siódmy rok w gryffindorze — prefekt naczelna — krew weasleyów — bardzo sztywna różdżka mierząca 11 cali, wykonana z ostrokrzewu i zawierająca w sobie rdzeń w postaci pióra feniksa — jeszcze nigdy nie wyczarowała patronusa — jej bogin przybiera formę krytykującego ją ojca — klub pojedynków, eliksirów i koło transmutacji — ava —powiązania
Nie pasuje do rodziny, w której ciągle jest głośno i każdy ma coś do powiedzenia. O ile w domu może cieszyć się wszechobecną ciszą, o którą jej ojciec skrupulatnie dba, aby móc pracować, tak u dziadków panują zupełnie inne zasady, a właściwie ich brak. Tam trudno doprosić się o spokój, dlatego Molly nie za bardzo lubi spędzać tam święta czy jakiekolwiek inne wydarzenia. Ukrycie się przed resztą rodziny graniczy z cudem, chociaż Weasley wciąż próbuje to robić. Rzadko kiedy się odzywa, pogrążona we własnych sprawach i własnych przemyśleniach. Podobnie zachowuje się w szkole, widząc członków swojej rodziny. Właściwie w większości przypadków udaje, że w ogóle ich nie widzi, zupełnie jakby Hogwart nie był przepełniony Weasleyami i Potterami. Odwraca wzrok, bo nie chce patrzeć, jak wspólnie śmieją się i żartują o rzeczach, o których ona nie ma pojęcia, bo przecież sama zrezygnowała z ich towarzystwa. Nie wie, co się u nich dzieje, bo nie pyta ich o to. O sobie również niewiele mówi, bo nie chce. Poza tym co miałaby im powiedzieć? Prawda jest taka, że Molly Weasley nie ma pojęcia, kim jest Molly Weasley.
Nie pasuje do Pokoju Wspólnego, w którym wszyscy mają coś do powiedzenia i dręczą ją samą swoją obecnością. Ilekroć próbuje otworzyć książkę, siedząc przy kominku, ktoś zawsze musi jej przeszkodzić. Jest przekonana o tym, że gdyby nie szata, byłaby mylona z Krukonką i do dzisiaj uważa, że właśnie do tego domu powinna trafić. Tam bez problemu by się odnalazła. A tutaj? Banda odklejonych od rzeczywistości dzieciaków, w których otoczeniu każdego dnia coś musi się wydarzyć. Ciężko tutaj o chwilę spokoju i błogiego wytchnienia, którego Molly tak bardzo pragnie. Dlatego swoje wizyty za obrazem olejnym Grubej Damy ogranicza jedynie do snu. Za dnia woli spędzać czas w bibliotece, na błoniach albo w jakimkolwiek innym miejscu, od którego stronią nie tylko Gryfoni, ale także pozostali uczniowie. Woli, kiedy ludzie się do niej nie zbliżają i najlepiej czuje się we własnym towarzystwie. Codziennie zastanawia się, gdzie jest w niej ta odwaga i rycerskość, która została jej nijako przypisana podczas pierwszej wizyty w Hogwarcie? Gzie ta determinacja i śmiałość? Gdzie inne cechy, które łączą jej kolegów i koleżanki, a z którymi ona nie ma nic wspólnego? Tiara Przydziału się pomyliła, co do tego nie ma wątpliwości.
Nie pasuje do wizerunku idealnej córki, na którą się kreuje. Patrzy na ojca i najchętniej zrobiłaby mu krzywdę, taką samą, jaką on zrobił jej w momencie, w którym zaczął wywierać na niej tak ogromną presję. Jako dziecko nie rozumiała, dlaczego nie może pobawić się z kuzynostwem tak długo, jakby chciała. Nie wiedziała, z jakiego powodu tata nie pozwala jej odwiedzić babci, która zaprosiła ją na wspólne pieczenie babeczek. Bardzo lubiła uczyć się razem z nim, zgłębiać tajniki magii i poznawać najznamienitszych czarodziejów ich świata, ale zawsze żałowała, że tata nie czyta jej bajek na dobranoc. Nieustannie powtarzał jej, że to tylko stek bzdur, na który żadna mądra dziewczynka nie poświęci choćby minuty. Wtedy wydawało jej się to słuszne i właściwie, ale z czasem zrozumiała, że ojciec ograbił ją ze wszystkiego, czego powinna doświadczyć w dzieciństwie. I tak jak niegdyś podziwiała go do granic możliwości, pragnąc w przyszłości stać się nim, tak teraz po tym olbrzymim szacunku pozostała tylko złość. Złość, która w zachowaniu Molly pojawia się niespodziewanie i gwałtownie, zdolna pochłonąć wszystko, co znajduje się w pobliżu. Złość na ojca za to, że wykreował ją na swój obraz, jednocześnie zabierając jej wszystkie inne drogi, którymi mogła podążyć. Dlatego, choć systematycznie powtarza (za ojcem), że Quidditch to bezsensowna gra, to bardzo lubi przychodzić na mecze, bo patrząc na zawodników, wyobraża sobie, że jest tak samo wolna, jak oni.
