siódmy rok w gryffindorze — prefekt naczelna — krew weasleyów — bardzo sztywna różdżka mierząca 11 cali, wykonana z ostrokrzewu i zawierająca w sobie rdzeń w postaci pióra feniksa — jeszcze nigdy nie wyczarowała patronusa — jej bogin przybiera formę krytykującego ją ojca — klub pojedynków, eliksirów i koło transmutacji — ava —powiązania
Nie pasuje do rodziny, w której ciągle jest głośno i każdy ma coś do powiedzenia. O ile w domu może cieszyć się wszechobecną ciszą, o którą jej ojciec skrupulatnie dba, aby móc pracować, tak u dziadków panują zupełnie inne zasady, a właściwie ich brak. Tam trudno doprosić się o spokój, dlatego Molly nie za bardzo lubi spędzać tam święta czy jakiekolwiek inne wydarzenia. Ukrycie się przed resztą rodziny graniczy z cudem, chociaż Weasley wciąż próbuje to robić. Rzadko kiedy się odzywa, pogrążona we własnych sprawach i własnych przemyśleniach. Podobnie zachowuje się w szkole, widząc członków swojej rodziny. Właściwie w większości przypadków udaje, że w ogóle ich nie widzi, zupełnie jakby Hogwart nie był przepełniony Weasleyami i Potterami. Odwraca wzrok, bo nie chce patrzeć, jak wspólnie śmieją się i żartują o rzeczach, o których ona nie ma pojęcia, bo przecież sama zrezygnowała z ich towarzystwa. Nie wie, co się u nich dzieje, bo nie pyta ich o to. O sobie również niewiele mówi, bo nie chce. Poza tym co miałaby im powiedzieć? Prawda jest taka, że Molly Weasley nie ma pojęcia, kim jest Molly Weasley.
Nie pasuje do Pokoju Wspólnego, w którym wszyscy mają coś do powiedzenia i dręczą ją samą swoją obecnością. Ilekroć próbuje otworzyć książkę, siedząc przy kominku, ktoś zawsze musi jej przeszkodzić. Jest przekonana o tym, że gdyby nie szata, byłaby mylona z Krukonką i do dzisiaj uważa, że właśnie do tego domu powinna trafić. Tam bez problemu by się odnalazła. A tutaj? Banda odklejonych od rzeczywistości dzieciaków, w których otoczeniu każdego dnia coś musi się wydarzyć. Ciężko tutaj o chwilę spokoju i błogiego wytchnienia, którego Molly tak bardzo pragnie. Dlatego swoje wizyty za obrazem olejnym Grubej Damy ogranicza jedynie do snu. Za dnia woli spędzać czas w bibliotece, na błoniach albo w jakimkolwiek innym miejscu, od którego stronią nie tylko Gryfoni, ale także pozostali uczniowie. Woli, kiedy ludzie się do niej nie zbliżają i najlepiej czuje się we własnym towarzystwie. Codziennie zastanawia się, gdzie jest w niej ta odwaga i rycerskość, która została jej nijako przypisana podczas pierwszej wizyty w Hogwarcie? Gzie ta determinacja i śmiałość? Gdzie inne cechy, które łączą jej kolegów i koleżanki, a z którymi ona nie ma nic wspólnego? Tiara Przydziału się pomyliła, co do tego nie ma wątpliwości.
Nie pasuje do wizerunku idealnej córki, na którą się kreuje. Patrzy na ojca i najchętniej zrobiłaby mu krzywdę, taką samą, jaką on zrobił jej w momencie, w którym zaczął wywierać na niej tak ogromną presję. Jako dziecko nie rozumiała, dlaczego nie może pobawić się z kuzynostwem tak długo, jakby chciała. Nie wiedziała, z jakiego powodu tata nie pozwala jej odwiedzić babci, która zaprosiła ją na wspólne pieczenie babeczek. Bardzo lubiła uczyć się razem z nim, zgłębiać tajniki magii i poznawać najznamienitszych czarodziejów ich świata, ale zawsze żałowała, że tata nie czyta jej bajek na dobranoc. Nieustannie powtarzał jej, że to tylko stek bzdur, na który żadna mądra dziewczynka nie poświęci choćby minuty. Wtedy wydawało jej się to słuszne i właściwie, ale z czasem zrozumiała, że ojciec ograbił ją ze wszystkiego, czego powinna doświadczyć w dzieciństwie. I tak jak niegdyś podziwiała go do granic możliwości, pragnąc w przyszłości stać się nim, tak teraz po tym olbrzymim szacunku pozostała tylko złość. Złość, która w zachowaniu Molly pojawia się niespodziewanie i gwałtownie, zdolna pochłonąć wszystko, co znajduje się w pobliżu. Złość na ojca za to, że wykreował ją na swój obraz, jednocześnie zabierając jej wszystkie inne drogi, którymi mogła podążyć. Dlatego, choć systematycznie powtarza (za ojcem), że Quidditch to bezsensowna gra, to bardzo lubi przychodzić na mecze, bo patrząc na zawodników, wyobraża sobie, że jest tak samo wolna, jak oni.
Cześć! Karta zarówno pod względem wyglądu, jak i treści pozostawia wiele do życzenia, ale mam nadzieję, że w wątkach zaprezentuję się z lepszej strony. Wizerunku użyczyła przepiękna Louise Fankhänel. Co prawda dawno nie blogowałam i wydaje mi się, że trochę wyszłam z wprawy, ale miło jest wrócić do tego na blogu, który tak miło wspominam. Zdaję sobie sprawę z tego, że Molly to trudna postać i jej przyjaciół można policzyć na palcach jednej ręki, ale mimo tego poszukuję takich śmiałków. Równie chętnie przygarnę rywala, który doprowadza ją do białej gorączki i najchętniej wydłubałaby mu oczy. Przyda się również ktoś, kto byłby skłonny zrozumieć jej skomplikowane serce. W razie chęci kontaktu zapraszam na maila: thekuroihime@gmail.com. I cóż, nie pozostaje mi już chyba nic innego, jak tylko do siebie zaprosić!