcanych włosów, których ani mu się śni skracać, jak i rozmarzonym, często nieobecnym sposobem bycia, czy zamiłowaniem, jakim darzy wszelkie formy sztuki. Jest zatracony w miłości do natury, a większość wolnych chwil spędza śniąc na jawie; ściągnięcie i zatrzymanie na sobie jego uwagi na dłużej, niż to konieczne graniczy z cudem. Choć jest bardzo uważnym obserwatorem wykazuje bardzo niskie zainteresowanie tym, co się dzieje dookoła niego — także na lekcjach, które zazwyczaj woli poświęcać przelewaniu na pergamin tętniących w głowie pomysłów i historii. Tym samym zapewnia sobie bardzo pracowite wieczory, polegające na nadrabianiu materiałów z zajęć. Cóż poradzić — geniusz twórczy nie wybiera!
Szaleńczo intuicyjny we wszystkim za co się zabiera i zaskakująco dobry z tych przedmiotów, które leżą w kręgu jego pasji — czyli Zielarstwa, ONMS i Eliksirów.  Nie zdecydował się jednak na przynależność do żadnego klubu ani kółka, bo ponad wszystko ceni sobie swobodne poznawania świata własnym, indywidualnym tempem. Kieruje się pragmatyzmem, a artystycznie wyżywa się głównie farbami; z tej okazji na jego dłoniach, a niekiedy nawet włosach można uświadczyć przeoczone podczas kąpieli ślady zbrodni w postaci kolorowych plamek. Jego procesy twórcze często napędzane są eliksirami, które Wolfie sam sporządza w zaciszu zupełnie przypadkowo odkrytego na czwartym roku nauki Hogwarcie Pokoju Życzeń; jego umiejętności w tej dziedzinie zresztą zdają się nie być owiane wielką tajemnicą wśród uczniów, bo bywa zaczepiany i proszony o „uwarzenie czegoś specjalnego”. Spełnianie takich próśb (poczynając od podstawowych eliksirów na zaliczenie, a na miksturach o czysto rekreacyjnym działaniu skończywszy) stało się jego szkolnym hobby, odkrywającym przed Wolfgangiem kolejną interesującą informację na swój temat — poszukuje ryzyka, aby zabić nudę momentów, w których opuszcza go  natchnienie.
Czasami nie może opędzić swoich myśli od muzyki — ciężko mu się też oprzeć pokusie śpiewania podczas przerw. Powstrzymywanie podrygiwania chociaż wyrywającą się do ruchu stopą w takt muzyki, którą akurat gości u niego w głowie chyba już wychodzi poza zakres jego samokontroli nad posiadanymi tikami.
Choć Puchon z łatwością nawiązuje kontakty, to zdecydowanie nie ma wysokich umiejętności w zakresie podtrzymywania ich żywotności — trudno zresztą wzniecić w nim zainteresowanie. Nad wyraz uczynny nie odmawia jednak nigdy pomocy, jeżeli ta leży w zasięgu jego możliwości.  Stosunkowo regularnie wyrabia szlabany za strój ograbiony z elementów wskazujących na dom, do którego należy Wolfgang. Fakt ten bywa mylnie odbierany, jako wyraz niechęci do Domu Borsuka. Wolfgang jednak ma dla takiego działania zupełnie inne pobudki — uważa, że obecny system tworzy między uczniami szkoły zbędne podziały i podtrzymuje uprzedzenia, które napawają go obrzydzeniem. Bez cienia wątpliwości sprawia takim działaniem, że dla niektórych uczniów kwestia jego domu pozostaje niejasna.
Lubi nosić kolorowe okulary, szaliki, a mankiety jego koszul prawie zawsze zostają ozdobione jakimiś kolorowymi wzorami; ma uczulenie na wszelakie prośby o „narysowanie czegoś”, ale jeżeli stworzy coś sam z siebie, bez żalu rozstaje się z pracą, obdarowując nią zazwyczaj kogoś kto akurat mu się napatoczy. Jego natura włóczęgi sprawia, że nie przegapi żadnej okazji do wagarów — przegapia za to prawie każdy mecz Quidditcha, wyjątkowo niezainteresowany tym sportem. Co nie oznacza, że nie lubi latać. Posiada miotłę i uwielbia się na niej poruszać, pod warunkiem, że to jego widzimisię, a nie przebieg meczu wytyczają trasę jego lotu.
Jego stosunek do ludzi wydaje się otwarty, ale w gruncie rzeczy Wolfgang nieczęsto angażuje się w zawierane znajomości, podchodząc do innych bardzo luźno i niezobowiązująco. Właściwie jego podejście do całego życia można by ująć w ten sposób, bo niczym się specjalnie nie przejmuje, a jakiekolwiek umartwianie się zupełnie nie leży w jego naturze.
Biorąc pod uwagę całokształt jego osoby, Wolfie zdecydowanie nie stanowi chluby rodziny; właściwie to sam Wolfgang wychodzi z założenia, że nie stanowi nawet obiektu zainteresowania rodziców, którzy chyba postanowili porzucić wysiłki wychowawcze po dwójce pierwszych i zdecydowanie bardziej udanych dzieci.


odautorsko: w sprawie dopieszczania szczegółów wątków zapraszamy o tu: maggot.brejn@gmail.com (o czym mi mimo wszystko warto napomknąć w komentarzu)
twarzy Wolfiemu użyczył: Max Fieschi
w tytule: "Maggot Brain" Funkadelic
czego szukamy dla Wolfiego? wszystkiego, począwszy od dram, poprzez romanse, (czarne) komedie, dzikie wiksy, upodlenia i inne szalone przygody. póki czas pozwala nie ograniczam się wątkowo, więc w sumie każda chętna osoba jest mile widziana, zapraszam do wspólnej zabawy. <3