Cześć! Karta zarówno pod względem wyglądu, jak i treści pozostawia wiele do życzenia, ale mam nadzieję, że w wątkach zaprezentuję się z lepszej strony. Wizerunku użyczyła przepiękna Louise Fankhänel. Co prawda dawno nie blogowałam i wydaje mi się, że trochę wyszłam z wprawy, ale miło jest wrócić do tego na blogu, który tak miło wspominam. Zdaję sobie sprawę z tego, że Molly to trudna postać i jej przyjaciół można policzyć na palcach jednej ręki, ale mimo tego poszukuję takich śmiałków. Równie chętnie przygarnę rywala, który doprowadza ją do białej gorączki i najchętniej wydłubałaby mu oczy. Przyda się również ktoś, kto byłby skłonny zrozumieć jej skomplikowane serce. W razie chęci kontaktu zapraszam na maila: thekuroihime@gmail.com. I cóż, nie pozostaje mi już chyba nic innego, jak tylko do siebie zaprosić!
[Dzień dobry!
OdpowiedzUsuńPrzyznaję, że podglądałam, bo byłam bardzo ciekawa, w jaki sposób wykreujesz Molly. Ani trochę się nie zawiodłam, Molly może i nie jest łatwym charakterem, ale zdecydowanie przykuwa uwagę. Przykro mi słyszeć, że Percy nie spisał się jako ojciec (chociaż powinnam była się tego spodziewać) i że Molly czuje, że pozbawił ją szansy na bycie sobą. Oby znalazła tych kilku szczerych przyjaciół, wśród których nie będzie musiała udawać nikogo.
A Lily tylko wyrazi swoje oburzenie, że kuzynka ją unika – przecież Lilka nie jest nawet w połowie tak irytująca, jak reszta rodziny! ;)
Baw się z nią dobrze i zapraszam do siebie! :D]
El Potter i Nikola Krum
[ Kolejny Weasley… chciałoby się powtórzyć za Tiarą Przydziału :) Ale za to jaka cudowna ta Weasley’ówna, aż nie wierzę, że naprawdę Percy jest jej ojcem. Choć jak z karty wynika, średnio się w tej roli sprawuje, więc chyba jednak faktycznie coś by się zgadzało.... Co do Molly, zdjęcie absolutnie prześliczne, kartę czytało się jednym tchem i chciałoby się jeszcze więcej. Mam tylko nadzieję, że w trakcie pisania nieco więcej uśmiechu da się wyczuć, bo odrobinę smutno na razie… Zauważyłam, że różdżki naszej dwójki dzieli zaledwie cal, przez pięć lat byli w jednym roczniku i powielają się zajęcia dodatkowe, więc jeżeli tylko będzie chęć, to zapraszam do siebie pokombinować wspólnie nad wątkiem :) Tymczasem mam nadzieję, że będziecie się z Molly świetnie bawić na blogu. ]
OdpowiedzUsuńUrquhart
[Uff, mimo że Molly nie należy do rozrywkowych uczennic, to jednak Edgar wygrywa w rywalizacji na największą sztywniarę Hogwartu.
OdpowiedzUsuńCiekawe, czy Tiara Przydziału poszła na łatwiznę (Weasley, to od razu do Gryffindoru!) czy jednak jest odrobinę mądrzejsza niż niektórym się wydaje i wybór związany był też z ewentualną przyszłością. Kto wie, może dorastanie w Ravenclaw byłoby dla Molly gorsze – by ją przytłoczyło albo pchnęło w naukowe pasje tak mocno, że jeszcze bardziej przestałaby zauważać ludzi? Tak poza tym: myślałby kto, że Percy nauczył się czegoś na dawnych błędach!
+ kot Molly ułożył głowę w ten sam sposób co ona, haha, przesłodkie.
Cześć, w Hogwarcie roi się od potteroweasleyowych dzieciaczków, a jakimś cudem Edgarek jeszcze nie miał z żadnym z nich do czynienia. ;>]
Edgar Fawley
[ Tiara chyba wymaga załataniu paru dziurek, albo odświeżenia, bo coraz częściej podejmuje bezsensowne decyzje. Moja panienka z kolei ostatnimi czasy zaczęła się zastanawiać, czy nie lepiej by jej było wśród Gryfonów, jednak stara się trzymać głowę wysoko i udawać nadal tak samo dumną Ślizgonkę. W razie chęci zapraszam do siebie po dziwną znajomość, będą sobie mogły wzajemnie ponarzekać na swoich rodzicieli. ]
OdpowiedzUsuńA.Rathmann
[Podoba mi się konwencja klamry, ta parafraza z każdym z akapitów i płynność, z jaką przedstawiasz bohaterkę. Jak jedno zdanie prowadzi do drugiego i rozwija obraz tej postaci. Ale przy tym wszystkim mocną stroną karty jest też to, że nie odkrywasz wszystkiego od razu i pewne rzeczy człowiek będzie musiał dowiadywać się w trakcie wątków. No więc tego właśnie Ci życzę, wzajemnego odkrywania się podczas gier.]
OdpowiedzUsuńScorpius H. Malfoy
[ Wydaje mi się, że wszystko zrozumiałam, więc nie jest aż tak chaotycznie :) mam w sumie pomysł pozytywnie-negatywny, taka mieszana… Cofam się tu zapewne gdzieś do tego jak byli w piątej klasie – rok ten sam, część zajęć powielała się, dodatkowo do tego dochodzą koła. Widziałam wówczas bardzo pozytywną relację, gdy zawiązała się nawet nić przyjaźni. Zdecydowanie pasuje mi, by Alex był tym, który wyciągał Molly za uszy. I powtarzał jej, że ma skończyć pieprzyć, bo on widzi te maślane oczęta, ilekroć razem oglądają mecz! Doskonale wie, że to nie do żadnego zawodnika tak wzdycha, tylko do samych mioteł… No i ogólnie tak ładnie, sympatycznie było… Aż Urquhart nie wrócił na szósty rok. Nikt albo nic nie wie, albo nabrano wody w usta. Napisała pewnie do niego wiadomość, gdzie on jest, może nawet więcej niż jeden list. Odpisał zapewne dopiero po dłuższym czasie i z jego wiadomości wynikało, że siedzi u rodziny matki w Stanach i prowadzi ciekawe życie. To już zapewne wystarczyło, by relacja się zepsuła. Po czym wraca rok później i doszło do małego starcia. Możliwe, że u Molly wziął górę skrywany charakterek i trochę właśnie go próbowała przyprzeć do muru, z pytaniem co on na Merlina wyprawia. Nie chcę tu wchodzić w narzucanie odczuć Twojej panny, ale po takim potraktowaniu mogła poczuć się zraniona, co tłumaczyłoby wzburzenie. A że to był sam początek roku, Alexander mocno nabuzowany wciąż, bo emocje silne, spory stres, to i w paru nieładnych słowach jej odpowiedział, że jego sprawa i skoro zniknął, to najwyraźniej miał powód. Zakładam, że skończyło się to sporymi niesnaskami i od tego czasu unikają się jak mogą, bo żadne nie wyciągnie ręki na zgodę. Tzn, ten mój mały dureń, bo to przecież on zawalił. Jeżeli by Ci pasowała relacja powyżej, to więcej niż pewne, że z własnej woli czasu nie spędzali w swoim towarzystwie. Zatem konieczne jest ich jakoś zmusić :) Ale tu na razie czekam na akceptację tego co zaproponowałam i dalej ewentualnie będę płynąć. ]
OdpowiedzUsuńUrquhart
[Coś Ty, przecież super wyszło z tym zdjęciami. :D Właściciele upodabniają się do swoich pupilów, pupile do właścicieli. Pytanie, kto jest kim.
OdpowiedzUsuńJuż widzę te rozmówki. Stoi Edgar przed wejściem do Wielkiej Sali, zbliża się Molly.
– Molly. – Skinienie głowy.
– Edgarze. – Molly również kiwa głową na powitanie. – Oto raport z zachodniego skrzydła szkoły.
– Dziękuję. To moja cześć, ze wschodniego.
PASJONUJĄCE. ;D
Oczywiście chciałabym od Ciebie wąteczek i fajnie byłoby coś dodać do ich relacji, masz rację, ale tak myślę, myślę i Boże mój, mam pustkę w głowie. Tobie może coś świta? Tak moja nadzieja. Może ujrzeli coś, czego widzieć nie powinni, czy to w Hogwarcie, czy tym rodzinnym hoteliku, o którym wspominam w karcie Edgara… Nie wiem. :(]
Edgar Fawley
[Dziękuję za miłe słowa. Molly wydaje się cudowną osobą, idealną panią prefekt. Lydia z pewnością zaprosiłaby ją do kółka teatralnego, licząc że ta jej piękna buzia na scenie przyciągnie mnóstwo widzów. Żarcik, ale pani na wizerunku piękna. Nie przychodzi mi jednak do głowy jak by tu spiknąć nasze drogie panie, ale w razie pomysłów wal drzwiami, oknami czy kominkiem. Pozdrawiam! ]
OdpowiedzUsuńLydia Fortescue & Beatrix Macnair
[ Jejku jejku, prawie zapomniałam odpisać przez to, że obiecałam sobie, że nie odpiszę na twój pomysł do póki nie odwdzięczę się za tak ciekawą koncepcję przynajmniej propozycją tego ich magicznego miejsca, ale nadal nie mam żadnego szałowego pomysłu. Amelia często korzysta z małej ciemni na potrzeby Proroka, a że nikt inny z niej praktycznie nie korzysta, to stworzyła tam sobie mały kącik, ale nie wiem czy Molly w jakiś sposób mogła by tam zawitać. Oprócz tego mogę tylko jakiś banał zaproponować na przykład jakieś miejsce pod trybunami boiska, wydają się być przyjemne i odosobnione. Ale poza tym sam pomysł bardzo mi się podoba, taki rodzaj wzajemnej spowiedzi, z rzeczy, których nie mówią nawet najbliższym, bo tu w pewien sposób jest większa pewność, że na pewno zostanie to tajemnicą. ]
OdpowiedzUsuńA. Rathmann
[Oj, to dużo zdrowia życzę w tym trudnym czasie! Zdrowie jest najważniejsze. Molly Elodie automatycznie przekształca mi się w głowie w Melody, jakby miała trzecie ukryte imię. Z charakteru idealnie pasuje, żeby się znielubiła z Noelem, jeszcze z niej taka przykładna prefekt naczelny, a z niego wieczny pięcioletni urwis^^ Jeśli masz chęć na wątek, to razem coś wymyślimy, nie ma bata^^ Gdybyś serio miała ochotę chronić Noela, to Molly może stanąć w jego obronie, gdy siostra mu się dobierze do tyłka.]
OdpowiedzUsuńNoel
[O RANY, TAK, SPADASZ MI Z NIEBA <3 Przepraszam za ten caps lock, ale mojej sierocie tak strasznie brakuje w tej chwili przyjaciół, że czuję się winna względem mojej własnej postaci, że ją tak osamotniłam :D Pod względem temperamentu wydają się być dość podobne, choć podejrzewam, że wciąż Molly jest o wiele bardziej charakterna od Minnie; mimo to w kuzynce mogłaby odnaleźć kojący spokój podobny do własnego, który sprawiłby, że nie uciekałaby w popłochu.
OdpowiedzUsuńSwoją drogą, idealny opis Gryfonów w karcie :D Jestem ciekawa, kiedy z Molly wyjdą na wierzch te cechy charakterystyczne dla Gryffindoru, bo faktycznie czuć w niej krukońską duszę. Strasznie jej współczuję, ale nie jestem zaskoczona, że Percy wywierał na nią ogromną presję, wymuszając na niej stosowanie się do surowych zasad. Dominique może jest niepasującym elementem, lecz przynajmniej rodzice kochają ją bezwarunkowo, podczas gdy Molly ciągle musi walczyć ze stawianymi przed nią oczekiwaniami :/]
Dominique
[ Oj, ja już dawno zapomniałam o tym limicie, miały być 3 wątki, prowadzę już 5. Czasem trochę wolniej odpisuję, ale wraz z bywaniem tu coraz częściej, szybciej zbieram słowa do kupy i nabieram wprawy w szybszym odpowiadaniu :) Zaraz usunę ten niemiły wpis w karcie.
OdpowiedzUsuńOj pojedynki na pewno, bo Lazarusowi nigdy nie było po drodze z Weasleymi (no, może teraz się coś zmienia w jego życiu).
Możemy jakoś zamieszać w tym garze, jeśli będziesz miała wątek z Dominique, do której ostatnio Lazarus niebezpiecznie się zbliża. Cała trójka jest na jednym roku i na pewno często na siebie wpadają, można jakoś to połączyć :) ]
Lazarus
[ Ojej, dlaczego miałabym nie mieć ochoty? Przecież to normalne, że czasem studia, praca i życie rodzinne atakują jednocześnie, przez co ostatnie o czym się myśli to blogi. Rozumiem, że można nie mieć czasu na odpisywanie, tak więc bez stresu :) Cieszę się, że udało mi się dobrze odgadnąć reakcję Molly, choć akurat dla Alexandra to niezbyt dobrze xD Jak najbardziej kierowałabym się tu do Koła Transmutacji. Możemy nawet zrobić tak, że profesor zadała do przygotowania krótki referat odnośnie danych zaklęć, najlepiej z prezentacją ich w praktyce. I żeby nie było tak łatwo, podzieliła ich odgórnie w pary, żeby lepiej zintegrować grupę. Nie wiem czy zaczęłybyśmy od momentu na zajęciach, gdy dowiadują się, że są na siebie skazani (o radości!), czy już potem, jak spotykają się na wspólny risercz w bibliotece. Co Ty na to? ]
OdpowiedzUsuńUrquhart
[Odpowiada mi:) Zaczęłabym od bliższego zapoznawania się i potem stopniowo się do siebie przekonają. Faktycznie robimy epickie starcie Noela z siostrą i wtedy wkroczy Molly z odznaką?:) Zacznę nam to, jeśli chcesz.]
OdpowiedzUsuńNoel
[Hejka! Cieszę się, że mój Louis przypadł ci do gustu, bo mi bardzo spodobała się kreacja Molly, a przede wszystkim sposób i styl w jakim napisano kartę. Jestem kupiona i oczywiście chętna na powiązanie naszych postaci w wątku. Mój Weasley nie grzeszy inteligencją, albo inaczej… po prostu leniwa z niego buła, a od nauki woli mamić niewinne dziewczęta i gonić za przygodami. Może Molly mogłaby go czegoś nauczyć, nawet na prośbę jego zaniepokojonej matki? Ewentualnie coś jeszcze przyszło mi na myśl. Oboje są właścicielami kotów, co jeśli te sierściuchy zapałają do siebie uczuciem i postanowią razem gdzieś czmychnąć? Ku ogromnemu przerażeniu obojga Gryfonów, którzy uświadomiwszy sobie brak zwierzaka, ruszą na poszukiwania. Wybacz, nie potrafię przychodzić z pustymi rękoma i od razu szukam jakiegoś punktu wspólnego, więc jakby nic z tego wyżej ci nie odpowiadało to nic się nie dzieje i możemy wspólnie nad czymś pomyśleć. :)]
OdpowiedzUsuńLouis Weasley
Molly Weasley podobała mu się od zawsze.
OdpowiedzUsuńNajwyraźniej rudowłosa rodzinka miała coś w sobie, co ciągnęło Charliego do jej członków, zwłaszcza płci pięknej. Najpierw w głowie zakręciła mu Roxanne, na którą długo nawet nie patrzył w w ten sposób. Któregoś dnia to tak po prostu do niego dotarło, kiedy ćwiczyli razem na boisku, bo dziewczyna kochała latanie równie mocno, co Gryfon. Widząc ją sunącą w powietrzu, roześmianą od ucha do ucha, nie był w stanie dłużej się opierać wdziękom, z jakich sama nie zdawała sobie sprawy. Przeszedł do działania dość szybko, nie należał do tych osób, które zwlekają. Równie prędko został sprowadzony z łoskotem na ziemię, który pogruchotał każdy, nawet najmniejszy kawałek jego jeszcze nigdy niezłamanego serca. I choć odrzucenie bolało jak cholera, unikanie się na szkolnych korytarzach było jeszcze gorsze do zniesienia. W końcu się pogodzili, a kiedy dowiedział się, dlaczego tak naprawdę Roxanne nie potrafiła odwzajemnić uczuć Charliego, zrozumiał i odetchnął z ulgą. Nie chodziło tak naprawdę o niego. Po prostu dziewczyna wolała przedstawicielki swojej płci. Ot cała zagwostka.
Gdy sprawy między nim a przyjaciółką wyklarowały się i powrócili na właściwy tor w łączącej ich relacji, Phantom skupił się na kolejnej Weasleyównie. Tym razem tą „szczęściarą” była Molly, kuzynka Roxanne, która chodziła Gryfonowi po głowie od dłuższego czasu. Znali się głównie z widzenia, chociaż przez przyjaźń z innym członkiem jej rodziny, wpadali na siebie podczas wizyt chłopaka u Weasleyów. Nigdy nie przepuścił okazji do zaczepki, wymyślając coraz to nowsze teksty, jakimi raczył prefekt naczelną. Dziewczyna miała w sobie coś, co magnetyzująco przyciągało do niej Charliego. Może był to ten upór, który nosiła niczym swą największą broń. Może niebywały poziom inteligencji. Może po prostu to, że nie była taka, jak wszystkie Weasleyówny, a to czyniło ją wyjątkową. Stanowiła niemałe wyzwanie, którego Phantom z uśmiechem na ustach postanowił się podjąć. A szatyn zawsze dostawał to, czego chciał.
Wypatrzył rudowłosą na błoniach; siedziała pod jednym ze starych dębów z książką na kolanach oraz jabłkiem w dłoni. Drugą w zamyśleniu bawiła się kosmykiem włosów. Wyprostował się, chcąc zrobić jak najlepsze wrażenie, uniósł kąciki ust w łobuzerskim uśmiechu i ruszył w jej stronę. Gdy był wystarczająco blisko, sięgnął po lekturę, jaka zajmowała uwagę Molly. Chciał, by skupiła się na nim i tylko na nim. Obrócił książkę w dłoniach.
— Quidditch przez wieki? — przeczytał na głos tytuł. Zmarszczył brwi, nieco zaskoczony. — Co Prefekt Naczelna widzi w takiej książce, hm? Mogłaś powiedzieć, że interesuje cię gra. Nigdy nie odmawiam treningu — powiedział z błyskiem w oku.
Łobuz
[W takim razie cieszę się okropnie, że taka kreacja siostry Ci odpowiada! Miałam zamiar przydzielić ją do Hufflepuffu, ale w trakcie tworzenia przypałętał mi się ten cichy głosik, który mówił Ravenclaw, Ravenclaw, no i fakt, nagle cała koncepcja uległa zmianie. :D Ja też widzę raczej dobrą relację między naszymi dziewczętami (Lucy jest raczej typem, który nie potrzebuje niczyjego uznania, zwłaszcza od dzieciństwa, gdy była przemądrzalcem, a ojciec i tak skupiał się na swoim pierwszym dziecku, o ile na coś takiego się zgodzisz), więc myślę, że można by iść w pozytywy. Molly mogłaby się również niezbyt podobać koleżanka Lucy, która powtarza rok i ogólnie ma notorycznie włączony tryb wyjebanizmu. :)]
OdpowiedzUsuńSiostrzyczka <3
— Z czystej ciekawości? — powtórzył, nie przestając się uśmiechać. — Czy to się, aby nie wyklucza z tym, co jeszcze chwilę temu tak pewnie stwierdziłaś? Skoro jesteś czymś zaciekawiona, to znaczy również, że w jakimś stopniu zainteresowana. Nie uważasz, Molly?
OdpowiedzUsuńSposób, w jaki jej imię muskało usta Puchona za każdym razem, gdy je wypowiadał, szalenie mu się podobał. Z łatwością wyobraził sobie, jak w ogromnym uniesieniu, powtarza to słowo niczym mantrę. Zmrużył oczy.
— Propozycja poćwiczenia razem dalej aktualna, może się jednak skusisz?
Charles Phantom zdecydowanie nie był typem, który łatwo się poddaje. Obrany wcześniej cel nie znikał z jego myśli, dopóki go nie osiągnął. Spodziewał się po dziewczynie, że ta będzie próbowała go odepchnąć. To jeszcze bardziej zagrzewało szatyna do walki o nią. Dopóki dosadnie nie kazała mu się pierdolić, miał jeszcze szansę. A przynajmniej tak mu się wydawało.
Kiedy blondynka się podniosła, z satysfakcją wyciągnął książkę tuż nad jej głową. Miał wystarczająco długie kończyny, żeby Gryfonka nieco się namęczyła.
— Coś za coś, Molly. — oznajmił pewny siebie. — Jeden trening i jest twoja.
Charlie, który ani myśli ustąpić
[Oczywiście, że mam ochotę! Z czasem już trochę gorzej, ale najwyżej w końcu odkopię ze strychu zmieniacz czasu, żeby móc wszystkim regularnie odpisywać :D Pokrzyżujmy dziewczynom te plany samotności, a nawet poszłabym o krok dalej – nikt nie podejrzewałby Molly i Dominique o jakieś niegrzeczne rzeczy, tymczasem myślę, że powinnyśmy spróbować wpakować je w jakieś poważne tarapaty, żeby cały Hogwart rozdziawił usta w szoku, że akurat te dwie Weasley’ówny trafią na dywanik :D]
OdpowiedzUsuńDominique
[Cześć! Po pierwsze bardzo przepraszam za opóźnienie, ostatni tydzień na studiach był dosyć ciężki, mam nadzieję, że teraz będzie już lepiej. Molly jest absolutnie cudowna i zdecydowanie należy do tych postaci, które dobrze poznawać przez same wątki. O ile więc wciąż byłabyś zainteresowana, ja też jak najbardziej jestem chętna na wymyślenie jakiejś relacji między Molly a Galenem i wspólny wątek. Mam wrażenie, że oni z jednej strony dosyć się różnią, choćby przez fakt, że Galen jest trochę oderwany od rzeczywistości, a z drugiej strony pod względem temperamentu są dosyć podobni, więc rzeczywiście mogliby się całkiem nieźle dogadywać. Nie wiem tylko jak daleko chciałabyś z tym iść, w sensie robić z nich bliższych znajomych? Przyjaciół? Technicznie rzecz biorąc są na innym roku, ale skoro oboje chodzą na mecze z trochę innej przyczyny niż, by kibicować drużynom swoich domów, to może z tego dałoby się coś wyciągnąć — w tym wypadku zawsze mogłybyśmy uznać, że ta znajomość po prostu zaczęła się od znalezienia na trybunach kąta dla tych niewrzeszczących, a potem wymyślić jak pociągnąć to dalej. Jeśli nie to pozostaje nam jeszcze koło transmutacji, na które uczęszczają oboje. Przepraszam raz jeszcze za zwłokę i brak konkretów, ale nie było sensu tego dłużej przeciągać, a może w wyniku burzy mózgów, coś nam się wyklaruje.]
OdpowiedzUsuńGalen Ollivander
[Hej, przepraszam za obsuwę w odpisywaniu!
OdpowiedzUsuńTak, tak, jak dla mnie bardzo fajnie z tym byciem świadkiem porachunków. Tylko czy oczekujesz czegoś sensacyjnego-czarnomagicznego? Czy może coś pozornie bardziej nudziarskiego, ale jednocześnie trochę bardziej zgadzającego się z naszymi postaciami: czyli zasłyszenie jakiejś rozmowy, która dotyczy Ministerstwa Magii (Wizengamotu najlepiej!), a w której wychodzą na jaw ciemne sprawki, czyli jakieś przekręty, korupcje...? Tak sobie myślę, że aby to zagmatwać, można to jakoś połączyć rodzinnie, o. Już od Ciebie zależy, czy wolałabyś z Weasleyami czy żeby to było coś z rodziną Edgara.
Chodzi mi o to, że po zasłyszeniu takich rewelacji, uczciwość kazałaby im zgłosić to komuś, ale gdyby to wiązało się z zaszkodzeniem własnym krewniakom... Sytuacja się komplikuje. Co sądzisz?
I dzięki za powitanie u Ethana!]
Edgar Fawley